Od Autora

Diabeł w kamieniu

Wszystkie miejsca przedstawione w „Diable w kamieniu” są autentyczne i naprawdę istniały w Paryżu w XV lub XVI stuleciu. Stąd prosty wniosek, że europejskie średniowiecze jest znacznie ciekawsze niż jarmarczne never-never landy fantasy, czyli różne Hrothgary, Północne Góry, Morza Krwawych Szponów czy Południowe Granice, po których biegają bohaterowie lub półnagie heroiny z plastikowymi mieczami w dłoniach.


W lochu paryskiego Châtelet… – Châtelet, wzniesione w 1130 roku przez Ludwika VI, było ponurą, odrażającą fortecą, w której rezydował sąd królewski. Trafiali tu zwykle złodzieje, rabusie i mordercy. W trybunale wydawano surowe wyroki i poddawano więźniów torturom. Specjalnością Châtelet był chambre d’Hypocras – komnata w kształcie lejka, w której więźniowie mogli tylko stać. Tutaj skończyło życie albo zostało osądzonych wielu kumpli Villona. A z lochów twierdzy droga prowadziła prosto na szubienicę na placu Greve lub na Montfaucon.


Robert de Tuillières – w połowie XV wieku zastępca paryskiego prefekta do spraw kryminalnych. Doskonały przykład kariery ubogiego mieszczanina, który zaczynał służbę jako zwykły pachołek w Châtelet.


Piotr Kręcikoło – postać, którą zapożyczyłem z „Katedry Marii Panny w Paryżu” Wiktora Hugo. Tak lud paryski nazywał kata – przysięgłego oprawcę Châtelet. Wprawdzie akcja „Katedry…” rozgrywa się w roku 1482, a więc 20 lat po opisywanych wydarzeniach, jednak przydomek ten tak mi się spodobał, że użyłem go w odniesieniu do pomocnika pana Delannoya. Zresztą kto wie, może gawiedź paryska obdarzała każdego kata imieniem Piotr? Byłoby to logiczne, gdyż w dawnej Polsce często określano oprawcę imieniem Jakub. Wszak znamy nasze rodzime powiedzonko: Wieszaj, panie Jakubie!


Wilhelm de Villon – kapelan w kolegiacie Świętego Benedykta w Dzielnicy Łacińskiej, mistrz sztuk wyzwolonych, wykładowca prawa, protektor i opiekun François Villona, bohatera tej książki. Mistrz Wilhelm niewątpliwie chciał uczynić z przyszłego poety światłego obywatela paryskiego – to dzięki niemu odbył on studia w Paryżu i w sierpniu 1452 roku został mistrzem sztuk wyzwolonych. Jednocześnie jednak z sukcesami na polu nauki osiągnął mistrzostwo w cechu złodziei, morderców i rabusiów. Stał się bowiem szelmą i pijakiem, który częściej przesiadywał w karczmach i zamtuzach niż nad uczonymi księgami.


François Villon – poeta i – jako się wyżej rzekło – złodziej, szelma, oszust, rabuś i w końcu morderca. Powiem prawdę: nie wiadomo, czy François Villon naprawdę istniał! Historycy nie są zgodni, czy rzeczywiście nazywał się Villon, czy też raczej de Montcorbier lub des Loges i czy zaliczał się do środowiska marginesu społecznego. Niektórzy podejrzewają nawet, iż był to spokojny poeta, który – z poetycką przesadą – umieścił siebie w towarzystwie szelmów i zwyrodnialców. Fakt jednak faktem – tajemniczy Villon pozostawił po sobie sporo ciekawych utworów, zebranych w „Wielkim testamencie”, „Legatach” oraz „Balladach złodziejskich”. Co ciekawe, wiele z utworów napisał w piętnastowiecznej gwarze złodziei, czyli we francuskim argot, a językoznawcy do dziś nie są w stanie stworzyć jednolitego przekładu. Poeta urodził się prawdopodobnie w roku 1431, a w roku 1463, gdy sąd kryminalny Châtelet skazał go na śmierć, urywa się po nim wszelki ślad. Wiadomo tylko, że paryski parlament zamienił mu ten wyrok na banicję na dziesięć lat z miasta. Fakt ten wykorzystałem w „Diable w kamieniu”, gdzie za zasługi w wytropieniu Diabła z Maubert oszczędzono poecie zadyndania na szubienicy.


Muszelnicy (fr. coquillarts) – banda złodziei, rzezimieszków i oszustów, grasujących między innymi w Dijon, środkowej Francji i w okolicach Paryża. Najgroźniejszymi muszelnikami byli: Colin de Cayeux i Regnier de Montigny, których powieszono około roku 1460, a którzy byli dobrymi kumplami Villona. Nazwa bandy wywodziła się od słowa muszla – coquille, lub też od słowa coquard – prostaczek. W średniowieczu muszla była znakiem pielgrzymów; wielu łotrów stosowało ją jako swój znak, dzięki czemu udawali pobożnych pątników i mogli bez przeszkód podróżować po Francji.


