Zakalwe upełnomocniony;
Nad miastem leniwe kłęby dymu,
Czarne wormhole w jasnym Centrum Wybuchu;
Czy powiedzieli ci już to, co chciałeś usłyszeć?
Czy zmoczonego ulewą powódź złapała cię
Na betonowym brzegu
Ufortyfikowanej wyspy?
Wszedłeś między rozbite maszyny
Z oczyma niezamglonymi od narkotyków
Szukałeś sprzętu z innej wojny,
Wypatrywałeś ducha i polotu, co zanikły.
Pojazdy, statki, samoloty,
Karabin, drona, pola sił to twe zabawki.
Krwią i łzami ludzi
Spisałeś alegorię swego regresu;
Nieśmiały poemat o twym wyniesieniu
Z czystego i obszarpanego wdzięku.
Ci, co cię znaleźli,
Zabrali i przebudowali
(„Chłopcze, teraz tylko ty i my,
Nasze pociski nożowe, cios, szybkość, krwawy sekret:
Droga do serca człowieka wiedzie przez tors!”)
Uważali cię za zabawkę,
Mały dzikus; atawizm z dalekich kresów
Użyteczny, gdyż Utopia nie obfituje w wojowników.
Ty jednak w sprytne scenariusze
Chciałeś wpisać własne sceny.
I gdy grałeś serio,
Za naszą grą,
Przez grymaśne gruczoły,
Widziałeś własny sens,
W kościach.
To wyrafinowane życie
Nie mieszkało w ciałach.
A co myśmy jedynie wiedzieli,
Ty czułeś plazmą swych zmutowanych komórek.