MYSLICIELI


— Krys, ty z-za ekspierymienta?

Ja skurčyŭsia ad jaje hołasu. Užo kolki hadzin ja nie spaŭ: uhladaŭsia ŭ ciemru, byŭ samotny, bo nie čuŭ navat dychannia Chery, i ŭ zabłytanym łabiryncie načnych razvah, nierealnych, napaŭsviadomych, navat zabyŭsia pra jaje, usio nabyvała novy sens, novaje vymiarennie.

— Što… adkul ty viedaješ, što ja nie splu?.. — spytaŭsia ja, i ŭ maim hołasie čuŭsia strach.

— Ja zaŭvažyła pa tvaim dychanni, — adkazała Chery, nibyta prosiačy prabačennia. — Ja nie chacieła tabie pieraškadžać… Kali nie možaš, nie kažy…

— Mahu… Tak, z-za ekspierymienta. Ty adhadała.

— Što jany čakajuć ad ekspierymienta?

— Sami nie viedajuć. Ale niešta čakajuć. Hetuju apieracyju varta nazvać nie „Dumka”, a „Rospač”. Zaraz patrebien čałaviek, u jakoha chapiła b smiełasci ŭziać na siabie adkaznasć za rašennie. Ale hetki vid smiełasci bolšasć prymaje za zvyčajnuju bajazlivasć, bo padobnaje rašennie — adstuplennie, razumieješ, admova, ucioki, niavartyja čałavieka. Možna padumać, što boŭtacca i hraznuć, tanuć u tym, čaho nie razumieješ i nikoli nie zrazumieješ, — hodna dla čałavieka.

Ja zmoŭk. Ale nie paspieŭ supakoicca, jak mianie achapiŭ novy pryliŭ złosci.

— Viadoma, usiudy znojducca typy praktyčnaha składu. Jany havorać, što kali nie ŭdasca naładzić kantakt, to, vyvučajučy płazmu — usie hetyja varjackija žyvyja harady, što vytyrkajucca na sutki, kab zatym zniknuć, my choć by adkryjem tajamnicu materyi. Nibyta nieviadoma, što ŭsio heta samapadman; my prosta špacyrujem pa biblijatecy, zapoŭnienaj knihami na niezrazumiełaj movie, i pazirajem na kalarovyja vokładki… Voś i ŭsio!

— A takich płaniet bolš niama?

— Nieviadoma. Mahčyma, josć. My viedajem tolki adnu. Va ŭsiakim razie, takija płaniety sustrakajucca vielmi redka, nie toje što Ziamla. My banalnyja, my trava Susvietu — i hanarymsia našaj banalnasciu, tym, što jana tak raspaŭsiudžana; my dumali — usio možna padahnać pad našu banalnasć. Z takoj schiemaj my smieła i radasna rušyli ŭ šlach-darohu — u inšyja susviety! Padumaješ — inšyja susviety! Asvoim ich albo jany nas asvojać! Ničoha inšaha nie było ŭ našych niaščasnych hałovach. Ale dosyć pra heta. Nie varta.

Ja ŭstaŭ, vobmackam znajšoŭ aptečku, uziaŭ plaskaty słoičak sa snatvornym.

— Ja budu spać, kachanaja, — pramoviŭ ja i paviarnuŭsia; niedzie vysoka ŭ ciemry huŭ vientylatar. — Mnie treba paspać. Inakš… sam nie viedaju…

Ja sieŭ na łožak. Chery dakranułasia da majoj ruki. Ja abniaŭ jaje, niabačnuju, i trymaŭ, nie kratajučysia, da toj pary, pakul son nie zmaryŭ mianie.

Ranicaj, kali ja pračnuŭsia, adčuŭ siabie badziora, ekspierymient zdaŭsia mnie takim niaznačnym; jak moh ja tak chvalavacca z-za jaho?! Mianie mała turbavała i toje, što Chery pojdzie razam sa mnoj u łabaratoryju. Jaje namahanni vytrymać navat maju karotkačasovuju adsutnasć byli marnyja, i ja admoviŭsia ad dalejšych sprob, choć jana nastojvała (navat prapanoŭvała mnie začynić jaje dzie-niebudź). Ja paraiŭ joj uziać z saboj knižku.

Sama pracedura mianie cikaviła mienš, čym toje, što ja ŭbaču ŭ łabaratoryi. U bieła-błakitnaj zale nie było ničoha asablivaha — nie chapała tolki siakich-takich pradmietaŭ na stełažach i ŭ šafach (u niekatorych z ich škło było razbita, a dzviercy dzie-nidzie patreskalisia — vidać, niadaŭna tut adbyvałasia baraćba, i jaje slady choć i paspiešna, ale staranna likvidavany). Snaŭt vaziŭsia z aparaturaj, trymaŭsia, jak zaŭsiody, karektna, jon nie zdziviŭsia zjaŭlenniu Chery i pakłaniŭsia joj zdaloku. Kali Snaŭt praciraŭ maje viski i łob fizijałahičnym rastvoram, zjaviŭsia Sartoryus. Jon vyjšaŭ z ciomnaha pakoja praz nievialikija dzviery. Na im byŭ bieły chałat i čorny antyradyjacyjny fartuch amal da kostačak. Dziełavy, enierhičny Sartoryus pavitaŭsia sa mnoj, niby my byli supracoŭnikami bujnoha ziamnoha instytuta i rasstalisia litaralna ŭčora. Ja tolki ciapier zaŭvažyŭ, što niežycciovym vyraz jaho tvaru rabili kantaktnyja linzy, jakimi jon karystaŭsia zamiest akularaŭ. Skryžavaŭšy ruki na hrudziach, jon sačyŭ, jak Snaŭt prybintoŭvaje elektrody, uzvodziačy na majoj hałavie štości nakštałt čałmy. Sartoryus niekalki razoŭ abvioŭ pozirkam usiu zału; Chery jon nibyta nie zaŭvažyŭ. Jana siadzieła skurčyŭšysia, biednaja, na nievialikaj taburetcy la sciany i rabiła vyhlad, što čytaje knihu. Kali Snaŭt adyšoŭ ad majho kresła, ja paviarnuŭ hałavu ŭ ciažkim šlemie z mietału i pravadoŭ, kab ubačyć, jak jon budzie ŭklučać aparaturu, ale niečakana Sartoryus padniaŭ ruku i ŭračysta pramoviŭ:

