ROZDZIAŁ II

Honor westchnęła i kończąc studiowanie ekranu, potarła nasadę nosa. Nic dziwnego, że Courvosier był taki enigmatyczny i tak prędko się jej pozbył — po prostu zbyt dobrze ją znał. Bez trudu przewidział, jak by zareagowała, znając prawdę, a nie miał zamiaru pozwolić jej zmarnować okazji i pod wpływem ataku złości odmówić przyjęcia pierwszego dowództwa krążownika. A tak właśnie by się stało.

Podniosła się i przeciągnęła, co zaktywizowało Nimitza — zaczął schodzić z wyściełanej półki zamontowanej na jej prośbę przez stewarda, ale dała mu znak, by tam został, podkreślając gest cichym mruknięciem oznaczającym, że musi pomyśleć. Nimitz przekrzywił łeb, przyjrzał się jej z namysłem i bleeknął, wracając na miejsce.

Ponownie przyjrzała się kabinie będącej jedną z naprawdę miłych niespodzianek na nowym statku. Fearless miał co prawda mniej niż 90 000 ton, co jak na obecne standardy nie było wiele, ale w porównaniu z Hawkwingiem kwatera kapitańska okazała się przestronna. Co prawda, według norm planetarnych była ciasna i mała, ale Honor od wielu lat ich nie stosowała, spędzając większość czasu na pokładach rozmaitych okrętów RMN. Oprócz kabiny, w której przebywała, kuchni i kabiny stewarda, miała też do dyspozycji jadalnię wystarczającą, by wygodnie pomieścić wszystkich oficerów. A to było prawdziwym luksusem jak na okręt wojenny.

Ta przestronność w niczym zresztą nie zmieniała jej uczuć wywołanych zmasakrowaniem okrętu, bo trudno byłoby inaczej określić to, co właśnie robiono z krążownikiem. Poprawiła złotą plakietkę wiszącą na ścianie nad biurkiem — z lśniącej powierzchni starta rękawem odcisk palca i uśmiechnęła się do wspomnień: plakietka, od chwili zdobycia jej w akademii jeździła z nią z okrętu na okręt, jak też i na powierzchnię, jeśli szykował się dłuższy pobyt. Traktowała ją jak przynoszący szczęście talizman czy totem. Wytrawiono na niej lotnię ku upamiętnieniu dnia, w którym po wylądowaniu odkryła, że ustanowiła nowy rekord szkoły w długości lotu, wysokości i akrobatyce równocześnie. Rekord ten nadal zresztą pozostał nie pobity.

Przestała się uśmiechać, gdy spojrzała w stronę jadalni — nie miała specjalnej ochoty na ten proszony obiad. Prawdę mówiąc, po tym, co znalazła w komputerze, na inspekcję okrętu też nie. Radość, jaką jeszcze nie tak dawno czuła na myśl o tych dwóch przyjemnych obowiązkach związanych z objęciem dowództwa, minęła prawie całkowicie. Tak jak powiedziała McKeonowi — przejrzała dokumenty i księgi okrętowe, ale przede wszystkim skupiła się na planach modernizacji i instrukcjach umieszczonych w zakodowanej bazie danych, do której hasło znała tylko ona. Opis McKeona był nader dokładny — nie dodał tylko, że oprócz uzbrojenia stracili też sporo przestrzeni magazynowej. Magazyny amunicji zawsze byty problemem, zwłaszcza w przypadku mniejszych okrętów, jak lekkie krążowniki czy niszczyciele, ponieważ rakiety z powodów konstrukcyjnych miały spore rozmiary. Nic dziwnego, że na pokład można było zabrać ściśle określoną ich ilość skoro zdecydowano się więc na zdjęcie dwóch trzecich wyrzutni rakiet, skorzystano z okazji, by zredukować także magazyny amunicyjne. Dzięki temu zdołano wcisnąć na pokład cztery dodatkowe wyrzutnie torped energetycznych.

