OSIEM

Pancernik się ruszył – zameldowała Desjani, przerywając Geary’emu kolejną, na razie bezskuteczną próbę zaśnięcia we własnym łóżku. Zaczął się zastanawiać, czy ta kobieta opuściła mostek choć na moment w ciągu ostatnich dwudziestu czterech godzin. – Towarzyszą mu wszystkie ciężkie krążowniki.

– Jakim wektorem lecą? – zapytał, starając się otrząsnąć z resztek sennego otępienia.

– Wygląda na to, że wracają na planetę rządową.

Co to mogło oznaczać? Czy załogi tych okrętów zbuntowały się i przewożą członków Egzekutywy, aby przekazać ich w ręce nowego rządu celem postawienia przed sądem czy co tam zostało zdecydowane w ich sprawie? A może członkowie rady nadal kontrolują okręty i zarządzili powrót, aby umocnić podkopaną pozycję u szczytów władzy?

Desjani podrzuciła mu trzecie rozwiązanie.

– Może starają się wyciągnąć nas ze stożka cienia – zasugerowała. – A kiedy rzucimy się na nich, zawrócą i wykonają skok, zanim zmiecie nas fala uderzeniowa kolapsu.

Przetarł oczy i przyjrzał się wiszącemu nad stołem hologramowi sytuacyjnemu.

– Nie musimy się ruszać. Zespół uderzeniowy da sobie z nimi radę.

– O ile nie dostaną osłony ze strony flotylli.

Ikonki na hologramie zamigotały, ledwie skończyła mówić. Flotylla wykonała zwrot. Geary czekał cierpliwie, aż okręty Syndyków wejdą na nowy kurs i ustabilizują prędkość przelotową. Linie wyznaczające możliwe cele zbiegły się z przewidywanym kursem pancernika.

– Musiała pani to mówić? – zapytał z wyrzutem w głosie.

Uśmiechnęła się ponuro.

– To było łatwe do przewidzenia. Albo członkowie rady wracają na drugą, aby skopać kilka tyłków i odzyskać władzę, do czego potrzebna im będzie asysta flotylli, albo zostali aresztowani, a Shalin ruszył im na odsiecz.

Z wektorem pancernika krzyżowała się jeszcze jedna linia.

– Zespół uderzeniowy dotrze do pancernika na moment przed przechwyceniem go przez flotyllę.

– A my wciąż będziemy tkwili tutaj.

– Niestety.

– Jest mi pan winien jeden dodatkowy atak.

W jego uśmiechu także nie było krzty humoru.

– Zanotowałem. Obawiam się jednak, że nie możemy się stąd na razie ruszyć. Musimy odczekać jeszcze kilka godzin, żeby zyskać pewność, że nas nie podpuszczają.

– Flocie się to nie spodoba, sir. Kryjemy się za gwiazdą, mimo że wróg ruszył w naszym kierunku.

– Mnie też się to nie podoba. Niemniej jeśli to próba wywabienia nas w otwartą przestrzeń, tym razem nie możemy liczyć na wahanie ze strony członków rady. Wyślą sygnał do zniszczenia wrót, jak tylko znajdziemy się wystarczająco daleko od gwiazdy. – Niestety, przy takim podejściu do sprawy nie powinni nigdy opuścić stożka cienia. – Taniu, jeśli uznasz, że zbyt długo zwlekam z wydaniem rozkazu wyruszenia, powiedz mi to otwarcie.

– Zawsze tak robię, sir.

Minęła kolejna godzina, podczas której Geary czekał z rosnącym wciąż niepokojem i pogarszającym się nastrojem. Zablokował komunikator, by odbierać wiadomości wyłącznie od Desjani, Rione albo Duellosa. Nie miał ochoty słuchać rad Badai i jemu podobnych mędrków.

Pozostał jednak DON Boyens. Może on potrafiłby pomóc?

Nie – pomyślał Geary. – Ponad dekadę wcześniej został zesłany do odległego granicznego systemu. Gdybyśmy mu nawet zaufali, czego nie możemy zrobić, i tak nie znałby głównych graczy z Systemu Centralnego.

W końcu zdecydował się wrócić na mostek i zasiadł z ponurą miną na fotelu głównodowodzącego. Wszyscy wachtowi schodzili mu z pola widzenia, co dobrze świadczyło o ich instynkcie samozachowawczym.

– Admirale… – zaczął rozradowany porucznik Iger, lecz jego zadowolenie wyparowało w momencie, gdy spojrzał w oczy Geary’ego. – Sir, między pancernikiem a planetą rządową trwa gorączkowa wymiana informacji.

– Co to może oznaczać? – zapytał Geary. Sądząc po reakcji porucznika, przeholował z ostrością tonu, dlatego mówiąc kolejne zdanie, starał się bardziej kontrolować nerwy. – Czy domyślacie się, na jaki temat rozmawiają?

– Nie, sir. Ale odkryliśmy bardzo ciekawą prawidłowość w tych transmisjach. Wiadomości z planety mają wyższy priorytet niż nadawane z pokładu pancernika.

– A co z flotyllą? Z kim ona się komunikuje?

Porucznik Iger pokręcił głową.

– Przechwyciliśmy kilka transmisji z planety rządowej do flagowca DONa Shalina, ale nie było na nie do tej pory odpowiedzi. Niestety nie mamy żadnych satelitów ani okrętów, dzięki którym moglibyśmy śledzić wymianę transmisji pomiędzy flotyllą a pancernikiem.

– Dziękuję. – Geary przetarł oczy, poważnie się zastanawiając, czy nie poprosić medyków o najsilniejsze środki przeciwbólowe, dostępne wyłącznie z ich przepisu. – Kapitanie Desjani, instynkt mi podpowiada, że jeśli w ciągu pół godziny nie wydarzy się nic dziwnego, będziemy mogli opuścić stożek cienia i ruszyć kursem na przejęcie tego pancernika. W tym czasie dzielić nas będzie od niego dystans czterech godzin świetlnych. Co pani o tym myśli?

– Myślę – odparła – że jeśli będziemy czekali, dopóki nie zrobi się bezpieczniej, stracimy okazję do obrócenia tej sytuacji na naszą korzyść. Na syndyckim pancerniku nie zobaczą naszego ruchu jeszcze przez cztery godziny. My dostrzeżemy jego reakcję po kolejnych czterech godzinach. Ale na planecie rządowej o wiele szybciej zauważą, co robimy. Dzieli nas od niej niespełna dziesięć minut świetlnych. Gdy ci ludzie zobaczą, że kierujemy się na pancernik, ktoś z usiłujących obalić Egzekutywę może się z nami skontaktować. Będzie prosił o wsparcie i chociaż myśl o tym, że miałabym współpracować z Syndykami, jest mi naprawdę niemiła, my także będziemy potrzebowali kogoś, kto zażegna niebezpieczeństwo wysadzenia wrót hipernetowych.

– W takim razie może powinniśmy wyruszyć od razu?

– To znakomity pomysł, admirale. Popieram.

Geary spojrzał na nią z wyrzutem i pomyślał o skonsultowaniu się z Tulevem. Nie zaszkodzi sprawdzić, jak wygląda ta sprawa z innej perspektywy, zwłaszcza w opinii kogoś tak statecznego jak Tulev. Gdy sięgał do klawiatury komunikatora, nagle przyszła mu do głowy pewna myśl. Cofnął rękę.

– Kapitanie Desjani, czy przedyskutowała pani tę sprawę z kapitanem Tulevem?

– Tak, sir.

– I on radzi to samo co pani?

– Tak, sir.

Mógłby się wściec albo dostrzec humorystyczny aspekt tej rozmowy. Wpadanie w złość nie pomogło mu na razie w niczym, więc spróbował zareagować śmiechem.

– Dziękuję, kapitanie Desjani. – Obejrzał się przez ramię na zaplecze mostka, gdzie siedział senator Sakai. Polityk wyglądał na odprężonego, ale przyglądał się czujnie wszystkiemu.

– Spróbujemy kilku zagrywek natury politycznej, senatorze.

Sakai skinął głową.

– Mam nadzieję, admirale, że mówi pan o sztuczkach stosowanych przez syndyckich polityków?

– Zgadza się. – Miło wiedzieć, że ktoś taki też ma poczucie humoru. Geary sprawdził dane z systemu manewrowego i otworzył kanał łączności z flotą. – Do wszystkich jednostek głównego zgrupowania floty Sojuszu. Mówi admirał Geary. Zwrot na sterburtę, zero jeden trzy stopni, góra zero dwa stopnie, przyspieszenie do .01 świetlnej, czas cztery jeden.

Kolejne połączenie.

– Kapitanie Duellos, ruszamy kursem na przechwycenie pancernika nadlatującego od strony punktu skoku na Mandalona.

O czasie pięć jeden Desjani wydała rozkaz zmiany kursu „Nieulękłego”, a potem ziewnęła potężnie.

– No to mamy dobę, jeśli nie półtorej do spotkania z tym pancernikiem. Myślę, że najwyższy czas na chwilę odpoczynku.

– Świetny pomysł.

Teraz, gdy klamka zapadła, napięcie panujące na mostku flagowca dramatycznie spadło. Było to wprawdzie niedorzeczne – przecież nakazał właśnie, żeby flota opuściła jedyne w miarę bezpieczne miejsce w systemie – lecz Geary także poczuł wyraźną ulgę.

