— Myślisz, że ptasia grota otwiera się w ten sam sposób? spytała Nicole.
Richard uważnie rozglądał na boki. Po pewnym czasie na jednym z budynków dostrzegł płaski prostokąt. Naciśnięcie go spowodowało odsunięcie się klapy.
— To możliwe — odparł. — Trzeba będzie to sprawdzić. — W takim razie te kryjówki nie są bezpieczne — powiedziała Nicole.
Uklękli nad otworem. W dół prowadził stromy, szeroki, niknący w ciemnościach chodnik.
— To wygląda jak zjazd do piętrowego garażu — rzekł Richard wchodząc do środka. — A ten materiał przypomina cement…
Nicole patrzyła, jak jej towarzysz powoli schodzi w dół.
— Nie idziesz ze mną? — spytał Richard, gdy jego głowa znalazła się na poziomie gruntu. Zapalił latarkę.
— Myślę, że najpierw powinniśmy o tym porozmawiać. Nie chcę po raz drugi…
— Aha! — wykrzyknął Richard. Gdy tylko jego noga spoczęła na podeście, światło w podziemiach zapaliło się automatycznie. Zjazd się rozdwaja Obydwie drogi wyglądają tak samo — rzekł, robiąc kilka kroków do przodu. Po chwili zniknął.
— Richard! — krzyknęła przerażona Nicole. — Poczekaj! Musimy się zastanowić, co robić!
Po kilku sekundach w otworze znów pojawiła się jego uśmięchnięta twarz.
Nicole powiedziała, że ma zamiar pozostać na powierzchni nawet w wypadku, gdyby Richard zdecydował się na zejście w głąb. W ten sposób nie zostaną zamknięci w podziemiach.
Richard z zainteresowaniem rozglądał się dookoła. Ściany wykonane były z tego samego materiału co ptasia grota. Wzdłuż podjazdu znajdowały się podłużne lampy, oświetlające drogę.
— Możesz się na chwilę odsunąć? — powiedział w pewnej chwili.
Nicole zrobiła krok w tył.
— Jeszcze trochę! — krzyknął.
Oparła się o ścianę jednego z budynków.
— Wystarczy?! — krzyknęła. Nagle otwór zaczął się zamykać. Nicole podbiegła do pokrywy i złapała ją rękami, ale jej wysiłki były daremne.
— Richard! — krzyknęła.
Zaczęła stukać w metaliczną pokrywę. Przypomniała sobie, jak się czuła, gdy sama została zamknięta w ptasiej grocie. Podbiegła do budynku i nacisnęła metaliczną płytkę. Nic się nie stało. Wróciła z powrotem do klapy.
— Richard!
— Tu jestem — odezwał się z pod ziemi. — Przy pierwszym stopniu jest taka sama płytka. Nacisnąłem ją. Myślę, że otwiera pokrywę z opóźnieniem; nie próbuj jej otwierać i daj mi kilka minut.
Nicole usiadła na ziemi. Richard miał rację. Po kilku minutach pokrywa otworzyła się; w otworze pojawiła się jego uśmiechnięta twarz.
— Mówiłem ci, żebyś się nie martwiła… Masz przy sobie coś do jedzenia? — spytał.
Schodzili w dół. W pewnej chwili Nicole usłyszała szum wody. W niewielkim pomieszczeniu, dwadzieścia metrów pod ziemią, znajdował się zbiornik z wodą, taki sam jak w ptasiej grocie. Nicole i Richard napili się świeżej wody i napełnili swoje pojemniki.
Z głównego korytarza nie odchodziły żadne poziome chodniki; nieco dalej zaczynał się jeszcze jeden zjazd.
— Spójrz — powiedział w pewnej chwili Richard, oświetlając latarką ściany groty ze zbiornikiem. — W tym miejscu zmienia się struktura ścian, jak gdyby wykonano je z innego tworzywa…
— Wygląda na to, że podziemia budowano w dwóch etapach — szepnęła Nicole.
