Rozdział 25

Okeanos czekał pogrążony w rozmyślaniach całe dziesięć tysięcy lat, aż poczuł, że władza Gai słabnie. Ciągle jeszcze możliwe było, że zniweczy pączkującą niezależność, którą tak starannie ukrywał. Paliły go jątrzące rany i krzywdy.

Dlaczego właśnie on musiał być pogrążony w ciemności? On, najpotężniejszy z oceanów, pokryty wiecznym lodem. Życie, które jeszcze przetrwało w tym ponurym terenie, było nędzne i karłowate. Wiele jego dzieci mogłoby umrzeć w pełni dnia. Cóż takiego dobrego było w Hyperionie, że był tak bujny i czysty?

Powoli, po kilka metrów dziennie wysuwał podziemny nerw, by nawiązać bezpośrednią łączność z Reą. Dostrzegł w niej pierwsze zalążki szaleństwa i zaczął zwracać wzrok ku zachodowi w poszukiwaniu sojusznika.

Mnemozyna nie nadawała się. Była fizycznie i emocjonalnie pogrążona w żalu, opłakując utratę swoich bujnych lasów. Jakkolwiek mocno by się starał rozbudzić w niej niechęć do Gai, Okeanos nie mógł przedrzeć się przez głębie depresji Mnemozyny. Rył więc dalej.

Za Mnemozyna był nocny obszar Kronosa. Tu władza Gai trzymała się mocno, a pomocniczy mózg, który władał tym terytorium, był tylko narzędziem centralnego mózgu i jak dotychczas nie dorobił się własnej osobowości.

Okeanos nadal więc przebijał się ku zachodowi. Nie zdając sobie z tego sprawy, stworzył sieć łączności, która wreszcie powiązała sześć zbuntowanych krajów.

Najsilniejszego sojusznika znalazł w Japetusie. Gdyby nie dzieląca ich odległość, już dawno mogliby obalić Gaję. Taktyka, którą przyjęli, zależała w wielkiej mierze od fizycznej bliskości, więc na razie mogli tylko wspólnie spiskować. Zmuszony był do powrotu do swojego sojuszu z Reą.

Kolejny jego ruch przypadł na okres, gdy na Ziemi wznoszono piramidy. Bez ostrzeżenia wstrzymał przepływ płynu chłodzącego, przechodzącego przez olbrzymie ciało i przez kontrolowane przez siebie kable wspierające. Na wschodnim skraju morza, które było głównym akcentem jego mroźnego pejzażu, opanował dwie pompy rzeczne — olbrzymie, trzykomorowe mięśnie, które pompowały wody Ophion do zachodniego Hyperiona. Wstrzymał pracę tych potężnych serc. Na wschodzie Rea zrobiła to samo z pięcioma pompami, które ciągnęły wodę przez jej wschodnie łańcuchy górskie, przyspieszając jednocześnie działanie pomp na granicy z Hyperionem. Odcięty od zachodu i wysysany od wschodu, Hyperion zaczął wysychać.

W ciągu kilku dni Ophion wstrzymał swój bieg.


— O tym wszystkim dowiedziałam się pośrednio od Rei — powiedziała Gaja. — Wiedziałam, że peryferyjne mózgi wymykają się spod kontroli, ale nikt się jakoś nie skarżył. Nie wyobrażałam sobie, że może dojść do czegoś takiego.

Zapadał coraz głębszy mrok, gdy Gaja opowiadała historię rebelii Okeanosa. Większość prześwitujących płyt w podłodze zgasła. Te, które się jeszcze świeciły, rzucały nierówny pomarańczowy blask. Ściany pokoju pogrążyły się w ciemności.

— Wiedziałam, że powinnam coś zrobić. Zamierzał zniszczyć całe ekosystemy. Mogłoby upłynąć tysiąc lat, zanim zdołałabym je odbudować.

— I co zrobiłaś? — szepnęła Gaby. Cirocco podskoczyła jak obudzona ze snu — spokojny głos Gai niemal ją zahipnotyzował.

Gaja wyciągnęła rękę i powoli zacisnęła ją w pięść, przypominającą kamienną bryłę.

— Przycisnęłam.


Ogromny kolisty mięsień drzemał przez trzy miliony lat. Miał tylko jedno zadanie: ściągnąć piastę i wysunąć szprychy zaraz po urodzeniu Tytana. Opierała się na nim cała sieć kabli Gai. Było to centrum konstrukcji planety, potężne spoiwo, które ją związywało.

