ROZDZIAŁ IV

– Ten korytarz ma dwa kilometry długości – powiedział porządkowy, zatrzymując się obok Rinaha po wyjściu z komory kontrolnej. – Takie korytarze są głównymi ciągami komunikacyjnymi na wszystkich piętrach każdego segmentu.

– Imponujące! – Rinah patrzył przez chwilę wzdłuż tunelu którego podłoga, ściany i jarzący się bladą poświatą strop zbiegały się prawie do jednego punktu w dalekiej perspektywie.

– Korytarz biegnie wzdłuż całego segmentu, równolegle do jego osi – objaśniał porządkowy. – W dzień jest tu jasno i tłoczno. Nocą tylko służba porządkowa patroluje korytarze. Chodźmy, zaprowadzę cię do jednego z pokoi rezerwowych. Nie mamy właściwie żadnych pomieszczeń hotelowych, zbyt rzadko przybywa tu ktoś z zewnątrz…

Porządkowy był wyraźnie podekscytowany spotkaniem z gościem z Ziemi. Starał się być uprzejmy i usłużnie udzielał wyjaśnień, uprzedzając pytania.

Ściany były szkliste jak przegrody, które Rinah widział w poczekalni stacji tranzytowej i w hallu przylotowym, lecz w pomieszczeniach przylegających do korytarza było ciemno i trudno było dostrzec, co się w nich znajduje. Co kilka kroków mijali zamknięte drzwi – także ze szkliwa, rozsuwane, jedno lub dwuskrzydłowe. Na niektórych widniały barwne piktogramy. Wynikało z nich, że drzwi prowadzą do barów, sklepów lub warsztatów usługowych. Rinah nie zauważył żadnych napisów ani reklam słownych, wszystko wyrażone było prostymi, symbolicznymi rysunkami.

– Musimy dostać się na dziesiąte piętro. Najbliższa winda jest o pięćset metrów stąd – powiedział porządkowy. – Może pomóc ci nieść walizkę?

– Dziękuję, jest raczej lekka. W ogóle czuję się tu lekko. Jakie macie ciążenie?

– Średnio około zero osiem, na środkowych poziomach. Tutaj, na pierwszym, jest o dziesięć procent większe, a na ostatnim, najwyższym, o tyleż mniejsze.

– Czy to wam nie przeszkadza?

– Co? Wielkość siły ciążenia?

– Nie, te zmiany wraz ze zmianą poziomu.

– To żaden problem. Po prostu: nie mamy potrzeby przemieszczać się z poziomu na poziom. Pełniąc służbę nie bywam wyżej niż na dziesiątym. W tym zakresie wysokości zmiana grawitacji jest niewyczuwalna.

– Sztucznej grawitacji – uśmiechnął się Rinah.

– Sami zrobiliśmy ten świat, to i grawitacje musieliśmy stworzyć. Wcale nie gorsza niż wasza.

– Nawet lepsza! Można ja regulować.

– To zbędne. Dobrze nam z taką, jaka jest. Wyobrażasz sobie, ile energii kosztowałaby taka regulacja?

– Pewnie. Przecież Paradyzja to kolos.

– Największy sztuczny twór w zamieszkanym Kosmosie – powiedział porządkowy z dumą – i najlepszy ze światów, jakie istnieją.

– Byłeś gdzie indziej?

– Na innych planetach? Nie.

– A na Tartarze?

Rinah złowił niespokojne łypnięcie swego przewodnika,

– Też nie. Tam jest bardzo niebezpiecznie. Wolę pracować tutaj – powiedział wyraźnie i jakby trochę za głośno. – Mamy windę!

Otworzył drzwi szybu, do których właśnie dotarli. Klatka windy była obszerna, mogłaby pomieścić co najmniej dwadzieścia osób.

– Mówiłeś, że rzadko przenosicie się na inne poziomy.

– Po prostu nie ma to sensu. Każde piętro jest samowystarczalne, na każdym jest mniej więcej to samo… No, może nie wszystko… Specjalistyczne szkoły i wyższe uczelnie są na przykład rozmieszczone co kilka poziomów. Ale przecież na każdym mieszka ponad sto tysięcy ludzi… Mierząc wasza miarą, to chyba duże osiedle, prawda?

– Nawet spore miasto. Tyle że u nas… jest trochę więcej miejsca – zauważył Rinah.

– Kwestia przyzwyczajenia. Dwadzieścia metrów kwadratowych na osobę to wcale nie tak mało. Wystarcza i na mieszkania, i na pomieszczenia użytku ogólnego.

