Thor Watchman klęczał obok Lilith Meson w kaplicy Valhallavagen. Był to dzień ceremonii Otwarcia Kadzi; obecnych było dziewięć Alf, którym przewodził Mazda Constructor, członek kasty Transcendentalistów. Dwie Bety nakłoniono do asystowania przy ceremonii, potrzebni bowiem byli Podlegli. Ceremonia ta nie wymagała uczestnictwa Zapobiegających, toteż Watchman nie musiał odgrywać oficjalnej roli i zadowalał się powtarzaniem inwokacji.
Ponad ołtarzem lśnił i migotał hologram Kruga; na ścianach triady kodów genetycznych zdawały się wirować. W powietrzu czuć było wodór. Jak zwykle, ruchy Mazdy Constructor a były powolne, szlachetne i wywołujące wrażenie.
— AUU GAU GGU GCU — zaintonował.
— Harmonia! — odpowiedział pierwszy Podległy.
— Jedność! — zawtórował drugi.
— Percepcja — powiedziała Lilith.
— CAC CGC CCC CUC — kontynuował Mazda.
— Harmonia!
— Jedność!
— Pasja — powiedziała Lilith.
— UAA UGA UCA UUA! — krzyknął Mazda.
— Harmonia!
— Jedność!
— Determinacja — powiedziała Lilith. Ceremonia zakończyła się. Mazda Constructor był czerwony i zmęczony; Lilith lekko dotknęła go dłonią. Obydwie Bety, gdy tylko trochę odsapnęły i zorientowały się, że nie są już potrzebne, wymknęły się tylnymi drzwiami. Watchman wstał i w najciemniejszym kącie dostrzegł Andromedę Quark, mamroczącą sentencje kasty Projektorów; zdawała się nikogo nie dostrzegać, zaabsorbowana bez reszty.
— Idziemy? — powiedział Watchman do Lilith. — Odprowadzę panią do domu.
— To miłe z pana strony — odparła, wciąż jeszcze nieco oszołomiona rolą, którą odgrywała podczas ceremonii; jej oczy błyszczały, drgały nozdrza, piersi unosiły się pod lekkim okryciem.
Wyszedł z nią na ulicę, a gdy skierowali się w stronę najbliższego przekaźnika, zapytał:
— Czy polecenie naboru osobowego dotarło do pani biura?
— Wczoraj. Towarzyszyło mu dołączone żądanie Spauldinga — chodzi o siłę roboczą. Gdzie ja mu znajdę tyle wykwalifikowanych Bet? Thor, co się dzieje?
— Dzieje się to, że Krugowi coraz bardziej się spieszy. Owładnęła nim myśl ukończenia wieży.
— To nie nowość…
— Jest coraz gorzej. Jego niepokój rośnie z dnia na dzień, pogłębia się, intensyfikuje jak choroba, która wyniszcza wnętrze organizmu. Gdybym był człowiekiem, być może potrafiłbym zrozumieć tę potrzebę ciągłego parcia naprzód. Teraz pojawia się na budowie dwa, trzy razy dziennie i liczy poziomy i bloki, naciska ekipy montażystów, by jeszcze szybciej montowali urządzenia do przyspieszania tachjonów. Wygląda na zagubionego: poci się, podnieca, cedzi słowa… Teraz zwiększa ilość pracowników i topi coraz więcej milionów dolarów w budowie wieży. Co chce zrobić? Co chce osiągnąć? A teraz jeszcze statek międzygwiezdny… Wczoraj rozmawiałem z Denver. Czy pani wie, Lilith, że w zeszłym roku kompletnie porzucił te zakłady, a teraz bywa tam codziennie? Statek ma być gotowy za trzy miesiące, by natychmiast wyruszyć w drogę. Krug wysyła androidy…
— Dokąd?
— Do gwiazdy odległej o trzysta lat świetlnych.
— Myślę, że nie prosił, by pan poleciał?
