Siedemnaście

— Co? — Desjani skupiła wzrok na nim.

— Chcą nas taranować — powtórzył Geary, czując absolutną pewność. — Jeśli rozkażą czternastu swoim jednostkom staranować nasze liniowce, w jednym przejściu ogniowym pozbawią nas wszystkich okrętów tej klasy. Pozostali Enigmowie poradzą sobie bez trudu z lekkimi krążownikami i niszczycielami, a potem wybiją Syndyków i na koniec, przed ucieczką, wysadzą wrota hipernetowe. Stawiam wszystko, że to właśnie zamierzają zrobić.

Desjani wodziła szybko wzrokiem po okienkach wyświetlacza, a gdy się odezwała, na jej ustach pojawił się złowrogi uśmieszek.

— Masz rację. Dla nich to najsensowniejsze rozwiązanie. Widzieliśmy, jak taranowali tamtą asteroidę, więc wiemy, że są gotowi poświęcić swoich dla osiągnięcia celu. Jeśli polecimy prosto na nich, zyskają spore szanse na zniszczenie naszych okrętów. Wystarczy, że któryś z nich otrze się jedynie o naszą jednostkę, a składowa prędkość dokończy dzieła. Skąd jednak pewność, że tak właśnie postąpią? Jeśli wykonamy manewr unikowy, stracimy okazję do wciągnięcia ich w walkę.

— Sprawdźmy zatem, czy zwolnią — powiedział Geary. — Jeśli nie zaczną wyhamowywać do prędkości pozwalającej na prowadzenie skutecznego ognia podczas przejścia, to znaczy, że mają względem nas inne plany.

— Przy takiej składowej trafienie nawet przy użyciu pocisku wielkości okrętu będzie nie lada sztuką — mruknęła Desjani, przeprowadzając kilka symulacji. — Jeśli użyją dwóch jednostek do taranowania każdego z liniowców, ich szanse wzrosną. Ale przy klasycznym przejściu ogniowym to będzie wykonalne… A niech mnie. To dlatego zajęli takie właśnie pozycje. Ustawili się jak do przejścia ogniowego, dzięki czemu zwiększyli do maksimum szanse staranowania naszych okrętów.

Ta godzina dłużyła się wszystkim. Gdy potężna armada obcych okrętów leci prosto na ciebie z zamiarem zniszczenia najpotężniejszych okrętów w najprostszy, a zarazem najbardziej odrażający sposób, wydaje ci się, że masz za mało czasu na pomyślenie o skutecznym kontrataku. Kiedy Geary doszedł do tego wniosku po kilku bezowocnych symulacjach, Desjani spojrzała na niego z powagą.

— Podzielisz się ze mną błyskotliwym planem, który wybawi nas z tej opresji?

— Jak tylko jakiś wymyślę — wymamrotał.

Jej następne słowa zaskoczyły go mocno.

— Wiesz, admirale… Nie musimy dać im mocnego łupnia podczas tego przejścia ogniowego. W sumie nie musimy im nic zrobić.

Geary obrócił fotel, by na nią spojrzeć.

— Dobrze się czujesz, Taniu?

— Owszem. Może jestem nieco skołowana myśleniem o taktyce, ale poza tym czuję się świetnie. — Desjani wskazała na swój wyświetlacz. — Przylecieliśmy do tego systemu z myślą, żeby jak najszybciej dać Enigmom takiego kopa, na jakiego nas tylko stać, ponieważ myśleliśmy, że zamierzają rozwalić Midway na atomy. Oni jednak zachowali się inaczej, nie tknęli niczego, bo liczyli na to, że będziemy walczyć w obronie ludzi z tego systemu. Zdałam sobie właśnie sprawę, że my nadal zamierzamy dokopać im najmocniej jak umiemy, mimo że zastosowali inną taktykę. Ruszyli na nas. A znajdujemy się teraz bardzo daleko od czegokolwiek, co mogliby zniszczyć. Przy tych prędkościach główne siły floty pojawią się na Midway na moment przed tym, zanim dojdzie do przejścia ogniowego, ale Obcy zauważą to dopiero wtedy, gdy znajdą się daleko za nami, pomiędzy oboma zgrupowaniami. Wtedy nastąpi odpowiedni moment na danie im kopa.

Geary poczuł się tak, jakby oberwał po głowie.

— Masz rację. Do tej pory myślałem, że czas ma dla nas największe znaczenie, ale teraz widzę, że każde opóźnienie będzie działało na naszą korzyść. Nie musimy ryzykować kontaktu bojowego. Pani kapitan, czy już wspominałem, że jest pani dla mnie niezwykle cenna?

— Robi pan to stanowczo za rzadko.

— Postaram się naprawić ten błąd. — Spojrzał na sytuację z nowej perspektywy. — Jak Enigmowie mogli zaplanować próbę staranowania naszych liniowców przy założeniu, że wiedzą, iż flota Sojuszu lubi zmieniać kurs w ostatnim momencie, by zaatakować jedną część formacji przeciwnika? Skąd mogą wiedzieć, gdzie ustawić jednostki mające służyć do taranowania?

