Honor siedziała przy komputerze i metodycznie przekopywała się przez górę kwitów, które namnożyły się złośliwie w czasie jej nieobecności. Na szczęście Eve Chandler okazała się równie doskonałym pierwszym oficerem co oficerem taktycznym i w większości przypadków Honor musiała jedynie potwierdzić sygnaturą podjęte przez nią decyzje. Oznaczało to wielką oszczędność czasu, ale i tak musiała zapoznać się z olbrzymią ilością danych. Co tym razem akurat było mile widzianym zajęciem, bo nie zostawiało jej czasu na myślenie i niepokojenie się. Podpisała kolejny raport i wzięła kawałek sera z talerza zostawionego przez przewidującego MacGuinessa. Nike powinien być gotów do prób za około cztery tygodnie, a nie dalej niż za pięć. A więc w samą porę. Sądząc z napływających z frontu po podjęciu ofensywy przez Royal Manticoran Navy meldunków, czas był ku temu najwyższy. Pół tuzina baz Ludowej Marynarki zostało zajętych prawie bez walki, a kilkanaście tak potrzebnych okrętów liniowych poddało się nieuszkodzonych, wywołując euforię opinii publicznej. Nie należało jednak liczyć, iż ten stan potrwa długo, a to z dwóch powodów: Republika była na to po prostu zbyt duża, a Komitet Bezpieczeństwa Publicznego zdołał przejąć kontrolę nad zbyt wieloma centralnymi systemami i głównymi bazami floty. Haven przez około osiemdziesiąt standardowych lat budowało swój potencjał militarny i nadal dysponowało wielką przewagą tak w tonażu, jak i w sile ognia. Kiedy władze i flota otrząsną się z zaskoczenia spowodowanego rozpoczęciem tak długo odkładanej ofensywy Królewskiej Marynarki, sprawy zaczną wyglądać inaczej.
W obliczu wiecznego zapotrzebowania na krążowniki liniowe oznaczało to, że 5 eskadra nie zabawi długo w ramach Home Fleet. Krążowniki liniowe, łączące silne uzbrojenie z zasięgiem i mobilnością miały zbyt wiele zalet, by trzymać je bezczynnie w oczekiwaniu większego starcia flot. Już w tej chwili była w stanie wskazać kilka miejsc, gdzie byłyby przydatne, toteż nic dziwnego, że niecierpliwie czekała na dzień, w którym jej własny okręt będzie gotów do służby.
Tym razem jednak oprócz radości i oczekiwania, istotne było dla niej coś jeszcze. Warunki pojedynku zostały uzgodnione i miał się on odbyć za dwa dni, ale Summervale stanowił ledwie narzędzie, a nie miała najmniejszego zamiaru zostawić Younga żywego, by miał czas wymyślić coś nowego, gdy ona będzie walczyć. Oznaczało to, że musi zakończyć sprawę, nim otrzyma nowe rozkazy dotyczące pozasystemowego przydziału. Co nie będzie łatwe, bo ten tchórz będzie jej unikał… Zmarszczyła brwi, założyła nogę na nogę i zagłębiła się w myślach. Co nie trwało długo, bowiem z grzędy nad biurkiem dobiegło ciche miauknięcie.
Honor uniosła głowę i wyraz namysłu na jej twarzy zastąpił uśmiech — Nimitz huśtał się na chwytnym ogonie, wydając rozmaite dźwięki. A gdy zyskał pewność, że zwrócił jej uwagę, rozbujał się, najwyraźniej z zamiarem dokonania napadu na talerz z przekąskami. Naturalnie mógł to zrobić bez żadnego hałasu, ale nie o to mu chodziło, bo nie kradzież smakołyku była jego celem. Popierał jej postanowienie, by zabić obu sprawców mordu, całkowicie ufał jej umiejętnościom, ale nie miał najmniejszej ochoty dopuścić, by w międzyczasie doprowadziła się ponownie do ciężkiej depresji. Wiedziała, co zamierza zrobić, i sięgnęła po talerz, ale nie zdążyła.
