Rozdział 44

Zrobiłam ledwie kilka kroków, kiedy ból powrócił, moja krew wlała się z powrotem w moje żyły i potknęłam się. Upadłam na kolana, rękę wciąż jednak mając skierowaną na potwora. Byłam pewna, że Kitto przestał krwawić. Krzyknęłam i zobaczyłam, że olbrzymie oko zaczyna się we mnie wpatrywać, jakby widziało mnie po raz pierwszy. Ból zaćmił mi wzrok i odebrał głos, oddech. Dławiłam się z bólu. Potem złagodniał, najpierw troszkę, potem bardziej. Kiedy mgiełka cofnęła się sprzed moich oczu, zobaczyłam, że z ran Bezimiennego leci krew, nie tak jak krew powinna tryskać, tylko jak strumienie wody, szybciej. W końcu, gdy ból zupełnie zniknął, krew zaczęła lecieć z wszystkich ran, jakie zadano tego dnia potworowi. Z każdej dziury po kuli, z każdego zadraśnięcia.

Bezimienny ruszył w moją stronę ciężkim krokiem. Wiedziałam, że jeśli mnie dosięgnie, zabije mnie, więc musiałam go zatrzymać.

Pomyślałam tym razem nie o krwi, a o ranach, nie o krwawieniu, a o zabijaniu. Chciałam go zabić.

Rany zaczęły się otwierać jedna po drugiej. Wyglądało to tak, jakby jakieś gigantyczne, niewidzialne ostrze zadawało potworowi wciąż nowe pchnięcia. Krew zaczęła lecieć szybciej, aż w końcu Bezimienny był nią pokryty od stóp do głów. Potem krew wytrysnęła z niego prawie czarną falą. Rozlała się i dotarła do mnie, aż w końcu klęczałam w gorącym strumieniu krwi, a on wciąż jeszcze krwawił.

A im bardziej krwawił, tym spokojniejsza się stawałam. Spokój wypełnił mnie całą. Klęczałam w coraz większym strumieniu krwi, patrząc na potwora, który pochylał się nade mną, i nie czułam strachu. Nie czułam nic oprócz magii. W tej chwili żyłam, oddychałam i cała byłam zaklęciem. Moja magiczna dłoń użyła mnie tak, jak ja użyłam jej. W starej magii to, kto jest panem, a kto sługą, nigdy nie jest pewne.

Bezimienny wznosił się nade mną jak wielka krwawa góra, był już ledwie kilka jardów ode mnie. Słyszałam jego ostry oddech. A potem eksplodował. Tak jakby każda kropelka krwi wybuchła w tym samym momencie. Powietrze stało się czerwone od krwi i nagle miałam wrażenie, jakbym znalazła się pod wodą. Przez chwilę myślałam, że się utopię, potem jednocześnie zakrztusiłam się i próbowałam wypluć krew.

Coś dużego uderzyło mnie w bok głowy i upadłam na pokrytą krwią ziemię. Nawet teraz potwór usiłował zabrać mnie ze sobą. Pokryty posoką Kitto i Mędrzec na jego ramieniu to były ostatnie rzeczy, jakie zobaczyłam, zanim ciemność wypełniła cały mój świat.

Загрузка...