Wychodząc z taksówki, potknęła się. Kay zdołał ją złapać, zanim upadła. Próbowała stanąć na nogach, ale ziemia wciąż wirowała i Billi nie była w stanie utrzymać równowagi.
– To tu? – zapytał Michael. Był zdegustowany. – Tutaj przechowujecie relikwiarz?
Billi spojrzała. O nie, „Bazar Elaine". Kay naprawdę ich tu przyprowadził. Wbiła palce w jego ramię. Co on robił? Na pierwszym piętrze było ciemno. Czy Elaine była w domu? Może powinna krzyknąć i ją ostrzec? Nie. I tak było za późno.
We trójkę stali przed drzwiami lombardu. Michael chwycił klamkę i gwałtownym szarpnięciem wyrwał ją z drzwi, wraz z zamkiem i kawałkami drewna.
– Najpierw wy – rozkazał.
Kay wszedł pierwszy, za nim Billi. Michael trzymał ją za szyję i ściskał, kiedy potykała się w ciemnościach.
– Drzwi do piwnicy, z tyłu – powiedział Kay.
Co się z nim stało? Czy nie zdawał sobie sprawy, co się stanie, kiedy Lustro wpadnie w ręce Michaela? O Boże, czy robił to dla niej? Spojrzała na Kaya. Patrzył przed siebie wyrzuty z emocji. Gdyby mogła coś wymyślić. Jej pięści zacisnęły się w pięść. Michael popychał ją do przodu. Po chwili zmiażdżył zamek w drzwiach piwnicy. Kay włączył światło i zaczął powoli schodzić.
Palce Michaela zacisnęły się na jej szyi.
– Nie rób nic głupiego – ostrzegł. Jego głos był napięty, pełen emocji. Lustro znajdowało się w zasięgu ręki.
Relikwiarz wyglądał tak samo, pokryty kurzem i zapomniany, ale Billi zauważyło kilka zmian. Zaklęcia widniejące na ścianach były odczyszczone i wzbogacone długimi zwojami zapisanego pergaminu. Właściwie na ścianach nie było ani jednego niezapisanego skrawka. Było tak, jak powiedział ojciec – magiczna ochrona została wzmocniona.
Bardzo.
Michael nie skupiał się na wyglądzie ścian, ale na czarnym, pokrytym laką relikwiarzu. Bacznie przypatrywał się przełamanej pieczęci Salomona na jego drzwiach. Jego piękne, błyszczące oczy płonęły demonicznym głodem. Michael pchnął Billi na bok, tak że upadła obok ściany.
Tak bardzo się myliła. Tak się myliła. Została po prostu wykantowana. Oczarował ją i zwiódł, a ona poddała się pokusie. A teraz byli tutaj. Obserwator został przyprowadzony wprost do relikwiarza templariuszy.
Michael przesuwał palcami po okręgu z brązu, tak jakby spodziewał się, że będzie parzył. Ale chłodny metal nie odrzucił jego dotyku. Anioł Ciemności się uśmiechał.
– Salomonie, ty stary głupcze – mówił do siebie. Następnie chwycił dwa koła z brązu i pociągnął, drzwi się otworzyły. – Nareszcie.
Sięgnął w głąb relikwiarza i wyjął z niego ciemnogranatowe pudełko z aksamitu, od którego nie odrywał wzroku. Wzniósł je do światła.
– Już wkrótce, moi bracia i siostry. – Otworzył wieczko i zajrzał do środka. Patrzył i patrzył, i Billi zobaczyła, jak zmienia się jego twarz. Jak znika piękny mężczyzna, a zamiast niego pojawia się groteskowe monstrum.
– Nie lubię gierek, SanGreal – powiedział i rzucił pudełko.
Było puste.
Michael chwycił stary miecz wiszący na ścianie i przyłożył jego czubek do gardła Billi.
– Gdzie jest Lustro?
– Daleko stąd, Harbinger. – Na schodach pojawił się cień, który powoli schodził do słabo oświetlonej piwnicy. To był Arthur. – Zabrałem je, jak tylko zrozumiałem, że krzyki twego żałosnego rodzeństwa zostały usłyszane. – Spojrzał na Kaya. – Wiedzieliśmy, że prędzej czy później złożysz nam wizytę.
