— Obawiam się, że niewiele wiemy o ich statkach-pułapkach, ma’am. — Na mostku panował miły chłodek, lecz McKeon otarł pot z czoła, załadowując dane do komputera taktycznego, będącego na wyposażeniu fotela kapitańskiego. — Nie mamy żadnych informacji wskazujących, że jako rajdery modyfikowane były frachtowce klasy Astra, toteż nie sposób powiedzieć, co Sirius może mieć na pokładzie. Mamy natomiast analizy wywiadu pochodzące z informacji uzyskanych od uchodźców z Trevor Star. Podali całkiem dokładne opisy uzbrojenia i możliwości rajderów budowanych jako frachtowce klasy Trumball. Są o półtora miliona ton mniejsze od Siriusa, ale to jedyne dokładne dane.
Honor zajęła się studiowaniem informacji wyświetlonych na ekranie taktycznym, starając się zachować spokojną i nieporuszoną twarz. Statki-pułapki zwane rąjderami, budowane w oparciu o frachtowce klasy Trumball może i były mniejsze od Siriusa ale i tak uzbrojeniem przewyższały ciężkie krążowniki. Uzbrojenie pościgowe interesowało ją najbardziej, więc pobieżnie przebiegła wzrokiem dane dotyczące innych kwestii i skoncentrowała się na nim. Po trzy wyrzutnie torpedowe i dwa działa laserowe na dziobie i rufie. Jeśli uzbrojenie Siriusa wzmocniono proporcjonalnie do wielkości kadłuba, to znaczyło, że jego pościgówki miały dwukrotnie większą siłę rażenia niż pościgówki HMS Fearless.
Siadając wygodnie, czuła napięcie panujące wśród obsady mostka — to nie były manewry floty, a nawet gdyby, nie istniał żaden supersprytny sposób, dzięki któremu mogliby wciągnąć Siriusa w zasadzkę. Pościg pozostawiał niewiele możliwości, a jedyną, drobną zresztą, przewagą krążownika było to, że stanowił mniejszy cel. Zresztą nawet i to nie do końca było zgodne z prawdą, bowiem odsłonięta dziura dziobowa w osłonach HMS Fearless była dwukrotnie większa niż rufowa frachtowca. Pomimo mniejszego przyspieszenia większa masa Siriusa dawała mu też prawdopodobnie silniejsze osłony burtowe, bo było gdzie zamaskować potężne generatory.
Przygryzła wargę, próbując znaleźć jakieś nieortodoksyjne rozwiązanie, ale szło jej jak po grudzie. Gdy będzie miała wystarczającą prędkość, może próbować delikatnych zwrotów, ale będąc dalej niż dwa do trzech milionów kilometrów, nie mogła ustawić się burtą do strzału, ponieważ straciłaby zbyt wiele czasu na odrobienie strat w odległości, co dałoby Siriusowi szansę wejścia w nadprzestrzeń. Tak przynajmniej nie był w stanie strzelać prosto w jej nieosłonięty dziób; niestety, było to wszystko, co mogła zrobić. Uśmiechnęła się z gorzką ironią — przypomniała sobie wszystkie te podchody, wymyślne manewry przerabiane w akademii czy starannie planowane, by zaskoczyć admirała D’Orville’a. Kiedy przyszło do prawdziwej walki, mogła się tylko wiercić jak glista w gorącym popiele, by uniknąć zniszczenia.
Zerknęła na McKeona, próbując przeniknąć jego myśli — był oficerem taktycznym, co jego zdaniem, powinna zrobić? Dotarło doń, że wystarczyło, by przerwała pościg, i problem sam by się rozwiązał? Fearless był ścigającym, nie ściganym, i była pewna, że gdyby tylko na to pozwoliła, Sirius zniknąłby w nadprzestrzeni, nie podejmując walki i Fearless wyszedłby bez szwanku. Tylko że było to niemożliwe. Fakt, mogła się mylić co do zadania, jakie frachtowiec miał do wykonania, i poświęcić życie załogi i okręt w walce z co najmniej pięć razy silniejszym przeciwnikiem, który nie stanowił żadnego zagrożenia dla Królestwa. Ale nie miała takiej pewności — jedyne, co wiedziała na pewno, to że Haven gotowe było zaryzykować otwartą wojnę, byle zdobyć system Basilisk. Sirius mógł sprowadzić do systemu okręty Ludowej Republiki, zanim Home Fleet zdąży zareagować.
A to znaczyło, że nie ma wyboru.
Ponownie sprawdziła chronometr — pościg trwał już sześćdziesiąt trzy minuty. Fearless przebył w tym czasie trzydzieści sześć i pół miliona kilometrów i znajdował się o siedem koma sześć miliona kilometrów od frachtowca. Jeszcze trochę ponad trzynaście minut i Sirius znajdzie się w zasięgu rakiet. Spojrzała na świetlny punkt oznaczający frachtowiec i zaczęła się zastanawiać, o czym myśli jego dowódca.
