10.

Martwił mnie problem dwudziestu dwóch Dajanich, ale cwaniaczki z grupy szybko rozwiązały sprawę ich nieobecności w naszym czasie. Miało to coś wspólnego z ograniczeniami właściwymi efektowi Benchleya podczas podróży z prądem, czyli ku teraźniejszości.

Kolega kandydat, pan Burlingame, wyjaśnił mi to po zajęciach. Pragnął w ten jakże kulturalny sposób po prostu mnie poderwać. Podrywki nie zaliczył, ja za to poznałem trochę tajników teorii czasu.

— Kiedy płyniesz pod prąd — tłumaczył mi pan Burlingame możesz wrócić nie dalej niż do daty skoku plus czas absolutny, który spędziłeś pod prądem. Na przykład, jeśli startujesz dwudziestego marca 2059 do, powiedzmy, wiosny 1801 i spędzasz tam trzy miesiące, możesz wrócić najpóźniej dwudziestego czerwca 2059. Nie jesteś jednak w stanie skoczyć z prądem do sierpnia 2059, albo 20590.

Nie istnieje sposób na wkroczenie we własną przyszłość.

Nie wiem, dlaczego jest właśnie tak. Pan Burlingame położył swą bladą dłoń na mym kolanie, po czym wyłożył mi ezoteryczną substrukturę problemu wraz z dowodami, zbyt byłem jednak zajęty odganianiem się od niego, by śledzić tok myśli. W rzeczywistości, mimo iż Dajani aż trzy wykłady poświęcił mechanice efektu Benchleya, nadal nie jestem w stanie powiedzieć, jak to wszystko działa i dlaczego działa. Nie jestem nawet pewien, czy działa. Czasami podejrzewam, że to wyłącznie moje własne senne koszmary.

Tak czy inaczej w naszym czasie nie ma dwudziestu dwóch Dajanich, bowiem za każdym razem, kiedy Dajani udawał się na obserwację Ukrzyżowania, wracając lądował w punkcie poprzedzającym jego następny skok w przyszłość. Osobiście nie miał on na to najmniejszego wpływu. Jeśli startujesz w styczniu, spędzasz parę tygodni gdzieś wcześniej, a potem wracasz, lądujesz w tym samym styczniu, najwyżej lutym. I jeśli następny skok masz wyznaczony dopiero na, powiedzmy, marzec, to nie ma sposobu, żeby twoje „ja” na siebie zachodziły.

A więc Dajani, oprowadzający turystów po Golgocie, był zawsze tym samym Dajanim, przynajmniej z punktu widzenia naszej teraźniejszości. W przeszłości jednak gromadzili się kolejni Dajani; w końcu z różnych momentów naszego czasu skakał on w jeden moment przeszłego czasu. Tak samo ze wszystkimi, którzy raz za razem skaczą w określoną, zdefiniowaną przeszłość. Tak wygląda paradoks akumulacji. Chcieliście, to go macie.

Interesowały mnie tego typu paradoksy, a kiedy mnie nie interesowały, jak zwykle cieszyłem się życiem. Wokół Sama plątało się zazwyczaj mnóstwo chętnych dziewcząt. Ganiałem wówczas za piczkami, nie ma co zaprzeczać. A może była to nawet obsesja? Pogoń za piczką zajmowała mi wolny czas; noc miałem za straconą, jeśli nie umoczyłem przynajmniej raz. W głowie mi nawet nie postało, że warto poszukać związku z przedstawicielką płci przeciwnej głębszego niż te dwadzieścia centymetrów. Na przykład czegoś, co nazywają miłością.

Płytki, niedoświadczony i młody, nie interesowałem się tym, co nazywają miłością.

Z drugiej strony… może nie byłem aż tak płytki? Od tej pory zdążyłem już wypróbować miłość i wcale nie jestem pewien, czy uczyniła mnie szczęśliwszym. Prawdę mówiąc, jest mi znacznie gorzej, niż kiedykolwiek było.

No, oczywiście nikt nie nakazywał mi zakochać się w kimś żyjącym pod prądem.

Загрузка...