SALARYSTY


Cylindryčny tuniel byŭ pusty. Chvilinu ja pastajaŭ pierad začynienymi dzviaryma, prysłuchoŭvajučysia. Scieny, vidać, byli tonkija, zvonku čułasia skavytannie vietru. Na dzviarach byŭ trochi kosa i niadbała prylepleny pramavuholny kavałak płastyru z ałoŭkavym nadpisam: „Čałaviek”. Ja paziraŭ na hetaje nievyrazna nakremzanaje słova. Praz chvilinu mnie zachaciełasia viarnucca da Snaŭta, ale ja zrazumieŭ, što heta niemažliva.

Varjackaje papiaredžannie jašče hučała ŭ maich vušach. Ja pavarušyŭsia i adčuŭ na plačach nadakučlivy ciažar skafandra. Cicha, niby chavajučysia ad niabačnaha naziralnika, ja viarnuŭsia ŭ kruhłaje pamiaškannie z piacciu dzviaryma. Na ich byli tablički: „D-r Hibaryjan”, „D-r Snaŭt”, „D-r Sartoryus”. Na čacviortych dzviarach tablički nie było. Ja zavahaŭsia, ale ŭsio-tki nacisnuŭ na klamku i cicha adčyniŭ dzviery. Kali jany adčynilisia, mnie zdałosia, što tam niechta josć. Ja ŭvajšoŭ.

Nikoha nie było. Taki ž samy, tolki krychu mienšy, vypukły iluminatar, naceleny na Akijan, jaki tut — pad soncam — tłusta ilsniŭsia, nibyta z chvalaŭ spłyvaŭ čyrvony aliŭkavy alej. Purpurovy vodblisk zapaŭniaŭ uvieś pakoj, padobny na karabielnuju kajutu. Z adnaho boku stajali palicy z knihami, pamiž imi viertykalna da sciany byŭ zamacavany adkidny łožak na kardanach, z druhoha było poŭna škapčykaŭ, pamiž jakimi ŭ nikielavanych ramkach, zviazanych pasami, visieli kasmičnyja zdymki, na mietaličnych štatyvach stajali kołby i prabirki, pazatykanyja vataj, pad aknom dvuma radami stajali biełyja emalavanyja skryni, miž jakimi ciažka było prajsci. Nakryŭki niekatorych byli adkinutyja — u skryniach mnostva instrumientaŭ, płastykavych šłanhaŭ, u abodvuch kutach znachodzilisia krany, vyciažki dymu, marazilniki, mikraskop stajaŭ na padłozie, bo jamu nie chapiła miesca na vializnym stale la akna. Kali ja paviarnuŭsia, to la ŭvachodnych dzviarej ubačyŭ vysoznuju, da samaj stoli, pračynienuju šafu, zapoŭnienuju kambiniezonami, rabočymi i achoŭnymi chałatami, na palicach lažała bializna, pamiž chalavami antyradyjacyjnych botaŭ pabliskvali aluminijevyja butelki dla partatyŭnych kisłarodnych aparataŭ. Dva aparaty razam z maskami visieli na spincy padniataha ŭhoru łožka. Usiudy panavaŭ taki samy, tolki jašče bolšy, nibyta ad spieški, biesparadak i chaos. Ja pryniuchaŭsia, słaba pachła chimičnymi reaktyvami i niečym jedkim — chiba što chłoram? Mižvoli pašukaŭ vačyma ŭ kutach la stoli zakratavanyja vientylacyjnyja adtuliny. Pryklejenyja da ich ramak pałosy papiery trymcieli, heta sviedčyła, što kampresary padtrymlivajuć narmalny tok pavietra. Ja pieranios knihi, aparaturu i instrumienty z dvuch kresłaŭ u kut, parasstaŭlaŭ ich jak udałosia, u vyniku čaho vakol łožka pamiž šafaj i palicami zjaviłasia krychu volnaha miesca. Pryciahnuŭ viešałku, kab paviesić na jaje skafandr, uziaŭsia palcami za chvoscik zamka-małanki, ale adrazu ž jaho adpusciŭ. Ja nijak nie moh advažycca skinuć skafandr, nibyta z-za hetaha moh stać biezabaronnym. Jašče raz abvioŭ pozirkam uvieś pakoj, upeŭniŭsia, ci dobra začynieny dzviery, bo ŭ ich nie było zamka, pasla karotkaha vahannia padsunuŭ da ich dzvie najciažejšyja skryni. Zabarykadavaŭšysia takim čynam, ja tryma zachodami vyzvaliŭsia z majoj ciažkaj, skrypučaj abałonki. U vuzkim lusterku na ŭnutranaj pavierchni šafy adlustroŭvałasia častka pakoja. Krajem voka ja zaŭvažyŭ tam niejki ruch, sarvaŭsia z miesca, ale zrazumieŭ, što heta moj ułasny adbitak. Trykatažny kascium pad skafandram byŭ uvieś prapacieły. Skinuŭ jaho i šturchanuŭ šafu. Jana adsunułasia, u nišy za joj bliščali scieny minijaciurnaj dušavoj. Na padłozie pad dušam lažała vializnaja plaskataja skrynka. Z ciažkasciu vynies jaje ŭ pakoj. Kali apuskaŭ na padłohu, vieka jaje adskočyła, niby było na pružynie, i ja ŭbačyŭ asobnyja addzialenni, zapoŭnienyja dziŭnymi ekspanatami: šmat skarykaturanych albo tolki pieršasnych narychtovak instrumientaŭ z ciomnaha mietału, častkova padobnych na tyja, što lažali ŭ škapčykach. Usie jany byli nie dla ŭžytku, niedapracavanyja, skryŭlenyja, apłaŭlenyja, byccam vyniesienyja z pažaru. Sama dziŭnaje, što hetkija ž slady paškodžannia byli navat na kieramzitavych, praktyčna nie płaŭkich ručkach. Nivodnaja łabaratornaja pieč nie davała tempieratury dla ich płaŭlennia — chiba što ŭnutry atamnaha reaktara. Z kišeni svajho razviešanaha skafandra ja dastaŭ mały indykatar vypramieńvannia, ale jaho čornaja hałoŭka maŭčała, kali ja nabliziŭ jaje da hetych dziŭnych instrumientaŭ.