Puścił grzędę i pofrunął, a przelatując nad talerzem, złapał oba faszerowane selery z niesamowitą wręcz precyzją — nie ruszył niczego innego przy tej okazji — i wylądował na tylnych łapach w rogu biurka. Odbił się, wykonał popisowe salto i już był na pokładzie, choć wylądował z głośniejszym niż zwykle łupnięciem. I natychmiast zniknął pod stolikiem do kawy, skąd po chwili dobiegło tryumfujące bleeknięcie.
— No dobra, Stinker: zaskoczyłeś mnie — przyznała, opadając na czworaki.
Radosnym mruczeniem dał jej do zrozumienia, że jest tego samego zdania, i zaczął chrupać seler. Ser, którym warzywo było wypełnione, przylepił mu się naturalnie do wąsów, więc nie przerywając jedzenia, spróbował je wyczyścić.
— Z drugiej strony — dodała złowróżbnie, wchodząc pod stół — oboje wiemy, jaki to będzie miało wpływ na twój apetyt przy obiedzie, więc…
Rozległ się sygnał interkomu. Honor urwała i spróbowała wstać, co skończyło się okrzykiem bólu, gdy jej głowa energicznie zetknęła się z meblem. Co prawda warkoczyk zamortyzował siłę uderzenia, ale i tak siadła na dywanie zamiast wstać.
Nimitz spokojnie skończył pierwszy kawałek selera, wyczyścił wąsy i wziął się za drugi. Sygnał interkomu zaś rozległ się ponownie. Honor przyklęknęła, rozcierając głowę, gdy z kuchni wyłonił się MacGuiness i zamarł, widząc niecodzienną scenkę. Na moment z jego twarzy zniknął wyraz zatroskania, goszczący na niej nieustannie od chwili opuszczenia Graysona — znali się z Nimitzem od lat, a nie trzeba było być geniuszem, by się domyślić, co się stało i czyja to zasługa.
Mac odchrząknął, potrząsnął głową i skierował się do biurka. Honor popatrzyła z uśmiechem na jego plecy i wstała w chwili, w której nacisnął klawisz.
— Kwatera kapitańska, starszy steward MacGuiness — oznajmił, posyłając jej cierpiętnicze spojrzenie.
— Dyżurny oficer łącznościowy — rozległo się w głośniku. — Jest skipper? Mam połączenie do niej z okrętu flagowego.
— Za moment podejdzie, poruczniku Hammond.
Honor podeszła, nadal rozcierając bolące miejsce na głowie, co wywołało kolejne chrząknięcie, tym razem porucznika Hammonda.
— Połączenie z okrętu flagowego, ma’am — zameldował. — To admirał.
— Dzięki, Jack. — Odgarnęła z czoła niesforny kosmyk, obciągnęła kurtkę mundurową i usiadła. — Przełącz proszę.
Hammond zniknął, na ekranie pojawiła się twarz earla White Haven i Honor uśmiechnęła się.
— Dobry wieczór, sir. W czym mogę pomóc?
— Kapitan Harrington. — Admirał skinął głową i spojrzał wymownie na MacGuinessa pozostającego na skraju zasięgu kamery.
Mac zrozumiał, o co chodzi, i wyszedł, White Haven zaś utkwił wzrok w Honor. Przez moment przyglądał się jej w milczeniu, a to, co zobaczył, równocześnie zaniepokoiło go i przyniosło ulgę. Nie wyglądała już na zranioną czy zaszczutą, ale jej spokój i skupienie nie zwiodły go ani na moment, gdyż prawdę widać było w jej oczach. Jeśli ktoś ją znał i umiał obserwować, zawsze ją w nich wyczytał. Teraz w oczach Honor było zdecydowanie i nie do końca stłumiony błysk satysfakcji. Tego właśnie się obawiał, a jeszcze bardziej obawiał się tego, jak zareaguje na jego słowa.
