ROZDZIAŁ IX

Nowe odkrycie Heikego wzburzyło go tak bardzo, iż w pierwszej chwili nie zorientował się, że Peter i Nicola są w galerii. Młodzi odskoczyli od siebie jak oparzeni, jakby przyłapano ich na gorącym uczynku.

Peter zaczerwienił się i powitał przyjaciela.

A Heike nareszcie miał okazję przyjrzeć się Nicoli.

Łzy wzruszenia napłynęły mu do oczu. Taka młoda i bezbronna! Nie mogła mieć więcej niż szesnaście lat, choć Feodora twierdziła, że jej kuzynka skończyła już dwadzieścia. Nicola była tak zachwycająca, tak śliczna, że dotknęła milczących dotąd czułych strun w duszy Heikego. Z bolesną rezygnacją musiał jednak przyznać, iż nie mógłby odebrać jej swemu przyjacielowi Peterowi. Nie pragnął tego i prawdopodobnie nie przystałby na to, nawet gdyby Nicola nagle zmieniła zdanie i wolała go od Petera. Cieszył się jedynie, że nie przyjrzał się jej uważniej poprzedniego wieczoru, marnowałby tylko czas na płonne, gorzkie marzenia. A tak Nicola dokonała już wyboru i Heike z większym spokojem przyjął fakt, że dla niego jest nieosiągalna.

Muszę ją stąd wydostać. To niezwykle ważne!

Zastanawiał się nad źródłem przemożnego wpływu, jaki ma na nią Feodora. Dlaczego upiór trzyma w niewoli młodziutką, żywą dziewczynę?

Heike nabrał pewności siebie. Teraz naprawdę ma o co walczyć. Przed nim szlachetny bój o przyjaciela i najcudowniejszą dziewczynę, jaką kiedykolwiek zdarzyło mu się spotkać. Nieważne, że nie ma żadnych szans u Nicoli, to tylko czyni jego misję jeszcze bardziej wzniosłą.

Ach, tak, tu jesteście przywitała ich Feodora.

Pozwólcie, panie Heike, że przedstawię wam moją młodszą kuzynkę Nicolę. Nicolo, to przyjaciel Petera.

Heike miał zamiar podać Nicoli rękę, ale dziewczyna odsunęła się z niesmakiem. Nigdy dotąd nie poczuł się tak odrażający jak teraz!

Peterze, twój przyjaciel przybył, by cię stąd zabrać – rzekła księżniczka. – Najlepiej chyba będzie, jeśli z nim pójdziesz. Ale najpierw chciałabym pokazać panu Heikemu z Ludzi Lodu naszych przodków…

Peter solidarnie stanął u boku Nicoli. Atmosfera stała się wyraźnie napięta.

– Nie wyjdę stąd bez Nicoli – zdecydowanie oświadczył Peter, ale kiedy usiłował popatrzeć w oczy księżniczki, drżące powieki zdradziły jego strach. Dziewczyna także wyglądała na panicznie przerażoną.

– Peterze, poczekaj – szepnęła, zakładając, być może, że nikt inny jej nie słyszy. – Nie z nim!

Heikego słowa te ubodły tak dotkliwie, tak niewiarygodnie mocno, iż nie był w stanie poprzeć Petera, choć jeszcze przed chwilą uważał, że zabranie stąd Nicoli jest jego najświętszym obowiązkiem.

– Dziewczyna zostanie tutaj – oznajmiła księżniczka głosem ostrym jak uderzenie bata.

– Ale… – zaczął Peter.

Nicola błagała cichym szeptem, który jednak dzięki świetnej akustyce pomieszczenia dotarł do wszystkich.

– Nie teraz, Peterze! Wracaj! Pamiętasz naszą umowę?

Potakująco skinął głową.

Heike nie wiedział, co robić. Ogromnie ważne było wyprowadzenie Petera z twierdzy i niedopuszczenie, by tutaj powrócił. A przecież muszą zabrać ze sobą Nicolę!

Feodora pokazała swoją siłę. Nie wyrzekła już ani słowa, ucinając dalszą dyskusję. Swym dostojnym i władczym milczeniem pokonała wszystkich. Heike zaczął pojmować, jaką władzę miała nad dziewczyną.