Gruba Małgośka – paryska dziwka, bohaterka utworów Villona („Ballada o Villonie i Grubej Małgośce”). Prawdopodobnie jednak ballada nie mówi o konkretnej ladacznicy (i chwała Bogu, bo to znaczy, że Villon nie gustował w grubych niewiastach), ale o sławnej paryskiej tawernie Pod Grubą Małgośką na wyspie Cite. Villon był tam nader częstym gościem, zdarzało się też, że wyrzucano go pijanego do rynsztoka.


Truanderie – w Paryżu w XV wieku nie było osławionego Dziedzińca Cudów, opisanego przez Wiktora Hugo w „Katedrze…”, którego istnienie jest potwierdzone dopiero w połowie XVII stulecia. Istniało jednak kilka nieciekawych podwórców i placów, które w pełni zasługują na to zaszczytne miano. Bronisław Geremek, doskonały znawca problematyki ludzi marginesu społecznego w średniowiecznej Francji, wymienia kilka miejsc, w których gnieździła się nędza, zło i jej towarzyszki. A więc: Truanderie w parafii Świętego Eustachego, w Dzielnicy Hal; dziedziniec w pobliżu ulicy Neuvre de Saint Saveur; osławiony Grande-Cul-de-Sac w parafii Świętego Mikołaja. Aby lista była pełna, dorzućmy do tego jeszcze cmentarz Innocents, gdzie w nocy odbywały się pijackie orgie i zabawy żebraków. Z kolei nierządnice można było spotykać na ulicy Glatigny na Cite, Champ-Flory w parafii Świętego Germana z Auxerre; również na ulicy Chapon i wielu innych.


Drzemcarze, wyrażacze, wytrychiwacze… – różne (autentyczne, aby nikt nie miał wątpliwości) nazwy zawodów w łotrowskim cechu. Niektóre, przyznaję, przetłumaczyłem dość swobodnie z piętnastowiecznego francuskiego, inne to ich polskie odpowiedniki spotykane w XVI wieku w mowie wałtarskiej, którą posługiwali się przestępcy na terenach Rzeczypospolitej. W oryginale nazwy złodziejskich rzemiosł z bandy muszelników brzmią na przykład tak: crocheteur – włamywacz używający wytrycha; vendengeur – pospolity doliniarz; beffleur – złoczyńca wciągający naiwnych do gry; envoyeur – morderca; planteur – sprzedawca fałszywego złota; pipeur – szuler grający w kości. Wszystkich typów łotrowskiego fachu nie sposób zliczyć, a gdyby dodać do nich nie tylko rzemiosła muszelników, lecz także szelmów z korporacji żebraczych i złodziejskich Włoch, Hiszpanii oraz Niemiec, wychodzi tego grubo ponad kilka tysięcy pozycji.


Klopin Postraszgłupca – nie jest to autentyczna postać. Mam nadzieję, że śp. Wiktor Hugo mi wybaczy, że zapożyczyłem ją z jego „Katedry…”.


Szelma we franciszkańskim habicie – wielu szelmów w średniowieczu i później goliło sobie tonsurę, aby udawać kleryków. A wszystko dlatego, że księża i zakonnicy byli poddani jurysdykcji duchownej, a więc w przypadku wpadki nie lądowali od razu na katowskiej ławie, ale w więzieniu biskupim, a w ostateczności na pokucie w klasztorze – na przykład w Polsce u demerytów. Aby daleko nie szukać, wystarczy przypomnieć sobie Szarleja z Narrenturm.


Czerep świętego Brendana – te i inne historie zapożyczyłem z pikardyjskich powieści o włóczęgach z XIVXVII wieku. A więc na przykład z opowieści o Tillu Eulenspiegelu, który podobne numery, co opisywany chwyt z czaszką Brendana, wykonywał z powodzeniem w XIV wieku na Pomorzu.


Matka Courage – postać nieco anachroniczna, wywodząca się bowiem z siedemnastowiecznej literatury łotrowsko-sowizdrzalskiej. Courage to stara ladacznica, lampucera, złodziejka, żona żołnierzy, bajzel-mama, handlarka i akuszerka z czasów wojny trzydziestoletniej, która stała się bohaterką wielu opowieści i złodziejskich gawęd, a także sztuk teatralnych i powieści.


robe, braguettes – stroje używane w XV wieku we Francji.


Proporcje ad quadratum, ad triangulum – średniowieczne określenia proporcji zamków i katedr. W dawnych czasach wiedza architektów dotycząca wznoszenia budowli była ukrywana – zwykle w księgach cechowych i tajnych traktatach opisujących rozkład sił na poszczególnych elementach budowli. Architekci i budowniczowie zazdrośnie strzegli swych umiejętności, bowiem, jak to jest wspomniane w opowiadaniu, w wiekach średnich każda budowla zawierała w sobie alegorię lub symbolikę religijną bądź mistyczną. Niestety, epoka renesansu, a zwłaszcza rozpowszechnienie druku sprawiły, że wiedza ta stała się dostępna dla wszystkich, a architektura renesansowa i barokowa służyła już tylko użyteczności publicznej, nie zaś wpisywaniu w nią alegorii religijnych – tak jak w okresie gotyku.


Oficyna Lefeta – oficyna mieszcząca się na terenie paryskiego uniwersytetu, która wydrukowała w 1489 roku wiersze Villona. Zakładam, że jej właściciel musiał być przepojony duchem renesansu, skoro zamiast składać modlitwy i pobożne traktaty, zaoferował ludzkości wiersze największego łotra wśród poetów.