— To bardzo proste — odparła z lekkim rozbawieniem. — Spójrz. — Na jej wyświetlaczu pojawiła się flota Geary’ego i lecące na nią okręty Enigmów. — Widzieli, jak walczymy. Wiedzą więc, że lubisz zmieniać kurs w ostatnim momencie, by uderzyć wszystkim, co masz, na skraj formacji przeciwnika. Aby tego dokonać, musimy zbliżyć się do nich na odpowiednią odległość bez względu na to, w którą stronę wykonamy potem zwrot. — Wprowadziła kolejne dane i na wyświetlaczu pomiędzy zgrupowaniami pojawił się stożek obejmujący podstawą wrogą formację. — Musimy być gdzieś wewnątrz tego stożka. Gdybym dowodziła Enigmami, wyczekałabym do momentu, gdy wykonasz pierwszy ruch, nowy wektor kursu wskazałby, którą część formacji zamierzasz zaatakować. Dla przykładu… — Desjani wprowadziła jakąś liczbę i stożek został zastąpiony zwykłą linią. — Widzisz? To proste. Jeśli dysponujesz jednostkami mogącymi wykonywać ciaśniejsze zwroty niż my, zdążysz ustawić je dokładnie w tym punkcie. Nasze okręty nie są tak zwrotne. Ich owszem.

— A jeśli nie wykonamy zwrotu, tylko uprościmy im zadanie? — odparł Geary. — Cieszę się, że nie dowodzisz flotą Enigmów.

— I słusznie. Mów zatem, co zamierzasz zrobić.

— Wykorzystam twój stożek. Jak mocno musimy zmienić kurs, by uderzyć na tych Enigmów, którzy nas atakują, ale pozostać poza zasięgiem samobójców?

— To zależy, jaką trasę wybierzemy. — Uniosła brew, spoglądając na niego. — Zazwyczaj wybierasz górę, a potem prawo.

— Ty to zasugerowałaś… — Zamilkł, by coś przemyśleć. — Spróbujmy im to uprościć. Polecimy w górę i na prawo, ale tym razem dużo dalej w górę.

— To może oznaczać, że miniemy się z nimi całkowicie podczas tego przejścia — ostrzegła Desjani.

— Na co, jak słusznie zauważył pewien dowódca liniowca, nas nie stać — odparł Geary.

Rione wtrąciła się do rozmowy:

— Admirale, pająkowilki pojawili się właśnie w tym systemie.

— Świetnie.

— Jak powstrzymamy Enigmów od zniszczenia ich okrętów?

To komplikowało sprawę.

Desjani odezwała się, jakby dzieliła się przemyśleniami z admirałem:

— Nie musimy przejmować się pająkowilkami. Może nie mają tak szybkich jednostek jak Enigmowie, ale nadrabiają zwrotnością. O ile sami nie zechcą wziąć udziału w tej bitwie, będą bezpieczni.

Geary przytaknął i spojrzał na Wiktorię.

— Słyszała pani.

— Dziękuję… admirale. — Rione spojrzała na swoje wyświetlacze. — Rozumiem, że doszło tutaj do jakichś politycznych zmian.

— Na to wygląda, ale nie wiemy jeszcze, jaki jest ich faktyczny zasięg. Może pani porozmawiać na ten temat z porucznikiem Igerem. Jego ludzie próbują rozeznać się w sytuacji.

Wiktoria wiedziała, kiedy się ją zbywa.

— Rozumiem, może pan się już skupić na dowodzeniu, admirale.

— Pół godziny do kontaktu — zameldowała porucznik Castries.

— Zacznijmy zwalniać, jakbyśmy przygotowywali się do zwykłego przejścia ogniowego — stwierdził Geary. — Do wszystkich jednostek zespołu pościgowego. Wyhamować do .1 świetlnej. Czas jeden pięć.

Kilka minut później „Nieulękły” i otaczające go okręty ustawiły się rufami do kierunku lotu, by rozpocząć hamowanie do wyznaczonej przez Geary’ego prędkości.

W momencie zakończenia tego manewru i ponownego ustawienia się dziobami do wroga zegary wskazały, że do przejścia pozostało zaledwie pięć minut.

Geary sprawdził wszystkie pozostałe raporty spływające na jego wyświetlacze. Robił wszystko co w jego mocy, by nie skupiać całej uwagi na Enigmach i przez to nie przeoczyć jakiegoś istotnego wydarzenia rozgrywającego się w innej części systemu. Pająkowilki zmienili już kurs, aby zejść z toru lotu obu szykujących się do starcia zgrupowań. Główne siły floty Sojuszu powinny pojawić się na Midway już kilka minut temu, ale światło niosące informacje o tym wydarzeniu nie dotarło jeszcze do „Nieulękłego”. Syndycy zamieszkujący ten system dowiedzą się o obecności okrętów zespołu pościgowego dopiero za godzinę, więc żadna z ich trzech flotylli nie zmieniła na razie kursu.

— Enigmowie nie zwolnili — zameldowała Desjani.

— Pani kapitan? — odezwał się porucznik Yuon. — Składowa naszych prędkości wynosi w tym momencie .26 świetlnej. Nasze systemy namierzania nie będą w stanie wykonać zadania. Sugeruję zmniejszenie prędkości.

— Dziękuję, poruczniku. Nie tym razem.

Geary przytaknął, a potem — mając całkowitą pewność, co i kiedy powinien zrobić — sięgnął do komunikatora.

— Do wszystkich jednostek. Wykonać zwrot siedem stopni na sterburtę, sześć stopni w górę. Czas cztery cztery. Atakować każdą jednostkę Enigmów, jaka znajdzie się w polu rażenia waszej broni. — Wcześniej skontaktował się z dowódcami liniowców, ostrzegając ich przed próbami taranowania, więc teraz mógł się skupić na fizycznej stronie zagadnienia.

