— Zmieniają kurs, ma’am, i to nie jest unik. Wszystkie okręty przeciwnika robią zwrot o piętnaście stopni na prawą burtę, ma’am!
— Widzę! — Uśmiech admirał Chin przypominał grymas głodnego wilka.
Te „superdreadnoughty” musiały być sondami, w przeciwnym razie krążowniki liniowe za wszelką cenę chciałyby jak najszybciej znaleźć się pod osłoną ich ognia. A ta zmiana kursu była oczywistym zaproszeniem dla niej i mogła oznaczać tylko jedno: obrońcom skończyły się niespodzianki i chcieli już tylko uratować bazę, utrzymując jej okręty z dała od niej. Oferowali jej możliwość zniszczenia swoich okrętów, ponieważ nic innego już im nie pozostało.
Wiedziała dokładnie, co zamierzają obrońcy — chcieli odciągnąć ją daleko od bazy i rozproszyć się. Tracili w ten sposób przewagę skoncentrowanego ognia antyrakietowego, ale zrobiliby to dopiero, gdy odległość dzieląca ich od pościgu odpowiednio by się zwiększyła. A spośród jej okrętów jedynie dreadnaughty dysponowały odpowiednią przewagą ogniową, by móc pojedynczo się przebić przez obronę przeciwrakietową każdego z okrętów Królewskiej Marynarki. Gdyby w chwili rozproszenia zostało ich więcej niż jej cztery dreadnaughty (Kaplana nie było sensu brać pod uwagę), część mogła się uratować.
Miała ochotę zignorować to zaproszenie, ale baza i tak nie mogła nigdzie odlecieć, a jeśli będzie miała szczęście, zdąży wybić okręty przeciwnika co do ostatniego. Już stracili ciężki krążownik i dwa krążowniki liniowe, jeśli mimo uszkodzeń pozostałych chcieli, by ich dalej ścigała, nie miała nic przeciwko temu — teraz to oni występowali w roli ruchomego celu.
— Połknęli przynętę, ma’am!
— Widzę, Eve. — Honor potarła czubek nosa, zastanawiając się, czy naprawdę jest zadowolona z zachowania przeciwnika.
Ogień pogoni zelżał, ponieważ zwrot zmusił ją do używania wyłącznie pościgówek, z których sporo zostało zniszczonych, sądząc po ilości wystrzeliwanych rakiet, ale dało się odczuć, że jej kontrola ogniowa zaczęła adaptować się do sposobów użycia ECM-ów przez okręty Sarnowa. Jednostki RMN w dalszym ciągu trafiały częściej, jednak równoważyły to silniejsze głowice przeciwnika mimo strat nadal dysponującego większą ilością wyrzutni. Było to odczuwalne zwłaszcza po stracie Achillesa i Defianta.
Nike rozpoczął nowy wzór uników, reszta okrętów poszła w jego ślady. Rakiety skoncentrowane zostały tym razem na Agamemnonie i Cassandrze. Ten ostatni został przypadkowo osłonięty przez uszkodzony ciężki krążownik Circe, którego załoga zbyt późno wykonała unik, dzięki czemu przeleciał on dokładnie za rufą Cassandry. Sześć rakiet straciło namiar i skierowało się ku Circe, unikając przypadkowo dzięki ostremu skrętowi antyrakiet mknących na ich spotkanie. Sprzężone działka laserowe Circe zniszczyły dwie, a pozostała czwórka dotarła do celu i zniszczyła ciężki krążownik niczym blaszaną zabawkę.
— Formacja Reno! — poleciła ostro Honor. — I proszę przekazać krążownikom, panie Monet, żeby dokładniej trzymały się szyku!
— Aye, aye, ma’am. Formacja Reno. — Bezbarwny zwykle głos Moneta brzmiał niezwykle spokojnie, gdy potwierdzał, a następnie przekazywał rozkaz.