— To nic oficjalnego, damo Honor — powiedział i wziął głęboki oddech, widząc, jak przekrzywia głowę i unosi pytająco brew. — Jestem pewien, że pani zdaje sobie sprawę, iż wszyscy już wiedzą o pani spotkaniu z Summervale’m… Tak myślałem. Rozumiem, że szczegóły dotyczące kwestii honorowych powinny być sprawą prywatną, ale wyzywała go pani w miejscu publicznym i to w raczej… niecodziennych warunkach. Dowiedziałem się właśnie, że media zainteresowały się całą sprawą i na miejscu będą ekipy wszystkich ważniejszych stacji… W dodatku aż huczy od plotek, bo tak tylko mogę to określić, dotyczących uwag, które wymieniła pani z Summervale’em, zanim pani nie wyzwał na pojedynek. Nikt nie cytuje niczyich wypowiedzi, bo to jest niemożliwe, ale wszyscy są zgodni, że sprowokowała go pani celowo.
Przerwał i czekał na jej reakcję. Honor skinęła głową, ale nie wiedział, czy oznacza to potwierdzenie jego słów, czy tylko przyjęcie ich do wiadomości. Potarł skroń niezwykle nerwowym gestem, wiedząc już, że rozmowa będzie znacznie trudniejsza, niż się obawiał, ale nie miał wyjścia.
— Damo Honor, nie wierzę, by ktokolwiek mający odrobinę przyzwoitości czy rozsądku mógł panią za to winić. Tak reputacja Summervale’a, jak i fakt, że praktycznie zmusił kapitana Tankersleya, by go wyzwał, są powszechnie znane, ale przyznam, iż nie cieszy mnie perspektywa, iż będzie się pani z nim pojedynkować. I nie chodzi o to, że nie popieram pojedynków, ale o to, że ryzykuje pani starcie z zawodowcem i to na jego terenie… Jest to jednakże pani prawo i pani wybór. Niestety, kilku dziennikarzy podchwyciło zarzuty, które podobno wypowiedziała pani pod adresem earla North Hollow…
Tym razem umilkł na dłużej i widać było, że nie tyle spodziewa się, ile żąda odpowiedzi.
— Nie powiem, że mnie to dziwi, sir — odparła spokojnie.
Ponownie potarł skroń i przyjrzał się jej z namysłem.
— Nie wątpię, że to pani nie dziwi. Chcę wiedzieć co innego: czy pani to rzeczywiście powiedziała i czy chodziło pani o to, by media to podchwyciły?
Honor przez chwilę milczała, po czym odparła zwięźle:
— W obu przypadkach odpowiedź brzmi: tak, sir.
— Dlaczego?!
— Ponieważ oskarżenie jest prawdziwe, sir. Young wynajął Summervale’a do zabicia Paula Tankersleya i mnie. I wyraźnie polecił, by Paul zginął pierwszy. Najwyraźniej nienawidził go za „zdradę” i za związanie się ze mną, ale głównym powodem była chęć ukarania mnie.
— Zdaje sobie pani sprawę z tego, co mówi?! Oskarża pani para Królestwa o wynajęcie płatnego zabójcy!
— Zdaję sobie doskonale sprawę, sir.
— Ma pani jakieś dowody?!
— Mam, sir — odparła całkowicie obojętnie.
White Haven wytrzeszczył oczy.
— To dlaczego nie zgłosiła się pani do władz?! Pojedynki są legalne, ale wynajmowanie zawodowca do zabicia wroga w sprowokowanym pojedynku — nie!
— Nie zgłosiłam się do władz, ponieważ dowód, którym dysponuję, nie zostałby dopuszczony jako dowód procesowy, sir. To, że jest absolutnie prawdziwy i jednoznaczny, nie miałoby znaczenia. A jest to nagranie, w którym Summervale przyznaje się do wszystkiego i podaje nazwisko zleceniodawcy. Nagrania dokonano w obecności świadka.
— Kto jest tym świadkiem?
— Przykro mi, sir, ale muszę odmówić odpowiedzi na to pytanie.
White Haven zmrużył oczy, Honor zaś stwierdziła, że zachowanie spokoju pod tym pełnym namysłu spojrzeniem zaczyna ją coraz więcej kosztować.
— Rozumiem… — mruknął po chwili. — Nagranie zostało uzyskane w mniej lub bardziej nielegalnych okolicznościach i osłania pani osobę, która go dokonała, prawda?
— Z całym szacunkiem, sir, ale ponownie muszę odmówić odpowiedzi.
White Haven westchnął, ale nie kontynuował tematu. Honor odetchnęła z ulgą i natychmiast zesztywniała, widząc, jak jego rysy tężeją.
