6

Miszę i Jaskariego także trudno było złapać.

Okazało się, że wybrali się na wycieczkę. Jaskari zaprowadził Miszę do hotelowego apartamentu rodziców, który zdaniem chłopca wprost oszałamiał swoją wspaniałością. Potem zaś Misza poprosił o pokazanie mu rodzinnego domu w Ciemności.

– Dlaczego nie? – stwierdził Jaskari, który nie widział wcześniej małej chatki, i niewiele myśląc, zaprosił Miszę i jego rodziców na wyprawę gondolą.

Wszystkim bardzo spodobała się jego propozycja. Natasza wprawdzie przyznała, że trochę się obawia latania gondolą, brakowało jej ziemi pod stopami, Jaskari zapewnił ją jednak, że przynajmniej odkąd on sięga pamięcią, nie wydarzył się żaden wypadek gondoli.

– Tylko czy Misza będzie umiał spojrzeć prosto w oczy warunkom, w jakich dorastał? – spytała jeszcze cicho.

– Misza to bardzo rozsądny miody człowiek – spokojnie odparł Jaskari, Ale muszę powiedzieć wam obojgu, tobie i Elisowi, że wszystkich nas zdumiewa niezwykła inteligencja tego chłopca, a to znaczy, że ma on również bardzo mądrych rodziców. Jego piękny, nieoczekiwanie bogaty język, jego wiedza…

– Elis był nauczycielem w naszej wiosce – odparła z dumą Natasza, a mąż z zapałem pokiwał głową. – Staraliśmy się nauczyć naszego syna wszystkiego, czego tylko się dało.

– Tak też sobie myślałem – uśmiechnął się ciepło Jaskari. – Naprawdę świetnie się spisaliście.

Przyjęli ten komplement z pokorą, lecz radość wprost z nich biła.


Misza stał przed swym rodzinnym domem i czul, jak rozczarowanie wprost rozsadza mu piersi.

Naoglądał się już pięknych budowli w Sadze i w wielu innych miejscach Królestwa Światła, a teraz przybył tutaj. Spodziewał się czegoś zupełnie innego. Domy w wiosce Waregów wyglądały doprawdy bardzo biednie, a chata jego rodziców była najnędzniejsza ze wszystkich.

Taka maleńka, taka ciemna, właściwie prawie zrujnowana.

– Będziemy mieć teraz nowy dom – powiedział zakłopotany Elis.

Jaskari zaś dodał czym prędzej:

– Ze wszystkimi wygodami, równie jasny i przestronny jak domy w Królestwie Światła. Cała wioska zostanie odnowiona.

Misza mógł tylko kiwać głową.

Mocno trzymając się futryny, wciąż jeszcze bowiem nie był całkiem pewien swoich nóg, otworzył drzwi i przekroczył wysoki próg. Natychmiast otoczyły go zapachy, teraz jednak wydawały się ostre i wcale nie tak przyjemne jak przedtem.

A więc tak wyglądał jego dom. Wiele tu poznawał, lecz mimo to wydawało mu się, że wszystko się jakoś skurczyło. Niepewnie podszedł do wielkiego paleniska i odnalazł drzwi do swej kryjówki.

Jaskari pożyczył mu kieszonkową latarkę. Misza przez chwilę stał, patrząc na kompletnie ciemną komórkę, i starał się zwalczyć nieprzyjemne uczucie. Wreszcie odwrócił się, oczy mu błyszczały.

– Dziękuję wam, matko i ojcze, dziękuję za życie, które pozwoliliście mi zachować. I tobie, Jaskari, za przebudzenie. A przede wszystkim dziękuję Marcowi za to, że uczynił ze mnie takiego człowieka, jakim jestem teraz!


Jaskari wysadził ich pod hotelem, pomachał ręką na pożegnanie i poleciał dalej.

Misza ledwie zdążył wejść do niezwykle, jego zdaniem, luksusowego apartamentu rodziców, kiedy otrzymał wiadomość.

Był nią przytłoczony.

– Co takiego? Ja mam się udać do pałacu księcia Marca? Ale w jaki sposób się tam dostanę?

– Ktoś po ciebie przyjdzie wyjaśniła matka, równie podniecona jak syn. Cóż to za zaszczyt, Misza, cóż za zaszczyt!

– Ach, ja kocham księcia Marca! – westchnął chłopak entuzjastycznie.

– Pst, Misza, tak mówić nie wolno – szepnęła matka.

– A to dlaczego? – zdziwił się…

Natasza się zakłopotała.

– No… po prosili nie wypada.

Wszedł ojciec i przerwał im rozmowę.

