Rozdział 18

Wszystko, co nastąpiło potem, było jednym wielkim chaosem. Przybył wójt, a wraz z nim matka Tiril i matka Erlinga, pani Dahl rozhisteryzowana do tego stopnia, że nawet nie zauważyła, iż Tiril się odnalazła; służące szlochały i przysięgały, że są niewinne, tylko Erling stanowił jakieś oparcie i on też zajął się wszystkim.

Tiril nie mogła się pobyć natrętnej myśli: Dlaczego Móri nie chciał tu z nimi przyjść?

To samo pytanie zadał Erling, kiedy zostali na moment sami. Wtedy też przybrana matka dostrzegła nareszcie, że Tiril wróciła, i zwymyślała biedną dziewczynę w obecności służby i obcych, a potem znowu zaczęła histerycznie szlochać. Musiał się nią zająć lekarz.

Erling Müller i kompletnie oszołomiona Tiril siedzieli hallu na jakiejś skrzyni, a reszta domu wciąż pogrążona była w chaosie.

Na zadane przez Erlinga pytanie Tiril odparła gorączkowo:

– Nie! To nie Móri, nie!

– Mnie się też nie chce w to wierzyć, ale on przecież kiedyś powiedział, że „zabierze się za twojego ojczyma”, czyż nie?

– Owszem, ale nie w tym sensie, żeby zabić! Wyraźnie to podkreślał. Nie zabić, zresztą on by wcale nie potrzebował tego robić.

Erling siedział zadumany. Rysy miał rzeczywiście bardzo ładne.

– Słyszałem, że twoja macocha skarżyła się do mojej matki, iż ostatnio konsul zrobił się jakiś dziwny, że jakoby prześladowała go siła nieczysta czy coś takiego. Miał nieprawdopodobne pomysły, bał się czarów.

– Czarów? – wyjąkała Tiril.

– Właśnie – rzeki Erling, wpatrując się w nią przenikliwym wzrokiem. – Oboje przecież wiemy, że Móri zna się na tym.

– Tak – przyznała. – Zna się na pewno. Ale on nie jest mordercą, Erlingu! – zakończyła stanowczo i nieoczekiwanie w jej oczach pojawiły się łzy.

– Ja wcale tak nie myślę.

Tiril zaczęła niepewnie:

– Jeśli więc wykluczymy jego, a także służbę, bo jestem przekonana, że oni są niewinni…

– Ja też tak uważam. Chcesz powiedzieć, że w takim razie pozostaje tylko jedna możliwość, prawda?

– Tak – potwierdziła. – Ci dwaj ludzie, którzy chcieli zabić mnie.

– Otóż to. Tylko dlaczego oni chcieli ciebie zabić? Byliśmy przecież tacy pewni, że pracują dla konsula Dahla…

– Masz rację. Nic się tu nie zgadza.

Milczeli przez jakiś czas.

Potem Erling powiedział powoli, jakby się właśnie budził:

– A może jednak się zgadza. Wójt powiada, że konsula zamordowano wczesnym rankiem…

– Tak? – zapytała Tiril, kiedy umilkł.

Erling wstał.

– Musimy porozmawiać o tym z Mórim.

Pomysł ucieszył dziewczynę.

– Ale czy możemy opuścić dom?

– Zawiadomię wójta, a twoja macocha i tak śpi, dostała od lekarza proszki i nie obudzi się do jutra. Resztą nie musimy się przejmować. Pytanie tylko, gdzie znajdziemy Móriego?

– To już najmniejszy problem. On znajdzie nas. On albo Nero.

– Znakomicie! A pani Dahl to chyba nie jest twoją macochą, powinniśmy nazywać ją raczej przybraną matką, prawda?


W chwilę później schodzili w dół do portu. Okazało się, że postąpili słusznie, bo wkrótce rozległo się za nimi radosne szczekanie, ukazał się Nero, a zaraz za nim przyszedł Móri. Zwinnie niczym piskorz dosłownie wyślizgnął się z cienia.

– Musimy porozmawiać – przywitał go Erling. – Powiedziałem wójtowi, że w razie czego może nas szukać w moim biurze. To niedaleko stąd.

Po drodze opowiedzieli Móriemu, co się stało. Tiril przyglądała mu się ukradkiem, ale zdawał się tak samo wstrząśnięty jak każdy człowiek, słyszący tego rodzaju nowiny. Delikatnie objął ramiona Tiril, ale tylko na chwilkę. Ona jednak długo jeszcze czuła osobliwe ciepło tam, gdzie spoczęły jego dłonie.