Z trudem opanowała się, by nie zacząć warczeć, słysząc pytające mruknięcie Nimitza. Treecaty miały aparaty głosowe całkowicie uniemożliwiające posługiwanie się artykułowanymi dźwiękami, co im niezbyt przeszkadzało — porozumiewały się głównie drogą teleempatyczną. Zmysłu tego dotąd nie udało się dokładniej poznać i wielu ludzi nie doceniało inteligencji tych istot. Honor podejrzewała, że Nimitz, zawsze doskonale wyczuwający jej nastroje, znał ją lepiej niż ona sama siebie, toteż opanowała się i podrapała go po podgardlu. A potem wróciła do spaceru po kabinie.

W sumie sprawa była prosta — stała się ofiarą Upiornej Hemphill i jej popleczników i nie pozostało jej nic innego, jak próbować rozpaczliwie maskować efekty ich głupoty. Problem sprowadzał się do tego, iż wśród taktyków Królewskiej Marynarki istniały dwie szkoły: tradycyjna, której przewodził admirał Hamish Alexander, i „jeune ecole”, na czele której stała admirał Eskadry Czerwonej lady Sonja Hemphill zwana Upiorną. Alexander (i Honor) uważali, iż niezależnie od rozwoju uzbrojenia, jedynie naprawdę radykalny przełom, który dotąd nie nastąpił, uzasadniałby zmianę podstawowych zasad taktycznych. Jak dotąd, nowe rodzaje broni sprawdzały się najlepiej dostosowane do istniejących koncepcji taktycznych, naturalnie z uwzględnieniem dodatkowych możliwości, jakie niosły rozwiązania techniczne poszczególnych typów broni. I tak też będzie w przyszłości, chyba że ktoś wymyśli broń przebijającą ekran. Hemphill i jej zwolennicy wierzyli, że broń determinuje taktykę, i technika, stosowniej użyta, dezaktualizuje historyczne analizy. Niestety, względy polityczne spowodowały, iż obecnie coraz więcej do powiedzenia miała Upiorna Hemphill i jej wynalazcy od siedmiu boleści.

Honor z trudem powstrzymała się od głośnego przeklinania — rzadko miała na to ochotę, ale teraz najchętniej poklęłaby długo i soczyście. Nie zajmowała się polityką — nie rozumiała jej i nie lubiła, ale pojmowała obecny dylemat, przed jakim stanął książę Cromarty i jego rząd. Z jednej strony, nieustępliwy sprzeciw liberałów i postępowców przeciwko wysokim wydatkom na zbrojenie, z drugiej realne zagrożenie ze strony Ludowej Republiki Haven z trzeciej oznaki świadczące, iż tak zwani „Nowi” skłaniają się ku chwilowemu sojuszowi z liberałami. Książę Allen został zmuszony do ściągnięcia jako przeciwwagę do swego obozu konserwatystów. Co prawda, wątpliwym było, by zostali w nim długo — ich ksenofobiczny izolacjonizm i protekcjonizm stały w fundamentalnej sprzeczności z programami centrystów czy lojalistów, zwłaszcza w kwestii wojny z Haven, którą obie strony uważały za nieuniknioną. Konserwatyści przynajmniej akceptowali konieczność militarnych wydatków, a wiedząc, że są mu obecnie niezbędni, zażądali słonej ceny. Chcieli objąć ministerstwo wojny i książę Allen nie miał wyjścia — mianował Pierwszym Lordem Admiralicji Sir Edwarda Janaceka. Co prawda Janacek był cywilnym zwierzchnikiem marynarki wojennej i to podległym ministrowi wojny, ale stanowisko to było nadrzędne w stosunku do wszystkich innych admirałów.

Janacek w swoim czasie także był admirałem i to mającym reputację twardego i zdeterminowanego, ale przede wszystkim był tak reakcyjnym, starym ksenofobem, że większego ze świecą by szukać. Należał do grupy, która niegdyś sprzeciwiała się przyłączeniu terminalu Basilisk, argumentując, że posunięcie takie „zantagonizuje sąsiadów” (czytaj: jest to pierwszy krok na drodze do awanturnictwa w polityce zagranicznej). Honor z natury była zwierzęciem apolitycznym, ale jedna rzecz nie ulegała dla niej wątpliwości: tylko centryści rozumieli, że rosnący ekspansjonizm Haven musi nieuchronnie doprowadzić do konfliktu, toteż należy się zawczasu do tego przygotować. Konserwatyści woleli schować głowę w piasek i poczekać, aż zagrożenie minie, ignorując prostą prawdę, iż wypięty tyłek zawsze stanowi doskonały cel. Ich jedyną zaletą była akceptacja konieczności posiadania silnej marynarki wojennej, która strzegłaby ich drogocennej izolacji.