Ja byŭ tolki ŭ płaŭkach i sietkavataj majcy. Skinuŭ i ich, špurnuŭ na padłohu, jak anučy, i staŭ pad duš. Adrazu adčuŭ pryjemnasć. Ja kruciŭsia pad pruhkimi haračymi strumieniami, masiravaŭ cieła, pyrskaŭsia tak staranna, niby chacieŭ zmyć z siabie tuju niezrazumiełuju, atraŭlenuju padazrenniami niapeŭnasć, što pierapaŭniała Stancyju.

Ja znajšoŭ u šafie lohki trenirovačny kascium, jaki možna nasić i pad skafandram, pierakłaŭ u kišeni ŭvieś moj skupy nabytak; pamiž staronkami zapisnoj knižki ja adčuŭ štości cviordaje, heta byŭ kluč ad majoj ziamnoj kvatery, ale ja nie viedaŭ, jak jon trapiŭ tudy. Z chvilinu ja kruciŭ jaho ŭ palcach, nie viedajučy, što z im rabić. Narešcie pakłaŭ na stol. Pasla pryjšło ŭ hałavu, što, mahčyma, mnie spatrebicca jakaja-niebudź zbroja. Univiersalny scizoryk, viadoma, nie zbroja, ale ničoha inšaha ja nie mieŭ. Adnak ja nie byŭ jašče ŭ takim stanie, kab šukać pramianiovuju zbroju albo što-niebudź inšaje. Ja ŭsieŭsia ŭ mietaličnaje kresła pasiarod vyzvalenaj ad rečaŭ płoščy, dalej ad roznych pradmietaŭ. Chaciełasia pabyć adnamu. Ja z zadavalnienniem adznačyŭ, što ŭ mianie josć jašče bolš čym paŭhadziny času; ničoha nie paradziš, u majoj natury skrupuloznasć va ŭsim — ci to ŭ važnym, ci to ŭ drobiaziach. Strełki na dvaccacičatyrochhadzinnym cyfierbłacie stajali na siami. Sonca zachodziła. Siomaja hadzina miascovaha času aznačała dvaccać hadzin bartavoha času na „Pramietei”. Na ekranach Modarda Salarys, vidać, užo zrabiłasia malusieńkaj iskarkaj i ničym nie adroznivałasia ad zorak. Ale jakija stasunki sa mnoj moh mieć „Pramietej”? Ja zapluščyŭ vočy. Panavała absalutnaja cišynia, kali nie ličyć raŭnamiernaha miaŭkannia trub. U dušavoj vada kapała na parcelanu.

Hibaryjana niama siarod žyvych. Kali ja dobra zrazumieŭ, što kazaŭ Snaŭt, to z momantu jaho smierci minuła ŭsiaho niekalki hadzin. Što zrabili z ciełam? Pachavali? Praŭda, na takoj płaniecie zrabić heta było niemažliva. Ja doŭha razvažaŭ nad hetym, nibyta los miortvaha byŭ sama važnaj prablemaj; pasla ja ŭsviadomiŭ marnasć hetych razvažanniaŭ, ustaŭ i pačaŭ chadzić z kuta ŭ kut, čaplajučysia nahoj za biazładna paraskidanyja knižki, za niejki mały i pusty płanšet; ja nachiliŭsia i padniaŭ jaho. Jon byŭ nie pusty. Tam lažała butelka z ciomnaha škła, takaja lohkaja, byccam zroblenaja z papiery. Ja pahladzieŭ praz jaje ŭ akno, na panura-čyrvony, zatumanieny brudnaj imhłoj zachod sonca. Što heta sa mnoj? Navošta zviartaju ŭvahu na ŭsialakuju brydotu, na lubuju drobiaź, što traplaje ŭ ruki?

Ja zdryhanuŭsia, bo zapaliłasia sviatło. Vidać, heta spracavaŭ fotaelemient. Ja ŭsio jašče niečaha čakaŭ, napružannie ŭzniałosia da takoj stupieni, što ŭrešcie ja ŭžo nie moh tryvać pustaty za spinaj. Vyrašyŭ pieramahčy hetaje adčuvannie. Padsunuŭ kresła da palic. Vyciahnuŭ dobra znajomy mnie druhi tom staroj manahrafii CHjuza i Ejhiela „Historyja płaniety Salarys” i pačaŭ jaho hartać, pakłaŭšy toŭstuju knihu na kalena.

Adkryccio Salarys adbyłosia amal za sto hadoŭ da majho naradžennia. Płanieta krucicca vakol dvuch soncaŭ — čyrvonaha i błakitnaha. Na praciahu saraka hadoŭ z hakam da jaje nie nabliziŭsia nivodzin kasmičny karabiel. U tyja časy teoryja Hamava — Šepli ab niemažlivasci ŭznikniennia žyccia na płanietach dvajnych zorak ličyłasia aksijomaj. Arbity takich płaniet niaspynna mianiajucca ŭ vyniku hravitacyjnych adchilenniaŭ, vyklikanych pad čas kručennia abodvuch soncaŭ adnosna adno adnaho.

Uznikłyja pierturbacyi papieramienna skaračajuć i rasciahvajuć arbitu płaniety, i zapačatkavanni žyccia, kali jany zjaŭlajucca, zniščaje to pramianiovaja haračynia, to ladovy choład. Takija zmieny adbyvajucca na praciahu milonaŭ hadoŭ, heta značyć, pavodle astranamičnaha albo bijałahičnaha punktu hledžannia, za vielmi karotki čas (bo evalucyja patrabuje sotni milonaŭ, kali nie milardy hadoŭ).

Pavodle pieršasnych padlikaŭ, praz piaćsot tysiač hadoŭ Salarys mieła nablizicca da svajho čyrvonaha sonca na paŭparsieka, a jašče praz milon hadoŭ upasci ŭ raspalenuju soniečnuju biezdań.

