— To bardzo dziwne zjawisko — powiedział Człowiek, Który Czuwał Nad Bezpieczeństwem Mieszkańców Ziemi. — Bardzo dziwne — powtórzył głośniej — i bardzo niepokojące.
— Zapewne pojawiła się nowa kometa — odezwał się Człowiek, Który Czuwał Nad Bezpieczeństwem Szlaków Kosmicznych.
— Kończy się Dziesiąta Era Kosmiczna naszej planety — przypomniał Człowiek, Który Czuwał Nad Bezpieczeństwem Ludzi Poza Ziemią. — Nowe komety od dawna nikogo nie dziwią, nikogo nie niepokoją.
Było to jedno z wielu spotkań ekspertów czuwających nad bezpieczeństwem cywilizacji ziemskiej. Czuwano od kilkuset lat, doprowadzając czuwanie do perfekcji. Czuwali wybitni specjaliści, czuwały wszystkowiedzące maszyny. Najdrobniejsze zakłócenia w codziennym rytmie życia poddawano wszechstronnej analizie, a wyniki badań przekazywano do resortowych central. Uczeni kontynuowali badania, po czym regionalne ośrodki przystępowały do eliminowania z życia dostrzeżonych, przeanalizowanych i rozpoznanych niebezpieczeństw.
Człowiek, Który Czuwał Nad Bezpieczeństwem Psychiki Ludzkiej, rozpoczął dialog z Człowiekiem, Który Czuwał Nad Bezpieczeństwem Rodziny.
— Pozornie sprawa błaha, początkowo wywoływała rozbawienie.
— Tak, żartowano na ten temat.
— Nasi humoryści nie próżnowali. Przez pewien czas bawiono się świetnie ich dowcipami.
— Wreszcie któregoś dnia…
— Dokładnie przed tygodniem…
— Maszyny przekazały sygnał: „Uwaga! Niebezpieczeństwo!”
— Powierzono nam, specjalistom od ludzkiej psychiki i ludzkiej rodziny, kierownictwo nad rozpoczętymi już badaniami. Przypomnę niektóre szczegóły.
— Przypomnij, od czego się zaczęło.
— Zaczęło się od kłótni. Żona pokłóciła się z Mężem. Stereotypowa kłótnia. Wrócił późno. Poczęła mu czynić wyrzuty, że ją zaniedbuje, że nie czyni nic godnego uwagi. Był to naukowiec czternastego stopnia, botanik z naszego resortu, jeden z asystentów Człowieka, Który Czuwał Nad Bezpieczeństwem Roślinności Ziemi. Maszyny zarejestrowały kłótnię i przekazały szyfrem do selektora. Po upływie kilkunastu godzin otrzymaliśmy informacje o tysiącach podobnych kłótni. Sygnały napływały ze wszystkich stron świata.
— Olbrzymia większość mieszkańców Ziemi pracuje naukowo — stwierdził ekspert od psychiki.
— Rozwiązaliśmy dzięki temu najtrudniejsze i najbardziej skomplikowane problemy.
— To prawda — zgodził się ekspert od rodziny
— wszakże przeoczyliśmy to i owo.
— To i owo?…
— Oto fragment jednej z wielu małżeńskich kłótni, nagrany przez wszystkosłyszące maszyny. Posłuchajcie, proszę.
Dwudziestu uczestników spotkania usadowiło się wygodnie w fotelach. W chwilę później usłyszeli głos Żony:
„Jesteś mądry, ależ tak, ależ tak, jesteś Jednym z Najmądrzejszych, trudno temu zaprzeczyć, żyjemy w świecie mędrców. Nasza cywilizacja szczyci się mądrością powszechną, być mądrym to pierwszy obowiązek współczesnego człowieka, strach przed zagładą sprawił, że ludzie mądrzeli z pokolenia na pokolenie, dzięki temu rozwiązaliśmy wszystkie konflikty, prowadzące do wojen, ostatnią bitwę stoczono przed pięciuset laty. Zdołaliśmy także zwalczyć wszelkie choroby, organizm współczesnego człowieka znosi największe trudy bez uszczerbku dla zdrowia, odporni na zmiany temperatury, klimatu, żyjemy coraz dłużej, nie tracąc nic ze sprawności umysłowej, przeciwnie, stajemy się mądrzejsi i końca nie widać tej mądrości. Ale…”
„Ale?” — usłyszeli głos Męża.
