Rozdział 10

Móri miał kłopoty z zaśnięciem o poranku; blade światło dnia sączyło się przez ciężkie, z pewnością zakurzone kotary. Dwór tak długo pozostawał nie zamieszkany, że pustka zaczynała już nabierać w nim kształtu.

Nie miał okazji porozmawiać z Tiril, chociaż tak bardzo mu na tym zależało. Chciał jej przekazać, czego dowiedział się od swych towarzyszy: obiecali, że nic złego ją nie czeka, jeśli się pobiorą i dopełnią małżeństwa. Stało się jednak tak, że Tiril spotkała swą matkę i z jednej strony było to najlepsze, co mogło się zdarzyć, z drugiej jednak musiał teraz prosić księżną o rękę Tiril, a to natychmiast wydawało się trudniejsze.

Wszystkie marzenia, jakie snuły mu się po głowie…

W końcu pomimo wzburzenia zdołał zapaść w sen.


Tiril obudziła się, bo Móri delikatnie nią potrząsał. Poderwała się, niepewna, gdzie jest.

– Minęło już południe – oznajmił. – Erling i ja wybieramy się do starego bankiera, który pośredniczył pomiędzy twoją matką a konsulem Dahlem.

– Pójdę z wami.

– Nie, ty i Catherine pojedziecie do Akershus. Spotkamy się tam za godzinę.

– A co mamy robić w Akershus?

– Wesprzeć twą matkę w przygotowaniach do transportu zwłok księcia i dotrzymać jej towarzystwa. Erling już tam był i pomógł jej w załatwieniu kilku praktycznych spraw. Potem będziemy dalej rozmawiać.

– Za długo pozwoliliście mi spać!

– Potrzebowałaś tego. Przeżyłaś trudne, pełne napięcia chwile. – Przysiadł na brzegu jej łóżka. – Życzliwa panna Aurora i twoja matka ustaliły jedno: będziemy mogli tu zamieszkać we czwórkę, dopóki nasza przyszłość się nie wyjaśni.

– Doskonale – uśmiechnęła się Tiril.

– Prawda? Księżna Theresa musi towarzyszyć trumnie ze zwłokami aż do zamku Gottorp, ale później tu wróci. Zorientowałem się także, że Aurora również chętnie by tu zamieszkała, zamiast zostawać u wdowy-jędzy. To jednak najwidoczniej okazało się niemożliwe.

– Wszystko jest takie niepewne – rzekła Tiril ze smutkiem. – Bądź przy mnie, Móri.

Po chwili wahania pogładził ją po policzku.

– Wiedz, Tiril, że nigdy cię nie opuszczę.

Tyle jej miał do powiedzenia, najpierw jednak musiał porozumieć się z księżną Theresą. Tiril przestała już być biedną samotną dziewczynką z Bergen. Była Habsburżanką, panną cesarskiego rodu, jej matka nosiła tytuł księżnej. Przysługiwał też chyba Tiril. Móri nie bardzo się znał na dziedziczeniu tytułów szlacheckich, zwłaszcza gdy chodziło o pozamałżeńskie dzieci.

W głębi serca miał nadzieję, że Tiril nie odziedziczy żadnego tytułu…

Tiril ubrała się w swój odświętny strój, nic innego wszak ze sobą nie miała, i wraz z Catherine wyprawiły się do Akershus. Erling i Móri wyruszyli razem z nimi z zamiarem odwiedzenia starego bankiera, mieli też zabrać wszystkie ich rzeczy z pensjonatu. Nero towarzyszył panom, uznali, że tak będzie najbezpieczniej.

Bankier mieszkał w okazałym domu w najlepszej dzielnicy Christianii. Surowa gospodyni wprowadziła ich do środka, upomniawszy, by zbytnio nie męczyli pana. Obiecali, że długo nie zabawią.

Staruszek przyjął ich w salonie urządzonym typowo po męsku. Stały tu meble obite skórą i ciemne półki z książkami. Ani śladu modnych, jaśniejszych kolorów.

Bankier sprawiał wrażenie osoby niezwykle kruchej. Nie wezmę go za rękę, pomyślał Erling, bo cała rozsypie się na drobne kosteczki.

Staruszek wytrzymał jednak powitanie i poprosił, by usiedli. Obserwował ich z dziecinnym zdziwieniem w oczach.

