ROZDZIAŁ XI

– Dziękuję – szepnęła Vanja swoim pomocnikom.

– Doskonale sobie radziłaś – odparł czarny anioł, uśmiechając się lekko. – Tylko chwilami stawałaś się zbyt zapalczywa.

Zawstydzona odwzajemniła uśmiech. Czarne anioły zdumiewająco przypominały Marca, tyle że były od niego znacznie większe i o wiele bardziej nieziemskie. Były też dużo ciemniejsze i biło od nich coś niezwykłego, co niemal oślepiało.

– Teraz możesz do nich przemówić – uśmiechnął się do niej drugi z aniołów.

Vanja, czując się pewniej w swej nowej roli, zwróciła się do starszyzny.

– Ofiarujemy wam naszą ochronę przed gniewem Tengela Złego, jeśli zdecydujecie się na wyrwanie spod jego despotycznych rządów.

Najstarsze demony ośmieliły się wreszcie podnieść wzrok. Jeden z nich powiedział:

– Uważacie, że powinniśmy przejść spod władzy jednego pana do drugiego? Czy to nie…?

Vanja przerwała mu:

– Nie, nie! Czy nie jesteście dość silne, by stać się samodzielne? Musicie mieć jakąś zwierzchność? Chyba macie między sobą przywódcę?

Zastanawiali się, ukradkiem popatrując na siebie i kiwając głowami. Z uwagą przysłuchiwali się słowom Vanji.

– My, Ludzie Lodu, nie prosimy was nawet, abyście walczyły po naszej stronie w bitwie, która kiedyś rozegra się przeciwko Tengelowi Złemu. Prosimy jedynie, abyście się nam nie przeciwstawiały. Jedyne, co pragniemy wam ofiarować, to wolność.

– Mądre posunięcie – pochwalił ją czarny anioł. – Wiele na tym zyskałaś.

Rzeczywiście, demony najwidoczniej naradzały się między sobą.

– Twierdzicie, że oddziały wielkiego Lucyfera będą nas bronić? – spytał najstarszy z demonów. – Ale kiedy nasz mistrz Tengel Zły odzyska władzę, stanie się potężniejszy od wszystkich innych.

– To się jeszcze okaże – odpowiedział mu czarny anioł. – Mamy licznych sprzymierzeńców, a Tengel Zły ma ich niewielu, zwłaszcza kiedy i wy go opuścicie.

– Ale on potrafi zniszczyć nas wszystkich!

– Nie dokona tego, jeśli Ludzie Lodu odnajdą jego tajemną moc, tę, nad którą czuwa bezustannie w Dolinie Ludzi Lodu.

– A cóż to za tajemna moc?

– Tego nie możemy zdradzić nikomu. Ale Ludzie Lodu mają środek, który unieszkodliwi ją, a tym samym i Tengela Złego.

Demony nadal słuchały z niedowierzaniem.

– Niestety, jestem zdania, że brzmi to bardzo niepewnie – z wahaniem rzekł najstarszy. – Ale poddamy się, jeśli ujawnicie nam imię tego, który się ukrywa.

– Przenigdy! – z mocą oświadczyła Vanja. – A więc do tego stopnia tylko można wam zaufać! Jednym tchem mówicie, że gotowi jesteście odstąpić od Tengela Złego i że chcecie poznać imię, którym tylko on jest zainteresowany.

– Wobec tego nie pozwolimy ci ujrzeć Tamlina! – krzyknęła kobieta.

– Vanja ma rację – powiedział czarny anioł. – Wasza mowa jest pokrętna.

– My, w przeciwieństwie do was, widzieliśmy Tengela Złego. Znamy jego gniew, który wybucha z całą mocą, kiedy coś układa się nie po jego myśli.

– Ale on ciągle pogrążony jest we śnie, a zanim się przebudzi, jego tajemnica zostanie odkryta. Jeśli nie, walka będzie twarda. Czy jesteście tchórzami, Demony Nocy?

Tego już było dla nich zbyt wiele.

– Ale nie poddajemy się całkiem – oświadczyła Lilith, z dumą odrzucając włosy. – Tamlinowi nie możemy wybaczyć i jego ta śmiertelnica nigdy nie zobaczy.

– Vanja nie jest zwykłą śmiertelnicą – zaprotestował czarny anioł.

– To prawda i wielce ją poważamy za jej wysokie pochodzenie. Ale mamy swoją dumę. Uwolnimy się od władzy Tengela Złego i staniemy wolnymi demonami, chronionymi, i tylko chronionymi, przez Lucyfera, ale nie możecie odnieść nad nami podwójnego zwycięstwa w ciągu jednej tylko nocy. I nie próbujcie otworzyć wejścia do Najgłębszej Czeluści, tymi bramami rządzimy tylko my!

Czarne anioły spojrzały na Vanję. Czekały na jej reakcję, a była ona aż nadto wyraźna. Vanja przymknęła oczy i odchyliła głowę z westchnieniem, które wydarło jej się z głębi zranionej duszy. Tamlin! Czy mogła złożyć Tamlina w ofierze teraz, kiedy znalazła się już tak blisko niego?