W czterdziestej czwartej minucie bieżącej godziny zespół pościgowy wykonał zwrot w górę, kierując się na gwiazdę centralną i drastycznie zwiększając odległość przejścia ogniowego w wypadku, gdyby Enigmowie nie powtórzyli tego manewru. Geary obserwował uważnie wroga i zauważył, że Obcy zareagowali na kilka sekund przed kontaktem, kierując się na okręty Sojuszu. Poczuł strach, choć nadal był przekonany, że to nie wystarczy.

Minęli formację Enigmów tak szybko, że oko ludzkie nie było w stanie tego zarejestrować.

— Do wszystkich jednostek. Wykonać natychmiast. Zwrot w górę, jeden osiem pięć stopni, bakburta zero osiem stopni. — Gdy tylko skończył to mówić, skupił wzrok na wyświetlaczu. — Zero trafień.

— Z naszej i ich strony — potwierdziła Desjani. — Ale tego się spodziewaliśmy. Widzi pan tych tam? — Wskazała na wiele jednostek Obcych, które wykonały gwałtowny zwrot w kierunku spodziewanych pozycji ludzi, a potem równie ostro poszły w dół, by dołączyć do swoich. — To byli ci, którzy mieli nas taranować. Gdybyśmy zastosowali zwykłą taktykę przejścia ogniowego, trafiliby w sam środek zgrupowania. Dobrze to pan wyliczył, admirale.

— My to dobrze wyliczyliśmy — poprawił ją Geary.

Na jego wyświetlaczu pojawiła się kolejna grupa symboli. To były pojawiające się w systemie okręty głównych sił. Światło z okolic punktu skoku w końcu dotarło do „Nieulękłego”. Na pierwszy rzut oka — jeśli nie patrzeć na połatane z trudem pancerniki — formacja ta wyglądała niezwykle groźnie, zwłaszcza że w samym jej centrum leciał gigantyczny „Niezwyciężony”. Ludzie nigdy nie zbudowali tak wielkiej jednostki, a teraz Sojusz miał taką w swojej flocie.

Zespół pościgowy wykonywał zwrot, lecąc w górę szerokim łukiem, by zawrócić w kierunku punktu skoku i oddalających się Enigmów. Ci jednak, choć także musieli już zobaczyć przybycie reszty floty, zaczęli zawracać, idąc w górę po znacznie ciaśniejszej trajektorii.

— Kierują się na… okręty pająkowilków — oznajmiła porucznik Castries.

— Rzeczywiście — potwierdziła Desjani. — Patrzcie uważnie, panie i panowie. Zaraz zobaczycie, jak wyglądają prawdziwe manewry unikowe.

Geary nakazał przerwanie zwrotu w szczytowym punkcie łuku, aby jego zespół poszedł kursem na przejęcie Enigmów. Ci jednak, ignorując obecność głównych sił ludzi, kontynuowali lot w kierunku nowego celu. Admirał nie wiedział wciąż, jak mógłby opóźnić ten atak, włączając do akcji najcięższe okręty Sojuszu.

— Kapitanie Armus, proszę kontynuować lot w głąb systemu i podejmować działania wedle własnego uznania.

— A niech mnie — jęknął porucznik Yuon, gdy eskadra pająkowilków poszła w rozsypkę. Każda z sześciu jednostek sprzymierzeńców zaczęła wykonywać skomplikowany spiralny taniec, wznosząc się ponad płaszczyznę ekliptyki systemu. — Co oni wyprawiają, pani kapitan?

— Próbują zmylić tych złych — odparła Desjani, szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.

Geary przytaknął, czując nie mniejszą satysfakcję. Pająkowilki nie chciały uczestniczyć w tej walce, ale nie miały najmniejszych oporów przed wciągnięciem przeciwnika w pułapkę.

— Do wszystkich jednostek. Atakować według uznania.

Enigmowie musieli słyszeć wycie alarmów, ostrzegających, że poza pająkowilkami, na których skupiona była teraz cała uwaga atakujących, w tym starciu uczestniczą także ludzie, a ci zbliżali się właśnie, nadlatując od tyłu i nieco z góry. Okręty floty inwazyjnej poszły w rozsypkę, ale było już za późno, ponieważ liniowce zespołu pościgowego przebijały się właśnie przez dolną ćwiartkę ich formacji.

Geary poczuł lekkie drżenie, gdy „Nieulękły” otrzymał kilka niegroźnych trafień; zanim wstrząsy ustały, okręty ludzi ponownie oddalały się od wroga. Nie spuszczał oka z wyświetlaczy, więc zauważył moment, w którym dowódca sił Enigmów przerwał pościg za pająkowilkami i nakazał swoim podwładnym wykonanie ostrego zwrotu na sterburtę, ale tylko dla zmyłki, ponieważ niemal natychmiast okręty zrobiły kolejny manewr, tym razem na bakburtę. Za uciekającymi Obcymi pozostały uszkodzone jednostki i wraki dryfujące we wszystkich możliwych kierunkach.

— Co oni wyprawiają, u licha? — dziwiła się Desjani.

— Ruszają na nasze siły główne — wyjaśnił admirał. — Dostrzegli „Niezwyciężonego”.

— Ten złom naprawdę przyciąga problemy.

— Tak, przyciąga je prosto na chroniące go żądła — stwierdził Geary.

On także wydał rozkaz zwrotu na bakburtę, zamierzając uderzyć na czoło floty Enigmów, którzy musieli przelecieć w pobliżu zespołu uderzeniowego, jeśli chcieli dotrzeć do superpancernika.