– Może i ja się w końcu prześpię.

– Byle szybko – poradziła mu Desjani. – Za pół godziny może nadejść wiadomość z planety rządowej.

– Jakoś to przeżyję.

Jak się okazało, nie minęło nawet dziesięć minut, a już coś się wydarzyło. Geary zdążył dotrzeć pod właz swojej kajuty, gdy odebrał priorytetowy sygnał od wachtowego z komunikacyjnego.

– Admirale, otrzymaliśmy wiadomość z syndyckiego pancernika.

Tym razem na ekranie nie zobaczył DONa, tylko zwykłego oficera floty. Człowiek ten miał poważną minę, ale poza tym trudno było powiedzieć coś o jego nastroju.

– Do floty Sojuszu. Pragnę poinformować was o tym, że ten pancernik i towarzyszące mu krążowniki są pod rozkazami nowej Egzekutywy Światów Syndykatu. Lecimy na planetę rządową, aby przekazać legalnym władzom członków byłej Egzekutywy. Ludzie ci zostali pozbawieni dostępu do urządzeń komunikacyjnych i sprzętu nadawczego. Pro… – Syndyk wyraźnie się zmusił, by mówić dalej. – Prosimy nie przeszkadzać w wypełnieniu naszej misji.

Nic dziwnego, że miał tak ponurą minę. Wysłanie prośby tej treści musiało być dla niego bardzo trudne. A uczynił to na długo przed tym, nim zobaczył zmianę kursu flotylli. Ciekawe, czy za jakiś czas nadejdzie druga wiadomość, tym razem zawierająca znacznie bardziej stanowczą prośbę o ochronę przed własnymi okrętami?

Geary wciąż się zastanawiał nad formą i treścią odpowiedzi, kiedy wachtowy powiadomił go o kolejnej wiadomości, tym razem z planety rządowej.

Geary zobaczył całą gromadę DONów stojących na otwartej przestrzeni pomiędzy niskimi zabudowaniami. Pod stopami mieli soczyście zieloną trawę, nad głowami błękitne niebo. Nosili, jak zwykle zresztą, doskonale skrojone mundury, tyle że nie uśmiechali się gładko i nieszczerze. Prawdę powiedziawszy, wszyscy mieli bardzo poważne miny.

– Do admirała Geary’ego i członków Wielkiej Rady Sojuszu – zagaił jeden z nich. – Jesteśmy członkami nowej Egzekutywy Światów Syndykatu. Przeczytaliśmy uważnie wasze propozycje i jesteśmy gotowi przystąpić do poważnych negocjacji na temat zakończenia konfliktu między nami. Wysłaliśmy do wszystkich jednostek naziemnych i przestrzennych rozkaz natychmiastowego przerwania działań bojowych i prosimy, abyście wstrzymali się od ataku na te z nich, które uznały naszą zwierzchność. – Od tego momentu DON zaczął przemawiać z nieco większym żarem w głosie. – Oprogramowanie, za pomocą którego można doprowadzić do przesterowania systemu zabezpieczeń, zostało wyłączone. Wrota nie stanowią już zagrożenia dla tego systemu i pańskiej floty. Zdajemy sobie jednak sprawę, że nie wierzy pan w żadne zapewnienia ze strony rządu Światów Syndykatu. Znajdujemy się na powierzchni planety rządowej. Pozostaniemy w tym miejscu do momentu otrzymania odpowiedzi, abyście mieli gwarancję, że nie zagrażamy waszej flocie.

Wyglądało to obiecująco. Ruszenie floty naprawdę przyspieszyło nawiązanie kontaktu. Na ekranie pojawiła się twarz Rione.

– Widziałam ten przekaz. Nie mamy pewności, czy naprawdę wyszli na powierzchnię. To może być jakaś projekcja rzucona na ściany podziemnego bunkra. Wyliczyłam natomiast, że nawet tak dobrze zabezpieczony kompleks nie uchroni ludzi przed skutkami kolapsu tej skali. Syndycy są zdradzieccy, ale mają równie dobrych naukowców i inżynierów jak my. Z pewnością też o tym wiedzą.

– Sugeruje pani, że możemy im zaufać?

– Na tyle, na ile można ufać Syndykom. Nie sądzę, by ci DONowie byli bardziej etyczni albo mniej samolubni niż ci, których zastąpili. W tej sytuacji ich instynkt samozachowawczy każe wziąć naszą stronę. Musieli wyłączyć oprogramowanie wrót, żeby przeżyć. – Rione przybrała bardziej oficjalny ton. – Admirale Geary, zwracam się z oficjalną prośbą, aby obecni na pokładzie „Nieulękłego” członkowie rady mogli rozpocząć bezpośrednie negocjacje z przedstawicielami nowych władz Światów Syndykatu.

– Udzielam pozwolenia.

– Jeśli dobrze zrozumiałam przekaz między wierszami, syndycka flotylla nie uznała zwierzchności nowej Egzekutywy. Domyślam się też, że wkrótce otrzymamy z planety rządowej oficjalną prośbę o obronę przed własnymi okrętami. Jak mam zareagować na takie żądania, admirale?

Związany ze stresem ból głowy zaczynał powracać.

– Flota Sojuszu zajmie się wszystkimi wrogimi jednostkami w tym systemie.

Wiktoria się uśmiechnęła.

– Świetnie. Wystarczająco niejasne, ale zdecydowane oświadczenie. Idealnie nada się na każdą ewentualność. Ściągnę tu Sakaiego i Costę, razem nawiążemy łączność z Syndykami.

– A ja zajmę się doprowadzeniem do przejęcia przez flotę tego pancernika i ścigającej go flotylli. Jeśli żaden z czynników nie ulegnie zmianie, ma pani dwadzieścia trzy godziny na zakończenie negocjacji. Jeśli do tego czasu nie dojdziecie do porozumienia, syndyckie okręty będą musiały uciekać albo zostaną zniszczone.

– Będę o tym pamiętała, admirale. A panu radzę nie zapominać, że nie potrzebujemy już tych DONów, którzy przebywają na pokładzie pancernika. Dopóki żyją, stanowią zagrożenie dla naszych negocjacji.

– Będę miał to na uwadze. – Geary był ciekaw, czy naprawdę wypowiedział te słowa tak lodowatym tonem, jak zabrzmiały w jego uszach. – Ale nie zamierzam ich mordować.

– Nie sądzę, aby musiał pan to robić, admirale. Wszystko wskazuje na to, że byli członkowie rady dostaną się w przysłowiowe trzy ognie. Jeśli się okaże, że mają szanse na powrót do władzy, zostaną rozstrzelani przez oficerów znajdujących się na pokładzie pancernika, zupełnie jak admirał Bloch i jego ludzie. – Uśmiech na twarzy Rione był równie lodowaty jak ton Geary’ego. – Żywe światło gwiazd jest może nierychliwe, ale zawsze sprawiedliwe. Każdego spotka taki koniec, na jaki sobie zasłużył.

Syndycka flotylla musiała już zauważyć wyruszenie floty Sojuszu, lecz na razie nie uciekała, jej okręty nadal utrzymywały kurs na przejęcie samotnego pancernika zmierzającego na planetę rządową.

– Chcą go dopaść – powiedział Geary na początku kolejnego przekazu, którego Duellos nie zobaczy prędzej niż za godzinę. – Będą go ścigali, więc powinno nam zależeć na tym, by nie został uszkodzony i leciał prosto na wewnętrzne planety. Dzięki temu nasza flota będzie miała szansę na stoczenie walki z nimi. Proszę spróbować ich spowolnić, atakując skraj formacji, i pilnować, aby żaden liniowiec nie miał szansy wyrwać się do przodu i nie zniszczył celu, zanim nie dotrze w pobliże naszych pozycji. – Czy to już wszystko, co miał do przekazania? – Proszę się też trzymać poza zasięgiem broni tego pancernika. Wprawdzie przekazano nam, że nie zamierza się wdawać w walkę z naszymi siłami, ale gdy podlecicie zbyt blisko, jego dowódca, mimo szczerych chęci dotrzymania słowa, może się poczuć zagrożony i nakazać otwarcie ognia.

Desjani znowu siedziała na fotelu kapitańskim. Wyglądała na dobrze wypoczętą, zrelaksowaną i zadowoloną z tego, że flota wreszcie zaczęła się zbliżać do Syndyków. I to ze składową prędkością .2 świetlnej.

– Z wrót hipernetowych wyleciała przed chwilą ŁZa. Zdaje się, że zamierza tam pozostać.

– To kurier. – ŁZa nadała komunikat i czekała w pobliżu wrót na odpowiedź, z którą miała odlecieć. – Ciekawe, co jej załoga pomyślała na widok tych wszystkich pól minowych i czekających za nimi frachtowców obwieszonych JSR-ami. – Geary obrzucił zdziwionym spojrzeniem ekrany. – A skoro o tym mowa. Ciekawe, dlaczego te statki nie ruszyły się stamtąd?

– Są zbyt wolne, by dotrzeć tutaj na czas – zauważyła Desjani. – Wszyscy Syndycy, bez względu na to, po czyjej stronie walczą, muszą o tym wiedzieć. Gdy rozgromimy flotyllę Shalina, będziemy mieli dość czasu, aby tam polecieć i zająć się JSR-ami i przenoszącymi je frachtowcami.

