ROZDZIAŁ DWUNASTY

– Zoey, tutaj!

Prawie rozpłakałam się z radości, kiedy usłyszałam głos Damiena i zobaczyłam, jak macha do mnie, wskazując puste miejsce w ławce obok siebie.

– Cześć. Usiadłam, uśmiechając się do niego z wdzięcznością.

– Gotowa jesteś stawić czoła pierwszemu dniowi w tej szkole? – zapytał.

Nie.

Kiwnęłam jednak potakująco głową.

– Tak. – Chciałam coś więcej powiedzieć, lecz rozległ się pięciokrotny dźwięk dzwonka, a gdy umilkł ostatni jego pogłos, do sali weszła Neferet. Miała na sobie ciemno-fioletowy jedwabny sweter oraz ubogą, czarną spódnicę z rozcięciem na boku, przez które widać było wspaniałe buty na wysokich obcasach. Nad jej lewą piersią wyhaftowany srebrną nitką widniał wizerunek bogini z uniesionymi rękoma, z dłońmi obejmującymi sierp księżyca. Złote włosy splecione miała w gruby warkocz. Drobne, ale liczne tatuaże okalały jej twarz, co sprawiało, że przypominała starożytną wojującą boginkę. Gdy uśmiechnęła się do nas, zauważyłam, że cała klasa pozostaje pod magnetycznym wrażeniem jej znaczącej obecności.

– Dobry wieczór. Nie mogłam się doczekać, kiedy przejdziemy do tej części materiału. To mój ulubiony temat: zagłębianie się w bogatą historię Amazonek oraz jej socjologiczne aspekty. – Wskazała na mnie. – Idealna pora dla Zoey, która właśnie teraz do nas dołączyła. Jestem jej mentorką dlatego liczę, że moi uczniowie po witają ją gorąco. Darmen, czy mógłbyś dać Zoey podręcznik? Jej szafka znajduje się tuż obok twojej. A w tym czasie, kiedy będziesz ją zapoznawał z systemem zamykania szafek, chciałabym, aby pozostali zastanowili się nad pierwszymi skojarzeniami, jakie wam się nasuwają na temat starożytnych wampirzych wojowniczek, które znamy jako Amazonki.

Przez klasę przebiegł typowy w takich sytuacjach szmer przewracanych kartek i szeptów, gdy tymczasem Damien poprowadził mnie do tylnej części klasy, gdzie cała ściana zabudowana była uczniowskimi szafkami. Otworzył tę, która miała numer „12" w srebrnym kolorze. Szafka zawierała wygodne szerokie półki z podręcznikami i innymi pomocami szkolnymi.

– W Domu Nocy nie ma zamykanych szafek, jak w większości zwykłych szkół. To nasza macierzysta klasa, dlatego tutaj mamy nasze szafki. Sala zawsze jest otwarta, tak że o każdej porze można tu przyjść po książki czy cokolwiek, czego stąd potrzebujesz, tak samo jakbyś szła do zamykanej szafki gdzie indziej. Masz tu podręcznik do socjologii.

Podał mi gruby tom oprawiony w skórę, z wytłoczoną na okładce sylwetką bogini oraz wykonanym złotymi literami tytułem: Socjologia wampirów 101. Wzięłam też zeszyt i kilka długopisów. Kiedy zamykałam drzwiczki, zawahałam się przez chwilę.

– Nie ma tu żadnego zamka czy innego zamknięcia?

Nie. – Damien zniżył głos do szeptu. – Tutaj zamki są niepotrzebne. Gdyby ktoś coś ukradł, wampiry by się o tym dowiedziały. Wolę nawet nie myśleć, co by się stało z tym, kto byłby na tyle głupi, żeby się czegoś takiego dopuścić.