Wykorzystał chwilę spokoju, by sprawdzić efekty poprzedniego przejścia ogniowego. Najpierw przyjrzał się raportom o stratach wroga, a te mówiły o trzydziestu jeden uszkodzonych bądź całkowicie wyeliminowanych okrętach Enigmów. Jego zespół także oberwał, ale dzięki dużej koncentracji siły ogniowej na jednym tylko odcinku udało się zyskać chwilową przewagę taktyczną, dlatego straty własne ograniczyły się do dwóch uszkodzonych lekkich krążowników i czterech niszczycieli, z których tylko jeden, „Muszkiet”, został całkowicie zniszczony.

Mimo że straty były naprawdę niewielkie, na wyświetlaczach Geary’ego zaroiło się od alarmów o awariach. Na jednych okrętach wysiadały baterie piekielnych lanc, na innych sterowanie ogniem, tu i ówdzie jednostki traciły tarcze. Kolejny lekki krążownik wracał na swoje miejsce w szyku. Wyglądało na to, że „Cios” nie odebrał na czas nowych rozkazów i nie złożył raportu o stratach, co mogło sugerować awarię nadajników.

— Jeśli spróbują staranować „Niezwyciężonego”… — zaczęła Desjani.

— Nawet jego gruby pancerz nie wytrzyma takich ciosów. Wiem. — Geary wybrał okręty, z którymi zamierzał się skontaktować. — Do kapitana Armusa i dowódców „Dreadnaughta”, „Oriona”, „Niezawodnego”, „Zdobywcy”, „Bezlitosnego”, „Odwetu”, „Wyborowego” i „Wspaniałego”. Podejrzewamy, że Enigmowie chcą staranować nasze pancerniki i liniowce, a celem ich obecnego ataku będzie „Niezwyciężony”. Uważajcie na jednostki wroga wchodzące na kurs kolizyjny z wami i superpancernikiem. Zadbajcie o to, aby ani one, ani ich szczątki nie przedostały się za wasz kordon. Kapitanie Armus, proszę opracować jak najlepszą taktykę radzenia sobie z próbami taranowania, proszę też zadbać, aby każdy okręt w pańskiej formacji namierzał te jednostki wroga, które wchodzą na kurs kolizyjny z pancernikami, jednostkami pomocniczymi i transportowcami szturmowymi.

Enigmowie znów przyspieszyli, próbując minąć punkt przecięcia się ich kursu z wektorem nadlatujących ludzi. Geary obserwował z rosnącym niepokojem, jak miejsce kolejnego przejścia oddala się coraz bardziej od czoła jego formacji. Zastanawiał się przy tym, czy wróg zdoła mu ujść tym razem.

— Do wszystkich jednostek. Odpalajcie wszystkie pociski, jakie macie, gdy tylko wejdziecie w pole rażenia. Uważajcie także na miny, które mogli pozostawić za sobą Enigmowie.

Wykorzystanie min w taki sposób byłoby desperackim posunięciem, ale i dzięki nim Geary mógł stracić kilka jednostek, jeśli wrogowi się poszczęści.

Zespół pościgowy przebił się przez tyły formacji Enigmów, rakiety Sojuszu pomknęły w kierunku rufowych części jednostek wroga, który wciąż przyspieszał, lecąc prosto na główne siły floty. Geary, który zamierzał uderzyć na czoło szarżujących, zrozumiał, że dzięki temu opóźnieniu oszczędził swoim jednostkom sporych strat. Wszystkie okręty Obcych były skierowane rufami do nadlatujących liniowców, więc nie mogły korzystać podczas przejścia z najważniejszych stanowisk bojowych, a że ich napędy były wystawione na ostrzał, pociski niszczyły je znacznie szybciej niż grubo opancerzony kadłub.

— Do wszystkich jednostek. Wykonać natychmiast zwrot na sterburtę, pięć zero stopni, dół jeden zero stopni, przyspieszyć do .15 świetlnej. — Gdy zespół pościgowy poleciał ponownie w dół, Geary zdał sobie sprawę, że nie zdoła dopaść ponownie wroga, zanim ten nie dotrze do głównych sił jego floty. Enigmowie wykorzystali większe przyspieszenie, by oderwać się od nękających ich liniowców.

Tym razem za uciekającą formacją zostały dwadzieścia trzy dryfujące okręty, które albo leciały dalej siłą rozpędu, albo wybuchały, zamieniając się w obłoki szybko stygnącej plazmy. Straty po stronie sił Sojuszu znów były minimalne.

Desjani kręciła głową.

— Admirale, wymaga pan zbyt wiele od kapitana Armusa.

— Wiem, że kapitan Armus nie jest znany ze zbyt wielkiej elastyczności i szybkości działania — zapewnił Geary, wychwytując w jej głosie oschłość. — Ale jest za to pewny.

Pająkowilki wznieśli się jeszcze wyżej, ponad płaszczyznę ekliptyki, oddalając się tym samym od pola walki. Dopiero tam wrócili na kurs ku gwieździe centralnej i wewnętrznym planetom. Z tej pozycji mogli obserwować dalszy przebieg bitwy z naprawdę bliska, ale nie ryzykując kolejnego kontaktu z Enigmami.

Główne siły floty znajdowały się niemal naprzeciw zespołu pościgowego. Pomiędzy nimi przemykały okręty Obcych lecące kursem na przejęcie pancerników i wolno oddalające się od ścigających je liniowców.