— Doktar Kielvin! Prašu chvilinku ŭvahi! Ja nie chaču vam naviazvać svajo mierkavannie, bo heta nie pryviadzie da mety, ale vy nie pavinny dumać pra siabie, pra mianie, pra kalehu Snaŭta, naohul ni pra koha, pavinny vyklučyć vypadkovyja indyvidualnasci, peŭnyja asoby i zasiarodzicca na našaj ahulnaj spravie. Ziamla i Salarys; pakalenni daslednikaŭ, jakija składali adno cełaje, choć kožny čałaviek maje svoj pačatak i svoj kaniec; naša pasladoŭnasć u imknienni naładzić intelektualny kantakt; histaryčny šlach, što prajšło čałaviectva; upeŭnienasć u jaho dalejšym razvicci; hatoŭnasć da lubych achviar i ciažkasciej; hatoŭnasć padparadkavać našaj Misii lubyja asabistyja pačucci — voś temy, jakija pavinny całkam zapoŭnić vašu sviadomasć. Chod asacyjacyj, praŭda, nie zaležyć ad vašaj voli, ale vaša prysutnasć usio-taki dapamoža nam u ekspierymiencie. Kali ŭ vas nie budzie ŭpeŭnienasci, što vy spravilisia z zadanniem, prašu paviedamić nam, a kaleha Snaŭt paŭtoryć zapis. My majem čas…

Apošnija słovy jon pramoviŭ z abyjakavaj usmieškaj, usio hetak ža choładna. Mnie było niepryjemna ad jaho napyšlivych, traskučych fraz. Na ščascie, Snaŭt pierapyniŭ praciahłuju paŭzu.

— Krys, možna? — spytaŭ jon, abapioršysia na vysoki pult elektraencefałohrafa i krychu familarna nahnuŭšysia da mianie.

Ja byŭ udziačny jamu za toje, što jon nazvaŭ majo imia.

— Možna, — adkazaŭ ja, zapluščvajučy vočy.

Chvalavannie, jakoje achapiła mianie, kali Snaŭt, zamacavaŭšy elektrody, uziaŭsia za rubilnik, ciapier znikła; praz viejki ja ŭbačyŭ ružovaje sviatło kantrolnych lampačak na čornaj panieli aparata. Vilhotnyja i niepryjemna chałodnyja mietaličnyja elektrody, jakija, niby maniety, ablapili maju hałavu, stali ciaplejšymi. Mnie zdavałasia, što ja — šeraja, nieasvietlenaja arena. Natoŭp niabačnych hledačoŭ amfiteatram akružaŭ pusteču i maŭčannie, u jakim znikła maja iraničnaja paharda da Sartoryusa i da Misii. Napružannie ŭnutranych naziralnikaŭ, jakija imknulisia syhrać impravizavanuju rolu, spadała. „Chery?” — u dumkach, praviarajučy siabie, z nievierahodnym stracham vymaviŭ ja hetaje imia, hatovy adrazu ž adstupić. Ale maja nasciarožanaja slapaja aŭdytoryja nie pratestavała. Niejkaje imhniennie ja byŭ sama piaščota, ščyry smutak, byŭ hatovy da ciarpiennia i biaskoncych achviaraŭ: Chery, biez abrysaŭ, biez formy, biez tvaru, zapoŭniła mianie. I chutka jaje nievyraznaja adčajnaja piaščota sastupiła vobrazu Hize. Baćka salarystyki i salarystaŭ zjaviŭsia ŭ šeraj ciemry ŭ svajoj prafiesarskaj vieličy, ja dumaŭ nie pra hrazievy vybuch, nie pra smurodlivuju biezdań, jakaja prahłynuła jaho załatyja akulary i vypiestavanyja sivyja vusy, ja bačyŭ tolki hraviuru na tytulnaj staroncy manahrafii — husta zaštrychavany fon, na jakim jaho hałava zdavałasia ŭ areole; jaho tvar nie rysami, a vyjavaj dobraprystojnasci, staramodnaj razvažlivasci nahadvaŭ tvar majho baćki, i ŭ rešcie rešt ja navat nie viedaŭ, chto z ich paziraje na mianie. U abodvuch nie było mahiły — u naš čas heta zdarajecca tak časta, što nie vyklikaje asablivaha chvalavannia.

Karcina znikła, i na niejki čas (nie viedaju, na jaki) ja zabyŭsia pra Stancyju, pra ekspierymient, pra Chery, pra čorny Akijan — pra ŭsio; u mianie ŭspychnuła ŭpeŭnienasć, što hetyja dvoje — užo nie isnujučyja, biaskonca maleńkija, jakija zrabilisia tlenam — saŭładali z usim, što vypała na ich dolu… Adkryccio supakoiła mianie, i biezabličny niamy natoŭp vakol šeraj areny, jaki čakaŭ majho paražennia, rastvaryŭsia. U toje ž imhniennie niešta dvojčy pstryknuła — vyklučyli aparaturu. Štučnaje sviatło aslapiła, ja zažmuryŭsia. Sartoryus dapytliva paziraŭ na mianie, stojačy ŭ raniejšaj pastavie; Snaŭt, paviarnuŭšysia da jaho spinaj, mitusiŭsia la aparata, znarok šłepajučy tapačkami, jakija zvalvalisia z noh.

— Jak vy ličycie, doktar Kielvin, ci atrymałasia? — pačuŭsia huhniavy, niepryjemny hołas Sartoryusa.

— Dumaju, što tak, — adkazaŭ ja.

Moj pierakanany, rezki ton na imhniennie zbiŭ važnasć Sartoryusa.

— Dobra, — marmytnuŭ jon i azirnuŭsia, nie viedajučy, čym jašče zaniacca.

Snaŭt padyšoŭ da mianie i pačaŭ zdymać bint.

Ja ŭstaŭ i prajšoŭ pa zale, a tym časam Sartoryus, jaki znik u ciomnym pakoi, viarnuŭsia z prajaŭlenaj i vysušanaj plonkaj. Na dziesiaci mietrach stužki byli vidać dryhotkija zubčastyja linii, padobnyja na biełuju plesniu abo na pavucinku na čornym slizkim cełułoidzie.