Szarpnęło.

Miliony ton lodu i skały wystrzeliły w powietrze.

Dziesięć tysięcy kilometrów kwadratowych powierzchni Okeanosa podniosło się niczym ekspresowa winda. Zamarznięte morze przekształciło się w breję, usianą górami lodowymi wielkości wielopiętrowych bloków. Na całej Gai trzasnęły włókna kabli niczym przegniłe liny, plącząc się i miażdżąc krainę w dole.

Mięsień rozprężył się.

Przez przyprawiającą o zawrót głowy chwilę na Okeanosie zapanował stan nieważkości. Kilometrowe kry fruwały niczym płatki śniegu, wirując w potężniejącym podmuchu z centrum planety.

Kiedy Okeanos został wywrócony na nice, piętnaście kabli jęknęło piekielną muzyką zemsty Gai. Fala dźwiękowa zerwała dziesięciometrową warstwę gleby z okolicznych rejonów i wzbudziła burze pyłowe, które kilkanaście razy obiegły pierścień, zanim ich furia opadła.

Ulokowany w piaście mięsień kurczył się i rozprężał w rytmie dwudniowym, co sprawiło, że cała Gaja drżała niczym olbrzymia gumowa taśma szarpana gigantyczną dłonią.

Miała coś jeszcze w zanadrzu, ale czekała z tym, aż kataklizm rozedrze Okeanosa do gołej skały. Miał jeszcze tylko sześć innych mięśni. Teraz naprężyła jeden z nich.

Szprycha, wznosząca się nad Okeanosem, skurczyła się do połowy normalnej średnicy. Drzewa, przez ponad tydzień pozbawione wody, wyschły na wiór. Popękały, odłamując się od korzeni zagłębionych w ciele Gai i zaczęły spadać.

Spadały płonąc.

Okeanos przerodził się w piekło.


— Chciałam spalić sukinsyna — powiedziała Gaja. — To znaczy, wypalić raz na zawsze. Cirocco zakaszlała i sięgnęła po swoją zapomnianą szklankę. W ciszy i niemal zupełnej ciemności zadźwięczały ostro kostki lodu.

— Okazał się zbyt głęboki, ale natchnęłam go bojaźnią bożą. — Zaśmiała się cicho. — Sama się przy tym przypaliłam. Ogień zniszczył dolny zawór, ale od tego czasu co 17 dni uderzam w niego falą burz i hałasu. Ten dźwięk wcale nie jest moim Lamentem — to raczej ostrzeżenie. Żeby więcej nie popełnił błędu — nie można mieć tuzina bogów rządzących światem. Grecy wiedzieli, o czym mówią. Opłaciło się: był bardzo dobrym chłopcem przez tysiące lat.

— Dowcip jednak polega na tym, że nasze losy są ze sobą związane. On jest częścią mojego umysłu, a więc — rozumując waszymi kategoriami — jestem szalona. Ostatecznie, będzie to przyczyną zagłady nas wszystkich, i tych dobrych, i tych złych pospołu.

— Zachowywał się bardzo dobrze, dopóki się nie pojawiliście. Planowałam nawiązać z wami kontakt na kilka dni przed waszym przybyciem. Zamierzałam schwycić was zewnętrznymi mackami Hyperiona. Zapewniam was, że zrobiłabym to delikatnie, nie rozbijając ani jednego kieliszka w barku.

— Okeanos jednak wykorzystał moją słabość. Organy przekazu radiowego ulokowane są na obręczy. Jeden zepsuł się przed wieloma wiekami. Pozostałe dwa umieszczone są na Okeanosie i Kriosie. Krios jest moim sojusznikiem, ale Rei i Tetydzie udało się zniszczyć jego nadajnik. Nagle okazało się, że zbuntowany Okeanos włada całą moją łącznością.

— Zdecydowałam, że was nie zgarnę. Bez kontaktu ze mną na pewno fałszywie odczytalibyście moje intencje.

— Ale Okeanos chciał was mieć dla siebie.


Pod powierzchnią Okeanosa i Hyperiona rozgorzała walka. Toczyła się w ogromnych kanałach, które dostarczają odżywczego płynu zwanego mlekiem Gai.

Każdy ze schwytanych ludzi został zamknięty w kapsule napełnionej ochronną galaretą, a o ich losie miano dopiero zdecydować. Rytm przemiany materii został sztucznie zwolniony. W sensie medycznym byli pogrążeni w omdleniu, nieświadomi tego, co się z nimi dzieje.