Winda zatrzymała się. Tutaj, na górze, korytarz był równie pusty jak na dole i wyglądał identycznie. W drodze do najbliższego skrzyżowania z poprzecznym korytarzykiem minęli porządkowego.

Obaj funkcjonariusze wymienili gesty powitania, tutejszy z zainteresowaniem obejrzał przybysza.

– Gość z Ziemi – oznajmił przewodnik Rinaha.

Tamten kiwnął głową, raz jeszcze przyjrzał się nowemu mieszkańcowi swojego rewiru i powoli ruszył na dalszy obchód.

– Musimy teraz zachowywać się w miarę cicho – powiedział porządkowy i podszedł do jednych z szeregu drzwi w ścianie korytarza.

Otworzyły się, gdy zbliżył do nich prawą dłoń. Weszli do ciemnego pomieszczenia. Drzwi zasunęły się cicho, Rinah poczuł pod stopami miękki chodnik. W zupełnej ciemności dostrzegł przed sobą tylko zielony punkt świecący gdzieś pod sufitem.

– Chodź – Rinah usłyszał szept przewodnika. – Trzymaj mnie za ramię, żebyśmy się nie zgubili.

Przez długą chwilę szedł na oślep, starając się nie zgubić walizki, która od czasu do czasu zaczepiała o framugi mijanych drzwi, które rozsuwały się cicho, a potem zamykały.

– No, to już jesteśmy – powiedział porządkowy za kolejnymi drzwiami. – Dostałeś pokój dość blisko centralnego korytarza, żebyś nie błądził.

Sufit rozjarzył się słabo, lecz wystarczająco, by Rinah mógł rozejrzeć się po pomieszczeniu. Kwadratowy pokoik o powierzchni około dziesięciu metrów miał w środku każdej ściany zamknięte drzwi, nad którymi paliła się maleńka zielona lampka sygnalizacyjna. Oprócz tego, w czterech kątach dostrzegł parę mebli: jakiś tapczan, dwa duże fotele, stolik i jeszcze kilka przedmiotów.

– Ze względu na oszczędność miejsca, nie mamy tu osobnych dojść do każdego pomieszczenia. Do pokoi nie sąsiadujących z korytarzem wchodzi się przez przyległe pomieszczenia – wyjaśnił porządkowy.

– Jak to? Przez cudze mieszkania? – zdumiał się Rinah.

– Tutaj wszystko jest nasze, wspólne. Jesteśmy jak jedna rodzina.

– Jednakże… to chyba okropnie przeszkadza?

– Dlatego prosiłem o zachowanie ciszy. O tej porze w ogóle się nie chodzi po korytarzach ani po pokojach. Godziny wypoczynku trwają od dwudziestej trzeciej do piątej rano. Musisz o tym pamiętać, bo później nie dostałbyś się do siebie.

– Jak to?

– Drzwi są centralnie blokowane, żeby nikt nikomu nie zakłócał wypoczynku. Tylko służba porządkowa ma uniwersalne identyfikatory umożliwiające otwieranie wszystkich przejść. Gdyby ci się przytrafiło nie zdążyć przed jedenastą do domu, musisz szukać porządkowego, żeby cię doprowadził. Jednak nie należy do tego dopuszczać. Nie wiem, jak będzie to traktowane w twoim przypadku, ale tubylcy są za takie przewinienia karani. No, to życzę przyjemnego snu. Rozjaśnienie jest o szóstej rano. Numer twojego pokoju masz wyryty na identyfikatorze. Gdybyś zabłądził, każdy wskaże ci kierunek. W ciągu dnia można swobodnie przechodzić przez wszystkie pomieszczenia całego piętra. Kabiny sanitarne są rozmieszczone w narożnikach, jedna na cztery pokoje. To chyba na razie wszystko, co powinieneś wiedzieć.

– A… inne piętra? Czy wolno mi korzystać z windy?

– To… wymaga pewnych formalności. Najlepiej nie ruszaj się stąd, dopóki nie zjawi się przewodnik.

– Przewodnik?

– Tak, każdy przybysz otrzymuje tu przewodnika. Powinien zgłosić się koło ósmej.

– Dziękuję za pomoc i informacje.

– To mój obowiązek – powiedział porządkowy. – Światło gasi się przyciskiem obok drzwi.

Rinah został sam pośrodku pokoju. Przez chwilę jeszcze rozglądał się w półmroku, wreszcie z rezygnacją postawił walizkę pod ścianą, zgasił światło i, zrzuciwszy ubranie, wsunął się pod cienki koc. Na szczęście było dość ciepło.

Загрузка...