— Załoga ma się składać z czterech Alf i czterech Bet. Jeśli Spaulding będzie miał coś do powiedzenia, to będę załatwiony. Krug nas ochroni przed odlotem… — ironia modlitwy dotarła do niego i zaczął śmiać się ponurym, nerwowym śmiechem. — Tak, Krug nas ochroni!
Dotarli do przekaźnika i Watchman zaprogramował współrzędne.
— Czy nie zechciałby pan wejść na chwilę? — zaproponowała Lilith.
— Z przyjemnością.
Apartament Lilith był mniejszy niż jego: jeden pokój, salon, jadalnia, kuchnia i coś w rodzaju przedpokoju. Watchman zauważył miejsca, gdzie zainstalowano przegrody, by z jednego dużego pokoju zrobić kilka mniejszych. Budynek przypominał ten, w którym mieszkał on sam: stary, o ciepłej i żywej atmosferze. Dziewiętnasty wiek, stwierdził, choć dało się dostrzec, że umeblowanie odzwierciedlało silną osobowość Lilith; było tu też dużo delikatnych drobiazgów. Choć w Sztokholmie byli sąsiadami, gościł u niej po raz pierwszy. Androidy, nawet Alfy, nie zapraszały do siebie innych androidów — w większości przypadków jako miejsca spotkań służyły kaplice. Ci, którzy nie należeli do Kościoła, bywali w biurach P.W.A., choć tam byli raczej samotni. Usiadł w wygodnym, ruchomym fotelu.
— Czy coś podać? — zapytała Lilith. — Mam wszystkie rodzaje substancji sympatycznych. Zioła? Herbata? Nawet alkohole: likier, koniak, whisky…
— Jest pani dobrze zaopatrzona w te głupstwa.
— Manuel odwiedza mnie dość często. Czy ma pan na coś ochotę?
— Nie, na nic — odparł. — Te niszczące środki nie interesują mnie.
Zaczęła się śmiać i stanęła przed aparatem Dopplera. Szybko zdjęła ubranie: pod spodem nie nosiła nic poza bladozieloną warstwą termiczną, bardzo rzucającą się w oczy na tle jej szkarłatnej skóry, okrywającą jej ciało od piersi po pośladki i chroniącą przed zimowymi wiatrami. Lilith ustawiła urządzenie i warstwa zniknęła, a ona założyła sandały i usiadła ze skrzyżowanymi nogami na podłodze przed aparatem, ustawiając regulatory ścienne. Obrazy na ścianach zaczęły zmieniać się w sposób losowy i nastała chwila żenującej ciszy. Watchman poczuł się nieswojo. Znał Lilith od pięciu lat — praktycznie od chwili, gdy się urodziła — i byli tak dobrymi przyjaciółmi, jak może to mieć miejsce tylko między androidami, jednak nigdy jeszcze nie był z nią sam na sam. To nie jej nagość go żenowała, nagość nic dla niego nie znaczyła. Pomyślał, że było to efektem zebrania. Jeśli byliby kochankami, gdyby między nimi zaistniałoby coś seksualnego… Uśmiechnął się, ale zanim zdążył wypowiedzieć jakąkolwiek uwagę, Lilith powiedziała:
— Ten pomysł mnie zbulwersował, ten dotyczący Kruga… Ta jego niecierpliwość, jeśli chodzi o ukończenie wieży… A gdyby Krug był umierający, Thor?
— Umierający? Chyba nigdy nawet o tym nie pomyślał!
— Jakaś straszna choroba, coś, czego współczesna medycyna nie byłaby w stanie wyleczyć… Nie wiem, może jakiś nowy rodzaj raka? Można by podejrzewać, że ma przed sobą zaledwie rok lub dwa życia i to tłumaczyłoby, dlaczego tak rozpaczliwie stara się nawiązać łączność z istotami z innej gwiazdy.
— Wygląda na zdrowego — odparł Watchman.
— Może rozsypuje się od wewnątrz? Pierwszymi symptomami może być to jego irracjonalne zachowanie, ta obsesja przeskakiwania z miejsca na miejsce, przyspieszanie programu prac, zmuszanie ludzi do bardziej intensywnej pracy…
— Nie, Krug nas ochroni!
