Dziesięć dni po upadku pierścienia na Zanshaa dotarła pierwsza wiadomość od Naksydów. Sula przeszła w holu nad opróżnionymi butelkami po iarogiicie i wkroczyła do mieszkania w tylnej części domu przy Nadbrzeżu. Spence i Macnamara oglądali ścienne wideo.
— Nadają to prawie od godziny — informował Macnamara. — Naksydzi wymieniają władze Zanshaa.
Na wideo daimongski spiker czytał w kółko ten sam komunikat. Sula pomyślała, że wybór Daimonga jest doskonały — jego twarz nie mogła wyrazić emocji, a jeśli ton głosu przenosił jakieś uczucia, potrafił je wykryć jedynie inny Daimong.
— Lady Kushdai, gubernator Zanshaa wyznaczona przez Komitet Ocalenia Praxis, wydała następujące rozkazy — mówił Daimong. — Obsadzenie wielu stanowisk ulega obecnie zmianie. Na wicegubernatora wyznaczono lorda Akthana, który natychmiast zajmie kwaterę lorda seniora i utworzy rząd Zanshaa, do czasu gdy lady Kushdai będzie osobiście mogła objąć swoje stanowisko. Lord Akthan ma wszelkie pełnomocnictwa do wyznaczania i odwoływania urzędników. Lady Ix Jagirin została wyznaczona na szefa Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Lorda Ummira mianowano Ministrem Policji. Lady Kulukraf została szefem Ministerstwa Prawa i Dominacji, z mocą dysponowania wszystkimi zasobami floty w układzie Zanshaa…
— Teraz znamy konspiratorów na planecie — stwierdził ponuro Macnamara. Zgiął palce, jakby dusił dłońmi naksydzkie gardło. — To właśnie są zdrajcy, których cały czas mieliśmy wśród nas.
Sula zastanowiła się nad tym.
— Niekoniecznie — powiedziała. — To wszystko są prominentni Naksydzi, od lat w służbie cywilnej. Niektórzy z nich pełnili przed rebelią wysokie funkcje, ale później zostali zwolnieni. Możliwe, że lady Kushdai po prostu wyznaczyła ludzi, którzy według niej dopilnują spraw do jej przybycia.
Kushdai prawdopodobnie uważała, że zjedzie na dół i po prostu przejmie władzę, pomyślała Sula. — Informację, że pierścień został zniszczony i przejęcie planety opóźnione, przekazano na Magarię, a tam podjęto decyzję o stworzeniu tymczasowej administracji i tę decyzję przesłano z powrotem tutaj.
— Uważam, że powinniśmy ich zabić, zanim zorganizują sobie ochronę — stwierdził Macnamara.
— Zobaczymy, co na to powie Blanche — odparła Sula. Nawet jeśli nominowani na stanowiska nie brali udziału w żadnym antyrządowym spisku, kilkoro z nich należało zastrzelić, choćby po to, by innym dać do myślenia. Daimong czytał komunikat.
— Następujące osoby mają zgłosić się na policję pod groźbą aresztowania. Były Gubernator Pahnko. Były lord komisarz policji, lord Jazarak…
Przy wymienianiu nazwisk Sula czekała w napięciu. Lista jednak dobiegła końca i nazwisko Suli nie padło. Ani nazwisko kapitana porucznika Honga, ani nikogo z Grupy Blanche.
Wszystkie zapisy o pozostawionych grupach, a także wszystkie zapisy floty podobno wytarto z komputerów w Dowództwie, a zwolnione miejsce w pamięci wypełniono ciągami liczb losowych. Wszystkie oficjalne ślady prowadzące do Grupy Operacyjnej Blanche powinny opuścić planetę, kiedy ewakuowano Dowództwo.
Wydawało się, że Sula i jej towarzysze są na razie bezpieczni.
— Lord gubernator pomyślnie opuścił Górne Miasto, Naksydzi nie zdążyli mu nic zrobić i teraz znajduje się w tajnej siedzibie administracji. Nadal mamy legalny rząd na Zanshaa. Łańcuch dowodzenia nadal funkcjonuje.
Kiedy Hong przemawiał, jego służący Ellroy jak zwykle krążył wśród gości z kanapkami i napojami, teraz jednak w większym niż zwykle tłoku. Gdy flota, która obecnie okupowała układ, powołała do władzy Naksydów, Hong porzucił wystawne życie i pod fałszywą tożsamością spokojnie przeniósł się do mniejszego mieszkania.
Narzekał, że nie może już bywać w klubach. Sula czuła ulgę, że Hong stosuje jakieś środki ostrożności.
— Blanche — powiedziała Sula — mamy teraz grupę Naksydów, których wyznaczono do rządzenia planetą w imieniu tego Komitetu Ocalenia Praxis. Nikt ich nie pilnuje z wyjątkiem naksydzkiej policji, a my wiemy o wiele więcej od policji na temat broni i środków wybuchowych. Czy nie powinniśmy dla przykładu ich ukarać, zanim wróg da im właściwą ochronę? To by powstrzymało innych od pójścia w ich ślady.
