Rozdział XXXVII

Od strony trawnika dobiegła nowa fala krzyków i śmiechów. Honor odwróciła się i uśmiechnęła szeroko, widząc, jak Rachel Mayhew skacze, po czym ląduje miękko, trzymając oburącz frisbee. Nimitz i Hipper podskakiwali na tylnych łapach jak na sprężynach, rozpościerając chwytne łapy i bleeknięciami zachęcając ją do rzutu. Rachel przekrzywiła głowę, przyjrzała im się i pokazała Hipperowi język, po czym cisnęła wirujący dysk Samancie. Ta złapała go z wyskoku i wylądowała kilka kroków przed szarżującymi Artemis i Farragutem, za którymi gnali Jason i Achilles. Samantha gwałtownie ominęła Artemis, przeskoczyła nad Farragutem i rzuciła frisbee Jeanette tuż przed tym, nim Jason i Achilles wpadli na nią, treecaty uznały bowiem frisbee za sport kontaktowy.

Frisbee leciało prosto ku Jeanette, ale nim jej palce go dotknęły, przemknął przed nią kremowo-szary pocisk. Togo porwał frisbee z tryumfalnym bleeknięciem i pognał przed siebie ścigany przez sześcioro młodych, w tym dwa ludzkie, oraz trzy dorosłe treecaty. Oddalające się krzyki mieszały się z bleeknięciami. Honor słyszała radosny chichot któregoś z gości. Odwróciła się i zobaczyła, jak Benjamin Mayhew potrząsa bezradnie głową.

— To wszystko twoja wina — oświadczył oskarżycielsko, ruchem głowy wskazując pandemonium przewalające się przez trawniki i rabatki otaczające Harrington House.

— Co? To, że przywiozłam tu treecaty?

— To też, ale przede wszystkim to, że przywiozłaś to cholerne frisbee. Ta zaraza opanowuje całą planetę! Przejście po lekcjach przez Central Park w Austin grozi śmiercią lub kalectwem. To ostatnie przy dużej dozie szczęścia.

— Przesadzasz, przecież to jest plastikowe i lekkie. A poza tym miej pretensje do Nimitza: to on ma fioła na punkcie frisbee, nie ja.

— Tak?! To kogo widziałem miotającego się po trawniku krótko przed twoim powrotem na Manticore? Jakaś wysoka, jednoręka kobieta uczyła Rachel, Jeanette, Theresę i Honor, jak się toto rzuca. W tym roku wróciła i każdej na Gwiazdkę dała po jednym!

— Pojęcia nie mam, o kim mówisz — oznajmiła Honor, wcielenie urażonej niewinności. — Chyba ci się coś pomyliło, bo o ile wiem, nie ma wysokich graysońskich kobiet.

— Jedną taką znam i mówię ci, że ledwie się pojawiła, zaczęły się problemy — oświadczył z kamienną twarzą Protektor. — To, co się tam wyrabia, spowodowałoby apopleksję u każdego uczciwego konserwatysty. Gdyby na przykład był tu Mueller, bez wątpienia zalałaby go taka nagła krew, że wpłynąłby na niej do grobu!

Tam zaś wyrabiał się dalszy ciąg rozgrywki — dwie starsze córki Benjamina zapędziły wreszcie Togo do narożnika, ale nim go dopadły, przekazał celnym rzutem frisbee Farragutowi. Ostatnia uwaga Protektora wywołała złośliwe uśmiechy większości obecnych.

— Możecie się śmiać, bezwstydnicy — dodał Benjamin. — Heretykom i poganom wolno. Ja zaś jako lenny władca i Protektor Muellera muszę przestrzegać tradycji i żałować, że go szlag trafił. Co niestety nie nastąpiło!

Ostatnie zdanie powiedział już bez śladu wesołości, psując nastrój, ale to nikogo z obecnych nie zdziwiło, a najmniej Honor. Odruchowo spojrzała na drugi koniec trawnika, gdzie przy ocienionym drzewami stoliku siedziały Katherine i Elaine Mayhew. Katherine trzymała na kolanach pierwszego męskiego potomka rodu Mayhew — Bernarda Raoula, który wreszcie zastąpił Michaela, brata Benjamina, w roli następcy. Ku olbrzymiej uldze Michaela zresztą. Natomiast Elaine czytała głośno dwóm słuchaczkom: Honor i Alexandrze Mayhew.

