— Tak więc earl White Haven kontynuuje natarcie na Trevor Star i Nightingale, ale nie wygląda na to, by obrona Ludowej Marynarki miała się szybko załamać w tym rejonie. — Komandor porucznik Paxton przerwał i rozejrzał się po siedzących przy stole konferencyjnym, jakby zapraszał ich do zadawania pytań, lecz Honor jedynie skinęła głową.
Paxton zreferował sytuację zwięźle, ale wyczerpująco, tak jak spodziewała się po kimś o jego reputacji.
— Dziękuję, komandorze Paxton — powiedziała. — Prawdę mówiąc jednak, znacznie bardziej interesuje mnie nasza lokalna sytuacja. Co może pan nam powiedzieć o stanie naszej floty?
— Spodziewam się wkrótce sporych zmian, milady. Jestem pewien, że komandor Bagwell otrzymał w tej kwestii dokładniejsze informacje, ale jak rozumiem, Królewska Marynarka w ciągu paru najbliższych tygodni wycofa swe dotąd stacjonujące jeszcze w układzie Yeltsin okręty liniowe. Fred?
Spojrzał na oficera operacyjnego, który skinął potakująco głową i zabrał głos:
— To jeszcze nie jest oficjalna wiadomość, milady, ale otrzymaliśmy ostrzeżenie z dowództwa. Admirał Suarez oficjalnie poinformował admirała Matthewsa, że Admiralicja rozważa przegrupowanie okrętów Royal Manticoran Navy, a biorąc pod uwagę rozwój sytuacji na froncie, należy spodziewać się radykalnej redukcji sił RMN w naszym systemie, skoro obecnie jesteśmy w stanie obronić go samodzielnie. Ponieważ w tej chwili ponad połowę sił stacjonujących w naszym układzie stanowią okręty RMN, będzie to miało poważny wpływ na naszą marynarkę. I nie będą to zmiany na lepsze. Proszę zrozumieć, milady, że dowództwo nie narzeka, a jedynie stwierdza fakt. Jeśli Sojusz chce utrzymać natarcie, to Królewska Marynarka musi skądś wziąć niezbędne do tego posiłki, a nasz system jest logicznym miejscem. W istniejących warunkach RMN i tak dała nam wiele czasu na zmiany i uzupełnienia i dzięki temu Druga Eskadra Liniowa jest w pełni gotowa do służby, ale nie zmienia to faktu, że wycofanie okrętów Royal Manticoran Navy osłabi naszą obronę. Będziemy poza tym zdani wyłącznie na własne siły i dlatego nasza eskadra powinna osiągnąć pełną gotowość bojową nie później niż szóstego marca.
— Hmm. — Honor potarła skroń, próbując dojść do ładu z datami.
Nie było to sprawą prostą, jako że Grayson posiadał własny kalendarz jak każda planeta, ale w przeciwieństwie do większości z nich nie używano go tutaj do niczego innego jak śledzenia pór roku. Nie rozpoczęto go też od dnia Pierwszego Lądowania, lecz wykazując upór zadziwiający nawet jak na wyjątkowych uparciuchów, za jakich uważano mieszkańców Graysona, nadal używano ziemskiego kalendarza gregoriańskiego. Był on całkowicie nieodpowiedni — nie zgadzała się ani długość dnia, ani tym bardziej roku, a co gorsza utrzymano ciągłość numeracji lat. Na dodatek pomimo sterty dokumentów, które miała regularnie podpisywać, Honor miała poważny problem z zapamiętaniem, czy jest teraz 3929 czy 3920 rok. Jedynym pozytywnym efektem tego uporu było utrzymanie dwudziestoczterogodzinnej doby pokładowej, więc nie musiała przeliczać liczby godzin. Musiała natomiast pamiętać, ile dni liczy sobie który miesiąc.