Ja byŭ volny, ale isci adsiul nie chaciełasia. Snaŭt i Sartoryus ustavili ŭ aksidnuju hałoŭku madulatara plonku, kaniec jakoj nasupleny i niedavierlivy Sartoryus prahledzieŭ jašče raz, nibyta sprabujučy rasšyfravać sens trapiatkich linij.

Zaraz ekspierymient išoŭ za miežami łabaratoryi. Sartoryus i Snaŭt stajali kožny la svajho pulta i zajmalisia aparaturaj. Słaba zahuli transfarmatary, a zatym tolki ahieńčyki na viertykalnych zašklonych trubkach indykataraŭ pabiehli ŭniz, pakazvajučy, što vialiki tubus renthienaŭskaj ustanoŭki apuskajecca pa stromkaj šachcie i pavinien spynicca ŭ jaje harłavinie. U hety čas ahieńčyki zastyli na sama nižnich dzialenniach škały. Snaŭt pačaŭ pavialičvać napružannie, pakul strełki, a dakładniej, biełyja pałosy, što zamianili ich, nie zrabili pavarot uprava. Ledź čutna huło napružannie, ničoha tut nie adbyvałasia, babiny z plonkaj niabačna krucilisia pad nakryŭkaj, — ličylnik mietražu cichieńka tachkaŭ, nibyta hadzinnik.

Chery pazirała paŭzvierch knihi to na mianie, to na Snaŭta i Sartoryusa. Ja padyšoŭ da jaje. Jana paviarnułasia da mianie. Ekspierymient skončyŭsia, Sartoryus pavoli nabliziŭsia da vialikaj konusapadobnaj hałoŭki aparata.

— Pajšli?.. — adnymi hubami spytałasia Chery.

Ja kiŭnuŭ. Chery ŭstała. Ni z kim nie razvitvajučysia — na moj pohlad heta było niedarečna, — ja prajšoŭ mima Sartoryusa.

Nadziva pryhožy zachad asviatlaŭ iluminatary vierchniaha kalidora. Heta byŭ nie zvykły, zmračnavaty, kryvava-čyrvony zachad — zaraz jon pieralivaŭsia ŭsimi adcienniami ružovaha koleru, pryhłušanaha smuhoj, absypanaha siarebranym pyłam. Zdavałasia, što ciažkaja, lanivaja, ledźvie ruchomaja čarnata biaskoncaj raŭniny Akijana adkazvała na dalikatnaje zziannie bura-fijaletavym miakkim vodbliskam. Tolki ŭ samym zienicie nieba zastavałasia nadziva ryžym.

Ja zatrymaŭsia ŭ nižnim kalidory. Ja bajaŭsia navat padumać, što my znoŭ budziem zniavolenyja ŭ svajoj kabinie, jak u turmie, adzin na adzin z Akijanam.

— Chery, — skazaŭ ja, — viedaješ… ja schadziŭ by ŭ biblijateku… Ty nie suprać?

— Dobra, ja pašukaju što-niebudź pačytać, — adkazała jana z napusknoj žvavasciu.

Ja adčuvaŭ, što ad učarašniaha dnia miž nami ŭtvaryłasia niejkaja treščyna i što treba prajavić choć krychu čułasci, ale nie moh pieraadoleć abyjakavasci. Navat nie ŭiaŭlaju, što mahło b vyviesci mianie z hetaj apatyi. My viartalisia pa kalidory, zatym pa schile spuscilisia ŭ maleńki tambur z tryma dzviaryma, pamiž imi za škłom rasli vazony.

Siarednija dzviery, što viali ŭ biblijateku, byli z abodvuch bakoŭ ababity šurpataj štučnaj skuraj; adčyniajučy ich, ja kožny raz staraŭsia nie začapić jaje. U vialikaj kruhłaj zale z bledna-srabrystaj stołlu, z simvaličnymi vyjavami soniečnaha dyska było krychu chaładniej.

Ja dakranuŭsia rukoj da zboru kłasičnych prac pa salarystycy i ŭžo chacieŭ dastać pieršy tom Hize, toj, z hraviuraj na frantyspisie, jakuju prykryvała papiarosnaja papiera, ale raptam ubačyŭ nie zaŭvažany raniej toŭsty, vośmaha farmatu tom Hravinskaha.

Ja ŭsieŭsia ŭ kresła. Było cicha. Za krok ad mianie Chery hartała niejkuju knižku, ja čuŭ šamaciennie staronak. Daviednik Hravinskaha, jaki studenty zvyčajna vykarystoŭvali jak zvyčajnuju „šparhałku”, ujaŭlaŭ zbornik usich salarystyčnych hipotez, razmieščanych pa ałfavicie: ad „Abijałahičnaj” da „Jadziernaj”. Kampilatar Hravinski, jaki nikoli navat nie bačyŭ Salarys, kapaŭsia va ŭsich manahrafijach, pratakołach ekspiedycyj, u daŭnich zapisach i daniasienniach, navat uvažliva vyvučyŭ vytrymki z prac płanietołahaŭ, jakija zajmalisia inšymi susvietami. Jon skłaŭ katałoh z farmuloŭkami, takimi karotkimi, što ichniaja łapidarnasć časam pierachodziła ŭ tryvijalnasć, bo hublaŭsia tonki, składany chod dumki daslednikaŭ. Zrešty, praca, zadumanaja jak encykłapiedyčnaja, akazałasia prosta kurjozam. Tom vyjšaŭ dvaccać hadoŭ tamu, i za hety čas zjaviŭsia ceły stos novych hipotez, jakija nie ŭvajšli ni ŭ adnu knihu. Ja prahladaŭ ałfavitny pakazalnik aŭtaraŭ, nibyta spis zahinuŭšych, — bolšasć pamierli ŭžo, a siarod žyvych badaj nichto ŭžo nie pracavaŭ u salarystycy. Takoje bahaccie dumak stvarała iluziju, što choć niejkaja hipoteza moža być słušnaj, niemahčyma było ŭiavić, što rečaisnasć nie adpaviadaje miryjadam mierkavanniaŭ, vykładzienych tut. U svajoj pradmovie Hravinski padzialiŭ na pieryjady viadomyja jamu šesćdziesiat hadoŭ salarystyki. Pad čas pieršaha, pačatkovaha pieryjadu dasledavannia płaniety Salarys nichto, ułasna, nie vyłučaŭ hipotez. Tady intuityŭna, jak padkazvaŭ „zdarovy sens”, ličyłasia, što Akijan — miortvy chimičny kanhłamierat, pačvarnaja hłyba, sciudzianistaja masa, jakaja abmyvaje płanietu i stvaraje dziŭnyja ŭtvarenni dziakujučy svajoj kvazivułkaničnaj dziejnasci. Akramia taho, spantanny aŭtamatyzm pracesaŭ stabilizuje niepastajannuju arbitu płaniety, nakštałt taho, jak majatnik zachoŭvaje niazmiennaj płoskasć svajho ruchu. Praŭda, praz try hady Mašanon vykazaŭ mierkavannie, što „sciudzianistaja mašyna” pa svajoj pryrodzie nahadvaje štości žyvoje. Ale Hravinski datavaŭ pieryjad bijałahičnych hipotez dzieviacciu hadami pazniej, kali bolšasć vučonych stała padzialać dumku Mašanona. Nastupnyja hady vyłučyli novyja teoryi žyvoha Akijana, nadta składanyja, detalova raspracavanyja, padmacavanyja bijamatematyčnym analizam. Treci pieryjad byŭ časam raspadu adzinaha frontu vučonych.