„Ale od pewnego czasu, mniej więcej od dwustu lat, współczesna cywilizacja stała się cywilizacją teoretyków. Ludzie naszej epoki tworzą z upodobaniem nowe teorie, rozwiązują je, a wyjaśniwszy pomyślnie najbardziej skomplikowane problemy, przystępują bezwłocznie do wynajdywania nowych. Praktyczna strona naszego życia ogranicza się do porannych i wieczornych spacerów, podziwiamy wówczas krajobrazy, dzieła sztuki, teoretyzując na temat piękna. No, oczywiście, spożywamy potrawy, śpimy, nasze sny rejestrują maszyny, bo niektórym przychodzą do głowy w czasię snu najlepsze pomysły. Skonstruowaliśmy tysiące maszyn, jedynie one są praktykami z prawdziwego zdarzenia. Człowiek Teoretyk stworzył swojego Zastępcę do Spraw Praktycznych, lecz…”
„Lecz…?” — zabrzmiał głos Męża.
„Lecz ten kult teorii spowodował, że mężczyźni przestali być mężczyznami. Przyjrzyj się sobie, toż to obraz godny pożałowania, ślęczysz nad księgami bądź godzinami wysiadujesz w ciemnych pomieszczeniach, gdzie oglądasz naukowe filmy, co uczyniłeś w ciągu tych pięćdziesięciu lat, które nazywamy wiosną życia?”
„Moją metodą osuszono bagna na całym świecie” — odparł Mąż. Był zadowolony z siebie, więcej, był dumny.
„Mamy dosyć takiego trybu życia” — oświadczyła kategorycznie Żona.
„Ty i kto jeszcze?” — zainteresował się Mąż.
„Miliony kobiet. Wasze sukcesy naukowe są nudne, wasze teoretyzowanie diabła warte.”
„O, przepraszam…”
„Wiem, co mówię!”
„Mówisz o diable, to relikt czasów zamierzchłych, czyżbyś studiowała prehistorię cywilizacji ziemskiej?”
„To tylko tobie wydaje się, że diabeł jest reliktem pradawnych czasów. Diabeł istniał i istnieje we wszystkich epokach. Ten właśnie diabeł siedzi wśród was, teoretyków.”
„Głupstwa!” — zdenerwował się Mąż.
„Oczywiście, tylko wy macie monopol na mądrość. Wiesz, kogo podziwiają współczesne kobiety?”
„Kogo?…”
„Kserksesa!” „Nadzorcę maszyn z Marsa?”
„To człowiek czynu! Przed dwoma laty uśmierzył bunt cyborgów. W ubiegłym roku stoczył zwycięską bitwę z legionem homeostatów szóstego stopnia. Był ciężko ranny…”
„Kobieto, zmiłuj się, co ty wygadujesz?! Kserkses i jemu podobni zostali wysłani na inne planety za czyny kolidujące ze zdrowym rozsądkiem!”
„Ludzie czynu, wspaniali mężczyźni!”
„Gwałtowni i bezrozumni!” — krzyczał Mąż.
„Namiętni!” — krzyknęła Żona.
„Lekkomyślni!”
„Więc pełni wdzięku. Wy ciężko myślicie i zapewne dlatego tak bardzo jesteście ociężali.”
„Nie rozumiem.”
„A przecież należysz do Kolegium Mędrców.”
„Istotnie, jestem członkiem Akademii Mądrości.”
„W niedalekiej przyszłości wszystkie kobiety wyruszą do stolic okręgów, by manifestować przed akademiami mądrości. Mamy powyżej uszu waszego teoretyzowania. W ubiegłym roku grupa kobiet porwała statek międzyplanetarny.”
„Wydarzenie godne ubolewania” — powiedział Mąż.
„Wydarzenie cudowne — stwierdziła Żona — przełomowe. Kobiety zmusiły pilota do lądowania na Marsie. Tyle słyszały o Kserksesie, postanowiły go poznać.”
Człowiek, Który Czuwał Nad Bezpieczeństwem Szlaków Kosmicznych, wyłączył magnetofon, mówiąc:
— Odtworzymy teraz wypadki sprzed kilkunastu miesięcy. Niczego nie wolno nam przeoczyć. Maszyny utrwaliły w swojej doskonałej pamięci najdrobniejsze szczegóły.
Przygasły światła w sali.
— Znajdujemy się na pokładzie statku kosmicznego — poinformował spiker.