Hong skinął głową.
— Istnieje taka możliwość, Cztery-Dziewięć-Jeden — przyznał. — Część naszych ludzi śledzi wciąż potencjalne cele. Ale lord gubernator uznał, że podtrzymywanie morale cywilów to najlepszy środek odstraszający przed współpracą z Naksydami. Musimy poinformować ludność o istnieniu tajnego rządu i przeciwdziałać wrogiej propagandzie. Zatem główny priorytet to rozpowszechnienie pierwszego wydania „Lojalisty”.
„Lojalista” — niezbyt porywający tytuł tajnej gazety, którą rząd zamierzał dystrybuować w Zanshaa City. Gazety zwykle rozpowszechniano środkami elektronicznymi i drukowano lokalnie przez prenumeratorów albo w kawiarenkach medialnych. Niestety tajna gazeta nie mogła być rozpowszechniana w ten sposób z tej prostej przyczyny, że cała ścieżka elektroniczna od wydawcy aż po prenumeratora znajdowała się pod bezpośrednim rządowym nadzorem.
Komputery w środowisku Zanshaa były wszechobecne: znajdowały się w meblach, ścianach, podłogach, urządzeniach kuchennych, kanałach, rurach i przepustach technicznych, w ubraniu, w odbiornikach audio i wideo, w każdym kawałku maszynerii. Nie wszystkie te komputery były bardzo inteligentne, jednak na każdego obywatela przypadało parę setek komputerów. Shaa zdawali sobie doskonale sprawę z możliwości psot w takiej sieci komputerowej, która nie jest całkowicie kontrolowana, więc każdy komputer zbudowany w ciągu ostatnich dziesięciu tysięcy lat zaprojektowano w ten sposób, by meldował o swoim istnieniu, położeniu i tożsamości do centralnego magazynu danych pod kontrolą Biura Cenzora. Kopia każdego przesyłanego tekstu czy obrazu szła również do tego biura. Skanowano ją tam z wielką szybkością z pomocą bardzo tajnych algorytmów, próbujących określić, czy wiadomość zawiera treści wywrotowe. Jeśli znaleziono takie treści, operator ustalał drogę przekazu — który komputer ją wysłał, który otrzymał, które komputery przechowywały ją po drodze. Funkcjonariusze Legionu Prawomyślności mogli dokonać aresztowań w ciągu kilku następnych minut.
Legion Prawomyślności został ewakuowany razem z rządem, ale należało założyć, że Naksydzi wkrótce stworzą jego ekwiwalent, a to oznaczało, że „Lojalisty” nie można rozprowadzać środkami elektronicznymi. Gdzieś poza stolicą zorganizowano prasę drukarską, zapasy papieru i sieć dystrybucyjną rozciągniętą na Zanshaa. Cały wydział podziemnego rządu, Grupa Operacyjna Propaganda, poświęcał się temu zadaniu.
Zabójstwa były wykluczone. Teraz w grę wchodziła zabawa w doręczycieli wiadomości.
A może lord Gubernator ma rację? — myślała Sula. Nawet jeśli grupa operacyjna zabije kilku z nowo wyznaczonych administratorów, kto się o tym dowie? Naksydzi kontrolowali wszystkie media i jeśli nie poinformują o czymś ludności, nikt inny tego nie zrobi. Jedynym przeciwdziałaniem jest sprawne rozprowadzanie „Lojalisty”.
— Pierwszy numer „Lojalisty” będzie zawierał ważne wiadomości — oznajmił Hong. — Przemówienie Lorda Gubernatora, oczywiście, ale również wieści o zwycięstwie. Siły Chen zniszczyły dziesięć wrogich statków przy Protipanu.
Oficerowie wznieśli okrzyk radości, a serce Suli drgnęło — wiedziała, że Martinez brał udział w bitwie.
Dziesięć wrogich statków. Martinez nałogowo nokautował ich dziesiątkami. Może lubił okrągłe liczby.
Sula stłumiła wybuch śmiechu. To zabawne, jak Martinez potrafił zmieniać jej doskonale uporządkowany umysł we wrzący, bezużyteczny kocioł gniewu i bezładnej furii.
— Czy zniszczono jakieś nasze statki? — zapytał ktoś na sali.
— Nie ma doniesień o stratach — odrzekł Hong, co niezupełnie odpowiadało na pytanie. Sula podejrzewała, że gdyby było to jeszcze jedno bezkrwawe zwycięstwo, takie jak przy Hone-bar, wiadomości trąbiłyby o tym do niebios. Są więc ofiary wśród lojalistów.