Ale ŭžo praz niekalki hadoŭ vučonyja pierakanalisia, što trajektoryja płaniety zusim nie vyjaŭlaje čakanych zmien i zjaŭlajecca pastajannaj, takoj ža pastajannaj, jak trajektoryi płaniet našaj Soniečnaj sistemy.

Byli paŭtorany, na hety raz z maksimalnaj dakładnasciu, naziranni i razliki, jakija pacvierdzili tolki toje, što było ŭžo viadoma: Salarys maje niepastajannuju arbitu.

Da hetaj pary Salarys była adnoj z socień štohod adkryvajemych płaniet, pra jakija ŭ vialikich stotysiačnych tablicach majecca ŭsiaho niekalki radkoŭ asnoŭnych zviestak pra ich ruch. Ciapier Salarys pierajšła ŭ ranh niabiesnych ciel, jakija varty asablivaj uvahi.

Praz čatyry hady pasla hetaha adkryccia płanietu ablacieła ekspiedycyja Atenšelda, jaki dasledavaŭ Salarys z „Łaakaona” ŭ supravadženni dvuch dapamožnych kasmičnych karabloŭ. Taja ekspiedycyja nasiła charaktar rekahnascyroŭki, impravizavanaha dosledu, tym bolš što jana nie mahła zrabić pasadku. Jana tolki vyvieła na ekvataryjalnyja i palarnyja arbity značnuju kolkasć aŭtamatyčnych spadarožnikaŭ-naziralnikaŭ, hałoŭnaj zadačaj jakich zjaŭlalisia zamiery hravitacyjnych patencyjałaŭ. Akramia taho, była dasledavana pavierchnia płaniety, jakuju amal całkam pakryvaŭ Akijan, i tolki nievialikija ŭzhorj ŭzvyšalisia nad jaho ŭzroŭniem. Ich ahulnaja płošča nie raŭniałasia terytoryi Eŭropy, choć dyjamietr Salarys byŭ na dvaccać adsotkaŭ bolšy, čym Ziamli. Hetyja biazładna paraskidanyja astraŭki skalistaj i pustynnaj sušy toŭpilisia hałoŭnym čynam u paŭdniovym paŭšarj. Byŭ vyvučany taksama sastaŭ atmasfiery, pazbaŭlenaj kisłarodu, i nadzvyčaj pilna zamierana ščylnasć płaniety, a taksama jaje asvietlenasć i inšyja astranamičnyja charaktarystyki. Jak i čakałasia, nie ŭdałosia znajsci nijakich sladoŭ žyccia ni na sušy, ni ŭ Akijanie.

Na praciahu nastupnych dziesiaci hadoŭ Salarys, jakaja ŭžo znachodziłasia ŭ centry ŭvahi ŭsich absiervatoryj hetaha rehijona, vyjaŭlała nastojlivuju tendencyju da zachavannia svajoj, biez usialakaha sumniennia, hravitacyjna nietryvałaj arbity. Praz niejki čas sprava zapachła skandałam, kali vinu za hetyja vyniki naziranniaŭ pasprabavali zvalić (u kłopacie pra navuku) to na peŭnych ludziej, to na vyličalnyja mašyny, jakimi hetyja ludzi karystalisia.

Z-za adsutnasci srodkaŭ navukovaja salarystyčnaja ekspiedycyja zatrymałasia jašče na try hady, až da taho času, pakul Šanahan, skamplektavaŭšy ekipaž, nie atrymaŭ ad Instytuta try karabli tanažu S, kasmadromnaha kłasa. Za paŭtara hoda da zjaŭlennia ekspiedycyi, jakaja startavała ŭ rajonie Alfy Vadaleja, druhi dasledčy fłot vyvieŭ, pa daručenni Instytuta, na vakołsalarysnuju arbitu aŭtamatyčny Satełoid — Miesiac 247. Hety Satełoid pasla troch čarhovych rekanstrukcyj, jakija padzialali dziesiacihoddzi, pracuje da sionniašniaha dnia. Zviestki, jakija jon sabraŭ, kančatkova pacvierdzili naziranni ekspiedycyj Atenšelda pra aktyŭny charaktar ruchu Akijana.

Adzin karabiel Šanahana zastaŭsia na vysokaj arbicie, a dva inšyja pasla papiaredniaj padrychtoŭki zrabili pasadku na skalistym uskrajku sušy, jaki zajmaŭ kala šascisot kvadratnych mil, la paŭdniovaha polusa Salarys. Praca ekspiedycyi skončyłasia praz vasiemnaccać miesiacaŭ i była ŭ cełym paspiachovaja, kali nie ličyć adnaho niaščasnaha vypadku z-za niepaładkaŭ aparatury. Adnak u stanie navukoŭcaŭ, što ŭvachodzili ŭ ekspiedycyju, adbyŭsia padziel na dva varožyja łahiery. Pradmietam sprečki staŭ Akijan. Na padstavie analizu jaho paličyli arhaničnym utvarenniem (nazvać jaho žyvym tady jašče nichto nie pasmieŭ). Adnak kali bijołahi bačyli ŭ im prymityŭnaje ŭtvarennie — niešta nakštałt vializnaha sukleccia, a dakładniej, adnu, dzivosna vyrasłuju vadkuju kletku (iany nazyvali heta „dabijałahičnaj farmacyjaj”), što abhortvała ŭsiu płanietu sciudzianistym pokryvam, jakoje dzie-nidzie dasiahała niekalki mil, — to astranomy i fiziki scviardžali, što heta pavinna być nadzvyčaj vysokaarhanizavanaja struktura; pa składanasci budovy jana, mahčyma, pieraŭzychodziła ziamnyja arhanizmy, bo mahła aktyŭna ŭpłyvać na farmavannie płanietnaj arbity. Nijakaj inšaj pryčyny pavodzin Salarys znajsci nie ŭdałosia, akramia taho, płanietołahi vyjavili suviaź pamiž niekatorymi pracesami ŭ płazmatyčnym Akijanie i miascovym hravitacyjnym patencyjałam, jaki mianiaŭsia ŭ zaležnasci ad akijannaha „abmienu rečyvaŭ”.