Ale dlaczego, dlaczego? W jaki sposób zostały ze sobą związane? Czy są spokrewnione? A może Nicola była zwykłą, wcale nie wywodzącą się ze szlachty dziewczyną, wybraną przez księżniczkę po to, by przyciągała do twierdzy młodych mężczyzn? Których później Feodora odbierała jej i niszczyła, odnosząc w ten sposób triumf nad młodszą kobietą?

Heike nie miał już czasu na dalsze rozmyślania. Feodora znów ujęła go pod ramię i zaczęła oprowadzać po galerii. Peter i Nicola szli za nimi w bezpiecznej odległości, ale księżniczka udawała, że ich nie widzi.

– To musi być Bogdan Dziki. – Heike wskazał na dziarsko wyglądającego wojaka z olbrzymim wąsem, w futrzanej czapce na bakier i szpicrutą w dłoni. Oczy spoglądające z portretu zdawały się na wskroś przenikać patrzącego, ale mogło to być winą kiepskiej techniki artysty albo sztucznego stylu malarskiego epoki.

– Piętnasty wiek – mruknął znający się na sztuce Peter.

– To prawda – chłodno odparła księżniczka. – Był synem Borysa, tego tutaj przystojnego wojewody, który miał cztery żony!

Istotnie, oczy Borysa miały ten osobliwy wyraz, który tak bardzo pociągał płeć piękną.

– Interesują mnie kobiety – wtrącił Heike. Masywna podłoga aż drżała od jego ciężkich kroków. – Wydaje się, że wszystkie w waszym rodzie jesteście niespotykanymi pięknościami.

Rzekł to w głębokiej zadumie, a jednocześnie z takim przekonaniem, iż nie można było potraktować jego wypowiedzi jak czczą galanterię. Księżniczka gorąco podziękowała za komplement.

Z ożywieniem zaczęła opisywać nieliczne portrety kobiet.

– A to – Heike wskazał na obraz przedstawiający kobietę uderzająco podobną do Feodory. – To musi być Anciol.

– Nie, jej portretu, niestety, nie zdążono namalować. To jedna z wielu przedstawicielek naszego rodu, noszących imię Feodora. Żyła stosunkowo niedawno. Gdy popatrzycie tutaj, na ukochaną żonę Borysa, z pewnością dostrzeżecie podobieństwo, prawda? Pochodziła z Rusi. To pierwsza Feodora, później jej imieniem chętnie nazywano dziewczynki w naszym rodzie.

– Owszem, dostrzegam podobieństwo – odparł Heike. – Między tymi dwoma portretami a wami.

Był przekonany, że i Anciol była do nich uderzająco podobna. Zwłaszcza do księżniczki…

Nabierał coraz większej pewności, że są one jedną i tą samą osobą.

Pewien był także czego innego, choć przecież wcale nie znał się na sztuce. Zorientował się, że wszystkie portrety muszą sobie liczyć po kilkaset lat. Nie widział żadnych współczesnych obrazów.

To spostrzeżenie ugruntowało teorię, która powoli zaczynała krystalizować się w jego głowie.

Gdyby rano nie miał tej ohydnej wizji, jak inni przypadkowi goście sądziłby, iż znalazł się w całkiem zwyczajnej twierdzy, z wizytą u całkiem zwyczajnych dam.

Teraz jednak dojrzała w nim myśl, iż Feodora była dawno zmarłą Anciol, Nicola zaś młodą dziewczyną, którą nienasycony upiór wziął w niewolę, by przyciągała dlań mężczyzn.

Heike był odpowiedzialny za życie Petera i tej młodej panny. To on musiał wydostać ich z twierdzy, nie wzbudzając przy tym podejrzeń Feodory.

Otrzymał pomoc. Wiedział, że troje dotkniętych z Ludzi Lodu wesprze jego działania. Ale to on musiał myśleć!

A jeśli jego teoria okaże się nieprawdziwa? Jeśli Feodora jest rzeczywistą, żywą kobietą, a poranna wizja była jedynie omamem?

Heike postanowił sprowokować księżniczkę: chciał, by się przed nim odkryła.

– I wszyscy wasi przodkowie pogrzebani zostali przy kościółku w Targul Stregesti?

– Prawie wszyscy. Zbyt trudno było zbudować kryptę tu na górze, na urwisku.

Heike pokiwał głową.

– Mam ochotę po południu zwiedzić cmentarz.

Po raz kolejny księżniczce udało się wprawić go w zdumienie: ujrzał łzy napływające jej do oczu!