– Wybaczcie, lecz mego ojca nie ma w domu, ja go zastępuję – oznajmił cienkim głosem. – Rozumiem, że przychodzicie w związku z zamierzoną przez króla Christiana przebudową Akershus, prawda?

– Nie całkiem – odparł Erling, postanawiając nie wyprowadzać staruszka z błędu, że Jego Królewska Mość panujący od dwudziestu lat nosi imię Frederik. – Pragniemy pomówić o pewnej dziewczynie z Bergen, Tiril Dahl…

Stary rozjaśnił się.

– Ach, oczywiście, owoc błędu księżnej Theresy! Mam nadzieję, że panowie nie mają mi nic do zarzucenia w związku z zadaniem, jakie mi powierzono, za które otrzymałem sowite wynagrodzenie? Wywiązywałem się z obowiązków jak najlepiej, zapewniam panów!

Panowie na moment zaniemówili. A więc tak oto przedstawiała się sprawa! „Moja tajemnica jest całkowicie bezpieczna u bankiera!”, twierdziła Theresa. Kiedyś, owszem. Teraz jednak staruszkiem zawładnęła skleroza. Przepuszczał sekrety jak sito wodę, nie pytając nawet, kto się nimi interesuje!

– Wcale w to nie wątpimy – prędko zapewnił Erling. – Chcemy jedynie wiedzieć, czy ktoś poza panem zna tę historię?

Stary przeraził się, dłonie roztrzęsły mu się ze wzburzenia.

– Na mój honor! Coś takiego byłoby niedopuszczalne!

No cóż, przyjacielu, a co zrobiłeś przed chwilą? rozgniewał się w duchu Móri. Głośno zaś powiedział:

– Ale odwiedzali pana ludzie, którzy o nią wypytywali?

– Czyżby? – zmieszał się bankier. – Doprawdy, nie pamiętam. Agato!

Surowa gospodyni majestatycznie wpłynęła do salonu niczym czarna zjawa.

– Agato, czy ktoś pytał o Tiril Dahl? Jejmość Agata jest moją asystentką, z natury rzeczy więc wie wszystko.

Dobry Boże, pomyśleli Móri i Erling. Ilu zaufanych ma ten człowiek?

Gospodyni odparła zaś:

– Nie, nikogo takiego nie było.

– Tak właśnie myślałem – odpowiedział bankier z ulgą.

Młodzi mężczyźni jednak zauważyli wiele mówiące spojrzenie gospodyni. Najwyraźniej wiedziała o czymś, o czym i oni powinni się dowiedzieć. Już mieli wstać i podziękować za wizytę, by z nią porozmawiać, ale zatrzymały ich słowa staruszka:

– Ogromnie przykra historia z kurierem!

– Z kurierem? – Erling natychmiast wzmógł czujność. Agata nie opuszczała gabinetu.

– Tak, zginął niedaleko Christianii, w drodze do Bergen. Wiózł półroczną kwotę Tiril. Na szczęście mój drogi przyjaciel, hrabia Henrik, wrócił i szlachetnie podjął się wypełnienia tego zadania.

– Wrócił?

Pytanie zaskoczyło bankiera, widać było, jak bardzo jest zdezorientowany.

– Kiedy zginął kurier? – spytał Móri.

– Jaki kurier?

Wtrąciła się pani Agata:

– Muszę panów przeprosić, najwyższy czas, by jaśnie pan nieco odpoczął…

Nie opierali się. Ponieważ gospodyni dała im znak, by zaczekali, zostali w hallu, dopóki nie odprowadziła swego chlebodawcy do sypialni i położyła do łóżka. Wkrótce do nich wróciła.

– Przykro mi, panowie – powiedziała cicho. – Mój drogi pan, którego tak bardzo cenię, utracił jasność myśli.

– Zorientowaliśmy się – życzliwie odparł Erling. – Nie można go o nic obwiniać. O ile jednak dobrze rozumiem, zauważyła pani coś w związku z Tiril Dahl?

– Niestety, najpierw jednak muszę się dowiedzieć, czy mogę wam zaufać.

– Oczywiście. Oto list księżnej Theresy do bankiera, wyjaśnia w nim, kim jesteśmy. Nie uznałem za konieczne okazać go pani chlebodawcy.