Orężem, za pomocą którego prowadzono wojnę, były pompy, które tłoczyły środki odżywcze i chłodzące przez podziemia. Obie walczące strony prowokowały głębokie zakłócenia ciśnienia, w wyniku czego w Mnemozynie trysnął gejzer owej mlecznej substancji, który wzniósł się na setki metrów, opadł na piaski i spowodował krótki wybuch wiosny.

Zmagania trwały przez większą część roku. Wreszcie Okeanos uświadomił sobie, że przegrywa. Pod rosnącym naporem Gai, z Japetusem, Kronosem i Mnemozyną ku Hyperionowi zaczęły płynąć łupy.

Okeanos zmienił taktykę. Sięgnął do umysłów swoich więźniów i obudził ich.


— Cały czas obawiałam się, że tak właśnie zrobi — powiedziała Gaja, kiedy oświetlenie jeszcze bardziej przygasło, pogrążając siedzące w pokoju osoby w niemal całkowitym mroku. — Podłączył się do waszych mózgów. Musiałam koniecznie tę łączność przerwać. Użyłam taktyki, której na pewno nie zrozumiecie. W trakcie operacji straciłam jedno z was. Kiedy ją odzyskałam, była już odmieniona.

— Zamierzał was wszystkich zniszczyć, zanim do was dotrę. To znaczy — wasze umysły, a nie ciała. Pomysł był bardzo prosty — zalanie potokiem informacji. Zaszczepił jednemu z was znajomość mowy miękkolotów, dwojgu innym — śpiewu Tytanii. To, że niektórzy z was jednak przeżyli, nie postradawszy zmysłów, nieustannie mnie zadziwia.

— Nie wszystkim się udało — powiedziała Cirocco.

— Wiem i przykro mi z tego powodu. Spróbuję to jakoś wynagrodzić.

Kiedy Cirocco zastanawiała się, co trzeba by zrobić, żeby sprawy powróciły do normy, odezwała się Gaby:

— Pamiętam, że wchodziłam ogromnymi schodami — powiedziała. — Przeszłam przez złote wrota i stanęłam u stóp Boga. Zresztą kilka godzin temu wydawało mi się, że znowu jestem w tym samym miejscu. Czy możesz to wyjaśnić?

— Mówiłam z wami wszystkimi — powiedziała Gaja. — W waszej sytuacji, przy wielkiej podatności na wpływy, spowodowanej okresem utraty wszelkich zmysłów, każde z was nadało temu swoją własną interpretacją.

— Ja sobie nic takiego nie przypominam — powiedziała Cirocco.

— Wykasowałaś to. Twój przyjaciel Bill poszedł dalej i wykasował większą część wszelkich wspomnień.

— Po zbadaniu was przez Hyperiona wiedziałam już, co należy zrobić. W przypadku April indoktrynacja kulturą i obyczajami aniołów zaszła już za daleko. Próba przywrócenia jej do pierwotnego stanu mogła się zakończyć tragicznie. Przeniosłam ją więc do szprychy i pozwoliłam wyjść na spotkanie swemu przeznaczeniu.

— Gene utracił równowagę umysłową. Przeniosłam go do Rei w nadziei, że nie zdoła się z wami spotkać. Powinnam była go zniszczyć.

Cirocco westchnęła.

— Nie. Ja również darowałam mu życie wtedy, gdy mogłam go zabić.

— Pocieszyłaś mnie — powiedziała Gaja. — Jeśli chodzi o resztę, należało wam za jednym zamachem przywrócić pełną świadomość. Nie było nawet czasu, by zebrać was razem. Miałam nadzieję, że dotrzecie tu i rzeczywiście tak się stało. A teraz możecie wrócić do domu.

Cirocco rzuciła szybkie spojrzenie.

— Tak, przyleciał statek ratowniczy. Dowodzi nim kapitan Wally Svensen i…

— Wally! — zawołały jednocześnie Gaby i Cirocco.

— Przyjaciel? Wkrótce się z nim zobaczycie. Wasz przyjaciel Bill rozmawiał z nim przed dwoma tygodniami. — Gaja wyglądała na zakłopotaną, a kiedy przemówiła znowu, w jej głosie pobrzmiewało rozdrażnienie: — W rzeczywistości jest to trochę więcej niż misja ratownicza.

— Tak właśnie myślałam.