– Ach, jakże będę wam wdzięczna, jeśli to uczynicie! Może uda wam się trochę pogonić kościelnego, nasze biedne groby są takie zaniedbane. Bardzo mnie to boli! Ach, jak się cieszę, że zechcieliście nas odwiedzić!

Doprawdy? pomyślał Heike z goryczą. Cóż to za przebiegła gra!

Lepiej zrozumiał ją, słysząc kolejne słowa:

– Nie będę was już dłużej zatrzymywać. Zabierzcie także waszego przyjaciela, ale jeśli będziecie mieć czas, panie Heike, to serdecznie zapraszamy do nas wieczorem!

Tu cię mam! Nie zaprasza Petera, to mnie chce pochwycić w szpony, bo dopiero nocą ożywa jej siła. Właśnie w nocy znikają tu wszyscy mężczyźni.

Chce mnie zwabić i rozprawić się ze mną!

Ciekawe, czy wie, że wywodzę się ze szczególnego rodu? Nie wydaje się, by miała tę świadomość.

A zatem czeka ją niespodzianka!

Kiedy wszyscy czworo szli ku wyjściowym drzwiom, Peter słał mu wściekłe spojrzenia. Ale Heike uśmiechał się tylko swym spokojnym i teraz także przepraszającym uśmiechem, udając, że nic nie rozumie. Miał zamiar rozmówić się z Peterem, gdy znajdą się w bezpiecznym miejscu.

Księżniczka nie wyszła, przytrzymała także Nicolę i obie zostały w ponurym, ciemnym przedsionku, pozbawionym okien. Nic dziwnego, upiory przecież unikają dziennego światła i słońca.

Natomiast gdy żegnali się z damami, Heikego czekała kolejna niespodzianka. Nie zdziwiło go, że księżniczka Feodora okazała mu nadzwyczajną wprost życzliwość i gorąco prosiła, by powrócił wieczorem. Ta kobieta po prostu czyniła wszelkie niezbędne przygotowania, by zadać mu śmiertelny cios.

Ale Nicola…

Ta cudownie piękna, łagodna dziewczyna przez cały czas powstrzymująca się od płaczu z rozpaczy, patrzyła teraz na Heikego, jak się wydawało, całkiem nowymi oczami. Nie wzięła go za rękę, ale jej wzrok przemawiał wyraźnie, a zaraz potwierdziły to wypowiadane szeptem słowa:

– Błagam, byście przyszli tu dziś wieczorem z Peterem! Wybaczcie, iż niewłaściwie was oceniłam. Teraz wiem, że w waszej piersi bije gorące, szlachetne serce. Wybaczcie więc, że tak po dziecinnemu patrzyłam jedynie na wasz wygląd!

Powiedziała to szybko, jednym tchem, nie chciała, by ciotka usłyszała jej słowa. Zaraz też dodała, jeszcze ciszej i jeszcze szybciej:

– I nie chodźcie na cmentarz, ani wy, ani Peter! Nie wierzcie jej prośbom i zachętom. To przywiedzie was do zatracenia. Ludzie z miasteczka twierdzą, że nad grobami czuwają duchy zmarłych i ci, którzy zakłócą ich spokój, są dręczeni i kaleczeni w najbardziej okrutny sposób. Nie chcę, by któremuś z was stała się krzywda!

W jej oczach błyszczały łzy. Heike walczył z ogarniającą go nagle słabością.

– Poradzimy sobie – uśmiechnął się. – Chyba mieszkańcy wioski odwiedzają cmentarz, i to w różnych porach dnia?

– Nie starą jego część, tę, gdzie mieszczą się groby mieszkańców Cetatea de Strega, groby wojewodów i ich potomków…

A więc nareszcie poznał nazwę twierdzy! Cetatea de Strega – Twierdza Czarownicy. Peter z wielkim zapałem opowiadał mu o językach romańskich i o związkach istniejących między nimi. Nic dziwnego, że nazwa miasteczka i twierdzy wywodziła się z włoskiego słowa „czarownica”, wszak w dawnych czasach właśnie cesarstwo rzymskie zagarnęło tę krainę, zwaną wówczas Dacją. Później coraz bardziej znaczące stały się wpływy słowiańskie, zarówno jeśli chodzi o język, jak i zwyczaje, i, jak Heike ośmielił się zgadywać, także o alfabet cyrylicki, który widział na nagrobkach w Targul Stregesti. Pierwsza Feodora pochodziła przecież z Rusi.