„Załoga statku serdecznie pozdrawia uczestników wycieczki” Dookoła Ziemi”. Na pokładzie gościmy trzysta najurodziwszych kobiet naszego globu. Najurodziwszych i najbardziej gospodarnych. Jesteście laureatkami konkursu, zorganizowanego przez Międzyplanetarne Linie Komunikacyjne. Gratulujemy. Statek dziesięciokrotnie okrąży Ziemię na wysokości czterystu kilometrów. Lot dookoła Ziemi to nagroda. Życzymy przyjemnej podróży.”
Po upływie godziny pierwszy pilot przekazał meldunek do Bazy na Atlantyku:
„Kobiety opanowały statek. Zmieniamy kierunek lotu. Za chwilę wtargną do mojej kabiny!”
Głos umilkł. Maszyny zarejestrowały obrazy pierwszych godzin: kobiety walczące z załogą, kobiety przy pulpitach sterowniczych, kobiety sterujące maszynami pokładowymi.
— Były świetnie zorganizowane — komentował spiker. — Plan porwania statku opracowano z wielką precyzją. Stworzyły trzy oddziały. Pierwszy opanował maszyny pod pokładem, drugi rozprawił się z załogą, trzeci zmusił pilotów do zmiany kierunku lotu.
— Baza na Atlantyku nawiązała kontakt z Człowiekiem Czuwającym Nad Bezpieczeństwem Szlaków Kosmicznych — opowiadał ekspert — „Kobiety oszalały!” poinformował mnie z podziwu godnym spokojem kierownik bazy.
„Które? — zapytałem i dlaczego budzisz mnie tuż przed świtem, kiedy śpię najsmaczniej?!”
„Trzysta kobiet porwało statek kosmiczny — oświadczył kierownik stacji atlantyckiej — mkną w nieznanym kierunku, coraz bardziej oddalając się od Ziemi.”
Senność minęła, wyskoczyłem z łóżka, w ciągu kilku minut postawiłem na nogi swoich asystentów. Ogłosiliśmy stan alarmowy, dwa pojazdy kosmiczne przygotowano do pościgu. Wtedy odezwał się ośrodek dyspozycyjny.
„One grożą zniszczeniem statku — usłyszałem głos Najrozumniejszego. — Lecą w kierunku Marsa. Pragną poznać Nadzorcę Maszyn, Kserksesa. Nie należy im przeszkadzać. Wydałem rozkazy pilotom, by spełniali każde życzenie kobiet. Są odpowiedzialni za ich życie.”
— Lot na Marsa trwał cztery dni — opowiadał spiker. — Statek wylądował szczęśliwie. Kobiety powitał Kserkses. Uprzedzono go o tej wizycie i przygotował pawilon w Rejonie Ciszy.
Ten zuchwalec jest rozbawiony, a jego ludzie uszczęśliwieni nieoczekiwanymi odwiedzinami. Maszyny zanotowały pierwszą rozmowę Nadzorcy z kobietą kierującą akcją:
„O ile wiem — przemówił Kserkses — Mars nie był przewidziany w planie wycieczki.”
„Wiesz dobrze, że zmieniłyśmy trasę. Na Ziemi opowiadają legendy o tobie i twojej drużynie, o twoich walkach i zwycięstwach. Podobno kiedyś wysłano was na Marsa za czyny kolidujące ze zdrowym rozsądkiem. Pilnujecie tutaj maszyn, które produkują maszyny.”
„Tak, sterujemy fabrykami maszyn. Stu ludzi czuwa nad produkcją wielu tysięcy homeostatów-reproduktorów.”
„To z nimi stoczyliście tę wspaniałą walkę?”
„Drobny incydent. Maszyny bez naszej wiedzy zwiększyły tempo reprodukcji. Mnożyły się coraz szybciej, przekraczając wyznaczone limity i granice bezpieczeństwa. W ciągu jednej doby zrównały z ziemią osiedle mieszkaniowe, zniszczyły obserwatoria, jednocześnie przekazały nam informacje, że walczą o przestrzeń do życia, że zamierzają opanować całą planetę, a potem wyruszą na podbój Ziemi i innych planet. Oczywiście przeceniły swoje możliwości, lecz nie koordynowana reprodukcja mogła zagrozić bezpieczeństwu Marsa i liniom komunikacyjnym tej strefy.”
„I wtedy rozpoczęliście walkę.”