— Niech Krug będzie chroniony…
— Nie mogę w to uwierzyć, Lilith. Skąd przyszedł pani do głowy taki pomysł? Czy Manuel mówił coś pani?
— Czysta intuicja. Usiłuję wytłumaczyć sobie dziwne zachowanie Kruga, to wszystko. Jeśli rzeczywiście umiera, tłumaczyłoby to…
— Krug nie może umrzeć.
— Nie?
— Dobrze pani wie, co chcę powiedzieć. On nie może, jest jeszcze młody. Może liczyć jeszcze na co najmniej wiek życia, a w ciągu wieku tyle można zrobić…
— Chce pan powiedzieć, że dla nas…
— To zrozumiałe.
— Ale ta wieża drąży go od środka, ona go spala. Nie boi się pan, że może go uśmiercić, Thor? Nawet bez wypowiedzenia jednego słowa…
— A więc straciliśmy tyle energii na modlitwy… P.W.A. roześmieje nam się w nos!
— Czy więc nie powinniśmy tego robić? Delikatnie dotknął opuszkami palców jej powiek.
— Nie możemy przenosić naszych planów w sferę fantazji, Lilith. Krug nie umiera i bardzo prawdopodobne, że nie umrze jeszcze długo.
— A jeśli mimo wszystko umrze?
— Gdzie chciałaby pani się udać?
— Moglibyśmy rozpocząć akcję — odparła poważnie.
— Jaką akcję?
— Odkąd zadecydowaliśmy, bym spała z Manuelem — służyć Manuelowi, by zapewnić sobie poparcie Kruga.
— To nie był zbyt dobry pomysł — powiedział Watchman. — Wątpię, by manipulowanie Krugiem w ten sposób było etyczne. Jeśli nasza wiara jest szczera, powinniśmy oczekiwać jego łaski i miłosierdzia bez intryg…
— Dosyć, Thor! Chodzę do kaplicy, pan chodzi do kaplicy, wszyscy chodzimy do kaplicy, ale żyjemy w realnym świecie i trzeba zdawać sobie sprawę z pewnych faktów. Jednym z nich jest możliwość przedwczesnej śmierci Kruga…
— To jest… — Thor zadrżał ze zdenerwowania.
Lilith mówiła jak pragmatyczka — prawie tak, jakby słyszało się entuzjastę z P.W.A. Watchman dostrzegał logikę tego stanowiska, gdy cała jego wiara opierała się na nadziei cudu. A jeśli cudu nie będzie? A jednak… Mimo to…
— Manuel jest zaangażowany, gotów otwarcie bronić naszej sprawy — mówiła dalej. — Wie pan, jak łatwo daje się urabiać, a za dwa lub trzy tygodnie mogę go przekształcić w zagorzałego bojownika. Najpierw zaprowadzę go do Gamma Town…
— Ukrywa swoją sympatie, mam nadzieję?
— Zrozumiałe. Spędziliśmy tu noc i przytarłam mu trochę nosa. Potem… Przypomina pan sobie, Thor, jak rozmawialiśmy o tym, czy pozwolić mu obejrzeć naszą kaplicę…
— Tak — Watchman aż zadrżał.
— Obejrzymy jedną z nich, wytłumaczę mu całą naszą wiarę, a wreszcie czule go poproszę, by porozmawiał z ojcem o naszej sprawie. On to zrobi, Thor, on to zrobi! I Krug go wysłucha, i Krug wypowie oczekiwane słowa, by sprawić przyjemność Manuelowi.
Watchman wstał i zaczął przechadzać się wzdłuż i wszerz pokoju.
