Za to jedno wbijali nam do głowy jak młotkiem — dobre zmiany w przyszłości także są zakazane. Dziesiątki ludzi eliminacja spotkała za próby wytłumaczenia Abe Lincolnowi, że tej nocy nie warto iść do teatru, i za usiłowania przemówienia do rozumu Jackowi Kennedy'emu — na litość boską, człowieku, załóżże kuloodporne szkło na ten swój cholerny kabriolet!
Wymazano ich, dokładnie tak jak morderców Jezusa i zbawców Hitlera. Równie bowiem zbrodnicze jest wobec naszej teraźniejszości pomóc Kennedy'emu dotrwać do końca kadencji, jak pomóc Hitlerowi odbudować Trzecią Rzeszę. Zmiana to zmiana; nawet dobre zmiany mogą mieć nieprzewidzianie katastroficzne rezultaty.
— Tylko sobie wyobraźcie — powiedział nam Dajani — że Kennedy nie został zamordowany w 1963 roku, w związku z czym eskalacja wojny w Wietnamie, dzieło jego następcy, nie miała miejsca, co z kolei ocaliło życie tysięcy amerykańskich żołnierzy. Wyobraźmy sobie teraz, że jeden z nich, który w rzeczywistości zginął w lub 1966 roku, wcale nie zginął, lecz został prezydentem Stanów Zjednoczonych w roku 1992 i rozpoczął wojnę jądrową, której skutkiem była zagłada cywilizacji. Wbijcie sobie do głowy: pozornie dobroczynna zmiana przeszłości jest niedopuszczalna!
Wbiliśmy to sobie do głowy. Wbijano nam to do głowy raz za razem.
Wbijano nam to do głowy, aż głupieliśmy ze strachu przed wstąpieniem do Służby Czasowej. Wydawało się nam nieuniknione to, że kiedyś, tam, pod prądem, zrobimy coś, co ściągnie nam na głowy zemstę Patrolu.
— Nie przejmuj się — tłumaczył mi Sam. — Gadają i gadają, jakby karę śmierci orzekano milion razy dziennie. Moim zdaniem w ciągu ostatnich dziesięciu lat skazano niespełna pięćdziesiąt osób. Samych szaleńców z gatunku tych, co to myślą, że ich misją jest zabić Mahometa.
— Więc jak Patrolowi udaje się utrzymać przeszłość niezmienną?
— Nie udaje się. Przeszłość się zmienia. Mimo Patrolu.
— Więc dlaczego nie zmienia się nasza teraźniejszość?
— Zmienia — oświadczył spokojnie Sam. — W drobiazgach. Gdyby jakiś kurier dał antybiotyk Aleksandrowi Wielkiemu, gdyby pomógł mu dożyć w zdrowiu późnego wieku, zmiana byłaby nie do przyjęcia i Patrol by jej zapobiegł, ale pomniejsze skandale dzieją się przez cały czas. Kurierzy odkrywają zaginione manuskrypty, śpią z Katarzyną Wielką, zbierają antyki do odsprzedaży w naszym czasie. Ten twój Dajani handlował Drzewem Krzyża, prawda? Złapali go, ale wyroku nie wykonali, prawda? Po prostu zdjęli go z przynoszącej ogromne dochody trasy i na jakiś czas wrócił do szkółki, prawda? Większości tego typu drobiazgów w ogóle nikt nie odkrywa. — Spojrzał znacząco na swą kolekcję antyków. — Jud, kiedy wreszcie wejdziesz w ten biznes, odkryjesz, że dwadzieścia cztery godziny na dobę żyjesz w kontakcie z przeszłością. Kurier zmienia przyszłość za każdym razem, kiedy nadepnie na mrówkę w roku dwutysięcznym przed naszą erą. I jakoś żyjemy. Ci kretyni z Patrolu pilnują strukturalnych zmian w historii, ale małe zostawiają w spokoju. Nie ma ich tylu, żeby pilnowali wszystkiego.
— Ale… ale przecież w ten sposób wprowadzamy mnóstwo małych zmian, które się sumują. Mrówka tu, motylek tam; suma drobnych zmian powoduje większą zmianę, a wtedy nikt już nie będzie w stanie prześledzić tych małych zmian do źródła i poprawić sytuację na taką, jaka powinna być!
— Masz rację.
— Nie sprawiasz wrażenia zmartwionego tą możliwością.
— A czym mam się martwić? Przecież świat nie należy do mnie.
Co mnie obchodzi, czy historia zostanie zmieniona, czy nie?
— Obchodzi, obchodzi, jeśli na przykład zmiana miałaby cię wyeliminować.
— Istnieją ważniejsze problemy, Jud. Na przykład, jak dobrze się bawić dziś. I wyspać na jutro.
— Nie martwi cię, że pewnego dnia możesz obudzić się i stwierdzić, że właśnie przestałeś istnieć?
— Kiedyś tak czy siak przestanę — zauważył całkiem rozsądnie Sam. — Bez najmniejszych wątpliwości. Jeśli nie dziś, to jutro. Tymczasem mam zamiar dobrze się bawić. Jeść, pić, cieszyć się życiem, mały. Przeszłość może mnie dopaść, kiedy tylko chce.