ROZDZIAŁ VII

Paradyzja jawiła się światem niewątpliwie dziwnym i niezwykłym, lecz – jak Rinah mógł przekonać się już w pierwszym dniu pobytu – wystarczyło kilka prostych wyjaśnień, udzielonych przez kompetentnego przewodnika, by każda jej zagadkowa właściwość stała się jasna i zrozumiała. Ten świat służył potrzebom zamieszkujących go ludzi, a niezwykłość sytuacji, w jakiej trwał od stulecia, sprawiała, że powstały tu szczególne metody i sposoby rozwiązywania jego codziennych problemów. Sztuczna planeta, której metalowe ściany oddzielały strefę życia od oceanu pustki, przez cały czas swego istnienia znajdowała się w stanie szczególnej "równowagi chwiejnej", stosunkowo słaby bodziec, zewnętrzny czy wewnętrzny, mógłby wytrącić ją z tego stanu, powodując totalną zagładę.

Ludność, żyjąca od paru pokoleń w warunkach ciągłego zagrożenia, zaakceptowała ów stan jako jedyną możliwość. Wiedząc, że nie sposób niczego zmienić, człowiek przestaje wysilać umysł nad bezowocnymi spekulacjami i zaczyna urządzać się najlepiej, jak to możliwe w danej sytuacji.

– Tutaj jest już "koniec świata" – powiedział ze śmiechem Alvi, gdy stanęli przed gładką płytą, kończącą główny korytarz. – Gdyby ta ściana była przezroczysta, zobaczyłbyś czarną otchłań Kosmosu, przez który nieustannie żeglujemy. Czasem myślę, że powinny tu być okna. Jest to, rzecz jasna, technicznie niemożliwe: ta ściana składa się z kilku warstw różnych materiałów, odpornych na działanie wszelkich możliwych czynników, zagrażających całości naszego świata. Ale okno takie miałoby ogromne znaczenie psychologiczne: pomagałoby każdemu uświadomić sobie własną małość i słabość wobec Wszechświata, własną bezsilność w obliczu tego wszystkiego, co nam grozi w razie awarii powłoki. Wiesz, u nas każde dziecko, od najmłodszych lat, przyzwyczajane jest do tej myśli, już w przedszkolu prowadzi się wycieczki malców do komory ochronnej, by pokazać im ostatnią granicę, dzielącą nas od próżni…

– Co to jest "komora ochronna? – spytał Rinah.

– Pójdziemy tam któregoś dnia. Jest to przestrzeń pomiędzy wewnętrznymi a zewnętrznymi ścianami skorupy. Jak wiesz, każdy segment Paradyzji ma kształt walca, lecz nie cała jego wewnętrzna przestrzeń wykorzystywana jest na pomieszczenia użytkowe. Część użytkowa to jakby prostopadłościenne pudło wpisane w walec. Jest ono podzielone na sto pięćdziesiąt poziomów, lecz na dole, u góry. i po bokach tego prostopadłościanu pozostają wolne przestrzenie pomiędzy ścianami pudła i zaokrągloną powierzchnią zewnętrzną walca. Tam mieszczą się różne urządzenia i instalacje, obsługujące segment, ale większość tej przestrzeni pozostaje pusta. Wypełnia je jedynie szkielet konstrukcji nośnej, na której opiera się wewnętrzny prostopadłościan. Mówiąc obrazowo, żyjemy w ogromnym, wielopiętrowym gmachu zamkniętym w cylindrycznym naczyniu…

– Nabitym w butelkę! – zażartował Rinah.

Twarz Alviego spoważniała nagle, rozejrzał się niespokojnie.

– Powstrzymaj się od podobnych porównań – powiedział z nagłą złością. – Tobie może to nie zaszkodzi; lecz… trzeba mieć wzgląd na słuchaczy!

– Nie rozumiem – Rinah patrzył na swego przewodnika, oczekując wyjaśnienia przyczyn jego gwałtownej reakcji.

– Trudno mi to wyjaśnić. Po prostu w twoim żarcie, nieświadomie być może, zabrzmiała aluzja. Centrala nie analizuje intencji, lecz znaczenie słów.

– Przepraszam… – bąknął Rinah, nadal nie rozumiejąc. – Rzeczywiście nie miałem na myśli niczego innego oprócz obrazowego porównania…

– W każdym razie uważaj – Alvi jakby nieco się uspokoił. – Bądź co bądź, ty także podlegasz naszym kodeksom. A wracając do tematu, chciałbym ci powiedzieć jeszcze jedno. U was, na Ziemi, często ponoć słyszy się zarzuty dotyczące ograniczeń, jakim tutaj podlegamy. Musisz być przekonany o tym, że nie ma tu żadnych ograniczeń poza tymi, które wynikają z praw fizyki i zwykłych, w całym cywilizowanym Wszechświecie uznanych praw- społecznego porządku. Na planecie naturalnej, otwartej, takiej jak Ziemia" te fizyczne ograniczenia też istnieją, choć są zupełnie inne. Zżyci z nimi, nie zauważacie ich nawet. Tutaj nie można przebić skorupy zewnętrznej, by wydostać się z Paradyzji, a u was nie można podskoczyć tak wysoko, by się trwale oderwać od Ziemi. Ot i wszystko. Wszelkie idiotyzmy na temat naszego przymusowego zamknięcia wewnątrz planety są taka samą brednią, jak krytykowanie ziemskiej grawitacji. Chciałbym, aby to było jasne i niech to znajdzie odpowiedni wyraz w twojej przyszłej książce. Wolność człowieka to bardzo źle zdefiniowane pojęcie!