— Ale mnie wydaje się to niemal bluźniercze… Jesteśmy uważani za tych, którzy oczekują na spłyniecie łaski Kruga, a służyć Manuelowi, próbować wpłynąć na Kruga i naginać jego wolę…
— A jeśli Krug umiera? Jeśli pozostało mu już tylko kilka miesięcy życia? A jeśli nadal pozostaniemy niewolnikami? Słowa Lilith odbiły się od ścian:
„KRUGA NIE BĘDZIE JUŻ”
„KRUGA NIE BĘDZIE JUŻ”
„KRUGA NIE BĘDZIE JUŻ”
„KRUGA NIE BĘDZIE JUŻ”
„KRUGA NIE BĘDZIE JUŻ”
— Powinniśmy rozróżniać istotę fizyczną, zwaną Krugiem, dla którego pracujemy, a wiecznego Kruga Stwórcę, Kruga Wyzwoliciela, który… — powiedział Thor mało pewnym głosem.
— Nie teraz, Thor. Proszę mi tylko powiedzieć, co powinnam zrobić? Zaprowadzić Manuela do Gamma Town?
— Tak. Ale niech pani nie posuwa się zbyt daleko, proszę nie odkrywać przed nim więcej niż jedną rzecz na raz. Jeśli zaś będzie pani miała jakieś wątpliwości, proszę się nie wahać i konsultować ze mną. Czy pani naprawdę może manipulować Manuelem?
— On mnie uwielbia — spokojnie odparła Lilith.
— Dla pani ciała?
— To piękne ciało, Thor, ale istnieje jeszcze coś. On podświadomie pragnie być zdominowany przez androida i to jest efekt kompleksu winy drugiej generacji. Uwiodłam go seksem i utrzymuję potęgą Kadzi.
— Seks… — powiedział Watchman. — Uwieść seksem… Jak? Kobieta? Powiadają, że on ma piękną żonę, choć ja nie jestem w stanie tego ocenić. Jeśli ma piękną żonę, dlaczego tego potrzebuje?
Lilith zaczęła się śmiać.
— Powiedziałem coś śmiesznego?
— Nic pan nie wie o ludziach, Thor. Sławny Alfa Watchman zupełnie nieświadomy! — jej oczy zabłysły złością, nagle wstała. — Thor, czy pan wie coś o seksie? Z własnego doświadczenia?
— Czy miałem stosunki seksualne? Czy to chciałaby pani wiedzieć?
— Właśnie to chciałam wiedzieć — powiedziała Lilith. Kierunek, który przyjęła rozmowa, zupełnie zbił go z tropu. Co jego prywatne życie miało wspólnego z organizacją rewolucyjnej strategii?
— Nie — odpowiedział. — Nigdy. Co z tego można mieć poza kłopotami?
— Przyjemność — oznajmiła. — Krug stworzył nas z funkcjonalnym systemem nerwowym. Seks jest czymś rozrywkowym, seks mnie ekscytuje, a więc powinien ekscytować i pana. Dlaczego nigdy pan tego nie spróbował?
— Nie znam żadnego samca Alfy, który by tego próbował lub nawet o tym myślał.
— Kobiety Alfa tak.
— To nie to samo. Wy macie więcej okazji, ludzcy mężczyźni za wami biegają. Ludzkie kobiety nie biegają za androidami, może poza kobietami nerwowo chorymi. Pani może mieć stosunki seksualne z ludźmi bez żadnego ryzyka, ja natomiast nie chcę kompromitować się przed żadną ludzką kobietą nie mówiąc nawet o tym, że wówczas pierwszy lepszy ludzki mężczyzna może mnie zniszczyć.
— A stosunki między androidami?
— By co robić? Dzieci?
— Stosunki seksualne a reprodukcja to dwie różne sprawy, Thor. Ludzie mają stosunki bez płodzenia dzieci i dzieci bez stosunków. Seks jest siłą społeczną, sportem, grą, rodzajem magnetyzmu, przechodzeniem z jednego ciała do drugiego. To jest to, co daje mi władzę nad Manuelem, gwałtownie zmienia jego głos, wytraca jego dydaktyczny ton, czyni go uległym. Czy pan chce, bym panu pokazała, co to jest? Proszę się rozebrać!
Roześmiał się nerwowo. Czy ona mówi poważnie?
— Pani chce się ze mną kochać?
— Dlaczego nie? Boi się pan?