Heike jednakże nie umiał czytać nawet łacińskich liter, właściwie więc było mu obojętne, jakim alfabetem posługiwano się tutaj.

Dłoń Nicoli delikatnie dotknęła jego ramienia.

– Bardzo proszę, uważajcie na siebie, nie chodźcie tam! Jeśli okaże się, że nie wrócicie wieczorem, nie będę miała po co żyć!

Heike lękliwie obejrzał się na księżniczkę, ale ona, pogrążona w wyraźnie chłodnej rozmowie z Peterem, niczego nie słyszała.

Heike, któremu obcy był egoizm, z rozkoszą wsłuchiwał się w łagodny, ciepły głos Nicoli i cieszył się, że Peter, jego przyjaciel, znalazł tak cudowną dziewczynę. Wpatrywała się teraz w Heikego oczami, w których malowała się ufność, ba, nawet podziw. Ta delikatna istota tak bardzo niepokoiła się o los Petera i prosiła Heikego, by go chronił! Błagała także o pomoc dla siebie, o pomoc w wyrwaniu się spod uroku rzuconego na nią w twierdzy. Ale lękała się także o Heikego! Miał uważać na siebie!

W uniesieniu odetchnął głęboko, pragnąc stłumić wzruszenie, ściskające go w piersi.

Ta cudowna dziewczyna bała się o niego! To było o wiele więcej, niż mógł się spodziewać.

Wkrótce schodzili aleją w dół ku łąkom. Słońce dawno już minęło zenit i pochylało się coraz niżej nad horyzontem. Nadal jednak było duszno i upalnie.

Peter był zawiedziony i rozgniewany.

– Po co przyszedłeś i zabrałeś mnie z zamku? Nie mogłeś darować mi jednego dnia spędzonego razem z Nicolą?

– Peterze, musisz mnie zrozumieć! Znalazłeś się w śmiertelnym niebezpieczeństwie!

Przyjaciel w odpowiedzi tylko parsknął. Nie przestawał słać tęsknych spojrzeń za siebie, w kierunku twierdzy.

– Śmiertelne niebezpieczeństwo?! Jakie masz na to dowody?

Heike już otworzył usta, ale zaraz zamknął je znowu. Peter, żądając dowodów, zasiał w nim niepewność. Cóż miał powiedzieć? W zamczysku wszystko przebiegało normalnie, zupełnie naturalnie. Życzliwa gospodyni z dumą oprowadzała ich po twierdzy.

Przecudna młoda dziewczyna, która usiłowała sprzeciwić się swej opiekunce i nazywała ją czarownicą… Cóż w tym wyjątkowego? Ile takich historii miało już miejsce?

W ostrych, gorących promieniach popołudniowego słońca Heike zaczął zastanawiać się, czy nie maluje diabła czarniejszym, niż jest w rzeczywistości.

Podczas gdy Peter, idąc, złorzeczył mu w coraz bardziej gorzkich słowach, Heike stopniowo nabierał przekonania, że się omylił. Księżniczka Feodora, która tak poufale trzymała go pod ramię, miałaby być zjawą? Niewiarygodne! Przecież cały czas czuł jej rękę!

Całą swą wiedzę o siłach ciemności, z jakimi może zetknąć się człowiek, Heike wyniósł ze Słowenii. W tej dziedzinie otrzymał niezwykle staranną edukację.

Wiedział, że należy odróżnić zjawę od upiora. Zjawa to dusza człowieka, twór bezcielesny, ciało astralne. Upiór natomiast jest jakby żywą istotą, która nigdy tak naprawdę nie umarła, nie obróciła się w proch. Do upiorów zalicza się wampiry, a także niektóre czarownice.

Istnieje jeszcze wiele, wiele innych istot ze świata cieni, które także należą do tej grupy. Wszystkie one, by przetrwać, muszą się posilać, na przykład krwią żywych ludzi lub w inny równie osobliwy sposób.

Heike dotychczas sądził, że taką właśnie istotą jest księżniczka Feodora, ale nie mógł pojąć, w jaki sposób – jeśli można to tak określić – utrzymuje się ona przy życiu. Teraz czuł się zdezorientowany, być może omylił się w ocenie jej osoby, być może jest ona zwykłym, niewinnym człowiekiem, a twierdza tym, na co wygląda: piękną, dobrze utrzymaną budowlą.

