ROZDZIAŁ OSIEMNASTY

– Nic ci nie jest?

– Nie. Dobrze się czuję. Naprawdę – skłamałam.

– Nie wyglądasz, jakbyś się dobrze czuła – zauważył Erik. – Mogę usiąść?

– Jasne. Siadaj – powiedziałam apatycznie. Wiedziałam, że mam czerwony nos. Na pewno byłam usmarkana, kiedy do mnie podszedł. Miałam też niejasne przeczucie, że był świadkiem przynajmniej części sceny, jaka się rozegrała pomiędzy mną a Heathem. Ta noc stawała się coraz gorsza. Spojrzałam na niego i pomyślałam: „Co tam, w takim razie niech będzie jeszcze gorzej", więc powiedziałam: – Gdybyś się nie domyślał, wiedz, że to byłam ja wczoraj w holu i widziałam tam ciebie z Afrodytą.

Nie wyglądał na zaskoczonego.

– Wiem i żałuję, że to widziałaś. Wolałbym, żebyś nie wyrobiła sobie o mnie niewłaściwego sądu.

– A jaki sąd powinnam mieć?

– Że nic mnie nie łączy z Afrodytą.

– Nie moja sprawa. Wzruszył ramionami.

– Po prostu chciałbym, abyś wiedziała, że już nie chodzimy ze sobą.

Już miałam na końcu języka że zapewne Afrodyta o tym nie wie, ale przypomniałam sobie, co przed chwilą zaszło między mną a Heathem, i pomyślałam, co mnie samą zaskoczyło, że może nie powinnam być zbyt surowa wobec Erika.

– W porządku, nie chodzicie już ze sobą- zgodziłam się.

Siedział przez chwilę bez ruchu obok mnie, a kiedy znów się odezwał, w jego głosie dała się słyszeć nuta złości.

– Afrodyta nie uprzedziła cię, że w winie jest krew. Jego ton nie był pytający, mimo to odpowiedziałam:

– Nie.

Potrząsnął głową, zauważyłam, jak zacisnął gniewnie zęby.

– Obiecała mi, że ci powie. Miała to zrobić, kiedy się przebierałaś, a gdybyś nie chciała, mogłabyś nie pić tego wina.

– Kłamała.

– Nie dziwię się.

– Tak? – - Czułam, jak we mnie też wzbiera gniew. – Ze wszystkim źle się stało. Najpierw pod presją musiałam pójść na obchody organizowane przez Córy Ciemności, a tam podstępem nakłoniono mnie do spróbowania krwi. Po czym spotykam swojego prawie byłego chłopaka, który, tak się składa, jest stuprocentowym przedstawicielem ludzkiego gatunku, ale nikt nie raczył mnie uprzedzić, że najmniejsza kropla jego krwi zrobi ze mnie… potwora. – - Zagryzłam wargi, by znów nie wybuchnąć płaczem. Uznałam też, że lepiej nic mu nie mówić o tym, że widziałam ducha Elizabeth; dość wyznań jak na jedną noc.

– Nikt cię nie uprzedził, ponieważ takie reakcje nie za chodzą u osób, które przechodzą trzecie formatowanie – po wiedział łagodnie.

– Co? – wybełkotałam.

– Pożądanie krwi nie występuje, zanim nie osiągnie się szóstego formatowania, kiedy proces Przemiany jest niemal zakończony. Czasem słyszy się o osobach z piątego formatowania, u których mogą wystąpić takie reakcje, ale to się nieczęsto zdarza.

– Zaraz, co ty mówisz? – Czułam się, jakby rój pszczół szumiał mi w głowie.

– Na piątym formatowaniu wykłada się przedmiot o po żądaniu krwi i innych rzeczach, z którymi dorosłe wampiry mają do czynienia, a na szóstym, i na to kładzie się największy nacisk, wybiera się i doskonali specjalizację.

