6.

Nadal zżymając się w duchu z powodu niekonsekwencji mężczyzn i niejednoznacznych przekazów, weszłam do głównej sali internatu, gdzie znalazłam Stevie Rae i Bliźniaczki przytulone do siebie, wpatrzone w ekran telewizora. Jasne, że czekały na mnie. Doznałam wielkiej ulgi na ten widok. Nie chciałam, żeby wszyscy, czyli Damien i Bliźniaczki, dowiedzieli się, co się pod dębem wydarzyło, ale miałam nieprzepartą ochotę zrelacjonować Stevie Rae z najdrobniejszymi detalami całe spotkanie z Lorenem, tak byśmy mogły ustalić, co to wszystko znaczy.

– Wiesz co, Stevie Rae? Nie potrafię zabrać się do tej pracy z socjologii zadanej na poniedziałek. Mogłabyś mi pomóc? To nie zajmie dużo czasu i…- zaczęłam, ale Stevie Rae przerwała mi, nie odrywając wzroku od telewizora.

– Zaczekaj. I chodź tu, powinnaś to zobaczyć – wskazała na telewizor. Bliźniaczki też wpatrywały się w ekran.

Spoważniałam, widząc ich zaaferowanie, które chwilowo zepchnęło myśli o Lorenie na plan dalszy.

– O co chodzi? – Oglądały powtórkę wieczornych wiadomości nadawanych w lokalnej stacji Fox23. Chera Kimiko, gospodyni programu, kończyła swoją relację, a znajome widoki a Woodward Park ukazywały się na ekranie. – trudno uwierzyć, że Chera nie jest wampirzycą zauważyłam. – Jest niezwykle efektowna.

– Cicho, słuchaj, co ona mówi – powiedziała Stevie Rae.

Nadal zaskoczona ich nietypowym zachowaniem zamilkłam i zaczęłam słuchać.

Powtarzamy wiadomość dnia: trwają poszukiwania Chrisa Forda, siedemnastoletniego ucznia szkoły średniej w Union, który zniknął wczoraj po treningu piłki nożnej. Na ekranie ukazało się zdjęcie Chrisa w barwach drużyny. Wydałam cichy okrzyk, kiedy rozpoznałam go po twarzy i nazwisku.

– Ej, ja go znam!

– Właśnie dlatego tu cię przywołałyśmy – wyjaśniła Stevie Rae.

Grupy poszukiwaczy przeczesują teren wokół Utica Square i Woodward park, gdzie widziano go po raz ostatni.

– To blisko nas – zauważyłam.

– Cśś – uciszyła mnie Shaunee.

– Wiemy o tym – dodała Erin.

Dotychczas nie są znane powody, dla których Chris znalazł się w okolicach Woodward Park. Jego matka twierdzi, iż nie wiedziała, ze jej syn w ogóle zna drogę do Woodward Park, nigdy nie słyszała, by kiedykolwiek się tam wybrał. Pani Ford powiedziała również, że syn zamierzał wrócić do domu zaraz po treningu, a nie ma go już od przeszło doby. Osoby mające informacje, które mogłyby naprowadzić miejscową policję na ślad Chrisa, proszone są o kontakt z Crime Stoppers. Zapewniamy anonimowość…

Chera przeszła do następnego wydarzenia, więc napięcie zelżało.

– To ty go znasz? – zapytała Shaunee.

– Tak, ale nie za dobrze. On jest biegaczem, gwiazdą drużyny Union, i kiedy ja od czasu do czasu umawiałam się z Heathem…, wiecie chyba, ze on jest rozgrywającym w Broken Arrows? – Zniecierpliwieni szybko pokiwali głowami. – No więc Heath zaciągał mnie na różne imprezy, a wszyscy piłkarze znali się jak łyse konie, a Chris i jego kuzyn Jon należeli do tej samej paczki. Chodziły plotki o tym, jak urządzali zawody w piciu taniego piwa z towarzyszeniem palenia jointa. – Następnie zwróciłam się do Shaunee, która wykazała niezwykłe zainteresowanie wiadomościami usłyszanymi w telewizji. – A zanim zadasz to pytanie, z góry mogę odpowiedzieć: tak, jest równie fajny w rzeczywistości jak na zdjęciu.