— Proszę nie mówić głupstw! Ale ja nie oczekiwałem… Chcę powiedzieć… Wydaje mi się to takie niewłaściwe… Dwa androidy, sypiające razem, Lilith…
— Ponieważ jesteśmy przedmiotami z plastiku? — zapytała chłodno.
— Nie to chciałem powiedzieć… W istocie jesteśmy z krwi i kości…
— Ale istnieją rzeczy, których nie powinniśmy robić, ponieważ pochodzimy z Kadzi. Pewne funkcje cielesne są zarezerwowane dla Dzieci Macicy, co?
— Deformuje pani moje stanowisko…
— Wiem o tym. Chcę, by nauczył się pan czegoś więcej, Thor. Usiłuje pan manipulować całym społeczeństwem, a ignoruje pan ludzkie motywacje u ich podstaw. Proszę się rozebrać… Nigdy nie odczuwał pan pożądania do kobiety?
— Nie wiem, co to jest pożądanie, Lilith.
— Naprawdę?
— Naprawdę. Pokiwała głową.
— I myśli pan, że powinniśmy być równi ludziom? Chce pan głosować, mieć w Kongresie przedstawicieli Alfy, posiadać prawa cywilne, a żyje pan jak robot, jak maszyna. Potwierdza pan podstawowy argument, by utrzymywać androidy w niewoli. Ignoruje pan najważniejszy witalny sektor i mówi pan, że te sprawy dotyczą tylko ludzi! Niebezpieczny sposób myślenia, Thor! My jesteśmy ludźmi! Mamy ciało! Dlaczego Krug dał nam narządy płciowe, jeśli nie chciał, byśmy ich używali?
— Zgadzam się ze wszystkim, co pani mówi, ale…
— Ale co?
— Ale seks mnie nie interesuje. Wiem, że to podstawowy argument przeciwko naszej sprawie, ale nie jestem jedynym Alfa, który tak myśli. Rozmawialiśmy o tym sporo, ale… — odwrócił wzrok. — Być może ludzie mają rację… Może my jesteśmy niższą rasą, całkowicie sztuczną, inteligentnymi robotami, wykonanymi z ciała i…
— Błąd! Proszę wstać, Thor… Proszę tu podejść! Podszedł do niej. Wzięła go za ręce i położyła je na swoich nagich piersiach.
— Proszę je nacisnąć — powiedziała. — Delikatnie… Proszę pieścić sutki… Widzi pan, jak twardnieją, jak się prostują? To znak, że reagują na pańskie dotknięcie… W ten sposób objawia się u kobiety pożądanie. Co pan czuje, gdy dotyka pan moich piersi, Thor?
— Delikatną skórę…
— Co pan czuje wewnętrznie?
— Nie wiem…
— Przyspieszenie pulsu? Napięcie? Tak… Proszę pieścić moje ramiona, pośladki… Proszę przesuwać dłoń od góry do dołu… Tak właśnie, Thor?
— Nie jestem pewny… To dla mnie coś nowego, Lilith…
— Proszę się rozebrać — poleciła.
— Ale jak to… Wydaje mi się to takie mechaniczne… Zimno… Czy przygaszone światło, szepty, muzyka i poezja nie są częścią seksu?
— Ach, coś jednak pan o tym wie!
— Troszeczkę. Czytałem książki, poznałem rytuały, akcesoria…
— Spróbujmy więc. Przygaszę światła — nie, nie zamglenie, nie za pierwszym razem… Doskonale. Teraz muzyka… Proszę się rozebrać.
— Czy nie powie pani o tym nikomu?
— Ależ jest pan głupi! Komu mogę o tym powiedzieć? Manuelowi? Kochanie — powiem mu — kochanie, zdradziłam cię z Thorem Watchmanem! — zaczęła się śmiać. — To będzie nasz sekret. Nazwijmy to lekcją humanizacji, jeśli pan chce. Ludzie mają stosunki seksualne, a pan chce stać się bardziej człowiekiem, nieprawdaż? Wprowadzę pana w seks!