— Tak. Kapitan Svensen jest przygotowany na wojnę ze mną. Ma dużą ilość bomb jądrowych, a jego obecność działa mi na nerwy. Jest to właśnie jedna z tych rzeczy, o które chciałam was zapytać. Czy mogłabyś szepnąć słówko? W żaden sposób nie mogę być przecież zagrożeniem dla Ziemi. Cirocco zawahała się przez chwilę, a Gaja kręciła się nerwowo.

— Tak, wydaje mi się, że mogę to jakoś załatwić.

— Bardzo dziękuję. Właściwie nie powiedział, że mnie zbombarduje, a kiedy dowiedział się, że są tu rozbitkowie z „Ringmastera”, taka ewentualność stała się jeszcze bardziej odległa. Złapałam kilka jego statków zwiadowczych, które podjęły budowę obozu — bazy w pobliżu Titantown. Mogłabyś mu wyjaśnić, co się stało? Nie jestem pewna, czy uwierzyłby mnie samej.

Cirocco kiwnęła głową i długo milczała, czekając, aż Gaja znowu się odezwie. Ta jednak ucichła, zmuszając Cirocco do zadania pytania.

— Skąd mamy wiedzieć, czy możemy w to wszystko wierzyć?

— Nie mogę wam dać żadnych gwarancji. Mogę jedynie prosić, byście uwierzyły w całą historię, jaką wam opowiedziałam.

Cirocco znowu kiwnęła głową i wstała. Starała się, żeby wypadło to niedbale, ale nikt od niej tego nie oczekiwał. Gaby wyglądała na zmieszaną, ale również się podniosła.

— To było ciekawe — powiedziała Cirocco. — Dzięki za kokę.

— Nie ma się co spieszyć — powiedziała Gaja po chwili pełnej zdumienia. — Kiedy wrócicie do obręczy, nie będę już mogła z wami rozmawiać bezpośrednio.

— Możesz przesłać kartkę.

— Czyżbym wyczuwała odrobinę złości?

— Nie wiem. A ty wiesz? — Nie wiadomo dlaczego nagle rzeczywiście ogarnęła ją złość. — A powinnaś się domyślić. Jestem twoim więźniem, niezależnie od tego, jakbyś tego nie nazwała.

— To niezupełnie prawda.

— Mogę tylko uwierzyć w to, co mówisz lub nie. Wierzyć w tak wiele rzeczy. Wprowadzasz mnie do pokoju jakby żywcem wyciętego ze starego filmu, ukazujesz się pod postacią zaniedbanej starej kobiety i pozwalasz mi się oddawać mojemu jedynemu nałogowi. Gasisz światło i opowiadasz długą i nieprawdopodobną historię. W co niby mam wierzyć?

— Przykro mi, że tak to odczuwasz.

Cirocco ze zmęczeniem potrząsnęła głową.

— Zostawmy to — powiedziała. — Czuję się trochę zawiedziona, to wszystko.

Gaby uniosła jedną brew, ale się nie odezwała. Cirocco to zirytowało i wcale jej nie ulżyło, kiedy Gaja również zainteresowała się jej oświadczeniem.

— Zawiedziona? Ciekawe, dlaczego? Mimo wszelkich przeciwności osiągnęłaś to, co zamierzałaś. Przerwałaś wojnę. A teraz wracasz do domu.

— Męczy mnie ta sprawa z wojną — powiedziała Cirocco powoli.

— Dlaczego?

— Nie kupiłam twojej historii. W każdym razie, nie wszystko. Jeżeli rzeczywiście chcesz, żebym się za tobą wstawiła, powiedz mi, z jakiego naprawdę powodu Tytanie tak długo i bezsensownie walczyły z aniołami.

— Praktyka — powiedziała Gaja od razu.

— Co proszę?

— Praktyka. Nie mam żadnych wrogów i nie potrafię prowadzić wojny, bo nie mam odpowiednich instynktów. Wiedziałam, że niedługo spotkam ludzi, a wszystko, czego się o was dowiedziałam, wskazywało na waszą agresywność, jako dominującą cechę. Wasze dzienniki telewizyjne, książki, filmy: wojna, zabijanie, wrogość, grabieże.

— Wprawiałaś się do wojny z nami.

— Badałam różne techniki, na wypadek, gdybym była do niej zmuszona.

— Czego się nauczyłaś?

