11

Grupa poszukiwaczy przygód z Królestwa Światła oniemiała wpatrywała się w swych nadziemsko pięknych gospodarzy.

Wreszcie Móri odzyskał mowę:

– A więc wy jesteście Obcy! Lecz kimże wobec tego jest Faron i wszyscy ci, którzy nas tutaj powitali? Przecież oni ani trochę nie są do was podobni! O wiele mniej niż my.

Ten, który, jak się zorientowali, im przewodził, uśmiechnął się.

– Zaczekajcie, zaraz usłyszycie wyjaśnienie z ust samego Farona!

Za ich plecami otworzyły się drzwi i weszło przez nie więcej tych doskonałych istot. Jeden z nowo przybyłych z pięknym, szerokim uśmiechem podszedł do Marca i zajął miejsce obok niego.

– Miło was znów zobaczyć.

Zapadła grobowa cisza.

– Faron? – przerwał ją wreszcie niedowierzający głos Marca.

– Owszem, to ja.

– Ratunku! – mruknęła Indra. – I to ciebie uderzyłam, tak że mało nie wpadłeś w błoto w tamtym jeziorze!

– Rzeczywiście, tyle że Freki był tak życzliwy, że mnie uratował. Dziękuję ci, Freki – zwrócił się do wilka, który, o dziwo, nie był spowity w żaden ochronny fartuch.

– Wiesz, Faronie, nie mogę się na ciebie napatrzyć – wyznała Indra. – Przecież ty jesteś młody i taki przystojny, że brzuch boli. Ale… Rama i tak nie pobijesz, pod tym względem jestem stronnicza!

Kiedy wszyscy już przetrawili zaskoczenie, Marco poprosił:

– Czy możemy teraz usłyszeć wyjaśnienie?

– Oczywiście – odparł ten, który przez cały czas zabierał głos. – Moje imię brzmi Erion. Należę do najstarszych wśród tych, których nazywacie Obcymi. Na marginesie chciałbym wspomnieć, że na początku, dawno temu, właśnie takie miano nadaliśmy wam. – Popatrzył na nich i uśmiechnął się, zanim podjął: – Jak widzicie, jesteśmy podobni do was, ludzi, lecz nie całkiem. Ma to swoje wyjaśnienie, które dzisiaj poznacie. Ale przejdźmy najpierw do rozwiązania pierwszej zagadki. Przebywamy tutaj, w odosobnieniu, ponieważ możemy oddychać waszym powietrzem, lecz nasza skóra go nie znosi. Dlatego właśnie Faron i wszyscy inni muszą osłaniać ją czymś w rodzaju maski, gdy wychodzą poza te wysoko położone sale.

– A więc udział w ekspedycji był wielkim poświęceniem ze strony Farona? – spytał Marco. – I, jak przypuszczam, kolosalnym wysiłkiem.

– Jest w tym trochę racji – odparł Faron. – Śmiertelnie się bałem wówczas, gdy musieliśmy przeprawić się przez jezioro i Indra mnie uderzyła. Gdyby moja twarz znalazła się pod wodą, wszystko mogło się naprawdę źle skończyć.

– W dodatku pod taką wodą – mruknęła Indra. -Ogromnie mi przykro z tego powodu, Faronie, ale, do kroćset, strasznie jesteś przystojny!

Obcy wybuchnęli śmiechem. Goście chwilowo byli zbyt oszołomieni, by zadawać inteligentne pytania, a przecież mieli ich tak dużo. Otwierały się przed nimi perspektywy, od których aż kręciło się w głowie.

Wreszcie rozległ się łagodny głos Dolga:

– A ten wasz metaliczny głos?

Odpowiedział Erion. Można było wnioskować, że rangą jest mniej więcej równy Faronowi.

– Głos jest naturalny. Tak mówimy zawsze, struny głosowe nie potrzebują żadnej ochrony.

– Dziwne, że nic złego nie dzieje się z waszymi śluzówkami – zastanawiał się Uriel.

– Po prostu tak już jest. Nieodporna jest tylko skóra.

Indra, która zbyt często zabierała głos, powiedziała gniewnie:

– My nie czujemy się najlepiej i szczególnie interesująco w tych paskudnych opakowaniach. Jak długo musimy je nosić?

– Tutaj króluje nasze powietrze, oddychanie nim nie sprawia wam żadnych kłopotów, lecz nie wiemy, jak może ono działać na waszą skórę.

– A czy nie można tego sprawdzić?

– Owszem, sądziliśmy jednak, że macie bardziej istotne pytania.

– Tak, ale nie wszystko naraz. Zgadzam się być królikiem doświadczalnym.

