ROZDZIAŁ XI

Admirał Eskadry Zielonej, sir Thomas Caparelli, Pierwszy Lord Przestrzeni Admiralicji Royal Manticoran Navy, miał płuca jak miechy, tors atlety i nogi sprintera i choć ostatnio nieco przytył, nadal przypominał osiłka, którego ostry, kontaktowy styl gry wdeptywał regularnie w błoto stadionu Hopewella drużynę Hamisha Alexandra. Natomiast twarz miał napiętą i pozbawioną zwykłej pewności siebie, albowiem Pierwszy Lord Przestrzeni był bardzo zaniepokojony.

Wraz z pozostałymi oficerami powstał, gdy do sali wszedł Allen Summervale, książę Cromarty, przewodniczący Partii Centrystycznej oraz premier rządu Jej Królewskiej Mości Elżbiety III. Cromarty był wysoki i smukły jak wszyscy członkowie rodu Summervale i pomimo prolongu siwy, a przystojną twarz żłobiły zmarszczki — ponad pięćdziesiąt standardowych lat zajmował się polityką, a ostatnie piętnaście przewodził rządowi Gwiezdnego Królestwa, co odcisnęło trwałe piętno na jego powierzchowności.

Dał umundurowanym podwładnym znak, by zajęli miejsca, po czym wszedł do sali, wpuszczając pozostałych. Caparelli zacisnął usta, widząc lady Francine Maurier, baronową Morncreek, cywilnego zwierzchnika Królewskiej Marynarki. Jako pierwszy Lord Admiralicji miała prawo tu być, choć on nie musiał być tym zachwycony. Podobnie miał prawo się tu znaleźć minister finansów, lord William Alexander, drugi co do ważności członek rządu. Natomiast żadnego oficjalnego prawa do uczestnictwa w spotkaniu nie miał jego starszy brat i Caparelli nawet nie próbował ukryć wściekłości, spoglądając na siadającego spokojnie earla White Haven.

— Sir Thomas, zanim zaczniemy, chciałbym zaznaczyć, że earl White Haven jest tu na moją prośbę, nie z własnej inicjatywy. — Głęboki, miły dla ucha baryton Cromarty’ego zawsze stanowił potężną broń polityczną. — Jak wszyscy wiemy, ostatnio odbył on na zlecenie admirała Webstera kontrolę gotowości naszych pogranicznych baz. Biorąc pod uwagę okoliczności, zdecydowałem, że jego obecność może okazać się korzystna dla nas wszystkich.

— Naturalnie, sir. — Caparelli zmusił się do uprzejmości.

Nie chodziło o to, że prywatnie nie lubił Alexandra, bowiem wcale tak nie było. Problem sprowadzał się do tego, że nie licząc sportu, Hamish Alexander, a od niedawna White Haven, miał dar wywoływania w nim poczucia, że jest zdeklasowany. Po objęciu przez brata tytułu po ojcu i zeszłorocznym podboju systemu Endicott uraz Caparelliego jeszcze się pogłębił.

— Dziękuję za zrozumienie. — Uśmiech księcia był tak rozbrajający, że Pierwszy Lord Przestrzeni rzeczywiście poczuł, jak opuszcza go część urazy. — Czy możemy teraz poznać pańskie wnioski?

— Naturalnie, sir. — Caparelli wskazał Patricię Givens, Drugiego Lorda Przestrzeni i szefową Biura Planowania, któremu podlegał wywiad. — Za pańskim pozwoleniem, admirał Givens podsumuje najważniejsze wydarzenia.

— Oczywiście. — Cromarty skupił uwagę na wskazanej, która wstała i uaktywniła holomapę pogranicza Sojuszu i Republiki Haven.

Po czym, stając do niej plecami, wyjęła z kieszeni wskaźnik świetlny i rozpoczęła:

— Mości książę, lady Morncreek, lordzie Alexandrze, — cywilom skłoniła się, do Alexandra zaś uśmiechnęła; byli starymi przyjaciółmi, ale oficjalnie znajdowała się teraz w obozie Caparelliego i wiedziała, że mimo wyjaśnień premiera uważa on Hamisha za intruza.