Mieli nadlatujący pancernik wciąż po bakburcie, odległość pomiędzy nim a flotą idącą kursem na przejęcie zmniejszała się nieustannie. Flotylla Syndyków nadlatywała pod nieco większym kątem od tej samej strony, jej kurs sugerował, że po wykonaniu zwrotu zamierza uderzyć na uciekiniera od sterburty. Okręty Duellosa leciały prosto na pancernik, lecz aby dotrzeć do niego i ścigających go Syndyków, potrzebowały jeszcze co najmniej sześciu godzin. Do pierwszego starcia między zespołem uderzeniowym i flotyllą może dojść na piętnaście godzin przed przylotem głównych sił Sojuszu.

– Czy powinniśmy niszczyć ten pancernik, nawet jeśli nie będzie to konieczne? – wymamrotał do siebie Geary.

Desjani usłyszała to zdanie.

– Tak, zróbmy to. Syndycy będą mieli o jeden pancernik mniej, gdyby zdecydowali się w przyszłości na kolejny atak.

– Tylko że nie zależy nam na dopuszczeniu do anarchii na należących do nich terytoriach – przypomniał jej admirał. – A na tym się skończy, jeśli pozbawimy ich wszystkiego, czym mogą się bronić.

– To wciąż okręt wroga. A naszym zadaniem jest niszczenie takich jednostek.

– Syndycka flotylla może to zrobić przed nami.

– Tym lepiej. Poczekamy, aż go zniszczą, a potem ich rozwalimy.

Propozycja Desjani była tak kusząco prosta.

– Zobaczymy, jak się rozwinie sytuacja – podsumował Geary. – Nie ukrywam, że czuję pokusę, ale pozostawimy go w spokoju, jeżeli sam nie sprowokuje wymiany ognia z naszymi okrętami.

Wyglądała na zawiedzioną, lecz skinęła w końcu głową.

– Atakowanie ich po zaproponowaniu zawieszenia ognia upodabniałoby nas do Syndyków. Dobrze. Bądźmy ludźmi cywilizowanymi, zabijmy ich, jeśli nas sprowokują.

– Masz ciekawą osobowość, Taniu. – Geary przetarł oczy. – Chyba powinienem się przespać.

Może naprawdę był już tak zmęczony, a może chodziło raczej o ulgę, którą poczuł, gdy zrozumiał, że dojdzie w końcu do decydującego starcia z siłami Shalina. Tak czy owak tym razem nie miał najmniejszego problemu z zaśnięciem. Dane mu były cztery godziny spokoju – zamiast spodziewanych pięciu. Po tym czasie nadeszła bowiem odpowiedź od zespołu uderzeniowego.

Duellos wyglądał na odprężonego. Geary nadal miał problem z przyjęciem do wiadomości faktu, że Roberto zasiada teraz na mostku „Inspiracji”, a nie „Odważnego” zniszczonego podczas walk na Heradao.

– Zamierzam ominąć pancernik i towarzyszące mu trzy ciężkie krążowniki. Syndycka flotylla zmieniła właśnie szyk, grupując pancerniki na skrzydłach, a liniowce w centrum formacji, co w dużym stopniu utrudni wykonanie pańskich rozkazów. DON Shalin jest może sukinsynem bez honoru, niemniej na razie bardzo rozsądnie sobie poczyna. Zrobię, co się da, by go opóźnić, ale do zadania decydującego ciosu jego zgrupowaniu będą potrzebne pancerniki floty.

Geary zrozumiał, że przez najbliższą dobę nie będzie w stanie dobrze się wyspać, zwlókł się więc z łóżka i wrócił na mostek. Desjani wciąż znajdowała się na posterunku, widać było, że stara się ignorować obecność senator Costy. Ta ostatnia natomiast koncentrowała się na zawartości wiszących przed nią wyświetlaczy.

– Czy mnie wzrok nie myli, admirale? Nasz zespół uderzeniowy wejdzie w kontakt bojowy z wrogiem za mniej niż dwie godziny?

– Niezupełnie, pani senator – wyjaśnił Geary, zajmując miejsce w swoim fotelu. – Za niecałe dwie godziny nasze liniowce przejmą pancernik Syndyków, który się kieruje na planetę rządową, ale nie zniszczą go, jeżeli same nie zostaną zaatakowane.

– Zatem w najbliższym czasie nie ma co liczyć na bitwę? – zapytała, nie kryjąc rozczarowania.

– Mam nadzieję, że nie. Będę potrzebował wszystkich jednostek do rozprawy z flotyllą, a pancernik nawet z tak nieliczną eskortą może być naprawdę trudnym przeciwnikiem.

– Przyszłam tu, korzystając z krótkiej przerwy w negocjacjach, w nadziei, że zobaczę, jak dzielnie sprawiają się załogi naszych okrętów – narzekała dalej Costa.

Geary rzucił okiem w stronę Desjani, ale ona postanowiła udawać, że toczona obok rozmowa nie dociera na jej stanowisko.

– Pani senator, gdy dojdzie do kontaktu z wrogiem, zespół uderzeniowy będzie się znajdował w odległości godziny świetlnej od naszych pozycji. Dopiero po takim czasie będziemy mogli zobaczyć, co tam się wydarzyło.

Costa zmarszczyła brwi.

– Tak… oczywiście… to zrozumiałe. Proszę mnie powiadomić, kiedy zespół uderzeniowy wejdzie w kontakt bojowy z syndycką flotyllą. Zakładam, że kapitan Duellos zaatakuje środek tej formacji, czyli miejsce, gdzie wróg skupił swoje okręty liniowe.

– Nie, pani senator, kapitan Duellos nie zrobi tego.

Gdy to powiedział, zasępiła się jeszcze bardziej.

– Przed chwilą powiedział pan, że pancerniki są zbyt trudnym przeciwnikiem. Zrozumiałam z tego, że nasze liniowce nie powinny walczyć jeden na jednego z okrętami tej klasy. Ale dlaczego nie miałyby zaatakować syndyckich liniowców?

Zaczerpnął głęboko tchu, zanim odpowiedział.

– Ponieważ wróg ma przewagę liczebną w stosunku szesnaście do dziewięciu w tej klasie okrętów. Co więcej, wprowadzenie naszych liniowców i ich eskorty w sam środek syndyckiej formacji naraziłoby je na skomasowany ostrzał ze wszystkich stron, w tym przez lecące na skrzydłach pancerniki i całą masę otaczających je mniejszych jednostek. Sześćdziesiąt jeden ciężkich krążowników, a tyloma właśnie dysponuje DON Shalin, może stanowić poważne zagrożenie dla naszych okrętów.

– Dlaczego więc nie wysłał pan tam większego zespołu uderzeniowego?

Rzucił raz jeszcze okiem w stronę Desjani i dostrzegł, że wygląda na mocno rozbawioną. Rione wspomniała jakiś czas temu, że politycy i oficerowie przestali rozmawiać ze sobą. Nic dziwnego, jeśli wcześniej dyskutowano na takim poziomie. Ilekroć udzielał odpowiedzi, Costa żądała więcej szczegółów, przechodząc do porządku dziennego nad już zdobytą wiedzą. Może trzeba jej odpowiadać w tak niekonkretny sposób, żeby nie mogła znaleźć żadnego punktu zaczepienia do dalszej rozmowy?

– Ponieważ taką decyzję podjąłem jako dowódca tej floty.

Po dłuższej chwili zastanowienia Costa wstała z fotela obserwatora.

– Chyba wrócę do prowadzenia negocjacji.

Geary odczekał, aż kobieta opuści mostek, po czym odwrócił się do Desjani.

– Wrobiła mnie pani.

– Ja jej tylko powiedziałam, że głównodowodzący jest najwłaściwszą osobą do udzielania odpowiedzi na tego rodzaju pytania.

– Dziękuję, kapitanie. Może być pani pewna, że znajdę sposób, aby się zrewanżować za tę przysługę.

Desjani zmierzyła go czujnym spojrzeniem.

– Coś pana zaniepokoiło? Roberto na pewno nie uderzy na centrum formacji. Rok temu mógłby zrobić coś podobnego, ale nie dzisiaj.

– A co z Kattnigiem? Ile okrętów podąży za nim, jeśli zdecyduje się na szarżę przeciw liniowcom wroga?

– Mam nadzieję, że niewiele. Kiedy pan zjadł ostatni posiłek?

– Nie… pamiętam.

Wyjęła kilka racji żywnościowych.

– Może pan sobie odmawiać snu, ale jeść trzeba.

Geary przyjął od niej batony, oglądając je nieufnie. Pamiętał jeszcze paskudny smak żarcia, które musieli jeść podczas długiej podróży z Systemu Centralnego.

– Bulgorin?

– Są naprawdę smaczne. Nie jestem pewna, skąd pochodzi ta mieszanka, ale nie jest zła.

– Co w niej jest?

– Nie mam pojęcia ani ochoty na sprawdzanie. Proszę je zjeść. Musi pan czuwać przez najbliższe dwanaście godzin, więc organizm będzie potrzebował sporo energii do spalenia.

– Tak jest, kapitanie.