Najważniejsze obecnie dla niej i okrętu było jednak to, ze Hemphill była kuzynką Janaceka, który w dodatku prywatnie nie lubił admirała Alexandra. Co gorsza, obawiał się on uporu, z jakim tradycjonaliści twierdzili, że agresywna ekspansja Haven będzie trwać do chwili powstrzymania jej siłą, czyli do wybuchu wojny. Poza tym Hemphill była admirałem Eskadry Czerwonej o najdłuższym prawie stażu. W Royal Manticoran Navy oficerowie flagowi dzielili się na dwie eskadry zgodnie ze starszeństwem: młodsi stażem należeli do Eskadry Czerwonej lub jak niegdyś nazywano istniejącą fizycznie formację, Eskadry Gryphon, starsi zaś do Eskadry Zielonej lub Eskadry Manticore. Formacje te dawno rozwiązano, ale nazwy i zasada pozostały w użyciu. Awans z jednej do drugiej eskadry zapewniały albo staż, albo promocja, a z tym lady Sonja nie powinna mieć kłopotów, mając za kuzyna Pierwszego Lorda. Zwłaszcza, gdyby była w stanie praktycznymi efektami podeprzeć swoje taktyczne teorie. I to właśnie było powodem, dla którego Hemphill wybebeszyła krążownik Honor.

Tym razem opanowanie zawiodło — Honor warknęła i kopnęła stołek na drugi koniec kabiny, co przyniosło jej naturalnie chwilową ulgę, po czym padła na fotel i przyjrzała się nieżyczliwie ekranowi. Jej okręt — nagroda za pierwszą lokatę na kursie taktycznym prowadzonym przez admirała Courvosiera. Tak wyglądała jedna strona medalu. Druga była mniej przyjemna — Fearless był tajną bronią Hemphill w najbliższych manewrach floty. Tego najwyraźniej McKeon nie był świadom — inaczej podchodziłby do sprawy, wiedząc, jak zaszkodzi to reputacji okrętu i jego osobistej ocenie jako oficera. To wyjaśniało tajemnicę, jaką otoczona była modyfikacja (co wykorzystał Courvosier, by jej nie ostrzec). Upiorna Hemphill musiała zacierać rączki z zadowolenia, będąc pewną swego, gdyż problem polegał na tym, że w teorii cała sprawa miała sens. Napęd typu impeller tworzył nad i pod okrętem ekran ze sprężonych fal grawitacyjnych otwarty tak z przodu, jak z tyłu i po bokach. Rufowy otwór był płytszy, gdyż okręt teoretycznie mógł natychmiast osiągnąć prędkość światła. Teoretycznie, gdyż takie przyspieszenie zmieniłoby załogę w krwawą maź nawet przy wykorzystaniu najnowszych kompensatorów bezwładnościowych. Dlatego maksymalnym przyspieszeniem możliwym w zwykłej przestrzeni było nieco mniej niż sześćset g. Dodatkową zaletę tego systemu napędowego stanowiło to, iż żadna znana broń nie była w stanie przebić ekranu, co oznaczało, że zdolny do ruchu okręt z włączonym napędem był zabezpieczony całkowicie przed ostrzałem z góry i z dołu. Techniczne wymogi nakazywały, by rufa i dziób pozostały nieosłonięte, natomiast burty zabezpieczały osłony niejako „zaczepione” o ekrany. Nawet najpotężniejsze osłony wojskowego typu były znacznie słabsze od ekranów i mogły zostać przebite tak przez rakiety, jak i przez broń energetyczną. Ta ostatnia musiała mieć dużą moc i znaleźć się blisko celu (relatywnie rzecz biorąc) — skuteczny zasięg broni energetycznej nie przekraczał czterystu tysięcy kilometrów.

