12

Marco i Faron, czekając, rozmawiali. Berengaria siadła po drugiej stronie Marca.

Książę zaśmiał się nieco zażenowany:

– Ogromnie trudno się przyzwyczaić do tego, że nie jesteś dostojnym panem w średnim wieku o wielkim autorytecie, Faronie. Jesteś wszak równie młody jak my wszyscy.

– Pozory mylą – odrzekł Faron z uśmieszkiem. -Byłem świadkiem końca niejednego milenium.

– Co takiego? Czyżbyś miał dwa tysiące lat?

– Możliwe, gdyby liczyć wiek tak, jak to robią na Ziemi. Tu przecież stulecia mijają prędko, jak wiecie.

Berengaria zdawała sobie sprawę, że bezwstydnie się na niego gapi, lecz nie mogła się napatrzyć na tę fascynującą twarz.

Faron na pewno zauważył jej nieskrywany podziw.

– Wiem, że ty jesteś Berengaria – uśmiechnął się życzliwie. – Widziałem cię kilkakrotnie, chociaż nie brałaś udziału w ekspedycji w Góry Czarne.

– To brzmi trochę strasznie – Berengaria zrobiła teatralny grymas. – Czyżbyście pełnili funkcję Wielkiego Brata czuwającego nad nami, nad każdym naszym najdrobniejszym ruchem?

– Och, nie, nie, mamy swoje ekrany, możemy więc śledzić, co się dzieje w Królestwie Światła, lecz nigdy nie jesteśmy niedyskretni – zapewnił pospiesznie Faron. – Takie postępowanie byłoby poniżej naszej godności.

Berengaria nie była całkiem zadowolona, lecz niestety nie mogła zadać następnego pytania, gdyż rozmowę zakłóciło im pewne drobne intermezzo. Kata się obudziła i dziewczynki przez chwilę szeptały coś między sobą. Nagle wybuchnęły głośnym, piskliwym chichotem.

– Lam, Lam! – zawołała rozbawiona Kata do Rama. – Wiazecka juz mówi Lam!

– Wiem o tym, mała Kato – rzekł dobrodusznie Ram, wyrwany z rozmowy z Erionem.

Misa na próżno starała się uciszyć córeczkę.

– Nie, nie Lam, ona umie mówić Lam – upierała się Kata. – Posłuchaj!

– Słucham – odparł cierpliwie Ram.

A Gwiazdeczka, upewniwszy się, czy na pewno wszyscy na nią patrzą, powiedziała powoli, z rozkoszą i bardzo wyraźnie:

– Rrrrram!

Doczekała się głośnych wyrazów uznania ze strony wszystkich zebranych i bardzo zadowolona z siebie dalej coś ćwierkała.

Ale Marco westchnął.

– A więc ten piękny czas wkrótce już się skończy. Wasze córki, Sisko i Miso, rozwijają się stanowczo za prędko. Już niedługo pójdą do szkoły, a później wszystko potoczy się błyskawicznie. Jaka szkoda!

Miał w tym sporo racji.

– Ale rozmawialiśmy o wyprawie – przypomniał Faron.

Niestety do audytorium zaczęli już napływać Obcy, Marco więc przeprosił rozmówców i czym prędzej zszedł na dół.

– No właśnie, dlaczego mnie nie pozwolono wziąć udziału w ekspedycji? – spytała Berengaria urażonym tonem. – To była największa porażka w moim życiu.

Faron popatrzył na nią ze współczuciem.

– Rozumiem, ale mieliśmy swoje powody. Dziewczyna zerknęła na niego.

– To znaczy, że znałeś mnie już wtedy?

– Oczywiście. Bacznie przyglądamy się stąd wam wszystkim.

– No dobrze, ale dlaczego nie pozwolono mi pojechać?

Faron westchnął.

– Z całą pewnością świetnie wiesz, że za bardzo namieszałabyś w chłopięcych sercach.

– Bzdury – mruknęła Berengaria. – Oko Nocy mnie rzucił, a Armas nie znosi mojego widoku.

– Być może byli jeszcze jacyś inni… Berengaria na moment oniemiała.

Inni? Jaskari? Jori? Marco? Nie, nie mogło chodzić o Marca. Berengaria spróbowała przejrzeć w pamięci listę uczestników wyprawy, lecz wszystkich nie umiała sobie przypomnieć.

Nie mogła już dłużej o tym myśleć, bo nagle Obcy podnieśli się z miejsc, a goście automatycznie poszli za ich przykładem.