– Ale ja jestem na trzecim formatowaniu. – Uświadomiłam sobie, że mówię podniesionym głosem, więc zaczęłam mówić ciszej. – I chciałabym się dowiedzieć, jak przez to wszystko przejść w taki sam sposób jak inni.

– Za późno, Z – powiedział.

– Więc co teraz?

– Myślę, że powinnaś porozmawiać ze swoją mentorką. To Neferet, prawda?

Tak – odrzekłam przygnębiona.

– Ej, rozchmurz się. Neferet jest wspaniała. Prawie już nie bierze pod swoją opiekę żadnych adeptów, co znaczy, że musi w ciebie mocno wierzyć.

– Wiem. Tylko tak się czuję… – Właściwie co czuję na myśl, że mam opowiedzieć Neferet o wszystkim, co się tej nocy wydarzyło? Wstyd, zakłopotanie… Tak samo jak wtedy, gdy miałam dwanaście lat i musiałam powiedzieć nauczycielowi wu-efu, że właśnie dostałam miesiączkę i muszę iść do szatni zmienić szorty. Kątem oka zerknęłam na Erika. Siedział obok mnie, przystojny, troskliwy, idealny. Do diabła. Nie mogłam mu się do tego przyznać. Więc zamiast tego wypaliłam:

– Głupio. Będzie mi głupio. – Właściwie była to prawdą ale oprócz tego i wstydu odczuwałam jeszcze strach. Bałam się, że to mi przeszkodzi we wpasowaniu się w środowisko.

– Niech ci nie będzie głupio. Wyprzedzasz nas pod wieloma względami.

– W takim razie… – Wzięłam głęboki oddech i odważyłam się zapytać: – Powiedz mi, czy smakowała ci krew zmieszana z winem, które piliśmy dzisiaj?

– Wiesz, ze mną było tak: po raz pierwszy brałem udział w obchodach Pełni Księżyca organizowanych przez Córy Ciemności pod koniec trzeciego formatowania. Nie licząc „lodówki", byłem tylko ja z trzeciego formatowania, tak jak ty dzisiaj. – Roześmiał się niewesoło. – Zaprosiły mnie tylko dlatego, że dostałem się do finału konkursu na najlepiej wykonany dialog Szekspirowski i następnego dnia miałem lecieć do Londynu na finał. – Rzucił mi spojrzenie, w którym widać było lekkie zakłopotanie. – - Dotychczas nikt z Domu Nocy nie zaszedł tak daleko. Wyjazd do Londynu to była wielka sprawa. Prawdę mówiąc, uważałem, że to ja jestem wielki – dodał z nutką autoironii. – - Tak więc Córy Ciemności mnie zaprosiły, a ja tam poszedłem. O krwi wiedziałem. Miałem możliwość odmowy wypicia ale z niej nie skorzystałem.

– Jak ci smakowało? Szczerze się roześmiał.

– Wymiotowałem tak bardzo, że myślałem, iż dusza ze mnie uleci. To był najgorszy smak, jaki kiedykolwiek przedtem próbowałem.

Jęknęłam. Spuściłam głowę i ukryłam twarz w dłoniach. To dla mnie żadna pociecha.

– Bo tobie smakowało?

– Jeszcze jak! Mówisz, że dla ciebie był to najobrzydliwszy smak, ale dla mnie najznakomitszy, dopóki… – Zawahałam się, wiedząc, co mogłabym wyznać.

– Dopóki nie spróbowałaś świeżej krwi? – podpowie dział mi delikatnie.

Skinęłam głową, bojąc się dalej mówić.

Ujął mnie za przeguby, odciągnął na bok moje ręce i odsłonił mi twarz. Następnie wziął pod brodę i zmusił, bym spojrzała mu w oczy.

– Nie ma się czego wstydzić ani martwić. To normalne.

– Polubić smak krwi – to nie jest normalne. Nie dla mnie.