Ułatwiała to dziecinna wyliczanka, której nauczył ją Howard Clinkscales, ale tym razem gdy doszła do wyniku, coś jej się nie zgadzało. Uwzględniając, że luty był znacznie krótszy, szósty marca wypadał za czterdzieści dni. Zmarszczyła brwi, sprawdziła wyliczenia i wyszło jej, że się nie pomyliła. Popatrzyła wymownie na Mercedes i Bagwella i powiedziała ponuro:
— To nie daje nam wiele czasu.
Miny obojga wskazywały, że była to jedna z tych naprawdę niepotrzebnych uwag, więc uśmiechnęła się krzywo i spytała:
— Możemy zdążyć?
Bagwell spojrzał na kapitan Brigham, wyraźnie oddając jej głos. Mercedes namyśliła się głęboko i odparła:
— Powinniśmy, milady. Admirał Brentworth od dwóch miesięcy szkoli w manewrach grupowych Magnificent, Courageous i Manticore Gift i praktycznie te trzy okręty działają jako zgrany dywizjon. Furious i Glourious dopiero od dwóch tygodni biorą udział w ćwiczeniach i żaden okręt nie brał jeszcze udziału w manewrach całej eskadry, a Terrible opuścił stocznię zaledwie w piątek… podstawową kwestią będzie więc tak naprawdę to, jak szybko nasz flagowiec osiągnie pełną zdolność bojową.
— Co pan na to, kapitanie Yu? — spytała odrobinę chłodniej Honor, ale Yu nie zwrócił na to uwagi.
Potarł podbródek, przymknął oczy i po paru sekundach kiwnął głową.
— Myślę milady, że zdążymy. Na styk, ale zdążymy. Admirał Brentworth stworzył dobry zalążek eskadry i sądzę, że to da się szybko odczuć, jak tylko zaczniemy ćwiczenia. Co prawda admirał Trailman i admirał Yanakov są w eskadrze zaledwie od paru dni i nie wzięli jeszcze udziału w symulacji manewrów całej eskadry, ale nie martwi mnie to. Z drugiej strony my mamy jeszcze na pokładzie stoczniowców i nie zakończyliśmy pełnych prób odbiorczych, zwłaszcza napędu i artylerii… Oficjalnie jesteśmy gotowi, a w praktyce… Może powinna się pani na kilka dni przenieść na inny okręt, milady. Dzięki temu mogłaby pani spokojnie rozpocząć zgrywanie reszty eskadry, a ja w tym czasie zakończyłbym próby i usunął usterki, które wyjdą na jaw w ostatniej chwili.
Honor przyjrzała mu się z namysłem — żaden kapitan nie lubił przyznawać, że jego okręt nie jest w pełni sprawny, a Yu miał więcej powodów ku temu niż inni, doskonale wiedząc, że daje jej tym idealny pretekst do usunięcia go z funkcji kapitana flagowego. Jeżeli nawet nie zrobiłaby tego, pozbawiając go dowodzenia, to gdyby odbiór okrętu przeciągnął się, musiałaby do tej roli wykorzystać dowódcę innego superdreadnoughta, na który by się przeniosła, a potem wystarczyłoby go zostawić, twierdząc, że ma już zgrany sztab i zespół i nie będzie go zgrywała ponownie tylko po to, by Yu mógł pełnić funkcję kapitana flagowego.
A mimo to sam jej to poradził, mając na względzie dobro eskadry. I na dodatek miał rację — co jedynie utwierdziło ją w postanowieniu odrzucenia tej możliwości. Nie do końca rozumiała, dlaczego tak postępuje, ale potrząsnęła przecząco głową.
— Nie, kapitanie Yu. Najpierw zobaczymy, jak przebiegną próby odbiorcze — uśmiechnęła się niespodziewanie. — Sama dowodziłam kulawym okrętem flagowym, więc mogę przynajmniej okazać panu podobną cierpliwość, jaką wówczas mnie okazał mój admirał.
Yu nic nie powiedział, ale coś ożyło w jego oczach, gdy schylił głowę w ukłonie mogącym wyrażać zarówno zgodę, jak i podziękowanie. Honor zaś zwróciła się do Paxtona:
— W porządku, komandorze, wróćmy do kwestii organizacyjnych.
