Mówię do Lilith:
— Obiecałaś, że mi powiesz, dlaczego Gammy używają imienia mego ojca. Pokój Kruga, Krug z tobą… Nigdy mi o tym nie opowiedziałeś…
— Powiem ci.
— Kiedy?
— Będziesz musiał znów przebrać się za Alfę. Łatwiej będzie mi pokazać ci to niż wytłumaczyć.
— Znowu mamy iść do Gamma Town?
— Nie tym razem. Zabiorę cię do Beta. Nie zaprowadzę cię do kaplicy Valhallavagen, bo…
— Gdzie?
— Do kaplicy Valhallavagen, blisko stąd. Tam chodzą Alfy. Twoje przebranie by ich nie oszukało, Manuelu, ale możesz oszukać Bety, jeżeli będziesz zachowywać się spokojnie i z godnością.
— Kaplica… Więc to religia?
— Tak.
— Jak się nazywa? Krugjanizm?
— Nie ma nazwy. Gdy mówimy o niej, mówimy o Kościele. Dla nas to bardzo ważne, Manuelu, najważniejsze w życiu.
— Możesz mi to opisać?
— Później. Rozbieraj się, pomalujemy cię na czerwono. Możemy tam iść od razu.
— Ile czasu to zajmie?
— Godzinę. Wrócisz do domu na czas, nie martw się, jeżeli to cię niepokoi.
— Muszę zachowywać się fair względem Clissy! — powiedziałem. — Nie chcę nadużywać jej wyrozumiałości.
— Już dobrze. Zgoda.
Rozbieram się. Lilith przebiera mnie za Alfę Leviticusa Leapera. Zachowała tamto ubrania — zdziwiło mnie, że nie oddała tego stroju Watchmanowi, jakby przewidywała kolejną maskaradę.
— Przed wyjściem musisz dowiedzieć się kilku rzeczy — mówi Lilith. — Po pierwsze, ludziom nie wolno wchodzić do kaplicy, tak jak niewiernym do Mekki. O ile wiem, będziesz pierwszym Dzieckiem Macicy, które tam wejdzie.
— Pierwszym kim?
— Urodzonym z Macicy. Ty jesteś Dzieckiem Macicy, my jesteśmy Dziećmi Kadzi. Rozumiesz?
— Po co chcesz mnie tam wprowadzić, skoro to zabronione? Czy nie traktujesz poważnie waszych rytuałów?
— Bardzo poważnie.
— Więc dlaczego?
— Bowiem myślę, że dla ciebie mogę zrobić wyjątek! Manuelu, nie jesteś taki, jak inni. Mówiłam ci to już, pamiętasz? Androidy nie są dla ciebie niższą kastą. Myślę, że w głębi duszy zawsze byłeś po naszej stronie, nie wiedząc o tym, więc nie popełnię bluźnierstwa.
— Dobrze, może być…
— Ponadto jesteś synem Kruga.
— Co to ma do rzeczy?
— Zobaczysz…
Czuję się mile połechtany, zafascynowany i trochę przestraszony. Czyżbym naprawdę sympatyzował z androidami? Czy można mi zaufać? Dlaczego ona łamie swoje zasady? Co chce przez to uzyskać? Dziwna myśl: robi to, bo mnie kocha. Chce dzielić swoje życie ze mną…
— Pamiętaj, nie możesz zostać zdemaskowany — mówi Lilith. — Zachowuj się swobodnie, nie bądź nerwowy i nie wahaj się. W Gamma Town byłeś doskonały, rób dziś to samo.
— Ale czy nie powinienem poznać niektórych rytuałów? W jaki sposób trzeba uklęknąć czy coś takiego…
Lewa ręka do podbrzusza, piersi i czoła — raz-dwa-trzy.
— To oznacza: „Niech będzie pochwalony Krug”. To powitanie przy wejściu do kaplicy, przed rozpoczęciem modlitwy. Ponadto wykonuje się go, gdy ktoś wymawia imię „Krug”. Zrób to… Jeszcze…
Raz-dwa-trzy. Niech będzie pochwalony Krug.
— Szybciej. Raz-dwa-trzy. Raz-dwa-trzy.
— Doskonale, doskonale. Teraz kolejny znak: „Niech Krug nas chroni”. Wykonuje się go w chwilach napięcia lub wątpliwości, jak kiedyś mówiono „Boże, dopomóż”. Robi się go też, gdy prowadzący obrzęd odwołuje się do miłosierdzia Kruga i za każdym razem, gdy błagamy Kruga.