— Odległość, Jamal?
— Dwadzieścia pięć koma trzydzieści pięć sekund świetlnych, kapitanie.
— Ile czasu zostało nam do granicy nadprzestrzeni?
— Dziewięćdziesiąt sześć minut sześć sekund, sir.
— Jaką prędkość ma Fearless?
— Czterysta pięćdziesiąt osiem kilometrów na sekundę, sir.
— Czas lotu rakiet?
— Około sto osiemdziesiąt dziewięć sekund, sir. Coglin potarł dolną wargę — jego rakiety nadal straciłyby zdolność manewrowania na dziewięć sekund przed dotarciem do krążownika, więc odruchowo chciał poczekać. Najlepiej byłoby ukryć fakt, iż dysponuje uzbrojeniem do czasu, aż Fearless znajdzie się w zasięgu rakiet manewrujących, bo wówczas szansę na trafienie znacznie by wzrosły. Przy takiej odległości nie była to jednak aż tak wielka różnica, a szanse na trafienie i tak istniały niewielkie — obojętnie, manewrujące czy balistyczne, rakiety będą lecieć tak długo, że krążownik zniszczy je w bezpiecznej odległości. Na dodatek było całkiem możliwe, że Honor już podejrzewała, czym naprawdę jest Sirius. Jak dotąd domyśliła się praktycznie wszystkiego, a jeśli wpadła i na to, efekt zaskoczenia weźmie w łeb. Natomiast poważnie wątpił, by wiedziała, jak silnie uzbrojony jest jego rajder — Coglin żywił szczery respekt dla Harrington po miesięcznej ponad obserwacji jej poczynań w systemie, ale ta sytuacja przypominała pogoń myszy za kotem.
Był zły na siebie, że nie posłuchał jej wezwania do zatrzymania się — to było najlepsze, co mógłby zrobić: zachowywać się jak dowódca zwykłego frachtowca, poczekać, aż krążownik znajdzie się w zasięgu broni energetycznej, i dopiero potem odstrzelić płyty poszycia i otworzyć ogień. Najprawdopodobniej rozwaliłby HMS Fearless pierwszą salwą, nim ktokolwiek na jego pokładzie zrozumiałby, co się dzieje. Nie zrobił tego jednak, a odstrzeliwując płyty rufowe, przekreślił tę możliwość, teraz pozostały mu jedynie znacznie mniej atrakcyjne. Fearless dysponował prawie dziesięciokrotnie mniejszą siłą ognia, ale krążowniki RMN były groźniejszymi przeciwnikami niż można by sądzić wyłącznie po liczbach i zestawieniach. Gdyby Fearless zawrócił, nie dość, że miałby większą prędkość, ale i wyższe przyspieszenie, co przy mniejszej masie dawało mu większą manewrowość w boju spotkaniowym. Sposób, w jaki Harrington załatwiła kuriera, świadczył, że należało traktować ją bardzo poważnie i że jest zdolna do rozmaitych nietypowych manewrów. A choć Sirius miał silniejsze osłony burtowe, to ekrany obie jednostki miały równie nieprzenikliwe dla ostrzału. Walka tego typu ze zwrotniejszym przeciwnikiem mogła skończyć się szczęśliwymi trafieniami ze strony krążownika. To, że potem zostałby zniszczony, byłoby bez znaczenia, jeśli wcześniej roztrzaskałby napęd Siriusa tak, by ten nie mógł wejść w nadprzestrzeń. Pewnie — w końcu frachtowiec dotarłby do bazy, ale o ostrzeżeniu grupy uderzeniowej nawet by nie było mowy, a na dodatek musiałby starannie ominąć falę Tellermana.
Z drugiej strony, utrzymując obecny kurs, wystawiał na cel swą bezbronną rufę i istniała spora możliwość, że krążownik zdoła także uzyskać tym sposobem szczęśliwe trafienie w węzły napędu. Szansa na to była niezwykle mała, zwłaszcza biorąc pod uwagę kąt, pod jakim musiałaby nadlecieć rakieta, ale nie było to niemożliwe. Jednak rufowe uzbrojenie pościgowe Siriusa było trzy razy silniejsze od dziobowego HMS Fearless, a dzięki kształtowi kadłuba dziobowy pierścień napędu krążownika był bardziej narażony na trafienie niż rufowy frachtowca. Nie wspominając już o tym, że Sirius miał naprawdę duże magazyny amunicyjne i dysponował wielokrotnością tej ilości rakiet, jakie udało się upchnąć w magazynach krążownika klasy Courageous. Oznaczało to, że mógł sobie pozwolić na wcześniejsze rozpoczęcie ostrzału w nadziei szczęśliwego trafienia, podczas gdy Harrington, mając ograniczony zapas amunicji, będzie zmuszona wstrzymać ogień do chwili, w której odległość zmaleje na tyle, że osiągnięcie celu stanie się prawdopodobne. Zwrotność też nie na wiele się jej przyda, jak długo Sirius będzie trzymał dystans i zasypywał ją rakietami, powoli a systematycznie zamieniając krążownik we wrak.