Pokiwała głową i prędko przeczytała list. Potem zaprowadziła ich do mniejszego pokoju, służącego zapewne niegdyś bankierowi za gabinet. Starannie zamknęła za sobą drzwi i poprosiła, by usiedli.

– Chcielibyśmy dowiedzieć się czegoś więcej o wypadku kuriera. Kiedy dokładnie się to stało? I co pani chlebodawca miał na myśli mówiąc, że hrabia Henrik wrócił?

Uśmiechnęła się ze zrozumieniem.

– Widzę, że panowie od razu zaczynają od tego, co. najistotniejsze. Na kuriera, który co pół roku jechał konno albo płynął statkiem do Bergen, napadnięto. Było to…

Obliczyła, jak dawno temu miało miejsce wydarzenie. Mężczyźni popatrzyli po sobie. Tiril musiała liczyć wtedy szesnaście lat. W roku, kiedy rozpoczęło się polowanie na jej życie.

– A więc hrabia Henrik był tutaj przed wypadkiem kuriera? – spytał Erling.

– Tak, niedługo przedtem. Wrócił wkrótce po otrzymaniu przez mego pana wieści o śmierci zaufanego człowieka. Pan mój bardzo ubolewał nad tym, co się wydarzyło, ale hrabia był mu wielką pociechą i podjął się tego zadania na przyszłość.

– Bez wątpienia – rzekł Erling z kwaśną miną. – Proszę wybaczyć mi pytanie, ale czy pani chlebodawca już wtedy stracił zdolności kojarzenia?

– Niestety tak, lecz ja nie miałam powodów, by podejrzewać hrabiego Henrika o złą wolę. Dopiero później zaczęłam przypuszczać, że nie wszystko jest jak być powinno.

– Hrabia Henrik… Nosi nazwisko Russ, prawda?

– Tu w Norwegii tak. Naprawdę nazywa się Heinrich Reuss von Gera, jest potomkiem książęcego rodu, w którym wszyscy mężczyźni noszą imię Heinrich. Wszyscy bez wyjątku, wszyscy bracia! Bardzo niepraktyczne, ale to nie mój kłopot. Henrik Russ nie jest księciem, bo pochodzi z bocznej gałęzi rodu, ale miał bardzo zacnych przodków. Było wśród nich dwóch Wielkich Mistrzów Zakonu Krzyżackiego, kilku udzielnych książąt. Wywodzą się od Henryka Pobożnego, który żył chyba dwunastym wieku, nie bardzo się na tym wyznaję.

– Moim zdaniem doskonale się pani orientuje – Erling uśmiechnął się z uznaniem. – Ale Henrik Russ nigdy nie pokazywał się w pojedynkę. Zawsze towarzyszył mu młodszy mężczyzna.

– Owszem, także cudzoziemiec, z pochodzenia Duńczyk.

– Nosi imię Georg?

– Tak, ale jak nazwisko? Chyba Wetlev.

Wetlev? Mężczyznom zaświeciły oczy. Georg Wetlev musiał być krewnym Gustafa Wetleva, tego, w którego posiadaniu znalazła się jedna z cząstek figurki demona. Gustaf Wetlev zmierzał do Tiersteingram, ale po drodze wpadł w szpony Mai i Kai. Kawałek figurki trafił do Catherine van Zuiden…

Wiedzieli, że potomkowie trzeciego z braci von Tierstein przez małżeństwa nosili nazwisko Wetlev.

Kawałki układanki z wolna trafiały na swoje miejsce. Jasne też było, że Georg Wetlev nie zdawał sobie sprawy, że Catherine ma należącą do jego krewnego cząstkę figurki demona. A więc i Henrik Russ nie miał o tym pojęcia.

Ale co wiedzieli o cząstce, która przypadła w spadku Tiril? Wiele pytań pozostawało bez odpowiedzi. Nie było jednak sensu zadawać ich jejmość Agacie, bo z pewnością nie słyszała o Tiersteingram.

Wciąż nie mogli się w niczym połapać. Czego poszukiwali Henrik Russ i Georg Wetlev? Dlaczego chcieli zabić Tiril? I z jakiego powodu zgładzili małżonków Dahl?

Erling zwrócił się do gospodyni:

– Czy słyszała pani przypadkiem rozmowę pani chlebodawcy z hrabią Henrikiem jeszcze przed napaścią na kuriera?

