12 Umowa

Nietrudno było znaleźć wannę, chociaż Elayne musiała przez jakiś czas poczekać w holu, popatrując z marsową miną na wiodące do jej apartamentów, ozdobione płaskorzeźbami lwów drzwi i na zarysy migoczących lamp stojących, wyposażonych w odblaśnice. Tymczasem Rasoria i dwie Gwardzistki poszły sprawdzić pomieszczenia. Gdy się upewniły, że w środku nie czai się żaden morderca, a wartownicy pilnują korytarza i przedsionka, pozwoliły Dziedziczce Tronu wejść do środka. Wewnątrz Elayne natychmiast dostrzegła siwowłosą Essande czekającą w sypialni wraz z Naris i Sephanie, dwiema młodymi garderobianymi, które szkoliła. Essande była szczupła, na lewej piersi sukni miała wyhaftowaną Złotą Lilię, symbol Dziedziczki Tronu, i cechowała się ogromną godnością podkreślaną przez jej powolne, uważne kroki, choć na jej sposób chodzenia wpływał też zaawansowany wiek i ból stawów, do którego się nie przyznawała. Dwie rodzone siostry, Naris i Sephanie, miały świeże twarze, były krzepkie i silne, lecz nieśmiałe. Obie z dumą nosiły uniformy i wydawały się szczęśliwe, że wybrano je do tego zajęcia, zamiast do sprzątania korytarzy, jednak Essande przerażała je równie mocno co Elayne. Dziedziczka Tronu miała do wyboru bardziej doświadczone służące, kobiety, które przepracowały w pałacu wiele lat, niestety — i było to smutne — kontakt z dziewczynami, które zjawiały w poszukiwaniu jakiejkolwiek pracy, zazwyczaj okazywał się znacznie bezpieczniejszy.

Dwie miedziane wanny stały na grubych warstwach ręczników ułożonych na podłodze pokrytej różowymi kaflami. Jeden z dywanów zrolowano i szczegół ten stanowił dowód, iż wiadomość o nadejściu Elayne znacznie wyprzedziła jej przybycie. Służące miały swoje sposoby na zdobywanie informacji, tak doskonałe, że mogłyby im ich pozazdrościć „oczy i uszy” Białej Wieży.

Po wejściu do komnat z zimnego korytarza Dziedziczka Tronu od razu poczuła ciepło, które pomieszczenie zyskiwało dzięki intensywnemu płomieniowi w kominku i szczelnie zamkniętym oknom z kwaterami. Essande odczekała chwilę i posłała Sephanie pędem po ludzi z gorącą wodą. Mężczyźni przynosili wodę w specjalnych wiadrach o podwójnych ściankach i wiekach, które zapobiegały ucieczce ciepła po drodze z kuchni, chociaż woda mogła nieco ochłodnąć podczas rewizji — gdy Gwardzistki sprawdzały, czy w wiadrze nikt nie schował noża.

Aviendha przypatrzyła się drugiej wannie z niemal tak ogromnym powątpiewaniem, z jakim Essande przyglądała się Birgitte. Kobieta Aiel wciąż czuła się nieswojo na myśl o wejściu do wanny, Birgitte zaś nadal nie akceptowała podczas kąpieli żadnych osób oprócz tych całkowicie niezbędnych. Siwowłosa Essande nie traciła czasu i natychmiast zaczęła spokojnie popędzać Elayne i Aviendhę do garderoby, której powietrze ogrzewał ogień płonący w obszernym, marmurowym palenisku. Dziedziczka Tronu poczuła wielką ulgę na samą myśl, że Essande pomoże jej zdjąć ubrania do jazdy konnej, że nie będzie się trzeba spieszyć z kąpielą ani martwić następnymi zajęciami. Jednym słowem, mogła się po prostu odprężyć. Wprawdzie pamiętała, że czekają na nią różne ludzkie pretensje, niech ją Światłość wesprze, a także różne zmartwienia, teraz jednak znajdowała się w domu i to było najważniejsze. Niemalże zapomniała o potężnej Mocy przenoszonej przez kogoś gdzieś na zachodzie. Niemalże. No cóż, tak naprawdę wcale nie zapomniała, ale potrafiła zepchnąć myśli o tym na dalszy plan. Teraz nie musiała się nad tą kwestią rozwodzić.

W końcu Aviendha i Elayne były nagie. Aviendha odepchnęła Naris i sama zdjęła sobie biżuterię, z całych sił udając, że Naris nie istnieje i że ubranie po prostu spadło z niej samo. Naris otuliła każdą z dwóch kobiet w szaty z haftowanego jedwabiu i zawinęła Dziedziczce Tronu włosy w biały ręcznik. Aviendha trzykrotnie usiłowała sama zawiązać sobie ręcznik na głowie i dopiero gdy po raz trzeci misterna konstrukcja się zawaliła i ręcznik spadł kobiecie Aiel na szyję, Aviendha pozwoliła dokończyć robotę Naris, choć nie przestawała cicho utyskiwać na swoją nieporadność. Kiedy wymruczała, że niedługo będzie potrzebowała kogoś do wiązania butów, Elayne zaczęła się śmiać, a Aviendha się do niej przyłączyła i tak chichotała, że aż odrzuciła głowę w tył, toteż Naris musiała się ponownie zabrać za zawijanie jej włosów. Wreszcie obie kobiety, przygotowane, wróciły do sypialni, gdzie czekały na nie napełnione wodą wanny, a powietrze pachniało aromatem olejku różanego, dodanego do wody. Mężczyźni, którzy przynosili wodę, oczywiście już odeszli, Sephanie zaś trwała w gotowości z podwiniętymi nad łokcie rękawami — na wypadek gdyby Aviendha lub Dziedziczka Tronu pragnęły, by wyszorowała im plecy. Birgitte siedziała na inkrustowanej turkusem skrzyni u stóp łóżka, złożywszy łokcie na kolanach.

Elayne pozwoliła Essande pomóc sobie w zdjęciu jasnozielonej, luźnej szaty i natychmiast weszła do wanny, po czym zanurzyła się aż po szyję w niemal zbyt gorącej wodzie. Siedziała z ugiętymi nogami, kolana wystawały ponad powierzchnię, jednak większą część omywała ciepła woda. Westchnęła, czując, jak z jej ciała spływa zmęczenie, a wpływa weń spokój. Pomyślała, że gorącą wodę powinno się uznać za największy i najwspanialszy dar cywilizacji.