Jedynym mankamentem było to, że Harrington może przerwać pościg, gdy zrozumie, z jakim przeciwnikiem ma do czynienia. Jeśli by tak postąpiła, musiałby pozwolić jej odlecieć, a to nie byłoby dobre rozwiązanie. Jeżeli Sirius zacznie strzelać, Harrington nie dość, że będzie miała dowód, że frachtowiec jest rajderem, to w dodatku Manticore i reszta galaktyki dowiedzą się, że do tej roli Haven przystosowało frachtowce klasy Astra, nie wspominając o tym, że szlag trafi ostatecznie całą misterną akcję „Odyseusz”. Kiedy bowiem stanie się wiadomym, że w systemie przebywał od dawna statek-pułapka Ludowej Marynarki Haven, nikt nie uwierzy, że to nie Haven spowodowało powstanie tubylców na Medusie. Zresztą, otwierając ogień do krążownika RMN, wypowie tym samym wojnę Królestwu Manticore. Z drugiej strony, jedynym dowodem będą zapisy pokładowe HMS Fearless, a takie dane można sfałszować. Będzie wersja Manticore przeciw wersji Haven, co postawi w kłopotliwej sytuacji niektórych wysoko postawionych dupków odpowiedzialnych za planowanie operacji. Nie będzie zaś katastrofalne dla Republiki, a co ważniejsze, dla Siriusa, oczekującej grupy uderzeniowej czy kapitana Johana Coglina osobiście.
Najlepszym zaś rozwiązaniem byłoby zniszczenie krążownika — wówczas nie byłoby ani kłopotliwych zapisów instrumentów pokładowych, ani międzyplanetarnego kryzysu grożącego wojną i wszystkich innych problemów. Byłoby dobrze, gdyby Harrington nie przerywała pościgu. Postanowił póki co skoncentrować się na powstrzymaniu jej przed złożeniem meldunku na wypadek, gdyby mimo wszystko udało mu się zniszczyć krążownik i to nie przerywając ucieczki… pomimo że miał silniej uzbrojony okręt.
— Jamal, poinformuj mnie, gdy czas dolotu zejdzie poniżej stu osiemdziesięciu ośmiu sekund — polecił. — I bądź gotów do zagłuszania na rozkaz strzału.
— Tak jest, sir.
Odległość zmniejszała się, w miarę jak wyższe przyspieszenie krążownika zwiększało jego względną prędkość względem Siriusa. Z początku nie była to widoczna różnica, jeśli brało się pod uwagę bezwzględną prędkość obu jednostek, ale stale się zwiększała, i Honor poczuła, jak ogarniają dziwny spokój, im bardziej zmniejsza się dzieląca je odległość. Mimo iż nie padł jeszcze żaden strzał ani nie miała dowodu na to, czym w istocie jest Sirius, wiedziała, co nastąpi, i nie miała odwrotu. Nie znała finału, ale znała początek… i co może w związku z tym zrobić.
— Panie Cardones — powiedziała cicho.
— Tak, ma’am? — Glos był młody i pełen napięcia, więc zmusiła się do uśmiechu i dłuższej niż zamierzała odpowiedzi:
— Sądzę, że znajdziemy się pod ogniem, Rafe, i to wcześniej, niż będziemy w stanie na niego odpowiedzieć. — Zauważyła, że odprężył się nieco, gdy użyła jego ulubionego skrótu imienia. — Ponieważ nie chcę robić nic, co sugerowałoby, że podejrzewamy, iż Sirius jest uzbrojony, dopóki nie zacznie strzelać, nie będziemy robili żadnych uników, ale chcę, byś był gotów uaktywnić obronę antyrakietową i ECM-y, nie czekając na mój rozkaz, kiedy tylko zobaczysz, że zaczęli do nas strzelać.
— Aye, aye ma’am.
— Panie Panowski.
— Słucham, ma’am? — Nawigator wydawał się jeszcze bardziej podenerwowany, być może dlatego, że był starszy, doświadczony i bardziej świadomy faktu, iż jest śmiertelnikiem.
— Musimy ścigać Siriusa w linii prostej, ale kiedy znajdziemy się dwa miliony kilometrów od niego, chcę zacząć przypadkowe zygzaki w płaszczyźnie poziomej, by na ile się da wystawiać na ogień osłony burtowe zamiast dziobu. Proszę odpowiednio ustalić kurs i uzgodnić techniczną stronę manewrów ze sternikiem Killianem.