„Tak, postanowiliśmy wprowadzić do maszyn sterujących maszynami nowe programy, zmieniając cykl reprodukcji na cykl samounicestwienia. Nie było to łatwe. Opracowałem program, w którym zaszyfrowaliśmy informację, że część maszyn została wadliwie skonstruowana, a do ich produkcji użyto gorszych surowców, że lepsze maszyny zamierzają zniszczyć maszyny kiepskie, by nie obniżać poziomu reprodukcji. A jednocześnie zakodowaliśmy poufną wiadomość, że maszyny wyższej jakości pragną za wszelką cenę uniknąć niebezpieczeństwa konkurencji następnych generacji i broniąc się przed wycofaniem z obiegu, reprodukują byle jak, wbrew instrukcjom. Te programy spełniły nasze nadzieje. Maszyny poczęły walczyć z sobą i był to pierwszy krok do samounicestwienia. Od czasu do czasu ingerowaliśmy, programując coraz bardziej judzące informacje. Minął rok i dwie trzecie maszyn uległo doszczętnemu zniszczeniu. Niebezpieczeństwo eksplozji demograficznej maszyn zostało zażegnane.”
„Narażałeś swoje życie.”
„Programowanie hiobowych wieści wymagało pewnego ryzyka. Kodowanie programów niekorzystnych dla maszyn groziło porażeniem prądem, one broniły się, zgodnie zresztą z intencją ludzi-konstruktorów. Sprawna maszyna sama siebie kontroluje, sama usuwa błędy, sama stwarza system obronny. W kilku wypadkach trzeba było po prostu zniszczyć pamięć maszyn kierujących produkcją.”
„Jesteście mężczyznami z prawdziwego zdarzenia.”
„Co nazywasz prawdziwym zdarzeniem?”
„Działanie, siłę, odwagę. Nasi mężowie myślą i myślą, nic tylko myślą, a potem dzielą się tymi myślami między sobą, rozprawiając o tym, co wymyślili, bądź utrwalają te genialne myśli na sto różnych sposobów. Nie narażają swojego życia, nie ryzykują, filozofują do upadłego.”
„Prowadzą liczne badania naukowe.”
„Tak, to prawda. Słyszałem, że w wyniku tych badań udało się” skonstruować aparat wygrywający melodie. Kręcisz korbą i gra bez prądu, bez baterii, bez energii słonecznej, o każdej porze dnia i nocy, w dowolnych warunkach klimatycznych.”
„Fantastyczne!''
„Kserksesie, nie czytasz starych ksiąg, dlatego nie wiesz, że przed trzema tysiącami lat, a może i dawniej, wynaleziono identyczny aparat, ówczesny konstruktor nazwał swoje dzieło „katarynką”. Jak tak dalej pójdzie, nasi mężowie zadziwią świat wynalazkiem koła.”
„Wasi mężowie wiele dobrego uczynili dla świata.”
„Ściślej mówiąc, wiele dobrego wymyślili, bo wszelkie ich pomysły realizują maszyny.”
„I fakt ten zirytował kobiety?”
„Niesłychanie zirytował.”
„Porwanie statku kosmicznego to czyn kolidujący ze zdrowym rozsądkiem. Za podobne przewinienia ukarano nas piekłem Marsa.”
„Ach, więc tutaj jest owo mityczne piekło, a diabły? Czytałam o tych wielce uciesznych stworach w Kronikach Wymarłych Cywilizacji.”
„Tutaj są diabelskie maszyny, fabryki maszyn, tysiące, dziesiątki tysięcy fabryk.”
„Nie znamy przeznaczenia tych maszyn, nasi mężowie nie odpowiadają na pytania, niekiedy tylko, znużeni natarczywością kobiet, mówią:” Są rzeczy na Niebie i Ziemi, o których nie śniło się filozofom. Lecz ty, Kserksesie, na pewno wiesz, w jakim celu produkuje się na Marsie maszyny.”
„Nie, nie wiem i obawiam się, że nikt nie wie. Pierwszą maszynę skonstruowano przed kilkoma tysiącami lat, potem produkcję zautomatyzowano, ulepszono, zwielokrotniono i dzisiaj rozmnażanie się maszyn uważamy za zjawisko tak naturalne, jak rozmnażanie się organizmów żywych.”
„Istnieją jednak różnice między ludźmi i maszynami.”
„Tak, ludzie są mądrzy, a maszyny sprawne.”