Zaśmiała się złośliwie, a Watchmanem owładnęła ciekawość. Zaczął już odczuwać wpływ pieszczot, które wprowadzały go w stan euforii. Lilith miała rację: aseksualność Alf była paradoksem dla ludzi, którzy głośno obwieszczali, że są ludźmi. Może zaabsorbowany licznymi obowiązkami, które zlecał mu Krug, zlekceważył rozwijające się w nim emocje? Pomyślał o Siegfriedzie Fileclerku, płaczącym na śniegu przy Cassandrze Nucleus i zadał sobie to właśnie pytanie. Jego ubranie opadło na podłogę, Lilith przytuliła się do niego. Ocierał delikatnie swoje ciało o jej ciało, czuł jej brzuch na swoim, jej twarde piersi na swoim torsie. Analizował, jak ma to określić, jak zareagować; jego odkrycia budziły niepewność, a jednak nie potrafił zaprzeczyć, że cielesny kontakt sprawia mu przyjemność. Lilith zamknęła oczy; jej rozchylone usta szukały ust Thora, po czym jej język wślizgnął się pomiędzy jego wargi. Przesuwał dłonie po jej plecach, zaciskał palce na jej pośladkach; wyprostowała się i naciskała jego ciało, coraz szybciej się ruszając. Pieścili się przez kilka minut, potem Thor odprężył się.
— A więc? — zapytała. — Co pan o tym powie?
— Podoba mi się to — odparł zgodnie z prawdą.
— Ale czy to pana podnieca?
— Tak myślę…
— To nic nie mówi.
— Jak mogę to wiedzieć?
— To widać! — odparła ze śmiechem.
Poczuł się niezwykle niezręcznie; odniósł wrażenie, jakby jego osobowość została rozdarta, a on nie potrafił odnaleźć siebie samego. Odkąd wyszedł z Kadzi, zawsze traktowano go jako starszego, mądrzejszego, bardziej kompetentnego, pewniejszego od innych braci-Alfa; zawsze był traktowany jako mężczyzna znający świat i miejsce, w którym się znajdował. Ale teraz? W pół godziny Lilith zredukowała go do małego, niezręcznego przedmiotu, naiwnego zwierzęcia. Uniosła ręce do bioder Watchmana.
— Ponieważ pański organ nie był dość sztywny, to znaczy, że nie był pan dostatecznie podekscytowany. Teraz zobaczymy…
Przesunęła palce pewnym ruchem; Watchman musiał przyznać, że przeżywa bardzo interesujące odczucie i że ten nagły, oszałamiający przypływ męskości między palcami Lilith jest czymś zauważalnym. Mimo wszystko jednak w dalszym ciągu był na zewnątrz siebie jako daleki i uważny obserwator. Znowu przytuliła się do niego; jej ciało falowało i drżało, pełne napięcia. Ponownie obejmował jej ramiona, przesuwał dłońmi po jej skórze. Ułożyła się na podłodze, a on położył się na niej, opierając się na łokciach i kolanach. Lilith oplotła go nogami, wsunęła rękę pomiędzy ich ciała, ujęła jego członek i wsunęła w siebie. Zaczęła poruszać się w górę i w dół, a on wkrótce podchwycił ten rytm i poruszał się wraz z nią.
„A więc to jest seks…” — pomyślał.
Zastanowił się, co może odczuwać kobieta, mając w sobie coś tak twardego i długiego. Najwidoczniej to lubią: Lilith dyszała i trzęsła się, bez wątpienia z rozkoszy, choć frapowała go myśl, że jest w tym coś śmiesznego. Mimo wszystko takie poruszanie się w kobiecie było czymś ekscytującym. Czy to o tym mówiła poezja? Czy to za to mężczyźni staczali pojedynki i wyrzekali się królestw?
— Kiedy będziemy wiedzieli, że to się skończy? — zapytał po chwili.
Otworzyła oczy; nie był w stanie określić, czy wyrażały wściekłość czy drwinę.
