ROZDZIAŁ DWUDZIESTY DRUGI

Seldal został zaproszony jako lekarz odpowiedzialny za pacjenta od samego początku i najbardziej doświadczony w borykaniu się z jego przypadkiem, chociaż to akurat miało się niebawem zmienić. Diagnostyk Thornnastor z Patologii i równie znany diagnostyk Conway, który został niedawno mianowany szefem Chirurgii, ciągle jeszcze nie wiedzieli, dlaczego O’Mara zażądał ich obecności na spotkaniu poświęconym pacjentowi, który był już na najlepszej drodze do wyzdrowienia.

Liorenowi przypominało to nieco niedawny proces sądowy i chociaż tym razem miały być omawiane tylko sprawy medyczne, nie oczekiwał, aby potraktowano go równie uprzejmie, jak wtedy. Pierwszy zabrał głos Seldal.

— Jak widzicie, pacjent miał blisko trzysta ran kłutych, rozłożonych równo na górnych i bocznych powierzchniach ciała, nawet na obszarze pomiędzy mackami, gdzie skóra jest najcieńsza — powiedział, wskazując na ekran. — Rany zostały zadane przez latające owady, składające jaja w ciele ofiar. Dodatkowym czynnikiem była infekcja wszystkich ran. Uznano, że najlepiej będzie sięgnąć po nallajimskie metody operowania, i wyznaczono mnie do tego przypadku. Z powodu wielkiej masy ciała, postęp leczenia pacjenta był powolny, jednak rokowania są coraz lepsze. Poza jednym aspektem…

— Doktorze Seldal — wtrącił się Thornnastor. Jego głos przypominał niecierpliwe porykiwanie rożka mgłowego. — Spytał pan oczywiście, jak doszło do tego, że zadano aż tyle ran?

— Owszem, ale pacjent nie udzielił tej informacji — powiedział Seldal zirytowany, że mu przerywają. — Chciałem właśnie powiedzieć, że rzadko ze mną rozmawia, nigdy zaś nie wypowiada się na własny temat ani na temat swojego stanu zdrowia.

— Rozmieszczenie obrażeń sugeruje atak przez cały rój owadów — odezwał się po raz pierwszy Diagnostyk Conway. — To, pod jakim kątem zostały zadane, pozwala przypuszczać, że cały ten rój nadleciał z jednego kierunku, chociaż możliwe, że Hellishomar poruszył ich gniazdo i wówczas owady zaatakowały po prostu te partie jego ciała, do których miały najbliżej. Niewiele wiemy o Groalterrich, którzy odmawiają kontaktu, a zatem milczenie pacjenta, jakkolwiek irytujące, nie jest niczym niezwykłym. W przeszłości już nie raz leczyliśmy chorych, którzy odmawiali współpracy.

— Hellishomar jest jak najbardziej skłonny do współpracy — powiedział Seldal. — Gdy się odzywa, robi to uprzejmie, z szacunkiem, ale nie mówi niczego o sobie. Przypuszczam jednak, że jego obecny stan jest wynikiem problemów emocjonalnych, dlatego też poprosiłem obecnego tu chirurga kapitana Liorena, aby spróbował porozmawiać z pacjentem…

— Ależ to sprawa raczej dla naczelnego psychologa — zahuczał Thornnastor. — I co ma do tego dwóch bardzo zajętych Diagnostyków?

— Ta decyzja nie była ze mną konsultowana — powiedział spokojnie O’Mara.

Thornnastor i Conway spojrzeli na psychologa sześcioma oczami. Potem skierowali wszystkie na Liorena. Miał zapewne sporo szczęścia, że nie potrafił odczytywać tralthańskich i ludzkich gestów.

— Zrobiłem to w nadziei, że Liorenowi uda się powtórzyć sukces, który zanotował w kontaktach z innym moim pacjentem, byłym Diagnostykiem Mannenem. Nie byłem pewny, czy to dość ważna kwestia, aby zwracać się z nią do naczelnego psychologa. Obecnie Lioren jest jednak przekonany, że należy to zrobić. Po rozmowie zgodziłem się z nim w całej rozciągłości.