„Nasi mężowie są bardzo mądrzy.”
„I dlatego godni podziwu kobiet.”
„Pragniemy podziwiać mężczyzn, a nie mędrców.”
„Czy mędrcy nie są mężczyznami?”
„Jak opowiadają stare legendy, w zamierzchłej przeszłości mężczyźni, by przypodobać się kobietom, dokonywali bohaterskich czynów. Jedynie czyn może wzbudzić podziw, uczucie, które w epoce Wielkiego Rozumu zminiaturyzowano jako przejaw niebezpiecznej słabości.” r
„Więc to nie słabość?”
„Przeciwnie, to dowód siły. Jeżeli współczesnym mężom nie uda się wzbudzić podziwu żon, naszej cywilizacji grozi zagłada.”
„Czego szukacie na Marsie?”
„Kontrastów, znużone mądrością, zafascynowane wieściami o czynach kolidujących ze zdrowym rozsądkiem, zamierzamy metodą porównań poznać prawdę.”
„Wielce ryzykowna metoda.”
„Mędrcy wyeliminowali ryzyko z naszego życia, troska o absolutne bezpieczeństwo stała się obsesją. Nic nas nie może zaskoczyć, znamy każdy swój następny krok, żyjemy według rozsądnych programów, opracowanych przez najwybitniejszych futurologów. To oni układają naszą przyszłość, a Rada Najrozumniejszych kieruje naszymi losami. Żadnych niespodzianek, żadnych przygód. Jakież to nudne i obrzydliwe.”
„Czyżby nadszedł kres takiego życia?”
„Kobiety na Ziemi tak właśnie sądzą.”
„Popełniłem zatem niewybaczalny błąd.”
„Błądzenie jest ludzką rzeczą, Kserksesie, tak mówią stare księgi, umiejętność popełniania błędów to wielka sztuka w epoce bezkonfliktowej. Człowiek powinien popełniać błędy, mężczyzna tym bardziej. Chętnie poznamy twój niewybaczalny błąd.”
„Przygotowałem dla kobiet z Ziemi pawilon w strefie ciszy.”
„Ten błąd łatwo można naprawić, przygotowując dla nas hotel w strefie huraganów.”
„Odpowiadam za wasze bezpieczeństwo.”
„Twoi ludzie powinni walczyć o nasze bezpieczeństwo. Walczyć, rozumiesz, toczyć walkę z żywiołami tej planety, chcemy podziwiać mężczyzn, zupełnie nie znamy tego uczucia.”
„Trudno przewidzieć konsekwencje.”
„Co za wspaniała odmiana!”
„A jeśli wasz podziw stanie się źródłem czynów kolidujących ze zdrowym rozsądkiem?”
„Nasze nadzieje urzeczywistnią się, a ty, Nadzorco Maszyn, pozostaniesz na zawsze we wdzięcznej pamięci kobiet.”
— Zakłócenia w jonosferze zagłuszyły odpowiedź Kserksesa — powiedział Człowiek, Który Czuwał Nad Bezpieczeństwem Szlaków Kosmicznych. — Ucieczka trzystu kobiet wywołała panikę wśród Najmądrzejszych Mężczyzn. Po prostu zgłupieli, wybaczcie, proszę, to nieco dosadne określenie, i mędrcy miewają chwile słabości. Fakty były zdumiewające, co gorsza, były drastyczne, rozum odmawiał posłuszeństwa, bo po raz pierwszy od niepamiętnych czasów kobiety odmówiły posłuszeństwa. Najintensywniej przeżywali ten bunt mężowie buntowniczek. Kilku powaliła apopleksja, kilkudziesięciu nabawiło się ostrego rozstroju żołądka, niemal wszyscy narzekali na zakłócenia układu nerwowego. Ludzi ogarnęło przerażenie, od kilkuset lat nikt nie chorował, nikt nie cierpiał, wiedliśmy, być może, monotonne życie, lecz jakże zdrowe i spokojne! Wtedy Najrozumniejszy wezwał ekspertów od bezpieczeństwa. Przypomnę jego pierwsze słowa:
„Wydarzenie to można by zbagatelizować, wytłumaczyć działaniem promieni kosmicznych, ale ze wszystkich stron świata donoszą o stale wzrastającym podnieceniu milionów kobiet. Grozi nam niebezpieczeństwo szczególnego rodzaju. Niemal wszystkie kobiety pragną podziwiać swoich mężów za bohaterskie czyny, domagają się tych czynów, uzależniając od nich dalsze współżycie z mężczyznami. Znaleźliśmy się w sytuacji przymusowej. Wyślemy na Marsa ekspedycję ratunkową.”
