Według tego, co mówił Eylan, Grupa II miała co najmniej jeden słaby punkt. Ludzie, wchodzący w jej skład, nie byli już pierwszej młodości. Oczywiście do grupy należało także kilku młodszych członków, ci jednak prawie w ogóle nie stykali się z przemocą i trudno było przypuszczać, iż nagle zdołają rozwinąć w sobie odpowiednie umiejętności. Bezpieczni w podziemnym ukryciu, nie musieli nigdy strzelać w gniewie z promiennika, nie musieli szukać ratunku przed śmiercią w ucieczce, nigdy nie zetknęli się z krytycznymi sytuacjami, przez które Barrent wielokrotnie przeszedł. Byli odważni, lecz nigdy jeszcze się nie sprawdzili. Z ochotą podjęliby się wyprawy na Ziemię, ale szansę na to, by taka ekspedycja się powiodła, były niemal żadne.
— I uważacie, że właśnie ja mam takie szansę? — spytał Barrent.
— Owszem. Jest pan młody i silny, dość inteligentny i niezwykle zaradny. Ma pan bardzo wysoki współczynnik zdolności przeżycia. Uważamy, że jeśli komukolwiek miałoby się to udać, to właśnie panu.
— A dlaczego chcecie wysłać tylko jednego człowieka?
— Ponieważ wysłanie całej grupy nie miałoby żadnego sensu. Każda osoba więcej to dwa razy większe ryzyko wykrycia. Wysyłając jednego człowieka gwarantujemy sobie maksimum bezpieczeństwa i jednocześnie maksimum możliwości wykorzystania szans. Jeśli się panu powiedzie, uzyskamy cenne informacje na temat wroga, lecz jeśli się panu nie powiedzie, jeśli zostanie pan schwytany, władze uznają to raczej za próbę działania na własny rachunek niż w imieniu jakiejś zorganizowanej grupy.
W ten sposób nadal będziemy mieli szansę wzniecić powszechne powstanie na Omedze.
— W jaki sposób mam się dostać na Ziemię? — spytał Barrent. — Macie gdzieś tu ukryty statek dalekiego zasięgu?
— Niestety nie. Mamy zamiar wysłać pana na Ziemię na pokładzie najbliższego statku więziennego.
— To przecież niemożliwe!
— Możliwe. Przeprowadziliśmy szczegółową analizę wszystkich lądowań. Dokonuje się ich według pewnego określonego schematu. Więźniowie zostają wyprowadzeni na zewnątrz pod eskortą strażników. Podczas odprawy na placu statek pozostaje praktycznie bez ochrony, choć otacza go luźny kordon wartowników. Żeby umieścić pana na pokładzie, wywołamy zamieszanie. Postaramy się odciągnąć uwagę strażników na tak długo, by zdążył pan się znaleźć wewnątrz statku.
— Ale przecież nawet jeżeli mi się to uda, złapią mnie natychmiast po powrocie na statek.
— Niekoniecznie. Statek więzienny jest ogromnym transporterem z wielką liczbą pomieszczeń magazynowych, które powinny dostarczyć świetnego miejsca na kryjówkę. A poza tym na pańską korzyść działać będzie element zaskoczenia. To będzie pewnie pierwsza w całej historii Omegi próba ucieczki.
— A po wylądowaniu statku na Ziemi?
— Ukryje się pan w przebraniu jednego z członków załogi — powiedział Eylan. — Nieudolność zbiurokratyzowanych ziemskich instytucji pracuje dla pana.
— Miejmy nadzieję — odparł Barrent. — Ale dobrze: załóżmy, że wyląduję na Ziemi bezpiecznie i że zdobędę informacje, o jakie wam chodzi. Co miałbym z nimi zrobić?
— Przesłać następnym statkiem więziennym — odparł Eylan. — Mamy zamiar ten statek pochwycić i opanować. Barrent potarł ze znużeniem czoło.
— Skąd wam przyszło do głowy — spytał — że cokolwiek z tego wszystkiego się uda? Jakie szansę mam ja, moja wyprawa, wasz bunt wobec instytucji tak potężnej jak Ziemia?