– Skoro tego chcesz…

Erion nacisnął jakiś guzik i do sali weszły dwie biało ubrane kobiety. Szepnął im coś po cichu, skinęły głowami, wyszły i zaraz wróciły z niedużym stolikiem z aparatami.

Poprosiły, by Indra stanęła na środku audytorium, usłuchała natychmiast, niczego się nie bojąc. Może dlatego, że nie wiedziała, co ją czeka?

Kobiety zsunęły jej lewą rękawiczkę i podciągnęły rękaw fartucha. Bacznie przyglądały się jej dłoni, mierząc przy tym coś jakimś aparatem, przyłożonym do skóry dziewczyny. W sali panowała cisza. Kata i Haram zasnęli, ale Gwiazdeczka bystrymi oczkami śledziła wszystko, co się dzieje, pomna surowego upomnienia Tsi, że ma być cicho.

– Au! – cicho jęknęła Indra. – Och, nie!

Siedzący najbliżej dostrzegli, jak jej skóra pokrywa się drobnymi pęcherzykami.

Z prędkością błyskawicy Dolg i Marco przypadli do niej.

– Ja spróbuję pierwszy – oświadczył książę. – Jeśli mi się nie powiedzie, to wyjmiesz szafir.

– Dobrze – zgodził się Dolg.

Obcy ze zdumieniem patrzyli, jak Marco zdejmuje rękawiczkę i nakrywa dłonią pęcherze na ręce Indry. Przytrzymał ją tak przez kilka sekund, wreszcie odjął.

Pęcherze zniknęły.

Po momencie pełnej zdumienia ciszy Faron rzeki spokojnie:

– Opowiadałem wam przecież, że książę Marco jest wyjątkowy. To osoba o wiele cenniejsza, niż jesteśmy w stanie zrozumieć.

Indra czym prędzej naciągnęła rękawiczkę, za jakiekolwiek dalsze eksperymenty podziękowała.

Faron podjął:

– A kamienie Dolga również są niesamowite, lecz to przecież już wiecie.

Jego pobratymcy zgodnie pokiwali głowami.

– Ale teraz już wiemy, że wy nie znosicie naszego powietrza – powiedział Erion. – Tak samo jak my nie tolerujemy waszego.

– Szkoda – zmartwiła się Obca.

Nataniel zapragnął się wtrącić

– No, ale wszyscy ci Obcy, którzy mieszkają w zewnętrznej części, jak na przykład Strażnik Góry, oni tolerują to powietrze?

– Tak. Prędko się okazało, że dobrze jest, gdy łączymy się w pary z Lemuryjczykami. U dzieci zrodzonych z takich związków dominowały właściwości skóry Lemuryjczyków, tak więc potomkowie Obcych i Lemuryjczyków mogli bez przeszkód poruszać się po Królestwie Światła.

– Ale związki Obcych z ludźmi nie są czymś zwyczajnym?

– Nie. Od czasu tamtych pierwszych prób podejmowane były również później, przeprowadzane są nawet teraz i chociaż wszystko układało się dobrze, to rzeczywiście nie są częste. Różnica wzrostu między innymi…

Wszyscy zwrócili uwagę na Marca, najwyraźniej zatopionego w myślach, lecz gdy Faron spytał, co go trapi, książę tylko pokręcił głową.

– Nie teraz, jeszcze nie. Chciałem spytać o zwierzęta. W zewnętrznej części waszego królestwa jest ich całe mnóstwo, przywodzi mi to na myśl coś w rodzaju arki Noego.

– Bardzo słuszna uwaga, książę Marco – uśmiechnął się Erion. – Musimy wam teraz powiedzieć całą prawdę, dlatego właśnie zostaliście tu wezwani.

Wśród gości zrobiło się bardzo cicho. Berengaria siedziała zasłuchana w tę wielką ciszę. Z zewnątrz nie docierał tu żaden dźwięk, znajdowali się w nierzeczywistym, jasnym i pięknym, lecz, ach, jakże odizolowanym świecie! Powiodła wzrokiem po osobliwych twarzach Obcych, którzy wydawali jej się niezwykle urodziwi, po minie Eleny jednak, nie kryjącej obrzydzenia, zorientowała się, że być może nie wszystkim ludziom muszą się oni podobać. Należeli do innej rasy, a nawet do innego gatunku, od ludzi różniło ich tak wiele i tak mało zarazem.

Berengarii podobali się bardzo.

Erion wziął głęboki oddech.