— Tak, milady. — Paxton spojrzał w notes. — Niezależnie od zmian w rozlokowaniu naszych sił w systemie Yeltsin admirał Matthews postanowił wzmocnić pikietę Endicott połową Drugiej Eskadry Krążowników Liniowych. Świadczy to wymownie o wadze, jaką…
Honor odchyliła oparcie fotela i słuchała uważnie jego precyzyjnej analizy sytuacji i szczegółowego opisu rozmieszczenia własnych sił.
Towarzysz wiceadmirał Alexander Thurston przeczytał krótką wiadomość, zachowując starannie obojętny wyraz twarzy. Nie było to łatwe, bo na usta cisnął mu się odruchowo pogardliwy uśmieszek spowodowany głupotą osoby, o której myślał, ale w ciągu ostatniego roku nabrał wiele praktyki. Położył pismo na blacie i powoli podniósł głowę.
Mógł sobie być oficjalnym dowódcą operacji „Sztylet”, ale tak naprawdę najwięcej do powiedzenia miał w tej kwestii człowiek siedzący po drugiej stronie biurka i obaj o tym doskonale wiedzieli. Towarzysz Michael Preznikov jako jedyny na całym okręcie nosił zwykły kombinezon pozbawiony jakichkolwiek dystynkcji i to właśnie było ostatecznym dowodem zarówno arogancji, jak i świadomości, że jest tu rzeczywiście najważniejszy. Oficjalnie był komisarzem obywatelskim przydzielonym na okręt Ludowej Republiki Conquistador, czyli bezpośrednim przedstawicielem Komitetu Bezpieczeństwa Publicznego. I jako taki miał władzę równą boskiej w stosunku do każdego członka załogi. I mógł spowodować zniknięcie każdego — nawet wiceadmirała — kto byłby na tyle głupi, by krytykować cywilne władze czy otrzymane rozkazy. Thurston pamiętał o tym i miał zamiar stale pamiętać, dopóki nie nadejdzie czas stosowny, by to zmienić.
— Problem, towarzyszu admirale? — spytał Preznikov.
— Kolejne opóźnienie — odparł Thurston zawodowo uprzejmym tonem i podał mu wiadomość.
Preznikov miał prawo czytać wszystkie wiadomości i rozkazy wysyłane i otrzymane, tak oficjalne, jak i prywatne, z czym Thurston musiał się pogodzić, choć za każdym razem krew go zalewała.
Alexander Thurston należał do tych nielicznych oficerów, którzy nie mając żadnych powiązań z rodami legislatorów, doszli pod ich rządami do stopnia kapitana, co dawało mu pewną przewagę, gdy do władzy doszedł Komitet. Bowiem brak patronatu, który poprzednio uniemożliwiłby mu osiągnięcie stopnia flagowego, teraz nie dość, że oznaczał darowanie życia, to stał się gwarancją, że takowy otrzyma. Zdawał sobie z tego doskonale sprawę, podobnie jak i z tego, że rządy Komitetu nie potrwają wiecznie. Pierre był więźniem tłuszczy — kiedy okaże się, że nie zdoła dotrzymać obietnic, tłum zwróci się przeciwko niemu, a chaos, jaki potem zapanuje, będzie wymarzoną okazją dla zdecydowanego dowódcy nie mającego na koncie żadnej klęski. Thurston gotów był chwilowo pogodzić się z dużą ilością nieprzyjemności, byle tylko znaleźć się na odpowiedniej pozycji, gdy nadejdzie właściwa chwila. Co nie oznaczało, że musiała mu się podobać zabawa w kotka i myszkę z politrukiem nie mającym żadnego wyszkolenia niezbędnego dla właściwej oceny sytuacji.
