W szparze pomiędzy materacami Richard ustawił latarkę.
— Jest jeszcze jeden powód, dla którego nie należy tracić nadziei. — Richard uśmiechnął się do Nicole, gdy tylko otworzyła oczy. — Zapomniałem ci o tym powiedzieć wczoraj.
Nicole zawsze budziła się powoli, pozostało jej to z dzieciństwa. Zanim została skonfrontowana z brutalną rzeczywistością, lubiła zatrzymywać w myślach koniec snu. Genevieve i Pierre wiedzieli, że zaraz po obudzeniu nie należało mówić z nią o rzeczach istotnych, przynajmniej póki nie wypiła kawy.
Bezradnie zamrugała oczami.
— Ten statek zmierza w kierunku Ziemi — powiedział. Nawet jeżeli Newton nas opuści, prędzej czy później może się tu pojawić inny ziemski statek.
— Co proszę? — Nicole usiadła i przetarła oczy.
— Wczoraj byłem tak podniecony — wyjaśnił Richard — że zapomniałem powiedzieć ci o najważniejszym. Ostatni manewr chyba o nim nie wiesz, bo leżałaś nieprzytomna na dnie studni wprowadził Ramę na trajektorię przecinającą ziemską orbitę. Za dwadzieścia trzy dni zderzymy się z Ziemią.
— Richard — mruknęła Nicole, tęskniąc za filiżanką kawy nie lubię żartów o tak wczesnej porze. Jeżeli chcesz tracić czas na wymyślanie niedorzecznych historii…
— Ależ ja mówię poważnie! To prawda! Uwierz mi.
Nicole wyjęła z kieszeni termometr.
— To powiedz mi, mój geniuszu, dlaczego temperatura wciąż rośnie? Jeżeli oddalamy się od Słońca, powinna opadać, prawda?
— Ależ Nicole, pomyśl trochę! — Richard z dezaprobatą pokręcił głową. — Rama ogrzewa się bardzo powoli, ponieważ współczynnik przenikania ciepła jest niski. Więc temperatura będzie rosła jeszcze przez dobre dwa tygodnie.
Nicole na tyle znała się na termodynamice, żeby przyznać mu rację. Ale było o wiele za wcześnie na rozmowy o takich rzeczach. Dlaczego Rama skierował się w stronę Ziemi? — zastanawiała się Nicole i poprosiła Richarda o wodę. O co w tym wszystkim chodzi?
Richard najwidoczniej czytał w jej myślach.
— Szkoda, że nie słyszałaś tych kretyńskich dyskusji po tym, jak Rama zmienił kurs. Konferencja trwała siedem godzin — roześmiał się. — W ISA pracuje pewien Kanadyjczyk, który jest specjalistą od czegoś, co nazywa się: psychologia eksobiologiczna. Ten idiota oczywiście brał udział w konferencji i wyjaśnił nam motywy kierujące postępowaniem Ramy. — Richard potrząsnął głową. — Wszyscy biurokraci są tacy sami. Wykańczają prawdziwych naukowców, a swoje sądy opierają na opiniach idiotów i kretynów.
— Więc co właściwie postanowiono?
— Większość ludzi przytomnych była zdania, że Rama wejdzie na orbitę okołoziemską i będzie prowadzić jakieś badania. Ale byli w mniejszości. Logika i zdrowy rozsądek wyjechały na wakacje, to moje osobiste zdanie. Nawet David Brown — który po powrocie na pokład Newtona zachowywał się bardzo dziwnie uważał, że Rama ma wobec Ziemi wrogie zamiary. Powiedział, że Rama najprawdopodobniej nie zamierza zrobić nam nic złego, ale możliwe, że my jego zachowanie odczytamy jako wrogie.
Richard wstał.
— Czy kiedykolwiek w życiu słyszałaś podobne brednie? Zresztą pan doktor Brown i tak był jednym z lepszych mówców. Do tego członkowie Komisji Ekspertów ISA pokłócili się między sobą. Nie myśl, że byli w stanie powiedzieć po prostu: „Wierzę w opcję A, czyli bezpośrednie zderzenie, czego wynikiem będą ogromne zniszczenia i katastrofa klimatyczna” albo „Wierzę w opcję C: Rama wejdzie na okołoziemską orbitę i nie podejmie żadnych wrogich działań”. Nie, do cholery, żaden z nich nie potrafi tak mówić! Każdy musiał wygłosić odczyt! A ten wariat doktor Alexander, który w listopadzie zadał ci tyle pytań na temat badań biometrycznych, przez piętnaście minut dowodził, że pojawienie się Ramy uwidoczniło luki prawne w regulaminach ISA. Tak jak gdyby mogło to kogoś obchodzić!
Richard usiadł i ukrył twarz w dłoniach.
— To było po prostu nie do wiary…
Nicole była już w pełni obudzona.
— Sądząc po twoim zachowaniu — powiedziała siadając byłeś innego zdania.
Richard skinął głową.
— Prawie trzy czwarte uczestników konferencji — wraz ze wszystkimi kosmonautami na pokładzie Newtona i większością naukowców w Radzie ISA — było zdania, że Rama stanowi dla Ziemi bezpośrednie zagrożenie. Wszyscy mówili o tym samym. Ponieważ Rama I był wobec nas obojętny, skierowanie Ramy II w kierunku Ziemi dowodzi, że drugi statek jest inny. Z tym akurat się zgadzam. Ale nie mogę zrozumieć, dlaczego wszyscy zakładają, że jego intencje są wrogie. Przecież Oni mogą być po prostu ciekawi, jacy jesteśmy; może nawet chcą nam pomóc. Wakefield zamyślił się.