I raz jeszcze ogarnęła ją szczera wdzięczność, że ktoś taki został jej przyjacielem. Jako przeciwnik musiał być bardzo groźny. No i teraz…

Nie wolno się nad tym zastanawiać, trzeba myśleć o czymkolwiek, byle nie o tym. Zająć się tym, że niebo jest szare i zaraz zacznie padać, że Erling jest taki przystojny, że…

Próbowała nie ulec panice, ale nie było to łatwe.

Gabinet Erlinga okazał się imponujący. Młody człowiek odziedziczył przedsiębiorstwo swego ojca, w tym również to pomieszczenie. Wysokie, wąskie okna wychodziły na port, solidne, ciężkie i ciemne meble świadczyły o dostatku.

Wszystko to niegdyś miało należeć do Carli.

Tiril siedziała w jednym z foteli przeznaczonych dla wykwintnych klientów i nagle przeniknął ją dreszcz grozy. Przecież Erling także miał swoje powody, by życzyć Dahlowi śmierci. Mógł na przykład wiedzieć o zachowaniu konsula wobec Carli, chociaż Móriemu i Tiril nic nie powiedział.

Nero obwąchał dokładnie pokój, stwierdził jednak, że jest w nim po prostu nudno, nigdzie ani śladu myszy, wyciągnął się więc jak długi na dywanie.

– Mam pewną teorię – zaczął Erling. – Ale musiałbym wiedzieć więcej o pochodzeniu Tiril. Kim ty właściwie jesteś?

Dziewczyna wzruszyła ramionami.

– Dowiedzieliśmy się niedawno od kowalowej, że matka Tiril płaciła konsulowi za jej wychowanie – wyjaśnił Móri.

– Tak – potwierdziła Tiril. – Konsulowi czy też mojej macosze, nie wiem. To znaczy, chciałam powiedzieć, przybranej matce.

– Jak znam Dahla, to on inkasował wszystko – rzekł Erling cierpko. – Żądał przecież ode mnie wysokiej sumy za zgodę na małżeństwo z Carlą!

– Naprawdę? – zawołała Tiril. – A ja myślałam, że to panna musi mieć posag, kiedy wychodzi za mąż.

– Bo tak właśnie jest, ale konsul uważał, że Carla jest warta bardzo wiele. Teraz wiemy, dlaczego.

Móri siedział nieco z boku. To człowiek z krainy cieni, pomyślała Tiril. Teraz z ożywieniem zareagował na słowa Erlinga:

– Zatem uważacie, panie, że konsul był zbyt zachłanny, jeśli chodzi o Tiril? Że dlatego jej prawdziwa matka chciała nareszcie zrobić porządek z tym… powiedzmy, wymuszaniem?

– Właśnie.

– I że chciała za jednym razem pozbyć się obojga?

– Tak.

Tiril poczuła się okropnie, porzucona i niechciana.

– Ale to się nie zgadza – zwrócił się Móri do Erlinga.

– Bo po pierwsze, przybrana matka Tiril wie to samo, co konsul. A po drugie, rodzona matka płaciła za Tiril przez te wszystkie lata. Dlaczego miałoby się to zmienić akurat teraz?

– No właśnie, masz rację! – zawołała Tiril. – Bo ja pamiętam, co powiedział ten człowiek, któremu konsul był winien pieniądze: „Niech pan nie zapomina o warunkach, konsulu Dahl!” A Dahl odpowiedział ponuro: „Nigdy o tym nie zapomnę”. Tak to mniej więcej brzmiało.

– Aha. No to rozumiem – mówił Erling jakby sam do siebie. – To musi oznaczać, że matka Tiril postawiła warunek: „Będę płacić dopóty, dopóki Tiril żyje. W razie jej śmierci ani grosza więcej!” Powinniśmy byli o tym pomyśleć, kiedy podejrzewaliśmy Dahla o próbę zamordowania Tiril. Nikt by przecież nie zarzynał kury znoszącej złote jajka.

– Uff, nie musisz nazywać mnie kurą – mruknęła Tiril. – Obrażasz kurczęta.

– Ale Móri też ma rację – stwierdził Erling. – Człowiek, zwłaszcza matka, nie płaci słono za wychowanie swego dziecka przez wiele lat, żeby w końcu wynająć płatnych zabójców i zgładzić to dziecko. Tiril, czy konsul w ostatnich czasach się w widoczny sposób nie wzbogacił?

Zastanawiała się przez chwilę.

– Tak, rzeczywiście! Nieoczekiwanie stać go było na spłacenie długu.

– Naprawdę? A co to za dług? Skąd się wziął?

– Myślę, że to rezultat życia ponad stan – odparła Tiril. – Nie mam co do tego wątpliwości. Ten gruby, który do nas przychodził, miał wygląd lichwiarza. Pożyczał konsulowi pieniądze i potem wysysał z niego krew, żądając niewiarygodnych procentów. Więc to takie proste?