„Wesele szubienicy” – nieistniejący, przyznaję szczerze, poemat François Villona. Sporo jego utworów jednak zaginęło lub nigdy nie trafiło do rąk wydawców, więc może i było wśród nich „Wesele…”. Kto to wie?


„Powieść o Róży”… – większość to autentyczne tytuły ksiąg, które mogły się znaleźć w piętnastowiecznej bibliotece.


Katedra Marii Panny – katedra, którą każdy znajdzie w centralnym punkcie Paryża, na wyspie Cite. Cite już nie wygląda tak jak w średniowieczu, a to za sprawą dziewiętnastowiecznego architekta Georges’a Eugenea Haussmanna, który kazał zburzyć stare kamienice i prawie całkowicie zmienił wygląd wyspy. Katedra jednak przetrwała prawie niezmieniona, chociaż rewolty i jej nie oszczędziły. Na przykład w czasie rewolucji francuskiej paryski motłoch zrujnował większość z posągów umieszczonych w galerii królów. Ich głowy odnaleziono dopiero w 1977 roku w podziemiach jednego z banków. Co ciekawe, Francuzi zbezcześcili wówczas także szczątki królewskie znajdujące się w kościele Saint-Denis. A czy przyszło kiedyś coś takiego do głowy mieszkańcom Krakowa? Ot, Europejczycy…


Plac Greve – wielki plac w pobliżu paryskich Hal, na którym dokonywano egzekucji przestępców. Tutaj wznosiła się główna szubienica Paryża. W średniowiecznym Paryżu słowa: pojechał na plac Greve znaczyły mniej więcej to samo, co w Krakowie: powieźli go w Długą ulicę, prosto na szubienicę!


Montfaucon – może zdziwić się czytelnik, ale to naprawdę autentyczne miejsce poza murami Paryża. Istniało prawdopodobnie do końca XVI wieku, gdyż jest na planie Paryża z 1574 roku. W czasie nocy świętego Bartłomieja powieszono tam ciało admirała Gasparda de Coligny, przywódcy francuskich hugenotów. Z innych postaci historycznych zawisł tam także Enguerrand de Marigny, podskarbi króla Filipa Pięknego. Oraz tysiące mniej znamienitych złodziei i łotrów.


Katowski miecz – w średniowieczu i później ścinano nim przestępców. Zwykle oznaczano go symbolem koła lub szubienicy. Jego ostrze było zakończone półkoliście – odmiennie niż u mieczy z XV wieku. Co ciekawe, dotknięcie takiego oręża hańbiło znacznie bardziej niż policzek zadany zacnemu obywatelowi miasta przez ladacznicę.


Imię Bestii

Chybiłeś, dupojebcu… – tłumaczenie na polski starofrancuskich przekleństw z gwary argot, używanej przez szelmów i złodziei z XIV-XV wieku, byłoby mało zrozumiałe dla Czytelnika. Dlatego w ich miejsce zdecydowałem się użyć o wiele bardziej jasnych i wszystkim znanych wyrażeń i kolokwializmów polskich pochodzących z XV-XVII wieku. W uczonym dialogu pomiędzy Villonem a pospólstwem wykorzystałem też przekleństwa i wyrażenia chłopów i furmanów spod Grójca pod Warszawą, stosowane w mowie potocznej w okresie dwudziestolecia międzywojennego, a także przez długi czas po II wojnie światowej.


Carcassonne – miasto na południu Francji, potężna, ufortyfikowana twierdza, nazywana często także Dziewicą Langwedocką. Było jednym z większych ośrodków Langwedocji. Obecnie jedno z największych miast w Europie, które zachowało pseudośredniowieczny układ ulic. W 1209 roku zostało zdobyte przez wojska krucjaty, która zebrała się przeciwko katarom. Później miasto i okoliczne tereny wcielono do królestwa Francji. Mury obronne Carcassonne zostały wzmocnione w 1247 roku przez Ludwika IX, a potem, pod koniec XIII wieku, przez Filipa III Śmiałego. Od połowy XIII wieku mieściła się tutaj także siedziba trybunału inkwizycyjnego i więzienie. Miasto zaczęło podupadać po roku 1659, kiedy w wyniku traktatu w Rousillon granice Francji zostały przesunięte na południe. W XIX wieku było już jedną wielką ruiną, osiedlem nędzy, gdzie w zniszczonych gotyckich kamienicach gnieździli się żebracy, ladacznice, złodzieje i bandyci. Okoliczni chłopi traktowali je w dodatku jako kamieniołom, a większość wspaniale obrobionych kamiennych ciosów poszła na chlewiki. W latach 1840-1853 przeprowadzono rekonstrukcję i odbudowę miasta, które uzyskało dzisiejszy wygląd. Obecne Carcassonne nie ma zbyt wiele wspólnego ze średniowieczem. Twierdza była bowiem zniszczona w takim stopniu, iż znaczną część murów zbudowano na nowo w średniowiecznym stylu. Być może dlatego dziś Carcassonne przypomina trochę opustoszałą i sztuczną starówkę warszawską, gdzie nie zachowało się wiele dawnego klimatu. Na stoiskach sprzedaje się plastikowe miniaturki wież i baszt, a po ulicach kursuje tandetna, kolorowa kolejka.