Desjani spojrzała na niego, mrużąc oczy.

– Za pańską niedyspozycję, admirale, możemy zapłacić życiem naszych ludzi i zniszczonymi okrętami.

Nie mógł nie przyznać jej racji, zjadł więc wszystkie batony, dziwiąc się ich naprawdę dobremu smakowi. Potem spróbował się odprężyć, skupiając wzrok na ikonach zbliżających się formacji. Syndycy zwiększyli prędkość do .15 świetlnej, czyli czterdziestu pięciu tysięcy kilometrów na sekundę, ale przy tak wielkiej przestrzeni, jaka dzieliła ich od okrętów Sojuszu, znaczniki na wyświetlaczu zdawały się tkwić wciąż w tym samym punkcie, a kiedy dawał większe zbliżenie, okręty te, z braku punktów odniesienia, nadal sprawiały wrażenie nieruchomych.

Syndycy zbliżali się pod ostrym kątem do wyciągającego z trudem .12 świetlnej pancernika. Jednostka tego typu powinna się poruszać nieco szybciej. Ciekawe, jakich zmian dokonali członkowie rady w konstrukcji tego okrętu. Zapewne poświęcili wiele systemów odpowiadających za parametry walki, aby osiągnąć większy komfort w trakcie lotu.

Musiał, po prostu musiał zapytać o to na głos. Desjani odpowiedziała mu natychmiast:

– To by wiele tłumaczyło. Według naszych odczytów okręt rady jest o wiele cięższy od bliźniaczych jednostek tej klasy, chociaż na pewno nie ma pogrubionego pancerza. Zatem musieli umieścić w jego wnętrzu coś naprawdę ciężkiego.

– Cytadelę?

– O tym samym pomyślałam. Musi mieć ściany z najgęstszego materiału, jaki mogą pozyskać Syndycy, oczywiście poza rozszczepialnymi. Przywódcy Syndykatu pragnęli mieć miejsce, w którym mogliby się schronić w razie bardziej bezpośredniego zagrożenia.

– Idioci – burknął Geary. – Aby się lepiej chronić, spowolnili pancernik do tego stopnia, że nie może ujść prześladowcom.

Spotkanie zespołu uderzeniowego z syndyckimi uciekinierami przebiegło w arcynudnej atmosferze. Obie formacje minęły się, wchodząc w pole wzajemnego rażenia, ale nie oddając ani jednego strzału. Niestety, dwie minuty świetlne za pancernikiem leciała flotylla Shalina.

– A niech to!… – mruknął Geary, zaciskając pięści ze złości. – Syndycy utrzymują prędkość .15 świetlnej.

Desjani rozłożyła ręce.

– Podejdą do pancernika pod kątem, więc ich faktyczna prędkość będzie wynosiła .08 świetlnej, a to wystarczy do porządnego namierzenia celu.

– Ale Duellos będzie musiał rozpaczliwie hamować, aby nie minąć ich ze składową powyżej .3 świetlnej! Przy takim przejściu nie da rady w nic trafić.

Desjani kazała wachtowemu z bojowego wprowadzić dane do systemu. Ten jednak od razu pokręcił głową.

– Nie da się skompensować tak dużych zniekształceń relatywistycznych, admirale. Celność na poziomie pięciu procent, a nawet mniej.

– Zaczęli hamować – zameldowała tymczasem Tania.

Geary zobaczył na swoich wyświetlaczach tę samą informację. Godzinę i pięć minut temu Duellos rozkazał swoim okrętom wykonać zwrot, ustawić się rufą do kierunku lotu i rozpocząć manewr wytracania prędkości. Hamowali z pełną mocą inercyjnych kompensatorów.

– Dobrze to wyliczył – pochwaliła go Desjani. – Zdąży zmniejszyć prędkość do tego stopnia, by wykonać kolejny zwrot i przejście ogniowe z flotyllą.

Geary musiał przyznać, że przeciwnik też nie tracił czasu i ścieśnił już znacząco znajomy prostopadłościenny szyk. DON stworzył z posiadanych jednostek niezbyt gruby mur ustawiony czołem do kierunku lotu. W każdym jego rogu rozmieścił po trzy pancerniki. W samym środku zgromadził szesnaście liniowców, by skompensowały niedobory w opancerzeniu i osłonach zmasowaną siłą ognia. Zadaniem sześćdziesięciu jeden ciężkich krążowników było wzmocnienie i tak potężnej już siły pancerników oraz środka formacji. Pomiędzy tymi skupiskami ciężkich okrętów leciała cała masa lżejszych jednostek eskorty. Przy takim rozłożeniu sił w syndyckim murze nie było słabszych punktów.

– Wygląda na to, że Duellos skręca, by uderzyć w jeden z dolnych narożników formacji.

Desjani potwierdziła skinieniem głowy.

– Pan miał w zwyczaju zaczynać od górnych narożników, więc on, dla zmylenia przeciwnika, uderzy od dołu.

– Miałem w zwyczaju zaczynać od górnych narożników? – Tworzenie i powielanie wzorców prowadziło do niebezpieczeństwa, bowiem wróg mógł wykorzystać wiedzę o nich do przeprowadzenia skutecznego kontrataku.

– Tak. Miałam zamiar porozmawiać z panem o tym.

– Dziękuję. Ale następnym razem proszę tak długo nie zwlekać. – Odpowiedział żartobliwie, chociaż czuł, że mu się żołądek ściska z nerwów. To co zaplanował Duellos, dokonało się już godzinę temu. Nie miał żadnego wpływu na przebieg wydarzeń, które właśnie obserwował. Wiedział o tym, lecz to w niczym nie pomagało. Zwłaszcza że zauważył, iż zespół uderzeniowy zaczyna się dzielić w sposób, jakiego nie ustalił. – Przecież to… „Sprytny”. Gdzie on leci? – Kattnig zrobił to, czego Geary najbardziej się obawiał: zmienił kurs, by uderzyć w samo serce syndyckiej flotylli, wyłamując się z szyku prowadzonego przez Duellosa.

Moment później, gdy komputery obliczyły nowy wektor lotu liniowca, wściekłość Geary’ego zmieniła się w niedowierzanie.

– Co u licha?

Sądząc po zdławionym głosie, Desjani czuła to samo.

– „Sprytny” zawraca, zwiększając dystans do syndyckiej flotylli. – Spojrzała z przerażeniem na admirała. – On unika walki!

Geary z przerażeniem przyglądał się kolejnym czterem okrętom tej klasy, które zaczęły wykonywać zwrot, aby pójść w jego ślady. Każdy z nich wszedł jednak na nieco inny wektor, aczkolwiek wszystkie zaczęły się oddalać od flotylli. Widocznie kapitanowie mieli problemy z utrzymaniem kompensacji przy tak ostrych zwrotach. Mając tak mało czasu do dyspozycji, niektórzy z nich przesadzili.

– Szlag!… – jęknęła Desjani przez zęby, gdy zespół uderzeniowy przebił się przez formację Syndyków. „Stanowczy” i „Zręczny” wciąż wykonywały zwrot, przez co znalazły się najbliżej wroga.

„Stanowczy” został natychmiast zniszczony skoncentrowanym ogniem trzech pancerników znajdujących się w pobliskim narożniku formacji Shalina. „Zręczny” próbował udowodnić, że nie na darmo otrzymał swą nazwę, i zmienił kurs, odbijając mocno w górę, co jednak nie uchroniło go przed kilkudziesięcioma bezpośrednimi trafieniami. Stracił w mgnieniu oka wszystkie systemy manewrowe i główny napęd, nie mówiąc już o sporej części załogi.

Zamieszanie uczynione przez odwrót „Sprytnego” zmniejszyło siłę ognia zespołu uderzeniowego. Tylko jeden z pancerników został poważniej uszkodzony podczas przejścia ogniowego, lecz zdołał pozostać w szyku.

Wszystko to wydarzyło się w ułamkach sekundy, gdy obie formacje mijały się w przestrzeni. Duellos natychmiast zarządził ostry zwrot, ale Syndycy nie zwolnili nawet i gnali dalej w ślad za pancernikiem.

– Może „Sprytny” miał jakąś awarię – zaczęła Desjani, w jej głosie wciąż pobrzmiewało niedowierzanie. – To zupełnie nowy okręt. Może mieć jakieś niedociągnięcia w systemie sterowania.

– Możliwe. To była jedyna szansa Duellosa na spowolnienie pościgu. Pancernik z członkami Egzekutywy zostanie z pewnością zniszczony, jeżeli jego załoga nie podda się Shalinowi i nie uwolni więźniów.

– Co zaraz nastąpi – stwierdziła gorzko Desjani.

– Nie. Rione uważała, że do tego nie dojdzie. Ja też tak myślę. Jak długo ta formacja będzie walczyć, tak długo załogi mają szanse na przeżycie. Jeśli pojmani DONowie zostaną uwolnieni, każdy oficer tej eskadry pożegna się z życiem albo będzie marzył o szybkim końcu.

Flotylla zbliżała się do swoich ofiar z zatrważającą szybkością, skręcając lekko, by wziąć uciekające okręty w dwa ognie – między jeden z narożników a ulokowane w centrum liniowce. Nagle towarzyszące pancernikowi trzy ciężkie krążowniki wykonały ostry zwrot, ruszając w trzech różnych kierunkach, a eskortowany przez nie gigant odpadł w czwartym, starając się skontrować manewr flotylli.