— Damo Honor: czy zamierza pani również wyzwać na pojedynek earla North Hollow? — spytał.
— Zamierzam dopilnować, by sprawiedliwości stało się zadość, sir — odparła chłodno. — A sądom przestałam ufać, sir.
— Chciałbym… chciałbym, by się pani nad tym bardzo poważnie zastanowiła. Sytuacja w Izbie Lordów pozostaje nadzwyczaj delikatna: rząd uzyskał co prawda większość niezbędną do przegłosowania wypowiedzenia wojny, ale ledwo ledwo. Obecnie dysponuje naprawdę minimalną większością głosów, a North Hollow odegrał istotną rolę w przegłosowaniu tegoż wypowiedzenia. Jakikolwiek nowy skandal związany z nim i z panią może mieć katastrofalne wręcz konsekwencje.
— To, milordzie, nie jest akurat moim zmartwieniem.
— Więc powinno się nim stać! Jeśli opozycja…
— Milordzie… — Honor pierwszy raz w życiu przerwała admirałowi, ale była zdecydowana wreszcie wyjaśnić pewne sprawy. — W tej chwili opozycja nic mnie nie obchodzi, a problemy rządu niewiele. Człowiek, którego kochałam został zamordowany z polecenia Younga. Wiem o tym i jak sądzę, pan też o tym wie. Nie mogę tego udowodnić w sądzie, zresztą prawdę mówiąc, nie mam na to ochoty: ostatni raz dzięki wpływom, pieniądzom i machinacjom politycznym wymiar sprawiedliwości i to wojskowy został przez niego ośmieszony. Gdyby nie to, Paul żyłby, a tchórz i zdrajca byłby trupem. Pozostała mi jedna możliwość i to jak najbardziej zgodna z prawami Królestwa. I skorzystam z niej, nie zwracając uwagi na żadne polityczne względy, aspekty i konsekwencje, sir!
Teraz nie próbowała już udawać obojętności. Toteż tym razem głębsza była cisza, która zapadła, gdy umilkła, zdając sobie sprawę, co i jak właśnie wygarnęła rozmówcy. Sama była tym zaskoczona — najwyraźniej jej samokontrola była słabsza niż podejrzewała. Mimo to spoglądała mu twardo w oczy, czekając na reakcję. Cisza przeciągała się; w końcu White Haven odetchnął głęboko i wyprostował ramiona.
— Ja nie troszczę się o Younga, lady Honor. Nawet nie o rząd, a w każdym razie nie najbardziej. Chodzi mi o panią i o konsekwencje, które panią spotkają, jeśli zrobi pani to, co zamierza.
— Jestem gotowa ponieść te konsekwencje, sir.
— Ale ja nie jestem! — warknął rozeźlony i to pierwszy raz konkretnie na nią. — Rząd przetrwa, ale jeśli pani wyzwie Younga i go zabije, opozycja dostanie małpiego rozumu! Wydaje się pani, że podczas procesu było źle? To było nic w porównaniu z tym, co nastąpi. Będą chcieli pani głowy na tacy, a książę Cromarty nie będzie miał innego wyjścia, jak im ją dać! Nie rozumie pani?!
— Nie jestem politykiem, sir. Jestem oficerem marynarki — powiedziała spokojnie, ale znacznie łagodniej, bardziej tłumacząc niż żądając, co ją samą nieco zaskoczyło.
Jego nagła złość dziwnie mocno ją zraniła. Nagle najważniejsze stało się to, by White Haven ją zrozumiał.
— Znam swoje obowiązki jako królewskiego oficera. Ale czy nie uważa pan, sir, że Królestwo także ma pewne obowiązki wobec mnie, i to niekoniecznie jako oficera? Czy Paul Tankersley zasłużył, by zginąć tylko dlatego, że wysoko postawiony tchórz zapłacił za jego śmierć? Do diabła, jestem mu to winna, sir! I sobie!
White Haven drgnął jak uderzony, ale pokręcił przecząco głową.
— Rozumiem panią, naprawdę. Ale kiedyś już tłumaczyłem, że bezpośrednie, szybkie działanie nie zawsze jest najlepsze, prawda? Jeżeli tak pani postąpi, damo Honor, zniszczy pani siebie i swoją karierę.