— Francesca mówi, że badania opinii publicznej wykazują, iż prawie dziewięćdziesiąt procent ludzi jest przerażonych Ramą; domagają się, żeby politycy coś z tym zrobili.
Richard otworzył namiot i wyszedł na ciemny rynek. Snop światła latarki przesunął się po budynkach.
— Na drugim zebraniu, osiemnaście godzin później, zdecydowano, że żaden z członków załogi Newtona nie wejdzie więcej na pokład Ramy. Teoretycznie rzecz biorąc, nie złamałem tego zakazu, bo wyszedłem jeszcze przed oficjalnym komunikatem. Ale było oczywiste, że taki rozkaz nadejdzie.
— Podczas gdy na Ziemi politycy zastanawiają się, co zrobić ze zmierzającym w ich stronę statkiem kosmicznym wielkości asteroidy — powiedziała Nicole wychodząc z namiotu i stając za Richardem — ty i ja mamy inny problem. Musimy przedostać się przez Morze Cylindryczne…
Uśmiechnęła się słabo.
— A może rozejrzymy się dookoła?
Richard oświetlił studnię. Na dnie widoczne były kawałki melona; trudno było domyślić się kształtu metalowych części, leżących pod ścianą.
— To są części zapasowe biota — stonogi?
Nicole skinęła głową. Uklękli nad brzegiem studni.
— Nawet przy dziennym świetle część studni pogrążona jest w cieniu. Chcę się upewnić, że nie siedziałam obok zwłok Takagishiego…
— Tak bardzo chciałbym zobaczyć, jak biot — stonoga sam się naprawia… — rozmarzył się Richard. Wstał, zbliżył się do ściany „szopy” i zastukał w nią.
— Faceci od tworzyw sztucznych zachwyciliby się tym powiedział. — Pomyśl tylko: fale radiowe blokowane są w obydwu kierunkach, z zewnątrz nic nie widać. Ale gdy człowiek stoi w środku, ściana robi się przezroczysta… — Odwrócił się do Nicole. — Daj mi skalpel. Zobaczymy, czy można wyciąć kawałek…
Nicole zastanowiła się, jak wydobyć resztki melona ze studni. Nie było to trudne, mieli przecież nici chirurgiczne. Wyjęła skalpel i stanęła obok Richarda.
— Nie wiem, czy powinniśmy to zrobić — zawahała się. Po pierwsze, możemy zniszczyć skalpel, który może nam się jeszcze przydać. A po drugie, to będzie… wandalizm.
— Wandalizm? — zainteresował się Richard i spojrzał na Nicole. — Cóż to za dziwne słowo w tych okolicznościach… Wzruszył ramionami i stanął przy przeciwległej ścianie. — Mniejsza z tym… A jeżeli chodzi o skalpel, to chyba masz rację.
Richard wprowadził nieco danych do kieszonkowego komputera. Nicole zbliżyła się do niego.
— Stałaś z Franceską w tym miejscu? — spytał. Nicole przytaknęła. — A potem weszłyście do środka, żeby przyjrzeć się studniom?
— Już raz to przerabialiśmy. Dlaczego zaczynasz wszystko od początku?
— Mam wrażenie, że Francesca widziała, jak wpadłaś do studni, a historię o twoim oddaleniu się w poszukiwaniu Takagishiego wymyśliła po to, żeby wprowadzić nas w błąd. Nie chciała, abyśmy cię odnaleźli.
Nicole spojrzała na Richarda.
— Zgadzam się z tobą — powiedziała powoli. — Ale co ty o tym myślisz?
— To jedyne logiczne wytłumaczenie. Zanim wróciłem do Ramy, odbyłem z Franceską dziwną rozmowę. Przyszła do mojej kabiny pod pretekstem wywiadu. Ale gdy wspomniałem o Falstaftie i twoim nadajniku, natychmiast wyłączyła kamerę. Była niezwykle podniecona, zadała mi mnóstwo pytań natury technicznej. A potem powiedziała, że jej zdaniem pod żadnym pozorem nikt z kosmonautów nie powinien wchodzić do Ramy. Odniosłem wrażenie, że miała ochotę błagać mnie o to, żebym tutaj nie szedł… Teraz rozumiem, że nie chciała, aby ktokolwiek przekonał się, że specjalnie zostawiła cię w studni — ciągnął Richard. — Ale dlaczego chciała się ciebie pozbyć?
— Pamiętasz, jak wyjaśniłeś mi, dlaczego RoSur nie zaprzestał operacji? — spytała Nicole po chwili namysłu. — Tego samego dnia spytałam ciebie i Janosa, czy Borzow…
W drodze do namiotu Nicole opowiedziała Richardowi o swoich podejrzeniach, o tajnym kontrakcie z firmą Schmidt and Hagenest, o narkotycznych środkach przeciwbólowych, które Francesca dawała Wilsonowi i Brownowi, o rozmowach, jakie odbyła z Borzowem, a potem z Brownem. Dla siebie zatrzymała jedynie informację o kostce z danymi, ponieważ historia z Henrykiem dotyczyła spraw osobistych. Richard przyznał, że dowody są przekonujące.
— Więc uważasz, że Francesca zostawiła cię w studni, aby nie wydały się jej matactwa?
Nicole skinęła głową. Richard gwizdnął.
— No to wszystko pasuje. Było dla mnie zupełnie jasne, że od chwili, gdy wróciliśmy na pokład Newtona, Francesca wszystkim kieruje. To od niej Brown i Heilmann otrzymywali rozkazy.
Richard objął Nicole ramieniem.
— Nie chciałbym, żeby ta kobieta kiedykolwiek stała się moim wrogiem. Ona nie ma sumienia — powiedział.