Zjaviłasia šmat škol, jakija časam adčajna zmahalisia miž saboj. Heta byŭ čas dziejnasci Panmalera, Štrobla, Frejhaŭza, Le-Hreja, Asipoviča. Usia spadčyna Hize była raskrytykavana. Zjavilisia pieršyja atłasy, katałohi, stereafotazdymki asimietryjad, jakija da hetaha času ličylisia ŭtvarenniami, što nie paddajucca vyvučenniu. Pierałom nastupiŭ dziakujučy novaj aparatury z dystancyjnym kiravanniem, jaje nakiroŭvali ŭ burlivyja hłybini vielikanaŭ, jakija mahli vybuchnuć u lubuju siekundu. Pad čas šumnych ahulnych sprečak čulisia asobnyja niasmiełyja hałasy minimalistaŭ: navat kali nie ŭdasca naładzić słavuty „kantakt” z „razumnaj pačvaraj”, to vyvučennie zastyłych haradoŭ mimoidaŭ i šarapadobnych hor, jakija Akijan vyviarhaje, kab znoŭ prahłynuć, dajuć mahčymasć atrymać biezumoŭna kaštoŭnyja chimičnyja i fizika-chimičnyja danyja, novyja zviestki ab malekułach-hihantach. Mienavita ŭ hety pieryjad zjavilisia aktualnyja da našych dzion katałohi typovych pieraŭtvarenniaŭ, bijapłazmatyčnaja teoryja mimoidaŭ Franka, choć i adkinutaja jak falšyvaja, jana da hetaha času zastałasia ŭzoram šyryni myslennia i bliskučaj łohiki.

Tyja tryccać z hakam hadoŭ, što ličacca „pieryjadam Hravinskaha”, byli časam naiŭnaj maładosci, stychijnaha aptymistyčnaha ramantyzmu, narešcie, stałaj salarystyki, paznačanaj pieršymi skieptyčnymi hałasami. Užo naprykancy dvaccacihoddzia ŭznikli hipotezy pra psichałahičny charaktar Akijana. Heta było viartannie da pieršych kałoidna-miechanistyčnych teoryj, jak by praciah ich. Tady pošuki prajaŭ sviadomaj voli, metanakiravanasci pracesaŭ, dziejanniaŭ, matyvavanych unutranymi patrebami Akijana, byli abjaŭleny abieracyjami cełaha pakalennia vučonych. Z časam hetyja dokazy byli razbityja z publicystyčnym impetam, što padrychtavała hrunt dla cviarozych, analityčna abhruntavanych, skancentravanych na skrupuloznaj faktahrafii dasledavanniaŭ hrupy Chałdana, Iianidasa, Stoliva. Heta była epocha imklivaha razbuchannia archivaŭ, mikrafilmaŭ, kartatek vializnaj kolkasci ekspiedycyj, jakija mieli bahata roznych pryboraŭ, samapiscaŭ-rehistrataraŭ, aptymietraŭ, zondaŭ — usiaho, što tolki mahła dać Ziamla. Byli hady, kali ŭ dasledčaj pracy prymała ŭdziel adnačasova bolš za tysiaču čałaviek. Temp biaskoncaha nahruvaščvannia materyjałaŭ usio jašče narastaŭ, a impet vučonych pajšoŭ užo na spad. Jašče ŭ aptymistyčny pieryjad pačaŭsia zaniapad ekspierymientalnaj salarystyki, časavyja ramki jakoha ciažka vyznačyć.

Hety pieryjad charaktaryzavali najpierš takija jarkija, smiełyja indyvidualnasci, jak Hize, Štrobl abo Sievada. Sievada — apošni z vialikich salarystaŭ — zahinuŭ pad čas tajamničych abstavin u rajonie paŭdniovaha polusa płaniety. Pamyłka, jakuju jon dapusciŭ, niedaravalnaja navat navičku. Na vačach sotni naziralnikaŭ jon skiravaŭ latalny aparat, jaki lacieŭ nizka nad Akijanam, u hłybiniu „mihciennika”, što adkryta sastupaŭ jamu darohu. Kazali pra raptoŭny prystup słabasci, stratu prytomnasci abo niaspraŭnasć rula, na samaj ža spravie, jak ja ciapier dumaju, heta było pieršaje samahubstva, pieršy adkryty vybuch rospačy.

I nie apošni. Ale ŭ Hravinskaha pra heta ničoha nie skazana, ja sam zhadvaŭ daty, fakty i padrabiaznasci, kali hartaŭ pažoŭkłyja staronki.