– Za późno się za to wzięli – mruknęła Desjani, gdy rój pochłonął uciekające jednostki. Kiedy niedawni towarzysze broni otworzyli ogień, dwa z trzech ciężkich krążowników zamieniły się momentalnie w obłoki złomu. Trzeci zadrżał, gdy trafiło go kilka salw, potem przełamał się wpół. Obie części jego kadłuba wpadły w dryf.

Z pancernikiem nie poszło tak łatwo, mimo że większość ognia skoncentrowano na nim. Olbrzym zatrząsł się, gdy stracił osłony, potem w jego kadłubie pojawił się szereg wyrw po kolejnych trafieniach. Niemniej odpowiadał pięknym za nadobne, niszcząc jeden liniowiec i dwa ciężkie krążowniki.

Syndycka flotylla zaczęła hamować, ledwie skończyło się przejście ogniowe, zwalniając, by zrównać prędkość przelotową z uszkodzonym pancernikiem. W przestrzeni zaroiło się od kapsuł ratunkowych. Załoga opuszczała okaleczony wrak.

Zespół uderzeniowy Duellosa zdołał ponownie zewrzeć szyk i ruszyć w kierunku Syndyków, gdy ci znów dopadli pancernik.

– Niech przodkowie mają mnie w opiece! – jęknęła Desjani. – Oni strzelają do własnych kapsuł ratunkowych.

– Co DON Shalin zamierza osiągnąć tym sposobem? – zastanawiał się Geary. – Przecież w tych kapsułach mogą być członkowie rady.

Nie zauważył, że na mostku pojawiła się Rione.

– Shalin pozbywa się konkurentów. Wydaje mu się, że jest panem sytuacji, ponieważ dowodzi ostatnią flotyllą Syndykatu. Zastanawiałam się, czy będzie na tyle sprytny, by to zrozumieć, ale widzę, że w końcu doszedł do jedynego słusznego wniosku.

– Zatem spróbuje się pozbyć także członków nowej Egzekutywy.

– Zrobi to, jeśli zdoła się przedrzeć przez nas.

– Nie zdoła. Nie rozumiem jednak, dlaczego jego podwładni zdecydowali się wykonać rozkaz ostrzelania kapsuł ratunkowych ze swoimi towarzyszami broni?

Desjani wybuchnęła złowieszczym śmiechem.

– Nie wszyscy, jak widzę. Proszę spojrzeć, co się dzieje z formacją flotylli.

Mur Syndyków zaczął się rozpadać za sprawą gwałtownie wykonywanych zwrotów. Część okrętów opuszczała wyznaczone pozycje. Geary znów pożałował, że jego flotę od pola bitwy dzieli jeszcze tyle godzin lotu.

– Rozbilibyśmy ich w proch dzięki temu zamieszaniu.

– Na razie starają się sprawdzić, kto jest po czyjej stronie – mówiła tymczasem Tania. – Ile mamy teraz frakcji w Światach Syndykatu? Trzy?

– Dwie – poprawiła ją Rione. – Skoro Shalin wybił wszystkich członków dawnej Egzekutywy, mamy tylko dwie strony konfliktu. Jego i nowy rząd.

– Gdybym tylko był bliżej – wściekał się admirał – postarałbym się, żeby pozostała jedna.

– Wrócę na salę odpraw. Sprawdzę, jak nasi rozmówcy zareagowali na śmierć członków dawnej rady.

Gdy Rione zniknęła za włazem, obok fotela Geary’ego pojawił się ekran wyświetlacza ukazujący uśmiechniętego Igera.

– Admirale, namierzyliśmy go.

– Nie rozumiem.

– Mamy flagowiec tej flotylli, sir. Zazwyczaj jest to niemożliwe, ponieważ nadaje w zamkniętym obiegu, ale w tym wypadku system nie jest szczelny, chyba z powodu jakichś napięć wewnątrz flotylli, dzięki czemu udało nam się wyselekcjonować okręt flagowy. I nie jest to żaden z liniowców, sir.

Jedna z ikon na hologramie rozjarzyła się intensywniej.

– Świetnie. – Geary poczuł, że odsłania zęby w tryumfalnym uśmiechu. – Nie spuszczajmy go z oka.

Po raz kolejny sprawdził wskaźniki odległości i czasu. Dzięki bitwie, którą stoczył uszkodzony pancernik z formacją Shalina, flota Sojuszu mogła się nieco zbliżyć do formacji wroga zmierzającej wciąż prosto przed siebie, jakby starała się ustalić, czyich rozkazów powinna słuchać. Dzięki temu pędząca na jej spotkanie flota Sojuszu zbliżyła się na odległość niespełna czterech godzin lotu.

Duellos znajdował się o wiele bliżej, leciał jednak w tym samym kierunku co okręty Shalina, a te znów przyspieszyły do prędkości przelotowej .1 świetlnej. Kolejne przejście ogniowe mogło więc mieć miejsce dopiero za godzinę.

Ale czy Roberto powinien się na to decydować? Geary raz jeszcze przyjrzał się zamieszaniu w syndyckiej formacji. Jeśli nawet dojdzie do kompletnego rozprzężenia, wróg będzie nadal zbyt silny jak na Duellosa. W dodatku ten atak może przynieść skutek odwrotny do zamierzonego.

– Kapitanie Duellos, mówi admirał Geary. Proszę zmniejszyć prędkość dochodzenia. Syndycy wdali się w dyskusję, więc jeśli pan na nich uderzy, mogą dojść do wniosku, że ważniejsze jest trzymanie się razem i walka ze wspólnym wrogiem. Proszę zwolnić na tyle, by mógł pan wykonać uderzenie z przeciwległego kierunku, gdy reszta floty ich zaatakuje. Podkreślam, że moje rozkazy nie są podyktowane niewiarą w pańskie umiejętności. Nie wątpię też w odwagę pańskich ludzi. Proszę obserwować uważnie zachowanie Syndyków. Jeśli dostrzeże pan wyjątkową okazję, może pan dokonać ataku na własną rękę, zanim flota znajdzie się na pozycjach wyjściowych.

Wkrótce z jednostek Duellosa nadeszły raporty donoszące głównie o pomniejszych uszkodzeniach. Potem zameldował się „Zręczny”, tym razem informacje były o wiele poważniejsze w wymowie. Geary zaklął, czytając ostatnią listę, a potem od razu wywołał dowódcę „Tanukiego”.

– Kapitanie Smyth, proszę wyznaczyć jednostkę, która podejdzie do „Zręcznego”, jak tylko usuniemy zagrożenie ze strony wrogiej flotylli. Chciałbym, aby jak najszybciej przywrócono mu zdolność manewrową.

Smyth odpowiedział z kilkusekundowym opóźnieniem:

– Wiem, że chciałby pan, abyśmy jak najszybciej przywrócili „Zręcznemu” zdolność manewrową. Przydzielę do tego zadania „Wiedźmę”, ale zaznaczam od razu, że bardzo mi się nie podobają nadesłane właśnie raporty o naruszeniu struktury szkieletu kadłuba. Te uszkodzenia mogą być zbyt poważne jak na zdolności naprawcze moich jednostek.

– Rozumiem. – Geary usiadł wygodniej, nie spuszczając wzroku z wyświetlaczy. – Ludzie, którzy zatwierdzają tak słabe konstrukcje, powinni mieć przywilej siedzenia wewnątrz nowych okrętów podczas bitwy.

Desjani skrzywiła się, słysząc te słowa.

– „Zręczny” został tak poważnie uszkodzony z winy własnego dowódcy.

– Nie wiemy jeszcze, dlaczego „Sprytny” zmienił kurs.

– Nie otrzymał pan raportów z jego pokładu?

– Otrzymałem.

– Czy jest w nich odniesienie do jakiegokolwiek problemu z systemem manewrowym? – drążyła Desjani.

– Nie. Zmiana kursu nastąpiła po wprowadzeniu komendy przez sternika. Nie wiem tylko, dlaczego ją wprowadzono.

– A czy to ważne? – Zamilkła na moment, a potem dodała, wolno cedząc słowa: – Czytałam o Beowulfie i o innych dokonaniach Kattniga z ostatnich miesięcy. Zaczęłam się też zastanawiać, dlaczego oficer, który brał udział w tak krwawych walkach, zachowuje się jak nadrabiający miną młodzik, jakby nie wiedział, czy da sobie radę w sytuacji kryzysowej.

– Rozumiem. To wygląda, jakbyśmy mówili o dwóch różnych osobach.

– Być może mówimy o dwóch różnych osobach – dokończyła Desjani, zniżając głos. – Może widział już zbyt dużo krwi, stracił zbyt wiele okrętów. Może Beowulf był tą bitwą, która przelała czarę goryczy, I po niej już nie jest w stanie wytrzymać napięcia. Takie rzeczy się zdarzają.

Geary nie spuszczał z niej oczu.

– Wydawało mi się, że komisja medyczna floty jest w stanie wyłapać takie przypadki.