Rozumiała dumę demonów. Wydarzenia tej nocy z pewnością były dla nich zaskoczeniem, jakiego nie przeżyły od czasu, gdy do ich siedzib przed sześciuset laty zawitał Tengel Zły. Vanja wypowiedziała piękne słowa o wolności i ich samowładzy. Wysłannicy Lucyfera zaproponowali im jeszcze dogodniejsze warunki. Ale jednocześnie wypuścić zdrajcę Tamlina… To już było dla nich zbyt wiele.

Owszem, przystałyby na to, być może, gdyby Vanja zdradziła imię Marca. Ale tego nie mogła uczynić.

A gdyby postawiła sprawę na ostrzu noża? Gdyby zażądała wydania Tamlina w zamian za pozostanie demonów w niewoli Tengela Złego?

Vanja nie miała wyboru. Musiała ofiarować Tamlina.

Z piersi wydarł jej się szloch i wszyscy już wiedzieli, jaka jest jej decyzja. Czarny anioł w geście pociechy położył jej dłoń na ramieniu. Bijące od niej ciepło docierało do najbardziej zlodowaciałych zakamarków duszy.

– Czy wy nie możecie nic zrobić? – szepnęła przez łzy.

– Nie – odpowiedział. – Te bramy tylko one potrafią otworzyć siłą woli. A nawet gdyby udało ci się dotrzeć do niego, nic nie zdołałoby zniszczyć okowów, które go więżą. Zostały ukute na całą wieczność.

– Czy nie potraficie ich zmusić, aby otworzyły bramy?

– I zaryzykować, że nadal będą trzymać stronę Tengela Złego? Nareszcie je mamy, Vanju, nie możemy utracić tego, co zyskaliśmy.

Dziewczyna kiwnęła głową. W rezygnacji przymknęła oczy.

Tamlinie, wybacz mi, ty, urodzony w nieszczęściu, błagała w duchu. Byłam już tak blisko, ale nie mogłam…

Myśli nagłe jakby się zatrzymały. „Urodzony w nieszczęściu”?

W jej świadomości zakiełkował pewien pomysł, z pozoru beznadziejny, niewykonalny, ale…!

Prędko odwróciła się do jednego z czarnych aniołów i poprosiła, aby się pochylił. Szepnęła mu coś do ucha. Wysłuchał jej cierpliwie, zmarszczył czoło, a później cicho rozmawiał ze swym pobratymcem.

Wkrótce obaj zwrócili się do starszyzny.

– Prosimy o pozwolenie na opuszczenie waszych siedzib i powrót tutaj. Jeden z nas zostanie, drugi wraz z dziewczyną oddali się na krótko. Prosimy, aby bramy na górze pozostały dla nich otwarte.

– Udzielamy pozwolenia – dostojnie oznajmił najstarszy demon.

Demony ogarnęło teraz radosne podniecenie. Cieszyły się nadzieją na prawdziwą wolność, Vanja widziała to, dosiadając wielkiego burego wilka, w którego przemienił się jeden z czarnych aniołów.

Błyskawicznie zaczęli unosić się w górę między krętymi korytarzami, mijając mroczne groty. Tym razem nie napotkali żadnych przeszkód. Może wydaje im się, że jesteśmy koszmarem sennym, wyruszającym w drogę do ludzkich snów, pomyślała Vanja z goryczą.

To był zdecydowanie najdłuższy sen, jaki kiedykolwiek jej się przyśnił. Była przekonana, że minęła już cała noc, a może nawet upłynęło ich kilka. Co pomyślą sobie o niej w domu? Biedni rodzice, nie zdołają jej obudzić? A może… nie ma jej w swoim łóżku?

Ach, od tej myśli zakręciło jej się w głowie. Gdyby tylko mogła przesłać im wiadomość! Stoją pewnie teraz nad nią razem z doktorem i starają się przywrócić ją do życia. Wybaczcie mi, kochana mamo i ojcze, wybaczcie, sprawiam wam tylko ból. Ale teraz wszystko już będzie dobrze. Marco prosił, bym wyzwoliła Demony Nocy z niewoli Tengela Złego i myślę, że mi się powiodło. Ale pozostaje jeszcze Tamlin. Nie mogę zostawić go własnemu losowi, na pewno mnie zrozumiecie.

Ale jak właściwie mogli to zrozumieć?

Podróż na grzbiecie wilka zawiodła ją daleko. Krajobraz wokół nich stawał się coraz bardziej surowy i dziki. Dokoła wystrzelały z ziemi czarne skały, których jakby nie było tam wcześniej, lecz pojawiały się tylko po to, by utrudnić Vanji przeprawę.

Ale wilk pewnym krokiem wiódł ją przez wąskie szczeliny, omijał spadające odłamki i ostre wierzchołki skał.

Vanja mocniej uchwyciła się szczeciniastej sierści. Spokojnie uśmiechnęła się do siebie. Z wilkiem była bezpieczna, z wilkiem, który, jak teraz wiedziała, był czarnym aniołem.