Billi popatrzyła na Kaya. Czy wiedział o planie Arthura? Czy dlatego ich tu przyprowadził?
Arthur trzymał w prawej dłoni Miecz Templariuszy, a w lewej zaciskał mały srebrny krucyfiks. Zatrzymał się za schodami, w odległości, z której mógł łatwo zaatakować.
– Nie zbliżaj się, templariuszu.
Michael tak mocno przycisnął koniec swego miecza do szyi Billi, że spłynęła po niej krew.
– Arthur SanGreal. Wiesz, Billi, że podobno szatan boi się dwóch rzeczy: Sądu Bożego i Arthura SanGreal? Powiedz mi, Arthurze – Michael odsunął się od Billi, aby utrzymać bezpieczny dystans dzielący go od mistrza templariuszy – co takiego zrobiłeś, że nawet szatan się ciebie boi.
– Podejdź tu, to ci pokażę – odpowiedział Arthur, posuwając się do przodu.
Billi chwyciła rękę Kaya i przytrzymała go przy ścianie.
Absolutnie nawaliła, ufając Michaelowi. Może Kay miał rację, kiedy nie powiedział jej o przeniesieniu Lustra.
– On zabił mamę – powiedziała. Ojciec nie zareagował, ale jego oczy zwęziły się, a dłoń zacisnęła wokół rękojeści miecza.
– Nawet teraz za nią tęsknisz, Arthurze, prawda? – Michael uśmiechał się nikczemnie. – Czeka na ciebie. W piekle.
Arthur zaatakował. Jego miecz ruszał się tak szybko, że Billi nie była w stanie obserwować jego ruchów. Michael parował i uderzenia stali odbijały się echem między grubymi ścianami piwnicy. W słabym świetle ich błyskawiczne ruchy tworzyły zamazany obraz i zszokowana Billi z trudem śledziła walkę. Twarz jej ojca była zimna, nieprzejednana i całkowicie skupiona. Nie patrzył na nic innego, tylko na oczy przeciwnika, przewidując jego ataki, riposty, blokady dzięki instynktowi i sile nacisku ostrza. Anioł Ciemności był skupiony, ale z twarzy nie schodził mu ten okropny, arogancki uśmiech. W końcu ich ostrza zazębiły się i choć trwało to tylko sekundę, Arthur silnie skręcił nadgarstek i ostrze Michaela pękło z trzaskiem. Patrzyli na siebie, walka była zakończona, pot spływał ciężkimi kroplami. Ojciec zrobił krok w przód, tnąc mieczem z góry na dół. Głowa Michaela spadła, okręciła się kilka razy i poturlała w głąb piwnicy. Ciało zachwiało się, upadło na kolana i w końcu do przodu.
Billi patrzyła, jak krew wylewa się z otwartej szyi. Skóra Michaela zaczęła blednąć. Arthur zerwał ze stołu zakurzone prześcieradło i rzucił je na ciało.
– Wezwij Percival. Ktoś musi posprzątać.
– Chwileczkę – powiedziała Billi. Nie mogła odwrócić wzroku od odciętej głowy. Martwe oczy patrzyły tępo. – Jesteś pewien, że nie żyje? Godzinę temu zrobiłam mu dziurę w głowie i to go nie zabiło.
– Na pewno nie żyje – rzekł stojący tuż obok Kay. – Wzmocniliśmy zaklęcia. Potęga Michaela została ograniczona, kiedy tylko wszedł do piwnicy.
– Zaplanowaliście to?
Kay wyglądał na speszonego.
– Chciałem ci powiedzieć, Billi, ale Arthur uważał…
– Percival i ja obserwowaliśmy relikwiarz przez ostatni tydzień, nie wiedząc, czy ktoś się pojawi. – Głos Arthura był dziwnie zachrypnięty. – Prawdę powiedziawszy, byłem zaskoczony, że twój chłopak to Anioł Śmierci.
Billi poczęła walić go pięścią w klatkę piersiową.
– I zdradziłeś swój plan Kayowi, a nie mnie? W ogóle mi nie ufasz. Nadal się zastanawiasz, dlaczego nienawidzę tego życia?
Arthur upuścił miecz i pochylił się. Aż tak mocno go nie uderzyła. Zakaszlał i wypluł zakrzepłą krew.
– Tato?