— Aye, aye, ma’am. — Panowski z nową energią odwrócił się do konsoli nawigacyjnej; najwyraźniej ulżyło mu, że ma coś do roboty.
Albo też, jak pomyślała Honor złośliwie, był to wynik jej mimowolnej sugestii, że przetrwają wystarczająco długo, by znaleźć się o te dwa miliony kilometrów od celu. Poczuła, że się uśmiecha, i tym razem był to szczery uśmiech. Uniosła głowę i zobaczyła uśmiechającego się w odpowiedzi McKeona. Potrząsnęła głową, ale wzruszył ramionami, nie zmieniając wyrazu twarzy. Zrezygnowana przeniosła wzrok na chronometr. Pościg trwał sześćdziesiąt sześć minut.
— Czas dolotu rakiet sto osiemdziesiąt osiem sekund, Sir.
— Doskonale. — Coglin rozsiadł się wygodniej i założył nogę na nogę. — Proszę otworzyć ogień z wyrzutni dwudziestej i dwudziestej pierwszej oraz rozpocząć zagłuszanie.
Na pokładzie HMS Fearless rozległy się klaksony oznaczające początek starcia.
Honor zdążyła otworzyć usta, lecz nim wydała rozkaz, Rafael Cardones udowodnił, że młodość ma przewagę refleksu, i odpalił dwie pięćdziesięciotonowe boje z burtowych zaczepów. Boje przeleciały przez specjalnie otwarte w osłonach przejścia i znieruchomiały, utrzymywane w stałej odległości od kadłuba przez promienie ściągające. Nie miały napędów, a ich zadaniem było zwalczanie radioelektroniczne rakiet przeciwnika, nazywane w skrócie ECM. Najpierw pasywne sensory nasłuchiwały sygnałów nadlatujących rakiet, szukając częstotliwości, na których działały ich aktywne systemy naprowadzające, potem przystąpiły do akcji aktywne elementy — zagłuszyły je białym szumem, potem zaczęły namierzać niewielkie ruchome cele. Miały jeszcze jedną funkcję, chwilowo nieaktywną — emitowały pelnozakresową sygnaturę okrętu macierzystego, tylko silniejszą. To samo robiły pokładowe systemy ECM krążownika i gdy namierzyły cele, Cardones sięgnął do przycisku odpalającego antyrakiety. W pewnej chwili znieruchomiał i obejrzał się przez ramię na Honor.
— Jeszcze nie, panie Cardones — poleciła cicho. — Niech namiar ustali się na dobre. Proszę strzelać, gdy znajdą się pół miliona kilometrów od nas, wtedy trafi je pan, gdy już nie będą miały napędu.
— Aye, aye, ma’am.
Cardones wpisał jakieś polecenie na klawiaturze i zmusił się do bezczynnego czekania. Honor spojrzała na Webstera, który właśnie odsunął się z obrzydzeniem od swego stanowiska, i uniosła pytająco brwi.
— Zagłusza nas na wszystkich częstotliwościach — zameldował, widząc jej spojrzenie. — Jesteśmy zbyt daleko i na niewłaściwym kursie, żebym mógł trafić laserem w któregoś z satelitów komunikacyjnych na orbicie Medusy, a w żaden inny sposób nie możemy z nikim nawiązać łączności.
— Rozumiem, panie Webster.
Honor skoncentrowała uwagę na ekranie taktycznym pokazującym dwie rakiety lecące ku jej okrętowi i odliczała odległość. Dokładnie w chwili, gdy znalazły się o pół miliona kilometrów, Cardones odpalił antyrakiety, które pomknęły na ich spotkanie, błyskawicznie osiągając dziewięćdziesiąt tysięcy g. Impellery nadlatujących pocisków wypaliły się i oba stały się niezdolne do manewrowania. Antyrakiety poprawiły minimalne kursy i po chwili pociski Siriusa przestały istnieć w dwóch prawie równoczesnych eksplozjach. Antyrakiety były mniejsze i nie miały głowic bojowych — posiadały za to potężne impellery i generowane przez nie ekrany były ich główną bronią.
Na ekranie widać było nadlatującą następną parę rakiet, a kolejna została odpalona dosłownie na oczach Honor. Cardones uaktywnił działka laserowe, a ona zmusiła się do bezczynności, czyli odczytywania danych taktycznych, bowiem do momentu, w którym mogła odpowiedzieć ogniem, mając jakąś rozsądną szansę trafienia, pozostało jeszcze dziesięć minut. Dziobowe magazyny amunicyjne krążownika mieściły sześćdziesiąt rakiet i nie mogła marnować ich jak Sirius, licząc na przypadkowe trafienie.