Kiedy wróciliśmy na miejsca zaraz zaczęłam pisać to, co wiedziałam o Amazonkach: że należały do wojujących kobiet, którym mężczyźni nie bardzo byli potrzebni, ale jakoś nie mogłam się skupić. Cały czas absorbowała mnie myśl, dlaczego Damien, Stevie Rae, a nawet Erin i Shaunee tak bardzo obawiają się podpaść. Co do mnie, jestem dobrym dzieckiem -jasne, że nie idealnym, ale mimo wszystko… W każdym razie jak dotąd dopiero raz zasłużyłam na karę, i to nie z własnej winy. Naprawdę. Kiedyś pewien gnojek powiedział, bym mu obciągnęła fujarę. Co miałam zrobić? Śmiać się? Płakać? Zrobić obrażoną minę? Nie, wolałam po prostu dać mu w gębę. I właśnie za to zostałam ukarana. Musiałam zostać godzinę po lekcjach, co wcale nie było takie złe; przez ten czas odrobiłam pracę domową a potem zaczęłam czytać nowy tom z serii Dziewczęcych Ploteczek. Zapewne kara w Domu Nocy pociągała za sobą coś więcej niż tylko zostanie po lekcjach i siedzenie w pokoju nauczycielskim przez czterdzieści pięć minut. Będę musiała zapytać o to Stevie Rae…

– Po pierwsze, jaki fragment tradycji związanej z Amazonkami kultywujemy tutaj, w Domu Nocy? – zadała pyta nie Neferet, sprowadzając moją uwagę z powrotem do tematu lekcji.

Damien podniósł rękę do góry.

– Ukłon oznaczający szacunek, kiedy trzymamy zwiniętą dłoń na piersi, pochodzi od Amazonek. Podobnie jak powitanie, kiedy wymieniamy uścisk przedramion.

– Dobrze, Damien.

Aha. To wyjaśnia ten zabawny dla mnie na pierwszy rzut oka powitalny uścisk.

– Dalej, jakie pierwsze skojarzenia nasuwają wam się z Amazonkami jako wojowniczkami? – zapytała Neferet, zwracając się do klasy.

Blondynka siedząca po drugiej stronie klasy odpowiedziała:

– Amazonki praktykowały matriarchat, podobnie jest w społeczeństwie wampirów.

O rany, ta dziewczyna musi być niegłupia.

– To prawda, Elizabeth, ale kiedy ludzie rozprawiają

0 Amazonkach, dodają zazwyczaj coś jeszcze. Co mam na myśli?

– Ludzie chyba uważają że Amazonki nienawidziły mężczyzn – odpowiedział Damien.

– Otóż to. My wiemy, choćby dlatego, że jesteśmy społeczeństwem matriarchalnym, że nie oznacza to automatycznie wrogości wobec mężczyzn. Nawet Nyks ma małżonka, boga Erebusą któremu jest bardzo oddana. Amazonki wampirzyce były wyjątkowe w tym, że postanowiły same siebie bronić, nawet zbrojnie. Jak większość z was już wie, nasze społeczeństwo również praktykuje matriarchat, ale uznajemy też i szanujemy Synów Ciemności, których uważamy za swoich obrońców i małżonków. A teraz otwórzcie podręczniki na rozdziale trzecim, gdzie zapoznacie się z najznakomitszą z Amazonek, Pentesileą. Tylko pamiętajcie, by nie pomieszać legendy o niej z historyczną prawdą.

Neferet rozpoczęła wykład, który był najciekawszy ze wszystkich, jakie kiedykolwiek zdarzyło mi się słyszeć. Nawet nie zauważyłam, kiedy minęła godzina, dzwonek na koniec lekcji całkowicie mnie zaskoczył. A kiedy chowałam z powrotem podręcznik i zeszyt do swojej skrytki, usłyszałam, jak Neferet woła mnie po imieniu. Chwyciłam zeszyt

1 pióro i popędziłam do jej biurka.

– Jak się czujesz? – zapytała uśmiechając się do mnie ciepło.

– Dobrze, w porządku – - odpowiedziałam skwapliwie.

Uniosła brwi zdziwiona.

– Jestem może trochę zdenerwowana i zdezorientowana.

– To zrozumiałe. Tyle nowego zdarzyło się w twoim życiu, a zmiana szkoły zawsze jest trudnym doświadczeniem, zwłaszcza że w grę wchodzi również zmiana całego życia.


– Zobaczyła za moimi plecami przechodzącego Damiena.

– Damien – przywołała go – zaprowadzisz Zoey do pracowni teatralnej?


– Oczywiście – zgodził się Damien.

– Zoey, zobaczymy się wieczorem na obchodach. Aha, czy Afrodyta przysłała ci formalne zaproszenie na równoległe obchody tych samych uroczystości przez Córy Ciemności?