Zrešty, patetyčnych zamachaŭ na ŭłasnaje žyccio pazniej nie było. Znikli jarkija indyvidualnasci. Nichto nie dasledavaŭ, čamu tyja abo inšyja vučonyja prysviačajuć siabie peŭnaj sfiery płanietałohii. Ludzi z vialikimi zdolnasciami i mocnaj siłaj voli naradžajucca dastatkova časta, ale pradbačyć ich žycciovy vybar niemahčyma. Ich udziel abo ihnaravannie peŭnaj haliny dasledčaj pracy zaležać, badaj, tolki ad mahčymych tut pierspiektyŭ. Pa-roznamu aceńvajučy kłasikaŭ salarystyki, nichto nie moža asprečyć ich vielič, a časam i hienijalnasć. Najlepšych matematykaŭ, fizikaŭ, znakamitych ludziej u halinie bijafiziki, teoryi infarmatyki, elektrafizijałohii cełyja dziesiacihoddzi pryvablivaŭ da siabie maŭklivy vielikan. I raptam armija daslednikaŭ z kožnym hodam pačała hublać svaich pałkavodcaŭ. Zastałasia šeraja, biezabličnaja masa ciarplivych zbiralnikaŭ, kampilataraŭ, talenavitych ekspierymientataraŭ, ale ŭžo nie było šmatlikich, zadumanych u maštabie płaniety, ekspiedycyj, smiełych abahulniajučych hipotez.

Salarystyka ŭvačavidki stanaviłasia biespierspiektyŭnaj, i ŭ vyniku hetaha naradžalisia biaskoncyja, adroznyja tolki druhasnymi detalami hipotezy pra dehienieracyju, rehresiju, invalucyju salarysnych moraŭ. Čas ad času zjaŭlalisia bolš smiełyja, cikavyja zaklučenni, ale va ŭsich vykazvałasia dumka, nibyta Akijan, jaki ličyŭsia kančatkovym praduktam razviccia, daŭno, tysiačahoddzi tamu, pieražyŭ pieryjad sama vysokaj arhanizacyi, a ciapier, abjadnany tolki fizična, raspadajecca na šmatlikija niepatrebnyja, biazhłuzdyja, ahanalnyja ŭtvarenni. Manumientalnaja, praz stahoddzi, ahonija — tak usprymali Salarys. U „daŭhunach” abo mimoidach bačyli prykmiety novych utvarenniaŭ, šukali ŭ pracesach, što adbyvalisia ŭ vadkaj tušy, prajavy chaosu i anarchii. Hety nakirunak staŭ manijakalnym, i ŭsia navukovaja litaratura nastupnych siami-vaśmi hadoŭ, choć, naturalna, i nie ŭžyvała vyznačenniaŭ, jakija adkryta vyjaŭlali pačucci aŭtaraŭ, nahadvała ceły šerah zniavah — heta była pomsta za siratlivuju, pazbaŭlenuju pałkavodcaŭ, bieznadziejnuju spravu salarystaŭ, da jakoj abjekt ich vyvučennia zastavaŭsia pa-raniejšamu abyjakavy, pa-raniejšamu ihnaravaŭ ich prysutnasć.

Ja viedaŭ nie ŭklučanyja ŭ hety katałoh salarystyčnaj kłasiki, badaj što niespraviadliva, aryhinalnyja pracy niekalkich eŭrapiejskich psichołahaŭ, jakija mieli z salarystykaj daŭnija znosiny, vyvučali hramadskuju dumku, zbirali sama zvyčajnyja, časam niekampietentnyja vykazvanni i vyjavili dziŭnuju zaležnasć adnosin niespiecyjalistaŭ da hetaha pytannia ad pracesaŭ, što adbyvalisia ŭ asiaroddzi navukoŭcaŭ.

U sfiery kaardynujučaj hrupy instytuta płanietałohii, tam, dzie vyrašałasia pytannie pra materyjalnuju padtrymku dasledavanniaŭ, taksama adbyvalisia zmieny pastajanna, choć i pastupova, skaračaŭsia biudžet salarystyčnych instytutaŭ i ŭstanoŭ, finansavannie ekspiedycyj na płanietu.

Hałasy pra nieabchodnasć skaračennia dasledavanniaŭ złučalisia z patrabavanniami vykarystać bolš dziejsnyja srodki. Najbolš maksimalisckimi byli patrabavanni administratyŭnaha dyrektara Ŭsieziamnoha kasmałahičnaha instytuta. Dyrektar nastojliva pierakonvaŭ, što žyvy Akijan nie ihnaruje ludziej, jon prosta nie zaŭvažaje ich, jak słon — muraša, jaki paŭzie pa jaho spinie, i, kab pryciahnuć uvahu i skancentravać jaje na nas, patrebny mahutnyja razdražnialniki i mašyny-vielikany ŭ maštabach usioj płaniety. Cikava, što, jak zjedliva padkreslivała presa, takich darahich mierapryjemstvaŭ patrabavaŭ dyrektar Kasmałahičnaha instytuta, a nie Instytuta płanietałohii, jaki finansavaŭ salarystyčnyja dasledavanni. Heta była ščodrasć za čužy košt.

A pazniej mitusnia hipotez, krychu padnoŭlenych, nieistotna zmienienych, zabyccio adnych abo pierabolšanaja ŭvaha da druhich, zavodziła salarystyku, da hetaha času zrazumiełuju, niahledziačy na šmatlikija adchilenni, u ciomnyja i biespierspiektyŭnyja zavułki łabirynta. U atmasfiery ahulnaj abyjakavasci, zastoju, rasčaravannia inšy akijan — akijan biaspłodnych publikacyj supierničaŭ z salarysnym.