Dopiero gdy to zrobił, Honor zreflektowała się i spojrzała na ekran interkomu — wydała rozkaz odruchowo, nie konsultując tego z Sarnowem. Chodziło jej jedynie o uporządkowanie formacji i o zwarcie szyku między eskortą a krążownikami liniowymi, co zwiększało skuteczność wzajemnego wsparcia ogniowego, ale mogło zostać odebrane zupełnie inaczej. Sarnow jednak jedynie kiwnął głową na znak zgody, słuchając meldunku Cartwrighta.
Honor też go usłyszała i straciła resztki nadziei.
— Superdreadnoughty ruszyły kursem prosto na bazę, sir!
— Admirał Rollins kieruje się ku bazie remontowej, ma’am! — oznajmił komandor Klim.
Admirał Chin jedynie skinęła głową — w końcu był najwyższy czas, żeby zorientował się, czym w rzeczywistości były „superdreadnoughty” Królewskiej Marynarki, i wziął się do roboty. Co prawda nie zmieni to już losu jej okrętów, ale da nieco psychologicznego wsparcia.
Naturalnie znaczyło to, że ścigane przez nią okręty rozproszą się szybciej, bo gdy zorientują się, co robi Rollins, bez sensu będzie ponoszenie dalszych strat, ale na to także nie miała żadnego wpływu.
Nikt na pokładzie HMS Agamemnon nie zauważył rakiety, która zniszczyła okręt. Nadleciała w nagłym zwrocie od rufy, prześliznęła się przez lukę powstałą w wyniku zniszczenia radaru i detonowała w pobliżu prawej ćwiartki rufowej. W pierwszym momencie zniszczenia przez nią wywołane nie wydawały się zbyt poważne. W następnym rufa i kadłub aż do śródokręcia eksplodowały w oślepiającym blasku, zaś dziobowy fragment przekoziołkował i także eksplodował — z krążownika liniowego pozostały jedynie dwie rozprzestrzeniające się na wszystkie strony chmury rozgrzanego gazu.
Twarz Sarnowa nie wyrażała nic, choć szybkość, z jaką wzrastała celność przeciwnika, przewyższała tak oceny wywiadu jak i jego własne oczekiwania. Od punktu rozproszenia dzieliło ich jeszcze piętnaście minut lotu. Jego ludzie walczyli wspaniale, ale już zginęło osiem tysięcy z nich, a skoro superdreadnoughty wroga ruszyły z miejsca, kierując się ku bazie, dalsze ofiary byłyby jedynie marnotrawstwem ludzi i sprzętu.
Spojrzał na ekran łączności i zobaczył tę samą przykrą świadomość wypisaną na twarzy Honor Harrington. Wiedziała, że czas wydać rozkaz rozproszenia, i Sarnow otworzył usta, by go wydać.
— Sir! — rozległ się nagle okrzyk Samuela Webstera. — Panie admirale!
Sarnow odwrócił się gwałtownie — prawie zapomniał o jego istnieniu, a podniecony Webster wskazywał gorączkowo jeden z ekranów. Ten przekazujący informacje przesyłane z prędkością nadświetlną przez platformy sensoryczne.
Komandor DeSoto wyszczerzył zęby w drapieżnym grymasie, obserwując unicestwienie kolejnego krążownika liniowego wroga. Nie potrzebował rozkazu, by poszukać kolejnego celu. Chciał kolejnego Homera i szukał go po ekranie, gdy nagle zamarł, widząc coś niespodziewanego. Eksplozje, w których zniknął Agamemnon, wywołały rozluźnienie szyku i wybiły dziurę w labiryncie nakładających się na siebie sygnatur napędów. Dzięki niej komputery pokładowe New Boston miały pierwszy raz okazję uzyskać w miarę czysty odczyt parametrów HMS Nike.
Zaktualizowane dane wyświetliły się na ekranie i oczy DeSoto rozbłysły — ten krążownik liniowy był o ponad pięć procent większy od klasycznego Homera, co oznaczało, że należy do najnowszej, wchodzącej dopiero na wyposażenie Royal Manticoran Navy klasy Reliant.
— To admirał Danislav, sir! — potwierdzenie Josepha Cartwrighta było równie radosne, co pierwotny meldunek Webstera, i Sarnow z trudem ukrył euforię.