Wszystko to powodowało, że bitwy kosmiczne najczęściej (zwłaszcza jeśli były to bitwy flot) kończyły się taktycznymi remisami, niezależnie jak ważne strategicznie by nie były. Wystarczyło bowiem, by strona przegrywająca obróciła okręty o dziewięćdziesiąt stopni, kierując ku przeciwnikowi ekrany, by mogła spokojnie odlecieć, przerywając walkę. W razie próby zbliżenia zwyciężający ryzykował pełne salwy burtowe we własne, nieosłonięte otwory dziobowe, co skutecznie zniechęcało do podobnych manewrów. Spotkania krążowników, zwłaszcza w czasie rajdów, charakteryzowały się konkretniejszymi wynikami, lecz starcia flot lub eskadr okrętów liniowych przypominały taniec baletowy, w którym obie strony doskonale znają wszystkie kroki.

Taka sytuacja pozostawała niezmienna od ponad sześciuset standardowych lat — zmiany zasięgu, ulepszenia uzbrojenia czy wzmocnienie możliwości obrony przeciwrakietowej nie naruszały tego status quo, i to właśnie było nie do przyjęcia dla Hemphill i jej radosnej bandy technofilów. Przekonam byli, iż lanca grawitacyjna przyniesie przełom, i zdeterminowani byli tego dowieść.

Teoretycznie trudno było się z nimi nie zgodzić i w głębi duszy Honor żałowała, że nie mają racji, gdyż jako taktyk również nienawidziła krwawych, nierozstrzygniętych bitew. Celem było bowiem zniszczenie floty przeciwnika, a nie zdobycie jakiegoś terytorium, więc jeśli jego okręty nie zostały wyeliminowane z walki, oznaczało to konieczność prowadzenia blokady i wojny na wyniszczenie, co znacznie zwiększało straty i przedłużało konflikt. Lanca grawitacyjna miała szansę zmienić ten stan rzeczy, ale w przyszłości, nie zaś obecnie, jak twierdziła Hemphill. Owszem, była bronią zdolną przy trafieniu w osłonę wywołać drgania harmoniczne i w efekcie spalić generator (lub generatory) wytwarzające tę osłonę, ale przede wszystkim była bronią nową i niedopracowaną. Zajmowała olbrzymią ilość miejsca, charakteryzowała się niedużą szybkością prowadzenia ognia, słynęła z „humorów”, to jest nie zawsze chciała działać, mimo iż teoretycznie była sprawna, i przede wszystkim miała niewielki zasięg — w optymalnych warunkach maksimum sto tysięcy kilometrów.

I to właśnie według Honor stanowiło jej główny mankament, ponieważ aby uzbrojony w lancę okręt mógł jej użyć, musiał się zbliżyć do przeciwnika na jedną czwartą dystansu skutecznego ostrzału z broni energetycznej. Nie wspominając o tym, że rakiety miały zasięg do miliona kilometrów, a przeciwnik nie strzelał grochem. Uzbrojenie w lancę dreadnaughta czy superdreadnaughta miało jakiś sens z uwagi na dużą powierzchnię i silną konstrukcję tych okrętów, natomiast jedynie idiota (albo Upiorna Hemphill) mógł dojść do wniosku, że jest to sensowne posunięcie w przypadku lekkiego krążownika. Fearless nie był wystarczająco wytrzymały i dysponował zbyt słabą obroną antyrakietową, by przetrwać taki ostrzał, a na dodatek nie miał czym na niego odpowiedzieć, jako że zdemontowano większość wyrzutni rakiet i wszystkie ciężkie działa. Naturalnie: gdyby jakimś cudem znalazł się w zasięgu działania lancy i gdyby ta była uprzejma zadziałać, to przy tej ilości wyrzutni torped energetycznych, które z rozkazu Hemphill upchnięto na pokładzie, byłby w stanie rozstrzelać nawet superdreadnaughta. Natomiast gdyby lanca nie zadziałała torpedy byłyby równie skuteczne w ostrzale co jaja na miękko.

Pomysł był debilny, a Honor miała sprawić, by zadziałał.