A ona była jedną z nich! Czwarta część krwi płynącej w jej żyłach to krew czarnych aniołów. Rozpierała ją duma, bo dwie istoty, które towarzyszyły jej w tej koszmarnej wyprawie, były fantastyczne! Obdarzone potężną mocą, surowe, niebezpieczne. Ale były jej przyjaciółmi i pragnęły tylko jej dobra.

Zastanawiał ją olbrzymi wzrost wilków. Kiedy Malin i Henning widywali je w czasach dzieciństwa Marca, nigdy nie były takie ogromne. Ale Malin i Henning to tylko ludzie, a teraz czarnym aniołom przyszło się zmierzyć z Demonami Nocy. Ani chybi dlatego musiały stać się takie wielkie i groźne.

Vanja spostrzegła, że wilk nastawił uszu. Ona także zaczęła nasłuchiwać. Dotarli do głębokich, ciasnych szczelin, do których nie docierało światło księżyca, a przed nimi rozległ się nieprawdopodobny hałas, który z każdą chwilą przybierał na sile. Huczało, dudniło i grzmiało, a oszalałe echo odbijało się od skalnych ścian.

Wilk pędził dalej, wprost w piekielny rumor.

Vanja, podniecona, zaśmiała się cicho. Z wilkiem nie bała się niczego.

Jeśli to rzeczywiście najdziwniejszy sen, jaki kiedykolwiek jej się przyśnił, to był on też najciekawszym, najbardziej emocjonującym. Pragnęła niemal, aby okazał się rzeczywistością.

A może wszystko wydarzyło się naprawdę?

Nie, to niemożliwe, to musi być tylko sen, te wydarzenia nie mogą być realne. Tak musi być, na pewno!

Ale Vanja nie nazwałaby go już więcej koszmarem.

Nie zdążyła dokończyć tej myśli, kiedy o mały włos nie zwaliła ich z nóg trąba powietrzna, gnająca przez szczelinę. Wilk jednak okazał się silny. Vanja poczuła, że jego sierść kładzie się płasko, przygnieciona pędem powietrza, i miała wrażenie, że wiatr wyrwie jej wszystkie włosy z głowy. Nocna koszula rozerwała się przy dekolcie, Vanja przytuliła się więc do grzbietu zwierzęcia.

Wicher wył, szarpał nimi, cichł na moment i uderzał z nową siłą, byle tylko powstrzymać ich przed dalszą drogą. Powietrze rozbrzmiewało hukiem tak wielkim, że, zdaniem Vanji, już dawno powinny popękać im bębenki. Wiatr się wzmagał, nabiegając siły orkanu odrywał od skalnych ścian ostre odłamki i ciskał je w ich stronę.

Sprawiało to ogromny ból i Vanja kuliła się, jęcząc cicho. Wilk jednak myślą przekazał jej spokój, dodał odwagi. Wiedziała przecież, że nie wybiera się na majówkę, czego więc się spodziewała?

Nagle wilk przystanął, a Vanja zmusiła się, by podnieść wzrok. Piekielny łoskot nie ustawał. Po obu stronach wznosiły się niezmierzone szczyty, ale najwyżej dotarli do kresu jaru. Przed nimi w skale otwierała się mroczna grota, z której wydobywały się wszelkie wichry.

Vanja zeskoczyła na kamienistą ziemię i usłyszała grzmot towarzyszący przemianie wilka w czarnego anioła.

Czarny anioł zawołał głośno, przekrzykując hałas dobiegający z groty.

– Panie Demonów Wichru, czy mnie słyszysz?

Zawodzenie wiatru na moment ucichło, a potem z groty rozległ się przedziwny głos. Zawodził, szeptał i huczał na przemian.

– Widzieliśmy, jak nadchodzisz, czarny aniele. Co cię tu sprowadza? Z dzieckiem ludzkiego rodu?

– To nie jest dziecko ludzkiego rodu. To Vanja z Ludzi Lodu, wnuczka mego władcy, Lucyfera.

W otworze pieczary pojawiła się jakaś postać. Trudno było pochwycić jej istotę, była bezkształtna, zmieniająca się, raz ulotna jak powietrze, raz gęsta, skupiona jak trąba powietrzna, to znów jak piach poderwany z ziemi, który uformował się w postać przypominającą ludzką.

Vanja zachowała się tak, jak nauczono ją tego w domu: skłoniła się głęboko panu Demonów Wichru.

Wydawało się, że docenił jej gest, ale zwrócił się do czarnego anioła.

– Czego chcesz od nas? Tysiące lat upłynęły od czasu, gdy któryś z was tu był.

W jego głosie brzmiała wrogość. Vanja na wszelki wypadek wsunęła rękę w ogromną dłoń czarnego anioła. Uścisnął ją uspokajająco. Napływały od niego silne, dobre, stymulujące wibracje.

– Poszukuję pewnego Demona Wichru – wyjaśnił czarny anioł.

– Którego?