Ślad wyjścia z nadprzestrzeni znajdował się poza zasięgiem sensorów pokładowych Nike, ale jego wielkość i kierunek nie pozostawiały cienia wątpliwości. W centrum formacji znajdowało się dziesięć dreadnaughtów, a sądząc po ich zachowaniu, Danislav właśnie sprawdzał informacje o rozwoju wydarzeń w sieci nadświetlnej.
Sarnow zmusił się do spokojnego i bezczynnego siedzenia, obserwując zajętego wprowadzaniem danych Webstera.
Okręty Danislava leciały kursem, którym wyszły z nadprzestrzeni, dwadzieścia sekund utrzymując prędkość wyjścia, czyli osiem tysięcy kilometrów na sekundę. Potem obraz zmienił się gwałtownie — formacja zmieniła kurs i przyspieszyła do czterystu trzydziestu g. Na ekranie wyświetlił się wynik obliczeń — dwadzieścia sześć minut. Tak długo napastnicy musieliby jeszcze ścigać okręty Sarnowa, by znaleźć się w punkcie bez powrotu. Dwadzieścia sześć minut i żadna siła we wszechświecie nie uratuje ich przed nadlatującymi dreadnaughtami Królewskiej Marynarki.
Odwrócił się do ekranu łączności, by podzielić się nowinami z Honor.
Dwadzieścia cztery rakiety pędziły ku uciekającym okrętom admirała Sarnowa. Cztery straciły namiar ponad milion kilometrów od celu, oślepione przez zagłuszacze. Kolejne cztery detonowały, niszcząc boje ECM. Dwie następne, nie mogąc znaleźć celu głównego, skierowały się ku zapasowemu, zmieniając kurs i zbliżając do ciężkiego krążownika HMS Warior. Sześć dalszych zniszczyły antyrakiety.
Osiem ostatnich przedarło się przez zewnętrzny pierścień osłony, klucząc i broniąc się ECM-ami. Były one gorsze od pokładowych, ale pociski leciały z prędkością pięćdziesięciu pięciu tysięcy kilometrów na sekundę. Sprzężone działka laserowe rozstrzelały cztery z nich przed ostateczną zmiana kursu, a potem jeszcze dwie. Pozostałe dwie rakiety osiągnęły zaprogramowany dystans i detonowały.
HMS Nike wstrząsnęły trafienia spójnych wiązek laserowych rozrywających opancerzoną burtę. Działo laserowe numer siedem i graser numer pięć zniknęły w gąszczu eksplozji. Radar numer pięć oraz zapasowa sekcja łączności i wyrzutnie trzynasta i czternasta, działo laserowe numer trzy oraz rufowy pokład hangarowy podzieliły ich los. A wraz z nimi dziewięćdziesięciu trzech członków załogi.
W zapasowej sekcji łączności i na pokładzie hangarowym nastąpiły wtórne eksplozje, siejąc w sąsiednich przedziałach śmierć i zniszczenie. Przedział koordynacyjny stał się nagle śmiertelną pułapką pełną szrapneli z pancernej stali oderwanej od podłogi oraz trujących wyziewów. Zginęło w nim następnych dwudziestu sześciu ludzi, zaś pomieszczenie wypełnił ogień i dym. Przeszła po nim fala uderzeniowa, która skupiła się na rufowej ścianie dzielącej przedział od pomostu flagowego.
Była ona pancerna, jak wszystkie otaczające pomost, ale nie wytrzymała siły wybuchu — pękła, siejąc odłamkami poruszającymi się z zabójczą prędkością. Jeden z nich przeciął na pół adiutanta Sarnowa, drugi trzech podkomendnych Josepha Cartwrighta, następny przemknął z rykiem przez całe pomieszczenie i odciął głowę Casperowi Southmanowi, po czym odbił się od konsolety Ernestine Corell, mijając ją o centymetry i pozostawiając za sobą strzaskane ekrany, by znieruchomieć w fontannie krwi i kości w siedzącym obok niej operatorze.