Jedyne praktycznie, co jej pozostało, to kląć kwieciście i z uczuciem pod adresem Upiornej Hemphill — gdyby ta zasrana nowatorka nie wykastrowała uzbrojenia HMS Fearless, mogłaby teraz wykonać zwrot, odpalić pełną salwę burtową i wrócić do pościgu. Salwa złożona z siedmiu rakiet mogła nie zaszkodzić Sinusowi, ale przynajmniej dałaby jej pojęcie, jaką obroną antyrakietową dysponuje rajder. Nie miała jednak siedmiu wyrzutni na burcie, a nawet gdyby, i tak brakowało jej rakiet na takie eksperymenty, bo magazyny amunicyjne także wybebeszono.
Spojrzała na główny ekran taktyczny w momencie, gdy Cardones zniszczył kolejne dwie rakiety, a boje odciągnęły następną parę, emitując sygnaturę krążownika.
Johan Coglin prychnął, widząc, co się dzieje dwadzieścia pięć sekund świetlnych za nim. Szybkość, z jaką Fearless odpalił boje i uruchomił obronę antyrakietową, stanowiła dobitną odpowiedź na pytanie, czy Harrington podejrzewała, że Sirius jest uzbrojony, czy nie. I w dodatku tak aktywna, jak i elektroniczna obrona antyrakietowa jej okrętu były znacznie lepsze niż zakładał wywiad Ludowej Marynarki, nie będąc w stanie uzyskać konkretnych danych systemów będących na wyposażeniu okrętów Royal Manticoran Navy.
Obserwacja poczynań krążownika ujawniła coś jeszcze — wstrzymanie ognia do czasu, aż rakiety straciły możliwość manewrowania, świadczyło o tym, że ma do czynienia z opanowanym zawodowcem. Co potwierdzało jego wcześniejszą opinię: Harrington była niebezpieczną kobietą i należało o tym pamiętać. Kolejne dwie rakiety eksplodowały z dala od krążownika zwiedzione przez boje ECM. Uznał, że wystarczy już tej zabawy.
— Jamal, wyrzutnie dwudziesta i dwudziesta pierwsza ogień ciągły! — polecił.
Honor skrzywiła się mimowolnie, widząc, jak rajder przechodzi na ogień ciągły, wypluwając po dwie rakiety co piętnaście sekund. Sama ilość robiła wrażenie — w tym tempie Sirius w ciągu siedmiu minut odpali więcej pocisków niż mieściło się w dziobowych magazynach artyleryjskich krążownika. Lecące prawie że strumieniem rakiety raczej nie były wynikiem paniki — działania Coglina świadczyły jak dotąd o opanowaniu i profesjonalizmie; wiedział, co robi i co chce dzięki temu osiągnąć, skoro więc nakazał ogień ciągły, najwyraźniej miał dość amunicji, by ją w ten sposób marnować.
— Sternik, proszę rozpocząć uniki według wzorca Echo 7-1 — poleciła spokojnie.
— Aye, aye, ma’am. Echo 7-1 — odmeldował Killian. Wzorzec Echo 7-1 był najprostszym z uników, jakie przećwiczyła z Killianem, i polegał na wykonywaniu niesymetrycznych zygzaków w poziomie w nierównych odstępach czasu przy pozostawaniu na tym samym kursie. Za każdym razem zmieniało to położenie krążownika względem Siriusa ledwie o kilkadziesiąt kilometrów w stosunku do kursu, ale było praktycznie wszystkim, co można było robić w charakterze uniku. Aby ustawić się burtą do rajdera, Fearless musiałby poważnie zejść z kursu, przez co utraciłby zbyt wiele przewagi szybkości i zmarnował czas, którego nie miał. Manewr nie był też tak bezużyteczny, jak mogłoby się wydawać, ponieważ wielokrotnie powtarzane ćwiczenia obejmowały także McKeona i Cardonesa. Cardones zajął się aktywną obroną przeciwrakietową, a wiedząc, o jaki rząd wielkości okręt zmieni położenie, brał na to poprawkę z wyprzedzeniem, zaś McKeon przejął kontrolę nad bojami i żonglował nimi, zmieniając natężenie emisji i zasilania w tak obliczony sposób, by stworzyć wrażenie, że okręt wykonuje również uniki w płaszczyźnie pionowej. Istniała szansa, że oficer taktyczny Siriusa da się zwieść i będzie zmuszony pokryć ostrzałem większy fragment przestrzeni, czyli miejsca, w których mógł znaleźć się krążownik w wyniku trójwymiarowych uników, co automatycznie oznaczało zmarnowanie większej ilości rakiet, niż gdyby wiedział, że uniki wykonywane są jedynie w jednej płaszczyźnie.