– Owszem, jest. Wszystkie wampiry muszą się liczyć z tym, że będą pożądać krwi – powiedział.

– Aleja nie jestem wampirem!

– Może nie jesteś, a raczej: jeszcze nie. W każdym razie na pewno nie jesteś przeciętną adeptką i nie ma w tym nic złego. Jesteś wyjątkową Zoey, a osoby wyjątkowe mogą zadziwiać otoczenie.

Powoli przesunął palec spod mojej brody na czoło i tak jak już raz zrobił, obwiódł nim zarys mojego ciemniejącego Znaku. Miły był jego dotyk – ciepły i trochę szorstki. Podobało mi się też w nim to, że jego bliskość nie wyzwalała we mnie dziwnych reakcji jak w przypadku Heatha. To znaczy, nie czułam jego tętna, nie widziałam pulsującej żyły na szyi. Choć nie miałabym nic przeciwko temu, żeby mnie pocałował.

Cholera! Czyżbym się stała wampirzycą ladacznicą? Co jeszcze mi się zdarzy? Czy żaden przedstawiciel gatunku męskiego (z Damienem włącznie) nie będzie mógł bezpiecznie się czuć w moim towarzystwie? Może powinnam unikać wszystkich chłopaków, zanim nie dowiem się dokładnie, co się ze mną dzieje, i nie zacznę kontrolować swoich reakcji?

Ale zaraz uświadomiłam sobie, że już próbowałam unikać wszystkich i oto dokąd mnie to zaprowadziło.

– Erik, skąd ty się tu wziąłeś?

– Szedłem za tobą- odpowiedział wprost.

– Dlaczego?

Zdałem sobie sprawę, co Afrodyta zrobiła i jakie to może mieć konsekwencje, a zatem że może potrzebny ci będzie przyjaciel. Mieszkasz w jednym pokoju ze Stevie Rae, prawda?

Kiwnęłam głową.

– Rozważałem, czyby nie przysłać ci jej tutaj, ale nie byłem pewny, czy chcesz, żeby się dowiedziała o… – prze rwał i tylko wskazał na salę rekreacyjną.

– Nie, nie! Nie chcę, żeby się dowiedziała. – Znów język zaczął mi się plątać, jak zawsze gdy chcę powiedzieć coś za szybko.

– Tak też myślałem. No i dlatego natknęłaś się na mnie.

– Uśmiechnął się trochę zażenowany. – - Naprawdę nie chciałem być świadkiem tego, co zaszło między tobą a Heathem. Przepraszam.

Udałam, że jestem pochłonięta głaskaniem Nali. Więc widział, jak Heath mnie pocałował, a następnie całe to krwawe zajście. O rany, jaki wstyd… Nagle uderzyła mnie pewna myśl. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się ironicznie.

– W takim razie jesteśmy kwita. Ja też nie chciałam słuchać twojej rozmowy z Afrodytą.

– Zgoda – odpowiedział mi z uśmiechem. – Jesteśmy kwita. To mi się podoba.

Jego uśmiech wywołał dziwną reakcję w moim żołądku.

– Tak naprawdę nie mogłabym zlecieć na dół i wyssać krwi z Kayli – wyjąkałam jeszcze.

Roześmiał się. (Miał naprawdę sympatyczny śmiech).

– Wiem. Wampiry nie mogą latać.

– Ale udało mi siej ą nastraszyć – powiedziałam.

– Z tego co mogłem zauważyć, zasłużyła sobie na to.

– Przerwał na chwilę i potem dodał: – Czy mogę cię o coś zapytać? To będzie osobiste pytanie.

– Widziałeś, jak wypijam z kielicha krew, wymiotuję, całuję się z chłopakiem, zlizuję krew, jakbym była szczenię ciem, a potem drę się jak opętana. Z kolei ja widziałam, jak rezygnujesz z minety. Po tym wszystkim mam wrażenie, że mogę odpowiedzieć na osobiste pytanie.