– Tak jest. – Móri skinął głową. – Załóżmy jednak, że był on zbyt zachłanny i ktoś, może matka Tiril, chciał się go pozbyć. Ale ten ktoś nie miałby powodu mordować Tiril!

– Rzeczywiście – przyznał Erling. – Masz rację.

Tiril ogarnęło uczucie wdzięczności.

– Dlatego – ciągnął dalej Erling – właśnie dlatego musimy się dowiedzieć, kim jest prawdziwa matka Tiril. Myślę, że w ten sposób dojdziemy do rozwiązania zagadki.

– A może… – zastanawiała się głośno Tiril.

– Tak?

– Nie, nic.

– Owszem, powiedz, co masz na myśli!

Dziewczyna skrzywiła się.

– Nie, to głupie z mojej strony. A zresztą, dobrze. Myślałam, że być może rozwiązanie jest znacznie prostsze. Że moja przybrana matka dowiedziała się o tym, iż on nas atakował, Carlę i mnie, i w gniewie straciła panowanie.

Mężczyźni popatrzyli po sobie. Potem odezwał się Móri, i starszy, i bardziej doświadczony z nich:

– Pomysł sam w sobie jest słuszny. Tylko że to morderstwo nie zostało popełnione w gniewie. Kobieta w takiej sytuacji rzuciłaby się na niego z pięściami, drapałaby po twarzy, rzucała w niego jakimiś przypadkowymi przedmiotami, tłukła po głowie pogrzebaczem albo coś w tym rodzaju. Albo, gdyby miała pod ręką nóż, dźgałaby gdzie popadnie. Nie podrzynałaby gardła w taki sposób, jak pan Erling opisał. Tylko jedno precyzyjne cięcie, dokonane z pewnością na zimno, a poza tym żadnych śladów walki, niczego.

– Rozumiem – mruknęła Tiril Wciąż nie mogła się otrząsnąć z okropnego wrażenia, nieustannie widziała konsula z poderżniętym gardłem. Mimo obrzydzenia, jakie do niego żywiła, ze współczuciem myślała o jego tragicznym końcu.

Erling znowu coś powiedział i Tiril podskoczyła na swoim miejscu.

– Co? Co ty mówisz?

– Powiedziałem, że musimy odwiedzić kowalową. Tylko przy jej pomocy możemy dowiedzieć się czegoś o twoim pochodzeniu, ona jedna cokolwiek o tym wie. I o tej znajomej przyjaciela czy też przyjaciółce znajomego wujka babki, która była szwagierką jej siostry albo odwrotnie.

Nawet Móri musiał się uśmiechnąć.

W tym momencie, kiedy zobaczyła jego delikatny uśmiech na ukrytej w cieniu twarzy, Tiril poczuła, że przenika ją jakiś nie znany dotychczas prąd. Jakby Móri stał się nagle kimś innym, niezwykłe pociągającą, a zarazem bardzo niebezpieczną istotą. Głęboko odetchnęła i spojrzała na Erlinga.

On jednak niczego niezwykłego nie zauważył, pochłonięty dociekaniem prawdy.

Tiril potrzebowała czasu, by dojść do siebie. Odczuwała jakieś dziwne mrowienie w całym ciele, ogarnęło ją nagłe pragnienie, by podejść i przytulić się do Móriego. Kręciło jej się w głowie, nie była w stanie zebrać myśli.

W końcu zdołała się jakoś opanować. Obaj mężczyźni rozmawiali z ożywieniem, a ona starała się zorientować, o czym mówią.

I nieoczekiwanie dla samej siebie zadała bardzo ważne dla całej sprawy pytanie:

– A czy moja przybrana matka niczego nie wie? Przecież powinna.

Obaj patrzyli na Tiril z uwagą. Widocznie okazałam się inteligentna, pomyślała i z dumą wykrzyknęła:

– Tak, bo przecież to ona pierwsza wzięła mnie od tej nieznajomej kobiety, więc powinna wiedzieć…

Erling zerwał się z miejsca.

– Dobry Boże, siedzimy tu i tracimy czas, a tymczasem…

– Co takiego?

– No właśnie, twoja przybrana matka. Jest tak samo zamieszana w tę historię, jak ty i konsul!

Móri pojął więcej niż Tiril.

– To znaczy, że jej też może grozić niebezpieczeństwo?

– Oczywiście! Na pewno zawsze wiedziała, skąd pochodziły pieniądze na wychowanie Tiril. W takim razie ten ktoś będzie chciał uciszyć również ją.


Przybyli za późno. Pani Dahl leżała tak, jakby spała.

Była jednak martwa.

Загрузка...