Jakub Wędrowycz wsadził wtyczkę do kontaktu i popatrzył w zadumie na swoje dzieło. Stary fotel fryzjerski oplątany został rozizolowanymi miedzianymi drutami. Ciągnął się od niego pęczek kabli, prowadzący do skrzynki z pokrętłem umieszczonej pod blatem stołu. – No to mamy krzesło elektryczne – powiedział staruszek sam do siebie. – Tylko po kiego grzyba jest mi ono potrzebne? Nie umiał odpowiedzieć sobie na to pytanie. Po prostu przed kilku dniami wypił nieco zbyt dużo i miał przeczucie. Przeczucia miewał raz na kilka lat i jeszcze nigdy na tym źle nie wyszedł. Tym razem przeczucie kazało mu zmajstrować krzesło elektryczne.
– No trudno – powiedział egzorcysta. – Później się zobaczy.
Wyłączył gałką obwód i odkorkowawszy flaszkę wypił kilka łyków Perły.
Nad Wojsławicami szalała burza. Dziwna burza.
W lokalnej gospodzie było gwarno i wesoło. Niespodziewanie od strony drzwi powiało chłodem. Rozmowy umilkły. Do wnętrza lokalu wszedł całkiem goły facet. Mężczyzna miał dwa metry wzrostu i był umięśniony jak kulturysta. Za to ptaszka miał całkiem malutkiego. Na ten widok zebrani w knajpie bywalcy wybuchnęli gromkim śmiechem.
Przybysz powiódł po nich wzrokiem. Elektroniczny mózg zdejmował wymiary rechoczących tubylców. Niestety bezskutecznie. Wszyscy bywalcy gospody byli drobni i cherlawi. Próba zdobycia ubrania nie powiodła się. Golas wyszedł przed lokal i potoczył wzrokiem po opustoszałej ulicy. Przed knajpą stał tylko jeden motor. Mężczyzna wsiadł na niego i spróbował odpalić silnik.
– Semen – odezwał się leniwie podpity ajent – Ten naturysta kradnie ci motor.
Semen oderwał półprzytomne spojrzenie od kufla z Perłą.
– Na zdrowie, i tak daleko nie zajedzie – powiedział.
Silnik motoru zawył na wysokich obrotach. Rozległ się wizg opon a po chwili głuchy odgłos zderzenia z latarnią.
– Kierownica się zablokowała – wymamrotał Semen. – A i hamulec jest trochę nie tego…
A potem oparł głowę o stół i zasnął.
Jakub ze zdumieniem patrzył na gołego faceta który wywalił kopem drzwi jego domu i wtarabanił się do środka.
– Cholera – mruknął z uznaniem patrząc na solidne muskuły gościa. A potem zobaczył jego małego ptaszka i zaczął się śmiać.
– Jakub Wędrowycz? – zagadnął kulturysta.
– Tak. A o co chodzi?
– Muszę cię zabić – przybysz uniósł zardzewiałą pepesze wyciągniętą z Jakubowej szopy i pociągnął za spust.
Lufa pepeszy była całkiem zardzewiała za to reszta mechanizmów działała jako tako. Zamek wybuchł kulturyście w twarz, wywalając mu całkowicie jedno oko. Z oczodołu błysnęło coś w rodzaju czerwonej żarówki.
– Klapnij. – Jakub wskazał mu fotel. – Pogadamy. Gość oszołomiony nieco eksplozją usiadł posłusznie.
– Dlaczego chcesz mnie zabić? – zagadnął Jakub nalewając do dwu szklanek spirytusu.
– Za czterdzieści pięć lat twój wnuk stanie się przywódcą ludzkości – powiedział gość. – Przybyłem z przyszłości. Muszę cię wyeliminować.
Jakub poskrobał się po głowie.
– Aha – powiedział. – A po co?
– Żebyś nie zdążył go spłodzić. Znaczy nawet jego ojca. Wnuk Jakuba, Maciuś miał już dziesięć lat, ale egzorcysta krępował się wyprowadzić gołego przybysza z błędu.
– A ty, to znaczy będziesz kto? – zdziwił się staruszek.
– Jestem Terminatorem.
Egzorcysta przeleciał w pamięci wszystkich znajomych rzemieślników, ale nie pamiętał żeby któryś z nich miał dwumetrowego gołego przygłupa jako ucznia.
– Opatrz sobie mordę, bo się wykrwawisz – powiedział życzliwie.
– To niepotrzebne. Jestem stalowym androidem powleczonym tylko warstwą ludzkiej tkanki.
Wziął nóż, którym Jakub kroił sobie zazwyczaj kaszankę, przeciął skórę w około nadgarstka i ściągnął ją jak rękawiczkę. Oczom egzorcysty ukazał się zakrwawiony metalowy szkielet.
– Cholera – mruknął Jakub z uznaniem. – Fajna sztuczka.
– A teraz… – powiedział Terminator podrzucając nóż w dłoni.
– Zaczekaj – powstrzymał go staruszek. – W naszym kraju jest taka tradycja, że zanim się kogoś zabije trzeba wypić za jego zdrowie.
Podsunął mordercy musztardówkę pełną spirytusu. Robot posłusznie ujął ją w dłoń i zbliżył do ust.
– Czekaj… – powiedział Jakub. – Wpierw stuknąć trzeba.
Stuknęli się nad stołem. Robot wychylił szklankę po czym opadł na fotel. Jakub od niechcenia pokręcił gałką potencjometru. Z terminatora strzeliły błękitne iskry, skóra nadpaliła się w kilku miejscach. Czerwony blask oczu zgasł.
Gospodarz wyłączył prąd. Wyciągnął robota z fotela i wyniósł go za dom. Tam rzucił koło sporego mrowiska. Do rana został sam metalowy szkielet. Egzorcysta wypolerował go popiołem i piaskiem a potem ustawił na polu jako stracha na wróble. Po kilku latach terminator zardzewiał, więc sprzedał go na złom. Wnukowi Jakub nic nie powiedział, że kiedyś będzie przywódcą ludzkości. Niech ma chłopak niespodziankę.