Zorganizowanie tej ekspedycji trwało cztery miesiące, a w tym czasie kobiety na Marsie przekazywały kobietom na Ziemi szczegółowe informacje o mężczyznach z prawdziwego zdarzenia. Znacie te zadziwiające relacje i nie ma potrzeby ich powtarzać. Specjalna eskadra pomknęła w stronę Marsa. Wylądowaliśmy bez przeszkód. Kserkses oświadczył, że kobiety nie będą z nami pertraktować.
„Istotnie nie będą” — zgodził się Dowódca Ekspedycji.
„Mnie upoważniono do przeprowadzenia rozmów — to najlepsze rozwiązanie” — oświadczył Nadzorca. Był bardzo pewny siebie. Decydował o wszystkim na Marsie i wierzył w swoją nieomylność.
„Nie zamierzamy rozmawiać — rzekł kierownik wyprawy. — Prowadź nas do kobiet. Wrócą z nami na Ziemię.”
„Skryły się w dżungli maszyn” — oznajmił Kserkses.
„Nieobliczalne kobiety wśród nieobliczalnych maszyn. Jak sądzisz, komu grozi większe niebezpieczeństwo?”
„Nie wiem” — odparł Kserkses.
„Największe niebezpieczeństwo grozi tobie” — powiedział Dowódca
„Nonsens!”
„Nie wolno zabijać” — przypomniał Człowiek, Który Czuwał Nad Bezpieczeństwem Ludzi w Kosmosie.
„Przywrócimy mu życie po zakończeniu akcji” — zapewnił kierownik wyprawy.
Z ludźmi Nadzorcy rozprawiliśmy się w ciągu godziny. Maszyny na Marsie funkcjonowały prawidłowo — zgodnie z otrzymanym rozkazem wskazały miejsca kryjówek kobiet. Uśpiono je i przewieziono na pokład statku. Eskadra wróciła na Ziemię.
— I wtedy dopiero zaczęły się prawdziwe kłopoty — powiedział Człowiek, Który Czuwał Nad Bezpieczeństwem Rodziny. — Kobiety, które wróciły na Ziemię, opowiadały o swoich przygodach, wybaczcie mi, proszę, to jakże niestosowne i amoralne słowo, opowiadały i opowiadały, byliśmy bezsilni, zwyczaj obcinania języków czy chociażby kneblowania ust, stosowany w czasach prehistorycznych, stanowi czyn zagrażający osobistemu bezpieczeństwu i koliduje ze zdrowym rozsądkiem, nie mogliśmy więc powstrzymać strumieni gadatliwości, z których powstawały potoki o bystrym nurcie, rzeki niszczące brzegi, zrywające mosty i tamy, planecie naszej groził potop informacji o ludziach czynu. No, a potem nastąpił wybuch epidemii kłótni małżeńskich. Dziwne i niepokojące zjawisko. Poznaliście fragment jednej, typowej sprzeczki. Oto jej przedziwne zakończenie:
Włączono głośniki i dwudziestu uczestników Rady Bezpieczeństwa Naszego Układu Słonecznego usłyszało finał dialogu:
„Nie jestem osamotniona! — krzyczała Żona — nie jestem idiotką! W tej chwili wszystkie zamężne kobiety na Ziemi manifestują w podobny
sposób. Oczekujemy od mężczyzn bohaterskich czynów, epoka Wielkiego Rozumu kończy się i uczynimy wszystko, by przyspieszyć jej koniec.”
„Rozum jest niezwyciężony!” — zawołał Mąż.
Eksperci od spraw bezpieczeństwa usłyszeli przeraźliwy łoskot, potem jęki mężczyzny, następnie wezwanie o pomoc.
— Ta szalona kobieta — tłumaczył Człowiek, Który Czuwał Nad Bezpieczeństwem Rodziny — rozbiła na głowie męża podręczną maszynę elektroniczną, w której pamięci zakodowano program harmonijnego współżycia małżeńskiego.
— Tyle historii — odezwał się przewodniczący Zgromadzenia. — Warn powierzono rozwiązanie tego problemu i przywrócenie ładu na świecie. Chętnie posłucham teraz rozsądnych propozycji.