Konwisarz – rzemieślnik, który w dawnych czasach zajmował się przede wszystkim odlewaniem rozmaitych wyrobów z cyny. W średniowieczu często mylono tę profesję z zawodem ludwisarza (odlewał dzwony z mosiądzu). Faktycznie jednak do końca XV wieku bywało i tak, że konwisarz zajmował się pracą w obydwu metalach. Dlatego właśnie mistrz Etienne jest nazywany konwisarzem.


Wieża du Moulin d’Avar – jedna z wież na murach Carcassonne, na której mieścił się wiatrak. W wieżach średniowiecznych miast często instalowano młyny, które przydawały się podczas oblężeń. W czasie pokoju w takich basztach często znajdowały się zamtuzy – tak jak wspomniany w powieści burdel Augota. Na murach Carcassonne są jeszcze: wieża Świętego Pawła oraz wieża Sprawiedliwości, w której mieściło się więzienie inkwizycji, a która była zwana takoż wieżą Biskupa. A także kilkanaście innych wież. Do miasta można było wejść przez bramę Narbońską i bramę Aude.


Marion – imię bardzo popularne wśród ladacznic i skortezanek centralnej i południowej Francji w XV wieku (przynajmniej tak mówią akta sądowe Paryża). Odpowiednik dzisiejszego imienia Sandra – przybieranego nader często przez dziewczęta z agencji towarzyskich.


Pareatis. Deum Sequere – Bądź posłuszna. Idź za wezwaniem Boga (łac).


Katedra pod wezwaniem Świętego Nazaira – katedra (a właściwie bazylika) w Carcassonne poświęcona Nazairowi, świętemu, który poniósł śmierć męczeńską w I wieku po Chrystusie. Nazairo był synem Żyda Afraniusza i chrześcijanki Perpetui, który opuścił Rzym wraz z sześcioma samarytanami po ogłoszeniu prześladowań przez cesarza Nerona. Został jednak schwytany i postawiony przed obliczem cesarza. Według legendy Neron nakazał uwięzić Nazaira, a wówczas do ogrodu, w którym przebywał, wpadły dzikie bestie i pożarły wszystkich obecnych (rzecz jasna, wszystkich oprócz cesarza i chrześcijan). Nic zatem dziwnego, iż Neron wpadł we wściekłość i kazał zabić samarytan. Jednak Nazairo i jego towarzysze zostali uwolnieni w cudowny sposób i wyruszyli do Mediolanu, aby tam głosić swoją wiarę. Dopiero w owym mieście znaleziono skuteczny sposób na pozbycie się niewygodnych chrześcijan, gdyż po prostu poucinano im głowy. Wyposażenie i wystrój katedry opisane w powieści są próbą odtworzenia jej wyglądu w połowie XV stulecia. Nie do końca jednak realistyczną, ze względu na fakt, iż nie zachowały się wszystkie elementy, rzeźby i zdobienia z czasów średniowiecza.


Confiteor Deo omnipotenti… – Spowiadam się Bogu wszechmogącemu, Najświętszej Maryi zawsze Dziewicy, świętemu Michałowi Archaniołowi, świętemu Janowi Chrzcicielowi… (fragment łacińskiego tekstu spowiedzi powszechnej podczas Mszy świętej).


…tnea culpa, mea culpa… – …moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina. Przeto błagam Najświętszą Maryję zawsze Dziewicę… (jw.).


d’Oc – język okcytański, wywodzący się z połączenia starożytnej łaciny z językiem galijskim i kilkoma innymi językami, spotykany do dzisiaj na południu Francji. W średniowieczu mówiło nim zarówno chłopstwo, jak i rycerstwo w Langwedocji. Jego rywalem był langue d’oil, dialekt wywodzący się z Ile-de-France, który ostatecznie dał podwaliny pod nowożytny francuski.


Ekskluzenci – osoby, które w średniowieczu nie były dopuszczane do Komunii świętej. Byli to ludzie wykonujący niegodne rzemiosło, a więc m.in.: kuglarze, igrce, ladacznice, komedianci, histrioni (opowiadacze historii), żonglerzy, lichwiarze, złodzieje oraz François Villon, poeta. Ekskluzentom nie przysługiwał także pochówek w poświęconej ziemi, i to mimo iż sam Tomasz z Akwinu twierdził, że zajęcie histrionów i komediantów nie zawsze bywa niegodziwe, gdyż zdarza się, że opowiadają oni historie świętych pańskich, czy też odgrywają nabożne misteria.


Dlatego nie zwracał uwagi na ubogich w Panu i wybrańców nieba, szczęśliwych, kornych jak psy pod batogiem… – skoro w literaturze obowiązuje dziś postmodernizm, tedy niechaj Czytelnik wybaczy mi nawiązania do wiersza „Biedni ludzie w kościele” Arthura Rimbauda, poety francuskiego z XIX wieku. Utwór ten pasował mi jak ulał do opisu modłów w katedrze pod wezwaniem Świętego Nazaira. W tłumaczeniu Jana Kasprowicza brzmi on tak:


Wtłoczeni w kąty wilgotne kościoła,

Co dech ich studzi, w ław dębowych cieśni,

K’pozłocie chóru obróciwszy czoła,

Z dwudziestu gardeł zbożne ryczą pieśni.