Czy on był w jakimś transie? Na to mi wyglądało. Zaczęłam się wiercić, aż Nala przywołała mnie do po rządku. Uspokoiłam ją intensywnym głaskaniem.

– Zdaje się, że był – w końcu przyznałam. – Nie wiem, czy to trans czy nie, a już na pewno nie zamierzałam narzucić mu swojej woli, nic z tych rzeczy, ale on zachowywał się inaczej niż zwykle. Nie wiem, co to mogło być. Owszem, coś wypił, palił trawkę. Może po prostu był na haju? – Jak przez mgłę w pamięci usłyszałam jego słowa: „Tak, co tylko ze chcesz… Zrobię wszystko, co tylko zechcesz…". I zobaczyłam jego spojrzenie, pełne napięcia. Nawet nie miałam pojęcia że Sportsmen Heath jest zdolny do tak intensywnych przeżyć (w każdym razie poza boiskiem).

– Czy on zawsze taki był czy dopiero po tym, jak ty… eee… zaczęłaś…

– Wcześniej taki nie był. Dlaczego pytasz?

– Bo jeśli po tym, to wyklucza dwie ewentualne przy czyny jego dziwnego zachowania. Pierwszą: gdyby był na haju, to by zachowywał się dziwnie przez cały czas. I drugą: że był tobą zauroczony; a mógłby się tak zachowywać, ponieważ jesteś naprawdę ładna i już samo to może przyprawiać chłopaka o zawrót głowy.

Jego słowa znów wywołały we mnie reakcje brzuszne – dotąd żaden facet tak na mnie nie działał. Ani Sportsmen Heath, ani Leniwiec Jordan, ani Jonathan z Głupiej Kapeli (lista moich chłopaków może nie jest długa, ale za to barwna).

– Naprawdę? – zapytałam jak kretynka.

– Naprawdę. – Uśmiechnął się bynajmniej nie kretyńsko.

Jak ja mu się mogę podobać? Ja, idiotka chłepcząca krew!

– Ale to też nie wchodzi w rachubę, ponieważ musiał zauważyć, jak pięknie wyglądasz, jeszcze zanim go pocałowałaś, a z tego, co mówisz, wynika, że nie wydawał się za uraczony, dopóki nie włączyła się sprawa krwi.

Powiedział: zauroczony, tak właśnie powiedział!

Szczerzyłam się do niego, podziwiając wyszukane słownictwo, jakim się posługiwał, i niewiele myśląc, dodałam:

– Właściwie to się stało, dopiero gdy usłyszałam jego krew.

– Powtórz, co powiedziałaś – poprosił.

Holender! Nie chciałam tego mówić. Odchrząknęłam nerwowo.

– Heath stał się inny w momencie, w którym usłyszałam pulsowanie krwi w jego żyłach.

– To słyszą tylko dorosłe wampiry. – Zastanowił się chwilę, po czym dodał z uśmiechem: – Jego imię pasuje bardziej do gejowskiego gwiazdora opery mydlanej.

– Ciepło. To gwiazdor drużyny piłkarskiej Broken Arrow, jest w niej rozgrywającym.

Erik wyglądał na rozbawionego.

– A propos. Podoba mi się nazwisko, które przyjąłeś. Night brzmi odlotowo – zauważyłam, chcąc przejąć inicjatywę w rozmowie i powiedzieć coś, co by brzmiało choć trochę refleksyjnie.

Uśmiechnął się jeszcze szerzej.

– Nie zmieniałem nazwiska. Tak się nazywam od urodzenia.

– Aha. W każdym razie mi się podoba. – Och, powinnam się zastrzelić!

– Dzięki.

Spojrzał na zegarek, zobaczyłam, że jest już prawie wpół do siódmej, co i tak wydawało się zwariowaną porą. – Wkrótce się rozjaśni – powiedział.