— Jak wiecie, praktycznie ze wszystkich ważniejszych systemów granicznych napłynęły niepokojące meldunki — włączyła wskaźnik i na mapie pojawiła się nieregularna linia czerwonych punktów otaczających półsferą system Manticore, po czym odwróciła się do projekcji i zaczęła referować, pokazując równocześnie miejsca, o których mówiła. — Pierwszym incydentem, o którym się dowiedzieliśmy, było zniszczenie konwoju Mike-Golf 19 w drodze w systemie Yeltsin. Nie był to jednakże pierwszy incydent, który miał miejsce; po prostu czas przelotu między Yeltsinem a Manticore jest krótszy niż między systemem Candor a układem Manticore. Z tego co wiemy, dziewiętnaście dni temu eskadra lekkich krążowników zidentyfikowanych przez nasze sensory jako bez wątpienia należące do Ludowej Marynarki naruszyła przestrzeń terytorialną systemu Candor i nie odpowiedziała w żaden sposób na nasze wezwanie. Nasze siły stacjonujące w układzie nie zdążyły jej przechwycić, toteż bez trudu przeleciała przez zewnętrzną część systemu, mijając bez strzału jedno z naszych centrów łączności, choć miała je w zasięgu ognia. Następnie okręty Republiki opuściły system. Nadal nie padło jedno choćby słowo wyjaśnienia.

Odchrząknęła i podświetliła inne miejsca, najpierw na północ, potem na północny zachód od Yeltsina.

— Podobna sytuacja miała miejsce tu, na stacji Klein, oraz tu, w systemie Zuckerman. Jedyna różnica polega na tym, że w ostatnim przypadku Republika użyła znacznie większych sił, które zniszczyły kilkanaście autoplatform sensorycznych wartości dziewięćdziesięciu milionów dolarów, po czym wycofały się bez słowa. Dalej nastąpiły ataki groźniejsze, choć w ich przypadkach nie mamy jednoznacznych dowodów, że wykonały je jednostki Ludowej Marynarki. Nawet zadziwiająco dobrych odczytów uzyskanych przez graysoński krążownik Alvarez nie da się wykorzystać w żadnym sądzie, bowiem choć sygnatury napędu bez wątpienia odnoszą się do lekkiego krążownika i pary niszczycieli oraz pasują do parametrów jednostek zbudowanych w Ludowej Republice Haven, nie odpowiadają dokładnie żadnej znanej wywiadom sygnaturze konkretnych okrętów. Według ocen wywiadu, z którymi się zresztą zgadzam, zostały celowo zmienione, ale nie ma sposobu, by to udowodnić, Republika zaś „sprzedała” dość okrętów swym „sojusznikom”, by stworzyć spore grono potencjalnych podejrzanych. To samo odnosi się do incydentów w systemach Ramon, Clearaway i Quentin. W każdym z nich my lub nasi sojusznicy ponieśliśmy straty w ludziach i sprzęcie, a napastnicy nie zostali jednoznacznie zidentyfikowani. Zgranie czasowe ataków oraz ogrom pracy wywiadowczej niezbędnej do przeprowadzenia ich z taką precyzją i przy zerowych stratach własnych jednoznacznie wskazują, że to Republika jest odpowiedzialna za nagły wzrost strat wśród dozorowców floty kalifatu w systemie Zanzibar. Oficjalnie to sprawka jednostek Frontu Wyzwolenia Zanzibaru. Zresztą na dobrą sprawę nie sposób w ogóle dowieść jakiegokolwiek związku między tymi incydentami, poza trzema, w których udział okrętów Ludowej Marynarki jest bezsporny. Tym niemniej zgodna opinia wywiadu i Admiralicji jest taka, że mamy do czynienia ze starannie przemyślaną i precyzyjnie przeprowadzoną serią prowokacji dokładnie zgranych w czasie i mających jedną przynajmniej cechę wspólną. Wszystkie wydarzyły się w systemie planetarnym, który przynajmniej raz był miejscem konfrontacji z Haven w ciągu ostatnich czterech, pięciu lat. Jedynym rozsądnym wytłumaczeniem jest to, że te akcje zaplanowano i wykonano jako jedną operację, co automatycznie eliminuje wszystkich podejrzanym poza Ludową Republiką Haven, ponieważ tylko ona posiada możliwość i powód, by taką operację zaplanować i przeprowadzić.