— Krug jest naprawdę Bogiem! — mówię zdumiony.
— Oto znak…
Pokazuje mi, jak się to robi: ręce na piersi, potem dłonie do góry — to znak konsekracji.
— Krugu, spójrz w moją duszę. Moje serce jest przed tobą odkryte.
Powtarzam po niej ten gest.
— Następny — mówi Lilith. — Znak poddania się Woli Kruga. Wykonuje się go tylko wtedy, gdy po raz pierwszy staje się przed ołtarzem: jedno kolano na ziemię, ramiona wyciągnięte przed sobą, dłonie do góry.
— Które kolano?
— Obojętne. Zrób to.
Robię znak poddania się Woli Kruga. Czuję, że w pewnym sensie całe życie poddawałem się Woli Kruga, nawet O tym nie wiedząc.
— Teraz zobaczymy, czy zrozumiałeś — mówi Lilith. — Co robisz po wejściu do kaplicy?
— Raz-dwa-trzy. Niech będzie pochwalony Krug.
— A potem?
— Gdy jestem przed ołtarzem, poddaję się Woli Kruga. O, tak: kolano na ziemię, rozchylone ramiona, dłonie do góry.
— A potem?
— Proszę o Łaskę Kruga, o, tak. Od czasu do czasu robię też „Niech będzie pochwalony Krug”: ręce do piersi, dłonie skierowane ku górze. Gdy wymawia się imię Kruga, robię „Niech będzie pochwalony Krug”.
— Doskonale. Wszystko pójdzie dobrze, Manuelu.
— Widziałem, jak robiłaś inny znak w Gamma Town…
— Pokaż mi to.
Rozsuwam ręce, dłonie przed twarzą, wyginam biodra i uginam kolana w pewien rodzaj spirali.
— Zrobiłaś to w Gamma Town, gdy tłum był podniecony.
Lilith śmieje się.
— To Błogosławieństwo Kadzi! — odpowiada. — Znak pokoju i pożegnania. Robimy tak nad ciałami zmarłych i wtedy, gdy sytuacja jest napięta. Nie zrobiłeś tego zbyt dobrze. Widzisz, ten ruch wzorowany jest na kształcie łańcucha kwasu nukleinowego, rozumiesz? Staramy się to oddać ciałem, o, tak… Wygina ciało, a ja ją naśladuję; śmieje się.
— Przykro mi — mówię. — Nie potrafię się tak wygiąć.
— Trzeba ćwiczyć. Ale nie będziesz musiał tego robić. Ogranicz się do „Niech będzie pochwalony Krug” i „Niech nas strzeże Krug”, a wszystko pójdzie dobrze.
Idziemy do dawnej handlowej dzielnicy miasta. Nic tu nie przypomina krzykliwego koszmaru z Gamma Town czy spokojnej godności dzielnicy Alf.
— Tutaj jest kaplica — mówi Lilith.
Widzę sklepy, matowe szyby. Przed nami dwie Bety. Przechodzimy przez ulicę. Zaczynani się trząść. Co nam zrobią, jeżeli mnie zdemaskują? Jestem Alfa Leviticus Leaper. Bety odsuwają się, robiąc „Niech będzie pochwalony Krug”, gdy się zbliżamy, spuszczając z szacunkiem głowy. Lilith miałaby o wiele więcej trudności, gdybym nie był jak Alfa wysoki i szczupły. Robię znak „Niech będzie pochwalony Krug” do jednej z Bet. Wchodzimy do kaplicy.
Wielkie pomieszczenie, zaokrąglone, bez miejsc do siedzenia, przytłumione światła. Wchodząc robię znak „Niech będzie pochwalony Krug” — raz-dwa-trzy. Mały przedsionek. Po dwóch krokach po raz pierwszy widzę ołtarz. Lilith klękając poddaje się „Woli Kruga”, ja prawie nie muszę klękać — osuwam się ze zdziwienia. Ołtarz: masa czegoś, co przypomina żywe ciało w plastikowym basenie, purpurowa ciecz otacza bryłę wysoką na metr, szeroką i długą na dwa. Za tym wszystkim hologram mojego ojca (doskonałe podobieństwo) — patrzy na nas. To nie Bóg miłosierny, ale człowiek silny, człowiek ze stali. Ponieważ to hologram, jego wzrok dociera do każdego miejsca w kaplicy, wszędzie jest się pod spojrzeniem Kruga. Klękam, podnoszę ręce, dłonie do góry. „Poddanie się Woli Kruga” — tak androidy oddają cześć mojemu ojcu. Jestem oszołomiony.
