Od dwóch dni nie mam apetytu. Nie lubię niejasnych sytuacji, a intuicja podpowiada mi, że Jeremiasz nie powiedział całej prawdy. „Odcięci od świata?” Akurat! W jaki sposób na dachu znalazłaby się Sonia? Skąd nagle wziął się ten dziki kamikadze? I co za pomysł robić sobie kryjówkę w tak widocznym punkcie? O ile jeszcze z ziemi ze względu na wysokie obramowanie dachu Enklawa jest zakryta, z powietrza dostępna jest jak kanapka na półmisku.
Nie znajduję odpowiedzi na żadną z tych kwestii. Aby uspokoić nerwy, biorę się za międlenie konopi.
„I usłyszałem głos jednej z czterech postaci, donośny jak grzmot, mówiący: Chodź! I widziałem, a oto biały koń, ten zaś, który siedział na nim miał łuk, a dano mu koronę i wyruszył, aby zwyciężać…”
Tim odczytał werset zakreślony ołówkiem. Obok na marginesie kieszonkowego wydania „Apokalipsy” postawiony był mały krzyżyk. Widać Ezechiel należał do bardzo aktywnych czytelników Pisma.
„A gdy zdjął drugą pieczęć, usłyszałem, jak druga postać mówiła: Chodź! I wyszedł drugi koń, barwy ognistej, a temu, który na nim siedział, dano moc zakłócić pokój na ziemi, tak by mieszkańcy jej zabijali się nawzajem…”
I ten fragment opatrzony był znakiem, jakby i ta sprawa była odfajkowana. Podobnie przekreślony był werset trzeci i czwarty: „I widziałem, oto siwy koń, a temu, który na nim siedział, było na imię śmierć, a piekło szło za nim…”
Wokół jadących agentów z wolna budziło się miasto. Bob nalegał, by się pospieszyli.
– Nie musimy się spieszyć – recepcjocjonista na pewno da znak, kiedy apokaliptycy powrócą. Znam się na ludziach. Ten karzeł za setkę zrobi wszystko… – twierdził wszystkowiedzący Mike.
– Chyba, że ktoś zapłacił więcej – refleksyjnie zauważył inspektor, zabierając się za piąty a następnie szósty passus „Objawienia Św. Jana”.
„I widziałem, gdy zdjął szóstą pieczęć, że powstało trzęsienie ziemi i słońce pociemniało jak czarny wór, a cały księżyc poczerwieniał niby krew. I gwiazdy niebieskie spadły na ziemię, jak drzewo figowe zrzuca figi swoje, gdy wiatr gwałtownie nim potrząśnie…”
Wjechali na szczyt estakady, gwałtowny poryw rannego wiatru zachybotał samochodem. Tim, nie wiedząc czemu, wzdrygnął się. Czyżby czytelnik Objawienia zakreślał fragmenty stanowiące analogie ze współczesnym światem?
„I niebo znikło jak niknie zwój, który się zwija, a wszystkie góry i wyspy zostały ruszone z miejsc swoich. I wszyscy królowie ziemi i możnowładcy, i wodzowie, i bogacze, i mocarze, i wszyscy niewolnicy, i wolni ukryli się w jaskiniach i skałach górskich. I mówili do gór i skał: Padnijcie na nas i zakryjcie nas przed obliczem tego, który siedzi na tronie”.
Ten fragment, aczkolwiek również zakreślony, nie miał żadnego znaku odfajkowania. Oddech ulgi wyrwał się z piersi Tima, który chwilę potem roześmiał się w duchu.
– Zwariowałem chyba, mam się bać legend? Jako dobry policjant inspektor nie wierzył w Boga, a wyłącznie w konstytucję i kodeks karny. Poza tym ze szkół i domu wyniósł niewzruszalne przekonanie, że sprawiedliwość prędzej czy później zwycięży. Czyż nie dowodziła tego historia? No, może nie tylko historia, ale również pitawale sądowe.
Do hotelu „Minerwa” pozostało jeszcze około dwóch kilometrów. Za krótko, by się zdrzemnąć, wystarczająco, by pomyśleć. O co chodzi tym pomyleńcom?