— To było okropne. Mogę zniszczyć wasze statki, kiedy podejdą bliżej, i to wszystko. Wy możecie mnie zniszczyć w mgnieniu oka. Nie mam wyczucia strategii. Moje zwycięstwo nad Okeanosem było doskonałym przykładem subtelnej walki wręcz. Kiedy tylko przybyliście, April zrewolucjonizowała atak aniołów, a Gene przymierzał się do wprowadzenia nowych broni po stronie Tytanii. Oczywiście mogłam im tę broń dać. Widziałam dość westernów, by wiedzieć, jak się obchodzić z łukiem i strzałą.

— To dlaczego nie dałaś?

— Miałam nadzieję, że same do tego dojdą.

— Więc dlaczego im się nie powiodło?

— Są nowym gatunkiem. Brak im zmysłu wynalazczości. To moja wina, nigdy nie byłam zbyt oryginalna. Ogromnego piaskowego robaka ściągnęłam z filmu. Na Fobosie jest olbrzymia małpa, z której jestem nawet dumna, ale która również jest naśladownictwem. Tytanie podpatrzyłam w mitologii, chociaż rozwiązania w zakresie życia seksualnego są już moim własnym pomysłem. — Wydawała się bardzo zadowolona z siebie i Cirocco niemal się nie roześmiała. — Jak widzisz, mogę tworzyć ciała, ale nadanie sztucznie stworzonym gatunkom zmysłu… no cóż, zwykłej pomysłowości, którą wykazują ludzie… już przekracza moje możliwości.

— Dlatego trochę sobie pożyczyłaś — powiedziała Cirocco.

— Przepraszam?

— Nie udawaj niewiniątka. Jest pewna rzecz, o której zapomniałaś powiedzieć, a która ma pewne znaczenie dla mnie, Gaby i August. Dotychczas wierzyłam ci, o tyle o ile, ale teraz masz prawdziwą szansę przekonania mnie, że mówisz prawdę. Dlaczego zaszłyśmy w ciążę?

Gaja nie odzywała się przez długą chwilę. Cirocco była już gotowa uciekać. Mimo wszystko Gaja była nadal boginią i nie należało prowokować jej gniewu.

— Ja to zrobiłam — powiedziała Gaja.

— Myślałaś, że się z tym pogodzimy?

— Nie, byłam pewna, że nie. Teraz mi przykro, ale cóż, stało się.

— I odstało się.

— Wiem — westchnęła. — Po prostu pokusa była zbyt wielka. Była to szansa uzyskania krzyżówki, która mogłaby ucieleśniać najlepsze cechy obu gatunków. Miałam nadzieję przywrócić do życia… Mniejsza z tym. Zrobiłam to i nie mam zamiaru się tłumaczyć, choć wcale nie jestem z tego dumna.

— Mimo to, miło mi to słyszeć. Tego się po prostu nie robi, Gajo, Tak samo jak ty, jesteśmy istotami myślącymi i zasługujemy na godniejsze traktowanie.

— Teraz to rozumiem — powiedziała Gaja ze skruchą. — Godność to trudne pojęcie, do którego muszę się dopiero przyzwyczaić.

Cirocco niechętnie przyznała, że po trzech milionach lat praktyki w rzemiośle bogini rzeczywiście może mieć z tym pewne kłopoty.

— Mam pytanie — odezwała się nagle Gaby. Dość długo nie włączała się do rozmowy, pozornie zadowolona, że Cirocco sama prowadzi negocjacje. — Czy ta podróż była naprawdę potrzebna?

Cirocco czekała, sama żywiąc niejakie wątpliwości odnośnie do tej części ich historii.

— Masz rację — przyznała Gaja. — Mogłam przenieść was od razu tutaj. Przecież przeniosłam April dalej niż do połowy szczytu. Istniało wprawdzie pewne ryzyko, wynikające z dodatkowego okresu izolacji, ale mogłam was na powrót pogrążyć we śnie.

— Czemu więc tego nie zrobiłaś? — spytała Cirocco.

Gaja uniosła ręce w dramatycznym geście.

— Może byśmy przestali się wreszcie oszukiwać? Po pierwsze, nie wiem, czy byłam wam to winna. Po drugie, trochę się was bałam i nadal boję. Nie was osobiście, ale w ogóle ludzi. Macie skłonność do porywczości.

— Nie będę się spierać.

— Zresztą i tak się tu dostałyście, prawda? O tym właśnie chciałam się przekonać: czy stać was na to. Powinnyście mi za to dziękować, to był dla was wspaniały okres.

— Nie wyobrażam sobie, jak mogłaś wymyślić coś takiego jak…

— Mamy mówić szczerze, pamiętasz? Cieszysz się przecież, że niedługo pojedziesz do domu, prawda?