— Kontakt pomiędzy Enigmami a naszymi siłami głównymi nastąpi za dwadzieścia pięć… — Porucznik Castries umilkła nagle. — Zmiana wyliczeń. Siły główne hamują.

— Hamują? — powtórzyła z niedowierzaniem Desjani. — Z takim trudem osiągnęli obecną prędkość, a teraz zwalniają?

Geary przyglądał się wyświetlaczowi. Zaczynał rozumieć, o co tu chodzi.

— Myślisz jak dowódca liniowca. A Armus to kapitan pancernika. Robi co może, by w tym starciu najbardziej liczyła się siła ognia, a to znaczy, że składowa musi być niższa niż .2 świetlnej.

— Ale kiedy masz naprzeciw siebie wroga, który zamierza cię staranować…

— Taniu, oni nie zdołają wykonać manewrów unikowych. Nie z tymi pancernikami i „Niezwyciężonym” w środku formacji. Sama zobacz, co Armus kazał zrobić z eskadrą kapitana Smythe’a i z transportowcami. — Wymienione jednostki zajęły pozycje na tyłach formacji, za ścianą okrętów wojennych, które zacieśniły maksymalnie szyki, pozostawiając między sobą relatywnie niewielkie przestrzenie. — On doskonale wie, że musi zniszczyć każdego wroga, który poleci w jego kierunku..

— Tyle że to taktyka, której ty sam radziłeś nam unikać. Stawanie twarzą w twarz, wet za wet, żadnej finezji, żadnych wyszukanych manewrów.

— Na wszystko jest miejsce i czas, Taniu.

Zaczęła coś mówić, ale zaraz umilkła, a na jej twarzy pojawiło się zaskoczenie połączone z niedowierzaniem.

— Ty wiedziałeś. Od samego początku wiedziałeś, że możesz potrzebować takiego właśnie zachowania, więc wybrałeś Armusa. Pytanie tylko, jakim cudem do tego doszedłeś?

— Nie wiedziałem. Zgadywałem. Miałem odrobinę szczęścia.

— Jasne. — Desjani wykonała religijny gest dziękczynny. — Zupełnym przypadkiem udało ci się to przewidzieć. Już ci wierzę.

Pokręcił głową, nie odpowiadając, ponieważ zdawał sobie sprawę, że w legendzie o Black Jacku nie ma miejsca na domysły i zbiegi okoliczności, jest tylko pewny sukces za sprawą siły wyższej wspierającej wielkiego herosa.

Cóż, może to po prostu inne określenie szczęśliwego trafu?

— Za dziesięć minut Enigmowie wejdą w kontakt z głównymi siłami floty — zameldowała porucznik Castries.

Okręty Armusa przestały hamować i znów odwróciły się dziobami do nadlatującego wroga, by stawić mu czoło najgrubszymi pancerzami i najmocniejszą bronią. Geary wiele by dał za możliwość wydania rozkazu otwarcia ognia, ale główne siły jego floty znajdowały się zbyt daleko, by mógł interweniować. Musiał polegać na kapitanie Armusie i liczyć na to, że flegmatyczny dowódca ma dobre wyczucie czasu.

Gołym okiem widział jedynie sieć jasnych punkcików połyskujących na tle czerni pustki. To były główne siły jego floty i nacierający na nie Enigmowie. Na wyświetlaczach mógł zidentyfikować po opisie każdą jednostkę z osobna. Bezpośrednio przed „Niezwyciężonym”, w romboidalnym szyku, ustawiły się „Dreadnaught”, „Orion”, „Niezawodny” i „Zdobywca”, tworząc dodatkową tarczę przejętego wraku zeków i czterech holujących go pancerników. Patrząc na nie, admirał miał niezachwianą pewność, że tym razem Jane Geary pozostanie w szyku i utrzyma wyznaczoną pozycję z takim oddaniem jak każdy z krodźwiedzi.

Enigmowie także zmienili szyk — na płaski klin ustawiony ostrzem w kierunku samego środka zgrupowania Armusa, jakby zamierzali rozłupać stojącą im na drodze ścianę stali.

Desjani poruszała wargami, zmawiając pod nosem modlitwę, ale na jej twarzy wciąż malowała się niezachwiana pewność.

Geary spoglądał na wyświetlacze świadom, że to, co zobaczy za kilka minut, w rzeczywistości już się wydarzyło. W chwili gdy obrazy dotrą na „Nieulękłego”, nie będzie mógł już nic zrobić, tylko patrzeć dalej.

Na chwilę przed tym, zanim oba zgrupowania zlały się w jedno, ze wszystkich okrętów Sojuszu zostały wystrzelone widma, tuż za nimi pomknęły w kierunku celów piekielne lance, a na końcu w przestrzeni pomiędzy flotami zaroiło się od kartaczy.

Ta nawała ogniowa była doskonale skoordynowana. Rakiety i piekielne lance uderzyły niemal równocześnie, zaś niespełna sekundę później nadlatujące jednostki nadziały się na roje kulistych kartaczy. Zamiast całej serii uderzeń wróg otrzymał skomasowany cios, tysiąckrotnie potężniejszy.

Geary usłyszał, że ktoś z obsady mostka jęknął, gdy przestrzeń przed głównymi siłami Sojuszu rozjarzyła się od gargantuicznej eksplozji. Okręty Enigmów lecące za czołowymi formacjami wpadły prosto w obłoki odłamków i pozostałości wraków, które potęgowały chaos eksplozjami przeciążonych reaktorów.