– Pospiesz się, zacznij się przygotowywać, będą tu już za pół godziny,

Po Miszę przyszła Indra. Chłopak natychmiast poznał ją po glosie i zaraz zaczął się zastanawiać, czy wszystkie kobiety są równie piękne. Przecież dech zapierało mu w piersiach za każdym razem, gdy jakąś widział. Żadna jednak nie mogła się mierzyć z jego Eleną.

Łączyła ich wszak wspólna tajemnica…

Wystarczyło, by o tym pomyślał, a już czuł łaskotanie pod skórą.

Indra zerknęła na niego zdziwiona.

– Uśmiechnąłeś się teraz jak kot, który dopadł tłustej myszy. O czym sobie pomyślałeś, Misza?

Drgnął zdziwiony.

– Co takiego? Ja? Nie, nic. O niczym.

Matka martwiła się, czy Misza da radę iść sam i stać tak długo, Indra jednak zapewniła ją, że będzie go pilnować, jakby był niemowlęciem.

W pewnym sensie nie mijała się z prawdą, wszak dla Miszy cały świat był nowy jak dla noworodka.

Ojciec dopytywał się natomiast, jaki jest powód tej wizyty u Marca, lecz Indra nie potrafiła odpowiedzieć. Ram był bardzo oszczędny w słowach, sam chyba niewiele wiedział. Mówił tylko, że wszyscy mają się tam zebrać na rozkaz najwyższych władz.


Co ja właściwie chciałabym uczynić ze swoim życiem, zastanawiała się Berengaria, idąc w stronę rynku w Sadze. Wyszykowała się wcześnie, ale nie miała cierpliwości, żeby spokojnie siedzieć w domu i czekać na odpowiednią gondolę.

Czy nie najwyższa już pora zdecydować, co będę robić w przyszłości? Stwierdzić wreszcie, czego chcę od życia? Oprócz tego oczywiście, że pragnę je przeżyć w stu pięćdziesięciu procentach. Już tyle razy byłam dostatecznie blisko śmierci, że potrafię docenić życie. My, cała grupa Marca, żyjemy doprawdy niebezpiecznie.

Lecz ile przy tym zabawy! I jakież to wszystko emocjonujące. Ach, jak ja kocham napięcie! Lubię czuć, że istnieję. Lubię przesuwać granice tak daleko, jak tylko się da… i jeszcze troszeczkę.

Ale cóż, skończyłam już szkolę i muszę teraz znaleźć jakiś odpowiedni dla siebie zawód. Indra go nie znalazła, twierdzi, że jedyną rzeczą, do jakiej się nadaje, są śmiałe eskapady. Z nią jest dokładnie tak samo jak z wyśmienicie wyszkolonymi żołnierzami, którzy powracają do domu z wojny. Nie potrafią odnaleźć się w szarej codzienności i często kończą na pijaństwie i bijatykach, wkraczają na drogę przestępstwa, nadają się bowiem jedynie do walki. Indra co prawda nie jest taka, ale też i nie pasuje do żmudnej pracy biurowej. Twierdzi, że wówczas wróci jej dawne lenistwo.

Ja pod wieloma względami jestem podobna do Indry, lecz jeszcze bardziej niespokojny ze mnie duch, nie umiem czekać, cały czas musi się coś koło mnie dziać.

Tak jak wtedy, kiedy wszyscy inni wyjechali w Góry Czarne, tylko mnie zostawili. To była moja największa porażka i najgorszy okres w całym życiu. Wykluczenie mnie z udziału w przygodach było już dostatecznym upokorzeniem, a na dodatek to siedzenie w domu i nicnierobienie…

Berengaria, schodząc w dół zbocza, poczuła na twarzy łagodny powiew i w piersiach wezbrał jej śmiech. Tak niezmiernie kochała życie, tak gorąco pragnęła je przeżywać, radować się nim, każdą cząsteczką ciała chłonąć nowe wrażenia.

Westchnęła głośno.

Gdybym tylko miała chłopaka, pomyślała. Ale Oko Nocy mnie porzucił. No cóż, właściwie wcale nie tak było, on po prostu nie miał innego wyboru, ale wiem, że bardzo kocha Małego Ptaszka.

Znacznie gorsza do zniesienia była pogarda Armasa. Co on właściwie ma przeciwko mnie? Co ja złego robię?