Ponieważ milczenie przedłużało się, przewodniczący nawiązał bezpośredni kontakt z NajRozumniejszym, który przysłuchiwał się obradom ze swojej rezydencji.
— One pragną podziwiać mężczyzn za czyny — mówił wolno i wyraźnie. — Należy urzeczywistnić to pragnienie. Muszą wrócić czasy bohaterskie, czasy romantyczne. Ostatnie tysiąclecie było triumfem ludzkiego rozumu. Dwukrotnie przedłużyliśmy nasze życie, stwarzając bezkonfliktowe warunki egzystencji dla dziesięciu miliardów mieszkańców Ziemi. Opanowaliśmy nasz Układ Słoneczny. Wykorzystujemy sąsiednie i dalsze planety do prowadzenia rozległych badań nad Kosmosem. Maszyny elektroniczne produkowane na Marsie, zasilane światłem słonecznym i energią Jowisza, rozwiązują najbardziej skomplikowane problemy, zaprogramowane przez zespoły uczonych. Odpowiedzieliśmy na wiele pytań, rozwiązaliśmy tysiące biologicznych i astronomicznych zagadnień. Jesteśmy przygotowani do dalekich wypraw kosmicznych. Nasze kobiety z właściwą sobie intuicją odgadły, że kończy się Epoka Teoretyzowania, a zaczyna Era Czynów. Przed współczesną cywilizacją postawimy nowe zadanie: „Zbadać kształt Kosmosu”. Jest to jedyna droga, jedyny ratunek przed zagładą. Całe życie podporządkujemy temu celowi: przygowaniu największej w dziejach ludzkości ekspedycji kosmicznej. Maszyny zbudują tysiące gwiazdolotów. W Kosmos wyruszą mężczyźni, ludzie czynu.
— Prace przygotowawcze zajmą kilkadziesiąt lat — odezwał się Człowiek, Który Czuwał Nad Bezpieczeństwem Mieszkańców Ziemi. Ta wyprawa zakłóci dotychczasowy spokój, nie zdołamy przewidzieć kosmicznych niespodzianek, kontakty z Innymi Cywilizacjami mogą wywołać niebezpieczne konflikty.
— Tak, to prawda — powiedział Najrozumniejszy. — Niespodzianki i niebezpieczeństwa, konflikty, oto, co będzie charakteryzować nową erę.
— Przerażające — wyszeptał przewodniczący Rady. — Nie unikniemy czynów kolidujących ze zdrowym rozsądkiem.
— Słusznie — zgodził się Najrozumniejszy — nie unikniemy.
— A co się stanie z Wielkim Rozumem? — zaniepokoił się Człowiek, Który Czuwał Nad Bezpieczństwem Wewnętrznym Ludzkiego Organizmu.
— Rozum wykorzystamy w czasie eksploracji Kosmosu — odparł Najrozumniejszy.
— A tutaj, na Ziemi?
— Powinniśmy czuwać nad tym, by określenie „rozumny człowiek” nie stało się zniewagą.
— Moim zdaniem — przemówił Człowiek, Który Czuwał Nad Bezpieczeństwem Rodziny — zanim przystąpimy do działania, należy cały ten problem raz jeszcze przemyśleć.
— Szkoda czasu — odparł Najrozumniejszy, a na pytanie: „Czy sprawa jest aż tak pilna?” odpowiedział: — Bardzo pilna. Moja żona była na Marsie i po powrocie od rana do wieczora miele językiem zachwycając się Nadzorcą Maszyn i jego ludźmi. To przytrafiło się mnie, którego nazywacie Najrozumniejszym, to przytrafiło się wam, którzy czuwacie nad bezpieczeństwem tej planety. Nasze małżonki dowiodły, jak bardzo jesteśmy krótkowzroczni. Większość ekspertów docenia powagę sytuacji. Czas działa na naszą niekorzyść, czas teraźniejszy, bo kształt przyszłości zależy od działań, które podejmiemy za kilka godzin. Smutek źle wpływa na trawienie, a wadliwe funkcjonowanie przewodu pokarmowego obniża lot myśli. Cała ta historia jest śmiechu warta. Pośmiejmy się, bardzo proszę, z samych siebie.
Posłuchano tej rady, eksperci śmiali się długo i serdecznie, a ponieważ ściany mają uszy, wieść o naradzie zakończonej w tak nieoczekiwany sposób dotarła wkrótce do najodlejszych zakątków świata.