— Będzie pan to wiedział — powiedziała. — Nie przerywajmy…
Ruchy Lilith stawały się coraz gwałtowniejsze: wyginała się i rzucała, jakby we wnętrzu jej ciała szalała burza. Wszystkie mięśnie jej ciała drgały, a w miejscu, w którym w nią wkroczył, czuł ją w gwałtownych konwulsjach. Nagle i on sam poczuł spazmy, które przerwały mu obserwację efektów ich związku. Zamknął oczy, dyszał, a jego serce zaczęło bić jak oszalałe. Skóra stanęła mu w ogniu, opuścił głowę i wstrząsnęła nim seria wyładowujących wytrysków.
Miała rację: łatwo było zauważyć, kiedy będzie koniec. Jakże szybko zniknęła ekstaza! Teraz zadał sobie trud przypomnienia potężnych wrażeń, jakie odczuwał zaledwie minutę wcześniej. Poczuł się oszukany, jakby zaproszono go na przyjęcie i nie podano posiłku. Czy to wszystko?
„Zresztą to nic” — pomyślał. — „To wszystko jest oszustwem!”
Wysunął się z niej; Lilith nadal leżała bezwładnie, z zamkniętymi oczyma i rozchylonymi wargami, pokryta potem i najwyraźniej wyczerpana. Jeszcze nie widział takiej kobiety. Po chwili otworzyła oczy, oparła się na łokciach i uśmiechnęła trochę nieśmiało.
— Halo! — powiedziała.
— Halo! — odparł i odwrócił spojrzenie.
— Jak się pan czuje?
Watchman wzruszył ramionami. Szukał precyzyjnych określeń i nie mógł ich znaleźć; onieśmielony powiedział:
— Zmęczony przede wszystkim… Pusty… To normalne? Czuję się… pusty…
— To normalne, po stosunku wszystkie zwierzęta są smutne. To stare powiedzenie łacińskie. Jest pan zwierzęciem, Thor, proszę nie zapominać.
— Tak, zwierzę… Popiół na zimnej plaży… Czy to sprawiło pani radość, Lilith?
— Nie widział pan tego? Nie, oczywiście… Sprawiło mi to radość.
Lekko położył dłoń na udzie Lilith.
— Jestem zadowolony, ale wciąż zaniepokojony…
— Z jakiego powodu?
— Ten cały ciąg wydarzeń… Wchodzenie, wychodzenie, pocenie się, jęki, ruchy bioder, a potem koniec… Ja…
— Nie — przerwała. — Proszę nie starać się brać tego na rozum i nie analizować. Zbyt wiele pan oczekiwał. To tylko rozrywka, Thor, to robią ludzie, by być razem szczęśliwymi. To wszystko… To nie jest doświadczenie kosmiczne…
— Proszę mi wybaczyć… Jestem tylko głupim androidem, który…
— Nie. Jest pan kimś, Thor.
Zauważył, że sprawił jej przykrość, odmawiając podporządkowania się ich połączeniu, wyrządził przykrość także sobie samemu. Podniósł się powoli. Czuł się załamany, miał wrażenie, że jest pustą wazą, porzuconą na śniegu. Poznał przebłysk radości aż do rozładowania się, ale czy ta chwila ekstazy warta była tego, czego szukał, jeśli przynosiła ze sobą smutek? Zrobiła to dla jego dobra, chciała uczynić go bardziej człowiekiem. Podniósł ją, na chwilę przytulił do siebie, pocałował, ujął jedną pierś i powiedział:
— Spróbujemy jeszcze innym razem, nieprawdaż?
— Kiedy będzie pan chciał…
— Wydawało mi się to bardzo dziwne za pierwszym razem, ale obiecuję postępy. Jestem tego pewny.
— Oczywiście, Thor. To zawsze jest dziwne po raz pierwszy.
— Teraz muszę już iść.
— Jeśli tak trzeba…
— Tak, ale wkrótce wrócę.
— Tak… — dotknęła jego ramienia. — A ja zacznę realizować to, co zadecydowaliśmy. Zaprowadzę Manuela do Gamma Town.
— Doskonale.
— Niech Krug będzie z tobą, Thor.
— Niech Krug będzie z tobą. Zaczął się ubierać.