A kolejny trafił w tył fotela admirała Sarnowa, przecinając oparcie niczym rozgrzana do białości, poszarpana piła tarczowa. Siła uderzenia wyrwała uprząż z mocowań i Sarnow wraz z nią wyleciał do przodu niczym wyrzucony z katapulty, ale odłamek dopadł go w locie. Amputował prawą nogę tuż nad kolanem, zmasakrował lewą łydkę i na tym skończył swe niszczycielskie dzieło. Natomiast nie skończyły się jego skutki — szczątki oparcia wbiły się w plecy lecącego, a on sam huknął z taką siłą o główny ekran, że żebra popękały niczym wiklinowy kosz. Zmasakrowane ciało osunęło się na pokład i znieruchomiało na podobieństwo szmacianej lalki.
Samuel Webster znalazł się przy nim pierwszy, w momencie, gdy zamknęły się drzwi awaryjne, odcinając zdehermetyzowane pomieszczenie, dzięki czemu z pomostu przestało uciekać powietrze. Skafander Sarnowa uruchomił już opaski uciskowe na każdym południku, a krzyki rannego przycichały szybko.
— Nie rozpraszać się! — Nieporadnie próbował złapać Webstera za rękaw i powtórzył: — Przekaż, żeby się nie rozpraszali!
Webster bladł coraz bardziej, w miarę jak docierał do niego stopień obrażeń rannego, i czym prędzej nadusił czerwony panel na piersiach skafandra, uwalniając solidną dawkę środków znieczulających i nasennych. Sarnowa ogarnął błogostan tym większy po przeżytej agonii, ale resztką sił nadal czepiał się przytomności, widząc zbliżającą się Corell.
— Nie rozpraszać się! — jęknął. Corell spojrzała pytająco na Webstera.
— Co powiedział? — spytała ostro. Webster bezradnie wzruszył ramionami.
— Nie wiem, ma’am. Nie mogłem go zrozumieć. Corell pochyliła się i Sarnow spróbował desperacko powtórzyć rozkaz, ale ciemność okazała się szybsza.
Meldunki o uszkodzeniach spływały na mostek i Honor ze zdziwieniem stwierdziła, że potwierdza je spokojnym i opanowanym głosem, nie odrywając oczu i uwagi od ciemnego pustego ekranu przy prawym kolanie. Zmusiła się w końcu do spojrzenia na ekran taktyczny fotela, pokazujący dane przekazywane przez sekcję taktyczną okrętu. Ciężkie krążowniki Sorierer i Merlin zmieniały pospiesznie pozycje, zbliżając się do burt HMS Nike, by wspomóc jego obronę antyrakietową, gdy stało się jasne, że to właśnie ten krążownik liniowy został nowym celem ścigających. Widok ten sprawił, że zaczęła ponownie myśleć trzeźwo i jasno — doskonale wiedziała, jaki rozkaz Sarnow miał zamiar wydać: za długo była jego taktycznym alter ego, by mieć co do tego wątpliwości. Ale nie zdążył go wydać…
Dowództwo po śmierci czy ciężkim zranieniu Sarnowa powinien przejąć któryś z dowódców dywizjonów, ale oboje nie żyli. Następny według starszeństwa był kapitan Rubenstein, ale Onslaught stracił już wcześniej sensory grawitacyjne i miał poważnie uszkodzoną łączność, co skutecznie odcinało go od wiadomości z platform sensorycznych, zwłaszcza nadających z prędkością nadświetlną. Rubenstein nie mógł wiedzieć o przylocie Danislava i nie mógł przewidzieć zmiany rozkazów. Nie znał też zamierzeń Sarnowa…
Czuła na sobie pytający wzrok Moneta czekającego, by poinformowała Rubensteina, że powinien objąć dowództwo, i nie odzywała się ani słowem.