Misza jest słodki, ale na niego nie ośmielę się zarzucić sieci, zresztą Elena chyba zarezerwowała go dla siebie, a ja nie zamierzam wchodzić do jej ogródka. Nie poważę się na to jeszcze raz. Ileż to już razy obwiniała mnie o to, że zabierani jej chłopców? Może rzeczywiście trochę zbyt śmiało sobie z nimi flirtuję, ale przecież nigdy nie traktuję lego poważnie. A cała ta sprawa z Jaskarim… Naprawdę wcale nie próbowałam go poderwać, ale tak nam się dobrze rozmawia i bardzo się lubimy. Jesteśmy przyjaciółmi. Zresztą on już wtedy zrezygnował z Eleny. Ona musi zrozumieć, że to nie miało nic wspólnego ze mną.

Och, o czym to ja myślałam? Nie wolno mi powracać do żadnych ponurych wspomnień, lepiej zastanowić się, co zrobić z życiem. Nie musze się wprawdzie aż tak bardzo spieszyć, obdarzono nas wszak tym przywilejem, że możemy żyć bardzo, bardzo długo, jest więc dość czasu, żeby kilka razy zmienić zdanie.

Berengarię przeszył przyjemny dreszczyk. Czuła, że jest podobna do Indry. Nie odpowiadała jej codzienność, do oddychania pełną piersią potrzebne jej było napięcie.

Tak jak teraz, kiedy została wezwana do pałacu Marca, nie mając pojęcia, co ją tam czeka. To właśnie jest ciekawe, coś dokładnie dla niej.

Spotkała jakichś młodych chłopców, którzy gwizdnęli na jej widok. Odwróciła się wyćwiczonym ruchem i posłała im rozbawione spojrzenie. Potem poszła dalej.

Wiedziała, że jest podziwiana. Niestety, na tym jedynie się kończyło. A tak bardzo chciała mieć kogo kochać. Jej wybrańcem, jeszcze od czasów dzieciństwa, był Oko Nocy, gdy ją „zdradził”, świat marzeń dziewczyny się zawalił, runął jak domek z kart na wietrze.

Nagłe zmiany humoru były charakterystyczną cechą Berengarii. Już w następnej chwili smutek ją opuścił i na samą myśl o przyszłym ukochanym poczuła ogarniającą ją radość. Przecież mogła wybierać spośród tak wielu. Indra i Sol wybrały swoich Strażników, obydwu Lemuryjczyków, a wyglądało na to, że i Lilja zakochała się w pełnym rezerwy Goramie. Berengaria jednak nie myślała o tym, by iść w ich ślady, jej wystarczyłby zwyczajny człowiek, chociaż wzrostem dorównywała niemal Lemuryjkom. Indra powiedziała kiedyś, że Berengaria ma wzrost modelki, co bardzo oburzyło Elenę, która nazwała ją tyczką w płocie. „Nie słuchaj Eleny”, przestrzegła Berengarię Indra, „ona stara się wyszukać w tobie jak najwięcej wad, dobrze o tym wiesz”.

Berengaria westchnęła, Indra na pewno miała co do tego rację. Przyjaźń Eleny trudno było utrzymać, zdawała się dostrzegać w swej kuzynce nieustające zagrożenie.

Biedna Elena, pomyślała Berengaria, ona jest zwyczajną milą dziewczyną, która ani trochę nie pasuje do tej szalonej zgrai poszukiwaczy przygód. Nie znosi przecież Lemuryjczyków, uważa, że są nieprzyjemni i nienormalni, a barona wystraszyła się śmiertelnie.

Elena powinna zajmować się mężem w swoim własnym domu, piec ciasta i ciągle sprzątać, mieć zawsze świeżo wyprasowane zasłony i być najzwyklejszą gospodynią domową. Po prostu urodziła się w niewłaściwej rodzinie, w niewłaściwej grupie. To my jesteśmy szaleni, nie ona.

Ale, mój ty świecie, jakże nam przy tym wesoło!

Berengaria roześmiała się radośnie, tak głośno, że aż jacyś staruszkowie się za nią obejrzeli. Dziewczyny jednak ani trochę to nic zawstydziło, ona nie przejmowała się takimi drobiazgami, jak zasady odpowiedniego zachowania. Dopóki człowiek jest pozytywnie nastawiony, to, jej zdaniem, nic nie szkodzi, że ściągnie na siebie trochę uwagi.

Westchnęła, wciąż szeroko uśmiechnięta. Ach, być kochaną przez mężczyznę… Móc się z nim kochać… Nie raz drażniono się z nią z tego powodu, że z nikim jeszcze nie spala.

Ona jednak najpierw chciała mieć całkowitą, niezachwianą pewność co do trafności swojego wyboru.

Wtedy odbije sobie za całe to długie czekanie!

Загрузка...