Rozdział szósty

Na dotarcie na miejsce wypadku wystarczyły Watchmanowi dwie minuty, ale roboty zdążyły już usunąć szklany blok, odsłaniając ciała ofiar. Wokoło zebrał się tłum Bet — Gammy nie miały dość silnej woli, by przerwać program pracy nawet przy takim wypadku. Na widok Alfy wszystkie androidy odsunęły się nie wiedząc, czy powrócić do zajęć, czy asystować mu, w końcu zostały w miejscu niczym żywy przykład nieporadności androidów.

Watchman ocenił sytuację jednym rzutem oka: szklany blok zmiażdżył trzy androidy, dwie Bety i Gammę. Bety były całkowicie zmiażdżone i wydostanie ich ciał z gleby stanowić będzie poważny problem. Gamma niemal zdążył uciec śmierci — od pasa w dół był nietknięty. Blok uderzył również dwa inne androidy: Gamma otrzymał cios w głowę i leżał nieruchomo kilkanaście metrów dalej, natomiast Beta miał uszkodzony kręgosłup i jeszcze żył, ale straszliwie cierpiał.

Watchman wybrał cztery Bety z tłumu gapiów i polecił im odniesienie ciał zabitych do centrum kontroli w celu identyfikacji i zniszczenia, a dwie inne Bety posłał po nosze. Gdy wykonywano jego polecenia, podszedł do rannego i spojrzał w jego przepełnione bólem oczy.

— Czy możesz mówić? — zapytał.

— Tak — niewyraźny szept. — Nie mogę się ruszać, jest mi zimno. Czy umrę?

— Prawdopodobnie — odpowiedział Watchman; przesunął dłonią po plecach rannego androida, odszukał nerwowy ośrodek lędźwiowy i wyłączył go, czemu towarzyszyło westchnienie ulgi. — Czy lepiej?

— O wiele lepiej, Alfa Watchman.

— Jak się nazywasz, Beta?

— Caliban Driller.

— Co robiłeś podczas wypadku?

— Przygotowywałem się do zakończenia pracy. Jestem majstrem, przechodziłem tędy. Wszyscy zaczęli krzyczeć, gdy blok spadał, powietrze się ogrzało, skoczyłem w bok i znalazłem się na ziemi z przetrąconym kręgosłupem. Za ile czasu umrę?

— Godzina, może mniej. Uczucie chłodu będzie ogarniało całe ciało, a gdy dojdzie do mózgu, nastąpi koniec. Ale ciesz się, Krug widział, jak upadałeś. Odpoczniesz na Łonie Kruga…

— Niech będzie pochwalony Krug — szepnął Caliban Driller. Nadeszły androidy z noszami; byli już przy rannym, gdy rozległ się gong, oznajmiający koniec pracy. Błyskawicznie wszystkie androidy, które akurat nie były czymś zajęte, ruszyły tłumnie ku kabinom przenośników, skąd wychodziła właśnie kolejna zmiana, która spędzała czas wolny w ośrodkach rekreacyjnych Ameryki Południowej lub Indii. Słysząc gong, androidy z noszami chciały porzucić ładunek i ruszyć wraz z innymi, ale Watchman krzyknął na nich, podbiegli więc speszeni.

— Zanieście Calibana Drillera do kaplicy! — polecił. — Gdy skończycie, możecie zaliczyć sobie ten czas do normy miesięcznej. Pośród zamieszania i tumultu dwie Bety z noszami utorowały sobie drogę i skierowały się ku jednej z kopuł, ograniczających na północy plac budowy. Wśród kopuł najwięcej było magazynów, kuchni i toalet, ale trzy z nich kryły w swoim wnętrzu generatory przekaźników i schładzaczy terenu, jedna ambulatorium, a ostatnia kaplicę. Przed wejściem nieustannie krążyły dwa lub trzy androidy pilnujące, by do wnętrza nie dostał się nikt ZRODZONY-Z-MACICY; czasami pojawiali się tutaj dziennikarze lub goście Kruga, więc strażnicy opracowali wiele sposobów usuwania ich z tego miejsca, nie powodując incydentów kolidujących z prawem. Kaplica była zamknięta dla narodzonych z mężczyzny i kobiety i nikt poza androidami nie miał pojęcia o jej istnieniu.

Thor Watchman wszedł do kaplicy, gdy nosze ułożono przed ołtarzem; przy wejściu przyklęknął, wysuwając przed siebie ręce z dłońmi odwróconymi ku górze. Ołtarz stanowił blok syntetycznego ciała, takiego samego, jak ciała androidów; blok był żywy, ale pozbawiony czucia i sam nie był w stanie utrzymać się przy życiu, był więc sztucznie karmiony. Za ołtarzem lśnił naturalnej wielkości hologram, przedstawiający Kruga, a mury kaplicy ozdobiono zapisem kodu genetycznego RNA, powtarzającym się od podłogi do szczytu kopuły.