Admirał Givens wyłączyła wskaźnik i wróciła na fotel, pozostawiając włączoną holomapę. Cromarty przyglądał się z namysłem holoprojekcji i milczał. Cisza przeciągała się, aż wreszcie książę potarł ucho i westchnął.

— Dziękuję, admirał Givens — powiedział i przeniósł wzrok na Caparelliego. — Jak poważne zagrożenie stanowią te incydenty, admirale?

— Same w sobie niewielkie. Straciliśmy kilkuset ludzi, co jest bolesne, ale straty mogły być poważniejsze, natomiast nasza sytuacja strategiczna pozostała bez zmian, a w żadnym przypadku nie użyto przeciwko nam sił stanowiących zagrożenie większe niż lokalne. Owszem, gdyby chcieli, zajęliby system Zuckerman, niszcząc naszą eskadrę, która tam stacjonowała, ale to był najsilniejszy z dotychczasowych ataków.

— W takim razie o co tu chodzi? — włączyła się baronowa Morncreek. — Jaki jest cel tych prowokacji?

— Zwiększają ciśnienie, milady — odparł spokojnie Caparelli. — Chcą wywrzeć na nas presję.

— Igrają z ogniem — mruknął William Alexander.

— Dokładnie, panie ministrze — zgodziła się Givens. — Obie strony zdają sobie sprawę, że zajęły wszystkie możliwe do pokojowego zajęcia pozycje wyjściowe do wojny. Po obu stronach granicy panuje napięcie i podejrzliwość i to właśnie władze Republiki zdecydowały się wykorzystać.

— Dlaczego? — spytał Cromarty. — Co chcą przez to osiągnąć?

— Admirał Givens? — spytał ciężko Caparelli.

— Obawiam się, że analiza wywiadu dotycząca dalszych posunięć rządu Ludowej Republiki Haven okazała się błędna. Ostatecznym wnioskiem, pod którym i ja się podpisałam, było stwierdzenie, że mają zbyt wiele wewnętrznych problemów, by szukać zagranicznej awantury. Ta seria prowokacji dowiodła, że rację miał nasz attache na Haven, komandor Hale. Rząd Haven aktywnie szuka konfrontacji, by odwrócić zainteresowanie Dolistów od problemów finansowych trapiących Republikę i skupić je na zewnętrznym wrogu.

— W takim razie dlaczego w większości ataków tak starannie maskują przynależność okrętów? — spytał Alexander.

— Najprawdopodobniej z powodów propagandowych. Ponieważ nie możemy udowodnić, że to ich sprawka, zawsze mogą twierdzić, że są niewinni, a dla ich własnych obywateli to my będziemy podżegaczami wojennymi. Dla reszty galaktyki przy okazji też.

— Sądzi pani, że tylko o to im chodziło? Pani admirał? — spytał Cromarty.

— Dysponujemy zbyt skąpymi informacjami, by mieć pewność — przyznała uczciwie. — Możemy jedynie snuć przypuszczenia, a snucie przypuszczeń odnośnie do zamierzeń wroga jest doskonałym sposobem doprowadzenia do konfrontacji, z której żadna ze stron nie będzie w stanie się wycofać.

— W takim razie co powinniśmy zrobić, admirale Caparelli?