Sula miała pewność, że Martineza nie ma wśród nich. Przynajmniej na tyle mogła ufać jego szczęściu.
Drań.
Pozostałą część zebrania poświęcono strategii rozpowszechniania gazety. Sula mało wnosiła do dyskusji. Siedziała po prostu w fotelu, piła wspaniałą, rozdawaną przez Ellroya kawę i podjadała anyżkowe ciasteczka z krążącego talerza.
Zdała sobie sprawę, że jeśli Hong wie o tym zwycięstwie, jeśli szczegóły miały ukazać się w gazecie, oznacza to, że Hong albo gubernator, albo ktoś inny w łańcuchu dowodzenia, dysponuje środkami kontaktu z rządem, że otrzymuje od niego informacje. Ponieważ nie było już pierścienia akceleracyjnego i z pewnością Naksydzi nie przepuszczali wiadomości przez jeszcze funkcjonujące zwykłe kanały, łączność jest nawiązywana innymi sposobami.
Ciasteczko anyżkowe topniało Suli na języku. Zastanawiała się, jak oni to robili. Można przeprogramować niektóre satelity komunikacyjne na orbicie, by przesyłały wiadomości bez wiedzy władz. Jeśli sygnał byłby dostatecznie silny, a przekaz dokładny, informacje przechodziłyby przez wormhol bez konieczności korzystania z wormholowych stacji przekaźnikowych.
Ale z tej odległości sygnał laserowy trochę by się rozpraszał i stacja wormholowa mogłaby wykryć przekaz. By tego uniknąć, należałoby wysyłać sygnał do satelity niewidocznego dla radaru i umieszczonego gdzieś obok wormholu, nie między wormholem a Zanshaa, jak lokalizuje się stację przekaźnikową, ale gdzieś z boku, może nawet po innej stronie planety. Satelita otrzymywałby wiadomości z Zanshaa, a potem przekazywał je przez wormhol, promień szedłby skośnie do innego satelity, umieszczonego podobnie u drugiego wylotu. Jeśliby satelity umieszczono poprawnie, taka wiadomość byłaby niewykrywalna.
Jeżeli rzeczywiście wykorzystano takie środki, szef Grupy Operacyjnej Blanche, chcąc zameldować się bezpośrednio w Sekcji Wywiadu Floty, potrzebowałby tylko nadajnika i odbiornika laserowego oraz mieszkania z balkonem wychodzącym na południe.
Sula zauważyła, że przez drzwi balkonowe wpada strumień letniego słońca. Kiedy dowódcy grup, by nie przyciągać uwagi, wychodzili pojedynczo lub małymi grupami, Sula pozostała na balkonie i przeszła się po nim. Stał tam nadajnik — Hong nawet po ostatniej swej transmisji nie zabrał go. Po prostu zapakował go w pudło, wsunął aparat pod fotel, a laserowe przystawki, w ich wodoszczelnym futerale oparł o ścianę w rogu, za gruszą w donicy.
To nie wydawało się warte komentarza, więc Sula nie wspomniała o tym, gdy Hong wyszedł do niej na balkon. Podziękowała szefowi za świetną kawę i spytała go, ile mu jej zostało.
— Niewiele — powiedział i wzruszył ramionami — Mogę zawsze dokupić, choć cena idzie w górę.
— Mam kontakt — oznajmiła Sula. — Pozwól, że zobaczę, co da się zrobić.
Kiedy lato paliło, a nowo wyznaczeni naksydzcy biurokraci zasiedlali swoje biura, Grupa Operacyjna Blanche i inne grupy operacyjne rozpowszechniały gazety w mieście, jak w dawnych czasach. Wymagało to więcej czasu i wysiłku organizacyjnego niż oczekiwano: Grupy Operacyjne 211 i 369 znalazły spory prywatny garaż dla ciężarówek Grupy Propaganda, które przewoziły gazety z drukarni. Po dostawie zdumiewająco ciężkie skrzynie — oznaczone „konserwy owocowe”, z dwiema warstwami prawdziwych konserw na wypadek, gdyby ktoś chciał je sprawdzać — rozładowywano i paczki kartek rozwożono innym grupom operacyjnym. Ludziom Suli przydzielono sedana huanho — ładowali do samochodu tyle kartek, że pojazd osiadał na zawieszeniu.
We własnym garażu Sula i Zespół 491 napełniali ulotkami teczki, torby naramienne i plecaki gazetkami i rozpowszechniali prasę po mieście. Kartki zostawiano na progach barów i kawiarń, umieszczano na ławkach w parkach, inne przylepiano do latarń. Każda gazeta zawierała prośbę: „Proszę powielaj te kartki i rozdaj lojalnym przyjaciołom. Rozpowszechnianie tych treści za pośrednictwem mediów elektronicznych jest niebezpieczne”.