Za dva hady da taho, jak ja, vypusknik Instytuta, staŭ pracavać u łabaratoryi Hibaryjana, byŭ zasnavany fond Mieta — Irvinha, jaki pryznačaŭsia dla zaachvočvannia tych, chto znojdzie sposab vykarystannia dla patreb čałavieka enierhii akijaničnaha hleju. Heta zvablivała i raniej, i nieadnojčy kasmičnyja karabli dastaŭlali na Ziamlu hrudy płazmatyčnaha sciudzieniu. Doŭha i nastojliva vyvučali sposaby jaho kansiervacyi, skarystoŭvali vysokija abo nizkija tempieratury, štučnyja mikraatmasfieru i mikraklimat, što adpaviadali salarysnym, fiksavali apramieńvannie, prymianiali tysiaču chimičnych reaktyvaŭ — i ŭsio dziela taho, kab nazirać bolš abo mienš viały praces raspadu, zrazumieła, jak i ŭsie inšyja šmatrazova vykładzieny sama najlepšym čynam u roznych stadyjach: samazniščennia, vysychannia, zvadkavannia, piarvičnaha i druhasnaha, ranniaha abo pozniaha. Anałahičnyja vyniki davali ŭsie proby, jakija bralisia ŭ roznych častkach Akijana i z utvarenniaŭ płazmy. Adroznivalisia tolki šlachi, jakija viali da vyniku, a jon byŭ adnolkavy: lohkaja, jak popiel, mietalova bliskučaja, vytančanaja aŭtafiermientacyjaj substancyja. Jaje sastaŭ, suadnosiny elemientaŭ i chimičnyja formuły kožny salaryst moh nazvać navat u snie.

Usie sproby zachavać pa-za płanietaj žyccio (albo choć časovuju viehietacyju, navat pry zvyšnizkich tempieraturach) bolšaj abo mienšaj častki pačvary, zakančvalisia niaŭdačaj. Heta pakłała pačatak teoryi, jakuju raspracavała škoła Mieńie i Prarocha, ab tym, što treba adkryć adnu-adzinuju tajamnicu, i kali da jaje budzie padabrany adpaviedny kluč, usio stanie zrazumieła…

Na pošuki hetaha kluča, hetaha fiłasofskaha kamienia Salarys daremna hublali čas i enierhiju ludzi, jakija časta nie mieli nijakich adnosin da navuki, a ŭ čacviortaj dekadzie isnavannia salarystyki stała hetulki kambinataraŭ-mańiakaŭ, jakija vyjšli z asiarodkaŭ, nie zviazanych z navukaj, i apantanych svaim zachaplenniem macniej, čym ichnija papiaredniki — praroki „pierpietuum-mobile” i „kvadratury kruha”, što heta ŭžo nabyło charaktar epidemii i turbavała niekatorych psichołahaŭ. Adnak praz niekalki hadoŭ strasci scichli. Kali ja rychtavaŭsia da palotu na Salarys, prablema Akijana i šum vakol jaje ŭžo daŭno znikli sa staronak haziet i z razmoŭ, hetyja pytanni bolš nie abmiarkoŭvalisia.

Staviačy na palicu tom Hravinskaha, ja zaŭvažyŭ — bo knihi stajali ŭ ałfavitnym paradku — maleńkuju, ledź prykmietnuju siarod inšych falijantaŭ brašurku Hratenstrama, jakaja taksama była adnym z kurjozaŭ knižnaj salarystyki. Heta była praca, skiravanaja — u baraćbie za razumiennie zvyščałaviečaha — suprać samich ludziej, suprać čałavieka, heta svojeasablivy paskvil na rod čałaviečy, praca samavuka, choć i vyznačałasia jana matematyčnaj suchasciu. Spačatku jon nadrukavaŭ šerah niazvykłych dadatkaŭ da niekatorych nadta spiecyfičnych i druharadnych razdziełaŭ kvantavaj fiziki. U hetaj svajoj hałoŭnaj, choć usiaho na niekalki staronak, pracy jon vysilvaŭsia pakazać, što navuka, navat na pieršy pohlad sama abstraktnaja, najbolš tearetyčnaja, matematyčna abhruntavanaja, u sapraŭdnasci dasiahnuła nie nadta šmat — na krok albo dva addaliłasia ad dahistaryčnaha, hruba pačucciovaha, antrapamarfičnaha razumiennia akalajučaha nas svietu. Vyšukvajučy va ŭraŭnienniach teoryi adnosnasci, u tearemach siłavoha pola, parastatycy, hipotezie adzinaha kasmičnaha pola slady cieła, usio, što zjaŭlajecca vytvornym našych orhanaŭ pačucciaŭ, budovy našaha arhanizma, abmiežavanasci i ŭbostva žyviolnaj fizijałohii čałavieka, Hratenstram prychodziŭ da kančatkovych vysnoŭ — ni pra jakija „kantakty” z niečałaviekapadobnymi cyvilizacyjami nie pavinna być i nikoli nie budzie nijakaj havorki. U paskvili na ŭvieś čałaviečy rod ni razu nie zhadvaŭsia Akijan, jaki maje mažlivasć myslić, ale jaho prysutnasć, u formie pahardliva ŭračystaha maŭčannia, adčuvałasia amal u kožnaj frazie. Va ŭsiakim razie, kali ja ŭpieršyniu znajomiŭsia z brašuraj Hratenstrama, ja ŭsprymaŭ jaje mienavita tak. Heta była dziŭnaja praca, jakaja nie mieła adnosin da salarystyki ŭ zvykłym razumienni. Jana znachodziłasia ŭ kłasičnym zbory tolki tamu, što tudy pastaviŭ jaje sam Hibaryjan, jaki, zrešty, i daŭ jaje mnie pačytać.

Z dziŭnym, padobnym na pavahu, pačucciom ja asciarožna pastaviŭ na palicu tonki, biez vokładki adbitak. Ja dakranuŭsia da zialona-karyčnievaha „Salarystyčnaha almanacha”. Choć i panavali vakol nas chaos i bieznadziejnasć, nielha, adnak, asprečvać, što dziakujučy tamu, što my pieražyli na praciahu niekalkich sutak, my razabralisia z šeraham hałoŭnych prablem, jakija na praciahu mnohich hadoŭ słužyli temaj biaspłodnych sprečak, dziela vyrašennia jakich było zmarnavana mora čarniła.

Uparty i schilny da paradoksaŭ čałaviek moh pa-raniejšamu sumniavacca, što Akijan — žyvy. Ale asprečvać isnavannie jaho psichiki — usio adno, što razumieć pad hetym słovam, — było ŭžo nielha. Stała vidavočna, što Akijan reahuje na našu prysutnasć. Takoje scviardžennie zakreslivała ceły napramak u salarystycy, jaki dakazvaŭ, što Akijan — „sviet u sabie”, „žyccio ŭ sabie”, što ŭ vyniku paŭtornaha admirannia jon pazbaŭleny raniejšych orhanaŭ pačucciaŭ i tamu nijak nie reahuje na zniešnija prajavy i abjekty; što Akijan skancentravany tolki na kruhavarocie vializnych ciačenniaŭ, adroznasć jakich u zdolnasci dumać, a ich krynica, tvorca i stvaralnik znachodzicca ŭ biezdani, jakaja burapienić pad dvuma soncami.