– Nie zawsze. Rozmowa z lekarzami jest jak przesłuchanie, wiemy tylko to, w co chce wierzyć delikwent, który staje przed komisją. Jeśli zdołał przekonać siebie, że jest zdrowy, my będziemy uważali tak samo. – Pokręciła głową. – Może Kattnig nie był tego świadomy, nie zdawał sobie sprawy, że załamie się w takiej sytuacji. Ale straciliśmy przez niego co najmniej jeden okręt. A najprawdopodobniej dwa.

– Nadal nie… – odwrócił wzrok.

– Kapitan Duellos przejął tymczasowo dowodzenie „Sprytnym”, ale nie ma uprawnień do usunięcia Kattniga ze stanowiska i zamknięcia go w areszcie. Pan może i powinien to zrobić.

Geary odwrócił się, by spojrzeć jej w oczy.

– Ten rozkaz dotrze do nich dopiero za godzinę. Dlaczego pani tak bardzo chce uwalić Kattniga? Ten człowiek ma nieposzlakowaną kartotekę. Komisja medyczna także go oczyściła.

– Miał nieposzlakowaną kartotekę. A skoro przekroczył granicę załamania nerwowego, powinien sam to zgłosić, zanim doprowadził do ofiar wśród ludzi.

– Jeśli usunę go teraz ze stanowiska, w oczach wielu oficerów i marynarzy będzie to równoznaczne z uznaniem go za tchórza, który zdezerterował w obliczu wroga! Naprawdę chce pani podjąć tak pochopną decyzję i zniszczyć człowieka, który tak wiele zrobił dla Sojuszu? – zaczął podnosić głos.

Oczy Desjani zapłonęły, pochyliła się ku niemu, wsuwając głowę za pole siłowe otaczające stanowisko dowodzenia. Twarz jej poczerwieniała, oddychała szybko i płytko.

– On jest już trupem, admirale Geary. Wie pan doskonale, jakie zasady panują w tej flocie. Wie pan, czym się kierujemy. Nie wierzę, że nie zrozumiał pan jeszcze tak podstawowej zasady. Kattnig zhańbił się na oczach wszystkich. Uciekł z pola walki. Oficerowie i marynarze polegli z jego winy. Ale to nie był pompatyczny dureń pokroju Numosa. Kattnig wiedział doskonale, co robi. Zdawał sobie sprawę z tego, jak zostanie potraktowany. I znał los, jaki go czeka. A co pana zdaniem powinien zrobić człowiek honoru w podobnej sytuacji? Człowiek, który sam się doprowadził do takiego stanu?

W końcu do niego dotarło, o czym naprawdę Tania mówi.

– Należy go zamknąć dla jego własnego dobra, żeby nie targnął się na własne życie.

– Tak, admirale Geary. A panu radzę, aby nigdy więcej nie sugerował pan przy ludziach, że pragnę zniszczyć dobrego oficera! – Cofnęła się gwałtownie poza barierę i wbiła pełen wściekłości wzrok w ekrany.

Geary potrzebował chwili, by ochłonąć, potem wywołał „Sprytnego”.

– Zwalniam kapitana Kattniga z zajmowanego stanowiska ze skutkiem natychmiastowym i rozkazuję, aby umieszczono go w areszcie. Tymczasowym dowódcą „Sprytnego” zostaje pierwszy oficer. – Zacisnął zęby, kończąc transmisję. – Proszę o wybaczenie, kapitanie Desjani. Nie chciałem pani urazić. Oskarżanie pani o takie zamiary było bardzo niestosowne, zwłaszcza że tak dobrze panią poznałem od strony zawodowej. – Desjani tylko skinęła głową, wzrok miała utkwiony gdzieś w przestrzeni. – Przyjdzie taki dzień, że nauczę się przyjmować pani opinie bez mrugnięcia okiem.

Uspokoiła się nieco.

– Uwierzę, jak to zobaczę.

– Sądzi pani, że ten rozkaz dotrze do „Sprytnego” na czas?

– Tak. Mam nadzieję, że się myliłam.

– Miała pani stuprocentową rację.

Zamilkli oboje i obserwowali w ciszy wolny ruch symboli na ekranach wyświetlaczy.

Zbliżali się do syndyckiej flotylli i zespołu uderzeniowego ze składową prędkością przekraczającą nieco .2 świetlnej. Dzięki temu już po półtorej godzinie dostrzegli, że okręty Duellosa zwalniają, wykonując rozkazy Geary’ego. Gdy weszły na nowy wektor, Desjani skinęła głową z aprobatą.

– Jeśli nie zajdą jakieś zmiany, zespół uderzeniowy dopadnie flotyllę w tym samym czasie co my.

Ściana syndyckich okrętów nie rozpadła się, ale też nie ścieśniła ponownie szyku. Flotylla trzymała się tego samego wektora, zmierzając w kierunku planety rządowej i nadlatującej przeciwległym kursem floty Sojuszu.

– Ciekawe, co zamierza zrobić Shalin? – zastanawiała się na głos Desjani. – Przeleci przez nas jak przez zespół uderzeniowy i nie wdając się w dalszą walkę, będzie kontynuował misję zlikwidowania członków nowej rady?

– Nie znajdzie ich tak łatwo. Mają całą powierzchnię planety do dyspozycji. – Geary wsparł głowę na dłoni i zamyślił się. – Rione sugerowała, że on pragnie nie tylko mojej porażki, ale i śmierci.

– Nie ma się czemu dziwić, sir.

Zdecydował, że nie będzie komentował jej odpowiedzi.

– To może świadczyć o tym, że spróbuje mnie dzisiaj pokonać.

Desjani rozważyła tę ewentualność i skinęła głową.

– Możliwe. Kiedy ostatnio nas zaatakował, straciliśmy… liniowiec.

– Straciliśmy „Obrońcę” – poprawił ją z pełnym spokojem.

– Tak, sir. Shalin może uważać, że pokonał nas wtedy, ponieważ ponieśliśmy bardzo poważne straty, wpadając w zastawioną przez niego pułapkę. Potem przegrupowaliśmy się i uciekliśmy na Corvusa, nie dając mu szansy na dalszą walkę. Może więc nadal sądzić, że jest lepszym dowódcą niż pan. – Skinęła głową raz jeszcze, po części do siebie. – Najpierw pokona flotę Sojuszu, potem pozbędzie się nowej rady i obejmie jednoosobowe rządy nad Światami Syndykatu. Wiem, że to szalona myśl, ale pasuje mi do niego. To by też tłumaczyło, dlaczego nie doszło do rozłamu we flotylli pomimo wyraźnej dyskusji. Skłonił wszystkich do pozostania, obiecując atak na nas.

Tak, wszystkie elementy pasowały do siebie idealnie. Geary przypomniał sobie, czego się nauczył od kapitana Falco, zwłaszcza na temat tego, że duch bojowy ważniejszy jest w walce od przewagi liczebnej. Falco nie był jedynym oficerem floty, który ślepo w to wierzył, a i Syndycy w poprzednich bitwach wielokrotnie dowiedli podobnego myślenia.

– Może tu wcale nie chodzi o kwestie wyboru. Shalin musi przeć bez zastanowienia do przodu, bowiem jeden moment zawahania może spowodować ostateczny rozłam i utratę kontroli nad własną flotyllą.

Desjani zaśmiała się złowieszczo.

– Jeśli zwolni choćby na chwilę, stado wilków, które prowadzi, może się rzucić na niego.

– A to znaczy, że musi być bardzo zdesperowany. Nie brakuje mu też sprytu, skoro zdołał zażegnać taki kryzys. – Geary zaczął się zastanawiać, co Shalin może zrobić w takiej sytuacji, i jak skontrować jego posunięcia, lecz przeszkodziła mu transmisja ze „Sprytnego”.

Na ekranach pojawił się oficer stojący na mostku liniowca. Była to kobieta pełniąca dotychczas funkcję zastępcy Kattniga. W czasie wirtualnego obchodu na Varandalu admirał odniósł wrażenie, że jest nie tylko spokojna, ale i kompetentna.

Teraz miała poważną minę osoby, która ma wszystko pod kontrolą.

– Mówi komandor Yavina Lakowa, tymczasowy dowódca „Sprytnego”. Z przykrością donoszę, że kapitan Kattnig… nie żyje. Posiadał… regulaminową broń krótką. Pistolet… wystrzelił. Ze wstępnych oględzin wynika, że doszło do przypadkowego wypalenia podczas czyszczenia broni. Kapitan zginął na miejscu. Wydarzenie to miało miejsce na pół godziny przed odebraniem pańskich rozkazów dotyczących jego osoby, więc nie byliśmy w stanie ich wykonać. Ale „Sprytny” jest nadal w pełni sprawny i gotowy do walki. Pozostanę na stanowisku jego dowódcy do chwili odwołania. Odmeldowuję się.

Obraz zniknął z ekranu. Geary przymknął oczy i westchnął głośno.

– Miała pani rację – powiedział do Desjani.

– Szlag, szlag, szlag. Po tak wzorowej służbie…

– Rozkazy przyszły zbyt późno, nie mogli usunąć go ze stanowiska. Czy to znaczy, że ta sytuacja w świetle prawa nie zaistniała?

– Można to tak interpretować – przyznała Tania.

– Moim obowiązkiem jest ocena przydatności do służby wszystkich oficerów. Zawiodłem.