Komitet miał w tej kwestii dylemat — swoich stróżów okrętowych nie mógł rekrutować z korpusu oficerskiego, którego mieli pilnować. Thurston zaś był pewien, że nie zniósłby jakiegoś pomocnika artylerzysty awansowanego z racji poprzednich doświadczeń w marynarce wojennej! Widział dwóch takich w akcji i wiedział, że udusiłby ich własnoręcznie przy pierwszym sprzeciwie. Byli zresztą groźniejsi od Preznikova — dureń, który coś wiedział, był znacznie niebezpieczniejszy od durnia, który miał choć na tyle rozumu, by przyznać, że nic nie wie.
A Preznikov miał na to dość rozumu i starał się nie wtrącać do poczynań Thurstona. Teraz odłożył wiadomość na biurko i zmarszczył brwi.
— Na ile poważne może się to okazać, towarzyszu admirale?
— Trudno w tej chwili ocenić, towarzyszu komisarzu. — nawet najlepsi z nich uwielbiali, by tak się do nich zwracać, i Thurston świadomie nadużywał tego zwrotu. — Już mamy dwa tygodnie opóźnienia. Jeśli ta wiadomość okaże się prawdziwa i stracimy następny tydzień, nie powinno to mieć aż tak wielkiego znaczenia, ale jeśli opóźnienie zwiększy się, może to mieć naprawdę poważne skutki.
— Dlaczego?
Thurston zmusił się do zachowania spokoju. Preznikov znał plan całej operacji i nawet będąc kompletnym laikiem, którym był, i zupełnym idiotą, którym nie był, powinien znać odpowiedź na to pytanie. Jednakże towarzysz wiceadmirał zareagował tak, jakby pytanie było jak najbardziej zrozumiałe. Towarzysz komisarz zapytał, a więc przynajmniej zdawał sobie sprawę z własnych ograniczeń… albo też Thurston żył złudzeniami.
— Powody są dwa, towarzyszu komisarzu. Po pierwsze operacja „Sztylet” zależy od właściwego wykonania operacji „Pozór”, której celem jest wyciągnięcie nieprzyjacielskich okrętów na wybrane przez nas pozycje. Poszczególne etapy akcji „Pozór” muszą być dobrze skoordynowane w czasie i przestrzeni, by przyniosły zamierzony efekt. A nawet jeśli ta operacja zakończy się całkowitym sukcesem, musimy uderzyć we właściwy cel w przeciągu niedługiego czasu. Zatem wszystko, co skraca ten okres, jak na przykład opóźnienie w koncentracji wyznaczonych sił, zmniejsza szansę na pomyślny finał. — Thurston przerwał i poczekał, aż Preznikov kiwnie głową na znak, że zrozumiał. — Po drugie oryginalny plan zakłada, że cała Task Force 14 zbiera się tutaj i rozpocznie działania jako jedna całość. Ta wiadomość nic nie mówi o innych jednostkach wchodzących w skład operacji „Sztylet”, ale jeśli dowództwo uważa, że sytuacja w pobliżu Nightingale nadal jest zbyt niebezpieczna, by wydzielić superdreadnoughty niezbędne do operacji „Pozór”, może też zdecydować się na niezredukowanie jednostek osłonowych wokół Trevor Star. A ponieważ połowa naszych krążowników liniowych ma pochodzić właśnie stąd…
Wymownie wzruszył ramionami i zamilkł. Mars na czole Preznikova pogłębił się.
— Dlaczego nie uwzględniono takiej możliwości, planując operację? — spytał chłodniej.
Thurston ponownie wzruszył ramionami i odparł spokojnie:
— Kiedy mój sztab opracowywał ostateczną wersję, towarzyszu komisarzu, dopilnowałem, by zostało w niej wyraźnie napisane, że siły mające ją wykonać powinny zostać przesunięte z centralnych rejonów Ludowej Republiki, by uniknąć podobnych problemów. Prosiliśmy konkretnie o Piętnastą i Czterdziestą Piątą Eskadrę Krążowników Liniowych i zostały one nam przydzielone. Niestety, dowiedzieliśmy się później, że obie przebywają obecnie, jak zapewne wiecie, w układzie Malgasy i nie będą mogły wziąć udziału w planowanej operacji. Zmusiło nas to do szukania nowych jednostek i to bardzo późno. Skoro musieliśmy uniknąć zbyt poważnego opóźnienia przy koncentracji sił, nie pozostawało nam nic innego, jak wybrać znajdujące się bliżej, co niestety oznaczało, że będą one stacjonować znacznie bliżej Trevor Star. Teraz się to mści.