— Mamy trzy opcje, sir. Po pierwsze, możemy odmówić udziału w tej grze, jakakolwiek ona jest. Naturalnie, musimy wzmocnić eskorty konwojów i patrole bojowe, ale poza tym możemy nie reagować. Oczywiście, jeśli naprawdę chcą konfrontacji, to będą ją mieli, ale żeby do niej doprowadzić, będą musieli wystąpić otwarcie jako agresorzy. To wyjście oznacza dobrowolne oddanie wrogowi inicjatywy, a przy długości granicy i słabości naszych sil pogranicznych oznacza to, że gdy nas w końcu zaatakują, poniesiemy duże straty w początkowej fazie konfliktu. Zwłaszcza terytorialne. Drugą możliwością jest zagranie dokładnie tak, jak tego oczekują, czyli formalne oskarżenie ich o wywołanie któregoś z incydentów granicznych i ostrzeżenie, że odpowiemy siłą na jakikolwiek kolejny akt agresji. W zgodnej opinii mego sztabu i mojej, jeśli tak postąpimy, musimy symultanicznie wzmocnić nasze siły w najważniejszych bazach i najbardziej oddalonych sojuszniczych systemach. Takie przegrupowanie będzie dowodem, że nie żartujemy, i równocześnie wzmocni ochronę granicy. Po trzecie wreszcie, możemy nic nie mówić i wzmocnić pograniczne bazy. W ten sposób kolejny ruch należałby do Republiki: nadal będzie mogła doprowadzić do konfrontacji, ale my znajdziemy się na miejscu i to wystarczająco silni, by zadać im spore straty. Na dodatek, ponieważ do starcia doszłoby na naszym terenie, nie mogliby twierdzić, że to wina nasza czy naszych sojuszników, co eliminuje pożądany przez nich wydźwięk propagandowy.

— Rozumiem. — Książę Cromarty ponownie wpatrzył się w mapę i zamilkł na dłuższą chwilę. — Pan, admirale, jest zwolennikiem której opcji?

— Trzeciej, panie premierze. — Caparelli nie wahał się ani sekundy. — Jak już powiedziałem, nie zdołamy przeszkodzić im w doprowadzeniu do starcia, jeśli go naprawdę chcą, więc nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy im cokolwiek ułatwić. Jeśli nasze siły przygraniczne okażą się wystarczające, będą zmuszeni przeprowadzić silny atak, co może doprowadzić do regularnej wojny. Jeżeli nie to jest ich celem i chodzi im jedynie o rozrywkę dla tłumu, być może zaniechają dzięki temu dalszych działań. A nawet jeśli to nie nastąpi, damy lokalnym dowódcom szansę zwycięstwa, gdy dojdzie do walki.

— Rozumiem — powtórzył premier i spojrzał wymownie na milczącego cały czas admirała White Haven, który uważnie słuchał wszystkiego i najmniejszym gestem nie zdradzał własnego zdania.

Cromarty doskonale zdawał sobie sprawę, w jak niezręcznej sytuacji go stawiał, ale nie ściągnął go tu po to, by milczał. Skoro nie chciał odezwać się dobrowolnie, należało go zmusić.

— A którą opcję pan by wybrał, admirale White Haven? — spytał książę.

Caparelli zacisnął pod stołem pięści, ale z kamienną twarzą spojrzał na zapytanego.

— Sądzę, że zanim zdecydujemy się na którąkolwiek, powinniśmy zadać sobie pytanie, dlaczego przeciwnik wybrał ten właśnie, a nie inny sposób prowokacji — odparł cicho White Haven.

— Czyli? — ponaglił go Cromarty.

— Chodzi mi o to, że takie samo napięcie wywołaliby, nie rozpraszając wysiłków i sił wzdłuż całej granicy — odparł równie spokojnie i cicho White Haven. — Zaatakowali albo przeprowadzili zwiad praktycznie wszędzie od systemu Minorca do układu Grendelsbane, ale pomijając system Yeltsin, nie pojawili się nigdzie, gdzie znajdują się nasze bazy takie jak Hancock, Talbot czy Reevesport. Każda z nich jest znacznie ważniejsza od takich systemów jak Zuckerman czy Quentin, a trzymali się, poza Yeltsinem, z daleka od nich wszystkich. I to doskonale wiedząc, że na każde zagrożenie którejkolwiek bazy jesteśmy bardzo wyczuleni. Dlaczego?

