EPILOG: TESTAMENTY

Lara siedziała samotnie w starej sypialni rodzinnego domu w Kolorado, słuchając zachrypłego, skrzypiącego głosu Mance’a, słów, dzięki którym jej mąż zostanie oczyszczony z zarzutów. Mance wyznał wszystko: przybranie tożsamości Dantego Alexiosa, zabranie skał z Marsa i podrzucenie ich na Merkurego, zwabienie Victora na Merkurego i wciągnięcie go w pułapkę.

Teraz Victor będzie mógł odzyskać dobre imię, pomyślała. Nigdy nie pozbędzie się piętna całkowicie, ale przynajmniej będzie mógł udowodnić, że nie jest oszustem, a sam został oszukany. Będzie mógł ratować swoją karierę.

Wyjrzała przez okno i dostrzegła, że wieczorne cienie rzucają na odległe góry fioletowe plamy. Wiedziała, że Victor wkrótce wróci do domu. Zastanawiała się, dlaczego nie odczuwa radości, czy nawet ulgi, że koszmar Victora już się skończył. Domyślała się, czemu tak jest: z powodu Mance’a. Mance nie żyje. To już koniec.

Łzy zakręciły jej się w oczach, gdy pomyślała o wszystkim, co mogło się wydarzyć. Zaraz jednak poczuła dreszcz. Victor chciał zgotować Mance’owi piekło, bo mnie kochał i pragnął. A Mance wybrał wygnanie na Merkurym i umarł tam, bo mnie kochał. Zrezygnował z zemsty na Victorze, oddał życie, bo mnie kochał.

Zaczęła szlochać, zastanawiając się, co powinna i co może zrobić. Czuła, że otaczają śmierć.

I usłyszała tupot na schodach, a zanim zdążyła wytrzeć oczy chusteczką, drzwi sypialni stanęły otworem i wpadł Victor Junior.

— Tata wrócił! — krzyknął ośmiolatek, jakby ogłaszał najważniejsze wydarzenie w historii. — Właśnie parkuje!

Lara wstała i uśmiechnęła się do syna. Trzeba żyć dalej, pomyślała. Trzeba żyć dalej.


Siedząc samotnie w półmroku prywatnego gabinetu, wyłożonego tekowym drzewem, w swoim apartamencie, gdzie nie ośmielał mu się przeszkadzać nawet najstarszy sługa, Nobuhiko Yamagata słuchał w milczeniu ostatnich słów swego ojca, wypowiadanych ochrypłym szeptem.

Wiedział, że to ja spowodowałem upadek kosmicznej wieży, rozmyślał Nobuhiko. Wini się o to, że wychował mnie na tak bezwzględnego człowieka. Cały ojciec: zasługa czy wina, bierze wszystko na siebie.

— …zginęły cztery miliony ludzi — mówił starszy Yamagata zgrzytliwym głosem. — To ciężkie brzemię, mój synu.

Nobu pokiwał głową. Nieproszone, powróciły wspomnienia z dzieciństwa. Miał sześć lat i przejechał jednego z kotów elektrycznym samochodzikiem. Ojciec zachmurzył się, stał obok niego z ponurą twarzą. Młody Nobu przyznał się do zabicia kota, a nawet wyznał, że nie był to wypadek: specjalnie próbował wjechać w zwierzę.

— Myślałem, że ucieknie — rzekł. — Ale był za gruby i za leniwy, żeby uciekać.

Na twarzy ojca na sekundę zagościło zaskoczenie, ale szybko odzyskał panowanie nad sobą.

— Życie tego stworzenia było w twoich rękach — oznajmił. — Twoim obowiązkiem było chronienie go, nie zabijanie. Na świecie jest mnóstwo grubych i leniwych istot. Nie masz prawa ich zabijać tylko dlatego, że stanęły ci na drodze.

I odszedł. Nie wyznaczył mu żadnej kary, ale Nobu przez jakiś czas jeździł ostrożniej. Przez krótki czas.

— Cztery miliony ludzi — szeptał jego ojciec z głośnika. — I ja. Także ginę z powodu wieży.

Oczy Nobu rozszerzyły się. Ojcze! Zamordowałem cię!

— Co ja zrobiłem! — krzyknął. — Co ja zrobiłem!

Jakby słysząc nagły wybuch żalu u swego syna, Saito Yamagata wydyszał:

— A jeśli pozostały ci… jakieś uczucia… przyleć na Merkurego. Dokończ… moje dzieło. Proszę, Nobu. Podaruj nam… gwiazdy.

Głos ojca ucichł. Nobuhiko opadł na fotel. Mały gabinet był oświetlony tylko lampką na biurku, małą plamą światła otoczoną przez ciemność.

Nobu nacisnął przycisk na podłokietniku i włączył przezroczysty sufit. Rozsiadł się wygodnie i wpatrzył w gwiazdy lśniące na ciemnym nocnym niebie.

Ojciec poleciał na Merkurego, żeby odkupić swoje grzechy, pomyślał Nobu. I sądził, że ja powinienem w ten sposób odkupić swoje.

Wargi wygięły mu się w ironicznym uśmiechu. Rzucić wszystko i lecieć na Merkurego, żeby tam budować satelity słoneczne do napędzania międzygwiezdnego statku. Jakie to podobne do ojca. Zawsze próbował mnie zmusić do realizacji swoich pomysłów.

Nobu wstał. Może mógłbym prowadzić ten projekt stąd, pomyślał. Mogę czasem latać na Merkurego, ale nie muszę tam tkwić na stałe.

Wiedział, że sam siebie okłamuje. Wychodząc z biura i dołączając do reszty rodziny zastanawiał się, ile czasu zajmie podróż do Alfy Centauri.

Загрузка...