A przynajmniej Honor miała taką nadzieję — co prawda rakiety dolatywały nadal pozbawione możliwości manewrowych, ale przerwy między salwami stały się zbyt krótkie, by Cardones mógł spokojnie poczekać i zniszczyć je na pewniaka. Musiał wcześniej odpalać przeciwrakiety, przez co miały one gorsze namiary celu i mniejsze przyspieszenie. Działka laserowe przystąpiły do akcji, gdy pierwsze pociski Siriusa przedarły się przez antyrakiety, i przestrzeń rozjarzyła się nagle znacznie bliżej przed dziobem. A jeśli się nie myliła co do rodzaju głowic, to musiały być powstrzymywane nie dalej niż dwadzieścia tysięcy kilometrów od kadłuba. Co wcale nie było taką dużą odległością.
Żadna nie dotarła bliżej niż sto tysięcy kilometrów… jeszcze.
— Zasięg dwadzieścia cztery sekundy świetlne, panie kapitanie — zameldował komandor porucznik Jamal. — Nasze rakiety dochodzą coraz bliżej, ale ich boje są znacznie lepsze niż wszystko, co dotąd widziałem, sir.
Coglin mruknął coś w odpowiedzi, nie unosząc nawet głowy znad swojego ekranu taktycznego. Jamal miał rację (choć wypowiedź ta pomyślana była jako klasyczny dupochron). HMS Fearless dysponował naprawdę dobrą obroną radioelektroniczną, znacznie lepszą niż zakładał wywiad, co niezwykle utrudniało zadanie Jamalowi. I powodowało niesamowite wręcz zużycie amunicji. Coglin doskonale zdawał sobie sprawę z ceny jednej rakiety, jak i z tego, że jakiś idiota w wyzłoconym mundurze będzie miał do niego kupę pretensji o zmarnowanie tych pieniędzy. Wiedział jednak także, że cała amunicja, jaką miał na pokładzie, i tak kosztowała ułamek tego co Sirius.
W końcu nastąpiło to, co musiało nastąpić — Cardones przepuścił jedną z rakiet. Doleciała na odległość dwudziestu dwóch tysięcy kilometrów i zniknęła w jaskrawym rozbłysku, a Honor przygryzła wargę — potwierdziły się jej obawy: Sirius używał głowic laserowych powodujących, że każda rakieta stanowiła odpowiednik kilkunastu impulsowych dział laserowych mogących wystrzelić tylko raz, ale za to równocześnie i w wielu kierunkach.
Krążownik i rakieta zbliżały się z prędkością łączną siedemdziesięciu siedmiu tysięcy kilometrów na sekundę, co nie dawało zbyt wiele czasu prostemu komputerowi sterującemu ogniem, jaki zdołano upchnąć w głowicy, zwłaszcza, że był solidnie ogłupiony przez ECM-y, ale jeden z promieni trafił w lewą boję i zniszczył ją. McKeon natychmiast odpalił drugą, ale Fearless miał ich wszystkich tylko pięć. Kiedy zostaną zniszczone, obrona radioelektroniczna krążownika straci ponad połowę skuteczności, a nie dotarł on jeszcze nawet w zasięg skutecznego ognia.
Kapitan Coglin uśmiechnął się z satysfakcją, gdy pierwsza rakieta dotarła na tyle blisko, by detonować, a nie zostać zniszczona. Nic co prawda nie wskazywało na to, by wyrządziła jakiekolwiek szkody, ale i na to przyjdzie czas.
— Odległość dwadzieścia trzy koma cztery sekundy świetlne — zameldował ochryple Cardones, po którym widać było zmęczenie ostatnich trzynastu minut, kiedy już był pod ostrzałem, a nie mógł jeszcze odpowiedzieć ogniem.
— Doskonale, Rafe — ucieszyła się Honor; co prawda stracili drugą boję, ale mieli i tak niezwykłe szczęście:
Fearless ani razu nie został trafiony, a miał wreszcie przeciwnika w zasięgu ognia. — Plan ogniowy Tango na moją komendę, poruczniku.
— Aye, aye, ma’am. Plan Tango. — Cardones wybrał odpowiedni kod na klawiaturze. — Załadowany i gotów do akcji, ma’am.
— W takim razie: ognia!
— Aye, aye, ma’am. Jest ognia!
— Jesteśmy pod ostrzałem — zameldował Jamal. Coglin zdusił przekleństwo — wystrzelił dotąd dziewięćdziesiąt rakiet, sześć przebiło się przez obronę krążownika i ani jedna nie trafiła dzięki niezwykłej skuteczności tych cholernych ECM-ów! Teraz Harrington zaczęła się odgryzać i pomimo przewagi ogniowej poczuł zaniepokojenie. Jedyną dobrą rzeczą było zmniejszenie odległości na tyle, że stało się sensownym użycie całego uzbrojenia pościgowego.
— Kurwa!