– Nie znam jego imienia, ale przed siedmiu laty według ludzkiej rachuby czasu przybyła do niego Lilith z rodu Demonów Nocy, aby spłodzić z nim potomka. I z tym właśnie Demonem Wichru pragniemy rozmawiać.

– Lilith z rodu Demonów Nocy? Ach, tak, ach, tak… Odszukam go.

Zniknął w grocie niczym wir powietrzny.

Vanja i jej opiekun czekali. Wokół nich nieprzerwanie wył i zawodził wicher, Vanja jeszcze mocniej ujęła czarnego anioła za rękę. W pełni mu ufała, zwłaszcza że władca Demonów Wichru okazał mu wielki szacunek, a i imię Lilith zrobiło na nim wrażenie.

– Czy nie powinniśmy wejść do środka? – zapytała, uznawszy w pewnej chwili, że czekają już zbyt długo.

– Nie. Przyjmując nas i tak okazali nam dużo szacunku.

– Szacunku? – zdumiała się Vanja, patrząc na jego piękne, surowe oblicze. – Sądziłam, że stoicie znacznie wyżej od nich.

– Owszem, ale każde stworzenie posiada swoją dumę, na pewno o tym wiesz.

– Tak, oczywiście. Niemądrze zapytałam.

– Nie – uśmiechnął się. – Jesteś bardzo dzielna.

Już miała powiedzieć, że to tylko sen, ale w porę się powstrzymała.

W otworze groty nareszcie ukazała się postać władcy Demonów Wichru i jeszcze jedna, podobna, od której napływały ciepłe powiewy wiatru.

– To Tajfun! – zawołał władca Demonów Wichru. – Doskonale pamięta odwiedziny Lilith.

Rozległ się inny głos, łagodniejszy, bardziej zawodzący, a mimo to niesłychanie silny:

– Cudowne chwile! – załkał. – Czego chcecie ode mnie?

– Spłodziłeś wtedy syna – oznajmił mu czarny anioł. – A jemu źle się wiedzie.

Władca tajfunów zawirował obojętnie.

– Nie mogę pilnować wszystkich moich dzieci, one mnie nie obchodzą.

Głos czarnego anioła wzmógł się do grzmotu:

– Może i tak. Ale wnuczka mojego władcy, Vanja z Ludzi Lodu, cierpi, ponieważ cierpi twój syn, Tamlin. Demony Nocy przykuły go do skały w Najgłębszej Czeluści na całą wieczność i odmawiają otwarcia bram, które tam prowadzą. Nie możemy pokonać ich uporu.

Upłynęła dość długa chwila, zanim demon znów coś powiedział.

– Za co został ukarany?

– Za to, że ośmielił się sprzeciwić Tengelowi Złemu i cieleśnie obcował z tą oto dziewczyną.

– Tengelowi Złemu? – wykrzyknęły jednocześnie oba Demony Wichrów.

– Tak. Wiele setek lat temu Zły zawładnął Demonami Nocy. Vanja z Ludzi Lodu, mądra i odważna panna, uwolniła je dzisiaj z tej niewoli. Niestety, zabraniają jej ratować Tamlina, gdyż i one mają swoją dumę. Nie chcą ugiąć się przed kolejnym żądaniem.

– A więc mój syn sprzeciwił się Tengelowi Złemu? – z podziwem powtórzył Tajfun.

– Tak. Został spłodzony, by zamieszkać w domu Ludzi Lodu i donosić Złemu o wszystkim, co mówią i robią. Tamlin odmówił wykonania polecenia ze względu na tę dziewczynę…

– Czy taki był plan Lilith? Czyżbym ja przyczynił się do udzielenia pomocy Tengelowi Złemu?

– Nie wiedziałeś o tym, Demonie Wichru. Ale wy jesteście wolnymi demonami. Nigdy nie byliście mu posłuszni w przeciwieństwie do Demonów Nocy. Jesteś wolny, sam postanowisz, co chcesz uczynić.

– Na co czekamy? – huknął Tajfun.

– Idę z wami – oświadczył władca Demonów Wichru. – Wielką przyjemność sprawi mi przywołanie Demonów Nocy do porządku.

Czarny anioł i Vanja wymienili spojrzenia. Dziewczyna dostrzegła w oczach anioła lekki niepokój. Najwyraźniej nie zapowiadało się to najlepiej.

Nie mieli jednak czasu na dyskusje, bo zaczęły wiać wichry o potwornej sile, a wielki wilk już czekał na Vanję. Dosiadła go i rozpoczęła się szaleńcza, opętana podróż.

Bo także i czarny anioł miał trudności z dotrzymaniem kroku wiatrom. Któż bowiem może równać się z Tajfunem i władcą wszystkich wichrów? Vanja nigdy jeszcze nie poruszała się w takim pędzie, musiała z całych sił przyciskać się do grzbietu wilka i mocno go obejmować.

Ale kiedy Demony Wichru zorientowały się, że zostawiły gości z tyłu, zawróciły i poniosły ich dalej na swych ramionach.