Oczy Preznikova błysnęły, gdy usłyszał nazwę Malgasy, a Thurston uśmiechnął się w duchu. Eskadry, które mu obiecano, nie mogły opuścić tego systemu, bo wybuchła tam rewolta, która objęła cały układ i stacjonujące tam poprzednio okręty. Dokładnie nie wiedział, co ją spowodowało, ale najprawdopodobniej samoobrona korpusu oficerskiego przed czystką. Krótko po tym, jak ta sadystka Ransom zaczęła mobilizować Proli, „zespoły reedukacyjne” bezpieki zgłupiały w niektórych systemach do reszty i zabrały się za rozstrzeliwanie nie tylko „podejrzanych” oficerów, ale i ich rodzin. Było to najgłupsze z możliwych posunięć, bo nawet jeśli ktoś nie będzie bronił swego życia za wszelką cenę, to na pewno będzie bronił życia najbliższych, ale rozsądek nie był zbyt częstą cechą w Ludowej Republice. Zwłaszcza ostatnimi czasy. I dlatego przez grupę żądnych krwi idiotów starannie zaplanowana operacja, zamiast zmienić losy wojny, może wziąć w łeb, bo wyznaczone do jej przeprowadzenia okręty muszą tłumić lokalną rewoltę, której wcale nie musiało być.
— Rozumiem… — mruknął z niechęcią Preznikov. — Czy naprawdę tak ważne jest skoncentrowanie wszystkich sił w jednym miejscu przed rozpoczęciem operacji?
— Ma to podstawowe znaczenie, towarzyszu komisarzu. — Thurston robił, co mógł, by nie mówić jak do wyjątkowo tępego midszypmena, ale przyszło mu to z trudem. — jeśli nie zdołamy zebrać wszystkich sił tutaj, będziemy zmuszeni zrobić to gdzie indziej: w najgorszym wypadku w obliczu wroga. Zbieżne uderzenia rozproszonych sił wyglądają pięknie na ćwiczeniach, w praktyce jednak, zwłaszcza gdy okręty przybywają z różnych systemów, rzadko się udają. Teoretycznie daje to przewagę wynikającą z zaskoczenia, bowiem utrudnia przeciwnikowi odkrycie celu ataku na podstawie naszego początkowego ugrupowania i miejsca rozpoczęcia dokładnie o wyznaczonym czasie. Jeśli rozjedzie się zgranie czasowe, to koordynacja staje się niemożliwa i ta grupa, która pierwsza dotrze do celu, znajdzie się w obliczu wszystkiego, czym dysponuje przeciwnik. A stąd już tylko krok do klęski, gdyż może się skończyć tak, że będzie on w stanie zniszczyć nasze siły kolejno, a nie jako całość. Tak właśnie stało się, gdy admirał Rollins zaatakował system Hancock zbyt wcześnie i jedynie częścią sił przewidzianych do wykonania zadania.
— Rozumiem… — powtórzył Preznikov już normalnym tonem.
— Ale to jeszcze nie cały problem, towarzyszu komisarzu. Jeśli nie skoncentrujemy sił przed rozpoczęciem operacji „Sztylet”, nie będę w stanie wyjaśnić moim podkomendnym, o co chodzi, a jest to skomplikowana operacja, w której sporo może pójść nie tak, jak zaplanowaliśmy. I bądźmy szczerzy: nasze sztaby nie są zbyt doświadczone. — Preznikov zmarszczył brwi, ale nie odezwał się słowem, więc Thurston dodał, nadal tym samym spokojnym głosem: — Zwiększa to ryzyko zwykłego ludzkiego błędu, bowiem jak dobrej motywacji by nasi ludzie nie mieli, względy bezpieczeństwa wymagają, by żaden z kapitanów nie znał szczegółów. Jeśli nie będę miał okazji do solidnej odprawy z nimi wszystkimi, zanim wejdziemy do akcji, prawdopodobieństwo nieporozumienia, którego skutki okażą się fatalne, wzrasta niewspółmiernie.