Domyśliłam się, że to dla nas sygnał, aby się rozejść, więc zaczęłam się gramolić z Nalą na rękach, podczas gdy Erik podtrzymywał mnie za łokieć, bym nie straciła równowagi. Kiedy stałam już pewnie na nogach, nadal był tak blisko, że ogon kotki dotykał jego czarnego swetra.

– Byłbym cię zapytał, czy nie masz ochoty czegoś zjeść, ale jedynym miejscem, gdzie można o tej porze dostać coś do jedzenia, jest sala rekreacyjna, a domyślam się, że teraz nie miałabyś ochoty tam pójść.

– Och, zdecydowanie nie. Zresztą i tak nie czuję się głodna. – - Wkrótce uświadomiłam sobie, że to nieprawda. Na samą wzmiankę o jedzeniu okropnie mi się zachciało jeść.

– W takim razie czy nie masz nic przeciwko temu, bym cię odprowadził do internatu? – zapytał.

– Nie – odpowiedziałam, starając się, by zabrzmiało to nonszalancko.

Stevie Rae, Damien i Bliźniaczki padną z zazdrości, gdy zobaczą mnie z Erikiem.

Po drodze nie odzywaliśmy się do siebie, ale nie było to milczenie wymuszone czy niezręczne. Właściwie było nawet miłe. Co jakiś czas nasze ręce się muskały, a wtedy myślałam sobie, jaki on jest wysoki i przystojny i jak bym chciała żebyśmy szli, trzymając się za ręce.

– Aha – odezwał się po chwili. – Nie odpowiedziałem do końca na twoje pytanie. Kiedy za pierwszym razem spróbowałem krwi na obchodach u Cór Ciemności, bardzo mi nie smakowała, ale później była coraz lepsza. Nie mogę powiedzieć, że jest wyśmienita, po prostu przyzwyczaiłem się do jej smaku. W każdym razie lubię nastrój, jaki wywołuje.

Popatrzyłam na niego przenikliwie.

– Chodzi ci o szum w głowie? Uczucie miękkości w kolanach? Tak jakbyś był pijany, choć pijany nie jesteś?

– Coś w tym rodzaju. A czy wiesz, że wampiry się nie upijają? – Potrząsnęłam głową. – W taki sposób Przemiana działa na twój metabolizm. Nawet adeptom trudno jest wprawić się w stan upojenia.

– Więc jak wampir chce się urżnąć, to wypija krew? Wzruszył ramionami.

– Na to wygląda. W każdym razie adeptom nie wolno pić ludzkiej krwi.

– Wobec tego dlaczego nikt nie poinformował nauczy cieli o tym, czego dopuszcza się Afrodyta?

– Ona nie pije ludzkiej krwi.

– No wiesz, Erik, przecież j a tam byłam. Na pewno w winie znajdowała się krew, która pochodziła od małego Elliotta. – Wzdrygnęłam się. – Zresztą to okropny wybór.

– On nie jest człowiekiem – powiedział Erik.

– Zaczekaj. Mówisz, że nie wolno pić ludzkiej krwi – powiedziałam, cedząc słowa. Do diabła, a ja właśnie to zrobiłam. – Ale można pić krew adeptów?

– Tylko za obopólną zgodą.

– To nie ma sensu.

– Oczywiście, że ma. To normalne, że gdy przechodzimy Przemianę, w naszych organizmach rozwija się po żądanie krwi, które domaga się jakiegoś zaspokojenia.

Adepci szybko się regenerują, więc nie ma niebezpieczeństwa, że któremuś to może zaszkodzić. Poza tym nie ma żadnych następstw, tak samo gdy wampiry żywią się ludzką krwią.

Wszystkie te nowości były dla mnie mocnym uderzeniem, jak obuchem w głowę. Chwyciłam się jednej myśli, która jeszcze dla mnie była niejasna.