Tak fiziki, a nie bijołahi, prapanavali paradaksalnuju farmuloŭku „płazmatyčnaja mašyna”, razumiejučy pad hetym utvarennie ŭ našym značenni, mahčyma, i nie žyvoje, ale zdolnaje da metanakiravanych dziejanniaŭ — adrazu dadamo — u astranamičnym maštabie.

U hetaj sprečcy, jakaja za niekalki tydniaŭ, jak vir, uciahnuła ŭsie sama znakamityja aŭtarytety, upieršyniu za vosiemdziesiat hadoŭ zachistałasia daktryna Hamava — Šepli.

Niejki čas jaje sprabavali jašče baranić, dakazvajučy, što Akijan nie maje ničoha ahulnaha z žyvoj materyjaj, što jon zjaŭlajecca navat nie „pa-za” abo „dabijałahičnym” utvarenniem, a tolki hieałahičnaj farmacyjaj, viadoma, niazvykłaj, ale zdolnaj stabilizavać arbitu Salarys z dapamohaj zmieny sil pryciahniennia; abaroncy spasyłalisia pry hetym na pryncyp Le-Šatele.

Nasupierak hetaj kansiervatyŭnaj dumcy zjaŭlalisia hipotezy, jakija abviaščali adna z najbolš raspracavanych hipoteza Čyvita — Vita, — što Akijan ujaŭlaje pradukt dyjalektyčnaha razviccia: ad svajoj pieršapačatkovaj formy — ad praakijana, rastvoru laniva reahujučych chimičnych rečyvaŭ, jon zdoleŭ pad naciskam niespryjalnych umoŭ (heta značyć pahrozlivych dla jaho isnavannia zmianienniaŭ arbity) pierajsci, ihnarujučy ŭsie ziamnyja stupieni razviccia — zjaŭlennie adna— i šmatkletkavych arhanizmaŭ, raslinnuju i žyviolnuju evalucyi, ihnarujučy ŭtvarennie niervovaj sistemy i mozhu — adrazu pieraskočyć u stadyju „homieastatyčnaha Akijana”. Inakš kažučy, u adrozniennie ad ziamnych arhanizmaŭ, jakija sotni milonaŭ hadoŭ prystasoŭvalisia da navakolnaha asiaroddzia i tolki ŭ kancy hetaha praciahłaha pieryjadu zapačatkavali razumnyja istoty, Akijan adrazu ž zapanavaŭ nad navakolnymi ŭmovami.

Usio heta było vielmi aryhinalna, tolki nichto pa-raniejšamu nie viedaŭ, jakim čynam sciudzianisty sirop moža stabilizavać arbitu niabiesnaha cieła. Amal spradvieku byli viadomy miechanizmy, jakija stvarali štučnaje siłavoje i hravitacyjnaje pole — hravitatary, — ale nichto navat nie dumaŭ, što amorfnaja žyžka moža davać efiekt, jaki ŭiaŭlaje — u hravitatarach — vynik składanych jadziernych reakcyj i vysokich tempieratur. U hazietach, zachlisnutych dziela zabavy čytačoŭ i dziela strachu vučonych sama brydkimi vydumkami na temu „tajna płaniety Salarys”, sustrakalisia navat takija scviardženni, što płanietny Akijan zjaŭlajecca… dalokim rodzičam ziamnych elektryčnych vuhroŭ.

Kali choć u niejkaj stupieni ŭdavałasia vyrašyć adnu prablemu, vysviatlałasia, jak heta pasla nieadnarazova było z Salarys, što zamiest adnoj zahadki ŭznikała druhaja, jašče bolš nievierahodnaja.

Dasledavanni pakazali, što Akijan nie dziejničaje pa pryncypu našych hravitataraŭ (heta było b, zrešty, niemažliva), a vałodaje zdolnasciu niepasredna madelavać mietryku času-prastory, što viadzie, miž inšym, da adchilenniaŭ u vymiarenni času na adnym i tym ža mierydyjanie Salarys. Takim čynam Akijan nie tolki ŭ peŭnym sensie viedaje teoryi Ejnštejna — Bievi, ale navat zdoleŭ ich skarystać (što nie skažaš pra nas).

Kali heta stała viadoma, u navukovym sviecie vybuchnuła adna z sama značnych u našym stahoddzi siensacyj. Sama nieparušnyja, usimi pryznanyja teoryi ruchnuli, u navukovaj litaratury zjavilisia vielmi jeretyčnyja artykuły, usich raspaliła alternatyva „hienijalny Akijan” abo „hravitacyjnaja sciudzianistasć”.

Usio heta adbyvałasia za dobryja dvaccać hadoŭ da majho naradžennia. Kali ja chadziŭ u škołu, Salarys, zychodziačy z vyjaŭlenych pazniej faktaŭ, užo była pryznana płanietaj, na jakoj majecca žyccio — praŭda, usiaho tolki adzin nasielnik…

Druhi tom CHjuza i Ejhiela, jaki ja hartaŭ amal miechanična, pačynaŭsia sistematykaj, hetkaj ža aryhinalnaj, jak i zabaŭnaj. U kłasifikacyjnaj tablicy stajali pa čarzie: typ — paliteryi (Rolitieria), rod — sukletnyja (Sunsutialia), kłas — mietamorfnyja (Mietamorrha).

Nibyta nam było viadoma Boh viedaje kolki ekziemplaraŭ hetaha hatunku, u toj čas, jak pradstaŭnik byŭ tolki adzin, praŭda, važyŭ jon siemnaccać bilonaŭ ton.

Pad maimi palcami milhali kalarovyja dyjahramy, kviacistyja hrafiki, spiektralnyja analizy, jakija demanstravali typ i temp asnoŭnaha abmienu, jaho chimičnyja reakcyi. Čym dalej ja załaziŭ u toŭsty tom, tym bolš na jaho miełavanych staronkach było matematyki; možna było mierkavać, što našyja viedy pra hetaha pradstaŭnika kłasa mietamorfnych, jaki lažaŭ, spavity ciemraj čatyrochhadzinnaj nočy, za niekalki sotniaŭ mietraŭ pad stalovym dnom Stancyi, nadzvyčaj daskanałyja.