Ponownie spojrzała wściekle na ekran i wyłączyła go z obrzydzeniem, po czym podeszła do łóżka i wyciągnęła się na nim, nawet nie zdejmując butów, Nimitz przeciągnął się. zeskoczył ze swej półko-grzędy i zwinął się w kłębek na jej brzuchu, poddając się głaskaniu z cichym mruczeniem. Po chwili zmienił pozycję — położył jej łeb na piersiach i zaczął pomagać w myśleniu, mrucząc niegłośno, ale natarczywie.

Honor zastanowiła się, co mogła zrobić. Mogła protestować — kapitan miał prawo poddawać w wątpliwość i sprzeciwiać się zmianom uzbrojenia swego okrętu. Problem w tym, że Fearless nie był jej okrętem, gdy zatwierdzano zmiany i zaczęto przezbrajanie, tak więc protestować mogła, lecz było za późno na cofnięcie decyzji. Sprzeciw byłby pustym gestem; wiedziała, jak zareagowałaby Hemphill. Na dodatek przyjęła dowództwo i otrzymała rozkazy — jakkolwiek głupie by nie były, i jej obowiązkiem było próbować je wykonać najlepiej jak potrafiła. Tak głosiła jedna z podstawowych zasad akademii. Nawet gdyby nie głosiła, to do cholery, Fearless był jej okrętem i co by z nim nie zrobiono, Honor nie miała zamiaru pozwolić, by ucierpiała na tym jego reputacja.

Zmusiła się do odprężenia pod wpływem miarowego mruczenia Nimitza. Nigdy do końca nie miała pewności, w jaki jeszcze sposób treecat na nią oddziałuje, ale na pewno jego tajemniczy zmysł działał uspokajająco: czuła, jak złość zmienia się w determinację, i dobrze wiedziała, że nie zawdzięcza tego wyłącznie samej sobie. Zajęła się, z początku niechętnie, potem coraz aktywniej, rozważaniami problemu i w końcu doszła do budującego wniosku, że powinno jej się chociaż raz udać. Zakładając naturalnie, że Agresorzy, czyli druga część floty biorąca udział w ćwiczeniach, nie dowiedzieli się prawdy. Założenie realne choćby z tego prostego powodu, iż pomysł był tak zwariowany, że nie spodziewałby się go nikt zdrowy na umyśle, a oficerowie RMN w przeważającej większości do takich należeli.

Gdyby udało jej się uzyskać przydział do jednej z eskadr osłonowych… Nie powinno się to okazać zbyt trudne, w końcu było to najwłaściwsze miejsce dla lekkiego krążownika. A w takim wypadku okręty liniowe zignorowałyby go, koncentrując się na równoważnych jednostkach strony przeciwnej. Pozwoliłoby jej to zbliżyć się na odległość umożliwiającą skuteczne użycie lancy — jasne, byłaby to misja samobójcza, ale to akurat nie zmartwiłoby Hemphill uważającej, że strata lekkiego krążownika (wraz z załogą) w zamian za zniszczenie wrogiego superdreadnaughta lub dreadnaughta była bardziej niż korzystną ceną. Stanowiło to zresztą kolejny powód, dla którego Honor nie lubiła ani tej doktryny, ani jej twórców.

No i pozostała jeszcze jedna sprawa — ten numer mógł się udać tylko raz, obojętnie czy uda się jej uciec, czy nie. Szans na powtórkę manewru nie było żadnych z prostego powodu — od chwili, w której przeciwnik zorientuje się w co jest uzbrojony Fearless, każdą następną bitwę zacznie od rozstrzelania wszystkich lekkich krążowników, co nie sprawi mu zbyt wiele kłopotu. Hemphill bowiem nie przemyślała sprawy do końca i umieściła swą niespodziankę na pokładzie jednostki zbyt słabej, aby mogła przetrwać ostrzał okrętów liniowych — jakby ktoś próbował opancerzyć młotek gazetą. Z drugiej strony, nawet jednorazowe powodzenie przyniosłoby Honor wawrzyn sławy, przynajmniej wśród rozumiejących, jak niewykonalne otrzymała zadanie.

Zamknęła oczy i westchnęła — nigdy nie potrafiła nie podejmować wyzwania, więc oczywistym było, iż jeśli istnieje sposób, by wykonać niemożliwe zadanie, to niezależnie od wszystkiego, była do tego wręcz stworzona.

Загрузка...