Żyli w ciągłym napięciu. Ta dość prosta misja wymagała dużej czujności. Idąc ulicą z niebezpieczną bibułą, Sula wypatrywała policji, sylwetek Naksydów, ewentualnych szpicli. Dać się zaaresztować za coś takiego byłoby niedorzeczne. Ktoś z jej zespołu szedł po drugiej stronie tej samej ulicy, a trzecia osoba uważała na dwie pozostałe. Role zmieniali rotacyjnie.
Gdy pozbywali się porcji kartek, wracali do sedana po następną. Zespół 491 upłynnił wszystkie kopie w trzy dni. Pod koniec Sula, z obolałymi stopami i grzbietem, miała ochotę zabrać plik kartek na szczyt wysokiego budynku i rozrzucić je na cztery wiatry.
Rozrzucanie ulotek chyba dawało efekt. Wiadomości ogłosiły dekret lady Kushdai, że każdy złapany na rozpowszechnianiu literatury wywrotowej zostanie surowo ukarany. Sula podsłuchała, jak ludzie w kawiarniach, gdzie wstępowała na przekąski, rozmawiali o bitwie przy Protipanu. Trzy razy widziała oczywiste podróbki „Lojalisty”, wywieszone w rozmaitych miejscach. Poznała, że to kopie, gdyż jakość papieru była lepsza niż w oryginale.
Obolała i wyczerpana, wycofała się do swego mieszkania i przeglądała zaległe wiadomości z Biura Akt. Nie zdziwiło jej, że lady Arkat przeszła na emeryturę. Pozwolono jej wysłać pożegnania do podwładnych: dziękowała im za lata wspólnej służby i życzyła wszystkiego najlepszego. Następnie przekazała swoje hasła następcy, porucznikowi Rashtag z policji, a zmieniony program kierowniczy pośpiesznie wysłał do Suli kopie nowych haseł Rashtaga.
Rashtag rozpoczął rządy od bombastycznej serii dekretów — dotyczyły bezpieczeństwa i groziły straszliwymi karami za naruszenia; zostaną wydane nowe przepustki i policja będzie je sprawdzała przy drzwiach; każdy opuszczający swe stanowisko w godzinach pracy dostanie naganę lub surowszą karę;, o wszystkich naruszeniach natychmiast należy meldować. Hasło przewodnie brzmiało „Skuteczność!”. Następnego dnia hasłem przewodnim było „Bezpieczeństwo!”. Po nim „Lojalność!”.
Sula rozpoznała styl Rashtaga, we flocie dość powszechny, a zawartość jego pliku osobistego, dostępnego każdemu posiadaczowi haseł Rashdaga, potwierdziła jej osąd. Przez jedenaście lat był sierżantem policji i właśnie w ostatnich dniach otrzymał awans na porucznika. Awans to konsekwencja tego, że urodził się jako członek właściwego gatunku. Brutal awansowany ponad swe zdolności. Będzie zadowolony z pochlebców i lizusów, a obrażony na tych, którzy okażą dumę czy choćby cichą kompetencję. Będzie awansował służalców i wyrzucał zdolnych. Środki bezpieczeństwa wkrótce zatoną we własnych przepisach i niekompetencji i staną się zupełnie bezwartościowe.
Miewała takich kapitanów. Powinna sporządzić notatkę, by nigdy nie organizowano zamachu na Rashtaga — był zbyt użyteczny dla sprawy lojalistów.
Prócz zabawnych rozkazów Rashdaga nadeszło coś bardziej interesującego. Administrator Akt, starszy urzędnik służby cywilnej w Biurze Akt, został zastąpiony przez lorda Ushgaya, a Ushgay polecił natychmiastowe przejrzenie spisów w poszukiwaniu budynków w pewnych miejscach — wszystkie miały zostać zarekwirowane. Rząd chciał nabyć wielki hotel w Górnym Mieście z pierwszorzędnym wyposażeniem — choć w Górnym Mieście nie było wyposażenia niższej klasy — oraz pewne pałace, najlepiej należące do zdrajców, którzy uciekli z wygnanym rządem.
Planowano zarekwirować również niektóre budynki w Dolnym Mieście. Hotele lub całe domy mieszkalne w sąsiedztwie głównego terminalu kolei i kolejki linowej oraz pobliskie magazyny. Rekwirowano warsztaty kolejowe, sąsiednią rządową bazę samochodową i warsztaty remontowe, łącznie z setkami pojazdów, nadających się dla naksydzkich kierowców i pasażerów. Środki wystarczały do przetransportowania prawie dwóch tysięcy Naksydów.
Sula cicho gwizdnęła. Oto rzeczy interesujące.
Tego wieczoru Sula zrobiła kredą ukośną kreskę na ulicznej latarni na północno-wschodnim rogu Zakola i Sto Trzydziestej Czwartej Ulicy. Był to sygnał, że chce spotkać się z Hongiem przed Różowym Pawilonem w Parku Ciągłości o 16:01 następnego dnia po południu.