Na samaj spravie jašče nie ŭsie pryjšli da dumki, ci „istota” heta naohul, užo nie kažučy pra toje, ci možna nazvać Akijan razumnym. Ja pastaviŭ toŭsty tom na palicu i dastaŭ nastupny. Jon składaŭsia z dzviuch častak. Pieršaja była prysviečana vynikam ekspierymientaŭ, praviedzienych pad čas biaskoncych sprobaŭ naładzić kantakt z Akijanam. Hetaja sproba, ja dobra pamiataŭ jašče sa studenckich hadoŭ, vyklikała biaskoncyja aniekdoty, kpiny i doscipy; u paraŭnanni z tymi džunhlami, u jakija zaviało vučonych pytannie pra kantakt, navat siarednieviakovaja schałastyka zdavałasia zrazumiełym i dastupnym akademičnym kursam, jaki nie vyklikaje ciažkasciej. Druhuju častku toma, u jakoj była amal tysiača trysta staronak, zajmała tolki biblijahrafija pradmieta. Aryhinalnaja ž litaratura, napeŭna, nie zmiasciłasia b u pakoi, dzie ja siadzieŭ.

Pieršyja sproby kantaktu adbyvalisia z dapamohaj spiecyjalnych elektronnych aparataŭ, jakija transfarmujuć impulsy, što pasyłajucca ŭ abodva napramki. Sam Akijan pry hetym braŭ aktyŭny ŭdziel u vypracoŭcy takich aparataŭ. Ale ŭsio heta adbyvałasia ŭslapuju. Što značyła „braŭ udziel u vypracoŭcy”? Akijan madyfikavaŭ peŭnyja elemienty apuščanych u jaho pryboraŭ, u vyniku čaho zmianialisia rytmy razradaŭ, jakija zapisvalisia, aparaty dla rehistravannia adznačali miryjady sihnałaŭ, što nahadvali abryŭki najskładaniejšych matematyčnych apieracyj, ale što ŭsio heta aznačała? Mo heta byli zviestki pra časovaje ŭzbudžennie Akijana? A mo heta impulsy, jakija dzieści daloka, za tysiačy mil ad daslednikaŭ, naradžalisia jaho vializnymi ŭtvarenniami? A mo pierakładzienyja na niezrazumiełuju elektronnuju movu adlustravanni spradviečnych iscin hetaha Akijana? Abo jaho tvory mastactva? Chto heta moh viedać, kali niemahčyma było atrymać adnu i tuju ž reakcyju na razdražnialnik? Kali Akijan adhukaŭsia to vybucham impulsaŭ, jakija ledź nie raznosili na kavałki aparaturu, to hłuchim maŭčanniem? Kali nivodzin dosled nielha było paŭtaryć? Uvieś čas zdavałasia, što my voś-voś rasšyfrujem niaspynna narastajučuju łavinu zapisaŭ, i spiecyjalna dla vyvučennia hetaj infarmacyi stvaralisia elektronnyja mašyny takoj mahutnasci, jakoj nie patrabavała dasiul vyrašennie nivodnaj prablemy. Sapraŭdy, niekatoryja vyniki ŭdałosia atrymać. Akijan — krynica elektronnych, mahnitnych, hravitacyjnych impulsaŭ havaryŭ byccam na matematyčnaj movie; peŭnyja vybuchi jaho razradaŭ možna było kłasifikavać, vykarystoŭvajučy najbolš abstraktnyja razdzieły ziamnoj matematyki, teoryju množnasci; tam zjaŭlalisia hamołahi struktur, viadomych u toj halinie fiziki, jakaja zajmajecca pytanniami ŭzajemaadnosin enierhii i materyi, kaniečnych i bieskaniečnych vieličyń, čascic i paloŭ — usio heta schilała vučonych da vysnovy, što jany majuć pierad saboj pačvaru, jakaja myslić, niešta nakštałt protapłazmatyčnaha mora-mozhu, jakoje šmatrazova razrasłosia i abviło ŭsiu płanietu i jakoje bavić čas u niabačnych pa svajoj šyryni tearetyčnych razvahach pra sutnasć Susvietu, a našyja aparaty łoviać tolki niaznačnyja, vypadkova padsłuchanyja abryŭki hetaha spradviečnaha, hłybinnaha, daŭžeznaha manałoha, jaki pieraŭzychodzić usialakuju mažlivasć našaha razumiennia.

Takaja dumka matematykaŭ. Ichnija hipotezy byli akresleny adnymi jak hrebavannie čałaviečymi mahčymasciami, jak pakłaniennie niečamu, čaho my jašče nie razumiejem, ale što daje padstavy skazać pra adnaŭlennie staradaŭniaj daktryny „Ignoramus jet ignorabimus”;[2]druhija ž ličyli, što ŭsio heta škodnyja i biaspłodnyja bajki, što ŭ hipotezach matematykaŭ prajaŭlajecca mifałohija našych dzion, jakaja bačyć u vializnym mozhu, usio adno — elektronnym abo płazmatyčnym, vyšejšuju metu isnavannia, sumu byccia.

A jašče niekatoryja… Zrešty, daslednikaŭ i punktaŭ pohladu było biaskoncaje mnostva. Ale akramia pošukaŭ kantaktu isnavali i inšyja haliny salarystyki, dzie spiecyjalizacyja stała hetkaj vuzkaj, asabliva za apošniuju čvertku vieku, što salaryst-kibiernietyk i salaryst-simietryjadołah z ciažkasciu razumieli adzin adnaho. „Jak ža vy damoviciesia z Akijanam, kali adzin z adnym damovicca nie možacie?” niejak žartam spytaŭsia Viejbiekie, jaki ŭ čas maich studenckich hadoŭ zjaŭlaŭsia dyrektaram Instytuta; u hetym žarcie było šmat praŭdy.