— Czy tak jest na całym świecie? — pytani szeptem.
— Tak — odpowiada Lilith niesłyszalnie. Oddajemy pokłony: „Niech będzie pochwalony Krug”.
Ten człowiek, którego znam od dnia narodzin, budowniczy wieży i wynalazca androidów. Bóg? Omal nie wybucham śmiechem. Czy jestem Synem Bożym? Ta rola mi nie odpowiada. Ale nikt mnie tu nie adoruje, nie jestem elementem teologii.
Wstajemy; ruchem głowy Lilith pokazuje mi tył kaplicy. Klękamy tu. W ciemnościach czuję się lepiej. W kaplicy jest koło tuzina androidów, wszystkie klęczą poza Alfą przed ołtarzem. Wchodzi jeszcze kilka Bet. Nikt nie zwraca na nas uwagi, wszyscy wyglądają na pochłoniętych modlitwą.
— Czy to msza, Lilith?
— Jeszcze nie, przyszliśmy za wcześnie. Zobaczysz.
Oczy Kruga utkwione są we mnie. Odwracam oczy. Co by powiedział, gdyby wiedział? Śmiałby się. Krug Bogiem! Jehowa Krug! Simeon Allah! A dlaczego nie mieliby go adorować? Stworzył ich, do cholery, nie? Przyglądam się wzorom na ścianach. Nie są to — jak myślałem wcześniej — czyste abstrakcje, gdyż rozpoznaję teraz litery alfabetu, ciągnące się w nieskończoność. Przyglądam się uważnie i widzę jedynie A, U, G i C, powtarzające się w najróżniejszych kombinacjach: AUA, AUG, AUC, AUU, GAA, GAG, GAU, GGG i tak dalej.
— Co to jest, Lilith? Jaki to ma sens?
— Kod genetyczny. Triady DNA.
O, tak! Nagle przypominam sobie, jak w Gamma Town ten ćpun coś wykrzykiwał: GAA, GAG, GAC. Teraz widzę to na ścianie.
— Czy to modlitwa?
— To święty język, coś jak łacina dla katolików, rozumiesz?
— W zasadzie nie rozumiem, ale przyjmuję do wiadomości. Z czego wykonany jest ołtarz?
— To ciało syntetyczne.
— Żywe?
— Oczywiście, prosto z kadzi, jak ty i ja… Przepraszam, jak ja. To część ciała androida.
— Ale co utrzymuje je przy życiu? Nie widzę żadnych organów, nic…
— W basenie znajduje się ciecz odżywcza. To żyje, rośnie, symbolizuje nasz początek. Takie same ołtarze są we wszystkich kaplicach — wykradamy je wprost z zakładów.
— Jako odpady?
— Właśnie.
— A ja sądziłem, że zabezpieczenia w fabrykach androidów są doskonałe…
Lilith mruga do mnie; zaczynam czuć się jak konspirator. Teraz trzy androidy z głębi pomieszczenia wychodzą przed ołtarz: dwie Bety i jeden Alfa, cała trójka w powłóczystych szatach z wypisanymi triadami kodu genetycznego. Jest w tym coś z kapłaństwa. Zaraz zacznie się msza; wszyscy wykonują znak „Niech będzie pochwalony Krug” i „Niech Krug cię chroni”. Robię to, co wszyscy.
— Czy to kapłani?
— U nas nie ma tych, których wy nazywacie kapłanami. Są różne kasty, każda spełnia inną rolę w zależności od wymogów rytuału. Ten Alfa to Zachowawca, porozumiewa się bezpośrednio z Krugiem. Bety to Projektorzy, wzmacniający uczucia wiernych. W innych ceremoniach biorą udział Pochłaniacze, Transcendentaliści lub Projektorzy w asyście Podległych, Poświeconych i Odpowiadających.
— Ty do której kasty należysz?
— Odpowiadający.
— A Thor Watchman?
— Jest Zachowawcą.