AAA AAG AAC AAU

AGA AGG AGC AGU

ACA ACG ACC ACU

AUA AUG AUC AUU

GAA GAG GAC GAU

GGA GGG GGC GGU

GCA GCG GCC GCU

GUA GUG GUC GUU

CAA GAG CAC CAU

CGA CGG CGC CGU

CUA CUG CUC CUU

UAA UAG UAC UAU

UGA AGO UGC UGU

UCA UCG UCC UUU

UUA UUG UUC UCU


— Połóżcie go na ołtarzu, a potem wyjdźcie — powiedział Watchman.

Androidy wykonały polecenie; gdy został sam z umierającym Betą, pochylił się nad nim.

— Jestem Zachowawcą i mogę cię poprowadzić ku Krugowi… Powtarzaj za mną: Krug dał nam życie i powrócimy na Łono Kruga…

— Krug dał nam życie i powrócimy na Łono Kruga…

— Krug jest naszym Stwórcą, naszym Obrońcą i Wybawicielem. — Krug jest naszym Stwórcą, naszym Obrońcą i Wybawicielem…

— Krugu, błagamy cię, abyś nas poprowadził ku światłu!

— Krugu, błagamy cię, abyś nas poprowadził ku światłu…

— I podniósł Dzieci Kadzi do poziomu Dzieci Macicy!

I podniósł Dzieci Kadzi do poziomu Dzieci Macicy…

— I dał nam sprawiedliwe miejsce…

— I dał nam sprawiedliwe miejsce… obok naszych braci i sióstr…

— Obok naszych braci i sióstr…

— Krugu, nasz Stwórco, nasz Obrońco i Panie, przyjmij nas na Łono Kadzi!

— Krugu, nasz Stwórco, nasz Obrońco i Panie, przyjmij nas na Łono Kadzi…

— I zbaw wszystkich, którzy przyjdą po mnie…

— I zbaw wszystkich, którzy przyjdą po mnie…

— W dniu, gdy Macica i Kadź, Kadź i Macica staną się jednym!

— W dniu, gdy Macica i Kadź, Kadź i Macica staną się jednym…

— Niech będzie pochwalony Krug!

— Niech będzie pochwalony Krug…

— Chwała Krugowi!

— Chwała Krugowi…

— AAA, AAG, AAC, AAU ku chwale Kruga!

— AAA, AAG, AAC, AAU ku chwale Kruga…

— AGA, AGG, AGC, AGU ku chwale Kruga!

— AGA, AGG, AGU… Chłód doszedł już do piersi… — szepnął Caliban Driller. — Nie mogę, nie mogę…

— Dokończ litanię, Krug na ciebie czeka. AGU ku chwale Kruga…

— AGA, ACG, ACC, ACU ku chwale Kruga!

Palce Bety wbiły się w miękkie ciało ołtarza; jego skóra pociemniała już tak, że była niemal fioletowa, a oczy zmatowiały.

— Krug na ciebie czeka! — powiedział ostro Watchman. Dokończ litanię!

— Nie mogę… mówić… oddychać…

— Więc tylko mnie słuchaj i powtarzaj w duchu za mną… AUA, AUG, AUC, AUU ku chwale Kruga! GCA, GGG…

Watchman recytował litanię z desperacką energią, po każdym zdaniu wyginając ciało. Życie szybko uchodziło z ciała Calibana Drillera. Pod koniec litanii Watchman wyjął spod swej tuniki kabel, podłączył końcówkę do przedramienia umierającego i przesłał mu tyle energii, by wytrzymał jeszcze chwilę. Dopiero gdy był już pewny, że wysłał duszę Calibana na Łono Kruga, odłączył się, odmówił za siebie krótką modlitwę i wezwał ekipę, by zabrała ciało.

Napięty i wyczerpany, ale zadowolony wyszedł z kaplicy i ruszył w kierunku Centrum Kontroli. W połowie drogi stanął przed nim osobnik tego samego wzrostu — inny Alfa. Było to dziwne spotkanie, bowiem do końca pracy pozostało Watchmanowi jeszcze sporo czasu, a jego zmiennikiem miał być Alfa Euclid Planner. Tego Alfy natomiast Watchman nie znał…

— Watchman, czy znajdziesz dla mnie kilka minut czasu? — zapytał nieznajomy. — Jestem Siegfried Fileclerk z Partii Wolności Androidów. Oczywiście znasz treść petycji, którą mamy zamiar przedstawić Kongresowi na najbliższej sesji? Zważywszy na twoje bliskie stosunki z Krugiem, mógłbyś pomóc nam w skontaktowaniu się z nim, by…

— Chyba znacie moje stanowisko, jeżeli chodzi o zaangażowanie polityczne?

— Tak, ale dla sprawy równości…

— Można działać różnymi sposobami. Nie mam zamiaru mieszać Kruga do polityki.

— Zmiany konstytucyjne…

— Bzdury! Czy widzisz tę kopułę? To nasza kaplica. Idź tam i oczyść się ze zdrożnych myśli.

— Nie należę do waszego Kościoła!

— A ja do waszej partii. Wybacz, muszę wracać do pracy.

— Może więc spotkamy się, kiedy skończysz?

— To będzie mój czas odpoczynku.

Watchman oddalił się szybko; musiał wykonać jeden z rytuałów uspokajających, by rozproszyć narastającą w nim irytację.

„Partia Wolności Androidów!” — pomyślał z pogardą. „Imbecyle!”

Загрузка...