ROZDZIAŁ TRZYNASTY

Prezydent otrzymał poparcie, którego potrzebował i Starzec stał się de facto szefem. Nareszcie mogliśmy działać szybko i efektywnie. Ale czyżby? Czy udało się kiedykolwiek przeforsować realizację jakiegoś projektu bez biurokracji?

Starzec opracował cały plan. To nie była tylko zwykła kwarantanna w rejonie ograniczonym do Des Moines. Odsłonięte Plecy, to pierwsza faza wprowadzenia w życie Operacji Pasożyt jak powiedziałby biurokrata. Według planu, każdy miał poruszać się bez odzieży wierzchniej do czasu, aż odnajdziemy wszystkie te stworzenia i zabijemy je. Kobiety powinny nosić przepaski na piersiach.

Musieliśmy szybko przygotować program telewizyjny, w którym Prezydent wygłosiłby orędzie do narodu. Dzięki sprawnemu działaniu zyskaliśmy siedem pasożytów, teraz żyły na zwierzętach. Chcieliśmy je pokazać i zaprezentować fragmenty filmu ze mną w roli głównej, zrobionego podczas próby kontaktu. Modelki reklamowałyby specjalne, metalowe ochraniacze na ramiona, zakładane podczas snu.

Zmontowaliśmy to w ciągu jednej nieprzespanej nocy.

Końcowe sekwencje programu ukazywały Kongres dyskutujący o sposobach zapobieżenia plagi pasożytów i każdy znajdujący się na sali miał prezentować nagie plecy.

Zostało dwadzieścia osiem minut do wejścia, więc wezwaliśmy Prezydenta. Starzec był z nim całą noc, ale utrzymywał ze mną stały kontakt, sprawdzając co robimy. Mary oczywiście też tam była. Wszyscy nosiliśmy tylko szorty. Operacja Odsłonięte Plecy zaczęła się w Białym Domu.

Kiedy weszliśmy, Prezydent rozmawiał przez telefon.

— Rzeczywiście… Jesteś pewien? Dobrze John, jeśli tak radzisz… Rozumiem. Ale nie wiem, czy to poskutkuje. Lepiej jednak, żeby się udało. Mają być gotowi — odłożył słuchawkę, a najego twarzy malował się spokój.

— Proszę powiadomić ekipę telewizyjną — zwrócił się do zastępcy.

Zawołał jeszcze swojego służącego i przeszedł do garderoby przylegającej do biura. Gdy stamtąd wyszedł, był całkiem ubrany. Nic nie wyjaśnił zdziwionemu szalenie Starcowi. Ja nie śmiałem o nic pytać. Wszyscy z dreszczem niepokoju ruszyliśmy na salę obrad.

Trwała już druga sesja całego Parlamentu w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. Nie wierzyłem własnym oczom kongresmeni i senatorzy byli ubrani! Poczułem się trochę lepiej, widząc rozebranych, porozstawianych dookoła strażników.

Nie rozumiem. Ci ludzie woleli umrzeć niż narazić się na śmieszność. Udzielili wprawdzie Prezydentowi poparcia, decyzja o nakazie obnażania pleców została zaakceptowana, ale jakby zapomnieli dostosować się do tego zarządzenia. A poza tym, pewnie myśleli sobie, że skoro ich sprawdzono, to nie muszą podporządkować się rozkazom. Fakt, Kongres był teraz jedynym zbiorowiskiem ludzi w tym kraju, co do których można było mieć pewność, iż nie ma wśród nich żywicieli.

Prezydent wszedł na podium. Stał tam, aż na sali zapadła grobowa cisza. Wtedy powoli, spokojnie zaczął się rozbierać i pokazał zgromadzonym plecy.

— Zrobiłem to, więc możecie zobaczyć, że człowiek, na najwyższym stanowisku w tym kraju, nie został usidlony przez wrogów — przerwał. — A co z wami? Prezydent wskazał palcem jednego z senatorów. — Co z tobą Marku Cummingsie? Jesteś uczciwym obywatelem czy zombi? Dalej! Ściągaj koszulę!

— Panie Prezydencie — odezwała się Charity Evans. Wyglądała na młodą, ładną nauczycielkę. Ubrała długą suknię wieczorową, ale z tyłu miała bardzo głęboki dekolt, z przodu zaś tylko coś na kształt gorsetu. — Czy tak może być panie Prezydencie?

— Satysfakcjonujące rozwiązanie — pochwalił ją. Tymczasem Cummings ciągle nie mógł uporać się z marynarką. Był purpurowy na twarzy. W tym momencie wstał senator Gottlieb. Wyglądał nie najlepiej, chyba powinien leżeć w łóżku. Jego twarz była szara, miał zapadnięte policzki i sine usta. Ale trzymał się prosto, z godnością za przykładem Prezydenta. Bez wahania obnażył ramiona, ukazując szkarłatny ślad po pasożycie.

— Ostatniej nocy stałem tu i mówiłem rzeczy, których teraz nie powtórzyłbym nawet, gdyby obdzierano mnie ze skóry. Ale wtedy nie byłem panem siebie. Dzisiaj jestem. Czy nie widzicie, co dzieje się dookoła?! — Nagle zobaczyłem w jego ręce pistolet. Wstańcie, tchórze i próżniaki. Daję dwie minuty, by ściągnąć rzeczy i pokazać nagie plecy, inaczej strzelam.

Siedzący obok niego zerwali się i próbowali złapać senatora za ramię, ale ten przerzucił sprawnie pistolet do drugiej ręki i uderzył jednego z nich w twarz. Przygotowałem broń, by go osłonić, lecz okazało się to niepotrzebne. Zrozumieli, że nie dadzą mu rady. Był jak rozwścieczony byk, więc szybko cofnęli się. W ten sposób sytuacja została rozstrzygnięta. Wszyscy zaczęli ściągać ubrania w przyspieszonym tempie. Jakiś człowiek rzucił się do drzwi. Schwytaliśmy go, na szczęście nie miał pasożyta.

— Niemniej złapaliśmy aż trzy. Po dziesięciu minutach rozpoczęła się transmisja, z pierwszego w historii, posiedzania Kongresu z „nagimi plecami”.

Загрузка...