Gapiąc się na drugą wannę, Aviendha wzdrygnęła się, gdy Naris usiłowała zdjąć jej lawendową szatę z wyhaftowanymi na szerokich rękawach kwiatami. Wykrzywiwszy się, w końcu pozwoliła garderobianej na wypełnienie zadania i minutę później ostrożnie weszła do wody, a następnie wyrwała z ręki Sephanie okrągłe mydło i zaczęła się energicznie myć. Energicznie, lecz równocześnie z wielką rozwagą, starając się nie wylać z wanny więcej niż parę chlustów wody. Aielowie używali wody do prania, a także w namiotach parowych, szczególnie do spłukiwania szamponu, który wytwarzali z grubych liści krzewów rosnących w Pustkowiu, brudną wodę zaś konserwowano i używano do podlewania uprawnych roślin. Elayne pokazała jej kiedyś dwa ogromne rezerwuary pod Caemlyn, zasilane przez parę podziemnych rzek, tak duże, iż druga ściana każdego z nich ginęła gdzieś wśród lasu wielkich kolumn i cieni. Mimo to Aviendha zbyt dobrze pamiętała swoje jałowe Pustkowie.

Ignorując znaczące spojrzenia Essande (która rzadko mówiła dwa słowa ponad to, co niezbędne, a teraz, podczas kąpieli, uważała wszelką rozmowę za stratę czasu), Birgitte zaczęła snuć opowieść o zaszłych w mieście podczas wyjazdu Elayne zdarzeniach, chociaż uważała na słowa, gdyż zdawała sobie sprawę z obecności Naris i Sephanie. Nie było raczej prawdopodobne, żeby opłacał je inny Dom, ale służące plotkowały niemal równie swobodnie jak wszyscy inni — była to prawie tradycja. Niemniej jednak niektórym pogłoskom warto było sprzyjać. Birgitte mówiła przede wszystkim o dwóch ogromnych grupach kupców, jednej przybyłej poprzedniego dnia z Łzy wozami ciężkimi od ziarna i solonej wołowiny i drugiej z Illian — z olejem, solą i wędzonymi rybami. Zawsze dobrze jest przypomnieć wszystkim o osobach, dzięki którym do miasta nie przestawało płynąć pożywienie. Niewielu kupców odważało się na jazdę drogami Andoru zimą, a jeszcze mniej spośród nich decydowało się na przewóz czegoś tak taniego jak jedzenie, jednak możliwość konstruowania bram oznaczała, że Arymilla z łatwością może „przejąć” wszystkich kupców, których zechce, a jednak jej wojska i tak zaczną głodować na długo, zanim Caemlyn poczuje pierwszy ból głodu. Poszukiwaczki Wiatru, które tworzyły większość z tych bram, poinformowały, że Wysokiego Lorda Darlina — roszczącego sobie prawo do tytułu Zarządcy Smoka Odrodzonego w Łzie! — oblegają w Kamieniu Łzy panowie wielkich rodów, pragnący całkowicie usunąć z tego kraju Smoka Odrodzonego, nawet oni wszakże prawdopodobnie nie próbowaliby zatrzymywać intensywnego handlu ziarnem, szczególnie odkąd zaczęli podejrzewać, że towarzyszące Poszukiwaczkom Wiatru przedstawicielki Rodziny to Aes Sedai. Nie znaczy to, że ktoś próbował oszukiwać, jednak Kuzynki, które pozytywnie przeszły testy na Przyjęte, jeszcze przed wydaleniem z Wieży otrzymały pierścienie w kształcie Wielkiego Węża, więc jeśli ktoś wyciągnął niewłaściwe wnioski... no cóż... jego problem. Tyle że nikt nie mógł nikomu zarzucić kłamstwa.

Dziedziczka Tronu uznała, że jeśli będzie zbyt długo czekać, woda za bardzo się ochłodzi, postanowiła zatem, że czas się zabrać za mycie, toteż wzięła od Sephanie pachnące różanym aromatem mydło i pozwoliła Naris szorować plecy szczotką o długiej rączce. Gdyby były jakieś wiadomości od Gawyna albo Galada, Birgitte z miejsca by o nich wspomniała. Sama słuchała takich nowin równie chętnie jak Elayne i na pewno nie zatrzymałaby ich dla siebie. O powrocie Gawyna natychmiast powinni się dowiedzieć wszyscy w mieście. Birgitte dobrze wypełniała swoje obowiązki jako Kapitan-Generał i Dziedziczka Tronu pragnęła zachować ją na tym stanowisku najdłużej, jak mogła, jednak dzięki obecności Gawyna obie kobiety mogłyby się nieco odprężyć. Większość żołnierzy w mieście była najemnikami, w dodatku ich liczba wystarczała jedynie na obsadzenie wszystkich bram i demonstracyjny obchód mil muru otaczającego Nowe Miasto, tym niemniej tworzyli ponad trzydzieści kompanii, a każdą dowodził kapitan, dumny, opętany pragnieniem prymatu i gotów ostro naskoczyć na innego kapitana za każdą, mniej lub bardziej wyimaginowaną zniewagę lub byle uchybienie. Gawyn całe życie uczył się dowodzić armią. Potrafił sobie radzić z pieniaczami, pozostawiając ochronę tronu Elayne i Birgitte.

Poza tym Dziedziczka Tronu chciała po prostu utrzymać Gawyna jak najdalej od Białej Wieży. Modliła się, żeby jeden z jej posłańców się przedostał i żeby Gawyn znalazł się do tej pory daleko w dole rzeki. Egwene wraz ze swoją armią oblegała Tar Valon już od ponad tygodnia i byłby to najbardziej okrutny psikus losu, gdyby Gawyn dał się schwytać między swoją przysięgę ochrony Wieży a miłość dla Egwene. Co gorsza, raz już złamał tę przysięgę, a w każdym razie „nagiął” ją z powodu miłości do swojej siostry i może też miłości dla Egwene. Jeśliby Elaida zaczęła podejrzewać, że Gawyn pomógł ucieczce Siuan, wszelkie zaufanie, jakie sobie zdobył, pomagając jej zastąpić Siuan na stanowisku Zasiadającej na Tronie Amyrlin, wyparowałoby niczym kropelka rosy, a gdyby się tego dowiedziała i miała dowody, zaś Gawyn nadal pozostawałby w jej zasięgu w tym momencie, trafiłby do celi i miałby szczęście, o ile uniknąłby ręki kata. Elayne nie czuła się urażona z powodu podjętej przez niego decyzji udzielenia pomocy Elaidzie. Z pewnością dobrze to sobie przemyślał i najprawdopodobniej nie miał innego wyboru. Wiele sióstr zdezorientowały przeszłe zdarzenia. Zbyt wiele sióstr... Jakżeż Elayne mogłaby prosić Gawyna o zrozumienie faktów, których nawet Aes Sedai nie potrafiły pojąć?