Aż podskoczył, słysząc przekleństwo Jamala, słynącego z opanowania i kultury języka. Mostek zatrząsł się, alarm uszkodzeniowy zawył, a Coglin rozejrzał się spanikowany. I natychmiast się uspokoił — laserowa głowica rozpruła na podobieństwo olbrzymich pazurów czwartą ładownię, ale była ona pusta i Sirius poza uszkodzeniem kadłuba i dehermetyzacją ładowni nie doznał żadnych szkód. Nie było też ofiar, ale nie zmieniało to faktu, że nie miało prawa się zdarzyć.
— No, Jamal? — warknął.
— Oszukali mnie, sir — przyznał zlany potem oficer, nie przestając wpisywać poleceń do komputera. — Wystrzelili dwie rakiety, przeciągając start pierwszej, dzięki czemu przerwa wyniosła mniej niż pół sekundy. Prowadząca zamiast głowicy bojowej miała jakiś nadajnik, nie wiem dokładnie jaki, sir, ale skutecznie ukrył tę półsekundową różnicę i nasze komputery były przekonane, że nadlatuje jedna rakieta. Zniszczyliśmy ją bez większego trudu, ale druga przedostała się przez lukę w obronie, bo nikt na nią nie zwrócił uwagi. To już się nie powtórzy, sir.
Zapewnieniu towarzyszyło przyciśnięcie ostatniego klawisza, co wprowadziło nową sekwencję ogniową do komputera artyleryjskiego.
— Lepiej, żeby tak było — warknął kwaśno Coglin. — Do domu jest niezły kawałek.
Spojrzał na ekran taktyczny i uśmiechnął się drapieżnie, pokazując zęby — skoro Harrington chciała niespodzianek, nic nie stało na przeszkodzie, by się takową zrewanżować.
— Wszystkie rufowe wyrzutnie ogień ciągły! — rozkazał spokojnie.
— Trafienie, ma’am! — Cardones nawet nie próbował ukryć zachwytu, a na ekranach wyraźnie widać było obłok krystalizującego błyskawicznie powietrza uciekający z burty trafionego frachtowca niczym krew z rannego zwierza.
Odpowiedział mu pomruk aprobaty dyżurnej wachty i milczenie Honor. W przeciwieństwie do pozostałych obserwowała bowiem uważnie odczyty innych czujników i zauważyła, że nie zaszły żadne zmiany w profilu energetycznym Siriusa, co znaczyło, że nie został poważniej uszkodzony. Dla krążownika takie trafienie oznaczałoby ciężkie uszkodzenia, ale Cardones w swojej, zupełnie zresztą zrozumiałej radości zapomniał, o ile większy jest rajder. Dlatego też mógł przyjąć poważniejsze ciosy, zachowując zdolność bojową i…
Ekran taktyczny zgasł na ułamek sekundy, zaskoczył ponownie i Honor wciągnęła ze świstem powietrze. Sirius nie strzelał już parami rakiet — strzelał salwy złożone z sześciu pocisków.
Obie jednostki pędziły przed siebie — Sirius stałym kursem, Fearless zwijając się w niewielkich unikach pod gradem rakiet. Honor poczuła strużkę potu na skroni i pospiesznie ją wytarła, mając nadzieję, że nikt tego nie zauważył. Do uników poziomych dodała płytkie S w pionie, co kosztowało okręt trochę przyspieszenia, ale jak dotąd chroniło przed trafieniem. Stracili kolejną boję, czyli została im już tylko jedna, a rajder zasypywał ich dosłownie gradem rakiet. Okręt liniowy strzelał ich więcej w salwie burtowej, ale nawet superdreadnaught nie miał tak pojemnych magazynów, by dłuższy czas utrzymywać podobne nasilenie ogniowe. Fearless był w stanie oddawać salwę na minutę, co znaczyło, że na każdą odpaloną rakietę Sirius odpowiadał dwunastoma i to skierowanymi prosto w nieosłonięty dziób.
Cardones miał zlepione potem włosy, a McKeon zacięty wyraz twarzy, z czego nawet nie zdawał sobie sprawy, ale jak dotąd obaj walczyli bezbłędnie, neutralizując niewiarygodną ilość pocisków i odpowiadając ogniem. Na dłuższą metę jednak nie mieli szans i wiedzieli o tym. Podobnie jak Honor i reszta załogi. Nawet jej jednakże na myśl nie przyszło, by przerwać pościg — musiała powstrzymać Siriusa i w jakiś sposób…
Okrętem targnęło nagle. Szarpnął się jak przestraszony wierzchowiec. Zawyły alarmy uszkodzeniowe, a bosmanmat Killian zameldował chrapliwie:
— Dziobowy pierścień napędu przestał działać, ma’am!