Do audytorium weszła wysoka para, towarzyszył jej niewielki orszak. Tu w istocie można było mówić o podeszłym wieku. Ci dwoje wprawdzie nie byli starcami, wyglądali jednak na jakieś pięćdziesiąt, może sześćdziesiąt lat, a więc wyraźnie różnili się od innych mieszkańców Królestwa Światła. Skoro więc Faron ze swym młodzieńczym wyglądem przeżył już dwa tysiące ludzkich lat, to ileż mogli mieć oni?

Jasne było, że cieszą się ogromnym szacunkiem, powitano ich jak monarchów i zapewne właśnie nimi byli.

Omietli salę wzrokiem, a potem zwrócili się bezpośrednio do Marca. Powitali go jak równego sobie.

– Szlachetny książę, słyszeliśmy, że możesz wyzwolić nas z tego więzienia.

– Chciałbym przynajmniej spróbować.

– Niezwykle to sobie cenimy. Chwilowo jednak nam w niczym to nie przeszkadza, może zaczniesz więc od uwolnienia siebie i swoich przyjaciół z tych nietwarzowych kokonów?

– Cale szczęście – mruknęła Indra, a Berengaria najzupełniej się z nią zgadzała.

Marco uśmiechnął się, powiedział „z całego serca”, a potem przystąpił do działania. Trwało to długo, przykładał ręce do każdego z grupy gości i szeptał kilka słów, a potem uleczony mógł wreszcie zdjąć z siebie obcisły strój.

Podczas gdy Marco zajęty był pracą, odezwała się Siska, która także cieszyła się szacunkiem Obcych.

– Czy wolno mi będzie zadać pytanie?

– Naturalnie, księżniczko – odparł Erion.

– Rozumiemy, dlaczego spotkał nas zaszczyt i zostaliśmy zaproszeni tutaj jako poszukiwacze przygód, ale jest tu też kilka osób, których obecności tak naprawdę nie możemy zrozumieć.

Erion pokiwał głową.

– Wiem, wiem, chodzi ci o tych troje dzieci.

– Oczywiście, a także o Miszę. No i o Elenę, która przygód nienawidzi. Wiemy natomiast, że Lilja jest niezwykle cennym nabytkiem dla naszej grupy.

– Owszem, to prawda.

Misza zaprotestował:

– Ja także chętnie zostałbym jej członkiem, gdyby tylko było mi wolno.

– Och, nie, Misza – szepnęła Elena. – Tylko nie to!

Erion popatrzył na chłopca z powagą.

– Twój czas nadejdzie, Misza. Na razie musisz skupić się na tym, by twoje ciało stało się silne, mocne i dobrze wyćwiczone. Powinieneś nadrobić wiele lat. No cóż, zaprosiliśmy cię tutaj, aby nasz król i królowa na własne oczy mogli się przekonać, jakiego cudu dokonał książę Marco. Właściwie jesteś więc po to, by przetestować zdolności Marca, ale możesz mi wierzyć, Faron, Ram i Móri już cię polecili jako przyszłego członka tej grupy.

Misza rozjaśnił się, a wszyscy członkowie awanturniczej gromadki aż zaklaskali w ręce, słysząc taką konkluzję. Wszyscy poza Elena, dziewczynie oczy pociemniały z rozpaczy.

Było to tak wyraźne, że aż Erion powiedział:

– A co z tobą, Eleno? Czy jesteś w stanie wyobrazić sobie, że rezygnujesz ze wszystkich wyjazdów i uciążliwych podróży po to, by zostać w domu z Miszą i pomóc mu dogonić innych w tych dziedzinach, z których był zmuszony zrezygnować w dzieciństwie?

Owszem, mogła, a Misza także wyglądał na zadowolonego. Posłał jedynie pełne winy spojrzenie Berengarii.

– Jeśli zaś chodzi o dzieci – podjął Erion, śmiejąc się lekko – docierały do nas o nich różne słuchy i chcieliśmy się im bliżej przyjrzeć. To czarujący malcy, cała trójka.

Miranda doskonale wiedziała, że Obcych interesują przede wszystkim dwie dziewczyneczki, a Harama zaproszono jedynie po to, by nie wyróżniać dzieci, ale w niczym jej to nie dotknęło. Chłopiec usłyszał tyle pięknych słów o sobie, zresztą Miranda wiedziała, że nie tylko jej matczyne oczy widzą, że chłopczyk jest niezwykły. Po prostu miał taką przytłaczająco miażdżącą konkurencję w osobach tych dwóch małych łobuziaczek.