Pozostałości Grupy Wydzielonej Hancock 001 kontynuowały lot w szyku, coraz słabiej odgryzając się pościgowi. Ostrzał okrętów admirał Chin także słabł, w miarę jak kolejne trafienia niszczyły wyrzutnie, pruły kadłuby i zabijały obsługę, ale nadal był silniejszy. Odległość ponownie zaczęła rosnąć, tyle że powoli, a uprzednio spadła do mniej niż trzech milionów kilometrów. Kapitanowie Marka Sarnowa trzymali z desperacją kurs, wiedząc, że zrobili już wszystko, co mogli, i niczym zbawienia oczekiwali rozkazu z okrętu flagowego do rozproszenia się.
Kapitan Pavel Young siedział na fotelu kapitańskim HMS Warlock blady niczym mgła na cmentarzu i zlany potem. Jak dotychczas jego okręt był jednym z trzech nieuszkodzonych jednostek Grupy Hancock. Sensory grawitacyjne odebrały informację o przylocie do systemu planetarnego eskadry admirała Danislava i Young czekał w stanie bliskim paniki na rozkaz rozproszenia się, świadom, że wyjątkowe szczęście okrętu musi się skończyć, i to szybko.
Wpatrywał się w ekran taktyczny, czując w ustach krew płynącą z przygryzionej wargi, obserwując trafienia i uniki jednostki flagowej znajdującej się pod huraganowym ostrzałem. Kontrast był tym większy, że na mostku Warlocka panowały cisza i spokój. Pomimo przerażenia jakaś część jego umysłu pełna była zachwytu i samozadowolenia — śmierć Van Slyke’a dała mu wreszcie dowództwo eskadry, a udział w takiej bitwie jak ta zmyje w końcu piętno porażki na placówce Basilisk. Przyszłość rysowała się zgoła świetlanie, tylko należało jej dożyć i to było teraz najważniejsze…
Osiągnęli ustalony wcześniej punkt rozproszenia i sprężył się, oczekując stosownego rozkazu z okrętu flagowego. Ale żaden rozkaz nie nadszedł. Minęli owo niewidoczne miejsce w przestrzeni i nic się nie zmieniło — nadal lecieli tym samym kursem, w tym samym szyku i pod nieprzyjacielskim ostrzałem. Young z niedowierzaniem wytrzeszczył oczy.
Co, do ciężkiej i niespodziewanej cholery, napadło Sarnowa?! Ta myśl tłukła się pod jego czaszką jak oszalała. Dalsze ryzykowanie było bez sensu — pogoń dostrzeże okręty Danislava za dwadzieścia, góra trzydzieści minut i wtedy na pewno zmieni kurs, dlaczego więc ten wariat nie pozwalał swoim ludziom uratować życia trochę wcześniej?!
W tym momencie skończyło się szczęście Warlocka. Rakieta co prawda nie była dlań przeznaczona, ale dała się zwabić lewoburtowej boi i zmieniła kurs, zostawiając w spokoju HMS Invincible. Detonowała dwadzieścia cztery tysiące kilometrów od burty i promienie jej laserów impulsowych przebiły się przez osłonę i pancerz, niszcząc działo laserowe numer cztery, rozpruwając magazyn rakiet numer dwa i dehermetyzując go całkowicie.
Kiedy rozległo się wycie alarmów uszkodzeniowych, kapitana lorda Younga ogarnęła panika.
— Rozkaz dla całej eskadry! — pisnął tak cienko, że obejrzała się cała obsada mostka. — Rozproszyć się! Powtarzam: rozkaz rozproszenia dla wszystkich okrętów eskadry!
Honor Harrington z zaskoczeniem obserwowała na ekranie taktycznym manewr Siedemnastej eskadry ciężkich krążowników. Jeszcze przez dziesięć minut musieli utrzymać szyk. Tylko dziesięć minut, by mieć pewność, że ich prześladowcy nie unikną zagłady. Tymczasem pięć ciężkich krążowników zmieniało kursy, odsuwając się we wszystkich kierunkach od formacji — jedynie Merlin tkwił jak przyklejony obok burty HMS Nike, a jego sprzężone działka laserowe ani na sekundę nie przerwały ognia chroniącego okręt flagowy.
— Panie Monet, natychmiast wywołać Warlocka! — warknęła. — Te okręty muszą wrócić na pozycje!
Pavel Young gapił się bez słowa na oficera łącznościowego.