Alexandra miała dwadzieścia jeden miesięcy i była całkowicie szczęśliwa, leżąc w podróżnej kołysce i słuchając głosu matki. Honor natomiast była zdecydowanie nieszczęśliwa — niedawno obchodziła siódme urodziny i zdecydowanie wolałaby ganiać po trawniku wraz z resztą. Niestety, poszła śladem sióstr i prawą rękę miała unieruchomioną na temblaku, co skutecznie eliminowało ją z zabawy. Złamanie było proste, a młody organizm i przyspieszone leczenie gwarantowały, że za około tydzień będzie jedynie wspomnieniem. Ale graysońscy konserwatyści i tak mało hurtem nie pomdleli, gdy dowiedzieli się, że najmłodsza chodząca córka Protektora złamała rękę, włażąc na najwyższe drzewo rosnące na terenie otaczającym pałac. Był to dla nich oczywiście kolejny dowód „złego wpływu matki chrzestnej”, czego nie omieszkał wykorzystać Mueller. Honor uśmiechnęła się na wspomnienie, ile wysiłku kosztowało go danie tego publicznie do zrozumienia. Myśl o Muellerze wywoływała zresztą nie tylko w niej niezbyt przyjemne uczucia — Benjamin reagował na jego nazwisko jeszcze gorzej i znacznie ostrzej niż na większość wzmianek o konserwatystach, ale panował nad emocjami w sposób godny podziwu i nawet Nimitz nie był w stanie dokładnie zorientować się, o co chodzi. Protektor bowiem był zdecydowany nie rozmawiać o tym, a raczej nie rozmawiać z nią o Muellerze, i starał się o tym także nie myśleć, co nasilało zaniepokojenie Honor.

— Może jesteśmy bezwstydnymi poganami, ale mieszkamy tu wystarczająco długo, by wiedzieć, że Mueller nie wypowiada się w imieniu większości mieszkańców Graysona — odezwała się kontradmirał Marynarki Graysona Harriet Benson-Dessouix.

Zawtórowały jej potakujące gesty siedzących przy stole na trawie.

— W imieniu większości nie — zgodził się Benjamin. Ale niestety w imieniu znacznej części, sądząc z sondaży.

— Jeśli Wasza Miłość raczy wysłuchać opinii niewiernego, to jestem zdania, że zbyt wielką wagę przykładamy do wyników sondaży i badania opinii publicznej — ocenił wiceadmirał Alfredo Yu.

Yu był zastępcą dowódcy Protektor’s Own, a ponieważ formacją oficjalnie dowodziła Honor, de facto był jej dowódcą. A jednostka ta stawała się ważniejsza, niż Honor pierwotnie przewidywała, ponieważ Protektor zdecydował się poważnie ją rozbudować. Oprócz wszystkich okrętów wchodzących w skład Floty Elizjum, od których wszystko się zaczęło, w jej skład została włączona eskadra superdreadnoughtów rakietowych — pierwsze trzy już odbyły próby odbiorcze. Dwa następne miały je przewidziane za tydzień, a reszta w ciągu miesiąca. Do tego należało dodać „stosowne elementy osłony”, jak to ładnie ujęto w rozkazie. A na dodatek w stoczniach Królestwa Manticore zamówiono już pierwsze dwa lotniskowce.

— Nie jestem pewna, czy masz rację — sprzeciwiła się komodor Cynthia Gonsalves. — Wygląda na to, że opozycja zwiększy liczbę posłów o, zdaje się, dwunastu, tak przynajmniej mówiono w zeszłotygodniowych wiadomościach.

— Mówiono o czternastu — poprawił ją kapitan Warner Caslet. — Choć według mnie to zawyżona ocena, bo podana przez Cantora, a wiadomo, że oni siedzą w kieszeni u Muellera czy się do tego przyznają, czy nie. Od samego początku niezwykle optymistycznie oceniają szansę opozycji.

— Znacznie bardziej optymistycznie, niż uzasadniają to cyfry — prychnęła kapitan Susan Phillips. — Uważam, że dostali polecenie, by podkręcać nastroje, podając takie wyniki. Nie wiem tylko, czy chodzi o utrzymywanie entuzjazmu u zwolenników, czy o zniechęcenie przeciwników do udziału w wyborach.

— Zaskakująco wiele uwagi poświęcacie polityce jak na wojskowych — zauważył Benjamin, przyglądając się z namysłem zebranym oficerom. Yu wzruszył wymownie ramionami.