Jego twarz zbladła, walczył, aby złapać oddech. Billi rozerwała jego marynarkę.
Na koszuli zobaczyła czerwoną krew.
– Billi – powiedział. Czerwona spieniona ślina ciekła mu z ust. Jego brzuch był cały we krwi i dopiero teraz Billi zobaczyła przecięcie na marynarce. Uśmiechnął się delikatnie i upadł.
Billi chwyciła go i zachwiała się, kiedy oparł się na niej całym ciężarem. Kay złapał go z drugiej strony i oboje położyli go na plecach. Kiedy zaczął kaszleć, jego ciałem wstrząsały spazmy. Krew cieknąca z ust stawała się coraz ciemniejsza.
– Natychmiast wezwij karetkę!
Rana biegła tuż pod żebrami, po prawej stronie. Serce było nietknięte, ale płuca z pewnością były uszkodzone. Arthur topił się we własnej krwi.
Rana wyglądała tak niewinnie, była taka mała! Billi starała się jakoś zabezpieczyć rozcięcie, ale jej dłonie ślizgały się we krwi. Za każdym razem kiedy brał oddech, z otworu dochodził groteskowy dźwięk zasysania. Jej palce trzęsły się na jego zimnym brzuchu. Krew w słabym świetle była prawie czarna i płynęło jej tak dużo. Nie mogła zatrzymać krwawienia. Ojciec umierał. Boże, co ona zrobił! Kay stał za Billi, podawał pogotowiu adres. Kiedy skończył, zamknął komórkę i podszedł do dziewczyny.
– Musisz to zatkać, Billi – wyszeptał. Arthur starał się za wszelką cenę nie zamykać oczu, powieki mu trzepotały, źrenice były rozszerzone.
– Taśma, znajdź jakąś taśmę! – zawołała do Kaya. Musiała uszczelnić płuco.
Chłopak w szaleńczym tempie przeszukiwał piwnicę. Wyrzucił wszystko z szuflady starego biurka i znalazł potrzebne rzeczy: rolkę taśmy klejącej i kawałek plastiku. Kiedy się odwróciła, ojciec był nieprzytomny. Słyszała tylko świst powietrza w jego płucach. Zagięła plastik tak, żeby jak najdokładniej zakrył ranę. Zużyła prawie całą rolkę taśmy, żeby przymocować plastik do otworu. W końcu się udało. Ojciec był blady jak płótno, a jego oddech ledwo wyczuwalny. Wzięła go za rękę. Nie wiedziała co jeszcze mogła zrobić. Jego dłoń, bez ciepła i pulsującego życia, była jak kawałek mięsa. Kawałek martwego mięsa.
Nagle usłyszała brzęczenie: komórka ojca, w jego kieszeni. Odebrała, bo od razu rozpoznała numer.
– Percy, przyjeżdżaj natychmiast! Ojciec! – Spojrzała na bladą, pokrytą potem twarz. – Mój ojciec!
– Co się stało? – Głos Percy’ego był napięty, a w słuchawce trzeszczało.
– Jest ranny. Bardzo, Percy, naprawdę bardzo! Pogotowie już jedzie.
– Pogotowie. Billi, przecież wiesz, że powinnaś to uzgodnić ze mną albo Gwainem. Zasady…
– Ojciec umiera! Gówno mnie obchodzą wasze cholerne zasady!
– W porządku, Billi, w porządku. – Słyszała, że z kimś rozmawia. Z kim? Z Gwainem? – Co się stało?
– Jesteśmy przy relikwiarzu, ojciec zabił Obserwatora. – zmusiła się, żeby nie patrzeć w kierunku głowy leżącej w kącie piwnicy.
– Czy tam jest ciało? Posłuchaj Billi, musisz przenieść Arthura.
Przenieść go? Nie da rady. Co, jeśli znowu zacznie krwawić?
– Percy, on musi zostać tutaj. Nie mogę go ruszać.
Po drugiej stronie zapadła cisza,
– Billi musisz zrozumieć. Twój ojciec właśnie kogoś zamordował. Tak to oceni policja. Musisz go stamtąd wyciągnąć. Inaczej czeka go więzienie.
Jezu, to chore. Percy miał rację.
– Dobrze, Percy, ale pospiesz się. Pospiesz.
– Za chwilę będę. – Rozłączył się.