Zapachy wosku chłonąc jak woń chleba,

Szczęśliwi, korni jak psy pod batogiem,

Ubodzy w Panu, ci wybrańcy nieba

Śmieszne Oremus składają przed Bogiem.


Po sześciu znojnych dniach spocząć na gładkiej

Ławie – dla kobiet jakaż to ponęta,

Tam w dziwny kożuch zakutane matki

Muszą płaczące tulić niemowlęta.


Tam pierś ich brudna! Zup zjadaczki blade

Patrzą tam z prośbą, której nie wypowie

Oko, na chłystków złośliwą gromadę

Z kapeluszami zmiętymi na głowie.


W domu chłód, zimno i mąż pijanica…

To nic… Chwileczkę!… Potem niech je zdepce

Trud… Teraz wokół charkot, poszept, lica

Starych babinek postrojonych w czepce;


Epileptycy, tłum szaleńców wraży,

Których się człowiek w drodze nierad czepi;

Nosem łypiący zaduch brewiarzy,

Przez psy w podwórza wprowadzani ślepi;


Wszyscy, żebraczą ośliniając wiarę,

Ślą nieustanne skargi Jezusowi,

Którego okien malowidła stare

Wskroś pożółciły. Próśb ich nie ułowi:


Śni od wychudłych i opasłych z dala,

Precz od łachmanów i od mięsa woni.

A zaś wybrańsza płynie modłów fala,

Mistyczność w ton się szczególny rozdzwoni,


Gdy silny uśmiech i jedwabne szaty

Z naw się wychylą, w których gaśnie słońce,

Gdy u kropielnic szereg dam bogaty

Całują chorzy w długich palców końce.


Aufer a nobis, quaesumus… – Zgładź nieprawości nasze, prosimy, Panie, abyśmy do przybytku najświętszego z czystym sercem zasłużyli przez Chrystusa, Pana naszego. Amen (fragment łacińskiego tekstu Mszy świętej).


Dominus vobiscum – Pan z wami (jw.).


Et cum spiritu tuo – I z duchem twoim (jw.).


Oremus – Módlmy się (jw.).


Ujrzałem anioła zstępującego z Nieba… – to oczywiście fragment Apokalipsy św. Jana, 20,1-3.


Bractwo Montes-Payes – ufundowane w Carcassonne przez króla Ludwika Świętego liczyło 220 mężczyzn. Na jego czele stał konetabl. Członkowie bractwa wprawiali się w strzelaniu z kuszy i organizowali turnieje kusznicze.


Bernard Gui – znany i ceniony dominikanin, biskup Tuy w hiszpańskiej Galicji, zaś od roku 1307 inkwizytor Tuluzy, znany pogromca katarów i odstępców od wiary. Bernard Gui występuje w „Imieniu róży”, gdzie Umberto Eco z wdziękiem prawdziwego lewackiego intelektualisty przedstawia go jako głównego przeciwnika Wilhelma z Baskerville, czyli jako bezlitosnego i zaślepionego inkwizytora, który nie cofa się przed zastosowaniem najbardziej drastycznych środków w celu wytropienia i zniszczenia herezji. Tymczasem Bernard Gui był raczej dzieckiem swojej epoki – pełnego lęków i chaosu średniowiecza – niż tępym oprawcą posyłającym bez zastanowienia ludzi na stos. Jako inkwizytor działał na terenie Tuluzy, Albi, Carcassonne i Pamiers, gdzie doprowadził do zniszczenia odradzającego się kataryzmu. Bez wątpienia Bernard skazał na stos wielu katarów, jednocześnie jednak cieszył się wielkim poważaniem. Przypisywano mu kilka cudownych uzdrowień, a już za życia uznawano go za świętego. Bernard Gui pozostawił po sobie dosyć ciekawe dzieło: „Practica officii inquisitionis haereticae pravitatus” – podręcznik inkwizytora, w którym opisuje sposoby prowadzenia śledztwa i wykrywania herezji, a także przesłuchiwania podejrzanych o odstępstwo od wiary.


Guillaume i Pierre Autier – dwaj bracia, którzy począwszy od 1296 roku doprowadzili do odrodzenia kataryzmu w Langwedocji. Pielgrzymując po całej krainie, pozyskali wielu wyznawców i sympatyków dla swej religii, sami zaś zostali wyświęceni na Doskonałych chrześcijan w Lombardii. W roku 1309 zostali jednak wykryci, schwytani i spaleni na stosie za sprawą wspomnianego Bernarda Gui oraz inkwizytora Carcassonne, Geoffroya d’Ablisa. Guillaume, którego egzekucja odbyła się we wrześniu 1310 roku, był jednym z ostatnich katarów w Langwedocji.


Banda Mabille de Marnac – w 1435 roku Jean Duprat, inkwizytor Carcassonne, prowadził śledztwo przeciwko niejakiej Mabille de Marnac, która wspólnie z kilkoma wieśniakami odprawiała czarne msze w górach i próbowała przywołać diabła.