— Powód jest prosty: albo widzieliśmy, jak nasze własne rządy kończą pod murem, albo wychowywaliśmy się, obserwując, jak legislatorzy manipulują Dolistami i uzyskują „uczciwe głosy w demokratycznych wyborach”. Każde z tych doświadczeń szybko uczy i zwiększa zainteresowanie polityką, Wasza Miłość. Ci, którzy nie mają już ojczystych krajów, są zdecydowani nie dopuścić do powtórki, a ci, którzy wychowali się w Ludowej Republice, są jeszcze większymi zwolennikami wolności słowa i wolnych wyborów. Obie grupy zaś wiedzą, jak się manipuluje opinią publiczną, i dlatego dość krytycznie podchodzą do propagandy w mediach.

— W takim razie szkoda, że większość z was jeszcze nie będzie mogła głosować — ocenił Mayhew — bo reprezentujecie podejście, które najlepiej służy wolności. I dlatego z niecierpliwością czekam na dzień, w którym wszyscy, nie tylko admirał Yu, będziecie mieli czynne prawo wyborcze.

— Hej, ja też je mam! — zaprotestowała Honor.

— Fakt — zgodził się Benjamin. — Ale wszyscy wiedzą, że ta „obca baba” siedzi w mojej kieszeni albo ja w jej (w zależności od uprzedzeń), więc absolutnie nie można brać jej pod uwagę w uczciwej debacie o zasługach moich reform. Ci, którzy się z tobą zgadzają, już słyszeli moje argumenty, a ci, którzy popierają Muellera, nie chcą ich słuchać, więc zmieniają program. Albo co gorsza słuchają wybiórczo i wszystko, co powiesz, przekręcają, jak im pasuje.

Powiedział to lekkim tonem, ale uczucia towarzyszące słowom były gorzkie. Zaskoczyło to Honor, gdyż rzadko wyczuwała w nim aż takie napięcie.

— Naprawdę przewidujesz utratę dużej liczby miejsc w Izbie Mieszkańców? — spytała poważnie.

Mayhew wzruszył ramionami.

— Nie wiem. Straty będą na pewno, a poważne, jeśli obecne notowania się utrzymają.

— Nie wierzę, by tak się stało — odezwał się Yu. — To, na co wskazują sondaże, zależy głownie od nastawienia sondujących i do prawdy często ma się nijak. A nawet jeśli któraś firma przeprowadza je obiektywnie i fachowo, nie odzwierciedlają one fundamentalnej zmiany w stanowisku wyborców, jeśli mowa o tych konkretnych sondażach, ale są rezultatem kampanii propagandowej opozycji. A ona nie może potrwać zbyt długo, bo to kosztowne przedsięwzięcie. Skończą im się pieniądze.

Honor zmrużyła oczy, czując nagły skok wściekłości w emocjach Protektora po ostatnim zdaniu Yu. Wściekłość ta nie była jednak skierowana przeciwko mówiącemu, a Benjamin zdławił ją prawie natychmiast. Pasowało to do tego, o czym nie chciał jej powiedzieć, i miało zabarwienie w stylu „dla jej własnego dobra” dziwnie podobne do emocji matki, które czuła, gdy rozmowa schodziła na temat Muellera. Do czego zresztą Allison starała się nie dopuścić. Zupełnie jakby oboje obawiali się, że jeśli dowie się, o co chodzi, wpadnie w szał i narozrabia jak pijany zając ze starego dowcipu.

Spojrzała dyskretnie przez ramię. LaFollet stał razem z majorem Rice’em, tak jak się spodziewała. Jeśli ktoś mógł dowiedzieć się, o czym nie chcieli z nią rozmawiać rodzona matka i Protektor Graysona, to tym kimś był Andrew LaFollet. Postanowiła przy pierwszej sposobności napuścić go na nich.

— Mam nadzieję, że się nie mylicie — powiedział z nieco wymuszonym spokojem Benjamin. — I że nawet kieszenie opozycjonistów mają dna.

— Admirał Yu ma prawdopodobnie rację — zapewnił go brygadier Henri Benson-Dessouix. — A Harry ma ją na pewno. Najbardziej konserwatywni mogą najwięcej stracić przy jakichkolwiek zmianach systemowych, i dlatego mając perspektywę, że mogą wygrać, sięgają bez oporów do kieszeni. Ale są granice i tego, ile mogą, i tego, ile zechcą dać politykom. Nie wierzę, by Mueller miał fundusze pozwalające prowadzić przez dłuższy czas taką kampanię propagandową. A nawet jeśli, to zgadzam się, że dane z sondaży nie okażą się zgodne z wynikami wyborów: spora część obecnych zwolenników opozycji jest nimi pod wpływem chwilowego impulsu. Po pewnym czasie propaganda przestanie na nich działać, a zacznie nudzić i w najgorszym razie nie pójdą na wybory. W najlepszym pójdą i zagłosują na reformatorów.