Akijan nievypadkova byŭ adniesieny da kłasa mietamorfnych. Jaho ruchomaja pavierchnia mahła davać pačatak sama roznym formam, zusim nie padobnym na ziamnyja, pryčym metanakiravanasć — adaptacyjnaja, paznavalnaja abo jakaja-niebudź inšaja — hetych časam burnych vyviarženniaŭ płazmatyčnaj „tvorčasci” zastavałasia absalutnaj zahadkaj.

Staviačy na palicu tom, hetki ciažki, što mnie daviałosia padtrymlivać jaho abiedzviuma rukami, ja padumaŭ, što našyja zviestki pra Salarys, jakija zapaŭniajuć biblijateki, zjaŭlajucca niepatrebnym bałastam i tresiankaj faktaŭ, a my znachodzimsia na tym samym miescy, jak i siemdziesiat vosiem hadoŭ tamu, kali tolki pačynali zbirać fakty. Zrešty, situacyja ciapier značna horšaja, bo ŭsia praca hetych hadoŭ akazałasia marnaj.

Toje, što my viedali dakładna, składałasia tolki z admoŭnych mierkavanniaŭ. Akijan nie karystaŭsia pasłuhami mašyn i nie budavaŭ ich, choć u peŭnych akaličnasciach vyjaŭlaŭ zdolnasci da hetaha, kali kapiravaŭ častki apuščanaj u jaho aparatury, ale rabiŭ heta tolki na pieršym i druhim hodzie dasledčaj pracy; pasla jon ihnaravaŭ usie paŭtornyja dosledy, nibyta straciŭ da našych pryboraŭ i vyrabaŭ (a mo i da nas samich…) usialaki intares. Akijan nie vałodaŭ — ja praciahvaju pieraličvać našy „admoŭnyja zviestki” — ni niervovaj sistemaj, ni kletkami, ni strukturaj, jakaja nahadvała białkovuju; jon nie zaŭsiody reahavaŭ na razdražnialniki, navat na sama mocnyja (tak, naprykład, jon całkam „praihnaravaŭ” katastrofu dapamožnaha rakietnaha karabla druhoj ekspiedycyi Hize, jaki ŭpaŭ z vyšyni trysta kiłamietraŭ na pavierchniu płaniety i zniščyŭ jadziernym vybucham svaich atamnych reaktaraŭ płazmu ŭ radyusie paŭtary mili).

Pastupova ŭ navukovym asiaroddzi „sprava Salarys” stała hučać jak „bieznadziejnaja sprava”, a siarod vučonych, jakija kiravali Instytutam, u apošnija hady čulisia patrabavanni ŭrezać datacyi na dalejšyja dasledavanni. Pra likvidacyju Stancyi naohul nichto jašče nie asmielvaŭsia havaryć; heta było b jaŭnym pryznanniem paražennia. Zrešty, sioj-toj u pryvatnych havorkach adznačaŭ: usio, što nam patrebna, heta mažlivasć „hanarovaha” vyjscia z „afiery Salarys”.

Adnak dla mnohich, asabliva dla moładzi, „afiera” pastupova stanaviłasia niečym nakštałt probnaha kamienia ŭłasnaj vartasci. „Pa sutnasci, — kazali jany, sprava nie ŭ adhadcy salarysnaj cyvilizacyi, a ŭ nas samich, u mažlivasciach čałaviečaha paznannia”.

Adzin čas byŭ papularny pohlad (iaho nastojliva raspaŭsiudžvali haziety), što Akijan, jaki myslić i jaki abmyvaje ŭsiu Salarys, zjaŭlajecca vializnym mozham, apiaredziŭšym u svaim razvicci našu cyvilizacyju na milony hadoŭ, što heta niejki „kasmičny joh”, mudrec, spraŭdžanaje ŭsioviedannie, što jon užo daŭno ŭsviadomiŭ marnasć usialakaha dziejannia i tamu sustrakaje nas poŭnym maŭčanniem. Ale heta była niapraŭda, bo žyvy Akijan dziejničaŭ, dy jašče jak! — praŭda, jon dziejničaje inakš, čym ujaŭlajuć sabie ludzi; jon nie buduje ni mastoŭ, ni haradoŭ, ni latalnych aparataŭ, nie sprabuje ni pieramahčy, ni pieraadoleć prastoru (tyja, chto luboj canoj imknuŭsia dakazać pieravahu čałavieka, bačyli ŭ hetym našu biazmiežnuju pieravahu), jon zaniaty tysiačarazovymi pieraŭtvarenniami — „antałahičnym aŭtamietamarfozam”; vučonych terminaŭ nie brakavała na staronkach salarystyčnych prac! Adnak ža, z druhoha boku, čałavieku, jaki pačnie skrupulozna vyvučać usie mažlivyja zviestki pra Salarys, ciažka pazbavicca ad uražannia, što pierad im tolki reštki intelektualnych zbudavanniaŭ, mahčyma, i hienijalnych, ale biez ładu i składu zmiešanych z pładami hłupstva, jakoje znachodziłasia ŭžo na miažy varjactva. Tamu nasupierak kancepcyi „Akijana-ioha” zjaviłasia teoryja „Akijana-debiła”.

Hetyja hipotezy znoŭ ažyvili adnu sa staražytnych fiłasofskich prablem uzajemaadnosiny materyi i duchu, sviadomasci. Tamu, chto pieršy, jak Dziu-Hart, nadzialiŭ Akijan sviadomasciu, patrabavałasia niamała advahi. Prablema, jakuju adrazu ž pryznali mietafizičnaj, prysutničała amal na ŭsich dyskusijach i sprečkach. Ci mahčyma myslennie biez sviadomasci? Ale ci možna nazvać pracesy, što adbyvajucca ŭ Akijanie, myslenniem? Ci spraviadliva, što hara — heta vielmi vialiki kamień? A płanieta — heta vializnaja hara? Možna ŭžyvać i hetyja terminy, adnak novaja škała vieličyń vyvodzić na scenu novyja zakanamiernasci i novyja zjavy.