– Mówisz o żywych ludziach? – powiedziałam ochrypłym głosem. – Chyba nie w przeciwieństwie do osób nie żywych? – Zaczęło mi się znów zbierać na wymioty.

Erik roześmiał się.

– Nie, miałem na myśli: w przeciwieństwie do picia krwi uzyskanej od dawców rekrutujących się spośród wampirów.

– Nigdy o czymś takim nie słyszałam.

– Większość ludzi tego nie wie. Będziesz się o tym uczyła na piątym formatowaniu.

Coś jeszcze nie dawało mi spokoju.

– Kiedy mówiłeś o następstwach, co właściwie miałeś na myśli?

– Dopiero zaczynamy się o tym uczyć na zajęciach z socjologii wampirów 312. Chyba chodzi o to, że gdy dorosły wampir pije krew pochodzącą od człowieka tworzy się między nimi silna więź. I to niekoniecznie ze strony wampira, ale to ludzie bardzo łatwo się angażują. Co zresztą stwarza dla nich prawdziwe niebezpieczeństwo. Pomyśl tylko. Już sama utrata krwi nie jest czymś dobrym. A dodaj do tego jeszcze fakt, że my żyjemy dłużej od nich o całe dziesięciolecia, a nierzadko i stulecia. Popatrz na to z punktu widzenia człowieka, to naprawdę wielki problem: kochać kogoś, kto praktycznie się nie starzeje, podczas gdy on sam dostaje zmarszczek, brzydnie i w końcu umiera.

Przypomniałam sobie spojrzenie oszołomionego Heatha, który nie mógł oderwać ode mnie wzroku, i wtedy zrozumiałam, że będę musiała o wszystkim opowiedzieć Neferet, nawet gdyby miało to być bardzo trudne.

– Aha to musi być przykre – przyznałam słabym głosem.

– No i jesteśmy na miejscu.

Ze zdziwieniem spostrzegłam, że stoimy przed wejściem do internatu dla dziewcząt.

– Dziękuję, że… szedłeś za mną – - powiedziałam, uśmiechając się niepewnie.

– Kiedy znów pojawi się jakiś nieproszony gość i potrzebna ci będzie interwencją jestem do usług.

– Będę o tym pamiętała – obiecałam. – Dzięki. – Po sadziłam Nalę na swoim biodrze i zaczęłam otwierać drzwi.

– Ej, Z! -zawołał. Odwróciłam się.

– Nie oddawaj tej sukni Afrodycie. Przez to, że włączyła cię do kręgu, formalnie zaoferowała ci miejsce w szeregach Cór Ciemności. Istnieje tradycja, że szkolona na starszą kapłankę osoba podczas pierwszej nocy daje nowej członkini prezent. Nie sądzę, byś chciała do nich dołączyć, ale nie tracisz przywileju zatrzymania sukni. Tym bardziej że wyglądasz w niej o wiele lepiej niż Afrodyta. – Pochylił się i ujął moją rękę (tę wolną, bo drugą trzymałam Nalę), odwrócił ją przegubem do góry, po czym palcem poszukał żyły, a gdy ją znalazł, poczułam, jak tętno zaczyna mi galopować.

– Powinnaś też wiedzieć, że kiedy zechcesz raz jeszcze spróbować smaku krwi, jestem pod ręką. Pamiętaj o tym.

Pochylił się i nadal patrząc mi w oczy, popukał leciutko palcem w mój przegub, po czym złożył na nim delikatny pocałunek. Tym razem niepokój odczuwany w brzuchu stał się wyraźniejszy. Poczułam dreszcze na wewnętrznej stronie ud, zaczęłam szybciej oddychać. Z ustami na moim przegubie znów zajrzał mi w oczy, a wtedy dreszcz pożądania przeszył moje ciało. Wiedziałam, że poczuje, jak drżę. Połaskotał mnie językiem, wzmagając dreszcze. Potem uśmiechnął się do mnie i odszedł. Zaczęło świtać.

Загрузка...