Zobaczyła Honga pod starym wiązem. Ruszyli ku sobie z promiennymi uśmiechami na twarzy, jakby byli starymi przyjaciółmi, którzy spotkali się przez przypadek. Hong ujął ją za ramię.
Był jasny letni dzień i park wypełniały tłumy. Grupa Tormineli puszczała latawce, przygotowując się do Festiwalu Latawców, przewidzianego za kilka dni; młodzieżowe drużyny Naksydów grały w lighumane na boiskach ogrodzonych jasnymi słupkami ze stopu.
— To ręczny komunikator — powiedział Hong, kiedy poczuła, że coś wpadło jej do naramiennej torby. — Wykorzystamy go tylko w operacji Axtattle. Kiedy akcja się skończy zniszcz go lub się go pozbądź.
Sula skinęła głową, że rozumie.
— Nasze źródła poinformowały nas — mówił Hong — że naksydzkiej policji polecono oczyścić z całego nienaksydzkiego personelu pięć lotnisk. Wszystkie znajdują się na kontynencie, mniej więcej na okręgu wokół Zanshaa City. Jedno z tych lotnisk to Wihun, nadal więc stawiamy na to, że tam właśnie wylądują główne siły rebeliantów. — Uśmiechnął się ponuro. — Od tej chwili twój zespół jest w stanie gotowości. Nocuj w swoim mieszkaniu, z gotowym sprzętem. Kiedy Naksydowie zaczną lądować, prześlę ci na ręczny komunikator wiadomość, że twoja kuzynka Marcia urodziła dziecko. Jeśli podam wagę niemowlaka, będzie to liczba promów lądujących w ciągu godziny. Jeśli powiem, że to chłopiec, będzie to oznaczało, że promy lądują na Wihun i plan Axtattle wchodzi w życie.
— Jasne.
— Kiedy Marcia urodzi, wszyscy muszą się znajdować w promieniu dwóch minut drogi od twojego mieszkania. Gdy dowiem się, że Naksydzi przygotowują się, by wejść do miasta, wyślę wiadomość, kiedy masz się ze mną spotkać w restauracji. O tej godzinie powinnaś być ze swoim zespołem na Axtattle.
— Rozumiem. Wygląda na to, że będziemy mieli mnóstwo ostrzeżeń, ponieważ rekwirują oni środki transportu w Zanshaa City. — Sula upuściła do torby Honga kopertę z folią z danymi, podsumowującymi informacje przechwycone z Biura Akt. Potem pokrótce zreferowała mu jej zawartość.
— Hotele i mieszkania przy kolejce będą koszarami — powiedziała. — Pozostałe budynki staną się magazynami sprzętu, żywności i środków transportu. Nowa elita osiedli się w pałacach w Górnym Mieście, a oficerowie i administratorzy w tamtejszym hotelu. Typuję, że to Hotel Wielkiego Przeznaczenia, gdzie jest mnóstwo pokojów, nadających się dla Naksydów, i restauracja, specjalizująca się w naksydzkim pożywieniu.
— To prawdopodobne — przytaknął Hong.
Zatrzymali się przy fontannie. Wielkie ruchome kolumny wody zasłaniały, a potem odkrywały słynną parkową rzeźbę, „Błędne Przesłanki Spoglądają na Ciągłość z Bojaźnią i Podziwem”. Ciągłość przypominała któregoś z Wielkich Panów, Shaa. Ironia, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że Shaa, jako gatunek, nie zachowali Ciągłości.
— Bez względu na to, co stanie się w alei Axtattle — powiedziała Sula — sądzę, że powinniśmy zaplanować zniszczenie Hotelu Wielkiego Przeznaczenia. Zrobić drugą ciężarówkę-bombę, wjechać pewnej nocy do holu i wystrzelić wszystkich administratorów średniej rangi na orbitę. Sukinsyny nie zdołają ukryć czegoś takiego — połowa miasta spojrzy przez okno i zobaczy, jak hotel wylatuje w powietrze.
Poryw wiatru spryskał oczy Honga delikatną wodną mgiełką. Hong zamrugał i uniósł dłoń.
— Trudno dostarczyć taką rzecz do Górnego Miasta, tylko jedną kolejką linową i jedną drogą.
— Właśnie dlatego trzeba przygotować ciężarówkę już teraz — powiedziała Sula. — Przecież macie zespoły w Górnym Mieście, prawda?
Hong miał nieprzenikniony wyraz twarzy.
— Nie powinnaś tego wiedzieć, Cztery-Dziewięć-Jeden.
Sula, która słyszała, jak porucznik Joong się skarży, że mieszka tuż za rogiem swego dawnego klubu palaczy, a nie może tam zajrzeć i pociągnąć ze starych nargili, po prostu wzruszyła ramionami.