– Wolę się upewnić, czy rzeczywiście masz ochotę tam pójść. Jeśli odmówisz, zrozumiem, ale namawiałabym cię do wzięcia udziału w ich prywatnych obchodach. Chciała bym, żebyś korzystała z każdej nadarzającej się okazji i brała udział w naszym życiu, a Córy Ciemności to elitarna organizacja. Powinno ci pochlebiać, że już zwróciły na ciebie uwagę i chcą cię zwerbować.

– Nie mam nic przeciwko temu, żeby tam iść – odpowiedziałam, zmuszając się do swobodnego uśmiechu. Było oczywiste, iż Neferet życzy sobie, bym wzięła udział w uroczystości, a ja z pewnością nie chciałam jej zawieść. Poza tym za nic nie dałabym Afrodycie powodu do myślenia, że stchórzyłam.

– Brawo – pochwaliła mnie Neferet, najwyraźniej zadowolona. Ścisnęła mnie za ramię, jaz kolei uśmiechnęłam się do niej. – Gdybym ci była potrzebna, mój gabinet znaj duje się po tej samej stronie co szpitalik. – Popatrzyła uważnie na moje czoło. – Widzę, że szwy prawie całkowicie się rozpuściły. Świetnie. Czy głowa cię jeszcze boli?

Odruchowo dotknęłam skroni. Namacałam najwyżej jeden lub dwa szwy, podczas gdy wczoraj wyczuwałam, że jest ich co najmniej dziesięć. Dziwne, bardzo dziwne. A co jeszcze dziwniejsze, od rana ani razu nie pomyślałam o tym skaleczeniu.

Uświadomiłam też sobie, że nie pomyślałam ani razu o Mamie, a nawet o Babci Redbird. Heatha też nie wspomniałam…

– Nie – odpowiedziałam pospiesznie, widząc, że Neferet i Damien nadal czekają na moją odpowiedź. – - Nie, w ogóle mnie już nie boli.

– To dobrze! A teraz idźcie już, bo się spóźnicie. Wiem, że lekcje z dramatu ci się spodobają. Profesor Nolan właśnie zaczęła omawiać monologi.

Byłam już w połowie drogi, usiłując dotrzymać kroku Damienowi, kiedy coś mnie zastanowiło.

– Zaraz, skąd ona wiedziała, że wybrałam dramat? Przecież dopiero rano podjęłam taką decyzję.

– Czasami dorosłe wampiry wiedzą stanowczo za dużo – szepnął Damien. – - Wróć, chciałem powiedzieć, że do rosłe wampiry zawsze wiedzą za dużo, zwłaszcza jeśli ten dorosły wampir jest starszą kapłanką.

Zważywszy, co przemilczałam przed Neferet, wolałam dłużej się nad tym nie zastanawiać.

– Hej, wy! – Podbiegła do nas Stevie Rae. – No i jak ci się podobała socjologia wampirów? Zaczęliście od Amazonek?

– Fajnie było – odrzekłam zadowolona, że możemy zmienić temat i przestać rozmawiać o wszystkowiedzących wampirach. – - Nie miałam pojęcia, że one rzeczywiście odcinały sobie prawą pierś, by pozostać poza konkurencją

– Nie musiałyby tego robić, gdyby były tak płaskie jak ja – skonstatowała Stevie Rae, patrząc wymownie na swoją klatkę piersiową.

– Albo ja – westchnął komicznie Damien.

Jeszcze chichotałam, kiedy stanęliśmy pod drzwiami pracowni teatralnej.

Profesor Nolan nie miała takiej charyzmy jak Neferet. Kipiała za to energią. Mała mocną gruszkowatą sylwetkę, czarne długie włosy i – o czym już wspominała Stevie Rae

– silny teksański akcent.

– Witaj, Zoey. Siadaj, gdzie ci się podoba. Powiedziałam „cześć" i usiadłam obok Elizabeth, którą poznałam na lekcji socjologii wampirów. Wyglądała sympatycznie, a wiedziałam już, że jest inteligentna. Nigdy nie zaszkodzi usiąść obok mądrego ucznia.

