ROZDZIAŁ XXII

Rinah patrzył na odległe wierzchołki stożkowatych wzgórz, z których co chwila tryskały w niebo strumienie ognia i dymu. W powietrzu czuło się zapach tlenków siarki, grunt wibrował od dalekich erupcji.

– Nieźle zrobione! – mruknął nad uchem Zinii, gdy towarzyszący im młody pilot śmigłowca oddalił się nieco wzdłuż grzbietu pagórka, na którym stali. – To wszystko specjalnie dla mnie?

Skinęła głową, spoglądając w stronę pilota, który był najwyraźniej znudzony swą rolą.

– Podobnie jak pokaz trąby powietrznej, który obserwowaliśmy na płaskowyżu, jak trzęsienie dna morskiego i wszystko, co widziałeś.

– Niezły cyrk… – powiedział na wpół do siebie. – Nic dziwnego, że tak niechętnie goszczą tu Ziemian. Taki pokaz musi sporo kosztować…

– Wszystko się opłaca, gdy chodzi o efekt propagandowy – uśmiechnęła się smutno. – Ciekawa jestem, co też napiszesz o tym w swojej relacji…

– Nie mogę przecież pomagać im w tworzeniu fałszywego obrazu, w dowodzeniu ich twierdzeń na temat Tartaru! Nic nie napiszę. Chyba, że… ty sama… Spojrzała na, niego ze smutkiem.

– To nie ma szans… ani sensu – potrząsnęła głową. – Najpierw myślałam o tym serio, ale teraz widzę wyraźnie, że nie ma sposobu na wyrwanie się z tego świata. Zwłaszcza tacy jak ja nie mogą opuszczać tego układu. Tartaryjczycy mają zbyt wiele do ukrycia, by mogli pozwolić sobie na poważniejsze przecieki informacyjne.

– Mnie jednak wpuścili…

– I cóż z tego? Czy masz jakieś dowody na poparcie swoich rewelacji? Ziemska opinia publiczna ma zapewne nie najlepsze zdanie o stosunkach panujących w Paradyzji, ale w całą prawdę nikt na słowo nie uwierzy, Po prostu pewne rzeczy nie zmieszczą się w głowie Ziemianina, przywykłego do skrajnie odmiennych warunków istnienia. Dopiero ktoś stąd, i to niejeden, mógłby zostać uznany za wiarygodnego świadka i oskarżyciela. Dlatego nie- można liczyć na żaden błąd, żadną lukę w szczelnym murze dzielącym nasze światy. Ty dostałeś się tutaj jedyną, pilnie strzeżoną furtką…

– Myślałem nad czymś w rodzaju porwania, kiedy będziemy oboje w porcie tranzytowym. Mógłbym wziąć cię jako zakładniczkę, grożąc czymkolwiek twojemu życiu i żądając, aby przepuścili nas razem na nasz statek…

– Fantasta! – roześmiała się tak głośno, że pilot spojrzał z daleka w ich kierunku. – Musiałbyś mnie chyba naprawdę zabić… To oni sami prędzej zabiliby nas oboje, niż zgodzili się wypuścić razem poza strefę tranzytową… Obawiam się, że nawet gdyby nam się udało znaleźć na statku, nie pozwoliliby, aby odleciał, choćby musieli go w całości zniszczyć. Nie znasz ich mentalności. Są bezwzględni, gdy chodzi o ich własny interes i bezpieczeństwo.

Patrzyli znów przez chwilę na zainscenizowaną działalność wulkaniczną, mającą przekonać Ziemianina o okropnościach tartaryjskiej przyrody.