— Rozkazy, sir? — spytał chrapliwie pierwszy oficer.
Young z najwyższym trudem przeniósł spojrzenie na ekran taktyczny. Pościg ignorował oddalające się krążowniki, koncentrując ogień na odsłoniętych przez nie krążownikach liniowych.
— Rozkazy, sir? — powtórzył głośno pierwszy oficer. Odpowiedziała mu cisza.
Kapitan lord Pavel Young zacisnął zęby — nie mógł wrócić do tego piekła i dać się zabić! Po prostu nie mógł!
— Warlock nie odpowiada, ma’am — zameldował z osłupieniem Monet.
Okrętem wstrząsnęło kolejne trafienie.
Honor odwróciła głowę i Monet prawie się cofnął, widząc wyraz jej twarzy.
— Natychmiast bezpośrednie połączenie z kapitanem Youngiem! — zażądała lodowatym tonem.
— Aye, aye, ma’am.
Monet wcisnął kombinację klawiszy. Ekran łączności wypełniła blada i mokra od potu twarz Younga o oczach zaszczutego zwierzęcia.
— Natychmiast wrócić do szyku, kapitanie Young! — rozkazała Honor.
Young spojrzał na nią, poruszył ustami i nie wydał żadnego dźwięku.
— Young, do cholery, masz natychmiast wracać do szyku! — ryknęła, tracąc panowanie nad sobą.
Ekran ściemniał i zamarł — Young przerwał połączenie. Przez jedną pełną osłupienia sekundę na mostku HMS Nike panowała absolutna cisza. Nikt nie mógł uwierzyć, że to, co widzieli, stało się naprawdę. Ciszę przerwała kolejna salwa trafień — rozległy się alarmy uszkodzeniowe i meldunki ekip awaryjnych, a okrętem wstrząsnęła seria eksplozji. Honor oderwała wzrok od pustego ekranu, spojrzała na Moneta i poleciła już w miarę spokojnym głosem:
— Rozkaz do wszystkich ciężkich krążowników, panie Monet! Natychmiast wracać do szyku! Powtarzam: wszystkie ciężkie krążowniki mają natychmiast wrócić na poprzednie pozycje!
Admirał Chin zmarszczyła ze zdziwieniem brwi, widząc taktykę nieprzyjaciela. Jedynym logicznym wytłumaczeniem nagłego zamieszania w tak dotąd doskonale utrzymanej formacji było zniszczenie systemu łączności okrętu flagowego. Nic innego nie mogło wytłumaczyć nagłego rozproszenia ciężkich krążowników, które najwyraźniej niespodziewanie wycofały się z systemu ognia przeciwrakietowego całej grupy, by potem jeszcze pospiesznej do niej wrócić. Zrobiły tak wszystkie poza jednym. Pewnych rzeczy jednak cofnąć się nie dało — wystrzelone przez jej okręty rakiety skorzystały z osłabienia obrony antyrakietowej i efekty stały się natychmiast widoczne. Jeden z krążowników liniowych wypadł z szyku targany eksplozjami — trwało to co prawda tylko kilka sekund i wrócił na miejsce, ale ciągnął za sobą smugę szczątków i krystalizującego w próżni powietrza, a nawet blach poszycia. Następna salwa dopadła wszystkich okrętów wroga, ale nie zniszczyła żadnego.
A potem cztery z pięciu ciężkich krążowników zawróciły i Chin poleciła zignorować samotnego uciekiniera, a skupić ogień na pozostałych.
Honor posłała ostatnie pełne nienawiści spojrzenie uciekającemu Warlockowi i skoncentrowała uwagę na reszcie formacji. Ucieczka Younga doprowadziła do zmasakrowania Cassandry — okręt stracił znaczną część uzbrojenia i całą lewoburtową osłonę. Na szczęście, nim przeciwnik zdążył go dobić, wróciły Invincible i Intolerant, ustawiając się wzdłuż bezbronnej burty krążownika liniowego i chroniąc go swymi osłonami burtowymi i kadłubami. Ekipy awaryjne pracowały na pokładzie Cassandry jak szalone, bo zostało im dziewięć minut na ponowne uaktywnienie osłony.