Cholerna szkoda, jeśli coś złego przytrafia się takiemu fajnemu ziomkowi – Shaunee potrząsnęła głową ze smutkiem.

Cholerna szkoda, jeśli coś złego przytrafia się komuś fajnemu, bez względu na kolor skóry – dodała Erin – fajny to fajny. Nie ma miejsca na dyskryminację.

Jak zwykle macie rację, Bliźniaczki.

– Ja nie lubię marihuany – stwierdziła Stevie Rae. Dla mnie ona śmierdzi. Raz spróbowałam, myślałam, ze od kaszlu głowa mi odpadnie, a jak mnie paliło w gardle! Do tego trochę trawki dostało mi się do ust, obrzydlistwo!

– My nie robimy takich brzydkich rzeczy – oświadczyła Shaunee.

– No a trawka to cos brzydkiego. Poza tym od tego zaczynasz się najadać bez powodu. To obciach, że najlepsi gracze w to wdepnęli.

– Przez to są mniej atrakcyjni – stwierdziła Shaunee.

– Słuchajcie, trawka i atrakcyjność nie są w tej chwili istotne – powiedziałam. – Mam złe przeczucia, jeśli chodzi o to zniknięcie.

– Daj spokój – chciała odczarować Stevie Rae.

– O cholera – przejęła się Shaunee.

– Nie znoszę, jak ona wpada w taki nastrój – wyjawiła Erin.


***

Wszyscy uznaliśmy, ze zniknięcie Chrisa w pobliżu Domu Nocy to dziwna sprawa. W porównaniu z zaginięciem chłopaka moje przeżycie z Lorenem wydało mi się błahe i nieznaczące. Owszem, nadal miałam ochotę opowiedzieć o wszystkim przynajmniej Stevie Rae, ale nie mogłam się dostatecznie skupić na niczym innym, jak tylko na czarnych myślach, jakie ogarniały mnie w związku z zaginięciem Chrisa.

Chris nie żyje. Nie chciałam w to uwierzyć. Nie chciałam przyjąć tego do wiadomości. Miałam przy tym wewnętrzne przekonanie, ze wprawdzie zostanie odnaleziony, ale martwy.

Spotkałyśmy Damiena w jadalni, a tam nie mówiło się o niczym innym, jak tylko o zniknięciu Chrisa. Każdy snuł własną teorię na ten temat; Bliźniaczki zgadywały, że przystojniaczek musiał się wdać ze swoimi starymi w sprzeczkę, po której poszedł opić się gdzieś piwskiem, Damien natomiast był przekonany, że chłopak mógł w sobie odkryć skłonności homoseksualne i udał się do Nowego Yorku, by tam spełnić swoje marzenia i zostać gejowskim modelem.

Ja nie miałam żadnej teorii, jedynie straszne przeczucia, o których nie miałam ochoty dyskutować.

Oczywiście straciłam apetyt. Żołądek znów okropnie mnie rozbolał.

– Takie dobre jedzenie, a ty tylko je rozgrzebujesz – zauważył Damien.

– Po prostu nie jestem głodna.

– To samo mówiłaś podczas lunchu.

– No dobrze, więc teraz to powtarzam. – wydarłam się na niego i zaraz pożałowałam swojego wybuchu, widząc, jaką mu zrobiłam przykrość. Zasępiony siedział nad miseczką swojej ulubionej wietnamskiej sałatki bun cha gio. Każda z Bliźniaczek uniosła w górę brew, po czym całą uwagę skupiły na prawidłowym posługiwaniu się pałeczkami. Stevie Rae popatrzyła na mnie w milczeniu, ale wyraz zatroskania na jej twarzy był więcej niż wymowny.

– Masz, znalazłam to. I mam wrażenie że to twoje.

Afrodyta rzuciła srebrne kółeczko obok mojego talerza. Podniosłam głowę, jej idealna twarz nie wyrażała żadnych uczuć, co wydało mi się dziwne. Głos też nie zdradzał żadnych emocji. Dziwne.