Nicholas Jacquier – postać autentyczna, wybitny francuski inkwizytor z połowy XV stulecia. Jacquier działał w roku 1465 w Tournai, w 1466 występował przeciwko husytom w Czechach, a następnie w latach 1468-1472 był inkwizytorem Lille. Dominikanin ów specjalizował się w demonologii, a zwłaszcza w wykrywaniu niecnych intryg czarownic. Pozostawił po sobie kilka traktatów, jak na przykład: „Tractatus de Calcatione Demonum”, wymierzony przeciwko licznym sektom heretyckim, czy też napisany w 1458, a ocalały jedynie we fragmentach „Flagellum Haereticorum Fascinariorum”. Jacquier dowodził w swych dziełach, iż najgorszym złem świata są czarownice, które nie tylko dopuszczają się grzechu bluźnierstwa, herezji i bałwochwalstwa, lecz także na sabatach budują podwaliny pod królestwo diabła.


Szpital miejski – nie ma żadnych źródeł historycznych świadczących o tym, czy w Carcassonne mieścił się szpital dla obłąkanych. Pamiętajmy jednak, że w średniowieczu chorych psychicznie uważano często za opętanych przez diabła i przetrzymywano w zwykłych szpitalach lub poddawano egzorcyzmom. Jednak już w XIII wieku zaczęły powstawać przytułki i szpitale przeznaczone dla lunatyków i umysłowo chorych. Jednym z pierwszych był Bedlam w Londynie, w którym w 1403 roku przetrzymywano kilku pacjentów. W Elblągu ponoć już w 1310 roku istniał dom przeznaczony dla psychicznie chorych.


Quod iuratum est, id servandum est – Co zostało zaprzysiężone, tego należy dochować (stara maksyma łacińska, o której zazwyczaj zapominają politycy).


Saint-Roche-des-Pres – opactwo, które opisuję w powieści, jest całkowicie fikcyjne. Jeśli jednak chodzi o jego historię i wygląd, to połączyłem tutaj dwa istniejące w średniowieczu klasztory. Opis okolicy oraz historię założenia wziąłem ze sławnego klasztoru Saint-Martin-de-Canigou, który wznosi się na skalistej górze na południu Langwedocji (dzisiejszy departament Rousillon), ufundowanego w XI wieku przez hrabiego Cerdagne Guifreda jako zadośćuczynienie za zamordowanie żony i syna. Z kolei sam układ krużganków i pomieszczeń nawiązuje do klasztoru cystersów Roche położonego w Anglii, w hrabstwie York, niedaleko Sheffield. Opactwo to zostało ufundowane w 1147 roku przez Richarda de Busli z Tickhill i Richarda Fitza Turgisa. Dla niezorientowanego czytelnika podaję przeznaczenie poszczególnych klasztornych obiektów i sal.


Wirydarz – obszerny dziedziniec wewnątrz zabudowań klasztornych, zwykle z ogrodem.


Kapitularz – sala, w której zbiera się konwent, czyli wspólnota klasztorna; tu zakonnicy naradzają się, dyskutują, wybierają władze.


Skryptorium – zakonnicy zajmowali się tu przepisywaniem i naprawianiem ksiąg.


Dormitorium – sypialnia mnichów; może być wspólna lub podzielona na cele czy komnaty; niekiedy są to pojedyncze domki.


Refektarz – jadalnia.


Infirmeria – izba chorych.


Angielskie wojska Czarnego Księcia Edwarda – w roku 1355, w czasie wojny stuletniej, pod Carcassonne podeszły wojska angielskie pod wodzą Czarnego Księcia, czyli Edwarda – następcy tronu. Książę nie odważył się jednak na zaatakowanie potężnych fortyfikacji i zadowolił się spaleniem Dolnego Miasta, które było słabiej umocnione.


Katarzy – ruch heretycki, wywodzący się m.in. z manicheizmu i sekt bułgarskich bogomiłów, który w XII i XIII wieku rozwijał się w Langwedocji i we Włoszech. Zwany był także herezją albigensów, a Bernard Gui określał jego wyznawców mianem „teraźniejszych manichejczyków”. Natomiast samo słowo „katarzy” zostało prawdopodobnie wymyślone przez ich wrogów i być może pochodziło od niemieckiego słowa Ketzer (heretyk) lub od greckiego katharos (czysty). Sami katarzy zwykle mówili o sobie jako o Dobrych ludziach lub Dobrych chrześcijanach. Podstawą opisywanej herezji była wiara w dwóch bogów: złego Demiurga, któremu podlegał cały świat materialny, i dobrego Boga, władcy świata duchowego, do którego powinny wrócić po śmierci dusze ludzi. Katarzy odrzucali zatem wszystko, co było związane ze światem materialnym, w tym także Kościół i władzę feudalnych panów. Innymi słowy – wierzyli, iż piekło jest tu, na ziemi, a w ciałach ludzi są zamknięte dusze aniołów skazanych za bunt przeciwko Stwórcy na tułaczkę w ciałach śmiertelników. Jedynie przestrzeganie ścisłego postu, wstrzemięźliwość i przyjęcie consolamentum (pocieszenia) umożliwiały przerwanie tej wędrówki i powrót po śmierci do Boga. Katarzy dzielili się na dwie grupy: Dobrych ludzi, zwanych przez przeciwników Doskonałymi (Perfecti), oraz Wierzących (Credentes). Doskonali przyjmowali consolamentum (patrz dalej), a następnie zachowywali wstrzemięźliwość i przestrzegali postów, wyrzekali się bogactwa i dostojeństw; dużo podróżowali, głosząc zasady swej wiary, tylko oni mogli udzielać consolamentum. Wierzący consolamentum przyjmowali na łożu śmierci, nie obowiązywały ich więc żadne ograniczenia dotyczące postów i wstrzemięźliwości. Zobowiązani byli jednak do udziału w zgromadzeniach wspólnoty.