Co do Galada... Dziedziczka Tronu nie potrafiła lubić tego człowieka, a on pewnie żywił urazę i do niej, i do Gawyna. Galad bez wątpienia sądził, że któregoś dnia zostanie Pierwszym Księciem Miecza, później jednak urodził się Gawyn i sytuacja się zmieniła. Z najwcześniejszych wspomnień Elayne związanych z Galadem wynikało, że jako chłopiec, a raczej młody mężczyzna, już gdy udzielał Gawynowi pierwszych lekcji obchodzenia się z mieczem, zachowywał się bardziej jak ojciec lub wujek niż jak brat. Z tamtego okresu pamiętała swój lęk o Gawyna... Jakże się bała, iż Galad podczas tych lekcji rozpłata jej bratu głowę. Na szczęście po lekcjach z Galadem młodzikom zostawały najwyżej lekkie sińce. Galad wiedział, co jest właściwe, co zaś nie, i postępował w sposób godziwy niezależnie od kosztów — czy to związanych z kimś innym, czy z nim samym. O Światłości, Galad wywołał nawet wojnę, by pomóc jej i Nynaeve uciec z Samary, mimo iż przypuszczalnie od początku znał stopień ryzyka! Lubił Nynaeve, choć ta sympatia należała chyba do przeszłości, gdyż Elayne trudno było sobie wyobrazić, że mógłby nadal sympatyzować z Nynaeve, skoro obecnie włożył Biały Płaszcz, przebywa Światłość jedna wie gdzie i robi nie wiadomo co, nie mogła wszakże zaprzeczyć, że wywołał tę wojnę, by ratować siostrę. Dziedziczka Tronu nie potrafiła mu przebaczyć jego decyzji przyłączenia się do Synów Światłości, nie mogła go lubić, choć z drugiej strony spodziewała się, że przyrodni brat jest cały, zdrów i bezpieczny. Miała też nadzieję, że Galad odnajdzie drogę do Caemlyn. Takie nowiny powitano by z niemal równie wielką radością jak wiadomości o Gawynie. To zaskakiwało Elayne, lecz było jak najbardziej prawdziwe.

— Po twoim wyjeździe przybyły jeszcze dwie siostry. Są w Srebrnym Łabędziu. — Birgitte powiedziała to takim tonem, jakby dwie Aes Sedai zatrzymały się w zajeździe, ponieważ w pałacu zajęte były już wszystkie łóżka. — Zielona z dwoma Strażnikami i Szara z jednym. Przybyły oddzielnie. Tego samego dnia opuściły miasto Żółta i Brązowa, toteż znów jest tutaj dziesięć sióstr. Żółta udała się na południe, do Far Madding, Brązowa natomiast skierowała się na wschód.

Sephanie, która czekała cierpliwie obok wanny Aviendhy, gdyż nie miała chwilowo żadnych innych zajęć, wymieniła nad głową Elayne spojrzenia ze swoją siostrą i uśmiechnęła się. Jak wiele osób w Caemlyn, obie wiedziały, że obecność Aes Sedai w Srebrnym Łabędziu oznacza poparcie Białej Wieży dla Elayne i Dynastii Trakand. Przyglądając się dwóm dziewczynom z godną jastrzębia uwagą, Essande pokiwała głową; ona również o tym wiedziała. Każdy uliczny sprzątacz i zbieracz łachmanów miał świadomość, że w Wieży doszło do rozłamu, jednak mimo to sama nazwa ciągle brzmiała potężnie i kojarzyła się z armią, która nigdy nie doznała niepowodzenia. Wszyscy wiedzieli, że Biała Wieża udzieli wsparcia każdej legalnej Królowej Andoru. Po prawdzie, większość sióstr oczekiwała monarchini, która byłaby także Aes Sedai, w dodatku taka szansa zaistniała po raz pierwszy od tysiąca lat i po raz pierwszy od Pęknięcia Świata. Z drugiej strony wszakże Dziedziczki Tronu nie zaskoczyłaby informacja, iż w obozie Arymilli przebywa jakaś siostra, trzymając się dyskretnie w cieniu. Biała Wieża nigdy nie stawiała na jednego konia przed końcówką wyścigu.

— Wystarczy tego szorowania — powiedziała, z irytacją wykręcając się spod szczotki.

Dobrze wyszkolona służąca natychmiast odłożyła szczotkę na stołek i wręczyła Elayne dużą illiańską gąbkę, którą Dziedziczka Tronu zwykła spłukiwać mydło. Żałowała, że nie może poznać myśli sióstr. Były niczym ziarenka piasku w pantoflu, tak małe, że niemal nie sposób uwierzyć, iż mogą sprawiać ból, niestety im dłużej pozostawały w bucie, tym bardziej uwierały. A przebywające w Srebrnym Łabędziu Aes Sedai z każdą chwilą bardziej zmieniały się z uprzykrzonych ziarenek w spore kamyki.

Zanim Elayne przybyła do Caemlyn, liczba Aes Sedai w zajeździe często się zmieniała, kilka sióstr wyjeżdżało co tydzień, kilka innych przyjeżdżało je zastąpić. Oblężenie niczego nie zmieniło. Oblegający miasto żołnierze z pewnością nie zamierzali zatrzymywać Aes Sedai, toteż miały one pełną swobodę, podobnie jak zbuntowani arystokraci z Łzy. Caemlyn odwiedzały także Czerwone; przybywały tu na krótko, wypytując o mężczyzn kierujących się do Czarnej Wieży, jednak im więcej się dowiedziały, tym większe okazywały niezadowolenie, ostatnia para zaś wyjechała z miasta następnego dnia po zjawieniu się przed murami Arymilli. Każdej Aes Sedai, która wjechała do Caemlyn, ostrożnie się przyglądano, a ponieważ żadna Czerwona od długiego czasu nie zbliżyła się do Srebrnego Łabędzia, więc Elaida chyba jednak nie wysłała tych sióstr z rozkazem porwania Dziedziczki Tronu. Z jakiegoś powodu Elayne wyobraziła sobie małe, rozproszone grupki Aes Sedai, które od Ugoru do Morza Sztormów płynęły stałym strumieniem, zbierając informacje i dzieląc się nimi z innymi. Dziwna myśl! Szczególnie że siostry obserwowały świat przy pomocy swoich „oczu i uszu” i rzadko się z kimś dzieliły zdobytymi wiadomościami, chyba że pod groźbą kogoś ważnego z Wieży. Prawdopodobnie przybyłe Aes Sedai pragnęły przeczekać w Srebrnym Łabędziu kłopoty Białej Wieży i nie zamierzały stawać po niczyjej stronie do czasu, aż Egwene lub Elaida zadecydują w sprawie Tronu Amyrlin. Elayne nie uważała takiego podejścia za odpowiednie. Jej zdaniem każda Aes Sedai powinna dokonywać wyborów zgodnie ze swoimi przekonaniami i nie martwić się o to, czy stoi akurat po stronie zwycięzcy!

Siostrami ze Srebrnego Łabędzia przejmowała się Dziedziczka Tronu, tyle że przede wszystkim z innych powodów.