O wiele prędzej niż przypuszczali, dotarli z powrotem do groty Demonów Nocy i spuścili się w dół. Wstrząśnięci, przerażeni strażnicy na próżno starali się ich powstrzymać.

I znów stanęli przed podwyższeniem, gdzie czekała Lilith wraz ze starszyzną. Drugi anioł powitał ich uśmiechem, wilk znów przybrał postać anioła. Istoty zgromadzone na podium poderwały się gwałtownie na widok dwóch wirów powietrza.

– Lilith! – straszliwym głosem wrzasnął Tajfun. – Wywiodłaś mnie w pole! Wykorzystałaś mnie, bym dopomógł naszemu jedynemu prawdziwemu wrogowi.

Lilith stała dumna i dostojna.

– Moim obowiązkiem było wysłuchanie rozkazów mojego pana. Wtedy. Teraz jesteśmy wolnymi demonami.

– Tak ci się wydaje? On was ukarze.

– Jesteśmy pod ochroną Lucyfera.

– Ach, tak? A co robi możny pan Lucyfer, by was ochronić?

– Omamił wzrok Tengela Złego. Zły nie może nas już zobaczyć z miejsca, gdzie spoczywa pogrążony we śnie.

– A co będzie, kiedy się zbudzi?

– Wtedy będziemy się martwić. Nigdy więcej już nas nie zniewoli.

– Doskonale! A teraz żądam, by mój syn został wypuszczony na wolność!

Najstarszy z Demonów Nocy wystąpił naprzód.

– Ten, którego dziewczyna nazywa Tamlinem, naraził nas wszystkich na wielki niepokój, kiedy jeszcze byliśmy podwładnymi Tengela Złego. Dla Tamlina nie ma wybaczenia.

– Ale teraz jesteście już wolni?

– Tak, lecz Tamlin popełnił jeszcze jedno przestępstwo. Obcował z ziemską istotą. Całkowicie zawiódł nasze zaufanie. Demon Nocy tak nie postępuje.

– Lilith! On jest także moim synem, rozkazuję wam więc otworzyć bramy Najgłębszej Czeluści.

Lilith dumnie uniosła głowę.

– Nie przyjmuję rozkazów od Demona Wichru.

Vanja zrozumiała, że jest świadkiem walki o prestiż pomiędzy dwoma plemionami demonów. Żadne nie chciało się poddać drugiemu.

Ale Demony Wichru zignorowały protesty. Vanja słyszała, że bramy Najgłębszej Czeluści otworzyć się dawały tylko siłą myśli, a kod ten znały jedynie Demony Nocy. Najwidoczniej jednak istniało jeszcze inne wyjście.

Dwie trąby powietrzne zdecydowanym ruchem zaczęły się zbliżać do bram Najgłębszej Czeluści.

Lilith zawołała za nimi:

– Co wam da, jeśli nawet zdołacie zejść na dół? Mój nieposłuszny syn skuty jest czarodziejskimi okowami. Nikt, nikt nie zdoła ich skruszyć!

Tajfun tylko na nią popatrzył i dalej parł naprzód.

Wszystkie demony ruszyły za nimi, z wahaniem, przestraszone, jakby gotowe do ucieczki, gdyby okazało się to niezbędne. Oprócz najstarszych, które za wszelką cenę postanowiły zachować godność i dostojeństwo, ale wkrótce i one pospieszyły do odległej mrocznej strefy groty, w której znajdowało się wejście do Najgłębszej Czeluści.

Demony Wichru znalazły się u bram. Vanja na wszelki wypadek kroczyła między czarnymi aniołami, starającymi trzymać się z tyłu. To był konflikt między demonami, przybysze z zewnątrz musieli powstrzymać się od działania.

W sali rozległ się wściekły ryk wichru, rósł do niebywałych wysokości, aż Vanja musiała rękami zatkać uszy. Małe demony niczym suche liście przeleciały przez salę i wyjąc ze strachu przykleiły się do skały. Czarne anioły otoczyły Vanję ramionami i mocno tuliły ją do siebie, chcąc za wszelką cenę ochronić słabowitą ziemską istotę. Najstarsze demony utrzymały się na nogach, ale przyciskały się do skalnych ścian i wczepiały w nie szponami. Piękne czarne włosy Lilith powiewały jak chorągiew.

Demony Wichru zaatakowały wrota, prowadzące do Najgłębszej Czeluści. Vanja oczami szeroko rozwartymi ze zdumienia patrzyła, jak brama skryła się w napierającym wirze powietrza. Rozległ się potężny łomot, od którego zatrzęsły się ściany groty, i nagle W bramie utworzyła się szczelina. Drzwi powoli, bardzo powoli rozsuwały się, nie mogąc już dłużej stawiać oporu napierającym wichrom.

W końcu wrota stanęły otworem.

Żaden z Demonów Nocy nie ośmielił się siłą myśli zamknąć ich na powrót.

W sali zapadła cisza.

– I tak w niczym wam to nie pomoże – stwierdził pogardliwie najstarszy demon. – Tamlin nigdy się nie uwolni.

Demony Wichru nie dały się wciągnąć w dyskusję.