Hetaja prablema stała kvadraturaj kruha našaha času. Kožny samastojny vučony imknuŭsia ŭniesci ŭ skarbonku salarystyki svoj układ; zjaviłasia šmat teoryj, jakija davodzili, što my majem pradukt dehienieracyi, rehresu, jaki pačaŭsia pasla fazy „intelektualnaha roskvitu” Akijana, inšyja pierakonvali, što Akijan heta hlejevy navatvor, jaki naradziŭsia ŭ ciele raniejšych nasielnikaŭ płaniety i pajeŭ ich usich, prahłynuŭ, spiokšy reštki ŭ viečnuju pazakletkavuju stychiju, jakaja zdolnaja da samaamaładžennia.

Pad biełym, padobnym na ziamnoje, sviatłom lampaŭ ja pryniaŭ sa stała prybory i knihi, jakija na im lažali, raskłaŭ na płastykavaj došcy mapu Salarys i, abapirajučysia rukami na mietaličnuju akantoŭku stała, pačaŭ uziracca ŭ jaje. Žyvy Akijan mieŭ svaje hłybini i płytkija miescy, a jaho vyspy, pakrytyja nalotam vyvietranych minierałaŭ, sviedčyli, što kaliści jany byli dnom Akijana — było nieviadoma, ci rehulavaŭ jon zjaŭlennie nad vadoj i znikniennie skalnych parod, jakija chavalisia ŭ jaho hłybiniach. Ja paziraŭ na vializnyja, z roznymi adcienniami fijaletavaha i błakitnaha koleraŭ paŭšarj na karcie i katory ŭžo raz u svaim žycci byŭ zdziŭleny ich vyhladam, jak i daŭniej, u dziacinstvie, kali ŭpieršyniu pačuŭ pra isnavannie Salarys.

Nie viedaju, jak heta stałasia, ale ŭsio, što adbyvałasia dahetul — tajamničaja smierć Hibaryjana, navat maja ćmianaja budučynia, — zdałosia mnie hetkim niaznačnym, što ja ni ab čym nie dumaŭ, zachopleny ahladam mapy, jakaja začaroŭvała kožnaha čałavieka.

Asobnyja ŭčastki „žyvatvoru” byli nazvany imionami daslednikaŭ, jakija prysviacili siabie ich vyvučenniu. Ja paziraŭ na hlejemasiŭ Techsała, jaki achoplivaŭ ekvataryjalnyja archipiełahi. Raptam adčuŭ na sabie niečy pozirk.

Ja ŭsio jašče stajaŭ nad mapaj, ale ŭžo nie bačyŭ jaje, bo byŭ jak paralizavany. Dzviery znachodzilisia nasuprać mianie, jany byli zastaŭleny skrynkami i prysunutaj da ich šafaj. Napeŭna, heta niejki aŭtamat, padumaŭ ja, choć da hetaha ŭ pakoi nie było nivodnaha robata, a ŭvajsci nieprykmietna jon nie moh. Skura na karku i na plačach pačała smyleć, adčuvannie ciažkaha nieruchomaha pozirku stanaviłasia niascierpnym. Ja mižvoli ŭciahvaŭ hałavu ŭ plečy i ŭsio macniej abapiraŭsia na stol, jaki raptam pačaŭ marudna ruchacca pa padłozie; hety ruch pracvieraziŭ mianie. Ja rezka paviarnuŭsia.

Pakoj byŭ pusty. Pierada mnoj čarnieła vialikaje paŭkruhłaje akno. Dziŭnaje adčuvannie nie znikała. Na mianie pazirała pusteča, biazmiežnaja, biazlikaja, biazvokaja. Za šybami, u zmroku, nie sviaciłasia nivodnaja zoračka. Ja zanaviesiŭ akno. Jašče nie minuła i hadziny majho znachodžannia na Stancyi, ale ja pačaŭ užo razumieć, čamu ŭ niekatorych zjaŭlajecca tut manija prasledavannia. Mižvoli zhadałasia smierć Hibaryjana. Ja dobra viedaŭ jaho i da hetaha času byŭ pierakanany, što nijakija abstaviny nie vymusili b jaho zvichnucca. Zaraz hetaja pierakananasć znikła.

Ja stajaŭ pasiarod pakoja kala stała. Dychannie majo supakoiłasia, ja adčuvaŭ, što pot, jaki zaliŭ łob, vysychaje. Pra što ž heta ja tolki što dumaŭ? A — pra robataŭ. Toje, što ja nie sustreŭ ich ni ŭ kalidory, ni ŭ pakojach, było dziŭna. Kudy ž jany padzielisia? Adziny, z jakim ja mieŭ spravu — i to na adlehłasci, — byŭ z absłuhi kasmadroma. A dzie ž inšyja?

Ja zirnuŭ na hadzinnik. Čas isci da Snaŭta.

Ja vyjšaŭ. Kalidor słaba asviatlaŭsia luminiescentnymi lampami. Ja minuŭ dvoje dzviarej, padyšoŭ da tych, na jakich značyłasia prozvišča Hibaryjana. Doŭha stajaŭ pierad imi. Na Stancyi panavała cišynia. Ja ŭziaŭsia za klamku. Pa praŭdzie kažučy, mnie zusim nie chaciełasia tudy zachodzić. Klamka pasunułasia, dzviery na dziujm pračynilisia, utvaryłasia ščylina, spačatku čornaja, pasla ŭ pakoi zapaliłasia sviatło. Ciapier mianie moh ubačyć kožny, chto išoŭ pa kalidory. Ja chucieńka pierastupiŭ paroh i začyniŭ za saboj dzviery, biasšumna i mocna. Zatym paviarnuŭsia.