Ostatnio bowiem jedna z jej obserwatorek przebywających w zajeździe podsłuchała niepokojące imię wypowiedziane szeptem i szybko zmilczane, jakby w strachu przed wścibskimi słuchaczami. Cadsuane! Nie chodziło nawet o samą Cadsuane Melaidhrin, lecz o jej związki z Randem podczas jego pobytu w Cairhien. Vandene bez zastanowienia nazwała tę kobietę upartą i tępą, jednak Careane o mało nie zemdlała z lęku, gdy usłyszała jej imię. Najwyraźniej historie mówiące o Cadsuane zdążyły urosnąć w legendę. Taką próbę poradzenia sobie w pojedynkę ze Smokiem Odrodzonym mogła podjąć tylko Cadsuane Melaidhrin. Elayne zresztą nie interesowała się związkami Randa z Aes Sedai, chociaż wiedziała, że mógłby je straszliwie obrazić, gdyż bywał uparty i głupi. I nie zastanawiał się, co jest dla niego dobre! Dziedziczkę Tronu bardziej jednak ciekawiły powody, dla których jakaś siostra wymienia imię Randa al’Thora w Caemlyn. Oraz dlaczego druga natychmiast ją w takiej sytuacji ucisza...

Mimo omywającej ciało gorącej wody, zadrżała na myśl o wszystkich sieciach, które Biała Wieża tkała przez te minione wieki, sieciach tak cieniutkich, że nikt poza samymi snującymi je siostrami nie potrafił ich dostrzec i tak zagmatwanych, że nikt prócz tych sióstr nie mógłby ich rozplątać. Wieża snuła sieci, Ajah je snuły, snuły je nawet poszczególne siostry. Czasami intrygi mieszały się z sobą, jakby kierowane ręką jednej osoby, innymi razy znacząco się od siebie oddalały. Tak został ukształtowany świat na trzy tysiące lat, teraz zaś Biała Wieża podzieliła się na trzy niemal równe części — część dla Egwene, część dla Elaidy i jeszcze jedną, która pozostawała odrębna. Jeśli te dwie ostatnie pozostawały z sobą we wzajemnym kontakcie, jeśli wymieniały się informacjami, jeśli wspólnie konstruowały plany... Ach, nie wyglądało to dobrze...

Nagły tumult głosów przytłumionych przez zamknięte drzwi sprawił, że Elayne się wyprostowała. Naris i Sephanie zapiszczały, doskoczyły do siebie i przylgnęły, po czym wpatrzyły się szeroko otwartymi oczyma w wejście.

— Co się dzieje, psiakrew...? — Przeklinając, Birgitte zerwała się ze skrzyni i wybiegła z pomieszczenia, trzaskając za sobą drzwiami.

Głosy podniosły się.

Elayne odniosła wrażenie, że Gwardzistki sprzeczają się najgłośniej, jak umieją, a więź — wraz ze straszliwym bólem głowy kobiety Strażnik — przyniosła jej głównie gniew i frustrację Birgitte, tym niemniej Dziedziczka Tronu wyszła z wanny i wyciągnęła ręce do Essande, która pomogła jej nałożyć szatę. Opanowanie siwowłosej staruszki, a także zachowanie samej Elayne uspokoiły obie młode służące na tyle, że dziewczyny zarumieniły się ze wstydu, kiedy Essande na nie spojrzała. Aviendha jednakże jak oparzona wyskoczyła z wanny, rozchlapując wodę na wszystkie strony, po czym naga popędziła do garderoby. Dziedziczka Tronu miała nadzieję, że kobieta Aiel wróci z nożem, który nosiła za paskiem, zamiast tego wszakże Aviendha zjawiła się otoczona poświatą saidara i z bursztynowym żółwiem w jednej dłoni. Drugą ręką podała Elayne angreal, który nosiła w woreczku przy pasie — wyrzeźbioną z kości słoniowej figurkę starszej kobiety przyobleczonej jedynie we własne włosy. Z wyjątkiem ręcznika na głowie, kształty Aviendhy spowijał jedynie mokry blask, lecz odprawiła gniewnym machnięciem ręki Sephanie, gdy ta próbowała narzucić jej na ramiona szatę. Z nożem czy bez noża, Aviendha wydawała się sądzić, że stoczy walkę na ostrza, podczas której szata ograniczałaby jej ruchy.

— Odnieś ją do garderoby — poleciła starej służącej Elayne, wręczając jej angreal z kości słoniowej. — Aviendho, naprawdę nie sądzę, żebyśmy potrzebowały...

Drzwi otworzyły się z trzaskiem i w szczelinę wetknęła głowę Birgitte z nachmurzoną miną. Naris i Sephanie znów podskoczyły. Najwyraźniej wcale nie udało im się uspokoić.

— Zaida chce się z tobą spotkać — warknęła Birgitte do Elayne. — Powiedziałam jej, że będzie musiała poczekać, ale... — Z nagłym okrzykiem wpadła do pokoju, odzyskując równowagę dopiero po dwóch krokach. Natychmiast gniewnie się odwróciła, aby sprawdzić, kto ją wepchnął.

Mistrzyni Fal klanu Catelar nie wyglądała na kobietę, która właśnie kogoś popchnęła. Końce jej zawile zawiązanej czerwonej szarfy wirowały na wysokości kolan przedstawicielki Ludu Morza. Zaida majestatycznie weszła do pokoju, za nią zaś wkroczyły dwie Poszukiwaczki Wiatru, z których jedna zamknęła drzwi przed nosem rozgniewanej Rasorii. Wszystkie trzy przedstawicielki Atha’an Miere kołysały się, gdy szły — niemal tak bardzo jak Birgitte w swoich butach na obcasie. Zaida była niska, jej mocno kręcone włosy przeplatały smugi siwizny, lecz opalona twarz nadal była piękna i piękniała wraz z latami. Uroku dodawał kobiecie także ciężki od małych medalionów złoty łańcuszek, który łączył jeden z jej grubych złotych kolczyków z pierścieniem w nosie. Co ważniejsze, Zaidę otaczała atmosfera władzy. Nie arogancji, ale wiedzy, że inni będą ją słuchać i wypełniać jej rozkazy. Poszukiwaczki Wiatru przypatrzyły się Aviendzie, nadal otoczonej poświatą Mocy i na kanciastej twarzy Chanelle pojawiło się napięcie, a jednak oprócz pomruku Shielyn, że „ta dziewczyna Aiel jest gotowa do przenoszenia”, trwały w milczeniu i oczekiwaniu. Osiem kolczyków w uszach Shielyn znaczyło ją jako Poszukiwaczkę Wiatru klanowej Mistrzyni Fal, a na łańcuszku Chanelle wisiało prawie tak wiele złotych medalionów, co na łańcuszku samej Zaidy. Obie posiadały autorytet, który było widać w ich postawach i ruchach, tym niemniej nawet nic nie wiedząc o Ludzie Morza, miało się pewność, że absolutne pierwszeństwo ma Zaida din Parede.