Seldal usiadł z powrotem na swojej grzędzie, Lioren zaś ułożył dwie środkowe kończyny na blacie i spróbował zebrać myśli.

Thornnastor zatupał niecierpliwie wszystkimi sześcioma nogami. Conway wydał jakiś dźwięk i powiedział:

— Kapitanie, wiem, że udało się panu pomóc doktorowi Mannenowi, który był moim nauczycielem i nadal jest moim przyjacielem. Jestem za to bardzo wdzięczny. Jak jednak możemy wesprzeć pana w sprawie, która jest raczej psychiatrycznym problemem?

— Zanim zacznę, chciałbym prosić, aby nie zwracać się do mnie moim dawnym tytułem — odezwał się Lioren. — Odebrano mi prawo praktykowania zawodu — znacie powód takiego stanu rzeczy, wiecie, że sam też nie chciałem być dłużej chirurgiem. Niemniej nie potrafię zmienić sposobu patrzenia na chorych, przez co moje dotychczasowe doświadczenie każe mi sądzić, że problemu Hellishomara nie da się do końca zakwalifikować w ten sposób. Najpierw muszę jednak przedstawić pokrótce ewolucyjne i kulturowe tło, niezbędne dla zrozumienia przypadku.

Nikt nie przerywał mu już, gdy opisywał właściwy kulturze Groalterrich podział na rozwijających cywilizację techniczną Młodych i telepatycznych Rodziców, oraz jakie ci pierwsi otrzymują nauki, jak podchodzą do sprawy osiągania dojrzałości. Wspomniał to, co O’Mara opowiedział o osobniczym odtwarzaniu ciągu ewolucyjnych zmian; zaznaczył, że wedle standardów Groalterrich, młodzi byli ledwie inteligentni, chociaż rodzice i tak troszczyli się o nich, jak tylko potrafili. Z drugiej strony, dorosłe istoty były tak wielkie, że ich liczba musiała być ściśle kontrolowana, jeśli rasie nie miało zagrozić wyginięcie. Obserwacje satelitarne pozwoliły ustalić, że cała populacja rodziców i młodych liczy nie więcej niż trzy tysiące osobników, a zatem narodziny Młodego były wydarzeniem nadzwyczaj rzadkim. Tym większa była rodzicielska troska.

Lioren bardzo starał się przedstawiać jedynie ogólny obraz i korzystać tylko z tych informacji, które Hellishomar pozwolił rozpowszechniać. Oraz z wyników własnej dedukcji, oczywiście.

— Bez wątpienia sami stwierdzicie, że prezentowany przeze mnie obraz nie jest kompletny, jednak nie dzieje się to przypadkiem. Jak już wyjaśniłem naczelnemu psychologowi, istnieje powód, dla którego nie mogę ujawnić wszystkiego…

— Powiedział pan coś takiego O’Marze i pozostał przy życiu? — nie wytrzymał Conway.

Lioren uznał, że nie jest to poważnie zadane pytanie, i postanowił je zignorować.

— Ponieważ Hellishomar jest dla nas jedynym źródłem informacji o kulturze Groalterrich, wszystko, co powie, ma dla nas olbrzymią wagę, jednak nie wszystko z tego nadaje się do przekazywania do powszechnej wiadomości. Pacjent zaufał mi w szczególny sposób i gdybym go zawiódł, istnieje graniczące z pewnością prawdopodobieństwo, iż zaprzestałby jakichkolwiek kontaktów. Moje obserwacje pozwalają już niemniej na wyciągnięcie pewnych wniosków.

Lioren przerwał na chwile, aby dobrać właściwe słowa.