– Twoje czy nie?

Bezwiednie podniosłam rękę, by namacać kolczyk od pary nadal wpięty w drugie ucho. Zupełnie wyleciało mi z głowy, że podrzuciłam to cholerstwo, by udawać, że go szukam, podczas gdy w rzeczywistości podsłuchiwałam Afrodytę i Neferet.

– Moje, dziękuję.

– Nie ma o czym mówić. Domyślam się, że nie jesteś jedyną osobą, która ma przeczucia, prawda?

Odwróciła się na pięcie i wyszła z jadalni przez szklane drzwi na dziedziniec. Mimo że niosła tacę z jedzeniem, nawet nie rzuciła okiem na stół, przy którym siedziały jej przyjaciółki. Zauważyłam, że gdy przechodziła, podniosły głowy znad talerzy, ale zaraz spuściły wzrok. Afrodyta usiadła na słabo oświetlonym dziedzińcu, gdzie od prawie miesiąca jadała – sama.

– Po prostu jest dziwna – skonstatowała Shaunee.

– Aha, jak małpa z piekła rodem – dodała Erin.

– Jej niedawne przyjaciółki teraz nie chcą się z nią zadawać – powiedziałam.

– Przestań jej żałować – wykrzyknęła histerycznie Stevie Rae, co całkiem było do niej niepodobne. – Nie zauważyłaś, że ona każdemu wchodzi w drogę?

– Nie mówię, że nie. Zrobiłam tylko uwagę, że jej przyjaciółki się od niej odwróciły.

– Czy coś straciłyśmy? – zapytała Shaunee.

– Co zaszło między tobą a Afrodytą? – chciał wiedzieć Damien.

Już otworzyłam usta, żeby opowiedzieć im, co usłyszałam przed chwilą, ale weszła Neferet i zwróciła się do mnie:

– Zoey, mam nadzieję, że twoi przyjaciele mi wybaczą, jeśli zabiorę cię na resztę wieczoru.

Z wolna podniosłam na nią wzrok pełna obaw, co zobaczę. Głównie dlatego, że kiedy po raz ostatni słyszałam jej głos brzmiał wrogo i lodowato. Napotkałam jednak miły uśmiech i łagodne spojrzenie zielonych oczu, w których zaczynał się pojawiać lekki niepokój.

– Czy coś się stało, Zoey?

– Nie, przepraszam, po prostu się zamyśliłam.

– Chciałabym, żebyśmy razem zjadły dziś kolację.

– Jasne, oczywiście, nie ma sprawy, z przyjemnością – Uświadomiłam sobie, że bredzę, ale jakoś nie mogłam temu zapobiec. Po prostu miałam nadzieję, ze bredzenie samo się wyłączy. To tak jak jest z biegunką – kiedyś musi się skończyć.

– Dobrze. – Uśmiechnęłam się do moich przyjaciół.

– Wypożyczam od was Zoey, ale obiecuję, że niedługo ją zwrócę.

Cała czwórka grzecznie się do niej wyszczerzyła, zapewniając, że każda propozycja im odpowiada.

Wiem, że może się to wydać śmieszne, ale ich łatwa rezygnacja z mojego towarzystwa sprawiła, że poczułam się opuszczona i zagrożona. Głupstwo. Neferet jest moją mentorką, starszą kapłanką Nyks. Ona jest w porządku.

Ale dlaczego w takim razie poczułam ucisk w żołądku, kiedy szłam za nią do jadalni?

Rzuciłam okiem na swoją paczkę. Już byli pogrążenie w beztroskiej rozmowie. Damien trzymał podniesione pałeczki, najwyraźniej udzielając Bliźniaczkom kolejnych instrukcji, jak się nimi prawidłowo posługiwać. Stevie Rae dokonywała demonstracji. Poczułam na sobie czyjeś spojrzenie, popatrzyłam w stronę szklanego przepierzenia oddzielającego jadalnie od dziedzińca i zobaczyłam siedzącą samotnie Afrodytę. Pogrążona w mroku patrzyła na mnie wzrokiem, który wyrażał coś, co można by uznać niemal za litość.

Загрузка...