Odwróciła głowę i zmierzyła go ostrym wzrokiem.

– Proszę nie brać winy na siebie. Kattnig przeszedł przez komisję lekarską. Żaden z jego podkomendnych też nie zorientował się w porę.

– Ale to mój obowiązek.

– W takim razie proszę zrobić, co do pana należy. W sprawie jego śmierci zostanie przeprowadzone oficjalne dochodzenie. Pan będzie musiał zatwierdzić bądź odrzucić raport końcowy śledczych.

Geary słuchał jej, spoglądając gdzieś w przestrzeń.

– Pierwszy oficer „Sprytnego” twierdzi, że Kattnig zginął na skutek nieszczęśliwego wypadku. Czy admiralicja będzie w stanie zaakceptować taką wersję zdarzeń?

– Jeśli admirał floty podpisze się pod taką konkluzją, nie będzie miała wyboru. Także od pana będzie zależało, czy zostanie wszczęte dochodzenie w sprawie wydarzeń poprzedzających śmierć kapitana Kattniga.

– Na razie nie widzę podstaw do wszczynania takiego dochodzenia. Przynajmniej tyle możemy dla niego zrobić.

– Tak, przynajmniej tyle. – Desjani znów przybrała normalniejszy ton. – Ale zajmie się pan tym później. Zbliżamy się do wroga. Proszę skupić się teraz na nim.

– Oczywiście. Dziękuję, Taniu.

Spoglądał na otaczające go ekrany, lecz usłyszał, jak mruczy pod nosem:

– Po raz pierwszy posłuchał pan mojej rady.

Syndycka formacja zaczęła powoli zacieśniać szyki.

– Sądząc po przechwyconych komunikatach – zameldował porucznik Iger – syndycki DON dowodzący flotyllą miał poparcie jednej trzeciej swoich dowódców. Tylko że te trzydzieści kilka procent oficerów poszłoby za nim w ogień, podczas gdy pozostali wahali się, po czyjej stanąć stronie. Wygląda jednak na to, że zdołał nad nimi zapanować. Przynajmniej na tyle, że nikt mu się już otwarcie nie przeciwstawia.

Już tylko cztery minuty świetlne dzieliły flotę sojuszu od sił Syndykatu.

– Pożałują tego – mruknął Geary. – Dziękuję, poruczniku. Do wszystkich jednostek w głównym zgrupowaniu floty Sojuszu, mówi admirał Geary. Zmiana szyku na zmodyfikowany Fox Pięć. Czas dwa jeden.

– Chce pan powtórzyć ten manewr? – zapytała Desjani. – Syndycy, którzy przeżyli starcie na Kalibanie, mogli złożyć raporty o jego przebiegu.

– Na pewno to zrobili – przyznał Geary. – I dlatego nie zamierzam powtarzać całej operacji. Niemniej dobrze by było, gdyby Shalin uznał, że chcę powtórzyć to zagranie.

W wyznaczonym czasie flota zaczęła się dzielić, tworząc trzy spłaszczone owale. Największy z nich, skupiony wokół „Nieulękłego”, leciał prosto na ścianę okrętów wroga. Oprócz flagowca włączono do niego trzy pozostałe okręty liniowe z czwartego dywizjonu, dwanaście pancerników i dwadzieścia ciężkich krążowników. To była formacja Fox Pięć Jeden. Do owalu Fox Pięć Dwa, znajdującego się powyżej głównego zgrupowania, trafiło pozostałe siedem liniowców. Natomiast zgrupowanie Fox Pięć Trzy, lecące pod „Nieulękłym”, składało się z trzynastu pancerników i całej reszty ciężkich krążowników. Lekkie krążowniki i niszczyciele podzielono po równo do pierwszych dwóch podformacji. Lecąca za głównymi siłami eskadra jednostek pomocniczych utworzyła zgrupowanie oznaczona kryptonimem Fox Pięć Cztery. Największy owal był ustawiony czołem do przeciwnika, a dwa pozostałe leciały pod ostrym kątem do niego. Całość przypominała okrągłe pudełko z dwoma pokrywami otwartymi pod kątem dziewięćdziesięciu stopni.

– Nie dajemy eskorty jednostkom pomocniczym? – zdziwiła się Desjani.

– Cała flota daje im osłonę – wyjaśnił Geary. – Tym razem jestem pewien, że Syndykom nie będzie tak zależało na ich zniszczeniu. – Skupił ponownie uwagę na zespole uderzeniowym, który po nieszczęsnym przejściu ogniowym ze skrzydłem flotylli składał się już tylko z czterech pełnowymiarowych liniowców Duellosa i trzech jednostek klasy „Sprytny”. Roberto nadal dysponował sporą siłą ognia, ale w starciu z tak wielkim zgrupowaniem jak syndycka flotylla nawet on musiał zachować daleko idącą ostrożność.

Zanim flota zakończyła formowanie nowego szyku, Syndycy zdążyli się zbliżyć na odległość dwóch minut świetlnych. Przy obecnie rozwijanych prędkościach do starcia pozostało nie więcej niż dziesięć minut. Shalin nie dokonał żadnych zmian w ustawieniu jednostek, mimo że stracił liniowiec podczas walki z uciekającym pancernikiem. Liniowce nadal leciały w środku ściany, a pancerniki zgromadzono w jej narożnikach.

Leci prosto na nas – rozważał Geary. – Oczekuje, że będę atakował skraj jego formacji, ponieważ tak właśnie postępowałem podczas walk na Kalibanie. Gdybym zastosował tę taktykę, miałby możliwość przeprowadzenia kontrataku prosto na nasze centrum i „Nieulękłego”. Na flagowiec z facetem, który okradł go z zasłużonego zwycięstwa i należnej chwały. Ty, Shalin, wciąż się uważasz za sprytniejszego ode mnie. Za cwańszego od wszystkich i dlatego tak bardzo mnie nienawidzisz. Arogancja i wściekłość. Bardzo zła kombinacja. Drogo cię będzie kosztowała.

– Dobrze. Zaczynamy zwalniać do prędkości bojowej. Do wszystkich jednostek w zgrupowaniach Fox Pięć Jeden, Fox Pięć Dwa, Fox Pięć Trzy i Fox Pięć Cztery. Redukcja prędkości do .04 świetlnej, czas trzy zero. Wszystkie jednostki w zgrupowaniu Fox Pięć Dwa wykonać zwrot dół zero dziewięć pięć stopni, czas trzy dziewięć, przyspieszenie do .06 świetlnej. Wszystkie jednostki w zgrupowaniu Fox Pięć Trzy, zwrot góra zero siedem pięć, czas trzy siedem, przyspieszenie do .06 świetlnej. Wszystkie jednostki formacji Fox Pięć Cztery, odejście na wektor góra zero dziewięć zero, czas cztery zero… – Przerwał, by zaczerpnąć tchu. – Kapitanie Duellos, przyspieszcie na obecnym wektorze podejścia do nieprzyjaciela. Atakujcie wybrane cele bez rozkazu.

Desjani obrzuciła ekrany wyświetlacza zdziwionym spojrzeniem.

– Pan nie zamierza uderzyć na skrzydła jego formacji.

– Nie. Shalin tego się właśnie spodziewa. Zastanawia się tylko, czy przejdę górą czy dołem. – Geary wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Podobno zachowuję się przewidywalnie.

Ona też się uśmiechnęła, gdy przemyślała wszystkie manewry.

– Jeśli się nie mylę, on zamierza zrobić to co pan podczas pierwszej bitwy na Lakocie?

– Najprawdopodobniej. Skoncentruje siły, by zadać uderzenie w sam środek formacji, gdzie znajduje się „Nieulękły” i przy okazji ja.

Flagowiec wykonał zwrot wokół własnej osi i włączył pełen ciąg, aby zredukować prędkość. Geary poczuł przeciążenie, usłyszał, jak okręt skarży się, wydając głośne zgrzyty i jęki. Wiedział, że awaria kompensatorów w takim momencie oznaczałaby rozpadnięcie się konstrukcji w drobny mak. Ciała ludzi zamieniłyby się w trudną do zidentyfikowania maź. Okręty wokół „Nieulękłego” wykonały jednocześnie ten sam manewr.

Syndycki dowódca spodziewał się także tego. Geary często zmieniał prędkość przelotową tuż przed starciem. A teraz, hamując tak gwałtownie, nie będzie mógł znów przyspieszyć, bo to uniemożliwiłoby mu skuteczne celowanie.

„Nieulękły” wykonał kolejny zwrot, ustawiając się dziobem w kierunku nadlatującego wroga. Do starcia pozostało już tylko kilka minut. W tym momencie obie podformacje bojowe wykonały zaplanowany zwrot, ustawiając się równolegle do głównych sił. Liniowce lecące do tej pory powyżej opadły na pozycje za wielkim owalem, a pancerniki lecące pod nim wspięły się przed dziób flagowca.

Lecące z tyłu jednostki pomocnicze zaczęły odbijać z wektora lotu floty, schodząc Syndykom z drogi.

– Do wszystkich jednostek, strzelać bez rozkazu, gdy tylko wróg znajdzie się w polu rażenia.

Ściana Syndyków także zmieniła szyk w ostatnim momencie przed kontaktem, zwierając szeregi i tworząc znacznie głębszy prostopadłościan. Najcięższe jednostki mierzyły dokładnie w okręt flagowy Sojuszu.