Honor przytaknęła i z trudem ukryła uśmiech. Wady wymowy, na które na Hadesie cierpieli Harriet i Henri, zniknęły zupełnie dzięki kuracji zapoczątkowanej przez Fritza Montoyę, a zakończonej w Klinice Neurologicznej Harrington. U Henriego leczenie trwało długo. Okazało się, że w istocie jest gadułą, co było dla niej sporym szokiem, jako że przed jej wyjazdem jeszcze nie odzyskał daru pełni wyraźnej wymowy i zapamiętała go jako milczka. Pozostali do tej zmiany przyzwyczajali się stopniowo, toteż właściwie nikt jej nie zauważył. A poza tym, że mówił dużo, to przeważnie z sensem, tak jak choćby w tej chwili.

— Myślę, że Henri ma rację — odezwała się Honor. — Weź choćby pod uwagę, jaki obrót przybrała wojna. Mueller jest w tej chwili bardzo nieszczęśliwym człowiekiem. Właśnie wtedy, gdy sondaże zaczęły wskazywać na wzrost popularności opozycji, operacja „Buttercup” wybiła mu z ręki koronny argument o „naszej niepokonanej flocie powiązanej z niekompetentnym obcym dowództwem”. Już nie może go użyć, skoro Ósma Flota w sześć godzin zdobyła Barnett, nie tracąc ani jednego okrętu.

— Skąd ci to przyszło do głowy, na litość boską?! — zdumiał się tylko na wpół ironicznie Benjamin. — Jak sama powiedziałaś, on już mówił o „naszej niepokonanej flocie”, i to bez mrugnięcia okiem. Zupełnie jakbyśmy sobie sami tę flotę zbudowali, wyszkolili oficerów i załogi i obsadzili je wyłącznie obywatelami Graysona. Co, jak widać na załączonym obrazku, czyli po tu obecnych, jest samą świętą prawdą, zgadza się?

Na tarasie w tym momencie znajdowały się trzy osoby urodzone na Graysonie: on sam, Rice i LaFollet.

— Ale takie ignorujące fakty podejście działa jedynie na ludzi, którzy już mają takie zdanie i podobne klapki na oczach — zauważyła kontradmirał Mercedes Brigham.

— Właśnie — zgodził się Caslet. — Ci, których musi przekonać, będą znacznie bardziej sceptyczni niż jego wierni wyznawcy.

— Błagam, kapitanie Caslet! — jęknął Benjamin. — Na Graysonie określenie „wierny wyznawca” jest zarezerwowane dla idiotów z Masady! Naszych własnych nietolerancyjnych, skretyniałych reakcjonistów nazywamy „konserwatywnie myślącymi”.

— To się dopiero nazywa eufemizm! — przyznał z podziwem Caslet. — Cóż, Wasza Miłość, to widocznie jedna z tych różnic kulturowych, z którymi mają problemy zagraniczni heretycy!

— Proszę się nie przejmować, kapitanie — pocieszył go Benjamin. — Akurat z tą różnicą większość mieszkańców Graysona chciałaby zrobić porządek raz na zawsze i o niej zapomnieć.

— I mogą mieć ku temu okazję. — Henri najwyraźniej nie zrozumiał dokładnie, co Protektor miał na myśli. — Po bitwie o Barnett widać, że Ludowa Marynarka została kompletnie zaskoczona, a nowe systemy uzbrojenia okazały się skuteczniejsze, niż można się było spodziewać. Ja przynajmniej nie oczekiwałem, że okażą się decydujące, no ale informacje, którymi dysponowaliśmy przed rozpoczęciem ofensywy, były raczej ograniczone.

— Mów za siebie, baudet — wtrąciła Harriet. — Wy z Marines nie musieliście wiele wiedzieć o systemie Ghost Rider, bo po co taka wiedza formacji, która rzadko używa czegoś bardziej skomplikowanego od pały. Natomiast my z marynarki zostaliśmy dokładnie poinformowani tak o nowym systemie rakiet, jak i o lotniskowcach.

— Bardziej skomplikowane od pały, tak? — Henri przyjrzał się swojej wysokiej małżonce, jakby brał miarę na trumnę. — Przedyskutujemy to w domu: ja i moja nieskomplikowana pała z tobą.