Dominica Santos, oficer odpowiedzialny za naprawę zniszczeń, przebywająca w pomieszczeniu zwanym kontrolą uszkodzeń poszarzała, czując szarpnięcie trafionego okrętu i słysząc wycie alarmów. Potępieńcze wycie ucichło dopiero, gdy porucznik Manning gwałtownym uderzeniem wcisnął wyłączający je przycisk.
— Dziobowa ładownia zdehermetyzowana, generator cumowniczy numer jeden zniszczony, ciężkie straty w załodze pierwszej maszynowni — warknął. — I, cholera, straciliśmy alfa dwa, ma’am!
— Kurwa! — Santos gorączkowo indagowała główny komputer pokładowy, aż na jej ekranie pojawił się plan okrętu: przedni pierścień napędu zaznaczony był czerwienią uszkodzenia. Przyglądała im się przez chwilę i wcisnęła klawisz interkomu.
— Mostek, kapitan, słucham? — odezwał się chłodny sopran w jej uchu.
— Skipper, tu Santos. Cały przedni pierścień napędu automatycznie się wyłączył. Straciliśmy węzły alfa dwa i trzy, uszkodzony jest alfa cztery.
— Możesz je naprawić? — w głosie Honor było słychać napięcie.
— Nie ma takiej szansy, ma’am — odparła zwięźle Santos, przesuwając palcem po ekranie, aż w końcu skinęła głową. — Pierścień poszedł na alfa dwa, od cztery w górę wygląda na nieuszkodzony. Mogę spróbować obejść zniszczone węzły, zakładając, że alfa cztery da się naprawić, ale to potrwa.
— Jak długo?
— W najlepszym razie piętnaście minut, ma’am.
— W takim razie zrób to najszybciej jak zdołasz.
— Dobra skipper! — Santos odblokowała uprząż antyurazową i poderwała się z fotela. — Allen, idę na dziób. Dopóki nie wrócę, ty tu rządzisz jako pełniący obowiązki oficera uszkodzeniowego.
— A co z pierwszą maszynownią? Jest zdehermetyzowana przez dużą dziurę w ścianie i straciliśmy dwie trzecie dyżurnej wachty!
— Cholera! — Pochyliła się nad ekranem, sprawdzając meldunek, i twarz jej stężała; nie dość, że większość jej ludzi nie żyła, to na dodatek skakała temperatura reaktora.
Po serii gorączkowych poleceń, od których prawie rozgrzała się klawiatura, odetchnęła z ulgą.
— Pole trzyma, temperatura też — oznajmiła. — Na wszelki wypadek wyłącz reaktor z obwodu. Drugi wystarczy do zasilania całego okrętu. I uważaj na temperaturę: jak tylko zacznie szybciej rosnąć, zawiadom mnie natychmiast.
— Tak jest, ma’am! — Manning pochylił się nad klawiaturą.
A Santos ruszyła biegiem ku drzwiom.
— Bezpośrednie trafienie, sir! — ogłosił z dumą komandor porucznik Jamal.
Coglin w pełni rozumiał i podzielał jego uczucia — był najwyższy, cholera, czas ku temu, bo strzelali już do krążownika ponad siedemnaście minut.
— Fearless traci przyspieszenie, sir — dodał radośnie Jamal. — Musieliśmy zniszczyć dziobowy pierścień!
— Doskonale, Jamal! Teraz to powtórz — polecił Coglin.
— Aye, aye, sir!
Honor poczuła w ustach krew sączącą się z przygryzionej wargi, ale pomogło jej to utrzymać spokojny wyraz twarzy. Fearless właśnie stracił połowę napędu, co samo w sobie było złe, ale strata dwóch węzłów alfa była wręcz katastrofalna. Pomimo bowiem zmniejszenia przyspieszenia nadal doganiał Siriusa, tyle że wolniej, gdyż miał szybkość o prawie tysiąc pięćset kilometrów na sekundę większą od rajdera. Sirius natomiast obecnie dysponował przyspieszeniem większym o prawie półtora kilometra na sekundę kwadratową. Jeśli Santos nie naprawi dziobowego pierścienia, odległość między jednostkami zacznie ponownie rosnąć za mniej niż siedemnaście minut. I to akurat było najmniejszym zmartwieniem, podobnie jak to, że rakiety docierały w pobliże krążownika w coraz krótszych odstępach czasu.
Problem podstawowy polegał na tym, że bez węzłów alfa Fearless nie mógł zrekonfigurować napędu w żagle i wejść w nadprzestrzeń. Jeśli Sirius dotrze do fali Tellermana, będzie leciał dziesięć razy szybciej, a krążownik nie będzie w stanie w ogóle go ścigać.
Miała czterdzieści trzy minuty, by zniszczyć statek-pułapkę, albo wszystkie dotychczasowe wysiłki pójdą na mamę.