— Chyba się potknęłaś o własne buty, Kapitan-Generał — mruknęła z nieznacznym uśmieszkiem błąkającym się po pełnych wargach. Opaloną i pokrytą tatuażami ręką bawiła się wiszącym jej na piersiach złotym pudełkiem zapachowym. — Niezdarne przedmioty z tych butów. — Ona i dwie Poszukiwaczki Wiatru jak zwykle przyszły boso. Przedstawiciele Atha’an Miere mieli podeszwy stóp tak stwardniałe, że przypominały podeszwy butów, toteż niestraszne im były ani chropowate powierzchnie, ani zimne kafle podłogi. Co dziwne, każda kobieta w dodatku do bluzki i spodni z jaskrawego, jedwabnego brokatu nosiła szeroką, białą stułę, która zwisała z jej talii i prawie skrywała liczne naszyjniki danej kobiety z Ludu Morza.

— Brałam kąpiel — powiedziała Elayne z napięciem w głosie. A przecież musiały widzieć ręcznik na włosach i szatę przylegającą do jej wilgotnego ciała. Essande prawie drżała z oburzenia, co oznaczało, że w środku aż się gotuje z furii. Elayne czuła się bardzo podobnie. — Wrócę do wanny natychmiast po twoim wyjściu. A od razu po skończeniu kąpieli porozmawiam z tobą. Jeśli to miłe Światłości. — Tak postanowiła! Skoro nieproszone wepchnęły jej się do apartamentu, będą musiały przeczekać całą ceremonię!

— Niech i na ciebie spłynie łaska Światłości, Elayne Sedai — odparowała gładko Zaida. Popatrzyła na Aviendhę, marszcząc czoło, chociaż z pewnością nie przypatrywała się poświacie saidara, gdyż jej nie widziała, jako że sama nie potrafiła przenosić Mocy, ani goliźnie kobiety Aiel, bowiem Atha’an Miere traktowali nagość z wielką swobodą, przynajmniej kiedy znajdowali się poza zasięgiem wzroku mieszkańców lądu. — Nigdy mnie nie zaprosiłaś do wspólnej kąpieli, choć postąpiłabyś w takim przypadku uprzejmie, nie na ten temat wszakże zamierzam rozmawiać. Dowiedziałam się, że Nesta din Reas Dwa Księżyce nie żyje. Zabili ją Seanchanie. Opłakujemy jej stratę. — Wszystkie trzy kobiety dotknęły białych stuł, po czym przytknęły koniuszki palców do warg, jednak Zaida wydawała się równie zniecierpliwiona etykietą jak Dziedziczka Tronu. Nie podniosła głosu ani nie przyspieszyła kroku, wyciągnęła tylko palce i niespodziewanie wycelowała w jedną ze swoich towarzyszek. — Dwanaście Pierwszych Atha’an Miere musi się spotkać i wybrać kolejną Mistrzynię Statków. Zdarzenia na zachodzie upewniają nas, że nie możemy zwlekać. — Shielyn zacisnęła usta, a Chanelle podniosła do nosa przekłute pudełko zapachowe, jakby chciała zapomnieć jakąś inną woń. Perfumy z pudełka były na tyle ostre, że przebiły się przez aromat olejku różanego i Elayne również je poczuła. Choć Zaida wiedziała, jakie emocje targają jej towarzyszkami, nie okazała niepokoju ani żadnej innej reakcji poza całkowitą pewnością siebie. Nie odrywała mocnego spojrzenia od twarzy Dziedziczki Tronu. — Musimy być przygotowane na wszystko, co się może zdarzyć i do tego potrzebujemy Mistrzyni Statków. W imię Białej Wieży, obiecałaś nam dwadzieścia nauczycielek. Nie mogę wziąć Vandene w żałobie ani ciebie, pozostałe trzy wezmę jednak z sobą. Co do reszty, uznam, że Biała Wieża jest nam je winna i będę miała nadzieję na szybką spłatę. Posłałam kogoś z zapytaniem do sióstr w Srebrnym Łabędziu, czy któraś z nich zamierza spłacić dług Wieży, niestety nie mogę czekać na ich odpowiedź. Jeśli Światłość pozwoli, wraz z innymi Mistrzyniami Fal wpłynę jeszcze dzisiejszego wieczoru do portu Illian.

Elayne bardzo się starała zachować kamienne oblicze. Czyżby ta kobieta właśnie obwieściła, że zamierza przejąć każdą napotkaną w Caemlyn Aes Sedai i zabrać ją z sobą?! Wnosząc z jej słów, najwyraźniej nie zamierzała również zostawiać tu żadnej Poszukiwaczki Wiatru... Na tę myśl Dziedziczka Tronu aż zastygła. Do powrotu Reanne było tu siedem przedstawicielek Rodziny, dysponujących siłą, która pozwoliłaby im konstruować bramy, chociaż dwie dowolnie wybrane spośród Kuzynek niewiele potrafiłyby same osiągnąć. Bez Poszukiwaczek Wiatru plany otrzymania dla Caemlyn wsparcia z Łzy i Illian stawały się w najlepszym razie problematyczne. Srebrny Łabędź! O Światłości, osoba, którą Zaida wysłała do przebywających w zajeździe Aes Sedai, na pewno przy okazji ujawni szczegóły zawartej umowy! A Egwene nie podziękuje Elayne za rozgłoszenie detali związanych z zawartymi potajemnie układami! Dziedziczka Tronu nie sądziła, że z racji jednego krótkiego stwierdzenia czeka ją tyle problemów.

— Współczuję z powodu straty wam i wszystkim Atha’an Miere — rzuciła, intensywnie myśląc, co dalej robić. — Nesta din Reas była wspaniałą kobietą. — Rzeczywiście była to osoba potężna, która cechowała się niezwykle silną osobowością. Elayne czuła się szczęśliwa, gdy po spotkaniu z nią nadal pozostawała sobą. Przyszło jej do głowy, że nie może sobie pozwolić na najmniejszą stratę czasu. Mistrzyni Fal nie mogła czekać, więc Elayne musiała sobie darować ubieranie. Otuliła się szczelniej szatą. — Musimy pomówić — oświadczyła Zaidzie. — Essande, przynieś wino dla naszych gości, a dla mnie herbatę. Słabą herbatę. — Westchnęła, gdy poczuła poprzez więź ostrzeżenie Birgitte. — Podaj w mniejszym salonie. Przyłączysz się do mnie, Mistrzyni Fal?

Ku jej zdumieniu Zaida ledwie kiwnęła głową, jakby dokładnie takiej propozycji oczekiwała. Fakt ten skłonił Dziedziczkę Tronu do zastanowienia się nad częścią umowy Zaidy. Albo umów, bo właściwie były dwie i ta liczba mogła być kwestią decydującą.