– Zresztą… Kiedy myślałam o ucieczce, nie miałam pojęcia, jak naprawdę wygląda sytuacja Paradyzji. Wiesz, nie uczono mnie zbyt dokładnie elementarnej fizyki, sama nie umiałabym sprawdzić faktów, o których mi powiedziałeś. Teraz myślę, że wielu Paradyzyjczyków zna prawdę lub przynajmniej czegoś się domyśla, lecz trudno im wymieniać poglądy na ten temat i rozpowszechniać prawdę wśród innych. Zresztą sama wiedza nic tu nie pomoże…

– Wystarczyłaby jedna porządna dziura w powłoce… Taka, żeby nie dało się jej ukryć przed mieszkańcami segmentu. Ale tego nie da się zrobić od wewnątrz, brak odpowiednich środków…

– Dlatego… postanowiłam zrezygnować z próby ucieczki – powiedziała Zinia cicho. – Ja bywam i tutaj, i tam, w środku… Mam dostęp do studia telewizji. Mogę się do czegoś przydać…

Ścisnęła mocno dłonią jego ramię i ruszyli razem w kierunku śmigłowca. Po chwili, gdy znaleźli się już w zamkniętej, pozbawionej okien kabinie pasażerskiej, Zinia spojrzała w oczy Rinaha i powiedziała:

– Byłam z tobą szczera, więc bądź dla mnie… wyrozumiały. Ja wiem, że tu chodzi o miliony ludzi, ale… nie poświęcaj mnie jednej, by im pomóc. Nie ujawniaj tego, czego dowiedziałeś się wyłącznie ode mnie. Proszę cię o to. Ufam, że mnie nie skrzywdzisz.

– Nie wiem jeszcze, czy w ogóle będę pisał… Ale mogę ci obiecać, że dla bezpieczeństwa przedstawię cię jako piękną, ale za to zupełnie nierozgarniętą idiotkę, przekonaną o tym, że wasz świat ma jedno tylko dno, uczciwe, prawdziwe i widoczne gołym okiem…

– Czy nie przesadzasz? – spojrzała mu z bliska w oczy, przechylając na bok głowę.

– Z urodą czy z inteligencją? – spytał bezczelnie, lecz dziewczyna miała poczucie humoru.

– O urodzie możesz nie wspominać, obroni się sama – powiedziała. – Ale, jeśli łaska, nie rób ze mnie idiotki.

– Pod jednym warunkiem: że mi wyjaśnisz, dlaczego niektórzy Paradyzyjczycy spacerują, czasem tyłem do przodu?

Roześmiała się szczerze. Jej twarz, pozbawiona nerwowego napięcia, wydała się Rinahowi ładniejsza niż kiedykolwiek.

"Bez wątpienia, porwałbym ją stąd, gdyby to miało jakąś szansą powodzenia – pomyślał. – Dla niej samej, pal licho wszystkie inne względy i cele!"

– Chodzenie tyłem – wyjaśniła Zinia – to dość popularny trik stosowany w Paradyzji, gdy się chce powiedzieć kilka niebezpiecznych zdań bez używania koalangu. Sposób ten jest możliwy do zastosowania w miejscach użyteczności publicznej, gdzie w obrębie pętli indukcyjnej, to znaczy w jednym pomieszczeniu, może znajdować się wiele osób równocześnie, które rozmawiają, wchodzą, wychodzą, spacerują i tak dalej. Mikrofony byłyby w takiej sytuacji mało efektywne, komputer miałby trudności z analizą ogólnego gwaru, rozkładaniem go na pojedyncze głosy i przypisywaniem wypowiedzi poszczególnym osobom. W takich pomieszczeniach stosuje się specjalne kamery, śledzące twarze poszczególnych osób. Komputer analizuje obraz i odczytuje słowa z ruchu warg. Jeśli są to słowa niedozwolone, kamera wykonuje zdjęcie mówiącej osoby dla jej identyfikacji. Nie wnikając w szczegóły, można powiedzieć, że podczas chodzenia tyłem kamery ulegają dezorientacji: włącza się ta, w kierunku której zbliża się mówiąca osoba. A zatem widzi tył głowy mówiącego, zamiast jego twarzy… System, chociaż niezwykle skomplikowany, rozbudowany i kosztowny, jest w gruncie rzeczy bezmyślny, działa mechanicznie. Dzięki temu pozwala się czasem podejść najprostszymi sposobami…

Загрузка...