— Musimy zaryzykować — odparł Eylan — gdyż w przeciwnym wypadku po prostu zginiemy w krwawej jatce, w którą niebawem już zmieni się cała Omega. Zgadzam się, że rachunek prawdopodobieństwa przemawia na naszą niekorzyść. Ale mamy do wyboru albo spróbować coś zrobić, albo umrzeć nie robiąc niczego.
Moera przyznała mu rację skinieniem głowy.
— Poza tym istnieją pewne dodatkowe szansę — powiedziała. — Rząd ziemski ma bez wątpienia charakter represyjny, a to nasuwa przypuszczenie, że także na samej Ziemi muszą istnieć jakieś grupy oporu. Być może uda ci się nawiązać z nimi kontakt. Gdyby bunt wybuchł jednocześnie tu i na Ziemi, to mogłoby to postawić władze w dość trudnej sytuacji.
— Być może — mruknął Barrent.
— Na coś trzeba liczyć — powiedział Eylan. — Przystaje pan do nas?
— Jasne — odparł Barrent. — Z dwojga złego wolę umrzeć na Ziemi niż na Omedze.
— Statek więzienny ląduje za sześć dni — powiedział Eylan. — Do tego czasu przekażemy panu wszystkie informacje o Ziemi, jakie mamy. W części są to rekonstrukcje zapisów pamięci, w części projekcje mutantów, a resztę stanowią logiczne wnioski. To wszystko, czym dysponujemy, ale wydaje mi się, że na tej podstawie można zbudować dość dokładny obraz sytuacji panującej obecnie na Ziemi.
— Kiedy zaczynamy? — spytał Barrent.
— Zaraz — odparł Eylan.
punkty, rolę, jaką odgrywa w nich tajna policja, terror i sieć donosicieli.
Kiedy Eylan skończył, Barrenta przekazano niskiemu mężczyźnie o oczach jak paciorki, który specjalizował się w ziemskich metodach kasowania zapisów pamięci. Wychodząc z założenia, że niszczenie pamięci było powszechnie stosowanym sposobem walki z wszelką opozycją, człowiek ten próbował ustalić prawdopodobny charakter występujących w tych warunkach podziemnych organizacji, ich ewentualne możliwości, a także metody nawiązywania z nimi kontaktu.
Na koniec wreszcie zapoznano go ze wszystkimi szczegółami planu Grupy II, zgodnie z którym miał być umieszczony na pokładzie statku więziennego.
Kiedy nastał Dzień Lądowania, Barrent doznał ogromnej ulgi. Miał już dość siedzenia po kilkanaście godzin na dobę i wkuwania setek wiadomości. Każde działanie wydawało mu się odmianą na lepsze.
Barrent otrzymał ogólne kompendium wiedzy o ukształtowaniu powierzchni Ziemi, panującym na niej klimacie i największych skupiskach ludności. Następnie przesłano go pułkownikowi Brayowi, który przed deportacją na Omegę pracował w sztabie Ziemskich Sił Dalekiej Przestrzeni. Bray opowiedział mu o prawdopodobnym potencjale militarnym Ziemi, oszacowanym na podstawie liczby statków wartowniczych patrolujących przestrzeń wokół Omegi i ich poziomu technicznego. Podał mu informacje na temat wielkości sił zbrojnych, ich prawdopodobnego podziału na siły morskie, lądowe i przestrzenne, a także przypuszczalnej skuteczności działania. Jego adiutant, kapitan Carell, wygłosił wykład na temat broni specjalnych, jej ewentualnych typów, zasięgu rażenia i dostępności dla przeciętnego mieszkańca Ziemi. Inny współpracownik pułkownika, porucznik Daoud, opisał urządzenia wykrywające, prawdopodobne miejsca ich instalowania oraz sposoby identyfikacji i wprowadzania w błąd.
Następnie odesłano go z powrotem Eylanowi na szkolenie polityczne. Od niego Barrent dowiedział się, że władza na Ziemi ma najprawdopodobniej charakter dyktatury. Poznał metody, jakimi posługują się wszystkie dyktatury, ich mocne i słabe.