— Pacjent przybył do szpitala dzięki telepatycznej prośbie czy raczej sugestii, przekazanej kapitanowi statku przez Rodziców, którzy chcieli ratować Młodego. Sami nie są zdolni leczyć żadnych obrażeń, Młodzi zaś, chociaż wprawni w operowaniu gigantycznych rodziców, nie mieli środków do przeprowadzenia zabiegu polegającego na usunięciu kilkuset głęboko wbitych owadów. Starszy lekarz Seldal wykonał swoją pracę jak najlepiej, jednak przy minimalnym kontakcie z pacjentem. Sam nawiązałem z nim pewne porozumienie, obserwowałem też jego zachowanie podczas rozmowy, z czego wywnioskowałem coś, z czym Seldal i O’Mara już się zgodzili. Sądzimy mianowicie, że rany zadane przez owady nie były jedynym powodem, dla którego Hellishomar do nas trafił.

Wszyscy wpatrywali się w niego z taką uwagą, że mogliby ujść za własne holograficzne posągi.

— Z rozmów wynikło jednoznacznie, że Hellishomar już wyrósł i był za stary, aby wykonywać pracę Rębacza. Powinien już wejść w okres zmian poprzedzających osiągnięcie dorosłości. Jednak Rodzice nie dotknęli jego umysłu swoimi głosami, jak zwykle dzieje się to w podobnym czasie. Zapewne nie doszło jednak do kontaktu dlatego, że nie chcieli go nawiązać, ale z przyczyny o wiele bardziej prozaicznej — Hellishomar jest telepatycznie głuchy. Możliwe też, że cechuje go pewne upośledzenie umysłowe.

Zapadła chwila ciszy przerwanej przez Thornnastora.

— Sądząc po tym, co dotąd usłyszeliśmy, panie chirurgu kapitanie, jest to chyba wysoce prawdopodobne.

— Proszę nie tytułować mnie w ten sposób — powiedział Lioren.

Conway machnął ręką.

— Mimo braku oficjalnego tytułu, z zachowania nadal jest pan chirurgiem, zatem pomyłka jest chyba wybaczalna. Co zaś się tyczy Hellishomara, jeśli chodzi o defekt umysłu, to raczej sprawa dla psychologa, nie patologa czy chirurga. Co więc robimy tu z Thornnastorem?

— Nie jestem przekonany, czy zasadniczy problem wiąże się z kwestiami osobowościowymi — powiedział Lioren. — Skłonny byłbym raczej przypuszczać, że chodzi o anomalię strukturalną, która nie pozwala na rozwinięcie się telepatycznych umiejętności, chociaż nie narusza pozostałych funkcji mózgu. Opieram się przy tym na wynikach obserwacji, tak własnych, jak i poczynionych przez doktora Seldala, oraz na wnioskach wyciągniętych z tego, co przekazał mi pacjent, a czego nie mogę powtórzyć ze szczegółami.

O’Mara wydał jakiś dźwięk, ale nic nie powiedział. Lioren zignorował go.

— Hellishomar jest Rębaczem, co u Groalterrich odpowiada profesji chirurga, i chociaż wedle naszych standardów jego praca na wielkich ciałach Rodziców nie ma wiele wspólnego z precyzyjnym operowaniem skalpelem, rzeczywiście wykazuje się świetną koordynacją ruchów i zdolnością do bardzo precyzyjnych manewrów. Brak śladów zaburzeń aktywności czy słabej koordynacji, wskazujących zwykle na upośledzenie umysłowe. Chociaż jest młodocianym przedstawicielem gatunku, który pełnię możliwości intelektualnych osiąga dopiero po wielu latach życia, jego umysł wydaje się już teraz sprawny, bystry i zdolny do ogarnięcia wielu problemów filozofii, teologii i etyki, które pojawiły się w naszych rozmowach. Nie oczekiwałbym niczego podobnego po istocie ze znaczącym uszkodzeniem mózgu. Sądzę raczej, że anomalia dotyczy tylko zmysłu telepatycznego i być może dałoby się to zoperować.

Naczelny psycholog znowu upodobnił się do rzeźby.

— Słuchamy dalej — powiedział Conway.

— Po raz pierwszy Groalterri nawiązali kontakt z Federacją dla uratowania Młodego. Zapewne mają nadzieję, że Szpital zdoła w pełni go wyleczyć. Powinniśmy zrobić, co w naszej mocy, aby ich nie zawieźć.