— Właśnie — skinął głową Richard. — Może pierwotnie tutaj także były poziome korytarze, które dopiero później zamurowano…
Ruszyli w dół. Długo szli w milczeniu. Co jakiś czas napotykali identyczne zjazdy. Gdy tylko docierali do kolejnego poziomu, światła prowadzące dalej w dół zapalały się automatycznie.
Pięćdziesiąt metrów pod powierzchnią znaleźli dużą, owalną komnatę, o dwudziestopięciometrowej średnicy. Co dziewięćdziesiąt stopni wychodziły z niej cztery korytarze.
— Ene due rike falce… — mruknął Richard.
— Ene — zdecydowała Nicole ruszając do jednego z nich. Gdy zbliżyła się do wejścia, w korytarzu zapaliło się światło.
Tym razem Richard się zawahał. Wyjął komputer i szybko stukał w klawiaturę.
— Prawda, że tunel zakręca nieco w prawo? Zwróć uwagę na światła w oddali…
Nicole skinęła głową.
— Robię mapę — wyjaśnił Richard. — Tezeusz miał nić, ale my mamy coś lepszego. Czy komputery nie są wspaniałe? Nicole uśmiechnęła się.
— Jak myślisz? — spytała, gdy ruszyli korytarzem — spotkamy Minotaura czy Babę Jagę w domku z piernika?
Obyśmy mieli szczęście… pomyślała Nicole. Im byli dalej, tym bardziej narastał w niej strach. Przypomniała sobie chwilę, gdy nad jej studnią po raz pierwszy pojawiły się ptaki. Miały długie, ostre szpony…
Przeszedł ją zimny dreszcz. No — właśnie, pomyślała. Znów jestem pewna, że stanie się coś złego…
Nicole stanęła.
— Richard — powiedziała — nie podoba mi się to. Powinniśmy zawrócić i…
Nagle usłyszeli jakiś dziwny dźwięk. Tajemnicze „coś” szło za nimi. Jakby ktoś wlókł po metalowej powierzchni gałęzie… Nicole złapała Richarda za rękę.
— Ten sam dźwięk słyszałam podczas pierwszej wyprawy do Nowego Jorku…
Tunel za nimi skręcał nieco w lewo. Spojrzeli za siebie. Światła paliły się tylko tam, dokąd sięgał wzrok. Znów usłyszeli dziwny dźwięk; nagle zapaliły się pozostałe światła. Był to znak, że tajemnicze coś zbliżyło się do wejścia do tunelu…
Nicole rzuciła się do ucieczki. Pomimo plecaka i skafandra pokonała dwieście metrów w niecałe pół minuty. Zatrzymała się, żeby poczekać na Richarda. Panowała całkowita cisza; światła w oddali zgasły.
— Przepraszam, nie mogłam się powstrzymać, żeby nie uciec — usprawiedliwiała się Nicole. — Zbyt długo przebywam w tej krainie czarów…
— Boże — sapnął Richard z marsem na twarzy — nigdy w życiu nie widziałem, żeby ktoś tak szybko biegł…
Uśmiechnął się.
— Nie martw się, Nikki, ja też się wystraszyłem. Tyle że stanąłem jak wryty i nie mogłem się ruszyć.
Nicole spojrzała na niego, wciąż ciężko oddychając.
— Jak do mnie powiedziałeś? — spytała.
— Nikki. Pomyślałem, że nadszedł już czas, żebym nadał ci jakieś imię. Nie podoba ci się?
Nicole nie mogła wydobyć z siebie ani słowa. Jej myśli cofnęły się o piętnaście lat wstecz. Była w hotelu w Los Angeles, jej ciało przechodziły fale rozkoszy.
— To było cudowne, Nikki — westchnął książę. Powiedziała mu wtedy, żeby nie nazywał jej tak, bo to brzmi jak imię piersiastej tancerki albo prostytutki.
Richard pomachał jej dłonią przed oczami.
— Halo, jest tam kto?
Nicole uśmiechnęła się.
— Dobrze — powiedziała — może być Nikki. Pod warunkiem, że będziesz tak do mnie mówił tylko czasami…
Ruszyli dalej.