Zimna mgiełka spadła jej na twarz. Odeszli z Hongiem poza zasięg fontanny i Sula wręczyła Hongowi pakiet.
— Kawa — powiedziała. — Wyżynna, z Devajjo. Hong był pod wrażeniem.
— Gdzie ją znalazłaś?
Sula uśmiechnęła się — teraz prywatnie, nie służbowo.
— Tajemnica wojskowa. Ale daj mi znać, jeśli będziesz potrzebował więcej.
Siły Chen przeleciały przez dość rzadkie skupisko radioaktywnego pyłu, które kiedyś było wormholową stacją przekaźnikową, opuściły układ Koel i przeszły do układu Aspa Darla.
Koel był napuchniętym czerwonym gigantem, chłodnym i dziwacznie błyszczącym, rozsiadłym pośrodku układu jak nabrzmiały krwią kleszcz. Układ był niezamieszkany, jeśli nie liczyć załóg stacji przekaźnikowych. Wszyscy załoganci tych stacji zginęli od pocisków, wystrzelonych przez Michi Chen z Mazdan, jeszcze zanim jej statek wszedł do układu.
Załogi musiały umrzeć głównie z tej przyczyny, że Koel stanowił rdzeń systemu komunikacyjnego, z czterema bardzo uczęszczanymi wormholowymi portalami. Dowódca eskadry Chen uznała, że nie chce, by Naksydzi wiedzieli, którym wormholem opuści układ, więc wszelkie środki łączności między układem Koel a światem zewnętrznym zostały zlikwidowane.
Martinez doceniał zimną logikę lady Michi, ale żałował stacji wormholowych. Nie tyle naksydzkich załóg, choć oszczędziłby je, gdyby mógł, co tego, że stacje były na swój sposób bardzo ważne.
Nie chodziło wyłącznie o to, że stacje zszywały rozległe imperium laserami komunikacyjnymi wysokiej mocy, ale że zapobiegały zanikaniu samych wormholi. Wormhole mogły ulec destabilizacji, czy nawet całkiem zniknąć, jeśli przechodząca przez nie masa nie została w końcu zrównoważona podobną masą lecącą w odwrotnym kierunku. Stacje wormholowe zbudowano wokół potężnych wyrzutni masy, mogły ciskać olbrzymie kawałki skał i metalu, nawet wielkości asteroid i w ten sposób bilansować rachunek.
Przekaźnikową funkcję stacji można zapewnić, parkując przed wormholem statek z dostatecznie silnym sprzętem łączności, ale problemu bilansowania mas nie da się tak łatwo rozwiązać. Ludzie będą musieli bardzo ostrożnie przelatywać przez Protipanu i Koel, i liczyć się z tym, że uniemożliwią sobie powrót do domu.
To również leżało w intencjach Michi Chen. Nawet jeśli Siły Chen polecą dalej, tempo handlu przez połączenia wormholowe bardzo się obniży, ponieważ logistykom trudno będzie zbilansować masy.
Dokonania Sił Chen w Koel wykazały, że imperium jest bardziej kruche, niż się wydawało. Wojna domowa mogła trwale zmienić jego krajobraz.
Jednakże wormholom Koela bezpośrednie niebezpieczeństwo nie groziło. Siły Chen znalazły w układzie szesnaście statków handlowych i zniszczyły je, by nie wspomagały naksydzkiej gospodarki i wysiłków wojennych. Niektóre z załóg, widząc nadlatujące pociski, uciekły w szalupach. Nie wszystkie.
W Aspa Darla będzie więcej statków i więcej innych celów. Nie było jednak powodów niszczyć stacji wormholowych Aspy Darii, gdyż w układzie znajdowały się tylko dwa wormhole. Wszyscy się dowiedzą, że Siły Chen polecą stąd do Bai-do.
Natychmiast po wejściu do układu „Prześwietny” nadał obwieszczenie Michi Chen, skierowane do stacji pierściennych przy dwóch bogatych w metale planetach Aspa i Darla.
„Wszystkie statki dokujące przy stacji pierściennej mają zostać porzucone i odcumowane, by można je było zniszczyć bez uszkodzenia pierścienia. Wszystkie doki remontowej stocznie mają zostać otwarte na środowisko, a statki z ich wnętrza wyrzucone w kosmos. Statki próbujące uciekać zostaną zniszczone. Wasze urządzenia skontroluje się i sprawdzi, czy posłuchaliście tych rozkazów. Niepodporządkowanie się spowoduje zniszczenie pierścienia”.
Wypuszczono cztery szalupy, które popędziły w kierunku Aspy i Darli, by jeszcze przed przybyciem Sił Chen przeprowadzić te kontrole. Eskadra otrzyma odpowiedź za kilka godzin. Tymczasem Martinez, bezpiecznie wpięty w fotel akcelaracyjny, obserwował displeje czujników na wypadek, gdyby w układzie znalazła się jakaś naksydzka eskadra.