— Zrobimy, co w naszej mocy, aby nie zabić pacjenta — stwierdził Conway. — Czy pojmuje pan, o co pan nas prosi?

Zanim Lioren zdążył odpowiedzieć, Thornnastor uczynił to za niego.

— Będziemy musieli zbadać żywy i świadomy mózg, o którym nie wiemy dokładnie nic, bo nie mamy żadnych ciał Młodych do autopsji. Będziemy szukać anomalii, nie wiedząc, co jest w tym przypadku normą. Mikrobiopsje i wszczepienie czujników nie dadzą nam obrazu dość dokładnego, aby wystarczył do operacji na obszarze korowym. Głęboki skan jest wykluczony, gdyż poziom promieniowania konieczny do przeniknięcia przez tak olbrzymie ciało niemal na pewno pobudziłby okoliczne mięśnie do mimowolnych reakcji, a nie możemy ryzykować w przypadku tak olbrzymiego pacjenta, że będzie w niekontrolowany sposób poruszał się podczas operacji. W takim czy innym stopniu przyjdzie nam polegać na intuicji i liczyć na szczęście. Czy pacjent został poinformowany o ryzyku?

— Jeszcze nie. Podczas ostatniej rozmowy z pacjentem zostały poruszone pewne drażliwe tematy, przez co kontakt przerwano i Hellishomar wyprosił mnie z hangaru. Mam jednak nadzieję ponownie się z nim porozumieć. Przekażę mu, jak sprawa wygląda, i poproszę o zgodę na zabieg oraz o współpracę podczas operacji.

— Na szczęście to pana problem — powiedział Conway, pokazując zęby, i spojrzał na O’Marę. — Chciałbym, aby stażysta Lioren przeszedł do odwołania pod moją opiekę, oczywiście tylko w sprawach dotyczących Hellishomara. Przejmę odpowiedzialność za ten przypadek i umieszczę go na początku kolejki oczekujących na operację. Do pomocy wezmę Thornnastora, Seldala i Liorena. A teraz, jeśli nie ma już nic więcej…

— Z całym szacunkiem, Diagnostyku Conway — wtrącił się Lioren. — Nie wolno mi praktykować…

— Mówił pan już o tym — nie dał mu dokończyć Conway, który już wstał. — Nie będzie pan musiał sięgać po skalpel, chcę, aby obserwował pan pacjenta i służył pomocą na innych polach niż chirurgia. Jest jedynym wśród nas, który wie cokolwiek o jego procesach myślowych, a wszystkim nam zależy na tym, aby nie skończył w jeszcze gorszym stanie niż obecnie. Będzie pan zatem asystował.

Lioren zastanawiał się jeszcze nad odpowiedzią, gdy nagle znalazł się w gabinecie sam na sam z O’Marą. Główny psycholog też zresztą wstał, co było wyraźnym znakiem, że Lioren powinien już odejść. Pozostał jednak na swoim siedzisku.

— Gdybym szukał kontaktu z Diagnostykami Conwayem i Thornnastorem, rezultat byłby taki sam, ale trwałoby znacznie dłużej, nim zdołałbym z nimi porozmawiać. Są bardzo zajęci i trudno doprosić się o spotkanie z nimi, szczególnie gdy prosi stażysta — powiedział po chwili z wahaniem. — Jestem wdzięczny za pańską pomoc w tej sprawie, tym bardziej że nie mogę przekazać pełnej informacji o pacjencie. Domyślam się, że milczał pan podczas rozmowy, aby nie przypominać mi o tym fakcie. Jest jednak jeszcze jedna sprawa, poważny problem — dodał. — Dlatego chciałem poprosić pana o pomoc. Wprawdzie i teraz mogę naszkicować go tylko ogólnie…

Naczelny psycholog zdawał się walczyć przez chwilę z nagłymi problemami układu oddechowego, jednak szybko doszedł do siebie.

— Lioren, czy naprawdę masz nas wszystkich za upośledzonych umysłowo? — spytał bardzo cichym głosem.

Загрузка...