Gwiazdeczka zresztą zasnęła teraz, a Kata, widząc to, wdrapała się na szerokie kolana taty Tama i ona także znów zapadła w drzemkę. Dla niejednego ucha była to niewątpliwie ulga.

Marco dotarł już do Berengarii i Faron pomógł mu zdjąć z niej strój. Dziewczyna zauważyła, że zamrugał mocno, kiedy grzywa ciemnych niesfornych włosów została uwolniona spod kaptura, lecz co myślał na ich temat, nie mogła się zorientować.

Podszedł do niej Jaskari.

– Cudownie znów poczuć swobodę – westchnął. -Czy wiesz, że z każdym dniem robisz się coraz piękniejsza, Berengario? Twoją urodę widać w pełni dopiero teraz, gdy dojrzałaś. No i mam nadzieję, że przestałaś już rosnąć, chyba nie zamierzasz być wyższa ode mnie?

– Raczej nie – odparła prędko.

Wiedziała, że w ostatnich latach mocno wystrzeliła w górę, i bardzo ją to martwiło. Ostatnio jednak miała wrażenie, że to się jakby zatrzymało, na szczęście.

Podziękowała Jaskariemu za komplementy z pewnym roztargnieniem, bo myślami błądziła daleko.

A więc to z powodu Jaskariego musiała zostać w domu? Ale, nie, przecież Jaskari nie brał udziału w wyprawie w Góry Czarne. Może więc właśnie on chciał, żeby została?

Nie, nie mogła w tym znaleźć żadnego sensu. Obróciła się, żeby spytać Farona, kogo miał na myśli, wspominając zamieszanie w chłopięcych sercach, lecz on dołączył już do trzonu grupy.

Berengaria czuła się porzucona. Doskonale wiedziała, że jest zbyt drażliwa i że trudno jej zachować wesołą minę, gdy ktoś odwraca się do niej plecami. Wsunęła więc rękę pod pachę Jaskariemu i razem z nim podeszła bliżej centrum wydarzeń.

Usiedli na wolnych miejscach na dole audytorium, dość daleko od Farona, który najwidoczniej nie chciał z nimi więcej rozmawiać. Pewnie znów nagadałam głupstw, pomyślała Berengaria, nie pamiętając ani słowa z tego, co mówiła.

Marco kontynuował swoje zabiegi przy gościach z Królestwa Światła. Duchami się nie zajmował, wiedział, że one i tak sobie poradzą. Jedynie Sol potrzebowała pomocy.

Erion oznajmił:

– Ponieważ ta sala doskonale nadaje się do prowadzenia rozmów, zostaniemy tutaj i będziemy kontynuować nasze wyjaśnienia i dyskusje o dalszych planach. Niedługo przyniosą nam coś do jedzenia, mam nadzieję, że nie odmówicie.

Mieli wielką ochotę coś przekąsić. Marco skończył już zabiegi i wraz z przyjaciółmi zrobił sobie przerwę na posiłek. Każdy fotel wyposażony był w mały stolik, wysuwany z jednej poręczy. Poczęstunek smakował wyśmienicie i Berengaria zaraz odzyskała swą zwykłą ochotę do życia. Jakież to zabawne, myślała, i jakie emocjonujące!

Radość życia sprawiła, że przestała się pilnować, i wykrzyknęła jasnym głosem:

– A teraz chciałabym się dowiedzieć czegoś więcej! Chociaż nikt nigdy nie powiedział tego otwarcie, to przecież nie jesteśmy na tyle głupi, byśmy nie rozumieli, że przybyliście z jakiegoś miejsca poza Ziemią. Sprawcie więc nam tę radość i opowiedzcie wreszcie o sobie! Z jakiego systemu słonecznego pochodzicie?

Zapadła kompletna cisza. Obcy patrzyli po sobie, a Jaskari gniewnie szturchnął Berengarię w bok.

Pojęła, że chyba zachowała się zanadto bezpośrednio.

Ten mój niewyparzony język, pomyślała. Doprawdy, tym razem dopiero się popisałam!

Lecz jego wysokość we własnej osobie wstał i popatrzył na nią z wielką życzliwością.

Cała sala wstrzymała oddech.

– Myśleliśmy już, że nigdy o to nie spytacie -uśmiechnął się. – Cóż, moja kochana, mylisz się. Nie przybyliśmy wcale z żadnego obcego systemu słonecznego, na to jesteśmy zbyt podobni do was. Erionie, czy zechcesz objaśnić gościom nasze pochodzenie?

Nie rozległ się żaden dźwięk, gdy Erion wstawał.

Загрузка...