Ann Carter powiedziała do Vickersa:
— Pewnego dnia, Jay, tak się na ciebie wścieknę, że rozniosę cię w drobny mak. A kiedy już to zrobię, może w końcu dowiem się, dlaczego taki jesteś.
— Przecież piszę książkę — odparł zdziwiony Vickers czego jeszcze chcesz?
— Tę książkę możesz napisać później. Trzeba było skorzystać z oferty, którą ci złożono.
— No proszę, wmawiasz mi, że właśnie wyrzuciłem w błoto milion dolców. Tak myślisz, prawda?
— Mogłeś zażyczyć sobie pokaźnej sumki za tę pracę i podpisać z wydawcą umowę stulecia. Poza tym…
— Poza tym mogłem zapomnieć o pisaniu największej powieści, jaką kiedykolwiek udało mi się stworzyć — skończył za nią Vickers. — Wrócić do niej po jakimś czasie i stwierdzić, że zupełnie straciłem wątek.
— Każda książka, którą piszesz, jest twoją największą książką. Jayu Vickers, jesteś po prostu kiepskim pisarzem. Pewnie, ciężko pracujesz, a twoje cholerne książki nieźle się sprzedają, chociaż czasami zastanawiam się, dlaczego ludzie w ogóle je kupują. Gdyby nie chodziło o pieniądze, nigdy nie napisałbyś nawet jednego słowa. Powiedz szczerze, dlaczego piszesz?
— Sama sobie odpowiedziałaś na to pytanie. Powiedziałaś, że dla pieniędzy. Niech więc będzie, że dla pieniędzy.
— No dobrze, przyznaję, jestem wstrętna.
— O mój Boże — zdziwił się Vickers — kłócimy się jak stare małżeństwo.
— Tu dotknąłeś kolejnego problemu. Dlaczego nigdy się nie ożeniłeś, Jay? To przecież najlepszy dowód twojego egoizmu. Założę się, że nigdy nawet nie pomyślałeś o małżeństwie.
— Raz pomyślałem — zauważył Vickers. — Dawno temu. — No dobrze, połóż tu główkę i popłacz sobie. Założę się, że to była smutna historia. To stąd biorą się owe rozdzierające sceny miłosne, które można znaleźć w twoich książkach.
— Ann, chyba za dużo pijesz.
— Jeśli za dużo piję, to wyłącznie z twojego powodu. Ty przecież powiedziałeś: „Dziękuję bardzo za propozycję, ale nie skorzystam.”
— Miałem przeczucie, że coś jest nie tak — tłumaczył Vickers.
— To z tobą coś jest nie tak — stwierdziła Ann, dopijając swojego drinka. — Nie mów mi, że z powodu przeczucia odrzuciłeś najlepszą propozycję, jaką ci kiedykolwiek złożono. Za każdym razem, kiedy ktoś brzęczy taką kupą forsy w mojej obecności, nie pozwalam, aby przeczucie stanęło mi na drodze.
— W to akurat wierzę — zgodził się Vickers.
— No trudno — westchnęła Ann. — Płać za drinki i wynośmy się stąd. Wsiadaj do autobusu i niech moje oczy cię więcej nie oglądają.