Już od jakiegoś czasu nie używano mniejszego salonu, toteż w panował w nim chłód, chociaż Sephanie szybko rozpaliła podpałkę pod dębowymi drwami na obszernym białym palenisku. Garderobiana opuściła pokój, kiedy płomienie zajęły szczapy, a kobiety rozsiadły się na rozstawionych w półkolu przed kominkiem, skromnie rzeźbionych krzesłach o niskich oparciach. To znaczy najpierw usiadły Elayne i Zaida. Dziedziczka Tronu starannie obciągnęła szatę na kolanach; żałowała, że Mistrzyni Fal nie przyszła choćby godzinę później, dając jej czas na nałożenie właściwego stroju. Poszukiwaczki Wiatru cierpliwie odczekały, aż Zaida spocznie, dopiero potem usadowiły się po obu jej stronach. Birgitte na rozstawionych stopach stanęła przed biurkiem, ręce ułożywszy na biodrach. Jej oblicze przypominało burzowe chmury. Więź przenosiła jawne pragnienie połamania wszystkim Atha’an Miere karków. Aviendha oparła się niedbale o jeden z kredensów, a kiedy Essande przyniosła jej szatę i podała, jednoznacznie sugerując włożenie ubioru, kobieta Aiel ledwie go na siebie narzuciła, po czym przybrała ostentacyjną pozę, zaplatając ramiona pod biustem. Wypuściła saidara, ale wciąż trzymała w dłoniach bursztynowego żółwia i Elayne podejrzewała, że Aviendha za chwilę znów będzie gotowa ponownie objąć Moc. Ani nienawistne spojrzenie zielonych oczu kobiety Aiel, ani nachmurzona mina Birgitte nijak nie oddziaływały jednakże na przedstawicielki Ludu Morza. Były, kim były, wiedziały, kim są i w żaden sposób się z tym nie kryły.

— Atha’an Miere rzeczywiście miały obiecane dwadzieścia nauczycielek — oświadczyła Dziedziczka Tronu z lekkim naciskiem, gdyż Zaida powiedziała, że to jej obiecano nauczycielki i ona sama się o nie upomni, a Elayne zawierała układ z Nestą din Reas. Zaida najprawdopodobniej wierzyła, że zostanie nową Mistrzynią Statków. — Odpowiednie nauczycielki wybiera Zasiadająca na Tronie Amyrlin. Wiem, że Atha’an Miere zawsze w pełni dotrzymują przyrzeczeń i umów, czym się szczycą, zapewniam cię jednak, że Wieża także wypełni swoją część układu. Ale wiedziałaś też, że tutejsze siostry zgodziły się was nauczać jedynie tymczasowo. Zresztą umowę zawarła Mistrzyni Statków. Sama się do tego przyznałaś, przyzwalając, aby Poszukiwaczki Wiatru skonstruowały bramy, przez które udały się po zapasy dla Caemlyn do Illian i Łzy. Na pewno nie masz ochoty włączać się w sprawy lądowe, chyba że w celu dopilnowania umowy. Jeśli opuścicie miasto, przestaniemy zabiegać o waszą pomoc, ale nie zechcemy już też was uczyć. Jednym słowem, nasza umowa wygaśnie. Obawiam się również, iż nie znajdziesz w Srebrnym Łabędziu żadnych nauczycielek. Atha’an Miere będą musiały zaczekać, aż Amyrlin przyśle wybrane przez siebie instruktorki. Zgodnie zresztą z umową zawartą z Mistrzynią Statków. — Szkoda, że Elayne nie mogła nakazać przedstawicielkom Ludu Morza trzymanie się z daleka od oberży, lecz po pierwsze może było już na to zbyt późno, a poza tym nie potrafiła wymyślić sensownego i brzmiącego przekonująco powodu. A pusty argument tylko rozzuchwaliłby Zaidę. Atha’an Miere potrafiły się ostro targować. Były skrupulatne, ale dzikie. Z tego też względu Dziedziczka Tronu musiała postępować z Zaidą bardzo spokojnie i bardzo ostrożnie.

— Moja siostra dobrze prawi, Zaido din Parede — zarechotała Aviendha, poklepując się po udzie. — I mówi całą prawdę, chyba się zgodzisz. — Kobietę Aiel najwyraźniej bardzo rozbawiło, że Elayne potrafi przekonać przedstawicielkę Ludu Morza.

Dziedziczka Tronu zapanowała nad wybuchem rozdrażnienia. Aviendha cieszyła się, że może dogryźć Atha’an Miere — zaczęła tę grę jeszcze podczas ucieczki z Ebou Dar i w gruncie rzeczy nigdy jej nie porzuciła — tyle że teraz pora nie była odpowiednia na takie zabawy.

Chanelle zesztywniała, jej spokojna twarz wręcz się rozjarzyła, a w oczach pojawił się gniew. Ta szczupła kobieta niejednokrotnie już doświadczyła na własnej skórze złośliwości Aviendhy, była też ofiarą godnego pożałowania epizodu z oosquai, bardzo potężnym napojem Aielów. Teraz praktycznie otoczyła ją poświata saidara! Zaida nie mogła tego widzieć, lecz wiedziała o oosquai i słyszała, że Chanelle zaniesiono wówczas do łóżka, a ona całą drogę wymiotowała, toteż podniosła szybko rękę, nakazując swej Poszukiwaczce Wiatru spokój. Poświata zniknęła, twarz Chanelle pociemniała. Można by pomyśleć, że wcześniej kobieta po prostu się zarumieniła.

— W twoich słowach jest nieco racji — odrzekła Zaida urażonym tonem, którego bez wątpienia nie powinno się używać w rozmowie z Aes Sedai. — Tak czy owak, nic, co powiedziałaś, nie dotyczy Merilille. Merilille zgodziła się zostać jedną z nauczycielek na długo przed dotarciem do Caemlyn i pojedzie ze mną, aby kontynuować nauczanie.

Elayne zaczerpnęła długi wdech. Nawet nie próbowała spierać się w tej kwestii z Zaidą. Biała Wieża miała wielki posłuch u ludzi przede wszystkim dlatego, że jej członkinie zawsze dotrzymywały słowa — tak samo jak przedstawiciele Ludu Morza. Po prostu trzeba było dotrzymać tej obietnicy. Och, ludzie mawiali, że powinno się słuchać uważnie, żeby mieć pewność, iż dana Aes Sedai rzeczywiście przyrzekła to, co sądzimy, że przyrzekła... i w tym stwierdzeniu również tkwiło sporo prawdy, ale jednoznaczna obietnica była równie pewna jak przysięga złożona w imię Światłości. A zatem Poszukiwaczki Wiatru nie pozwolą odejść Merilille. Zresztą przez cały czas ledwie spuszczały ją z oczu.

— Może będziesz musiała mi ją zwrócić, jeśli naprawdę jej będę potrzebować. — Jeżeli na przykład Vandene i dwie pomocnice znajdą dowód, że Merilille jest Czarną Ajah. — Jeśli jednak do tego dojdzie, dokonam zamiany. — Tyle że nie miała pojęcia, na kogo miałaby wymienić Merilille.

— Merilille musi nam służyć do końca roku. Zgodnie z umową musi przesłużyć co najmniej rok. — Zaida zrobiła gest sugerujący ustępstwo. — Dobrze, że rozumiesz, iż ktoś musi zająć jej miejsce. Nie pozwolę jej odejść, jeśli nie dostanę zastępczyni.