Admirał Yuri Rollins podskoczył w fotelu i wytrzeszczył oczy na kapitana Holcombe. Szef sztabu był trupio blady, a Rollins czul, jak krew odpływa mu z twarzy, gdy dotarł do niego sens ostatniego meldunku Holcomba. Zerwał się na równe nogi i prawie podbiegł do holoprojekcji taktycznej, wpatrując się z niedowierzaniem w najnowsze uaktualnienie sytuacji zgodne z ostatnimi meldunkami sieci „Argus”. Minęło ponad piętnaście minut, nim wiadomość dotarła z przekaźników do jego okrętu, ale i tak otrzymał te dane znacznie szybciej, niż gdyby miał do dyspozycji jedynie sensory pokładowe.
Przez ten czas wrogie dreadnaughty zdołały osiągnąć prędkość dwunastu tysięcy kilometrów na sekundę. Widząc projekcję ich przewidywanego kursu oraz towarzyszące jej wyliczenia, poczuł, jak ogarnia go lodowaty chłód. Za osiem minut okręty admirał Chin znajdą się w pułapce, bez żadnej szansy umknięcia silniejszemu przeciwnikowi, który zmierzał wprost ku nim. A ostrzeżenie, nawet gdyby wysłał je natychmiast, dotrze do niej najwcześniej za trzynaście minut…
— Zwrot o sto osiemdziesiąt stopni i cała naprzód! — warknął i odwrócił się, nim ktokolwiek na pomoście flagowym zdołał powiedzieć choć słowo.
Ciężko podszedł do swego fotela i usiadł w nim zrezygnowany.
Te nowo przybyłe do systemu Hancock okręty liniowe nie stanowiły dla jego głównych sił poważnego zagrożenia — nie były w stanie powstrzymać go ani przed zniszczeniem bazy remontowej, ani ich samych, ale mogły zadać mu poważne straty. A w zaistniałej sytuacji nie było gwarancji, że nie zjawią się tu kolejne, potężniejsze siły wroga… Przybycie tych dreadnaughtów w tak odpowiednim momencie w połączeniu z serią zasadzek, w które obrońcy wciągnęli okręty admirał Chin, sugerowało, że kolejne siły są w drodze. Wszystko bowiem wskazywało na starannie zastawioną pułapkę, w którą miały wpaść całe jego okręty. Pojęcia nie miał, w jaki sposób obrońcy zdołali je zastawić i technicznie zrealizować — może mieli oczekujące tuż za granicą wejścia w nadprzestrzeń jednostki gotowe w stosownym momencie wezwać posiłki, także przebywające gdzieś w pobliżu… W tej chwili było to nieważne. Musiał jak najszybciej uciec stąd i wrócić do Seaford. Czyli dotrzeć jak najprędzej do granicy wejścia w nadprzestrzeń i spisać na straty okręty Chin. Jedynym ostrzeżeniem, jakie miało sens, była zmiana kursu, którą właśnie zarządził — sensory grawitacyjne jej okrętów powinny ją odnotować… być może zdąży domyślić się, dlaczego tak postąpił, i zareagować na czas.
— Admirał Rollins dał całą wstecz, ma’am — zameldował zaskoczony komandor Klim.
Admirał Chin zmarszczyła brwi, także nie ukrywając zaskoczenia. Uniosła się z fotela, by dostrzec holoprojekcję taktyczną i jej zaskoczenie wzrosło.
Na ekranie taktycznym fotela Honor Harrington w końcu zapaliło się światełko, na które czekała od długich jak wieczność dziesięciu minut — komputer pokładowy potwierdzał, że pościg nie był już w stanie ujść nadlatującym okrętom Danislava.
Sądziła, że poczuje w tym momencie radość i satysfakcję, ale Mark Sarnow i tysiące innych zapłacili zbyt wysoką cenę, by mogła się w tej chwili cieszyć z czegokolwiek.
— Co z osłoną burtową Cassandry? — spytała.