– Ustaliliśmy już – zauważył Rinah – że człowiek staje się wolny wówczas, gdy nic i nikt nie krępuje jego działań w granicach wyznaczonych przez obiektywne konieczności. Rozumiem wasze ograniczenia i nie zamierzam ich kwestionować…

– Jednakże nasi filozofowie – przerwał Alvi – są bardziej precyzyjni w określaniu pojęcia wolności. Bo cóż to są te "obiektywne konieczności", o których mówisz? Czyż nie jest to temat do nie kończących się dysput i sporów? W naszym pojęciu wolność osiąga się przez uświadomienie, że wszystko, co nas ogranicza, jest konieczne. Krócej mówiąc, wolność – to świadomość braku alternatywy, innej możliwej rzeczywistości dla naszego świata niż ta, w której żyjemy. Nasza wolność to wiara w optymalizację. Centralny System Zabezpieczeń kalkuluje bezstronnie i to on właśnie określa, co w danej chwili i sytuacji jest konieczne dla przetrwania tego świata.

Było późne popołudnie. Niezmordowany Alvi oprowadził Rinaha po przeróżnych zakątkach piętra, pokazując mu wszystko, co służyło mieszkańcom w ich codziennym życiu. Wybierał z rozmysłem, według dobrze opracowanego planu, najbardziej interesujące obiekty, dające przybyszowi pojęcie o zainteresowaniach, rozrywkach i warunkach życia mieszkańców. Pokazał Rinahowi salę widowiskową, gdzie właśnie odbywała się próba zespołu muzycznego, pływalnię z trenującymi zawodnikami, parę magazynów z podstawowymi Artykułami codziennego użytku, kilka zakładów usługowych, biuro projektowo-konstrukcyjne urządzeń automatycznych, zakład konserwacyjno-remontowy i miejscową przychodnię lekarską. Było tego dostatecznie dużo, by Rinah poczuł zmęczenie – mimo że odległości były niewielkie, a powierzchnia całego piętra nie przekraczała dwóch kilometrów kwadratowych. Ludzie pracowali pilnie, widać było, że znają swoje obowiązki i starają się jak najsumienniej je wypełniać.

– Jesteśmy tu jakby jedną rodziną. Obowiązuje podział pracy – wyjaśniał Alvi. – Każdy musi zrobić, co do niego należy, by całość mogła prawidłowo funkcjonować. Życie nasze sprowadza się, w gruncie rzeczy, do tego, by umożliwiać sobie życie. Jak zresztą wszędzie, na każdej z zamieszkanych planet. Człowiek musi jeść, spać, ubierać się, zażywać rozrywek, uprawiać sporty, tworzyć dzieła sztuki, uczestniczyć w życiu kulturalnym. To są potrzeby osobiste. Natomiast dla społeczeństwa jako całości ważne są jeszcze takie dziedziny, jak porządek i bezpieczeństwo, ochrona przed zewnętrznymi wrogami, no i oczywiście praca na Tartarze, której efekty są podstawą naszego bytu. Z tym wiąże się eksport surowców i import wszystkiego, co nam potrzebne do życia, zwłaszcza żywności i produktów nowoczesnej techniki. Jednym słowem, nie różnimy się w zasadzie od każdego innego społeczeństwa. Tylko warunki, w jakich odbywa się nasza praca, są inne niż na przykład u was. Obowiązuje nas ostrzejsza dyscyplina, konieczna dla sprostania wymogom naszej rzeczywistości. Tutaj nie można sobie pozwolić na dowolny wybór rodzaju zajęcia, typu wykształcenia i specjalizacji. Liczba miejsc pracy w każdej dziedzinie jest ściśle określona. Nie możemy, na przykład, mieć zbyt wielu elektroników kosztem niedoboru pracowników służb porządkowych. Musimy mieć także zapewnioną stałą kadrę do prac wydobywczych na Tartarze…

– To pewnie największy problem? – zauważył Rinah. – Mało jest chyba ochotników do tej niebezpiecznej pracy…

– Problemu nie ma żadnego – uśmiechnął się Alvi. – Rodzaj i miejsce pracy, do której kierowani są mieszkańcy, wynika po, prostu z obiektywnej oceny każdego z nas, a precyzyjny system, biorący pod uwagę wszystkie cechy osobowe człowieka, ustala, co ów człowiek może i powinien robić w najbliższym czasie. Im wyższa jest ocena, tym większe znaczenie mają chęci, wyrażane przez obywatela. Nisko oceniony nie ma prawa wyboru: musi robić to, co mu przypadnie w podziale zajęć.

– Ach, rozumiem… – zamyślił się Rinah.

W milczeniu ruszyli w kierunku najbliższej jadłodajni, bo zbliżała się pora obiadu.

Загрузка...