— Czy w takim razie nie powinniśmy rozważyć opóźnienia operacji? Albo przełożenia jej na zupełnie inny termin?
Pytanie było tak sensowne, że zaskoczyło Thurstona kompletnie. Jednakże było też niebezpieczne, toteż zastanowił się dobrze przed udzieleniem odpowiedzi.
— Nie sposób tego określić z jakąkolwiek dozą pewności, towarzyszu komisarzu — powiedział w końcu. — Operacja „Sztylet” oparta jest o nader specyficzną i konkretną sytuację strategiczną, która istnieje teraz. Jeżeli przeciwnik będzie miał czas na lepsze dostosowanie się do niej, jeśli dajmy na to ściągnie w rejon frontu znaczą część Home Fleet, to będzie dysponował zupełnie nowymi możliwościami, których nie uwzględniliśmy, planując operację „Pozór”, bo wówczas nie istniały. W takiej sytuacji cała akcja może spalić na panewce i nie byłoby sensu jej w ogóle rozpoczynać. W obecnej sytuacji reakcje wroga da się przewidzieć z dużą dozą prawdopodobieństwa. Będzie musiał wycofać siły z celu po atakach na Candor i Minette, nie chcąc odsłaniać Grendelsbane. A to dlatego, że nie będzie miał innego dostępnego źródła okrętów. Natomiast jeśli damy mu czas na ściągnięcie posiłków z systemu Manticore, może użyć części z tych posiłków. Gdyby to nastąpiło, nasze siły będą za słabe, by zrealizować cel operacji, a nawet by dokonać rajdu o liczących się skutkach.
— Tak więc twierdzicie, towarzyszu admirale, że albo rozpoczniemy operację „Sztylet”, nim zmieni się równowaga sił, albo musimy z niej zrezygnować całkowicie?
— Twierdzę, że w zależności od tego, co zrobi przeciwnik, może okazać się, że nie pozostanie nam nic innego jak zrezygnować — odparł ostrożnie Thurston.
Sam co prawda tego nie doświadczył, ale miał wokół aż zbyt wiele przykładów na to, że rozczarowanie politycznych władców oznacza dotkliwą karę.
— Rozumiem. — Preznikov uśmiechnął się leciutko. — jak w takim razie mogę pomóc, towarzyszu admirale?
Oferta była jeszcze bardziej zaskakująca od niedawnego pytania. Dla Thurstona Preznikov co prawda zawsze będzie politycznym garbem, ale przynajmniej okazał się garbem skłonnym coś zrobić i to z własnej nieprzymuszonej woli. A to było znacznie więcej niż można było się spodziewać na podstawie dotychczasowych zachowań innych komisarzy politycznych, o których słyszał.
— Jeżeli napisalibyście w swoim raporcie, że najważniejsze jest ograniczenie do minimum jakichkolwiek opóźnień, to byłaby to wielka pomoc, towarzyszu komisarzu.
— Zrobię to — obiecał Preznikov z prawie szczerym uśmiechem. — Poinformuję Komitet, że podzielam w pełni wasze obawy, towarzyszu admirale, i sugeruję, że jeśli ta operacja ma się zakończyć sukcesem, należy dopilnować, by odpowiedni ludzie w sztabie floty wzięli się poważnie za wykonywanie swoich obowiązków.
— Dziękuję, towarzyszu komisarzu. Doceniam waszą pomoc — oznajmił z uczuciem Thurston.
A najbardziej zaskakujące było to, że mówił szczerze.