Statki w układzie stosowały radar — a więc Sił Chen tutaj nie oczekiwano — i na displejach Martineza już pojawiło się mnóstwo szczegółów. Wiele statków wlatywało do układu i z niego wylatywało. Statki te wkrótce staną się celami. Martinez nie zauważył żadnych formacji floty.
Zaczął się odprężać. To prawdopodobnie będzie sprawa oczywista, kolejne zwycięstwo. Prosił los jedynie o zwycięstwo.
Spojrzał na displeje i zobaczył siedem statków Sił Chen w ciasnej grupie — standardowy, staromodny szyk, gdyż ani Martinez, ani Michi nie widzieli sensu w pokazywaniu swej rozproszonej, taktycznej formacji, jeśli nie istniało zagrożenie. W centrum szyku, ochraniany przez inne statki, leciał uszkodzony „Niebiański”. Torminelska załoga, wspomagana przez zespoły remontowe z innych statków, dokonywała naprawczych cudów i zaskoczyła wszystkich, ratując kapitana Eldeya i inne osoby uwięzione w sterowni i uważane za martwe. „Niebiański” mógł manewrować razem z resztą eskadry, ale stracił jedną baterię pocisków, wiele uzbrojenia obronnego i ze ćwierć stanu liczebnego.
Nadajniki „Prześwietnego” wysłały następną wiadomość.
„Mówi dowódca eskadry Michi Chen do wszystkich statków w układzie Aspa Darla. Załogi mają natychmiast opuścić swoje statki. Wszystkie statki w układzie zostaną zniszczone. Nie będziemy strzelać do szalup”.
Pociski wypuszczono wkrótce potem, by dodać rozkazowi siły przekonywania.
Czas mijał. Stawało się jasne, że w tym układzie Naksydzi okrętów wojennych nie posiadają.
— Milady, wiadomość od kapitana Hansena z „Lorda May” — oznajmiła lady Ida Li. — On… jest dość wzburzony.
Martinez zobaczył na twarzy Michi uśmiech.
— Dobrze, wysłucham go — powiedziała.
Kapitan „Lorda May” stanowił kompozycję odcieni szkarłatu: rude włosy, szczeciniasta ruda broda, czerwona twarz i nabiegłe krwią oczy — przybycie Sił Chen przerwało mu zapewne rundę ciężkiego picia.
— Nie zabijajcie mojego statku, do cholery! — wrzasnął tak donośnym głosem, że Martinez skrzywił się i ściszył głos w słuchawkach. — Nienawidzę pieprzonych Naksydów. Po prostu, dotychczas nie miałem cholernej możliwości wyrwać się z ich łap! Kieruję się do wormholu Aspa Darla Jeden. Powiedzcie mi tylko, gdzie mam stamtąd lecieć!
„Lord May” był rzeczywiście statkiem najbliższym Siłom Chen, leciał z układu do Koela i patrzył prosto w gardła nadlatujących pocisków.
Martinez widział uśmiech igrający na ustach Michi.
— Odpowiem na to — oznajmiła. Dotknęła kontrolki na swoim displeju łączności i spojrzała w kamerę. — Kapitanie Hansen, wyznaczy pan kurs Koel — Mazdan — Protipanu — Seizho. Jeśli pan z niego zboczy, zostanie pan zniszczony. Z Seizho może pan polecieć dalej do Wężowego Ogona, jako że Seizho znajduje się niebezpiecznie blisko wroga. Koniec wiadomości. — Potem spojrzała na Martineza. — Kapitanie, zechce pan przekazać sterowni, by zmienili cel dla tego pocisku.
Na usta Martineza wypłynął uśmiech.
— Natychmiast, milady.
Czuł, że Aspa Darla będzie dla niego szczęśliwa.
Podczas długiej podróży przez układy Mazdan i Koel Martinez powrócił do równowagi. Nie nawiedzały go koszmary związane ze stratą „Światła Przewodniego”, nie gnębiły samotne epizody trwogi i zwątpienia. Załoga była radosna, oficerowie gratulowali mu i stopniowo zblakła wściekłość Martineza z powodu straty statku. Nawet kapitan lord Gomburg Fletcher zaprosił go na obiad. Samego, bez innych oficerów. I bez grymasu znosił akcent Martineza przez dwie pełne godziny. Martinez starał się nie być „bystry”, kierując się teorią, że bystrość Fletcher ceni sobie najmniej. Większość czasu rozmawiali o sporcie. Fletcher, podobnie jak Martinez, na uczelni trenował szermierkę.
Kiedy było już jasne, że żaden wraży okręt nie czyha w układzie Aspa Darla, Michi zwolniła większość załogi ze stanowisk operacyjnych. Martinez wstał z fotela ze wzrastającym optymizmem w sercu. Nagle przyszła mu do głowy pewna myśl.