Pomiędzy okrętami ludzi także dochodziło do wybuchów, mrowie szczątków uderzało w ekrany energetyczne i pancerze. „Dreadnaught” wierzgnął po serii trafień w dziób, „Orion” zachwiał się, „Niezawodny” skręcił, gdy kilkanaście eksplozji rozorało jego burtę, a „Zdobywca” przez okamgnienie wyglądał, jakby miał eksplodować. Potem, gdy czujniki floty przeniknęły za ten chaos, a na wyświetlaczach pojawiły się pierwsze raporty, Geary zrozumiał, że patrzy na skutki setek zderzeń z miniaturowymi szczątkami zniszczonych okrętów, które choć strasznie wyglądały, nie zdołały przeciążyć tarcz i nie wyrządziły żadnych szkód pancernikowi.

„Wyborowy” i „Doskonały” otrzymały więcej trafień, ponieważ były na stałe umocowane do wraku superpancernika i nie mogły manewrować. Moment później wszystko przyćmił gigantyczny rozbłysk, gdy jakiś obiekt przebił się przez linię obrony i uderzył w gruby pancerz „Niezwyciężonego”.

Gdy okręty Armusa wydostały się z pola szczątków, admirał ujrzał w dziobie superpancernika wielki krater. Poza tym jednak gigant wyglądał całkiem dobrze.

— A niech mnie — szepnęła Desjani. — Nie mogę uwierzyć, że przetrwał takie zderzenie. Ten okręt naprawdę zasługuje na swoją nazwę…

Jednostki pomocnicze i transportowce przyspieszyły — na tyle, na ile mogły, rzecz jasna — by ukryć się między pancernikami, podczas gdy krążowniki i niszczyciele z eskorty zmieniały kurs, by uderzyć na tylne szeregi Enigmów przelatujących przez ich formację. W końcu i pancerniki ruszyły w górę, razem z całym czołem floty, by ustawić się frontem do Enigmów.

Enigmowie… Geary sam zmówił modlitwę pod nosem. Sto sześćdziesiąt okrętów Obcych ruszyło do szarży na zgrupowanie Armusa. Mniej niż osiemdziesiąt odlatywało w jakim takim szyku, zawracając za okrętami ludzi.

— Co, u licha?

— Idą w rozsypkę — zdziwiła się Desjani.

Geary zrozumiał w ułamku sekundy, dlaczego to robią.

— Do wszystkich jednostek zespołu pościgowego. Działajcie według własnego uznania. Wykonać natychmiast. Enigmowie zrezygnowali z atakowania naszych zgrupowań. Rozdzielają się, by ominąć nas i uderzyć na cele wewnątrz tego systemu. Atakujcie na własną rękę każdy okręt wroga, jaki znajdzie się w zasięgu waszej broni. Powtarzam, do wszystkich jednostek. Macie wolną rękę, dopadnijcie każdy okręt Enigmów, jaki dościgniecie.

Desjani także wydawała już rozkazy, by „Nieulękły” jak najszybciej zmienił kurs i skierował się prosto na grupę okrętów Obcych, które nie zdołały się jeszcze oddalić.

— Pełna zgoda, że oni odpuścili sobie atakowanie naszej floty, ale dlaczego nie wziąłeś pod uwagę możliwości, że poszli w rozsypkę, by uciec do punktu skoku? — zapytała chwilę później.

— Gdyby chcieli uciekać, nie musieliby łamać szyku. Powodem takiego manewru może być utrudnienie nam przechwycenia i powstrzymania wszystkich jednostek przed dotarciem do wrót hipernetowych. Teraz nie chcą już całkowitego zwycięstwa, tylko odebrania nam tego, czego tak desperacko potrzebujemy.

— Jeśli nasze siły główne także pójdą w rozsypkę…

— Nie. Niektóre okręty Enigmów mogłyby zapolować na nasze jednostki pomocnicze i transportowce!

Na jego wyświetlaczu zespół pościgowy wyglądał, jakby i w jego środku doszło do wielkiej eksplozji. Okręty odlatywały każdy nieco innym kursem.

Geary omiótł spojrzeniem resztę obrazów, skupiając wzrok na potencjalnych celach Enigmów i trzech syndyckich flotyllach. Żadnej z nich nie traktował do tej pory jako przyjaznej ani chociaż neutralnej, teraz jednak nacisnął klawisz komunikatora, by wydać odezwę.

— Do sił zbrojnych stacjonujących w systemie Midway, mówi admirał Geary. Okręty Enigmów wyłamały się z szyku, aby uderzyć na cele znajdujące się w waszym systemie. Postaramy się zniszczyć tak wiele z nich, jak to tylko możliwe, ale wy także musicie przejąć i zaatakować każdą jednostkę, której uda się wyrwać z kotła. Enigmowie mogą próbować taranowania celów, jeśli zawiodą inne metody ataku. Nie próbujcie atakować, powtarzam, nie próbujcie atakować sześciu owalnych okrętów, które towarzyszą mojej flocie. To są sprzymierzeńcy ludzkości. — To określenie pająkowilków było mocno na wyrost, ale nie miał czasu ani chęci na zgłębianie tematu. — Będę wdzięczny za pomoc w obronie tego systemu — kontynuował Geary. — Na honor przodków. Bez odbioru.