— No cóż, oczywiście…

— A jednak całym swoim zachowaniem wyrażasz coś wręcz odwrotnego. Miałaś przed sobą cel do osiągnięcia — dostać się na szczyt. Teraz wędrówka dobiegła kresu. To był najlepszy okres w twoim życiu. Spróbuj zaprzeczyć, jeśli możesz.

Cirocco prawie zaniemówiła.

— Jak możesz tak mówić? Omal nie byłam świadkiem śmierci mojego kochanka, sama byłam bliska śmierci. Zgwałcono mnie i Gaby, przeszłam aborcję, April została przemieniona w potwora, August jest…

— Gwałt mógłby się zdarzyć również i na Ziemi. Co do reszty… myślałaś, że to będzie łatwe? Przykro mi z powodu aborcji, nigdy więcej czegoś takiego nie zrobię. Czy obciążasz mnie winą za pozostałe sprawy?

— Cóż, nie, myślę, że ci wierzę…

— Ale jednak chcesz zrzucić winę na mnie. Wtedy łatwiej ci będzie odejść. Trudno ci przyznać, że nawet zważywszy te wszystkie przypadki, które dotknęły twoich przyjaciół — z których żadnego nie zawiniłaś — przeżyłaś wielką przygodę.

— To najbardziej…

— Kapitanie Jones, zważ, że nigdy nie zostałaś zwolniona ze swojej funkcji. Tak, sprawowałaś się dobrze, podobnie zresztą jak we wszystkim, za co się zabierzesz. Ale nie jesteś kapitanem. Nie cieszy cię wydawanie rozkazów. Kochasz swoją niezależność, lubisz się obijać po dziwnych miejscach i dokonywać podniecających czynów. W dawniejszych wiekach byłabyś poszukiwaczem przygód albo najemnikiem.

— Gdybym się urodziła mężczyzną — zaznaczyła Cirocco.

— To dlatego, że dopiero od niedawna kobiety są takie cięte na przygody. Kosmos był jedynym miejscem, gdzie mogłaś się sprawdzić, ale okazało się, że wszystko odbywa się tam w bardzo cywilizowany sposób. Tak naprawdę, to nie jest twój żywioł.

Cirocco zrezygnowała z prób powstrzymywania jej. Były to tak daleko idące dywagacje, że postanowiła nie przerywać.

— Nie, zostałaś stworzona właśnie do tego, co teraz robiłaś. Wdzierać się na niedostępny szczyt, obcować z dziwnymi istotami, wygrażać nieznanemu, plując w oczy Boga. Wszystko to zrobiłaś. Prawda, po drodze dosięgły cię liczne razy, a jeżeli będziesz tą drogą podążać nadal, ciosów tych będzie jeszcze więcej. Będziesz cierpieć zimno i głód, będziesz krwawić i padać z wyczerpania. Czego więc pragniesz? Spędzić resztę życia za biurkiem? Jedź do domu, czeka na ciebie.

Daleko w dole, w głębi piasty ogromnego koliska Gai słychać było słabe wycie wiatru. Gdzieś tam olbrzymie masy powietrza były zasysane do wysokiej na trzysta kilometrów komory, zaludnionej aniołami. Cirocco rozejrzała się i zadrżała. Siedząca obok niej Gaby uśmiechała się. Cóż ona wie takiego, czego ja nie wiem? — zastanawiała się Cirocco.

— Cóż mi proponujesz?

— Szansę długiego pełnego przygód życia, z ryzykiem, iż może okazać się bardzo krótkie. Dobrych przyjaciół i złych wrogów, wieczny dzień i noc bez końca, podniecające pieśni i mocne wino, trudności, zwycięstwa, rozpacz i chwałę. Oferuję ci szansę życia, którego na Ziemi nie znajdziesz, życia, którego nie znalazłaś nawet w kosmosie, mimo iż miałaś taką nadzieję.

— Potrzebuję przedstawiciela na obręczy. Nie mam go już od dawna, ponieważ wiele wymagam. Mogę ci dać pewne uprawnienia. Sama określisz zakres swojej pracy, ustalisz godziny i dobierzesz współtowarzyszy, kiedy zobaczysz ten świat. Możesz się ode mnie spodziewać wszelkiej pomocy, ale niewiele ingerencji.

— Co byś powiedziała na to, żeby zostać Czarodziejką?

Загрузка...