— Właśnie dlatego, że tam są nasze bazy — odparł ostro Caparelli, po czym zmusił się do spokojniejszego dodania: — Nasze siły w tych systemach są znacznie silniejsze i mobilniejsze. Stąd też okręty Republiki tak szybko opuściły Yeltsin. Wiedzieli, że gdyby spróbowali podobnej taktyki jak w układzie Candor czy systemie Zuckerman, nie ocalałaby żadna z ich jednostek.

— Zgoda. Ale jeśli zrobili to z innego powodu niż tylko po to, by zminimalizować ryzyko? — spytał Hamish Alexander.

— Przynęta? — mruknęła Givens. — Chcieli, żebyśmy rozpoczęli pościg? Czy też…

Popatrzyła na holomapę, jakby widziała ją po raz pierwszy, a White Haven przytaknął.

— Właśnie. Jak powiedział admirał Caparelli, praktycznie nie zostawili nam innej możliwości niż poważne wzmocnienie sił granicznych. Muszą zdawać sobie sprawę, jak zwiększa to ich ryzyko w przypadku kolejnych incydentów… ale wiedzą także, skąd te posiłki muszą pochodzić.

Caparelli chrząknął, przyglądając się mapie i czując napływ gorąca; uświadomił sobie, że White Haven może mieć rację… znowu.

— Sugeruje pan, że chcą nas wciągnąć w strategiczne rozproszenie sił — podsumował.

— Sugeruję, że to może być ich cel — poprawił go Hamish. — Wiedzą, że nie zredukujemy sił pogranicznych baz, a to oznacza, że liczące się wzmocnienie granicznych formacji może pochodzić wyłącznie z Home Fleet. Wiedzą też, że wszystkie okręty wysłane, dajmy na to, do Grendelsbane czy systemu Minorca znajdą się poza zasięgiem skutecznego działania w stosunku do układu Manticore. Jeśli okręty te byłyby tu potrzebne, dotarcie z powrotem zajmie im prawie tyle samo czasu co zespołowi uderzeniowemu Republiki, a co gorsza, ich dowódcy nawet nie będą wiedzieli, że mają wracać, jeśli nie wyślemy do nich kuriera ze stosownymi rozkazami.

— To wszystko prawda, ale jedynie przy założeniu, że Republika dąży do wojny. — W głosie Caparelliego pojawił się nowy ton: mieszanina niedowierzania, że White Haven znów zrobił z niego durnia, i chęć wystąpienia w roli adwokata diabła.

Jednak wyraz jego oczu świadczył, iż Caparelli jest świadom, że ten pomysł ma sens. Po jego słowach zapadła cisza.

— Admirał Givens — książę Cromarty przerwał ją w końcu — czy wywiad dysponuje jakimiś informacjami na poparcie tezy, którą właśnie rozważają admirał White Haven i sir Thomas?

— Nie, panie premierze. Ale obawiam się, że nie mamy również żadnych informacji, które by ją wykluczały. Być może istnieją takowe w masie danych, jakimi dysponujemy, i spróbuję je odnaleźć, ale jeśli Republika przygotowuje się do otwartego konfliktu z nami, jak dotąd nie odkryło tego żadne nasze źródło. Nie oznacza to, że nie może tak być: ich rząd ma duże doświadczenie w utrzymywaniu tajemnic i od dawna jest przeczulony wręcz na punkcie zasad bezpieczeństwa. Poza tym, po pół wieku podbojów nawet najgłupszy oficer Ludowej Marynarki zdaje sobie sprawę z przewagi, jaką daje zaskoczenie. Niestety, nie mamy agentów odpowiednio wysoko, by wiedzieć, jakie decyzje zapadają na najwyższym szczeblu. — Admirał Givens zamilkła, po czym dodała: — Mimo to nie sądzę, żebyśmy mogli nie brać pod uwagę tej możliwości. Pierwszym zadaniem analityka wojskowego jest ustalenie sposobu, w jaki przeciwnik może przy znanych możliwościach wyrządzić jak największe szkody, a dopiero potem planuje on, jak temu zapobiec. Żywienie złudnych nadziei, że przeciwnikowi jakiś plan nie przyjdzie do głowy, to kardynalny błąd.

