34. DZIWNI TOWARZYSZE

David Brown należał do naukowców, którzy nie tylko nie lubią maszyn, ale po prostu im nie wierzą. Większość jego prac była czysto teoretyczna. Brown nienawidził formalizmu badań empirycznych. Musiałby stykać się z inżynierami, których uważał za nieco lepiej wykształconych hydraulików, stolarzy i ślusarzy. Tolerował ich, ponieważ bez nich nie dałoby się przeprowadzić badań niezbędnych do weryfikacji jego teorii, ale bynajmniej za nimi nie przepadał.

Nicole zadała mu kilka pytań dotyczących konstrukcji skutera śnieżnego.

— On nie ma o tym pojęcia. — Francesca nie mogła się powstrzymać, żeby nie sprawić Brownowi przykrości. — A poza tym nic go to nie obchodzi. On nawet nie wie, jak się prowadzi wózek golfowy. Widziałam, jak gapił się kiedyś na robota — kelnera nie wiedząc, w jaki sposób wyjąć z niego kanapkę. Gdybym mu nie pomogła, umarłby z głodu.

— Nie przesadzaj, Francesca — powiedziała Nicole sadowiąc się obok niej na przednim siedzeniu — on nie może być aż takim niezdarą. Przecież umie posługiwać się systemem komunikacyjnym i innymi urządzeniami na pokładzie Newtona. Przesadzasz…

Kobiety przekomarzały się jeszcze przez chwilę. Po chwili Brown wgramolił się na tylne siedzenie i ciężko westchnął:

— Jeżeli nie macie żadnych ważniejszych spraw do omówienia, to może powiecie mi, dlaczego ten lunatyk wyszedł w środku nocy z obozu?

— Według pana Millsa, asystenta Maxwella, wielu ludzi na Ziemi jest przekonanych, że porwali go Ramowie.

— Francesca, ja pytam poważnie. Dlaczego Takagishi zdecydował się na samotną wyprawę?

— Myślę, że znam odpowiedź na to pytanie — zaczęła powoli Nicole. — Takagishi był niezadowolony z planów badania Ramy. Wyprawę do Nowego Jorku uważał za rzecz najważniejszą. Po śmierci Wilsona… no cóż, był niemal pewien, że dostaniemy rozkaz ewakuacji. A potem, gdybyśmy wrócili do wnętrza Ramy — o ile w ogóle byśmy tu wrócili — Morze Cylindryczne uległoby roztopieniu i dotarcie do Nowego Jorku byłoby znacznie trudniejsze.

Nicole z trudem powstrzymała się, aby nie powiedzieć Brownowi i Francesce o kłopotach, jakie Takagishiemu sprawiało serce; intuicja mówiła jej, że nie należy ufać tej parze.

— Wszystko przez to, że on każdą sprawę musi doprowadzić do końca — mówił Brown. — Zastanawiam się, czy znów słyszał jakieś piski…

— A może rozbolała go głowa albo nie mógł spać? — zastanawiała się Francesca. — Kiedy Reggie Wilson nie mógł spać, urządzał sobie długie nocne spacery.

Brown pochylił się do przodu.

— A propos — zwrócił się do Nicole — Francesca powiedziała mi, że uważa pani, iż dziwne zachowanie Wilsona było spowodowane środkami od bólu głowy. Pani rzeczywiście się na tym zna. Byłem zdumiony, gdy tak szybko zidentyfikowała pani proszek nasenny, który zażyłem.

— A jeżeli już jesteśmy przy proszkach… — odezwała się po chwili Francesca — Janos Tabori opowiedział mi o rozmowie, którą odbyłaś z nim na temat przyczyny śmierci Burzowa. Może go źle zrozumiałam, ale wydawało mi się, że powiedziałaś mu, iż bóle generała były spowodowane skutkami ubocznymi po zażyciu jakichś lekarstw…

Rozmowa toczyła się takim samym tonem jak przedtem; nie było żadnego powodu, żeby coś podejrzewać. Pomimo to, myślała Nicole, zastanawiając się jak odpowiedzieć na pytanie Franceski, ostatnie dwie kwestie były zbyt gładkie. Tak jakby zostały wcześniej zaplanowane…

Nicole odwróciła się i spojrzała na Browna. Wiedziała, że Francesca jest dobrą aktorką, ale była przekonana, że z twarzy Browna zdoła wszystko odczytać. Popatrzyła na niego długim, głębokim spojrzeniem. Brown skrzywił się.

— Rozmawiałam z Taborim o śmierci Burzowa — zaczęła Nicole monotonnym głosem — i zastanawialiśmy się nad przyczynąjego bólu. Ponieważ wyrostek nie wykazywał śladu zapalenia, przyczyny cierpienia należało szukać gdzie indziej. W trakcie rozmowy wspomniałam, że jedną z przyczyn takiego bólu mogło być uczulenie na jakieś lekarstwo.

