— Dzień dobry, nazywam się Marsh — powiedziała młoda kobieta. — Przysyła mnie agencja. Podobno szuka pan sekretarki.
— To prawda. Angażuję panią.
— Tak od razu?
— Żaden inny sposób nie przychodzi mi do głowy. Jak pani się nazywa?
— Lillian.
— To mnie w zupełności zadowala. Prozę rozpocząć pracę.
— Przecież pan tu nie ma żadnych mebli, nawet maszyny do pisania.
— Proszę kupić, co pani potrzeba. Oto pieniądze.
— Ale co ja mam robić?
— O to mnie proszę nie pytać — odparł cierpliwie Papazjan. — Mam dość kłopotów z ustaleniem, co ja sam mam robić. Przecież potrafi pani pokierować własnym życiem?
— Ale jaki jest cel pana pracy, panie Papazjan?
— Moim celem jest znaleźć odpowiedź na pytanie, jaki jest mój cel.
— Och… Rozumiem. Wydaje mi się, że będzie pan potrzebował biurek, krzeseł, lamp, maszyny do pisania itp.
— Doskonale, Lil! Od początku czułem, że świetnie wiesz, co masz robić. Czy ktoś ci już mówił, że jesteś wyjątkowo ładną dziewczyną?
— Nie…
— No to może nie jesteś. Skoro sama tego nie wiesz, to skąd ja mam wiedzieć?