— Nadal nie działa. Na dodatek zniszczonych zostało także pięć węzłów beta, przez co Cassandra nie może rozwinąć większego przyspieszenia niż cztery koma sześć kilometra na sekundę kwadrat.
Honor powoli nabrała powietrza w płuca — mimo tak małego przyspieszenia krążownik nadal mógł uciec pościgowi, ale nie miał żadnych szans przetrwania bez osłony burtowej do czasu wyjścia z zasięgu rakiet przeciwnika.
— Proszę ściągnąć Cassandrę jak najbliżej naszej prawej burty i zredukować nasze przyspieszenie do takiego, które może osiągnąć — poleciła. — Proszę przekazać kapitanowi Cassandry, żeby za wszelką cenę utrzymywał pozycję jak najbliżej Nike. A potem proszę przekazać wszystkim okrętom rozkaz rozproszenia się.
Admirał Chin nie otrząsnęła się jeszcze z pierwszego zaskoczenia, gdy spotkało ją drugie — ścigani rozproszyli się, i to tym razem na dobre. Każdy okręt leciał odmiennym kursem, byle jak najdalej od innych. Kursy były tak rozbieżne, a manewr wykonany tak sprawnie, że musiało to być zaplanowane posunięcie.
Zachowywały się tak wszystkie okręty poza dwoma, bo jedna para krążowników liniowych trzymała się tak blisko siebie, że sensory miały problem z ich rozróżnieniem. Bliższym był jedyny w zespole Królewskiej Marynarki okręt klasy Reliant najwyraźniej osłaniający uszkodzonego towarzysza. Był to więc następny logiczny cel dla jej jednostek. Jednak gdy to rozważała, nie mogła przestać myśleć o gwałtownym manewrze superdreadnaughtów Rollinsa.
Nadal nie mogła zrozumieć, dlaczego tak postąpił. Chyba że…
Dreadnoughty Ludowej Marynarki zwolniły nagle i Honor wyszczerzyła zęby w uśmiechu całkowicie pozbawionym wesołości. W końcu przeciwnik się zorientował, nie wiedziała co prawda w jaki sposób, ale zorientował się… tyle tylko, że nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że jest za późno.
Dreadnoughty zakończyły zwrot i dały całą wstecz, wytracając prędkość tak gwałtownie, jak tylko mogły. Bez trudu mogła sobie wyobrazić, co się działo na pomoście flagowym — dowódca grupy nie mógł wiedzieć, skąd dokładnie nadciąga zagrożenie, toteż dopóki okręty Danislava nie znajdą się w zasięgu sensorów pokładowych, jedyne co mógł zrobić, to wracać tym samym kursem, którym nadleciał. A każda sekunda takiego lotu zwiększała względną prędkość HMS Nike w stosunku do dreadnaughtów o dziewięć kilometrów na sekundę. A więc nadszedł właściwy czas, by skomplikować życie celowniczym Ludowej Marynarki…
— Proszę wykonać „Shell Gama” — poleciła spokojnie.
Eve Chandler wpisała stosowną komendę na klawiaturze i oba krążowniki liniowe odpaliły po cztery sondy radioelektroniczne, które rozprysły się w czterech różnych kierunkach, lecąc parami. Każda para emitowała dokładnie skopiowane przed chwilą aktualne sygnatury obu okrętów, a żeby dopełnić utrudnienia, Nike i Cassandra natychmiast ostro zmieniły kurs.
Nagłe zwielokrotnienie celów wywołało dokładnie taki skutek, który Honor chciała osiągnąć. Nie mogąc uzyskać pewności, który cel jest właściwy, dowodzący dreadnaughtami zdecydował się nie marnować rakiet na ostrzeliwanie wszystkich. Była to całkiem rozsądna decyzja; miał świadomość, że wkrótce będzie potrzebował tych rakiet znacznie bardziej.
Ostrzał ustał i oba uszkodzone krążowniki liniowe wraz z pozostałymi okrętami Grupy Wydzielonej Hancock 001 spokojnie kontynuowały lot, odrywając się ostatecznie od przeciwnika.