– Sytuacja w świecie na powierzchni Ziemi jest katastrofalna. Oczywiście jako pierwszy zaczął ulegać zagładzie świat zwierząt. Wygląda na to, że przeżyć zdoła jedynie część owadów oraz niektóre bakterie i wirusy, lecz niestety nie większe zwierzęta. Dlatego sprowadziliśmy ich tutaj tyle, ile tylko się dało.

– Och, dziękujemy wam za to – mruknęli Jori z Mirandą chórem.

Pozostali pokiwali głowami, w ten sposób dołączając się do podziękowań. Jaskari wstrzymał się z pytaniem, czy będzie mu wolno pracować wśród tych zwierząt, może spróbuje później, kiedy już będą wiedzieć więcej.

Mnóstwo rzeczy pozostawało jeszcze niewiadomą.

Na przykład, w jaki sposób doszło do tego, że drapieżniki zmieniły się w trawożerców, i jak to możliwe, by wszystkie gatunki żyły ze sobą w takiej przyjaźni.

Dolg zadał to pytanie.

– Hm. – W oczach Eriona zapaliły się iskierki. -Wydaje mi się, że na to pytanie powinien odpowiedzieć Faron.

Ich stary przyjaciel, który wcale nie był taki stary, rzekł z lekkim uśmiechem:

– Zauważyliście być może, że były tam kiedyś ogrodzenia? Rzeczywiście usunięto je stosunkowo niedawno, bo ja w Górach Czarnych nauczyłem się co nieco od mego przyjaciela Marca, a mianowicie, w jaki sposób zmienić podstawy życia ludzi i zwierząt.

– Widziałeś, co robiłem? – spytał zdumiony Marco.

– Widziałem, słyszałem i przeżywałem. Serdecznie dziękuję za tę naukę.

– Całkiem nieźle – wtrącił się Móri.

– Ale twierdzicie, że sytuacja w świecie na powierzchni Ziemi jest katastrofalna. Powiedzcie nam na ten temat coś więcej.

– Dobrze – zgodził się Erion. – Pomimo iż ludziom w drugiej połowie dwudziestego stulecia otworzyły się oczy na to, co robią, musieli się zmagać z niezwykle potężnymi siłami…

– Chodziło o zyski, prawda? – domyślił się Villemann.

– Właśnie. Interesy ekonomiczne były niezwykle silne i w końcu to one zwyciężyły. Organizacjom pragnącym ratować środowisko, zwierzęta i przyrodę zakazywano działalności, kolejno jednej po drugiej. Każdy, kto zaczynał przemawiać w obronie Matki Ziemi, stawał się podejrzany. Otrzymywał duże grzywny, długie kary więzienia. Ci natomiast, którzy niszczyli środowisko, pozostawali wolni, oni bowiem służyli interesom poszczególnych narodów.

– Owszem, wiem – rzekł Marco cierpko. On przecież jako jeden z ostatnich opuścił świat na powierzchni Ziemi.

– Cóż, robiło się coraz gorzej – podjął Erion. – Próbowaliśmy działać stąd, lecz mieliśmy ograniczone możliwości. Wreszcie w większości krajów pozostała jedna jedyna siła: mafia.

– Fe! – wzdrygnęła się Ellen.

– Tak, lecz teraz nawet mafiosi przyznają, że zapędzili się w kozi róg.

– W jaki sposób to zrozumieli? – spytał Gabriel.

Erion skierował na niego piękne czarne oczy, Gabrielowi przyszły na myśl oczy żyrafy, piękniejszych chyba nie ma na świecie.

– Wprawdzie większość naukowców zamordowano, oni bowiem głosili nieprzyjemne prawdy dla mafii, kilku jednak zostało na naszej udręczonej Ziemi, a ci ostrzegają przed przesunięciem biegunów.

– Ojej! – westchnął Madrag Chor. – Czy to może być prawda?

– Niestety tak. Władze rządzące światem nie chciały słuchać geologów i innych naukowców, zaniedbali więc całą ekologię, całą meteorologię, ignorując też wszystkie sygnały wysyłane przez sam glob. W rezultacie lód na biegunie południowym topnieje, podczas gdy masa lodu na biegunie północnym wzrasta. Ziemia się przechyla, moi przyjaciele, przesuwa się oś ziemska.

– Czy kiedyś już tak się nie stało? – spytał Ram po chwili milczenia.

– Owszem, lecz nie w czasach ludzkości.

– A jaka jest przyczyna, że dzieje się to znów?

– Rabunkowa gospodarka zasobów naturalnych. Bezwzględność, ogromne zaniedbania.

– A jakie będą konsekwencje przesunięcia się biegunów?