– Gdybyśmy zamierzali uderzać na skrzydła, mielibyśmy spory problem z nawiązaniem walki przy takim uniku – zauważyła Desjani. – Trafił pan z przewidywaniami, admirale. Bojowy! – zawołała do wachtowych. – Skupić ogień na okręcie flagowym przeciwnika.

– Minuta do kontaktu – zameldował któryś z podoficerów.

Salwy rakiet opuściły pokłady okrętów, zapełniając przestrzeń pomiędzy siłami Syndykatu a flotą Sojuszu. Za nimi pomknęły w kosmos roje kartaczy i promienie piekielnych lanc. Na samym końcu pancerniki i liniowce Sojuszu uruchomiły generatory pól zerowych.

Okręty Syndyków, zamiast dokonać czystego przelotu przez centrum największego zgrupowania wroga, nadziały się na trzy kolejne zespoły okrętów wojennych, przy czym pierwszy i ostatni poruszały się po przekątnych, przez co trudniej było je trafić. Natomiast one mogły bez trudu ostrzeliwać wszystkie okręty Światów Syndykatu, jakie pojawiły się na ich drodze.

Przestrzeń zapłonęła, gdy pociski trafiły w cel, niszcząc kolejne okręty. Syndycy przebili się przez pierwszą podformację floty Geary’ego, w której było więcej pancerników niż w całej flotylli Shalina. Potem nadziali się na główne siły, liczące tyle samo pancerników i sporo okrętów liniowych, by w końcu przelecieć przez trzecie zgrupowanie, którego liniowce oraz okręty eskorty zmasakrowały pouszkadzane we wcześniejszych starciach jednostki.

Lecący w ślad za Syndykami zespół uderzeniowy przedarł się przez szeregi okrętów Sojuszu dosłownie w mgnieniu oka i uderzył w tyły oddalającej się flotylli wroga.

Przejście ogniowe obu gigantycznych flot trwało krócej niż sekundę. Teraz, gdy zgrupowania szybko oddalały się od siebie, Geary wciąż czuł drżenie trafionego wielokrotnie kadłuba. Starał się nie myśleć o stanie „Nieulękłego”, skupiając całą uwagę na informacjach o wyniku starcia, które napływały coraz szerszym strumieniem z ocalałych sensorów.

– Życzę miłej podróży do piekła – prychnęła z pogardą Desjani w kierunku ekranów.

Wiedział, o co jej chodziło. Syndycy stracili wszystkie piętnaście liniowców, ich flagowiec także został rozerwany na strzępy i eksplodował podczas przejścia przez kolejne trzy zgrupowania okrętów Sojuszu. DON Shalin nie zostanie przywódcą Światów Syndykatu.

Z dwunastu pancerników, jakimi dysponowała flotylla wroga, tylko sześć leciało jeszcze w szyku. Były mocno uszkodzone, jeden po drugim padały łupem okrętów zespołu uderzeniowego Duellosa. Pozostałe nie nadawały się już do użytku i wypluwały ze swoich wnętrz roje kapsuł ratunkowych.

Z niemal dwustu ŁeZ ocalało niespełna tuzin. Niewielkie jednostki nie mogły przetrwać tak wielkiej koncentracji ognia na odcinku, który musiały pokonać. Z dziesięciu lekkich krążowników, które ocalały po przejściu ogniowym, tylko połowa zachowała zdolność lotu z maksymalną prędkością. Nieco lepiej było z ciężkimi krążownikami. Syndycy nadal mieli ich prawie dwadzieścia. Były zbyt małe, by ściągnąć na siebie najcięższy ogień – ten skierowany był na liniowce i pancerniki – a jednocześnie posiadały na tyle dużą masę i osłony, że mogły przetrwać ostrzał, który masakrował najlżejsze okręty.

Zadowolony z przebiegu bitwy Duellos zameldował się po chwili.

– Możemy potrzebować waszej pomocy przy dobijaniu kilku pancerników, ale poza tym trzymamy się nieźle. Wie pan, że kiedy zbliżaliśmy się do was i rozpoczęło się przejście ogniowe, nasze sensory zarejestrowały największe natężenie ognia w historii? Tak wielkie, że włączyły się wszystkie alarmy.

„Inspiracja” oddalała się od głównych sił floty, lecz nadal była na tyle blisko, że mogli prowadzić coś na kształt przerywanej rozmowy.

– To kolejna z tych rzeczy, których nie mam zamiaru robić w przyszłości. Zaraz zawrócimy, więc jeśli będziecie nadal potrzebowali wsparcia, dajcie mi znać.

Wydał odpowiednie rozkazy, scalając cztery zgrupowania w jedno podczas wykonywania szerokiego zwrotu, i zmusił się do zajęcia najgorszym z obowiązków. „Wiedźma”, eskortowana przez „Strażnika”, kierowała się w stronę uszkodzonego „Zręcznego”. Nie musiał jej dawać większej osłony, zwłaszcza teraz, gdy flotylla wroga praktycznie przestała istnieć.

Czerwone symbole przepływające przez ekrany wyświetlaczy wiszących wokół Geary’ego ukazywały cenę, jaką musiała zapłacić flota Sojuszu za ten sukces nad ostatnimi siłami Światów Syndykatu.

Pancerniki z formacji Fox Pięć Trzy i ich eskorta pierwsze starły się z Syndykami i to na nich skupił się najmocniejszy ostrzał. Dopiero teraz do Geary’ego dotarło, że jednym z okrętów był „Dreadnaught”. Planując przebieg tej bitwy, posłał swoją ostatnią krewniaczkę w sam środek piekła, nawet tego nie zauważając. „Dreadnaught” otrzymał wiele bezpośrednich trafień, ale żadne nie było krytyczne. Najgorzej wyglądał wciąż pechowy „Orion”: już na pierwszy rzut oka widać było, że będzie potrzebował kapitalnego remontu. Oprócz niego jeszcze cztery inne pancerniki trafiły nie tam, gdzie i kiedy trzeba. „Nieustraszony”, „Determinacja”, „Groźny” i „Gniew” otrzymały najwięcej trafień.

Przelatujący przez główne zgrupowanie Syndycy skupili ogień na czterech liniowcach, zakładając, że Geary musi być na pokładzie jednego z nich. Mimo że ogień przeciwnika był już o wiele rzadszy, okręty te także otrzymały wiele trafień. Najgorzej było ze „Śmiałym”, ale i „Nieulękły” dostał za swoje.

– Ilu mamy zabitych? – zapytał Desjani.

Westchnęła głośno.

– Dziesięciu potwierdzonych. Trzech innych do tej pory nie znaleziono. Uszkodzenia powinniśmy naprawić najdalej w ciągu tygodnia. Wtedy też osiągniemy pełną sprawność bojową.

Jeśli pomnożyć te straty przez liczbę okrętów tej floty, cena zwycięstwa znów okaże się bardzo wysoka.

Co ciekawe, w trzeciej formacji najwięcej trafień zaliczył „Niezwyciężony”. Geary słyszał o ludziach, którzy przyciągają problemy jak magnes, a teraz stwierdzał, że w legendzie o fatum ciążącym nad „Niezwyciężonymi” musi kryć się ziarno prawdy. Te okręty dosłownie ściągają na siebie ogień przeciwnika.

Okręty eskorty z formacji Fox Pięć Trzy musiały przejść podobne piekło jak lecące w niej pancerniki.

Właśnie dlatego Geary nie przydzielił do niej niszczycieli i lekkich krążowników. Cztery ciężkie krążowniki: „Menpo”, „Hoplita”, „Bukhtar” i „Squamata” były całkowicie zniszczone albo nie nadawały się już do naprawy. Kolejnych jedenaście miało bardzo poważne uszkodzenia. W pozostałych podformacjach zniszczeniu uległo dwadzieścia niszczycieli i sześć lekkich krążowników. Do tego należało dodać straconego we wcześniejszej potyczce „Stanowczego”.

– Mogło być o wiele gorzej – zauważyła Desjani.

– Zawsze pani tak mówi.

– Bo to święta prawda. Rozgromiliśmy Syndyków w tym starciu w ich własnym Systemie Centralnym. W tym momencie nie dysponują niczym prócz tych ciężkich krążowników i jednostek eskorty, które uciekają z pola bitwy.

Geary rozejrzał się, dostrzegł wymieniających uśmiechy wachtowych i zrozumiał, że wszyscy marynarze i oficerowie tej floty będą pamiętali o stratach poniesionych w pułapce, zanim on objął dowodzenie, i nagły zwrot akcji, po którym dane im będzie świętować zwycięstwo nad odpowiedzialnym za to DONem Syndykatu. Spróbował się otrząsnąć z melancholii, jaką odczuwał na myśl o tych mężczyznach i kobietach, którzy stracili życie, aby umożliwić mu wygranie bitew tutaj i w innych systemach gwiezdnych. Chciał poczuć się równie radośnie jak wszyscy obecni teraz na mostku „Nieulękłego”.

Nie zdołał. Zanim się uspokoił, wokół zapadła grobowa cisza. Usłyszał w niej, jak wachtowy z operacyjnego powtarza:

– Wrota hipernetowe się zapadają.

Загрузка...