– Owszem. I skłamałam twierdząc, że nikt nie pytał o Tiril Dahl. Nie chciałam poniżać mego drogiego pana.

– Zrozumiałe! To hrabia Henrik wypytywał o Tiril, prawda?

– Tak. Nie wiedział chyba, że słucham, ale zawsze musiałam przebywać w sąsiednim pokoju na wypadek, gdyby mój pan potrzebował pomocy.

– Powinna się pani cieszyć, jak przypuszczam, że hrabia nie zdawał sobie sprawy z pani obecności, pani Agato – stwierdził Móri.

– Może i tak – pokiwała głową. – Słyszałam, jak mój pan opowiada wszystko o Tiril Dahl. Wymienił nazwisko jej przybranych rodziców. Odniosłam wrażenie, że to bardzo zainteresowało hrabiego Henrika. A potem wyszło na jaw coś niezwykłego: hrabia wiedział, że Tiril jest córką księżnej Theresy Holstein-Gottorp z rodu Habsburgów!

– Co takiego? – wykrzyknęli Erling i Móri jednogłośnie.

– Mnie także wydało się to nader dziwne. Nikt bowiem poza moim panem – no i, rzecz jasna, księżną, jej pokojówką i akuszerką – nie wiedział o istnieniu dziecka.

– Czy pani chlebodawca nie wygadał się wcześniej przed hrabią?

– O, nie, hrabia po raz pierwszy odwiedził bankiera, przedtem się nie znali, gotowa jestem przysiąc. A mój biedny pan dopiero niedawno zaczął mieć te starcze kłopoty z pamięcią. Przedtem jego umysł był przejrzysty jak kryształ. Nie, Henrik Russ musiał usłyszeć o występku księżnej z innego źródła.

Móri i Erling bliscy byli rezygnacji. Cała sprawa stawała się coraz bardziej zagmatwana.

– Czy księżna miała wielkie kłopoty z tego powodu, że poznano jej tajemnicę? – delikatnie spytała pani Agata.

– Tiril Dahl miała większe. Henrik Russ i jego kompan Georg Wetlev usiłowali ją zabić. Zamordowali konsula Dahla i jego małżonkę, a także jeszcze jednego człowieka z Bergen, nie mającego żadnego szczególnego znaczenia w tej sprawie.

– Ależ dlaczego? – zdumiała się gospodyni.

– Właśnie próbujemy się tego dowiedzieć. Nie wie pani przypadkiem, czy hrabia Russ mógł rościć sobie prawa do jakiegoś spadku i Tiril mu w tym przeszkadzała?

– Nic mi o tym nie wiadomo. Ale jeśli sobie tego życzycie, mogę pokazać wam dokumenty związane z jej sprawą.

– Z wielką chęcią skorzystamy z pani uprzejmości. Bardzo pani dla nas łaskawa.

– Nie chcę, abyście mieli zły obraz mego pana. Wolałabym jednak, żebyście nie zabierali papierów stąd…

– Oczywiście, obejrzymy je na miejscu.

Przyniosła tekę i parę zwojów, opatrzonych pieczęciami. Prędko przejrzeli zapiski. Zdumiała ich wielkość kwoty przeznaczonej dla Tiril. Była ogromna, a co pół roku wypłacano tylko odsetki.

W okresie dzieciństwa Tiril pieniądze pobierano w jej imieniu, co było naturalną rzeczą. Konsul Dahl podpisem zaświadczał, że je otrzymał. Teraz jednak dziewczyna już dorosła, nigdy jednak nie słyszała o żadnych pieniądzach, choć według słów księżnej połowa miała trafiać bezpośrednio do jej rąk.

– Wątpię, by konsul ulokował gdzieś część należącą do Tiril – mruknął Móri.

– Sprawdzałem to – odparł Erling. – Nic nie zapisano na jej nazwisko. Ciekawe, jak się sprawy miały po śmierci konsula…

Przejrzeli nieliczne kwity, większość z nich miała Theresa. Z początku nazwisko pierwszego kuriera zapisywano wyraźnie, a pod nim widniał zawsze podpis konsula Dahla. Potem jako kuriera odnotowywano Henrika Russa, lecz podpis konsula się zmienił. W zamierzeniu miał zapewne przypominać oryginał, ale tak nie było.