I dalej: my vyjavili, što Akijan umieje toje, čaho my sami nie ŭmiejem — jon štučna sintezuje čałaviečaje cieła i navat udaskanalvaje jaho, nieviadomym čynam mianiaje subatamnuju strukturu, vidać, u zaležnasci ad pastaŭlenaj mety.

Značyć, Akijan isnavaŭ, žyŭ, dumaŭ, dziejničaŭ. Mahčymasć zviesci „prablemu Salarys” da biazhłuzdzicy abo da nula, mierkavannie, što Akijan — zusim nie istota, a tamu my ničoha nie hublajem, — usio heta zakreslivałasia nazaŭsiody. Ciapier ludzi, chočuć jany hetaha ci nie chočuć, pavinny ŭličvać takoje susiedstva na šlachu ich ekspansii, choć zrazumieć jaho ciažej, čym uvieś astatni Susviet.

Vierahodna, što my znachodzimsia na pavarotnym etapie historyi, dumaŭ ja. Rašennie adstupicca, adysci mahło być aktualnym zaraz abo ŭ chutkaj budučyni, navat likvidacyju samoj Stancyi ja ličyŭ mahčymaj i całkam realnaj. Ja tolki nie vieryŭ, što heta dasć choć niejkuju palohku. Samo isnavannie vielikana, jaki moža myslić, zaŭsiody budzie turbavać čałavieka. Salarys budzie viečnym vyklikam, kinutym čałavieku, navat kali my abšnarym usiu Hałaktyku i naładzim kantakty z inšymi cyvilizacyjami padobnych na nas istot.

I jašče adzin nievialiki tom u skuranym pieraplocie znajšoŭsia siarod štohodnikaŭ „Almanacha”. Ja ŭhladaŭsia ŭ pieraplot, jaki zaplamiŭsia ad dotyku ruk, pasla razharnuŭ knihu. Heta było staroje vydannie, „Uvodziny ŭ salarystyku” Muntyvusa. Mnie pryhadałasia noč, jakuju ja pravioŭ za knihaj, i ŭsmieška Hibaryjana, kali jon davaŭ mnie svoj ekziemplar, i ziamnoje sviatło ŭ aknie, kali ja dačytaŭ knihu da kanca. „Salarystyka, — pisaŭ Muntyvus, — heta svojeasablivaja relihija kasmičnaha vieku, viera ŭ apratkach navuki; kantakt, meta, da jakoj my imkniomsia, takaja ž zamhlonaja i ciomnaja, jak žycci sviatych abo prychod Miesii. Našy dasledavanni — heta liturhija ŭ mietadałahičnych formułach; pakornaja praca vučonych — čakanych dabraviescia, zviestavannia. Bo niama i nie moža być nijakaj suviazi pamiž Salarys i Ziamloj. Hetyja i šmat inšych faktaŭ — adsutnasć supolnaha vopytu, ahulnych paniacciaŭ, jakimi možna abmianiacca, — salarysty adprečvajuć, jak vierniki adprečvali arhumienty, jakija abviarhali ichniuju vieru. Zrešty, na što spadziajucca ludzi, čaho jany čakajuć ad „naładžvannia infarmacyjnaj suviazi” z morami, jakija myslać? Rejestra pieražyvanniaŭ, zviazanych z isnavanniem, biaskoncym u časie, isnavanniem hetkim staradaŭnim, što, badaj, sami mory nie pamiatajuć svajho pačatku? Apisannia žadanniaŭ, azartnych pačucciaŭ, nadziej i pakut, što naradžajucca ŭ žyvych harach pad čas imhniennych utvarenniaŭ, pieraŭtvarennia matematyki — u byccio; adzinoty i pakorlivasci — u isnasć? Ale ŭsie hetyja viedy niemahčyma ni pieradać, ni pierakłasci na ziamnuju movu. Usialaki pošuk kaštoŭnasci i značennia budzie marny. Zrešty, nie hetkich, chutčej paetyčnych, čym navukovych adkrycciaŭ čakajuć prychilniki Kantaktu. Navat nie pryznajučysia sabie ŭ hetym, jany čakajuć adkryccia, jakoje raskryła b pierad imi sutnasć samoha čałavieka! Salarystyka adradžennie daŭno pamierłych mifaŭ, jarkaja prajava mistyčnaha smutku, pra jaki čałaviek nie advažvajecca havaryć adkryta, na ŭvieś hołas, a krajevuholnym kamieniem usiaho budynka salarystyki zjaŭlajecca nadzieja na spakušennie.

Ale niazdolnyja pryznać hetuju praŭdu salarysty staranna abychodziać usialakaje tłumačennie Kantaktu. Jany adniesli jaho da liku sviatych, z časam jon staŭ dla ich viečnasciu i niebam, choć napačatku, jašče pry cviarozym padychodzie, Kantakt byŭ asnovaj, ustupam, vyjsciem na novuju darohu, adnu z mnohich…”