Mocno rozproszone i wciąż oddalające się siły Enigmów mknęły w kierunku centrum systemu jak gnane wiatrem nasiona dmuchawca. Każdy z nich jednak kierował się prosto na gwiazdę i znajdujące się wokół niej cele. Naprzeciw nich, i nieco bliżej gwiazdy, znajdowały się okręty Geary’ego, znacznie liczniejsze od zdziesiątkowanych jednostek Obcych, które otrzymały trudniejsze zadanie przechwycenia i powstrzymania tych, co próbują im uciec. Pomiędzy tymi dwoma formacjami tkwiły główne siły floty i to w nich Geary dostrzegł cień nadziei.

— Pojedyncze okręty Enigmów nie mogą zaatakować pancerników, bo nadzieją się na lawinę ognia.

— To ograniczy im nieco pole manewru i pozwoli nam na osiągnięcie minimalnej przewagi — zgodziła się skupiona jak nigdy Desjani. — Podaję panu dwa cele, poruczniku Yuon. Macie dopaść oba.

— Tak jest, pani kapitan! Systemy namierzania śledzą wskazane przez panią okręty.

— Atakujcie, gdy tylko cele znajdą się w polu rażenia — rozkazała Desjani.

Geary nie mógł już śledzić całego pola bitwy, ponieważ na jego wyświetlacze spływały setki odrębnych raportów o ruchach wroga omijającego ze wszystkich stron główne siły jego floty. Myśliwi i ich ofiary wykonywali niekończące się zwroty i uniki. „Nieulękły” wyrwał do przodu, po tym jak ostrzelał o wiele mniejszą jednostkę Obcych, przełamując jej kadłub na pół. Chwilę później liniowiec otworzył ogień do drugiego przeciwnika, temu udało się odlecieć w jednym kawałku, choć jego napęd szwankował. Ofiarą zajęły się od razu dwa niszczyciele z eskorty flagowca.

— Nie mam bladego pojęcia, co się teraz dzieje — mamrotał Geary, spoglądając na kłębowisko zmieniających się szybko i krzyżujących wielokrotnie wektorów, raportów ogniowych, szacowanych strat wroga i własnych jednostek, gdy któryś z Obcych odgryzał się ścigającym go okrętom.

— Skup się na tym — zasugerowała Desjani, wydawszy rozkaz wykonania tak ciasnego zwrotu w dół, że wewnątrz okrętu rozbrzmiały ponownie jęki amortyzatorów inercyjnych. Wskazała na jedno z okienek. — Szacowana liczba jednostek wroga. Dopóki ta liczba maleje, jest dobrze.

Pęd, z jakim „Nieulękły” skręcił ku trzeciemu okrętowi Enigmów, zarzucił Gearym. Ten przeciwnik był wielkości klasycznego ciężkiego krążownika. Walczył z lekkim krążownikiem Sojuszu, zadając mu mocniejsze ciosy, niż sam otrzymywał.

— Przekażcie maszynowni, że potrzebuję więcej mocy w głównych silnikach — rozkazała Desjani wachtowemu.

— Maszynownia odpowiada, że lecimy już na stu dziesięciu procentach. Jeśli…

— Dajcie sto piętnaście. Natychmiast!

— Tak jest.

Kilka sekund później „Nieulękły” przyspieszył nieco, ale to wystarczyło.

— Dowalcie mu — rozkazała Desjani.

Odpalono widma, kilka rakiet pomknęło ku okrętowi Enigmów, którego załoga za późno zauważyła, że jej próba zniszczenia lekkiego krążownika nie pozostała niezauważona. Obcy wykonali ostry unik, ale dwa widma nie dały się zmylić i uderzyły w dysze. Wtedy „Nieulękły” podleciał bliżej, zasypując uciekającego w panice wroga gradem piekielnych lanc.

— Nasze tarcze dziobowe są na wyczerpaniu — zameldowała w pewnym momencie porucznik Castries.

— Widzę — odparła ze spokojem Desjani. — Nie padną, zanim skończymy.

Jeden z pocisków wroga przebił osłonę energetyczną, niszcząc górny dziobowy przedział techniczny, ale kilka sekund później Enigmowie stracili ekrany i kolejne piekielne lance mogły trafić w cel.

Geary nie zauważył jednak eksplozji, po której ukarany przez działonowych „Nieulękłego” okręt przestał istnieć. Admirał skupiał bowiem całą uwagę na wskazanej przez Desjani liczbie. Mimo ponoszenia ogromnych strat flota Enigmów przebijała się przez blokadę ludzi.

— Trzydzieści pięć — wymamrotał moment później, gdy jego okręty ruszyły w pogoń za niedobitkami wroga, które po ucieczce z kotła skierowały się na nowe cele. Po chwili, gdy wystrzelone na maksymalny zasięg widma sięgnęły kolejnego przeciwnika, dodał: — Trzydzieści cztery.

— Nawet Syndycy powinni dać sobie z nimi radę — stwierdziła Desjani, szczerząc zęby w uśmiechu. Spoważniała jednak, gdy wczytała się w raporty sytuacyjne. — Przekażcie do maszynowni, że zmniejszamy moc do stu procent. Czeka nas długi pościg, zanim znów dopadniemy Enigmów.

— Syndycy nie mają wystarczającej liczby okrętów, by obronić wszystkie potencjalne cele — zauważył Geary. — Dostaliśmy od nich jakąś odpowiedź?

Tania zerknęła na wachtowego z działu łączności, a ten skinął głową.