— Admirał Givens ma rację, panie premierze. — Caparelli miał ochotę udusić Hamisha, ale uczciwość uniemożliwiała mu odrzucenie jego analizy sytuacji. — W przypadku operacji militarnych często nie da się uniknąć ryzyka, co nie zmienia faktu, że z wojskowego punktu widzenia ostrożność jest bardziej zaletą niż wadą. A ostrożność nakazuje skłaniać się bardziej ku pesymistycznej ocenie rozwoju wydarzeń, zwłaszcza przed rozpoczęciem wymiany ognia.

— A co to konkretnie oznacza w kategoriach rozmieszczenia naszych sił? — spytała baronowa Morncreek.

— Nie jestem jeszcze pewien, milady — przyznał Caparelli, posyłając starszemu Alexandrowi twarde spojrzenie, i dodał na tyle spokojnie, na ile mógł: — Uważam, że niezależnie od tego, co planuje przeciwnik, i tak musimy wzmocnić siły przygraniczne. Należy tylko zastanowić się, w jakim stopniu.

Z prawdziwą ulgą przyjął potakujący ruch głowy admirała White Haven.

— Nawet jeśli chodzi im wyłącznie o lokalną konfrontację, nie mamy wyboru i musimy wzmocnić siły, które mogą zostać zmuszone do zareagowania na zagrożenie — ciągnął już naturalniejszym tonem Pierwszy Lord Przestrzeni. — Równocześnie jednak poważne rozproszenie okrętów liniowych stwarza niepożądane ryzyko… Musimy przeanalizować uważnie rozkład sił, zanim podejmiemy jakiekolwiek decyzje, bo pomimo rozwoju naszej floty dysponujemy niewielkim marginesem dopuszczalnego błędu. Republika ma prawie pięćdziesięcioprocentową przewagę pod względem tonażu okrętów liniowych, a jeśli by brać pod uwagę rodzaje okrętów, ta przewaga jest znacznie większa, ponieważ my posiadamy dużo więcej dreadnaughtów. Nasze okręty są większe i silniejsze od swych odpowiedników, jeśli rozważać to wyłącznie w kategoriach klas, ale Haven ma znacznie więcej superdreadnaughtów. Czyli w sumie dysponujemy nie tylko mniejszą liczbą okrętów liniowych, ale w dodatku są one słabsze. Dlatego oddelegowanie każdej eskadry z szeregów Home Fleet osłabia nas bardziej, niż osłabiłoby ich główne siły. Tak proporcjonalnie, jak i w ogólnym rozrachunku sił… Za pańskim pozwoleniem, panie premierze, chciałbym prosić, by admirał White Haven przyłączył się do admirał Givens i byśmy wspólnie spróbowali opracować najlepsze możliwe w zaistniałej sytuacji rozwiązanie. Powinien je pan otrzymać jutro rano.

Słowom tym towarzyszyło ciężkie westchnienie, którego Cromarty postanowił nie dosłyszeć.

— To bardziej niż rozsądny pomysł, admirale Caparelli — pochwalił.

— Sądzę, że dobrym pomysłem byłoby rozesłanie formalnego ostrzeżenia o możliwości wybuchu wojny wraz z wyjaśnieniami do wszystkich dowódców stacji — powiedział niespodziewanie White Haven i napięcie w sali znów wzrosło zauważalne.

— Nie widzę innego wyjścia — przyznał z kolejnym westchnieniem Caparelli. — Nie podoba mi się potencjalny wzrost napięcia, który to ostrzeżenie może spowodować, bo nerwowy dowódca szybciej popełnia błędy, ale oficerowie zasługują na nasze zaufanie… i na ostrzeżenie. Zwłoka w łączności oznacza, że musimy im ufać, a nikt nie może podejmować przemyślanych decyzji bez dostępu do tak kompletnych informacji, jakimi dysponujemy. Ostrzegę ich, by uważali na prowokacje, i zrobili co tylko możliwe, by zminimalizować konfrontację, jeśli będzie nieunikniona, ale musimy zaufać ich ocenie sytuacji i inicjatywie.

— Musimy… i niech Bóg będzie z nami wszystkimi — zakończył cicho książę Cromarty.

Загрузка...