— Sądzę zatem, że wszystko ustaliłyśmy — podsumowała spokojnie Elayne. Wiedziała, że musiała się zgodzić na tę wymianę, po prostu nie miała innego wyboru!

Zaida uśmiechnęła się słabo i na długi moment zapanowało milczenie. Zniecierpliwiona Chanelle zaszurała stopami. Może chciała wstać z krzesła, jednakże Mistrzyni Fal się nie ruszała. Wyraźnie pragnęła czegoś więcej, liczyła na inne układy, a na dodatek wyraźnie wolała, ażeby Elayne odezwała się jako pierwsza. Ale Dziedziczka Tronu postanowiła przeczekać kobietę z Ludu Morza. Ogień rozpalił się i buchał, drwa trzeszczały, iskry wzbijały się w komin. W pokoju zrobiło się znacznie cieplej, niestety wilgotna szata Elayne wchłaniała chyba cały chłód z powietrza i przenosiła go na skórę. Elayne potrafiła ignorować zimno, lecz jak ignorować zimno i wilgoć równocześnie atakujące skórę i wnikające w głąb ciała? Dziedziczka Tronu wytrzymała bezpośrednie spojrzenie Zaidy i posłała jej nieznaczny uśmiech. Essande wróciła wraz z Naris i Sephanie, które niosły tace z plecionki — na jednej stał srebrny imbryczek w kształcie lwa i zielone filiżanki z cienkiej porcelany Ludu Morza, na drugiej zaś puchary z kutego srebra i wysoki dzban z winem, które wydzielało aromat przypraw. Wszystkie kobiety wybrały wino, oczywiście poza Elayne, która znów nie miała wyboru. Dziedziczka Tronu przyjrzała się herbacie i westchnęła. Całkiem dokładnie widziała dno filiżanki. Gdyby herbata była jeszcze ciut słabsza, miałaby niemal barwę wody!

Po chwili Aviendha przeszła wielkimi krokami pokój, odstawiła puchar z winem na tacę pozostawioną na jednym z kredensów i nalała sobie filiżankę herbaty. Kiwnęła głową w stronę Elayne i posłała jej uśmiech łączący sympatię z aluzją, że kobieta Aiel preferuje właściwie wodnistą herbatę od wina. Elayne mimo wszystko odpowiedziała uśmiechem. Pierwsze siostry dzieliły się z sobą i szczęściem, i nieszczęściem. Birgitte uśmiechnęła się nad brzeżkiem srebrnego pucharu, po czym jednym haustem pochłonęła połowę jego zawartości. Więź przeniosła jej rozbawienie złym humorem, który wyczuwała od Elayne. Do Dziedziczki Tronu nadal docierał też ból głowy kobiety Strażnik, który ani na jotę nie osłabł. Elayne potarła skroń. Gdy spotkała Merilille, powinna była nalegać, aby ta Uzdrowiła Birgitte. Kilka spośród Kuzynek prześcignęło Merilille w umiejętności Uzdrawiania, która była jedyną pełną Aes Sedai w pałacu z tą zdolnością.

— Bardzo potrzebujesz kobiet, które potrafią tworzyć bramy — oznajmiła nagle Zaida.

Na jej pełnych ustach nie było już uśmiechu. Nie spodobało jej się, że musiała się jednak odezwać jako pierwsza.

Elayne wypiła łyk swej żałosnej herbaty i nic nie odpowiedziała.

— Może zadowoliłabym Światłość, zostawiając tutaj jedną czy dwie Poszukiwaczki Wiatru — kontynuowała Mistrzyni Fal. — Na jakiś czas.

Dziedziczka Tronu zmarszczyła czoło, jakby się zastanawiała nad propozycją przedstawicielki Atha’an Miere. Naprawdę potrzebowała tych przeklętych kobiet i potrzebowała ich więcej niż jedną czy dwie.

— Czego pragniesz w zamian? — spytała w końcu.

— Jednej mili kwadratowej ziemi nad rzeką Erinin. Dobrej ziemi, w każdym razie. Nie błotnistej, nie bagnistej. I byłaby to ziemia Ludu Morza po wsze czasy. Ziemia, na której będziemy się rządzić własnymi prawami, nie zaś prawami Andoru — dorzuciła tonem nic nie znaczącej dodatkowej wzmianki.

Elayne o mało nie zakrztusiła się herbatą. Atha’an Miere nienawidziły opuszczać morza, nienawidziły przebywać z dala od niego, w miejscach, gdzie go nie widziały. A Zaida prosiła o grunt odległy o tysiąc mil od najbliższej słonej wody! I prosiła o całkowitą, bezwarunkową cesję tej ziemi. Cairhienianie, Murandianie, a nawet Altaranie używali wszelkich sposobów dla wyłudzenia choćby kawałka ziemi Andoru, Andoranie zaś wykrwawiali się w jej obronie, lecz nie wypuszczali swoich terenów z rąk. Tym niemniej jedna mila kwadratowa stanowiła naprawdę niewielki fragment lądu, a jego odstąpienie wydawało się niską ceną za strumień posiłków dla Caemlyn. Ma się rozumieć, Elayne nie zamierzała wspominać o tych drobiazgach Zaidzie. A jeżeli w dodatku przedstawiciele Ludu Morza zaczną handlować bezpośrednio z Andorem, wtedy andorańskie towary popłyną na statkach Atha’an Miere we wszystkie dosłownie rejony świata i tam zostaną zaprezentowane. Mistrzyni Fal przypuszczalnie zdawała sobie z tego sprawę, jednakże Dziedziczka Tronu nie uważała za stosowne informować jej, że również o takich kwestiach myśli. Więź z Birgitte także zasugerowała ostrożność, Elayne uznała wszakże, iż nadeszła pora na nieco zuchwałości, o czym jej Strażnik powinna zresztą wiedzieć lepiej niż ktokolwiek inny.

— Czasami łyk herbaty wpłynie w niewłaściwą dziurkę. — Wcale nie kłamała, choć może pragnęła nieco zyskać na czasie. — Za milę kwadratową Andor zasługuje na więcej niż dwie Poszukiwaczki Wiatru. Atha’an Miere dostały dwadzieścia nauczycielek i dodatkową pomoc w postaci Czary Wiatrów, a kiedy tamte odejdą, dostaniecie dwadzieścia, które je zastąpią. Masz z sobą dwadzieścia jeden Poszukiwaczek Wiatru. Za milę Andoru powinnam dostać wszystkie dwadzieścia jeden i jeszcze dwadzieścia jeden kolejnych na ich miejsce, kiedy te odejdą, zakończywszy nauki u Aes Sedai. — Elayne nie chciała sugerować tej kobiecie, iż zamierza z miejsca odrzucić jej ofertę. — Oczywiście, wszystkie towary wwożone z tego terenu do Andoru zostaną obciążone zwyczajowymi opłatami celnymi.