– Wy wszyscy ze starszyzny pójdziecie z nami – rozkazały. – Nikt nie będzie miał możliwości, by zamknąć nas tam na dole. I tak zdołalibyśmy wyjść, ale nie mamy ochoty na żadne złośliwe sztuczki z waszej strony. Wy troje z innych światów także będziecie nam towarzyszyć. Reszta zostanie na górze.

Żaden z pomniejszych demonów nie miał ochoty wyprawić się do Czeluści. Przerażała je potęga władców wichru.

Vanja wraz z grupą wyznaczonych zaczęła schodzić w dół po nierównych schodach.

Tamlin, myślała z drżącym sercem. Znów będę mogła go zobaczyć!

Miała wrażenie, że od ostatniego spotkania upłynęły całe wieki. W rzeczywistości jednak jej demon zniknął w mroku nocy zaledwie kilka tygodni wcześniej.

W dłoni Lilith zapłonęło niezwykłe światło, pochodnia, którą złapała znikąd. Natychmiast rozpalił się ogień w rękach innych demonów i Vanja zobaczyła, że schody, którymi idą, stopniowo się rozszerzają.

Wreszcie stanęli w Najgłębszej Czeluści.

Mój Boże, myślała Vanja wstrząśnięta. Mój Boże!

Znajdowali się teraz głęboko, bardzo głęboko pod ziemią, w ciasnej grocie. Po ścianach skapywała woda. panowała tu nieprzyjemna, surowa wilgoć, która w ciągu kilku dni zdołałaby zniszczyć płuca i ciało zwykłego człowieka. Ściany groty były mroczne i nierówne, bez „pochodni” panowałaby tu wieczna ciemność.

Naprzeciwko nich, przykuty do ściany w taki sposób, że stopom brakowało zaledwie paru cali, by dotknąć ziemi, wisiał Tamlin.

Kiedy weszli, wycieńczony, śmiertelnie zmęczony uniósł głowę. Vanja ledwie go poznała, ból i rozgoryczenie do tego stopnia zmieniło jego twarz. Zmącony wzrok prześlizgnął się po przybyszach i zatrzymał na Vanji.

Twarz skurczyła mu się w grymasie najstraszniejszej nienawiści, jakiej Vanja kiedykolwiek doznała. Nie powstrzymało jej to jednak przed podbiegnięciem i otoczeniem go ramionami.

– Tamlinie, Tamlinie, co oni ci zrobili? – zaszlochała.

– Co ty mi zrobiłaś, chciałaś chyba powiedzieć – syknął w odpowiedzi. – Nie dotykaj mnie, przeklęta!

– Sama widzisz – lodowatym głosem wtrąciła Lilith. – Nie jesteś witana tak serdecznie, jak sobie wyobrażałaś.

– Niczego sobie nie wyobrażałam – łkała Vanja i oderwała postrzępiony podmuchami wichrów skraj nocnej koszuli. Owinęła nim ciało Tamlina, aby nie wisiał nagi na oczach wszystkich.

– Zostaw mnie! – zawołał do niej. – Ach, gdybym mógł się uwolnić, udusiłbym cię gołymi rękami, pomiocie szatana!

Lilith śmiała się drwiąco.

Vanja zrozpaczona zwróciła się do tych, którzy jej towarzyszyli, ale znikąd nie mogła oczekiwać pomocy. Czarodziejskich okowów nikt nie potrafił zniszczyć, słyszała to już wielokrotnie. Czarne anioły nie mogły jej pomóc, patrzyły tylko na nią ze współczuciem, siły Demonów Wichru na nic się tu nie zdały nawet z mocą gniewu Tajfuna, który był wściekły na Lilith za to, co uczyniła ich dziecku.

Ale Vanja poczuła, że w głowie kiełkuje jej pewna myśl. Coś, co powiedziała Lilith, kiedy pierwszy raz się spotkały…

Jak brzmiały te słowa?

Vanja czuła, że może to mieć ogromne znaczenie. Gdyby tylko mogła sobie przypomnieć, jak wyraziła się Lilith…

Ona wtedy już chyba dziesiąty raz prosiła, aby pozwolili jej porozmawiać z Tamlinem. I Lilith odpowiedziała…

Nie, nigdy sobie tego nie przypomni.

Tamlin pluł i parskał, obrzucał ją najgorszymi wyzwiskami, ale ona ich nie słyszała. Myślała gorączkowo.

Tak! To chyba to! Tak brzmiała odpowiedź Lilith!

„Nie wysilaj się! Ziemska kobieta nie może pałać takim uczuciem do demona”.

Tak, to właśnie te słowa! A jeśli to mogło oznaczać, że…

Że tylko miłość może uwolnić go z okowów?

Demony Nocy nie znały miłości, dobrze o tym wiedziała. Nauczyła ją tego znajomość z Tamlinem. Konieczna więc była obecność istoty z zewnątrz, a przybycia takowej demony nigdy nie brały pod uwagę, dlatego może postanowiły, że jedynie miłość może zniszczyć czarodziejskie okowy.