Prosty i horki analiz Muntyvusa, hetaha „ieretyka” płanietałohii, dasviedčanaha ŭ admaŭlenni, u razvienčvanni salarysnaha mifa, mifa ab misii čałavieka. Pieršy hołas, jaki navažyŭsia prahučać jašče ŭ ramantyčny pieryjad razviccia salarystyki, u pieryjad poŭnaha davieru, byŭ całkam praihnaravany, na jaho nichto nie adhuknuŭsia. Usio heta zrazumieła, bo kali pryznać tłumačenni Muntyvusa, to nieabchodna zakreslić tuju salarystyku, jakaja isnavała. Novaja salarystyka, cviarozaja, niepraduziataja, daremna čakała svajho fundatara. Praz piać hadoŭ pasla smierci Muntyvusa, kali jaho kniha stała biblijahrafičnaj redkasciu, jaje ciažka było znajsci ŭ Zborach jak pa salarystycy, tak i pa fiłasofii, zjaviłasia škoła jaho imia, utvaryłasia supołka narviežskich vučonych. Siarod pasladoŭnikaŭ Muntyvusa było niekalki jarkich indyvidualnasciej, jakija pa-svojmu tłumačyli jaho spadčynu. U Erła Eniesona spakojnaje vykładannie Muntyvusa zmianiłasia zjedlivaj ironijaj; u Faełanhi jano pieratvaryłasia ŭ niejkuju hrubavatuju ŭžytkovuju, inakš kažučy — utylitarnuju salarystyku. Faełanha imknuŭsia skancentravać usiu ŭvahu na kankretnaj karysci, jakuju možna vycisnuć z dasledavanniaŭ, i adprečyć usie fantastyčnyja spadziavanni na Kantakt, na suviaź dvuch intelektaŭ. Pobač z biazlitasnym, dakładnym analizam Muntyvusa pracy ŭsich jahonych duchoŭnych nastaŭnikaŭ zdajucca, adnak, druharadnymi, kali zusim nie papularyzatarskimi, vyklučennie składajuć tolki tvory Eniesona i badaj što Takaty. Ułasna, Muntyvus sam davioŭ usio da kanca, nazvaŭšy pieršy pieryjad salarystyki pieryjadam „prarokaŭ” (da ich jon adnosiŭ Hize, Hołdena, Sievadu), druhi — „vialikim raskołam” (tady adzinaja salarysnaja viera raspałasia na mnostva siektaŭ, jakija zmahalisia miž saboj). Muntyvus pradbačyŭ i treci pieryjad dahmatyzmu i schałastyčnaha zakascianiennia, jaki nadydzie, kali budzie vyvučana ŭsio, što tolki možna vyvučyć. Ale heta nie adbyłosia. Hibaryjan, dumaŭ ja, mieŭ usio ž racyju, kali ličyŭ razvahi Muntyvusa nadzvyčajnym spraščenniem, jakoje nie brała pad uvahu ŭsio, što kantrastavała ŭ salarystycy z elemientami viery; Hibaryjan scviardžaŭ, što ŭ salarystycy sama hałoŭnaje nie viera, a karpatlivaja štodzionnaja praca, vyvučennie kankretnaj, materyjalnaj płaniety, jakaja krucicca vakol dvuch soncaŭ.

U knihu Muntyvusa byŭ uvatknuty składzieny papałam, zusim pažoŭkły adbitak z kvartalnika „Dadatki da salarystyki”, adna z pieršych prac Hibaryjana, jakuju jon napisaŭ, kali nie byŭ jašče kiraŭnikom Instytuta. Pasla nazvy „Čamu ja staŭ salarystam” išoŭ karotki, amal kanspiektyŭny pieralik zjaŭ, jakija dakazvali realnuju mahčymasć Kantaktu. Hibaryjan naležaŭ da taho badaj što apošniaha pakalennia daslednikaŭ, u jakoha chapiła advahi pryniać estafietu pieršych pospiechaŭ salarystyki i nie admovicca ad svojeasablivaj, što vychodzić za miežy navuki, viery, zrešty, zusim materyjalistyčnaj, viery ŭ plonnasć namahanniaŭ, kali jany dastatkova nastojlivyja i praciahłyja.

Hibaryjan hruntavaŭsia na dobra viadomych, kłasičnych dasledavanniach bijaelektronikaŭ eŭrazijskaj škoły: Cho Jon, Mina, Nhjani i Kavakadzie; ich pracy prademanstravali, što isnuje niejkaje padabienstva pamiž elektryčnymi impulsami i peŭnymi razradami enierhii, jakija adbivajucca ŭ płazmie Akijana, što papiaredničajuć uzniknienniu takich utvarenniaŭ, jak polimorfy (na pačatkovych stadyjach) i blizniaty salarydy. Hibaryjan adprečyŭ antrapamarfičnyja interpretacyi, roznyja mistyfikacyi psichaanalityčnych, psichijatryčnych, niejrafizijałahičnych škol, jakija sprabavali pieraniesci na hlejevy Akijan čałaviečyja zachvorvanni, naprykład, epilepsiju (anałohiju jakoj jany bačyli ŭ sutarhavych vyviarženniach asimietryjad). Siarod prychilnikaŭ Kantaktu jon byŭ adzin z najbolš asciarožnych i cviarozych vučonych i zusim nie pieranosiŭ siensacyj, jakija, praŭda, usio radziej vypadali na dolu taho ci inšaha adkryccia. Darečy, hetkaj tannaj siensacyjaj stała maja dypłomnaja praca. Jana znachodziłasia niedzie tut, u biblijatecy. Praca, viadoma, była nie apublikavana, a prosta skapiravanaja na plonku, jana zachoŭvałasia siarod mikrafilmaŭ. U svajoj pracy ja abapiraŭsia na cikavyja dasledavanni Bierhmana i Rejnaldsa. I m udałosia z mazaiki roznych pracesaŭ vydzielić i „adfiltravać” kampanienty, što supravadžali sama mocnyja emocyi: adčaj, žałobu, asałodu. Ja ž supastaviŭ hetyja zviestki z razradami akijaničnych impulsaŭ, vyznačyŭ amplitudu i profili kryvych (na peŭnych učastkach viaršyń simietryjad, la asnovy niaspiełych mimoidaŭ i inš.) i vyjaviŭ pamiž imi anałohiju, što zasłuhoŭvaje ŭvahi. Adrazu ž u bulvarnaj presie zjavilisia publikacyi pad błazienskimi nazvami nakštałt „Studzina ŭ adčai” abo „Płanieta ŭ arhazmie”. Ale ŭsio heta mnie tolki dapamahło (va ŭsiakim razie ja ličyŭ tak da niadaŭniaha času). Hibaryjan, jak i inšyja salarysty, nie čytaŭ usich prac pa salarystycy (ich zjaŭlalisia tysiačy), a tym bolej prac navičkoŭ. Ale na mianie jon zviarnuŭ uvahu, i ja atrymaŭ ad jaho list. Hety list zakončyŭ adzin i raspačaŭ druhi etap majho žyccia.


Загрузка...