Zaida podnosiła do ust srebrny puchar, a gdy go odstawiła, popatrzyła na Dziedziczkę Tronu z nikłym uśmiechem. Tym niemniej Elayne uznała, że jest to raczej uśmiech ulgi niż triumfu.

— Towary wwożone do Andoru owszem, ale nie dobra pochodzące z rzeki na naszej ziemi. Mogę zostawić trzy Poszukiwaczki Wiatru. Powiedzmy, na pół roku. Nie wolno ci ich jednak używać do walki. Nie życzę sobie, aby moi ludzie umierali za ciebie, nie chcę też rozgniewać innych Andoran, którzy mogliby znienawidzić Lud Morza, gdybyśmy zaczęły zabijać niektórych z nich.

— Twoje Poszukiwaczki Wiatru będę prosić jedynie o konstruowanie bram — przerwała jej wywód Elayne. — Chociaż muszą je stawiać tam, gdzie im nakażę. — O Światłości! Wszak nie zamierzała używać Jedynej Mocy jako broni! Przedstawiciele Ludu Morza postępowali tak bez zastanowienia, ale Dziedziczka Tronu bardzo się starała działać zgodnie z postulatami Egwene i w taki sposób, jakby już złożyła Trzy Przysięgi. Poza tym, gdyby wysadziła w powietrze saidarem te obozy za murami albo pozwoliła na to komuś innemu, żaden Dom w Andorze nie stanąłby po jej stronie. — Muszą pozostać do wyjaśnienia się sprawy mojej korony, czy to będzie pół roku, czy dłużej. — Elayne spodziewała się otrzymać koronę w znacznie krótszym czasie, ale jak mawiała jej stara niania Lini, należy liczyć śliwki w swoim koszyku, nie zaś na drzewie. Gdy jednak w końcu założy na głowę koronę, nie będzie potrzebowała pomocy Poszukiwaczek Wiatru w dostarczaniu miastu zapasów, a wtedy, szczerze mówiąc, chętnie się ich pozbędzie. — Trzy wszakże mi nie wystarczą. Zechcesz zapewne zachować Shielyn, ponieważ jest twoją osobistą Poszukiwaczką. Ja przejmę zatem wszystkie pozostałe.

Medaliony na łańcuszku Zaidy zakołysały się lekko, bowiem kobieta potrząsnęła głową.

— Talaan i Metarra nadal są uczennicami. Muszą podjąć szkolenie. Inne również mają swoje obowiązki. Do czasu objęcia przez ciebie tronu mogę ci użyczyć cztery Poszukiwaczki Wiatru.

Od tej pory zaczęły się prawdziwe negocjacje handlowe. Elayne nigdy nie oczekiwała, że zatrzyma te uczennice, natomiast klanowa Mistrzyni Fal nie mogła też zachować wszystkich Poszukiwaczek Wiatru. Większość Mistrzyń Fal używało swoich Poszukiwaczek i Mistrzów Mieczy jako bliskich doradców i rozłączały się z nimi równie niechętnie, jak Dziedziczka Tronu rozstawała się z Birgitte. Zaida próbowała zatrzymać także inne Poszukiwaczki Wiatru, na przykład te, które służyły na wielkich okrętach takich jak rakery albo szkimery, dla wielu z nich jednakże nie znajdowała uzasadnienia, Dziedziczka Tronu zaś nie przestawała odmawiać ani nie ustępowała w swoich żądaniach, póki Zaida nie przystałaby na jej warunki. A Zaida ustępowała powoli, żałując każdego ustępstwa. Choć nie tak powoli, jak Elayne się obawiała. Mistrzyni Fal wyraźnie potrzebowała tego układu tak samo rozpaczliwie, jak Elayne potrzebowała kobiet umiejących tkać bramy.

— W imię Światłości, uzgodniłyśmy — mogła wreszcie oświadczyć Dziedziczka Tronu. Ucałowała koniuszki palców swej prawej dłoni, po czym pochyliła się do przodu i przycisnęła je do warg Zaidy. Aviendha uśmiechnęła się, gdyż jawnie była pod wrażeniem zakończonych właśnie negocjacji. Wyraz twarzy Birgitte nie zmienił się, tym niemniej Elayne wiedziała dzięki więzi, że kobieta Aiel niemal nie wierzy, iż Dziedziczka Tronu osiągnęła tak spektakularny sukces.

— Zatem uzgodniłyśmy, w imię Światłości — mruknęła Zaida, przykładając do warg Elayne własne palce, które okazały się twarde i pokryte zgrubieniami, chociaż Mistrzyni Fal od wielu lat sama nie ciągnęła już liny. Wyglądała na całkiem usatysfakcjonowaną zawartą umową, zgodnie z którą musiała oddać dziewięć spośród swoich Poszukiwaczek Wiatru. Elayne zastanawiała się, ile z tych dziewięciu okaże się kobietami, których statki zniszczyli Seanchanie w Ebou Dar. Utrata statku — niezależnie od powodów — była dla Atha’an Miere kwestią poważną i może wystarczała, by dana osoba zapragnęła na jakiś czas zamieszkać z dala od domu. Zresztą, Dziedziczki Tronu nie interesowały szczegóły tej sprawy.

Chanelle patrzyła posępnie, trzymając wytatuowane ręce zaciśnięte na kolanach spodni z czerwonego brokatu, a jednak nie wydawała się tak ponura, jak można by się spodziewać po kobiecie z Ludu Morza, która musi pozostać przez jakiś czas na lądzie. Chanelle miała kierować pozostałymi Poszukiwaczkami Wiatru i nie podobało jej się, że za zgodą Zaidy będzie podlegała zarówno Elayne, jak i Birgitte. Przedstawicielki Atha’an Miere przestaną wreszcie dumnie kroczyć pałacowymi korytarzami, zachowywać się jak właścicielki Królewskiego Pałacu, wysuwać żądania na prawo i lewo. Z drugiej strony Dziedziczka Tronu podejrzewała, iż Zaida przychodząc na spotkanie z nią, zdawała sobie sprawę z konieczności pozostawienia w Caemlyn części swojej grupy, a Chanelle przyszła, wiedząc, że będzie członkiniami tej ekipy dowodzić. Nie miało to właściwie znaczenia dla Elayne, podobnie jak nie interesowały jej ewentualne korzyści, które Zaida pragnęła zdobyć dzięki stanowisku Mistrzyni Statków. A na pewno na jakieś liczyła — było to dla Dziedziczki Tronu jasne jak słońce. Tyle że dla niej liczyło się w tej chwili jedynie, iż mieszkańcy Caemlyn nie będą głodować. I fakt, że... ta przeklęta latarnia morska nadal płonęła na zachodzie. Wciąż ktoś przenosił gdzieś tam potężne ilości Jedynej Mocy. Nie miała wszakże ochoty o tym myśleć. Wkrótce zostanie królową, więc nie może się zachowywać jak głupia, przesądna dziewucha. Ważne były dla niej tylko Caemlyn i Andor!

Загрузка...