Była to zaledwie teoria, zbudowana na kruchej podstawie nic nie znaczących słów Lilith. Ale co miała do stracenia?

– Tamlinie, wiesz, że cię kocham…

– Zamknij się i skończ wreszcie wygadywać te brednie!

– I że zrobię dla ciebie wszystko.

– Co ty możesz zrobić? – zaśmiał się pogardliwie.

– Uwolnię cię z więzów.

– Pomieszało ci się w głowie. Nigdy ci się to nie uda. I czego spodziewasz się w zamian? Gdybym się uwolnił, rozerwałbym cię na strzępki.

Vanja nie mogła już dłużej powstrzymywać się od płaczu.

– Nie szkodzi, możesz zrobić ze mną, co chcesz, nie mogę znieść twego cierpienia, tak bardzo, bardzo cię kocham.

– Kochasz? A co to niby ma znaczyć? Kochasz jedynie moją męskość, nic innego.

– To nie jest prawda! Kocham cię dla ciebie samego, moje serce jest chore, umiera z rozpaczy, kiedy nie ma cię przy mnie. Możesz rozerwać mnie na kawałki, rób co chcesz, bylebyś tylko ty był wolny!

Przez grotę przebiegł jednogłośny okrzyk zdumienia. Okowy wiążące Tamlina zazgrzytały, obsunęły się jakby odrobinę niżej. Tamlin wpatrywał się w Vanję osłupiały.

Vanja, ucieszona sukcesem, mówiła dalej:

– Oddam życie za to, by cię uratować, Tamlinie. Tak wielka jest moja miłość do ciebie.

Rozległ się zgrzyt i szczęk, Lilith uderzyła w krzyk, a magiczne okowy puściły. Tamlin bezwładny padł na ziemię.

Vanja natychmiast pospieszyła mu z pomocą, ale on rzucił się jej do gardła. Czarne anioły jednak nie dopuściły, by wyrządził jej krzywdę, i odciągnęły go od dziewczyny. Tamlin nie miał sił, by ją przytrzymać.

Ale powoli, wiedziony szaleńczą wściekłością, podniósł się na kolana, aż wreszcie stanął na nogi.

W dłoniach czarnych aniołów zapłonęły ostrza mieczy skrzyżowanych między Tamlinem a Vanją. Z rozżarzonego metalu sypały się iskry. Demon nie mógł dosięgnąć swej ofiary.

Przemówił najstarszy z Demonów Nocy:

– Wyzwoliłaś go z czarodziejskich okowów, kobieto, i nic na to nie możemy poradzić. On pozostanie na wolności, ale nie chcemy mieć z nim więcej do czynienia. Jest na wieczność wyklęty z naszej wspólnoty. Jak wyjęty spod prawa będzie wałęsał się po świecie, nie mając dokąd powrócić.

Czarny anioł rzekł na to:

– Ale nie może się także zbliżyć do Vanji, my tego zabraniamy. Świat ludzi pozostanie poza jego zasięgiem.

Demon Wichru, ten, który był ojcem Tamlina, dodał:

– Nie może też szukać schronienia u nas, bo ten, kto spokrewniony jest z Demonami Nocy, nie należy do nas, nigdy nie zostanie zaakceptowany. Ale niech nasze wiatry wyniosą go w próżnię, tam gdzie miejsce takich jak on, straconych. Niechaj tam krąży przez nieskończoność wieczności.

– Czy to ma być jego wolność? – zawołała Vanja z rozpaczą. – Jego przewinienie nie było aż tak straszne.

– Złamał nasze prawa – oświadczył najstarszy demon. – A dla tych, którzy się tego dopuszczą, nie ma litości.

Vanja ponad mieczami patrzyła na Tamlina. W jej spojrzeniu kryła się cała tęsknota za nim i całe oddanie, ale Tamlin spoglądał na nią wrogo, pogrążony w rozpaczy.

– Nie chciałam, żeby tak się stało, Tamlinie – szepnęła Vanja zasmucona. – Pragnęłam ci tylko pomóc.

– Pomogłaś mu – życzliwie powiedział jeden z czarnych aniołów. – Krążenie w próżni to los o wiele łagodniejszy niż przebywanie w tej grocie. I być może zdołałaś nauczyć go czegoś o miłości? Chodźmy, opuśćmy to straszne miejsce!

On i jego towarzysz zadbali o to, by Tamlin w drodze na górę nie złapał Vanji. Demony Nocy nie odzywały się, porażone wydarzeniami, które rozegrały się na ich oczach. W wielkiej sali anioły znów przybrały postać wilków i Vanja dosiadła jednego z nich.

Najpierw jednak wypuszczono Tamlina. Patrzyła, jak wir powietrzny wciąga go w górę, jego rozdzierający krzyk rozpaczy długo dźwięczał w jej uszach. Nie mogła powstrzymać się od płaczu.

Kiedy zniknął, Demony Wichru, a także Vanja i wilki pożegnali się i opuścili siedziby koszmarów sennych.