— Doprawdy? — Harriet uśmiechnęła się słodko. — Radzę ci więc wybrać wcześniej miejsce na grób i podać to do publicznej wiadomości.

— Ot, tajemnice alkowy! — westchnął Yu. — Wracając do tematu, to Henri ma rację, Wasza Miłość. Nie chcę być przesadnym optymistą, bo ostatnie, czego nam trzeba, to nadmierna pewność siebie, ale naprawdę uważam, że nowe kutry i nowa generacja rakiet wygrają tę wojnę szybciej, niż ktokolwiek by się spodziewał. A gdy to nastąpi, Mueller będzie wyglądał jak patentowany idiota, jeśli będzie dłużej twierdził, że przyłączenie się do Sojuszu było poważnym błędem władz Graysona.

— Może, ale do moich obowiązków należy też martwienie się o to, co będzie po wojnie — zauważył Protektor. — Naturalnie zakładając, że ją wygramy. Otóż nie ulega wątpliwości, że konieczność stawienia czoła wspólnemu wrogowi i zbudowania stosownych do tego celu sił zbrojnych były czynnikami, które przynajmniej dla części obywateli Graysona ważyły więcej od zastrzeżeń dotyczących reform. Mogły im się nie podobać wewnętrzne zmiany, ale była wojna, więc nie wszczynali awantury. Jeżeli wojna się skończy, czy nadal będą nas popierać?

— Stracisz parę miejsc w izbie niższej i paru patronów przejdzie do opozycji — odpowiedziała mu Honor zwięźle. — Nie stracisz ich aż tylu, by dało się cofnąć zegar albo spowolnić tempo zmian. A poza tym sądzę, że na Graysonie jest znacznie silniejsze poparcie dla specjalnych więzi z Królestwem, niż Mueller zdaje sobie z tego sprawę. Świadczy o tym najlepiej entuzjazm, z jakim większość mieszkańców przyjęła ogłoszenie o wizycie Królowej.

— To rzeczywiście było budujące — rozpromienił się Protektor. — Elżbieta wpadła na doskonały pomysł. Henry już się cieszy z perspektywy bezpośredniej rozmowy z księciem Cromartym. Trzy lata temu, gdy był tu lord Alexander, załatwiliśmy masę spraw, a teraz powinniśmy załatwić znacznie więcej.

— Miło słyszeć, tym bardziej że między innymi o to właśnie jej chodziło. A czas wydaje się doskonały, skoro takim sukcesem zakończyła się…

— Zakończyła się to najwłaściwsze słowo! — rozległ się z boku stanowczy głos.

Honor odwróciła się z uśmiechem. Na taras wyszła Allison Harrington, a w ślad za nią Miranda i Jennifer LaFollet.

— To miało być towarzyskie spotkanie — ciągnęła reprymendę Allison. — Miałam co prawda wątpliwości, kiedy mi powiedziałaś, kogo zamierzasz zaprosić, ale powiedziałam sobie, że jesteś dorosła i wiesz, co robisz. I że na pewno nie będziesz przesiadywać całe popołudnie na tarasie ze swoimi kumplami, gadając ciągle o sprawach zawodowych i lekceważąc resztę gości!

— Chyba nie powinnaś określać Protektora Benjamina mianem mojego kumpla — zwróciła jej uwagę Honor. — Pomyśl, co by się stało, gdyby usłyszał to jakiś szpieg opozycji.

— Jaki szpieg? Żaden żywy nie przeszedłby przez batalion ochrony i bandę treecatów! — obruszyła się Allison. — Nie wymyślaj mi tu wymówek! I tak nie unikniesz mojego słusznego gniewu!

— Niczego nie wymyślam, po prostu zwróciłam uwagę na całkiem ważną kwestię — oświadczyła z urażoną godnością Honor.

— To ty tak uważasz! — prychnęła Allison, biorąc się pod boki. — Ja chciałam tylko poruszyć inną sprawę, może mniej ważną: Mac kazał ci powiedzieć, że pani Thorn zaczyna się irytować, bo lunch stygnie. Powiedziała, że jeśli wystygnie, to w tym tygodniu możesz nie liczyć na żadne ciasteczka!

— Dlaczego od razu tego nie powiedziałaś?! — Honor zerwała się na równe nogi. — Panie i panowie, powstań! Takiego ultimatum nie można zignorować!

Загрузка...