Beziers upadło. Nie żyją duchowni, kobiety, dzieci. Bez wyjątku… – Beziers było pierwszym miastem zdobytym przez krzyżowców w 1209 roku, w czasie wyprawy do Langwedocji, mającej na celu zniszczenie katarów. Wszyscy mieszkańcy (spośród których tylko część była katarami) zostali wymordowani. To właśnie w czasie szturmu i rzezi miasta uczestniczący w krucjacie Arnaud Amaury, opat Citeaux, być może zapytany o to, w jaki sposób odróżnić katarów od chrześcijan, wypowiedział sławne słowa: Zabijcie wszystkich, Bóg rozpozna swoich. Ponad pół wieku później jeden z ostatnich trubadurów Langwedocji – Guiraut Riquier z Narbonne – stworzył pieśń o podboju Beziers. Jej fragment przypomina sobie Villon.


Nona – według miary czasu dawnych zakonników pora dnia od godziny 14.00 do 14.30. W średniowieczu kościoły i zakony funkcjonowały według ustalonej miary czasu, dzielącej dzień w zależności od zajęć, które mieli do wykonania mnisi. I tak zatem, powtarzając za Leo Moulinem („Życie codzienne zakonników od X do XV wieku”), rozkład dnia klasztoru wyglądał tak:


0.30 – Wigilie (czuwanie; dzisiaj godzina czytań)

2.30 – ponowny sen

4.00 – matutina

4.30 – ponowny sen

5.45 – wstawanie

6.00 – msze prywatne w kaplicach

6.30 – kapituła (zebranie wspólnoty klasztornej)

7.30 – msza poranna

8.15 – msze prywatne lub praca

9.00 – tercja, po niej msza konwentualna

10.45 – praca

11.30 – seksta

12.00 – obiad

12.45 – odpoczynek

14.00 – nona

14.30 – praca w ogrodzie lub w skryptorium

16.30 – nieszpory

17.30 – kolacja

18.00 – kompleta

18.45 – sen


Mea maxima culpa, Domine – Moja wielka wina, Panie (łac).


Ora et labora – Módl się i pracuj (łac.) – dewiza św. Benedykta z Nursji (ok. 480-533), założyciela zakonu benedyktynów i opata pierwszego klasztoru (na Monte Cassino).


Stępory i stępy – w XV wieku do produkowania prochu używano stęp, czyli moździerzy wyposażonych w tłuczki (stępory) napędzane zwykle za pomocą koła. Tłuczono w nich na miałki proszek siarkę, saletrę i węgiel drzewny, następnie mieszano te składniki razem.


I rzekł Jezus: Poznaj to, co jest przed twoim obliczem… – fragment Ewangelii Tomasza, czyli apokryfu. Apokryfy to te teksty biblijne, które nie weszły w skład kanonu Pisma Świętego. Często były wykorzystywane przez heretyckie sekty.


Sola beatitudo – O szczęśliwa samotności (łac.) – słowa przypisywane świętemu Augustynowi.


Consolamentum – najważniejszy rytuał katarów, udzielany zarówno Wierzącemu na łożu śmierci, jak i kandydatowi pragnącemu zostać Doskonałym. Do dziś nie wiadomo dokładnie, jak wyglądał, gdyż zachowało się bardzo mało opisujących go źródeł historycznych. Opisaną ceremonię odtworzyłem na podstawie „Rytuału Okcytańskiego” („Rytuału z Lyonu”), uzupełniając o szczegóły z „Rytuału Łacińskiego” – dokumentów z XIII wieku. Consolamentum było obrzędem, w którym przekazywano Modlitwę Pańską w wersji katarów, a więc zawierającą słowa: chleba naszego nadprzyrodzonego zamiast chleba naszego powszedniego. Obrzęd składał się z przekazania Modlitwy Pańskiej, wybaczenia kandydatowi wszystkich grzechów, nałożenia rąk i księgi oraz nakazania mu wstrzemięźliwości. Katarzy uważali consolamentum za chrzest duchowy, nawiązujący do gestu przekazywania Ducha Świętego, którego dokonywał Jezus Chrystus przy uzdrawianiu chorych, oraz do obrzędu chrztu duchowego ustanowionego przez apostołów. Niestety, precyzyjne ustalenie przebiegu ceremonii nastręcza trudności. Zarówno bowiem „Rytuał Okcytański”, jak i „Rytuał Łaciński” podają opis consolamentum we fragmentach. W dodatku oba teksty powstały już po rozbiciu ruchu katarskiego w Langwedocji, kiedy wyznawcy tej herezji byli prześladowani i odprawiali swe ceremonie w ukryciu, a więc być może zrezygnowali z niektórych elementów.