W takim razie bez powodu wdarł się brutalnie w miłosną przygodę Petera. Było to ostatnie, co chciał zrobić, i myśl o tym sprawiła mu ogromną przykrość.

Co właściwie miał na poparcie swej chorej idei?

Prymitywne przesądy mieszkańców Stregesti? Słowa Nicoli o tym, że ciotka jest czarownicą? Poranne przywidzenie? Boże, jakże to było dawno!

Co jeszcze? Mira, która twierdziła, że ktoś usiłował wedrzeć się do jej izby w gospodzie? Ale przecież to był sen!

Droga, której najpierw nie było, a potem się pojawiła. Nie, to znów sprawka mandragory, tego nie można brać pod uwagę.

Las?

Las, tak, to prawda, ale czy wydarzyło się w nim coś poza tym, że zdjął ich niewytłumaczalny strach?

Opowiadanie Zeno o człowieku, którego znaleźli. Wyszeptał dwa słowa: „skrzydła kruka”…

Wszyscy mężczyźni, którzy zniknęli. Bezpańskie konie…

Ptaki w ciemnościach…

Było coś jeszcze, czego nie mógł sobie przypomnieć, wydarzyło się już tak dawno…

I najważniejsze ze wszystkiego: troje z Ludzi Lodu twierdziło, że grozi mu tak wielkie niebezpieczeństwo, iż będą musieli mu pomagać.

Ich Heike nie mógł zlekceważyć, choćby wszystko pozostałe wydawało się niejasne.

W jego głosie znów zabrzmiała stanowczość:

– Peterze, posłuchaj mnie! Spotkasz się jeszcze z Nicolą i wyprowadzimy ją z twierdzy. Ale później, wieczorem, jak proponowałeś. Najpierw musimy unieszkodliwić straszną Feodorę. Dlatego chciałbym, byś poszedł ze mną na cmentarz i odnalazł jej grób…

– Chyba oszalałeś!

– Nie, mówię poważnie. Nie wydostaniemy Nicoli z twierdzy, dopóki czarownica nie zginie. Dziewczynę przytrzymują zaklęte więzy, których nie będziemy w stanie rozerwać.

– Wydaje mi się, że przed chwilą powiedziałeś, że czarownica nie żyje.

– Proszę, nie drwij ze mnie! To nie pora na żarty. Nie będę już więcej nudził na ten temat, rozumiem tak samo niewiele jak ty. Ale czy widzisz te konie? Są teraz nasze, ich właściciele zniknęli już dawno temu, prawdopodobnie w lesie. Tak więc Mira i ty będziecie mieć każde swojego wierzchowca, a Nicolę możesz posadzić na siodle przed sobą, kiedy będziemy stąd odjeżdżać.

Heike bardzo się cieszył, że może przekazać przyjacielowi tak radosną nowinę.

– Co ty mówisz? Konie są nasze? Kto…

Heike jeszcze raz opowiedział o zaginionych Francuzach i mieszkańcach miasteczka, którzy nie mieli dla koni miejsca w stajni ani też paszy na długą, mroźną zimę.

– To naprawdę fantastyczne! Muszę opowiedzieć o tym Nicoli.

– Przyjdzie na to czas. Kłopot w tym, że zwierzęta zdziczały, nie dają się złapać.

– Ja się tym zajmę. Kiedy byłem dzieckiem, mój ojciec miał zawsze wiele koni.

Peter włożył dwa palce do ust i gwizdnął. Konie natychmiast zastrzygły uszami.

– Och, naprawdę… – Heike wyraził szczere zdumienie.

Piękne zwierzęta były lekko spłoszone, ale Peter najwyraźniej umiał odpowiednio je podejść, kusił i wabił, aż w końcu znalazły się tak blisko, że czuł na dłoniach ich oddech.

Delikatnie, ostrożnie pogłaskał jednego, przemawiając pieszczotliwie jak do dziecka.

– Nigdy czegoś podobnego nie widziałem – zachwycił się Heike. – Mnie by się to z pewnością nie udało.

– Jeśli nie wiem czegoś o koniu, to znaczy, że nie warto tego wiedzieć. – Peter uśmiechnął się z zadowoleniem.

– Ponieważ i tak nie mamy uprzęży, niech sobie tutaj chodzą. Sprowadzę je później. Dokąd idziemy teraz?

– Najpierw do karczmy. Później musimy iść na cmentarz, czy tego nie pojmujesz? Jeśli nie, to dziś w nocy ja wyprowadzę stamtąd Nicolę, nie ty.