Brown odetchnął z ulgą i zmienił temat. Ale Francesca nie była zadowolona. Jeżeli mnie wzrok nie myli, myślała Nicole, nasza dziennikarka chciałaby mi zadać jeszcze wiele pytań. Ale nie zrobimy tego teraz…

Przyglądała się Francesce, która najwyraźniej nie słuchała monologu Browna; była głęboko zamyślona. Brown ględził o reakcji Ziemi na śmierć Wilsona.

Po chwili skończył i zapadła cisza.

Nicole rozejrzała się dookoła po otaczającym ich lodowym świecie. Z tyłu piętrzyły się urwiska nad Morzem Cylindrycznym, przed nimi rozpościerała się panorama wieżowców Nowego Jorku. Świat Ramy był piękny. Nicole doznała poczucia winy; A może Brown i Francesca są w porządku? — pomyślała. To doprawdy wstyd, że ludzie nigdy nie potrafią się ze sobą dogadać. Nawet w zetknięciu z nieskończonością…

— Nie rozumiem, jak ci się to udało — nagle odezwała się Francesca. — Po prostu nie rozumiem.

Brown był całkowicie zbity z tropu.

— O czym ty mówisz?

— O pani doktor — odparła Francesca. — O ojcu jej dziecka. Czy uwierzysz, że opinia publiczna do dziś nie wie, kto jest ojcem córki Nicole?

— Signora Sabatini — Nicole przeszła na włoski — mówiłam już, że to nie pani sprawa. Nie pozwolę na tego rodzaju ingerencje w moje życie prywatne…

— Chciałam ci tylko przypomnieć, Nicole — przerwała jej Francesca, również po włosku — że twoje sekrety niedługo mogą zostać odkryte.

Brown ze zdziwieniem przysłuchiwał się tej rozmowie, nie rozumiejąc ani słowa.

— Więc co mówiłeś, Davidzie? — spytała Francesca wyniośle. — Jakie nastroje panują teraz na Ziemi? Czy myślisz, że dostaniemy rozkaz powrotu? A może każą nam odwołać tylko jedną misję?

— Komisja Wykonawcza COG ma się zebrać pod koniec tygodnia — odparł Brown po chwili wahania. — Doktor Maxwell twierdzi, że każą nam wracać.

— Byłaby to histeryczna reakcja głupich urzędników — mruknęła Francesca — którzy zawsze starają się minimalizować ryzyko. Po raz pierwszy w historii ludzie mają odpowiednie środki techniczne, żeby zbadać wnętrze statku kosmicznego Obcych. Ale ziemscy politycy zachowują się tak, jakby takie wizyty były rzeczą powszednią. Są ślepi…

Nicole przestała słuchać ich rozmowy, w uszach wciąż brzmiały jej słowa Franceski. Ona jest przekonana, że mam dowód na to, iż podała Borzowowi jakąś truciznę, myślała. Nie widzę innego uzasadnienia jej gróźb.

Gdy znaleźli się na skraju lodu, Francesca ustawiła robota — kamerę. Uwagi Nicole, że tracą czas, zostały przez Browna zignorowane. W związku z tym Nicole odmówiła zgody na filmowanie swojej osoby, wdrapała się na pobliskie schody i patrzyła na panoramę miasta. Kilkanaście metrów niżej Francesca nagrywała swoją audycję.

— Stoję teraz na skraju tajemniczego Nowego Jorku. To właśnie tutaj doktor Takagishi, kosmonauta Wakefield i ja w zeszłym tygodniu usłyszeliśmy dziwne, tajemnicze dźwięki. Podejrzewamy, że celem profesora, który w środku nocy zdecydował się na samotną wyprawę, był Nowy Jork… Co się z nim stało? Dlaczego nie odpowiada na nasze wezwania przez radio? Wczoraj wszyscy byliśmy świadkami tragedii, śmierci dziennikarza Reggie’ego Wilsona. Wilson, ryzykując życie, aby mnie ocalić, zderzył się z biotami. Jego nogi zakleszczyły się w pogiętej blasze i nie mógł ujść straszliwym nożycom biotów. Czyżby podobny los spotkał doktora Takagishi? Czy statek Obcych jest gigantyczną pułapką, której celem jest uśmiercenie kosmonautów? Nie znamy odpowiedzi na te pytania. Ale…

Stojąca na murze Nicole przestała słuchać Franceski. Starała się odgadnąć, w którą stronę poszedł Takagishi. Spojrzała na mapę na ekranie podręcznego komputera. Ruszył w kierunku centrum, pomyślała. Z pewnością w geometrii miasta dopatrzył się głębszego znaczenia.

Загрузка...