Alfa przy ołtarzu zaczyna śpiewać: CAU, UUC, UCA, GCA.
— Czy cały ceremoniał związany jest z kodem genetycznym?
— Nie, tylko stwarza się w ten sposób odpowiedni nastrój.
— Co on mówi?
Dwie Bety przed nami odwracają się do nas, posykując; widząc, że jesteśmy Alfami, milkną. Lilith szepcze jeszcze ciszej:
— On mówi: „Wyszliśmy z łona Kruga i powrócimy do Kruga”.
GGC, CUU, UUC, GAG…
— Krug jest naszym stwórcą, obrońcą i wyzwolicielem.
UUC, CUG, CUC, UAC.
— Krug, błagamy cię, zaprowadź nas do światła…
Nie rozumiem tego kodu, symbole nie odpowiadają znaczeniom, które znam. Jaka jest struktura tego języka? Nie mogę o to zapytać Lilith, patrzą się na nas i w tych spojrzeniach czytam pewną dezaprobatę: „Jakie hałaśliwe są te Alfy, czy niczego już nie uszanują?” Zachowawca śpiewa dalej, akordy są niskie, wibrujące. Lilith wchodzi w rolę Odpowiadającej; światła w kaplicy przygasają i rozjaśniają się w rytmie modlitwy. Ciecz w ołtarzu bulgocze, hologram Kruga jakby pęcznieje. Jego spojrzenie wwierca się aż w głąb mojej duszy, zaczynam rozumieć część słów modlitwy, przemieszanych z kodem genetycznym. Proszą Kruga o podniesienie Dzieci z Kadzi do poziomu Dzieci z Macicy, mówią o dniu, w którym Macica i Kadź staną się jednością, błagają Kruga o łaskę. Krug! Krug! Krug! Wszystko tu kręci się wokół obrazu Kruga miłosiernego! Zaczynam rozumieć — to ruch egalitarstyczny. To front wyzwolenia androidów.
— Krug, nasz mistrzu, zaprowadź nas na prawdziwe miejsce u boku naszych sióstr i braci w ciele…
— Krug, ocal nas!
— Krug, zakończ nasze cierpienia…
— Chwała Krugowi!
Intensywność modlitwy rośnie, wszyscy śpiewają i wykonują znaki, w tym takie, jakich Lilith mnie nie nauczyła. Ona sama całkowicie zatraciła się w modlitwie. Czuję się bluźniercą, niedyskretnie wysłuchując modłów do ich stwórcy, do mojego ojca, który jest ich Bogiem. Przez długie chwile słychać tylko litery kodu, potem powracają znajome mi już frazy: „Krug schodzi do nas, by nas ocalić, Krug, Krug, Krug!” Cały drżę, nigdy nie podejrzewałem nawet czegoś podobnego. Jak udało im się utrzymywać to wszystko tak długo w tajemnicy? A jeżeli Krug umrze, to kogo będą czcić? Ale jak Bóg może umrzeć? A może istnieje Krug ziemski i Krug niebiański, co sugerują niektóre fragmenty modlitwy? Teraz wszyscy śpiewają razem.
„AAA AAG AAC AAU na chwałę Kruga
AGA AGG AGC AGU na chwałę Kruga
ACA ACG ACC ACU na chwałę Kruga.”
Recytują cały kod genetyczny, triada po triadzie, mogę sprawdzić na ścianie. Nagle słyszę swój własny głos, przyłączający się do śpiewu:
— GAA GAG GAC GAU na chwałę Kruga!
Lilith uśmiecha się do mnie; jej twarz jest zaczerwieniona, promieniująca ekscytacją niemal jak podczas stosunku. Zachęca mnie kiwnięciem głowy.
— GCA GCG GCC GCU na chwałę Kruga!
To dziwne, ale wszystkie głosy brzmią równo. Śpiew trwa i trwa; łatwo dostosowuję się do tego i śpiewam razem ze wszystkimi.
„UUA UUG UUC UUU na chwałę Kruga.”
Ramię przy ramieniu, Lilith po mojej lewej stronie, jakiś Beta po prawej kładziemy dłonie na ten blok żywego ciała. Jest ciepły i śliski, gdy go dotykamy. Drży; jego drgania przenikają nasze ciała. Krzyczymy:
— Krug! Krug! Krug!