– Przystępujemy teraz do monologów. Każdy z was wybierze sobie jakiś fragment i przedstawi go na zajęciach w przyszłym tygodniu. Najpierw jednak zobaczycie, jak monolog powinien być podany. Poprosiłam jednego ze zdolniejszych słuchaczy piątego formatowania by do nas zajrzał i zaprezentował słynny monolog z Otella, sztuki napisanej przez znanego dramaturga, a jednocześnie wampira, Szekspira. – Profesor Nolan przerwała, by wyjrzeć przez okno.

– Otóż i on – powiedziała.

Drzwi się otwarły i zobaczyłam… Jezu kochany… serce stanęło mi z wrażenia. Jestem pewną że szczęka mi opadła niczym u jakiegoś idioty. To był najprzystojniejszy chłopak, jakiego zdarzyło mi się widzieć w całym moim życiu. Wysoki, o ciemnych kręconych włosach, dokładnie takich, jakie ma Superman. Oczy cudnie szafirowe… Do diabła! To ten chłopak z holu!

– Wejdź, Eriku. Jak zawsze pojawiasz się w najodpowiedniejszym momencie. My już jesteśmy gotowi słuchać monologu w twoim wydaniu. – - Odwróciła się do klasy.

– Większość z was zna Erika Nighta, studenta piątego for matowania. Pamiętamy też, że to on zajął pierwsze miejsce w konkursie na monolog zorganizowanym dla wszystkich Domów Nocy na świecie, którego finał odbył się w ubiegłym roku w Londynie. W Hollywood i na Broadwayu zrobił się też wokół niego szumek, kiedy zagrał Tony'ego w naszej inscenizacji West Side Story. Wszyscy cię słuchamy, Eriku. -Profesor Nolan promieniała.

Niczym automat klaskałam wraz z całą klasą. Zadowolony i uśmiechnięty Erik wszedł na niewielką scenę z przodu wielkiej, przestronnej klasy.

– Cześć. Jak się macie?

Mówił to do mnie. Naprawdę słowa te skierował wyłącznie do mnie. Czułam, jak robi mi się gorąco.

– Monolog na ogół onieśmiela aktorów, ale musicie od nieść się do tekstu tak, jakbyście go odgrywali przy pełnej obsadzie aktorskiej. Spróbujcie wmówić sobie, że nie jesteście na scenie sami, o, tak…

Rozpoczął monolog z Otella. Niewiele wiem o tej sztuce, tyle że napisał ją Szekspir, ale i tak gra Erika była wspaniała. Chłopak jest wysoki, ma pewnie z sześć stóp, lecz kiedy zaczął mówić, od razu wydał się wyższy, doroślejszy, władczy. W jego głębokim głosie pobrzmiewał akcent, którego nie potrafiłam zidentyfikować. Jego niesamowite oczy pociemniały i zwęziły się w szparki, a gdy wymówił imię Desdemony, brzmiało to jak modlitwa. Było oczywiste, że ją kocha jeszcze zanim wypowiedział ostatnie wersy:


Ona mnie pokochała za przebyte Niebezpieczeństwa, a jam ją pokochał Za okazane nad nimi współczucie.


Kiedy wymawiał ostatnie słowa, jego oczy spotkały się z moimi, jak zahipnotyzowani nie mogliśmy oderwać od siebie wzroku, jakbyśmy byli sami w tej sali, tylko my i nikt inny. Poczułam przeszywający mnie dreszcz podobny do dwóch takich doznań, jakie zdarzyły mi się, odkąd Tracker mnie Naznaczył, kiedy poczułam zapach krwi. Tym razem jednak ani kropli nie było w całym pomieszczeniu. Tylko Erik. Uśmiechnął się, przytknął palec do ust i posłał mi na odległość pocałunek, po czym ukłonił się. Rozległy się frenetyczne oklaski, ja też klaskałam, nie mogłam się powstrzymać.

– No właśnie, tak to powinno się robić – powiedziała profesor Nolan. – Z tyłu klasy na czerwonych półkach znajdziecie egzemplarze tekstów monologów. Niech każdy z was weźmie po kilka książeczek i je przejrzy. Szukajcie takiej sceny, która będzie coś ważnego dla was znaczyła, coś w was poruszy. Będę krążyła po klasie gotowa odpowiedzieć na pytania, jakie mogą się wam nasunąć przy lekturze tych monologów. Kiedy już wybierzecie odpowiedni dla siebie tekst, pomogę wam we wszystkich etapach przygotowania prezentacji. – Z uśmiechem, który dodawał nam energii, ruchem głowy skierowała nas do półek z niezliczonymi książkami, z których mogliśmy wybrać odpowiednie monologi.