Ja stajaŭ, amal što datykajučysia plačyma da dzviarej. Pakoj byŭ bolšy za moj, z takim ža panaramnym aknom, na try čverci zachinutym firankaj z drobnymi niabiesnymi i ružovymi kvietkami, jakaja, niesumnienna, była pryvieziena z Ziamli. Uzdoŭž scien stajali knižnyja palicy i škapčyki, pafarbavanyja ŭ vielmi bledny zialony koler z sierabrystym adcienniem. Ich zmiesciva, cełymi stosami vyvalenaje na padłohu, lažała pamiž stolikami i kresłami. Prachod zaharodžvali dva samachodnyja stoliki, pavalenyja i častkova pachavanyja pad stosam časopisaŭ, jakija vytyrkalisia z cudoŭnych papak. Razhornutyja viejeram staronki knih byli zalityja vadkasciu z razbitych kołbaŭ i plašak z pryciortymi korkami, u pieravažnaj bolšasci jany byli z hetkaha toŭstaha škła, što zvykłaje padziennie na padłohu navat sa značnaj vyšyni nie zdoleła b ich razbić. Pad aknom lažaŭ pierakuleny piśmovy stol z razbitaj lampaj na ruchomym kranštejnie; pierad im valałasia taburetka, a jaje dzvie nožki byli zasunuty ŭ napałovu adčynienyja šuflady. Usia padłoha zasypana kartkami, spisanymi listkami, niejkimi papierami. Ja paznaŭ počyrk Hibaryjana i schiliŭsia nad listkami. Padymajučy asobnyja arkušy, ja zaŭvažyŭ, što maja ruka daje nie adzinočny, a dvajny cień.

Ja paviarnuŭsia. Ružovaja firanka pałała, nibyta padpalenaja ŭhary, vostraja linija aslaplalna błakitnaha ahniu razharałasia z kožnaj chvilinaj. Ja adsunuŭ firanku — vočy aslapiŭ niabačny pažar. Jon zajmaŭ treć haryzontu. Doŭhija, dzivosna vyciahnutyja pieraplecienyja cieni biehli pamiž chvalami da Stancyi. Heta byŭ uschod. U toj zonie, dzie znachodziłasia Stancyja, pasla nočy, jakaja doŭžyłasia ŭsiaho hadzinu, na nieba ŭzdymałasia druhoje, błakitnaje sonca płaniety. Aŭtamatyčny vyklučalnik patušyŭ sviatło. Ja viarnuŭsia da raskidanych papier. Natrapiŭ na karotkaje apisannie dosledu, zafiksavanaha try tydni tamu, — Hibaryjan mieŭ namier upłyvać na płazmu zvyšžorstkim vypramieńvanniem. Pa zmiestu ja zrazumieŭ, što trymaju ŭ rukach kopiju instrukcyi dla Sartoryusa, jaki pavinien byŭ praviesci ekspierymient. Biełyja arkušy papiery slapili vočy. Dzień, jaki pačaŭsia, adroznivaŭsia ad papiaredniaha. Pad ružovym niebam astyvajučaha sonca čarnilny, z kryvavym blaskam Akijan amal zaŭsiody achinała brudna-ružovaja imhła, u jakoj pieramiešvalisia niebaschil, chmary i chvali — zaraz usio heta znikła. Navat prafiltravanaje praz ružovuju tkaninu sviatło nahadvała pramiani mahutnaj kvarcavaj lampy. Zahar na maich rukach zdavaŭsia amal šerym. Moj pakoj zmianiŭsia, usio, što mieła čyrvonaje adciennie, zbranzavieła i pablakła, jak koler syroj piačonki, zatoje bieły, zialony i žoŭty kolery stali takimi vyraznymi, što zdavałasia, jany svieciacca ŭłasnym sviatłom. Prymružyŭšy vočy, ja pahladzieŭ praz šeryja firanki: nieba ŭiaŭlałasia biełym moram ahniu, pad jakim kałyvaŭsia i dryžaŭ vadki mietal. Ja scisnuŭ pavieki, pad jakimi papłyli čyrvonyja kruhi. Na rukamyjniku (bierah jaho byŭ adbity) ja ŭbačyŭ ciomnyja akulary i nadzieŭ ich, jany zakryli amal pałovu tvaru. Zaraz firanka sviaciłasia połymiem natryju. Ja čytaŭ dalej, padymajučy arkušy i składvajučy ich na adziny niepierakuleny stolik. Častki tekstu nie chapała.

Dalej išli pratakoły pastaŭlenych dosledaŭ. Z ich ja daviedaŭsia, što na praciahu čatyroch dzion u punkcie, jaki znachodziŭsia za tysiaču čatyrysta mil na paŭnočny ŭschod ad ciapierašniaha stanovišča Stancyi, na Akijan uzdziejničali apramieńvanniem. Dla mianie heta była niečakanasć, bo z-za zhubnaha ŭzdziejannia zvyšžorstkich pramianioŭ ich skarystannie zabaroniena kanviencyjaj AAN. Ja byŭ całkam pierakanany, što nichto nie pytaŭsia ŭ Ziamli dazvołu na takija ekspierymienty. Uzniaŭšy hałavu, u lusterku pračynienych dzviarej šafy ja zaŭvažyŭ svajo adlustravannie: smiartelna bieły tvar i čornyja akulary. Dziŭny vyhlad mieŭ i pakoj, jaki pałaŭ biełym i błakitnym sviatłom. Praz niekalki chvilin pačułasia praciahłaje skryhatannie, i zvonku iluminatar zakryła hiermietyčnaja zasłanka; unutry paciamnieła, zapaliłasia štučnaje sviatło, jakoje zdavałasia zaraz dziŭna blakłym. Stanaviłasia ciaplej, rytmičnyja huki kandycyjaniera stali padobnyja na adčajny jenk. Chaładzilnyja aparaty Stancyi pracavali na poŭnuju mahutnasć. I ŭsio adno miortvaja haračynia narastała.

Pačulisia kroki. Niechta išoŭ pa kalidory. Ja zrabiŭ dva biasšumnyja skački i apynuŭsia la dzviarej. Kroki stali marudnymi i scichli. Toj, chto išoŭ, stajaŭ za dzviaryma. Pavoli paviarnułasia klamka; ja instynktyŭna schapiŭ jaje i zatrymaŭ. Toj, z druhoha boku dzviarej, pa-raniejšamu naciskaŭ na klamku, moŭčki, nibyta jaho zachapili znianacku. Tak prastajali my davoli doŭha. Raptam klamka padskočyła ŭ majoj dałoni — jaje adpuscili, a ledź čutnaje šamaciennie sviedčyła, što toj adychodziŭ. Ja pastajaŭ, prysłuchoŭvajučysia, ale panavała cišynia.


Загрузка...