Prolog KONIEC WIECZNOŚCI

Sherman jest w porządku, podobnie jak Louise. I będzie dla nich użyteczny. Liczę na niego, że potrafi powstrzymać tysiące żywych istot z tej wielojęzycznej arki Noego przed samozniszczeniem zaraz po wylądowaniu. Niech mają szansę, tak jak inni przed nimi.

Nie chciałem go okłamywać, ale potrzebna mu była jakaś liczba. Oni zawsze stosują liczby, nawet gdy nie ma to żadnego sensu, jak w tej „wielkości”, którą nazywają czasem. Sherman ma nie lepsze pojęcie o czasie niż Louise.

Ja pojmuję czas na wskroś. Lata nie mają tu nic do rzeczy.

Jednym z moich ulubionych wynalazków jest wolna wola i nie chciałbym z niej rezygnować. Niestety są z nią nieustanne kłopoty. Jak się istotom myślącym da wolną wolę, to trzeba je okłamywać.

Zastanawiałem się poważnie nad całkowitym usunięciem ludzi z tego cyklu. Mam przecież maszyny i tym razem nawet ja jestem maszyną. Może osiągnąłbym lepsze wyniki z metalem i krzemem niż z życiem tradycyjnie opartym na węglu. Dwa razy z rzędu nic z tego nie wyszło. Pierwszy raz z ewolucją, która wydawała się tak dobrym pomysłem, a drugi raz z mężczyzną i kobietą w raju.

To był taki piękny raj i popatrzcie, co z niego zrobili, korzystając z wolnej woli.

Ale dość tego. Czas zakończyć tego seta i zabrać się do budowania przyczółka dla arki.


Ludzie powiadają: „Do trzech razy sztuka”. Trudno stwierdzić czy traktują to poważnie; ja nie planowałem przedstawienia na trzy akty. Ale jestem równie przesądny jak każda istota rozumna i mam po temu znacznie więcej powodów.

Może tym razem się uda i wreszcie zrobię sobie wakacje siódmego dnia.

Загрузка...