Obraz, do którego Akwila „wkracza”, istnieje naprawdę, namalował go Richard Dadd i wisi w Tate Gallery w Londynie. Jest nieduży, ale artyście wykonanie go zabrało dziewięć lat. Stało się to w połowie dziewiętnastego wieku. Nie znam słynniejszego obrazu pokazującego elfy. I jest naprawdę bardzo dziwny. Czuje się bijące z niego upalne lato.
Ludzie „wiedzą” o Daddzie, że oszalał, zabił ojca i zamknięty w domu wariatów do końca życia malował swe dziwaczne obrazy. Z grubsza jest to prawda, ale stanowi też koszmarne podsumowanie życia utalentowanego artysty, który zapadł na ciężką chorobę psychiczną.
Co prawda Fik Mik Figiel nie pojawia się nigdzie na obrazie, ale uważam, że jest całkiem prawdopodobne, iż usunięto go za nieprzyzwoity gest. Wiecie, że takie rzeczy się zdarzają.
Prawdziwy jest też zwyczaj chowania pasterza z kawałkiem surowej wełny. Dobry Bóg zrozumie, że pasterz nie może zostawić swoich owiec. A gdyby tego nie rozumiał, nie warto weń wierzyć.
Ludzie mówią często: „Słuchaj swego serca”, lecz czarownice uczą się słuchać także innych części ciała.
Zadziwiające, ile potrafi ci powiedzieć nerka.
Normalni wróżbiarze mówią wam to, co chcielibyście usłyszeć, czarownice zaś przepowiadają to, co się wydarzy naprawdę, niezależnie czy wam się to podoba, czy nie. Może trudno w to uwierzyć, ale czarownice są bardziej wiarygodne, choć mniej popularne.
Akwila znała wiele słów ze słownika, ale ponieważ ich nie używała, nie miała wprawy.
Żadne słowa nie opiszą, jak wygląda obrócony do góry nogami Figiel w spódniczce, więc nie będziemy nawet próbować.