– Dlaczego? – oburzył się Peter, nadzwyczaj czujny, gdy padło imię Nicoli. – Czego ty chcesz od mojej dziewczyny?

– Uspokój się! Jeśli nie zdołamy unieszkodliwić księżniczki Feodory, nocą w twierdzy będzie dla ciebie zbyt niebezpiecznie.

– I znów zaczynasz – westchnął Peter. – Powtarzasz to już chyba po raz setny. Dobrze, pójdę z tobą na cmentarz, żebyś mógł się przekonać, jak bardzo się mylisz.

– Nic by mnie bardziej nie uradowało, niż gdybym się mylił.

Peter potrząsnął głową.

– Dziwny jesteś, Heike. Czy naprawdę nic nie zdoła wprawić cię w gniew?

– O, tak – dobrodusznie odparł Heike. – Z pewnością. W tej dolinie jest coś, co porusza we mnie struny gniewu. Dlatego właśnie postanowiłem to zwalczyć.

– Bóg z tobą – rzekł Peter cierpko.

Ludzie z miasteczka nie wierzyli własnym oczom, gdy ujrzeli dwóch młodzieńców idących ulicą i wchodzących na rynek. Szeptem coraz dalej przekazywano sobie niecodzienną nowinę.

Zeno i jego żona dosłownie otworzyli usta ze zdumienia, gdy chłopcy stanęli w drzwiach karczmy, a Mira przypadła do nich uszczęśliwiona.

– Odnalazłeś Petera, Heike! Dziękuję ci, dziękuję!

– Odnalazł – mruknął Peter z kwaśną miną. – Czyżby ta miała być aż tak wielka sztuka?

– Naprawdę, wróciliście? – Zeno i cała obsługa kuchenna nie posiadali się ze zdumienia. – A może wcale tam nie byliście?

Heike uśmiechnął się.

– Jeśli chodzi o Cetatea de Strega, to owszem, byliśmy w niej. Mówiłem przecież, że sprowadzę Petera do domu.

W izbie szynkowej zapadła cisza, w której wyczuć się dało zaskoczenie i zdumienie.

– Ale… ale… nikt dotąd…

Heike przerwał karczmarzowi:

– Czy możemy dostać teraz solidny posiłek? Później pójdziemy na cmentarz.

Zeno odetchnął głęboko.

– Kim ty właściwie jesteś? Bo rozumiem, że to twoja zasługa, a nie twego sympatycznego, ale całkiem zwyczajnego kompana?

– Tego nie wiem – roześmiał się Heike, potrząsając głową.

W karczmarza nagle jakby wstąpił nowy duch.

– Dziewczęta, dalej! – wołał. – Na co czekacie? Ruszajcie! Podajcie to, co mamy najlepszego!

Kiedy zasiedli do wystawnego posiłku, Heike wypytywał Zeno.

– Muszę znaleźć kogoś, kto dobrze zna stary cmentarz. Ksiądz? A może kościelny? Albo ktoś inny?

– Zajmę się tym – zapewnił go karczmarz. – Zaufaj mi.

Mira, siedząca między chłopcami, użaliła się:

– Peter jest taki odmieniony! Gdzie się podział miły, rozgadany chłopak, którego poznałam?

– Wcale się nie zmieniłem – parsknął Peter.

Heike uniósł głowę.

– Owszem, właśnie, że tak – odparł spokojnie. – Teraz nie jesteś sobą.

– Ach, tak? A jaki niby jestem?

Odpowiedziała mu Mira:

– Masz kwaśną minę. Jesteś zły i rozgniewany, niedobry i niemiły. Wczoraj taki nie byłeś.

– On jest po prostu niespokojny, Miro – usprawiedliwił przyjaciela Heike. – Wówczas tak właśnie człowiek się zachowuje.

Sam martwił się nagłą zmianą, jaka zaszła w przyjacielu. To nie był ten Peter, którego znał i lubił.

Skończyli posiłek najszybciej jak mogli, nie mieli czasu do stracenia. Słońce stało niepokojąco nisko nad górami, a żadne z nich nie miało ochoty na spędzenie kolejnej doby w Targul Stregesti.

Zanim opuścili gospodę, Heike ujął Mirę za ręce i zapytał cicho:

– Jak się miewasz?

Dziewczyna przymknęła oczy.