Msza skończona. Niektóre androidy wychodzą od razu, inne są zbyt wyczerpane. Także jestem zmęczony, a byłem przecież tylko biernym uczestnikiem. Mówi się, że religia umarła, że jest to starożytny zwyczaj, który wyszedł z użycia, ale nie wśród tych ludzi. Czy myślą, że Krug ich słucha? Czy słucha? Czy kiedykolwiek słuchał? Myślę, że nawet jeżeli nie teraz, to w przyszłości ich wysłucha. Opium dla mas? Ale Alfy także w to wierzą…
— Od kiedy istnieje ta religia? — pytam Lilith.
— Powstała jeszcze przed moimi narodzinami.
— Kto ją stworzył?
— To zaczęło się w Sztokholmie dzięki grupie Alf, potem religia szybko się rozprzestrzeniła. Teraz jej wyznawcy modlą się na całym świecie.
— Czy wszystkie androidy są wierzące?
— Nie, nie wszystkie. Ci z P.W.A. nie wierzą… My prosimy o cud i boską łaskę, oni preferują bezpośrednią walkę polityczną. Ale to my jesteśmy rozumniejsi, a wierzą praktycznie wszystkie Gammy, większość Bet i wiele Alf.
— A czy ty wierzysz, że Krug was uratuje?
Lilith uśmiecha się.
— A na co innego mogę mieć nadzieję?
— Czy zwróciliście się kiedyś bezpośrednio do Kruga?
— Nie. Rozróżniamy Kruga-człowieka od Kruga-stwórcy i myślimy… — kiwa głową. — Nie mówmy o tym tutaj, ktoś mógłby nas usłyszeć.
W połowie drogi do wyjścia zawraca nagle, cofa się kilka kroków, bierze coś ze skrzyni, stojącej obok ołtarza. Podaje mi to: sześcian informacyjny. Włączam go i odczytuję pojawiające się słowa:
Na początku był Krug i Krug rzekł: „Niech się staną Kadzie.” I stały się Kadzie.
I Krug wiedział, że były dobre.
I Krug rzekł: „Niech do Kadzi wleją się nukleotydy o wielkiej energii.” I wlano nukleotydy, a Krug zamieszał je, aż stały się jedną masą.
I nukleotydy ukształtowały wielkie molekuły i Krug rzekł: „Niech w Kadzi będą razem ojciec i matka, i niech wydzielą się komórki, i niech w Kadzi zrodzi się życie.”
I zrodziło się życie, gdyż nastąpiło PODWOJENIE.
I Krug pokierował PODWOJENIEM, i dodał fluidów swej ręki, i dał im kształt i umysł.
„Niech z Kadzi wyjdą ludzie” — rzekł Krug. — „Niech wyjdą z nich kobiety i niech żyją między nami, silne i pracowite, i niech noszą imię Androidów.”
Manipuluję ekranem — tekst trwa i trwa, jeszcze i jeszcze. Jakaś Biblia androidów? A dlaczego nie?
— Fascynujące — mówię do Lilith. — Kiedy to zostało napisane?
— Rozpoczęto pisanie wiele lat temu i ciągle dodaje się nowe rozdziały o świecie Kruga, o związku Krug-ludzie.
— Związek Krug-ludzie? Wspaniałe…
— Zatrzymaj to sobie — mówi Lilith. Wychodzimy z kaplicy. Pod ubraniem trzymam Biblię Androidów. Idziemy do mieszkania Lilith.
— Teraz znasz nasz wielki sekret — mówi Lilith. — Naszą nadzieję, wielką nadzieję.
— Ale czego dokładnie oczekujecie od mojego ojca?
— Pewnego dnia powie on całemu światu o swoim sentymencie względem nas. Powie: „Te androidy nie są sprawiedliwie traktowane, nadszedł czas, by wyrazić skruchę i przyznać im pełnię praw ludzkich”. A ponieważ powie to Krug, wysłuchają go i sprawy przybiorą dla nas inny obrót.
— Naprawdę wierzysz, że tak się stanie?
— Tak i modlę się o to.
— Kiedy? Niedługo?
— To nie ja o tym decyduję. Pięć lat? Czterdzieści? Miesiąc? Przeczytaj ten sześcian, dowiesz się sam… Wierzymy, że Krug nas wypróbowuje i pewnego dnia to się skończy.
— Chciałbym podzielać twój optymizm, ale obawiam się, że będziecie czekali długo…