Libera nos, quaesumus, Domine… – Wybaw nas, prosimy Cię, Panie… (łac).


Sancte Michael Archangele… – Święty Michale Archaniele! Wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną… (fragment łacińskiego tekstu modlitwy do świętego Michała Archanioła).


…Imperet Uli Deus… – …Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a Ty, Wodzu niebieskich zastępów, Szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła (jw.).


Oremus. Deus refugium nostrum… – Módlmy się. Boże, ucieczko nasza i mocy, wejrzyj łaskawie na lud Twój do Ciebie wołający i za przyczyną chwalebnej i niepokalanej Dziewicy i Matki Bożej Maryi, ze świętym jej Oblubieńcem Józefem… (fragment łacińskiego tekstu modlitwy odmawianej po Mszy świętej).


Tabula plicata – składany pulpit, przy którym pracowali mnisi w skryptorium.


Księgi umarłych – wykazy zmarłych zakonników, w których dopisywano opinie i epitafia, a czasem nawet wiersze na cześć zmarłego. Księgi przedstawione w „Imieniu Bestii” nie do końca są dokładnym historycznym odpowiednikiem prawdziwych dokumentów tego typu. Historyczne księgi umarłych nie zawsze zawierały bowiem nazwiska mnichów przyjętych do zakonu i nie zawsze podawały datę wstąpienia do zakonu. U kartuzów, na przykład, podawano tylko wiek zmarłego, ale pod warunkiem, iż przekroczył osiemdziesiąt lat, lub liczbę lat spędzonych w klasztorze, ale tylko jeśli było ich więcej niż pięćdziesiąt. W praktyce do spisu zmarłych nigdy by nie wpisano nazwisk mnichów, którzy dopuścili się apostazji i zostali skazani na śmierć.


Gesso – klej używany przez mnichów m.in. do iluminowania ksiąg, składający się z gipsu, białego ołowiu, wody, cukru i białka jaja kurzego. Za jego pomocą naklejano na przykład płatki złota.


Silentium est – Cisza (łac).


Memento mori – Pamiętaj, że umrzesz (łac).


Sinobrody – marszałek Gilles de Rais, zwany Sinobrodym ze względu na długą, ciemną brodę, był potworem, zwyrodniałym arystokratą i szaleńcem, a także jednym z najbogatszych ludzi we Francji. Podejrzewa się, że w okresie od 1432 do 1440 roku porwał i zamordował od stu do, być może, nawet pięciuset dzieci, które składał w ofierze diabłu i mordował w trakcie zwyrodniałych seksualnych orgii. Jego działalności położył w końcu kres Jan de Malestroit, kanclerz Bretanii i biskup Nantes, który doprowadził do schwytania Sinobrodego, a następnie skazał go na śmierć na stosie za oddawanie czci diabłu. Na uwagę zasługuje fakt, iż Sinobrody był zasłużonym weteranem wojen przeciwko Anglikom, a także jednym z towarzyszy Joanny d’Arc, jednak plotki o tym, iż łączył ich romans, można śmiało włożyć między bajki.


Gilles de Sille – postać jak najbardziej autentyczna. Daleki krewny i zarazem bliski kompan Gillesa de Rais, który wspólnie z Rogerem de Briqueville brał udział w orgiach Sinobrodego, zajmował się też porywaniem dzieci na jego dwór. De Sille był znany ze swego okrucieństwa wobec nieszczęsnych maluchów, które często dobijał mieczem. Został aresztowany razem z Sinobrodym, uniknął jednak stosu, gdyż udało mu się zbiec z więzienia. Od tego czasu, tj. od roku 1440, urywa się po nim wszelki ślad. Człowiek ten był winien okrutnych i przerażających zbrodni, znał też wszystkie mroczne tajemnice Gillesa de Rais, a więc miejsca pochówku zamordowanych przez niego dzieci. De Sille znał się także na czarnej magii – pomagał wszak swemu panu przyzywać diabła i poszukiwać złota.


Święta Mario, Dziewico wieczna… – autentyczna okcytańska modlitwa z początku XIV wieku, zachowana w aktach inkwizycji.


Sancte Michael Archangele… – cytowany już wcześniej łaciński tekst modlitwy do świętego Michała Archanioła, egzorcyzmu prywatnego, który okazał się jakże skuteczny…


Tak daleko do nieba

Przyszedł do mnie łotr… – fragment „Worka Judaszowego” Sebastiana Fabiana Klonowica, polskiego poety z Lublina, który piastował urząd wójta i rajcy lubelskiego i na katowskiej ławie poznał wielu złodziei, zbrodniarzy i żebraków. W zasadzie można by określić go mianem polskiego François Villona, tyle tylko, że za życia był uczciwym mieszczaninem, a nie łotrem i włóczęgą jak bohater tej książki.


Gdy w łoże wróci… – fragment „Ballady o Villonie i Grubej Małgośce” François Villona, zamieszczonej w „Wielkim testamencie”.

Загрузка...