– Czuję się tak cudownie bezpieczna, Heike. Ten amulet… Powiedz mi, czy on żyje? Wiem, że to brzmi niemądrze, ale mam wrażenie, że chce mi powiedzieć: „Nie bój się!”

– To wcale nie jest niemądre. Jak sądzisz, dlaczego ci go pożyczyłem?

– Dziękuję, Heike! Wiesz, w innej sytuacji odrzuciłabym go daleko od siebie, bo jestem bardzo wierząca. Ale wydaje mi się, że jesteś szlachetnym człowiekiem, który niesie ze sobą samo dobro.

Heike poczuł ogarniające go wzruszenie.

– Twoje słowa cieszą mnie bardziej, niż przypuszczasz, bo właściwie zrodzony zostałem, by służyć ciemności. Ale moje przeżycia w dzieciństwie sprawiły, że z całych sił staram się zwalczyć zło istniejące na świecie, a przede wszystkim to, które tkwi we mnie.

Mira nie bardzo pojmowała, co mówił Heike, nie znała bowiem historii jego życia. Powiedziała tylko ciepło:

– W takim razie udało ci się, Heike!

To się jeszcze okaże, pomyślał. Czeka mnie długie życie, przynajmniej taką mam nadzieję.

– Uważajcie teraz na siebie – szepnęła. – Pilnuj Petera, zrób to dla mnie! A może chcesz, bym poszła z wami?

– Nie, pod żadnym pozorem nie wolno ci wyjść za te drzwi! Pamiętaj o tym! A nocą dobrze się zamknij, tak jak wczoraj wieczorem, to ogromnie ważne!

Przeraziła się.

– Czy nie wrócicie przed zapadnięciem ciemności?

– Nie, kiedy uporamy się ze wszystkim na cmentarzu, pójdziemy do twierdzy, by wydostać Nicolę.

Na szczerej buzi Miry odmalował się żal.

– Ach, tak, Nicola! Oczywiście, musimy jej pomóc. Ale czy nie chcesz z powrotem swego amuletu… Jak go nazwałeś?

– Alrauny? Wiele bym dał, by móc mieć ją przy sobie, ale tym razem ona mi przeszkadza. Nie pozwala mi widzieć tego samego co Peter, a w dodatku księżniczka nie znosi jej obecności, jakże więc mógłbym coś zdziałać?

Tobie przyda się bardziej, jesteś tu całkiem bezbronna, a księżniczka traktuje cię jak rywalkę. Pragnie mieć wszystkich mężczyzn tylko dla siebie, dlatego tak straszliwie dręczy Nicolę.

– Rozumiem. Zaczyna się starzeć i boi się, że nie będzie już mogła uwodzić.

– Tak, tak właśnie jest.

Nie chciał wyjaśniać, że Feodora to Anciol, zdradzona narzeczona, która pragnie zemścić się na wszystkich przedstawicielach męskiego rodu i na wszystkich młodych kobietach, ponieważ jedna z nich odebrała jej przyszłego męża. To przecież była tylko jego teoria.

Uścisnął ręce Miry.

– Bądź przy nas myślami, Miro!

– Obiecuję. Pomodlę się do Boga za was obu.

Heike odchodząc uśmiechał się ze smutkiem. Bardzo pragnął należeć do świata Boga, ale był on przed nim zamknięty. Złe dziedzictwo nie pozwalało mu przestąpić jego progu. Musiał więc żyć najlepiej jak potrafił i mieć nadzieję, że litościwy Stwórca w swym miłosierdziu dostrzeże jego dobre uczynki i nie osądzi go zbyt surowo.

Heike nie należał do świata zwykłych ludzi. Akurat w tej chwili był przez to bardzo samotny.

Dotknięci z Ludzi Lodu zwykle odczuwali dumę ze swego szczególnego pochodzenia, z możliwości służenia złu, ale nie Heike. On, tak jak kiedyś dawno temu Tengel Dobry, musiał zupełnie sam toczyć walkę o swoje człowieczeństwo.

Tengelowi powiodło się, zwłaszcza po tym, jak spotkał Silje. Ale Heike?

Któż mógł być bardziej samotny niż on owego sądnego dnia w nawiedzonym miasteczku Stregesti, w Siedmiogrodzie, w roku 1793?

Przez moment zbierał siły, po czym skinął na Petera i opuścili względnie bezpieczną przystań, jaką była gospoda.

Загрузка...