– Katastrofalne dla wszystkich położonych niżej j obszarów. Zniknie Anglia, Dania, Holandia i Belgia z wyjątkiem Ardenów, a także Skania, Halland i wiele przybrzeżnych obszarów w Szwecji. Poza tym spore części Francji, no i inne narażone na podobne niebezpieczeństwo rejony świata. Niektóre części Ziemi natomiast się podniosą, całkowicie zmieni się klimat i w okolicach, w których ludzie przywykli do chodzenia boso i w lekkim ubraniu, będą teraz zamarzać na śmierć. Cały świat stanie na głowie.

– Czy my możemy coś zrobić? – spytał Marco, gdy wszyscy usiłowali przetrawić tę straszną prawdę.

– Właśnie dlatego was tu teraz wezwaliśmy. Niedługo dla świata na powierzchni Ziemi wybije ostatnia godzina.

Indra ośmieliła się spytać o to, o czym wszyscy myśleli:

– A co ze światem wewnętrznym? Wybaczcie, jeśli myślę zbyt egoistycznie.

Erion uśmiechnął się.

– Wszyscy jesteśmy egoistami w równym stopniu. Cóż, my również to odczujemy. Dlatego właśnie musimy teraz zlikwidować mur otaczający Królestwo Światła. Nie możemy ryzykować, że rozpadnie się na kawałki i zabije wiele istot w naszej krainie.

Wtrącił się Faron:

– Ale mury wokół świata Obcych pozostaną. One są niezwykle trwałe, a my nie możemy wyjść na powietrze, jak już teraz wiecie. Zwierzęta w ten sposób również będą chronione.

Zapadła ciężka, nieprzyjemna chwila ciszy.

Wreszcie Marco spytał:

– A więc… co zrobimy?

– Właśnie o tym będziemy teraz rozmawiać. Liczyliśmy na was. Rozmawialiśmy już z elitą badaczy z Królestwa Światła i otrzymaliśmy od nich rady. Czeka was inne zadanie. Wszyscy jesteście wyjątkowi, lecz przede wszystkim stawiamy teraz na wybranych…

Zdumiało ich to określenie.

– W jakim sensie wybranych? – spytał Strażnik Kiro.

– Na tych, którzy niegdyś nimi byli. Nataniel został wyznaczony do ocalenia rodu Ludzi Lodu i świata od Tengela Złego. Oko Nocy do odnalezienia jasnej wody, podobnie jak niegdyś Shira. Zadaniem Dolga było odszukanie Świętego Słońca, które pozostało w świecie na powierzchni Ziemi, a także szafiru i farangila, naszych najcenniejszych skarbów. No, a na koniec ta dwójka szlachetnego urodzenia, księżniczka Siska, którą jej wioska wybrała do przyniesienia tam światła, i książę Marco.

– Ale ja nie byłem wybranym – zaprotestował.

– Ależ, oczywiście, byłeś – uśmiechnął się Erion spokojnie. – Twój ojciec wybrał cię na swego zastępcę na Ziemi.

– Nie wydaje mi się, bym należycie wywiązał się z tego zadania – mruknął Marco.

– Może nie uczyniłeś tego tak, jak on sobie tego życzył, i nie wróciłeś mu władzy, nikt jednak nie mógłby lepiej dbać i szanować swego dziedzictwa aniżeli ty, książę Marco.

– Dziękuję za te słowa, a na dowód mej wdzięczności przedstawię wam myśl, jaka przyszła mi do głowy jakiś czas temu, lecz nie wypowiedziałem jej na głos. Widzieliście, że moje dłonie uleczyły rany Indry…

Tym razem przerwał mu rozemocjonowany Misza:

– Ach, Marco potrafi o wiele więcej! Dał mi przecież ręce i nogi!

Marco kiwnął głową.

– Pomyślałem więc, że gdybyście nie mieli nic przeciwko temu, chętnie wzmocniłbym waszą odporność na szkodliwe działanie powietrza, tak abyście wy, Obcy, mogli swobodnie poruszać się w dowolnie wybranym miejscu na Ziemi, my zaś moglibyśmy zrzucić te upokarzające powłoki.

Erion wyprostował się.

– Czy on to potrafi, Faronie?

– Ani trochę by mnie to nie zdziwiło. Widziałem, jak dokonywał wprost niewiarygodnych rzeczy.

Wśród Obcych rozległo się stłumione westchnienie.

– Zatem uczyń to, książę Marco – rzekł Erion uroczystym głosem. – Nie spodziewamy się żadnych cudów, lecz przynajmniej spróbuj!

– Z wielką chęcią.

– A więc dobrze! Sprowadźcie tu wszystkich Obcych! Wszystkich, również tych, którzy stoją najwyżej!

Загрузка...