— W takim razie niech tak będzie, sir, bo to wszystko nie ma sensu. — W jej głosie była jedynie duma i rezygnacja, które raniły do żywego. — Wszystko, o co proszę moją królową i moje Królestwo, wszystko, o co kiedykolwiek prosiłam, to sprawiedliwość, sir. Uważam, że to jedyne, o co mam prawo prosić, ale mam to prawo. Czy nie to właśnie różni nas od Ludowej Republiki? Nie ma takiej rzeczy w kategoriach moralnych czy etycznych, która dawałaby Youngowi prawo do niszczenia wszystkiego, co zniszczyć ma ochotę, i bezkarnego zasłaniania się własną pozycją czy politycznymi wpływami. Skoro system jest chory, a lordowie głupi, to przyznam, że nie chcę rozumieć polityki, bo ona mnie brzydzi. Rozumiem natomiast, co to obowiązek i zwykła przyzwoitość. Rozumiem też, co to takiego sprawiedliwość, nie w prawniczym, lecz moralnym znaczeniu tego słowa. I jeżeli nie mogę na nią liczyć ze strony innych, to tym razem wezmę ją w swoje ręce i wymierzę. Niezależnie od kosztów i konsekwencji.
— I zakończy pani swoją karierę. — W głosie earla White Haven słychać było prośbę. — Ma pani rację, pojedynki są legalne, więc nikt pani o nic nie oskarży. Ale pozbawią panią dowództwa. I nieważne, że będzie to niesprawiedliwe. Jeżeli zabijesz Younga, zabiorą ci Nike, Honor. Każą ci gnić na połowie pensji bez przydziału i ani ja, ani nikt nie zdoła im w tym przeszkodzić!
Po raz pierwszy zwrócił się do niej po imieniu, a sposób, w jaki to zrobił, i jego dalsze słowa dowodziły, że plotki, które słyszała, były prawdziwe. Czy to z uwagi na przyjaźń z Courvosierem, czy dlatego, że w nią wierzył, czy też z jakichś innych powodów White Haven uczynił z jej kariery swoją osobistą sprawę. W innych okolicznościach może wzięłaby pod uwagę jego argumenty, może jeszcze raz rozważyłaby swoją decyzję. Ale nie teraz.
— Przykro mi, sir — powiedziała szczerze, prosząc wzrokiem o zrozumienie. — Jeśli kariera musi być ceną, to ją zapłacę. Nie mam wyboru. A wie pan, że ja nie wynajmę zabójcy! Najwyższy czas wystawić Youngowi rachunek i zmusić go do zapłaty. Skoro nie da się inaczej, zrobię to osobiście.
— Nie mogę na to pozwolić — warknął White Haven ze złością, jakiej jeszcze u niego nie widziała. — I nie pozwolę, kapitan Harrington! Jest pani zbyt uparta, by to zrozumieć, ale pani kariera jest ważniejsza od dziesięciu Youngów! W tej chwili wygrywamy, ale to szybko się zmieni i oboje o tym wiemy! Toczymy wojnę o przetrwanie państwa, a Królewska Marynarka inwestowała w panią przez trzydzieści lat. Jest pani bronią, doskonałą bronią, i nie ma pani prawa pozbawiać kraju tej broni. Pani obowiązkiem jest służyć Królowej, nie sobie!
Honor zbladła, w jej oczach błysnął lód, ale nim zdążyła się odezwać, White Haven wziął głęboki oddech i grzmiał dalej:
— Królewska Marynarka potrzebuje pani! Kraj potrzebuje pani! Jest pani nadzwyczajnym oficerem, co udowodniła pani nie raz. Za każdym razem, gdy sytuacja wydaje się być beznadziejna, dokonuje pani cholernego cudu i wygrywa! Taki dowódca to skarb! Nie ma pani prawa pozbawiać Królestwa swoich umiejętności dla prywatnej zemsty, obojętnie jak słuszna by nie była! A to, że pani tego nie może zrozumieć, nie znaczy, że nie jest to prawda. I dlatego, kapitan Harrington, rozkazuję pani nie wyzywać earla North Hollow na pojedynek!