— Milady? Czy wyślemy z „Lordem May” pocztę i przesyłki załogi?
Michi zgodziła się. Zakodowano listy załogi do domu plus zwięzłą notatkę od Michi, informującą, że weszli do Aspa Darla po podróży z Protipanu bez żadnych incydentów. Wysłano to na przyjazne terytorium, dzięki uprzejmości kapitana Hansena. Martinez dołączył długi, kolejny list do Terzy, a także krótsze wiadomości do innych członków rodziny, prócz Rolanda, któremu miał bardzo mało do powiedzenia.
Martinez poprosił niedawno Michi, by cenzurowała jego pocztę osobiście, a to dlatego, że listy mogą poruszać żywotne sprawy rodziny Chenów. Michi życzliwie się zgodziła. W wiadomościach nie było nic o żywotnych sprawach Chenów, jeśli nie liczyć spekulacji na temat rozwoju dziedzica Chenów, ale Michi nie narzekała, a Martinez był zadowolony, że to nie Fletcher czyta jego wiadomości.
Na prośbę Martineza Hansen przesłał na „Prześwietnego”, ostatnie wiadomości z bieżącego układu. Naksydzkie dzienniki wideo trąbiły o fakcie, że Zanshaa padła bez walki, choć narzekały, że „piraci wynajęci przez rząd renegatów” zniszczyli pierścień. Na Zanshaa tworzy się właśnie rząd cywilny. Jego władza zostanie rozciągnięta na całe imperium, gdy tylko rząd renegatów zostanie wytropiony i otrzyma zasłużoną karę. Naksydzi wspominali ciężkie walki przy Hone-bar, ale nie wspominali o rezultatach. Martineza irytowało to niedomówienie. Dla wszystkich przyzwyczajonych do życia z cenzurą będzie oczywiste, że przy Hone-bar Naksydzi ponieśli klęskę. Wszyscy wywnioskują to z prostego faktu, że nic nie wspominano o zwycięstwie.
Mogliby przynajmniej wymienić moje imię, pomyślał.
„Wciąż staramy się zmniejszyć militarne zdolności wroga”, zaczął Martinez nowy list do Terzy. „Nie grozi nam poważniejsze niebezpieczeństwo, ale wyrządzamy wielkie szkody gospodarce wroga.
Stale o tobie myślę i życzę Ci wszystkiego najlepszego.” Oszczędzenie „Lorda May” to jedyne odstępstwo od planów, które Martinez ułożył dla rajdu w Aspa Darla. Naksydzcy administratorzy dwóch planetarnych pierścieni, nie odgrodzeni żadnymi siłami od nadciągających lojalistów, zastosowali się do poleceń lady Michi. Wszystkie statki z pierścienia zostały odcumowane; hangary doków remontowych i stoczni otwarto, a statki wyrzucono w próżnię. Pociski z antymaterii trafiły w te obiekty oraz wszystkie statki wlatujące do układu bądź z niego wylatujące. Pod koniec rajdu zniszczono sto trzy statki. Kilka zdołało przyśpieszyć przez Aspa Darla Dwa do Bai-do, umykając na razie pociskom lojalistów. Dwie szalupy przeleciały blisko każdego z pierścieni z kamerami nastawionymi na otwarte stocznie, by upewnić się, że srogie rozkazy Michi Chen zostały wykonane. Szalupy przejęto bez żadnych trudności w drugim końcu układu. Gdy Siły Chen mknęły obok, Naksydom wydano następny rozkaz.
— Dopóki jesteśmy w układzie, macie nadawać na wszystkich kanałach, co godzina, następujący przekaz. Będziemy monitorować waszą łączność i sprawdzać, czy się do tego zastosowaliście.
W przekazie dowódca eskadry Chen siedziała w gabinecie, ubrana w zielony mundur galowy i patrzyła w kamerę.
— Mówi dowódca eskadry Chen. Siły lojalistyczne, działające pod władzą Konwokacji i Praxis, powróciły do waszego układu. Nie wierzcie propagandzie rebeliantów, którzy utrzymują, że wojna się skończyła. Siły rojalistyczne następują na obszary rebeliantów i już zniszczyły dwie zbuntowane floty przy Honebar i Protipanu. Niedługo opuścimy wasz system, by walczyć z buntownikami gdzie indziej, ale możecie wierzyć, że wkrótce wrócimy. Ci, którzy współpracują z rebelianckim rządem lub armią będą sądzeni i ukarani. Ci, którzy pozostaną wierni Konwokacji i Praxis, zostaną nagrodzeni. Dobrzy obywatele, aż do powrotu legalnego rządu nie będą współpracowali z buntownikami i innymi wrogami imperium.
Wiadomość nadal nadawano pięć dni później, gdy Siły Chen opuściły układ.