Nadal zaczerwieniona i bez tchu ruszyłam jednak z całą klasą w stronę półek, choć nie mogłam się powstrzymać, by nie zerkać przez ramię na Erika. Niestety właśnie opuszczał klasę, ale gdy się odwrócił, napotkał moje spojrzenie. Przyłapana na gapieniu się na niego, zaczerwieniłam się jeszcze bardziej, a on uśmiechnął się do mnie i dopiero wtedy wyszedł z klasy.

– Ależ on jest cholernie seksowny – ktoś szepnął mi do ucha. To Elizabeth, ta idealna uczennica, też się gapiła na niego. Wachlowała się pracowicie dla ostudzenia żaru, jaki w niej wywołał.

– Czy on nie ma swojej dziewczyny? – zapytałam jak kretynka.

– Tylko w moich marzeniach. Chociaż mówi się, że on i Afrodyta chodzili ze sobą, ale od kiedy tu jestem, czyli od dwóch miesięcy, już się ich razem nie widuje. Masz – wy ciągnęła w moją stronę kilka egzemplarzy skryptów z mono logami. – Jestem Elizabeth, bez nazwiska.

Musiałam mieć wypisane na twarzy niepomierne zdziwienie pomieszane z niezrozumieniem, bo Elizabeth westchnęła i wyjaśniła:

– Moje nazwisko brzmiało Titworth. Wyobrażasz sobie? Kiedy przyjęto mnie tutaj przed kilkoma tygodniami, mentorka powiedziała, że mogę wybrać sobie nowe nazwisko, takie, jakie mi się podoba. Nie miałam wątpliwości, że chcę pozbyć się tej Titworth, ale wymyślenie nowego nazwiska nieoczekiwanie zaczęło mnie stresować. Postanowiłam więc zostawić imię i nie zawracać sobie głowy nazwiskiem. – Elizabeth Bez Nazwiska wzruszyła ramionami.

– No to cześć – powitałam ją. Rzeczywiście sporo oryginałów tu trafiło.

– Wiesz co? – powiedziała, kiedy już wracałyśmy do ławek. – Erik patrzył na ciebie.

– Na wszystkich patrzył ~ sprostowałam, czując, że znów się czerwienię i oblewa mnie żar.


– Tak, ale na ciebie w szczególności. ~ Uśmiechnęła się i dodała: – Uważam, że twój kolorowy Znak jest bombowy.

– Dzięki – odrzekłam. Pewnie wyglądał idiotycznie na zaczerwienionej jak burak twarzy.

– Masz jakieś pytania, Zoey, w związku z wyborem monologu? – zapytała profesor Nolan, a ja zaskoczona ze rwałam się na równe nogi.

– Nie, pani profesor – odpowiedziałam. – W poprzedniej szkole przerabialiśmy monologi.

– Świetnie. Powiedz, jeśli będziesz potrzebowała jakichś wskazówek co do scenografii czy charakteru postaci.

– Poklepała mnie po ramieniu i dalej ruszyła w obchód po sali.

Otworzyłam pierwszą z brzegu książkę i zaczęłam bezmyślnie przewracać kartki, próbując – bezskutecznie – zapomnieć o Eriku i skupić się na monologach.

On rzeczywiście patrzył na mnie. Ale dlaczego? Musi wiedzieć, że to ja byłam wtedy w holu. Co go więc we mnie mogło zainteresować? A ja? Czy chcę mieć do czynienia z chłopakiem, któremu znienawidzona Afrodyta robiła loda? Zapewne nie powinnam. To znaczy, nie zamierzałam brać tego, co skapnie z łaski Afrodyty. A może tak jak wszyscy ciekaw był tylko mojego wypełnionego kolorem Znaku?

Ale chyba nie. Wyglądało na to, że patrzył na mnie dla mnie. I to mi się podobało.

Spojrzałam na książkę, która dotychczas nie przyciągnęła mojej uwagi. Była otwarta na rozdziale „Monologi teatralne dla kobiet". Na pierwszej stronie widniał monolog z Always Ridiculous Josego Echegaraya.

Do diabła to musi być omen.

Загрузка...