W powrotnej drodze Vanja z początku nie widziała nic, tak bardzo była zasmucona. Przez krótką chwilę dane jej było ujrzeć Tamlina, zdołała go ocalić. Ale teraz odszedł na zawsze. Nie słyszała już nawet echa jego głosu.

Kiedy znaleźli się już mniej więcej w połowie drogi, ocknęła się i zaczęła nasłuchiwać. Zauważyła, że wilki położyły uszy po sobie i przyspieszyły kroku.

Daleko, daleko za sobą usłyszała krzyk, wycie najdzikszej wściekłości, jakie można sobie wyobrazić. Dobiegało z oddali, brzmiało słabo, ale i tak przenikało do szpiku kości i wdzierało się w duszę niczym dręczący ból.

– Czy to Tamlin? – spytała z lękiem.

„Nie”, myślą odpowiedziały jej wilki. „Nie słyszysz, co to jest? Czy nie brzmi to jak echo niesione wiatrem?”

Echo niesione wiatrem? Te słowa już kiedyś słyszała. Widziała je także napisane. W kronikach Ludzi Lodu.

– Tengel Zły? – szepnęła, nie mając odwagi się odwrócić.

„Tak. Odkrył, co się stało. Jego gniew nie zna granic”.

– To znaczy, że teraz koniec ze mną? – spytała drżącym głosem.

„Nie lękaj się”, włączył się do dziwnej rozmowy drugi wilk. „Wiesz, że Marco jest pod ochroną, i wasz zły przodek nie może go odnaleźć. Ty także od tej pory będziesz chroniona”.

– Ale ja jestem zwykłym człowiekiem! Nie jestem taka jak Marco.

„Dokonałaś niezwykłego czynu. Wolą twego dziada jest, abyś była chroniona i otrzymała nagrodę”.

– Nagrodę? Jaką?

„Kiedy twój czas na ziemi dobiegnie końca, przybędziesz do naszych sal. Spotkasz swoją babkę Sagę i naszego władcę Lucyfera we własnej osobie. I oczywiście Marca”.

– Ale mojego ojca nie zobaczę?

„Nie, twego ojca tam nie będzie”.

Przykro jej było ze względu na Ulvara, ale podziękowała za zaszczyt, jaki ją spotkał.

Nagle znaleźli się w jej pokoju. Usłyszała ostatnią myśl wilków: „Od tej pory Tengel Zły nie może wyrządzić ci krzywdy, nie może cię zobaczyć ani wyczuć. Dziękujemy za pomoc, Vanju z Ludzi Lodu!”

– To ja wam dziękuję! – zawołała, gdy już miały ją opuścić. – Mam nadzieję, że wkrótce się zobaczymy.

„Spotkamy się, gdy nadejdzie czas”.

Pomachała im ręką na pożegnanie i patrzyła, jak znikają na tle ciemnego nieba. Mrok nocy rozjaśniało kilka gwiazd. Vanja zastanawiała się, gdzie one się podziewały podczas jej podróży. Przez cały ten czas nie widziała ani jednej gwiazdki, jedynie chorobliwie blady księżyc. I on także nie był zwyczajny.

Po jakich właściwie światach wędrowała?

Vanja obudziła się ze snu. W pokoju panował półmrok, a ona leżała we własnym łóżku, dokładnie tak, jak zasnęła.

Ile nocy przespałam? zastanawiała się. Biedna matka i ojciec, jak to przyjęli?

W hallu wisiał kalendarz, z którego Henning metodycznie każdego dnia zrywał kartkę. Vanja na palcach przemknęła się, żeby sprawdzić datę.

W mroku ledwie rozróżniała cyfry na kalendarzu.

Data była ciągle ta sama. Nikt nie zauważył jej nieobecności.

Zegar wskazywał trzecią w nocy.

Vanja wróciła do pokoju i przysiadła na brzegu łóżka.

A więc to wszystko było tylko snem? Być może śniło jej się to, co chciała, by wydarzyło się naprawdę. Pragnęła uwolnić Tamlina i wyzwolić Demony Nocy spod władzy Tengela Złego.

Może to zadziałał narkotyczny środek, który ofiarował jej Marco? Słyszała, że takie substancje potrafią wywoływać najbardziej nieprawdopodobne wizje.

A więc nigdy nie spotkała czarnych aniołów ani nie była w siedzibach Demonów Nocy czy też w skalnych grotach Demonów Wichru. I nie widziała Tamlina.

Wbrew swej własnej woli odczuła wielkie rozczarowanie.

Rękę miała cały czas zaciśniętą i teraz zorientowała się, że coś w niej trzyma, coś dziwnego. Zapaliła lampę, by sprawdzić.

Na jej dłoni widniało kilka sztywnych, ciemnoszarych włosów, jakby z sierści jakiegoś zwierzęcia.

Koszula nocna?

Dobry Boże, cała w strzępach! Na dole brakowało dużego kawałka, a przy dekolcie zobaczyła spore rozdarcie.

Vanja powoli uniosła głowę i odetchnęła cicho, jakby bała się, że ktoś ją usłyszy.

Загрузка...