— Coś przyszło kilka minut temu — zameldował podoficer — ale rozkazy mówiły, że…

— …w czasie walki mieliście nie przekazywać nam żadnych informacji o krytycznym znaczeniu — dokończyła za niego Desjani. — I dobrze zrobiliście. Kto wysłał tę wiadomość?

— Flotylla lecąca z planety do stoczni orbitującej wokół gazowego olbrzyma. To jednostki znajdujące się najbliżej nas. Jest zaadresowana do admirała.

— Wyślijcie ją do mnie i do kapitan Desjani — rozkazał Geary.

Chwilę później przed oboma stanowiskami pojawiły się okienka pokazujące kobietę w syndyckim mundurze stojącą na mostku ciężkiego krążownika. Insygnia na jej kołnierzu różniły się jednak od tradycyjnych, a jej słowa także nie pasowały do tego obrazu.

— Mówi komodor Marphissa z ciężkiego krążownika „Mantykora” należącego do floty systemu Midway.

— Komodor Marphissa z ciężkiego krążownika „Mantykora” — powtórzyła Desjani. — Stopnie wojskowe i nazwa okrętu? Coś tu się najwyraźniej pozmieniało. Nie wspomniała o tym, że jest przedstawicielem Światów Syndykatu, ale nadal wygląda jak jedna z nich.

— Ciekawe, co się stało z DON Kolani — mruknął Geary.

— Pewnie coś, o czym lepiej nie wiedzieć… — Tania wciąż przyglądała się podejrzliwie wizerunkowi pani komodor.

— Kolani wydawała mi się zagorzałą zwolenniczką Systemu Centralnego — dodał admirał — co może tłumaczyć, dlaczego komodorem tutejszej floty została Marphissa, a nie ona.

Komodor Marphissa milczała przez kilkanaście sekund, jakby zdawała sobie sprawę, że odbiorcy tej wiadomości będą komentować jej wypowiedź, a potem zniżonym, ale pewnym głosem dodała:

— Z wdzięcznością powitamy każdą pomoc w obronie systemu Midway ze strony floty Sojuszu dowodzonej przez admirała Geary’ego. Liczymy na to, że wspólnie odeprzemy wszystkie zagrożenia.

Nie sposób było nie zauważyć akcentu położonego na przedostatnie słowo.

— Wszystkie? — zdziwiła się Desjani. — Wszystkie? Ta zbuntowana suka próbuje nas wciągnąć w wewnętrzne rozgrywki z Systemem Centralnym. Ciekawe, skąd czerpie przekonanie, że pójdziemy na coś takiego?

— Lecimy w kierunku gazowego olbrzyma — kontynuowała tymczasem Marphissa. — Nie zmienimy tego kursu, dopóki nie natrafimy na wroga albo nie otrzymamy rozkazu wsparcia waszej floty. Niemniej przekazałam moim podwładnym już teraz, że admirał Geary zawsze będzie mile widzianym gościem naszego systemu. W imieniu ludu! Mówiła komodor Marphissa. Odbiór.

Geary skrzywił się, gdy wiadomość dobiegła końca.

— Słyszałaś to co ja?

— Każde słowo — zapewniła go Desjani ostrym tonem.

— Chodzi mi o zakończenie. Powiedziała: w imieniu ludu. Wielokrotnie słyszałem podobne zapewnienia padające z ust oficjeli Światów Syndykatu, ale nigdy nie było w tym zdaniu cienia emocji. Mamrotali to jak wyuczoną na pamięć, nic nie znaczącą formułkę.

Tania wzruszyła ramionami.

— I to cię dziwiło? Dobrze wiesz, że to kpina. W Światach Syndykatu nikt nigdy nie kierował się dobrem ludu.

— Sądząc po emfazie, można by sądzić, że Marphissa wierzy w to, co powiedziała — upierał się admirał.

Desjani odtworzyła raz jeszcze koniec nagrania, po czym przytaknęła, choć niechętnie.

— Masz rację. Teraz to słyszę. Ci ludzie zbuntowali się przeciw władzy DON-ów. Może rzeczywiście próbują stać się kimś więcej niż Syndykami. Nie zapominaj jednak, że oboje rządzący tym systemem, Iceni i Drakon, to byli DON-owie, więc albo zmienili barwy, albo mamy do czynienia ze zwykłym przedstawieniem. Ja doskonale wiem, na którą wersję bym postawiła.

Geary opadł na oparcie fotela, wbiwszy wzrok w ekrany wyświetlacza, na których okręty Sojuszu ścigały trzydzieści cztery ocalałe jednostki Enigmów. Każda z nich leciała innym kursem, ale wszystkie kierowały się w stronę planety albo wrót hipernetowych. Na wykresach żaden z wektorów nie krzyżował się jednak w punkcie przejęcia, co oznaczało, że wszyscy zbiedzy dotrą bez przeszkód do celu, o ile sami nie zwolnią albo nie zawrócą.

— Kimkolwiek są ci Syndycy, lepiej, żeby walczyli rozważnie. Nie zdołamy powstrzymać resztek Enigmów. Oni muszą to zrobić.

Na jednym z okienek pojawiły się sygnały alarmowe, ikonki podświetlały z dziesięć okrętów Obcych.

— Wystrzelili pociski kinetyczne — zameldowała Desjani. — Sądząc po trajektoriach, celują w zamieszkaną planetę. — Zacisnęła dłoń w pięść i uderzyła nią kilkakrotnie w podłokietnik fotela. Lekko, ale zdecydowanie. — Ani my, ani Syndycy nie jesteśmy w stanie ich powstrzymać.

Загрузка...