– Od tej pory Henrik Russ, a może Georg Wetlev, podpisywał się za konsula, ufając, że bankier jest już za stary, by odkryć fałszerstwo. Wciąż twierdzą, że Tiril miewa się dobrze.

– A więc zabierali pieniądze Tiril do własnej kieszeni – z goryczą rzekł Móri.

– Głównej sumy nie ruszono, sprzeniewierzyli tylko odsetki – uspokoił go Erling. – Pani Agato, czy sądzi pani, że możemy przyprowadzić tu Tiril, aby pieniądze mogły jej zostać wypłacone? W obecnej sytuacji istnieje ryzyko, że Henrik Russ w jakiś sposób zdoła wyciągnąć całą kwotę.

– Uważam, że powinna tu przyjść – odparła gospodyni. – Mój pan na pewno by to sobie cenił.

– Czy napisano, kiedy można uruchomić pieniądze? – zainteresował się Móri. Erling sprawdził.

– Chodzi ci o to, co lichwiarz powiedział konsulowi? Że szczęściem nie „ta druga dziewczyna”, czyli Tiril, umarła? Rzeczywiście, jest klauzula. Zobaczmy… Pełna suma może zostać wypłacona Tiril, kiedy ukończy ona dwadzieścia lat. Już skończyła. A gdyby zmarła wcześniej, cała suma miała przypaść przybranym rodzicom. A więc dlatego konsul przyszedł do jej pokoju z długą chustką czy też czymś podobnym! Jak zwykle brakowało mu pieniędzy. Zmitygował się jednak, nie chciał posuwać się do morderstwa. Móri, jesteś taki nieobecny, o czym myślisz?

Móri podniósł głowę.

– O Tistelgorm. W jaki sposób baśń łączy się z zamczyskiem. Ojciec Theresy mówił, że obie baśnie wiążą się ze sobą, choć dotyczą różnych epok.

– Wiem, o co ci chodzi.

– Bardzo chciałbym poznać wiedzę dwóch czarnoksiężników na temat „morza, które nie istnieje” i tej niezwykłej kuli. Ale jak się tego dowiedzieć?

– No właśnie, w tym kłopot. Theresa nic na ten temat nie wie.

– Zastanawiam się… – Móri zapatrzył się w dał. – Zastanawiam się, czy mogę kogoś poprosić o radę.

– Uważam, że powinieneś to zrobić – odparł Erling, nie rozumiejąc, co przyjaciel ma na myśli.

– Już raz w tym tygodniu mi pomogli – mówił Móri do siebie. – Ale może wystawiam ich na zbyt ciężką próbę…

– Powinniśmy chyba zakończyć nasze sprawy w tym miejscu – upomniał go Erling. Móri powrócił do rzeczywistości.

W drodze powrotnej Erling, czując przypływ nowej energii, spytał:

– Czy nie uważasz, że sporo się wyjaśniło?

– Ależ skąd! – zaprzeczył Móri. – Moim zdaniem cała ta historia staje się coraz bardziej zawikłana.

– Mam na myśli prześladowców Tiril, tego, kto się za tym kryje. Chcę powiedzieć, że są trzy grupy osób, które wiedziały o narodzinach dziecka. Oczywiście wykluczam akuszerkę i pokojówkę księżnej. Głowę dam sobie uciąć, że zachowały się lojalnie.

– Ja też jestem tego pewien.

– Pozostają więc trzy możliwości: ktoś, kto stoi za Theresą, a więc Habsburgowie. Albo też ktoś z Holsteinu-Gottorpu. Lub ojciec Tiril, o którym nie wiemy absolutnie nic.

– Najbardziej podejrzani wydają się Gottorpowie, jako że może chodzić o jakieś kwestie spadkowe. Być może Tiril przeszkadza komuś, powiedzmy jakiejś kuzynce, w odziedziczeniu, na przykład, zamku.

– I ja się nad tym zastanawiałem. Jeśli chodzi o Habsburgów, musimy sprawdzić, kto wie o figurce demona. Oczywiście i w tym przypadku w grę mogą wchodzić jakieś walki o spadek.

– A po trzecie musimy się dowiedzieć, kto jest ojcem Tiril – oświadczył Móri. – A to z pewnością nie będzie łatwe.

– Chyba masz rację. Nero, chodź tutaj! Nie ruszaj boa z lisów tej damy! Nero! Nero!!! Na miłość boską, ależ będzie awantura!

Загрузка...