— Więc o czym przed chwilą myślałaś? — spytał Richard.
O czymś, czego ci nigdy nie powiem… Tylko w młodości jesteśmy jak nie zapisana księga; patem żyjemy godząc się ze wszystkim, co odchodzi w przeszłość. Trzeba wiedzieć, z których spraw nikomu nie należy się zwierzać…
Tunel wydawał się nieskończenie długi. Richard i Nicole mieli już zamiar zawrócić, gdy po prawej stronie dostrzegli mroczny korytarz. Skręcili tam bez wahania. Światła zapaliły się natychmiast. Byli w grocie; na jednej ze ścian w pięciu rzędach wisiało dwadzieścia pięć dziwnych, prostokątnych przedmiotów. Przeciwległa ściana była pusta. Po kilku sekundach z sufitu dobiegł ich wysoki, przenikliwy pisk. Kosmonauci zamarli.
Po chwili uspokoili się nieco. Nie spotkały ich żadne inne niespodzianki.
Trzymając się za ręce Nicole i Richard podeszli do ściany. Prostokąty okazały się fotografiami wnętrza Ramy. Na kilku z nich widać było ośmiościenny budynek w pobliżu rynku. Pozostałe ukazywały inne gmachy Nowego Jorku oraz panoramę wnętrza zrobioną szerokokątnym obiektywem.
Trzy zdjęcia wzbudziły szczególne zainteresowanie Richarda. Przedstawiały wąskie, opływowe łodzie płynące po Morzu Cylindrycznym. Nad jedną z nich przelewała się wielka fala.
— Tego nam trzeba — podniecił się Richard. — Gdybyśmy zdołali odnaleźć którąś z tych łodzi, skończyłyby się nasze kłopoty!
Z sufitu w dalszym ciągu dochodził wysoki pisk. Gdy zapadała cisza, snop światła rzucany przez punktowy reflektor przesuwał się od jednego zdjęcia do drugiego.
Doszli do wniosku, że znajdują się w czymś w rodzaju muzeum. Nicole usiadła przy ścianie.
— Nie mogę się w tym wszystkim połapać — wyznała.
Richard usiadł obok.
— Ja też nie. Jestem tu od niedawna, więc mogę sobie tylko wyobrażać, co przeszłaś.
Zapanowała cisza.
— Wiesz, co mnie najbardziej martwi? — odezwała się po chwili Nicole. — To, że nie zdaję sobie sprawy z własnej niewiedzy; przed wyprawą miałam świadomość, jak mają się moje wiadomości do wiedzy, zgromadzonej przez całą ludzkość. Ale przerażają mnie proporcje. Pomyśl tylko: wiedza wszystkich ludzi na Ziemi mogłaby być jedynie nieskończenie małym wycinkiem Encyklopedii Galaktycznej…
— To naprawdę jest przerażające — wtrącił Richard. — I podniecające… Czasem, gdy jestem w księgarni czy bibliotece, czuję się przytłoczony wiedzą, której nie posiadłem. Mam wtedy ochotę usiąść i przeczytać te wszystkie książki, jedna po drugiej… Pomyśl, jak by to wyglądało w prawdziwej bibliotece, gdzie znalazłaby się cała wiedza zgromadzona przez wszystkie istoty rozumne we wszechświecie…
Nicole spojrzała na niego i trąciła go w nogę.
— Dość tego — powiedziała. — Wiemy już, jacy jesteśmy głupi. A teraz powiedz, co zrobimy? Szliśmy tunelem przez ponad kilometr. Dokąd pójdziemy teraz?
— Proponuję piętnastominutowy spacer w tym samym kierunku. Myślę, że ten tunel dokądś prowadzi. Jeżeli nic nie znajdziemy, zawsze możemy zawrócić…
Richard pomógł Nicole wstać i przytulił ją do siebie.
— Głowa do góry, Nikki — powiedział. — Wszystko będzie dobrze.
Spojrzała na niego spode łba.
— To był drugi raz. Na dziś wystarczy — powiedziała, wyciągając do niego rękę.